recenzje / ESEJE

Donosy z domu i podwórka

Darek Mach

Recenzja Darka Macha książki Grymasy Anny Podczaszy, z ilustracjami Zuzanny Orlińskiej, która ukazała się w Biurze Literackim 26 listopada 2018 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

18 lat po debiu­tanc­kim, doce­nio­nym przez kapi­tu­łę Lite­rac­kiej Nagro­dy „Nike” tomie wier­szy danc i 11 lat po ostat­niej książ­ce poetyc­kiej (Mniej, wię­cej z 2007 roku) Anna Pod­cza­szy debiu­tu­je po raz wtó­ry, tym razem jako autor­ka poezji dzie­cię­cej.

Przy pierw­szym kon­tak­cie z Gry­ma­sa­mi przy­po­mi­na się Edward Bal­ce­rzan, któ­ry zauwa­żył, że dobry autor liry­ki dzie­cię­cej żyje „życiem podwój­nym, dwu­cza­so­wym: wytraw­na «doro­słość» ist­nie­je obok hero­icz­nej «nie­do­ro­sło­ści»”. Tyle że w Gry­ma­sach nie ma żad­ne­go „obok”, bo świa­ty star­szych i naj­młod­szych bar­dzo ład­nie się ze sobą prze­pla­ta­ją na zasa­dzie „fuzji hory­zon­tów”. To prze­cież doro­sły w tych wier­szach przej­mu­je czę­sto spo­sób mówie­nia dziec­ka, nie stro­niąc choć­by od błę­dów gra­ma­tycz­nych, mie­sza­nia sty­lu potocz­ne­go z ofi­cjal­nym, arty­stycz­ne­go z oso­bi­stym, neo­lo­gi­zo­wa­nia i zdrab­nia­nia, a nawet prze­ja­wia­ją­ce­go zacho­wa­nia typo­we dla dziec­ka na zasa­dzie mimi­kry – mama grze­bią­ca w śmie­ciach, tata wcho­dzą­cy w rolę ryce­rza wal­czą­ce­go ze smo­kiem, a innym razem mdle­ją­cy po wysłu­cha­niu rela­cji cór­ki z wizy­ty u den­ty­sty. Oczy­wi­ście nie ma w tym wypad­ku mowy o jakim­kol­wiek infan­ty­li­zo­wa­niu postaw, nikt tutaj nie rezy­gnu­je z sił umy­słu, jest raczej odwrot­nie – przy­ję­cie dzie­cię­cej per­spek­ty­wy widze­nia świa­ta wią­że się prze­cież z wca­le nie małym wysił­kiem inte­lek­tu, zdol­no­ścią do reflek­syj­ne­go myśle­nia, umie­jęt­no­ścią czuj­nej i czu­łej obser­wa­cji. Doro­śli, mówiąc do dziec­ka, mówią dziec­kiem i o dziec­ku. Waż­ny jest spo­sób, w jaki mówią – liry­ka Pod­cza­szy nie jest auto­te­licz­na, jak choć­by dosko­na­łe prze­cież lite­rac­ko wier­sze dla dzie­ci Tuwi­ma, Brze­chwy i całe­go sze­re­gu ich następ­ców, bo widać w Gry­ma­sach kate­go­rycz­ny sprze­ciw wobec sfor­mu­ło­wa­nej na pod­sta­wie kom­plet­ne­go nie­zro­zu­mie­nia dzie­cię­cej pod­kul­tu­ry Tuwi­mo­wej mak­sy­my, że dzie­ci jedy­nie „bzdu­rzą i chcą być bzdu­rzo­ne”. Mali boha­te­ro­wie nie tyl­ko nie „bzdu­rzą”, ale sami poety­zu­ją i filo­zo­fu­ją, bo w ich moc­no zin­dy­wi­du­ali­zo­wa­nym języ­ku (Loris Mal­guz­zi mówił meta­fo­rycz­nie o „stu języ­kach dziec­ka”), nie­opie­ra­ją­cym się czę­sto na goto­wych struk­tu­rach, odbi­ja się cha­otycz­ny i nie­prze­wi­dy­wal­ny dla nich świat zre­sor­bo­wa­ny wszyst­ki­mi zmy­sła­mi i moc­no prze­two­rzo­ny z całym jego bogac­twem i róż­no­rod­no­ścią, co w pew­nym stop­niu uda­ło się poka­zać autor­ce. Co cie­ka­we, język dziec­ka-poety oprócz funk­cji prag­ma­tycz­nej i seman­tycz­nej, ma tak­że w jego oczach moc spraw­czą – Ewa, boha­ter­ka wier­sza Imię, chcia­ła­by nazy­wać się ina­czej, aby wraz z nowym imie­niem zyskać cechy pod­pa­trzo­ne u jej kole­ża­nek: „Chcę na imię mieć Oliw­ka, / bo Oli­wia z naszej kla­sy / takie faj­ne ma pisa­ki / i rysu­je wywi­ja­sy”.

Nie­trud­no zauwa­żyć, że for­ma wier­szy Pod­cza­szy nie jest kunsz­tow­na, bo – jak pisał pierw­szy pol­ski twór­ca wier­szy dla dzie­ci Sta­ni­sław Jacho­wicz – dzie­ci na wykwint­no­ści rymu się nie zna­ją. Są to wier­sze „ukle­jo­ne” (zno­wu Jacho­wicz), w któ­rych peł­no jest typo­we­go dziec­ku naszych cza­sów języ­ko­we­go obra­zu świa­ta zle­pio­ne­go z ele­men­tów popkul­tu­ry, mowy wyso­kiej, ofi­cjal­nej, języ­ka potocz­ne­go, neo­lo­gi­zmów, związ­ków fra­ze­olo­gicz­nych i zasły­sza­nych fraz (jak choć­by archa­icz­na gra­ma­tycz­nie for­ma „do dom”, funk­cjo­nu­ją­ca do dziś w obie­gu wyłącz­nie za spra­wą wier­szy­ka o Grze­siu wra­ca­ją­cym do domu z wor­kiem pia­sku). For­ma nie jest kunsz­tow­na, bo poet­ka wystę­pu­je w roli refe­ren­ta pod­pa­tru­ją­ce­go język, jakim posłu­gu­ją się dzie­ci, napręd­ce spi­su­ją­ce­go, przy­kła­da­ją­ce­go tyl­ko (i aż!) ucho do dzie­cię­ce­go spo­so­bu mówie­nia i zacho­wa­nia, ryt­mi­zu­jąc jedy­nie spi­sa­ne obser­wa­cje. Co naj­waż­niej­sze, poet­ka obser­wu­je i opi­su­je swo­je dzie­ci z pozy­cji mat­ki, toteż cała książ­ka utrzy­ma­na jest w poety­ce fami­liar­no­ści: dzie­cię­cy boha­te­ro­wie zna­ni są z imie­nia, przy róż­nych oka­zjach poja­wia­ją się wuj­ko­wie i dziad­ko­wie, i cały sze­reg obraz­ków życia rodzin­ne­go.

Z form repre­zen­ta­tyw­nych dla prze­bo­ga­tej prze­cież w gatun­ki lite­ra­tu­ry dzie­cię­cej mamy tu nie­wie­le. Poja­wia­ją się ele­men­ty baśnio­we („Nie­szczę­ście”) lub baj­ko­we („Baj­ka o ryba­ku”) oraz bar­dzo dużo wyli­cza­nek, przy czym autor­ce nie idzie wca­le o zaba­wę for­mą, ale, zno­wu, o podzie­le­nie się z czy­tel­ni­kiem obser­wa­cja­mi na temat psy­chi­ki dziec­ka. Ele­men­ty baśnio­we i baj­ko­we mają cha­rak­ter tera­peu­tycz­ny: w „Nie­szczę­ściu” mała dziew­czyn­ka roz­pa­cza – i jest to roz­pacz praw­dzi­wie głę­bo­ka („Nie­szczę­ście, tatu­siu, mam wiel­kie! / Zachwia­ła pode mną się zie­mia”) – z powo­du utra­ty kora­li­ka, a jej tata wcho­dzi w rolę ryce­rza wal­czą­ce­go z przy­czy­ną dzie­cię­ce­go smut­ku niczym ze smo­kiem, lub sta­no­wią opra­wę dla pouczeń dydak­tycz­nych („Baj­ka o Ryba­ku”), wyli­cze­nia zaś poja­wia­ją się pra­wie wyłącz­nie przy oka­zji refe­ro­wa­nia przez mat­kę dzie­cię­cej potrze­by posia­da­nia przed­mio­tów mają­cych dla nich zna­cze­nie nie­omal reli­gij­ne. Dro­bia­zgi są dla dzie­ci waż­ne z powo­du ich funk­cji magicz­nej – kamyk jest mete­ory­tem zdol­nym poko­nać wro­ga, płyn w butel­ce to „mik­stu­ra na roba­ki”, a ze sprę­żyn zna­le­zio­nych na śmiet­ni­ku łatwo wycza­ro­wać mio­tacz kul lub „broń na wro­ny”, i rekom­pen­sa­cyj­nej, bo w gro­ma­dzo­nych przed­mio­tach zawie­ra­ją się dzie­cię­ce marze­nie o lep­szym świe­cie, któ­ry jest wiel­ki i pięk­ny, bo taka jest dzie­cię­ca wyobraź­nia. A jak wyglą­da codzien­ność? W wier­szach Pod­cza­szy poja­wia się wie­lość wymia­rów dzie­cię­ce­go bycia w świe­cie – bój­ki i kłót­nie („Sio­stra i brat” oraz „Wojow­ni­cy” ze świet­ną fra­zą: „Idzie sobie Radek, / idzie sobie Kuba, / dwa, trzy kro­ki jesz­cze / i będzie roz­ró­ba”), sytu­acje szkol­ne („Szko­ła”), wizy­ty u den­ty­sty („Odwa­ga”), dyle­ma­ty („Gust”), roz­ter­ki („Imię”), sto­su­nek do codzien­nych obo­wiąz­ków („Zaku­py”, „Śmie­ci”, „Siód­ma”, „Kąpiel”), zaba­wy na podwór­ku i w domu („Zdo­bycz”, „Murek”, „Kon­struk­tor”). Co waż­ne, poet­ka ani nie ide­ali­zu­je dzie­cię­ce­go uni­wer­sum, ani nie przyj­mu­je per­spek­ty­wy widze­nia doro­słe­go, dla któ­re­go dziec­ko mia­ło­by być jedy­nie nie­doj­rza­łym i nie­usta­bi­li­zo­wa­nym „przed­mio­tem” wycho­wa­nia. Dzie­cię­cy boha­te­ro­wie Gry­ma­sów są jacy są, skłon­ni do spo­rów zakoń­czo­nych bój­ka­mi, obrzu­ca­ją­cy się nawza­jem inwek­ty­wa­mi, pochy­la­ją­cy się badaw­czym okiem nad psią kupą, przy­pa­tru­ją­cy się wul­ga­ry­zmom napi­sa­nym na murze, są brud­ni, leni­wi, nie­po­słusz­ni, nadą­sa­ni i kapry­śni. Potra­fią nie­źle zaleźć za skó­rę, o czym autor­ka chęt­nie opo­wia­da czy­tel­ni­kom i w zasa­dzie moż­na by, para­fra­zu­jąc Bia­ło­szew­skie­go, nazwać te liry­ki „dono­sa­mi z domu i podwór­ka”, tyle że w rela­cjo­no­wa­niu o dzie­cię­cych występ­kach nie ma za grosz tonu oskar­ży­ciel­skie­go, jest za to dużo empa­tii, zadzi­wie­nia, ogrom­ne­go zro­zu­mie­nia dziec­ka i sza­cun­ku dla nie­go. Z takich quasi-dono­sów skła­da się nie­mal cała książ­ka. Jedy­nie trzy wier­sze wycho­dzą poza ten sche­mat, bo są to utwo­ry, w któ­rych na pierw­szy plan wysu­wa się już nie dziec­ko z jego pro­ble­ma­mi i spo­so­ba­mi widze­nia świa­ta, ale poety­zu­ją­ca mat­ka, któ­ra w spo­sób meta­fo­rycz­ny opo­wia­da o dziec­ku („Nie­szczę­ście” i „Kwia­tu­szek”) lub zwra­ca się do dzie­ci w for­mie baj­ki opo­wia­da­nej na dobra­noc – książ­kę wymow­nie zamy­ka „Baj­ka o ryba­ku” będą­ca poucze­niem o pułap­kach czy­ha­ją­cych na czło­wie­ka, któ­ry prze­sta­je patrzeć na świat ocza­mi dziec­ka.

Janusz Kor­czak zapy­ta­ny w pew­nym momen­cie życia o to, jaki­mi dzie­ła­mi wiel­kich peda­go­gów inspi­ru­je się w swo­jej pra­cy wycho­waw­czej, odpo­wie­dział, że już daw­no prze­stał czy­tać książ­ki, a zaczął czy­tać dzie­ci. Czy z tego same­go powo­du Anna Pod­cza­szy znik­nę­ła z życia lite­rac­kie­go na ponad deka­dę? Autor­ka pisze o swo­ich dzie­ciach nie tyl­ko z dużą prze­ni­kli­wo­ścią, ale i – mimo ich cią­głe­go gry­ma­sze­nia – z wiel­ką rado­ścią, więc mia­ło­by to sens.

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry

 

belka_1

O autorze

Darek Mach

Polonista, pedagog, mąż, ojciec; publikował m.in. w „Kontekstach Kultury”, „Zeszytach Naukowych UJ”, „Pressjach”.

Powiązania

Czynny opór

wywiady / o książce Anna Podczaszy Joanna Roszak

Roz­mo­wa Joan­ny Roszak z Anną Pod­cza­szy, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Gry­ma­sy Anny Pod­cza­szy, z ilu­stra­cja­mi Zuzan­ny Orliń­skiej, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 26 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej

Grymasy (2)

utwory / zapowiedzi książek Anna Podczaszy

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Gry­ma­sy Anny Pod­cza­szy, z ilu­stra­cja­mi Zuzan­ny Orliń­skiej, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 26 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej

Grymasy (1)

utwory / zapowiedzi książek Anna Podczaszy

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Gry­ma­sy Anny Pod­cza­szy, z ilu­stra­cja­mi Zuzan­ny Orliń­skiej, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 26 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej