recenzje / IMPRESJE

Drobnostki i nostalgiczne epizody

Olha Bedryk

Esej Olhy Bedryk towarzyszący premierze książki Lubczyk na poddaszu Natalki Śniadanko.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Autor­ka książ­ki Lub­czyk na pod­da­szu, pozwa­la sobie na wiel­ką przy­jem­ność: two­rzy całe gale­rie nie­zwy­kłych posta­ci, nie męcząc przy tym czy­tel­ni­ka nie­skoń­czo­ny­mi arty­stycz­ny­mi szcze­gó­ła­mi i retro­spek­cja­mi. Męż­czy­zna i kobie­ta o takich samych imio­nach, Saron i Saro­na, mają zwy­czaj­ne mał­żeń­skie pro­ble­my. Oczy­wi­ście sta­ra­ją się je roz­wią­zać, odro­dzić miłość. To taka naj­zwy­klej­sza podróż malow­ni­czy­mi ukra­iń­ski­mi zakąt­ka­mi, bez pla­nu, usta­lo­nych wcze­śniej noc­le­gów, z mistycz­nym hote­lem, w któ­rym moż­na po pro­stu odpo­cząć i wszyst­ko prze­my­śleć.

Jak dla mnie, zaczy­na­jąc w ten spo­sób, moż­na było zro­bić, w naj­lep­szym wypad­ku, thril­ler albo mistycz­ną powieść detek­ty­wi­stycz­ną, ewen­tu­al­nie roman­tycz­ny dra­mat. Jed­nak Natal­ka Śnia­dan­ko wyko­rzy­stu­je fabu­lar­ną matry­cę tyl­ko jako pre­tekst do opo­wie­dze­nia, zda­wa­ło­by się, o abso­lut­nie nie­istot­nych rze­czach – srebr­nych i por­ce­la­no­wych naczy­niach bab­ci Ali­cji, bazy­lii i lub­czy­ku na pod­da­szu, bzie pod oknem, wiecz­nym pió­rze ze zło­tą sta­lów­ką, i o tym, że Ukra­iń­cy z jakie­goś powo­du nie uzna­ją przy­praw, odma­wia­jąc sobie sma­ko­wi­tych przy­jem­no­ści, oraz innych „drob­nost­kach, cha­otycz­no­ści wspo­mi­na­nia i doda­wa­nia do wspo­mnień melan­cho­lii i roz­ma­rze­nia”.

I już po chwi­li rozu­miesz: wła­śnie te wypi­sa­ne z nie­praw­do­po­dob­ną miło­ścią „nie­istot­ne” drob­nost­ki i nostal­gicz­ne epi­zo­dy są głów­ny­mi boha­te­ra­mi książ­ki. Zresz­tą, nie­waż­ne o czym pisze Natal­ka Śnia­dan­ko – o uschnię­tej miło­ści, dre­sia­rzach w noc Kupa­ły, czy o jaz­zo­wej śpie­wacz­ce z odpry­śnię­tym lakie­rem do paznok­ci, zawsze czy­ta się ją cie­pło i przy­jem­nie. Lek­tu­ra jej ksią­żek jest jak pro­wa­dze­nie przy­ja­ciel­skich roz­mów w dłu­gie zimo­we wie­czo­ry przy pierw­szym, dru­gim, pią­tym kub­ku kawy z cyna­mo­nem i zaja­da­niu śliw­ko­wej albo wiśnio­wej kon­fi­tu­ry. Co naj­waż­niej­sze – takie roz­mo­wy moż­na pro­wa­dzić ile się chce, nie­skoń­cze­nie dłu­go. Żeby tyl­ko wystar­czy­ło kon­fi­tur do następ­nej książ­ki.

Powiązania