pojechałbym do Wrocławia, naprawdę chętnie bym pojechał, gdyby nogi nie odmawiały mi posłuszeństwa, ale ostatnio moje nieszczęsne kończyny w ogóle nie nadają się do tego, do czego winny służyć. O sercu nawet nie wspominając. A przecież całe życie szczęśliwie ze mną biegały. Mój dzienny dystans wynosił co najmniej osiem kilometrów, najdłuższy dwadzieścia osiem.
Przed laty byłem we Wrocławiu, fakt, tu nie biegałem, tak jak nie biegałem w innych polskich miastach, bo temperatura w nocy spadała poniżej minus dwudziestu stopni, a ulice pokrywała metrowa warstwa śniegu. Piękna była ta polska zima. Wraz z jej okrutnym chłodem, właśnie taka, jak czytałem u Reymonta. Prawie nie było co jeść. W sklepach, w restauracjach, najwyżej kapusta albo buraki. I dużo gorącej, doskonałej herbaty. W tamtych latach nic nie było mi bliższe niż ubóstwo z wyboru. Jedenaście godzin jechałem z Budapesztu nieogrzewanym pociągiem pełnym węgierskich i polskich przemytników, do którego przez niedomykające się drzwi i okna wpadał śnieg.
Jechałem do Wrocławia obejrzeć ubogi teatr Jerzego Grotowskiego, Ryszarda Cieślaka, zobaczyć trzy ostatnie wystawienia Apocalypsis cum figuris. Dwa przedstawienia pokazywano dzień po dniu, potem był dzień przerwy, i dopiero ostatni, trzeci spektakl. Pomiędzy trzema spektaklami nie dostrzegłem żadnej różnicy, ani w sensie intensywności gry, ani głębi, ani humanistycznego bogactwa. Aczkolwiek wszystkie trzy przedstawienia były pełne charakterystycznej dla wielkich twórców spontaniczności. W tamtych latach zarówno pod względem intensywności języka, jak i zainteresowań antropologicznych podążałem podobną drogą, wiedziałem, czego szukam, i odnajdywałem to w teatrze Cieślaka oraz Grotowskiego. Może te cztery dni, te trzy przedstawienia były najważniejszą nauką w całym moim życiu. Ci nieznajomi ludzie przyjęli mnie jak brata, nawet o tym nie wiedząc. Ci zaś, którzy teraz czytają po polsku Pamięć, dzięki mojemu drogiemu wydawcy, i mojej jeszcze droższej tłumaczce, będą musieli dotrzeć do źródeł moich inspiracji, do Grotowskiego i do Cieślaka. Ci wszyscy, którzy pamiętają, i ci wszyscy, którzy nie pamiętają, tego dawnego, może zresztą nigdy nieistniejącego Wrocławia.
O autorze
Péter Nádas
Ur. w 1942 roku w Budapeszcie. Węgierski pisarz, eseista, dramaturg, fotograf. Jeden z czołowych pisarzy postmodernistycznych w europejskiej literaturze. Autor powieści Egy családregény vége (1977, Koniec pewnej sagi rodzinnej), Párhuzamos történetek (2005, Historie równoległe) czy Emlékiratok könyve (1986, Pamięć), nowel opublikowanych w zbiorach A Biblia és más régi történetek (1988, Biblia i inne dawne opowieści) i Szerelem (Miłość, polskie wyd. 1998). Pisał również eseje filozoficzne, w tym Az égi és a földi szerelemről (1991, O miłości niebiańskiej i ziemskiej). Jego utwory zostały przetłumaczone na wiele europejskich i światowych języków.
Spotkanie wokół książek Kroniki ukrytej prawdy Pere’a Caldersa, Sroga zima Raymonda Queneau i Biblia i inne historie Pétera Nádasa z udziałem Anny Sawickiej, Elżbiety Sobolewskiej, Anny Wasilewskiej, Anny Kałuży i Jakuba Skurtysa w ramach festiwalu Stacja Literatura 24.
Fragment zapowiadający książkę Pétera Nádasa Biblia i inne historie, w tłumaczeniu Elżbiety Sobolewskiej, która ukaże się w Biurze Literackim 7 października 2019 roku.
Recenzja Adama Partyki towarzysząca wydaniu książki Biblia i inne historie Pétera Nádasa, w tłumaczeniu Elżbiety Sobolewskiej, która ukazała się w Biurze Literackim 7 października 2019 roku.
Komentarz Elżbiety Sobolewskiej towarzyszący wydaniu książki Biblia i inne historie Pétera Nádasa, w tłumaczeniu Elżbiety Sobolewskiej, która ukazała się w Biurze Literackim 7 października 2019 roku.