recenzje / KOMENTARZE

Dwa wiersze z komentarzami

Wojciech Bonowicz

Komentarz Wojciecha Bonowicza do wierszy „Jeszcze raz” i „Świateczne popołudnie” pochodzących z książki Echa.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jeszcze raz

Obu­dził się pod jej oknem. Wystar­czy­ło spoj­rzeć
na jego twarz żeby wie­dzieć że obu­dził się za póź­no
pod jej oknem. Obu­dził się jako zmar­ły jako krew
pla­ma krwi krwa­wa linia zakrwa­wio­ne oczy
wil­got­ny papie­ros. Wstał pla­ma wsta­ła pod­nio­sły się
oczy papie­ros zako­ły­sał się. Wycią­gnął rękę przed sie­bie
i ciem­ność przy­wi­ta­ła się.


Wiersz zamó­wio­ny przez trzech Mar­ci­nów – Bara­na, Sen­dec­kie­go i Świe­tlic­kie­go – do anto­lo­gii Żegnaj lalecz­ko. Wier­sze noir opu­bli­ko­wa­nej w 2010 roku przez Wydaw­nic­two EMG. Jeśli ist­nie­je coś takie­go jak mrocz­ne zmar­twych­wsta­nie, to wła­śnie o tym jest ten utwór. Pierw­szy wiersz po opu­bli­ko­wa­niu Pol­skich zna­ków, o któ­rym wie­dzia­łem, że wej­dzie do kolej­nej książ­ki. Nie­wy­klu­czo­ne, że to wła­śnie on zatruł jej atmos­fe­rę; już sły­szę, że Echa to naj­mrocz­niej­sza z moich ksią­żek.


Świąteczne popołudnie

Zno­wu wspo­mi­na­my Oświę­cim i nasze szczę­śli­we łąki
to jak się cho­dzi­ło do żab per­ko­zów kto gdzie miesz­kał
jak nazy­wa­li się sąsie­dzi (Faria­szew­scy). Na spa­ce­rach
rwa­ło się szczaw mar­ge­ryt­ki roz­kła­da­ło koc nad Sołą
owi­jał nas bez­piecz­ny dym z domów. Ojciec mówi:
coraz czę­ściej śni mi się że wra­cam do Oświę­ci­mia
z Kra­ko­wa z róż­nych innych miejsc.


Wiersz sen­ty­men­tal­ny. Pro­blem kogoś, kto uro­dził się i pierw­sze lata życia spę­dził w Oświę­ci­miu, ukry­ty jest tu w nie­skom­pli­ko­wa­nym wyli­cze­niu. Rze­czy­wi­ście z Oświę­ci­mia prze­ło­mu lat sześć­dzie­sią­tych i sie­dem­dzie­sią­tych (wypro­wa­dzi­li­śmy się stam­tąd, kie­dy mia­łem sie­dem lat) pamię­tam przede wszyst­kim przy­ro­dę: łąki, Sołę, sta­wy. W cza­sie wyciecz­ki nad sta­wy zoba­czy­łem po raz pierw­szy rze­kot­kę drzew­ną i per­ko­za. To, co w wier­szu mówi ojciec, mogło­by być rów­nie dobrze moimi wła­sny­mi sło­wa­mi. Byli­śmy bar­dzo szczę­śli­wi w Oświę­ci­miu. Ostat­nio poje­cha­łem tam z rodzi­ca­mi i bra­tem. Więk­szość sąsia­dów już się wypro­wa­dzi­ła albo umar­ła. Oświę­cim się zabu­do­wał, na ryn­ku zbu­rzo­no dom han­dlo­wy. Wte­dy zda­łem sobie spra­wę, że wiersz tro­chę oszu­ku­je, bo prze­cież żyli­śmy głów­nie w mie­ście: szko­ła, kościół, skle­py, kino „Luna” (już nie­ist­nie­ją­ce). Wiersz jak­by odsu­wa nas od tego, odsu­wa­jąc tym samym od ludzi, ich ruchu, zapa­chu, gło­sów. Jak­by nie do ludzi się chcia­ło wra­cać – poza sąsia­da­mi, ale i oni są wła­ści­wie w tym wier­szu zna­ka­mi miej­sca.

O autorze

Wojciech Bonowicz

Urodzony 10 stycznia 1967 roku w Oświęcimiu. Poeta, publicysta, dziennikarz. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Otrzymał wyróżnienie w Konkursie na Brulion Poetycki (1989), nagrodę główną w konkursach poetyckich "Nowego Nurtu" (1995) oraz im. K.K. Baczyńskiego (1995). Laureat Nagrody Literackiej Gdynia za tom Pełne morze (2007). Do Nagrody Literackiej Nike nominowano biografię Tischner (2001) oraz Pełne morze (2007). Tom Echa (2013) nominowany do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym" (jako felietonista) i miesięcznikiem "Znak". Mieszka w Krakowie.

Powiązania