recenzje / KOMENTARZE

[dzień na wyścigach. rzeka niosąca kubły], echa jednego głosu

Roman Honet

Natychmiastowe rozstrzygnięcia w pisaniu czasem są dla mnie równocześnie tak ostateczne, że stoję wobec konieczności uznania ich za nienaruszalne, choć powstały za moją przyczyną.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

[dzień na wyścigach. rzeka niosąca kubły]

dzień na wyści­gach. rze­ka nio­są­ca kubły
zamszo­wej far­by, dzie­wic­two fal
odda­wa­ne przy­pły­wom, włók­nom świe­cą­cych
ziół – te meda­lio­ny. a teraz
doga­sa lato,

suche bady­le łopia­nu i oset, i jego chrząsz­cze
i moty­le doga­sa­ją. i to
ta krwa­wa obe­rża, ta uczta cia­ła
nagie­go w świa­tło­ści, to nagie łoże śmier­ci

i śmierć, nad­bie­ga­ją­ca
z tą nie­wy­po­wie­dzia­ną groź­bą czy wyzna­niem. pra­wie goto­wy
jest metal, któ­ry cię orzeź­wi. wszyst­kie
two­je dzie­ci uro­dzą się zimą


Wiersz ten zamie­rza­łem zamie­ścić w moim pierw­szym tomie, lecz nigdy tam nie tra­fił. Odło­ży­łem go, sądząc, że może zdo­łam obmy­ślić dla nie­go lep­szy ład albo kalec­two, ale byłem w błę­dzie. Natych­mia­sto­we roz­strzy­gnię­cia w pisa­niu cza­sem są dla mnie rów­no­cze­śnie tak osta­tecz­ne, że sto­ję wobec koniecz­no­ści uzna­nia ich za nie­na­ru­szal­ne, choć powsta­ły za moją przy­czy­ną. Może dla­te­go w pew­nych przy­pad­kach wiersz nie jest zapla­no­wa­nym eks­pe­ry­men­tem, ale zda­rze­niem loso­wym, śle­pym przy­pad­kiem, jed­no­ra­zo­wą i nie­po­wta­rzal­ną sekwen­cją, któ­rej potem nie moż­na w żaden spo­sób zmo­dy­fi­ko­wać, bo obej­mu­je zbyt wie­le para­me­trów i stoi za nim zasad­ni­cza kwe­stia – nie­od­wra­cal­ność.


echa jednego głosu

czas nie zna żad­nych okru­cieństw,
oprócz ciszy po nas. każ­de­go lata
pali zie­mię lawi­na wczo­raj­szych śla­dów,
rze­ka obmy­wa usta spuch­nię­te od roz­gry­za­nia gło­gu
i ciem­nych liter na brze­gach podar­te­go
w mil­cze­niu pisma. cią­gle jesz­cze
nale­ży­my do minio­nych poża­rów,
odbla­sków czy­stych jak wra­ca­ją­cy z anglii,
bla­dy hra­bia st ives. tygo­dnie
nasy­ca­ją krwio­bieg spie­nio­ną kością,
kie­dy przy­ła­pu­je­my się w win­dach,
szpi­ta­lach, lustrach. ciem­ność,
okrę­gi wody i zwi­ja­ją­ca się głę­bia

aż tu doszli­śmy


Anne de Kéro­ual de St. Ives – to był boha­ter! Oca­lo­ny od gilo­ty­ny, potem od nie­przy­ja­ciel­skich kul, zwy­cię­sko i pota­jem­nie brał udział w poje­dyn­kach na przy­mo­co­wa­ne do drzew­ców połów­ki nożyc, bra­wu­ro­wo ucie­kał z angiel­skiej nie­wo­li, nocą zakra­dał się do ogro­dów, któ­rych strzegł ohyd­ny napis: „uwa­ga! samo­strze­la­ją­ce strzel­by!”, mgli­ste, szkoc­kie bez­dro­ża prze­mie­rzał wspar­ty o kostur lub podró­żu­jąc sekret­nie w zamknię­tym pudle-powo­zie, a nawet latał balo­nem – wszyst­ko po to, żeby wró­cić do domu. Czy ten cudow­nie uta­jo­ny boha­ter od salw, bro­ni bia­łej i pal­nej powró­cił w koń­cu do domu, tego nigdy się nie dowie­dzia­łem. Robert Louis Ste­ven­son nigdy nie skoń­czył książ­ki pt. St Ives, czy­li przy­go­dy fran­cu­skie­go jeń­ca w Anglii.

O autorze

Roman Honet

Urodził się w 1974 roku. Poeta, wydał tomy: alicja (1996), Pójdziesz synu do piekła (1998), „serce” (2002), baw się (2008), moja (wiersze wybrane, 2008), piąte królestwo (2011), świat był mój (2014), ciche psy (2017), redaktor antologii Poeci na nowy wiek (2010), Połów. Poetyckie debiuty, współredaktor Antologii nowej poezji polskiej 1990 –2000 (2004). Laureat Nagrody im. Wisławy Szymborskiej 2015 za tom świat był mój. Tłumaczony na wiele języków obcych, ostatnio ukazał się wybór jego poezji w języku rosyjskim Месса Лядзинского (Msza Ladzińskiego, przeł. Siergiej Moreino, Moskwa 2017), tom w języku ukraińskim Світ належав мені (przeł. Iurii Zavadskyi, Tarnopol 2019) i serbskim Svet je bio mój (przeł. Biserka Rajčić, Belgrad 2021).

Powiązania