recenzje / IMPRESJE

Dziennik podróży (jednodniowej) na Wyspy

Katarzyna Fetlińska

Esej Katarzyny Fetlińskiej towarzyszący premierze antologii poetek brytyjskich Poetki z Wysp w wyborze i przekładzie Jerzego Jarniewicza oraz Magdy Heydel, która ukazała się 11 maja 2015 roku nakładem Biura Literackiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

8:47

Gdy nie­gdyś sta­łam pod znie­na­wi­dzo­nym gim­na­zjum z zapal­nicz­ką i wazo­nem peł­nym ben­zy­ny, zadzwo­nił do mnie kole­ga. – Kasień­ko, mam wra­że­nie, że cza­sa­mi reagu­jesz tro­chę zbyt emo­cjo­nal­nie – powie­dział, a ja pomy­śla­łam, że spa­le­nie dwu­dzie­stu bogu ducha win­nych pierw­szo­kla­si­stów nie jest, być może, naj­lep­szym pomy­słem. Zawsze jed­nak uwa­ża­łam, że w sumie dobrze wycho­dzę na kie­ro­wa­niu się emo­cja­mi. Nie popeł­ni­łam błę­du, wybie­ra­jąc mało przy­szło­ścio­wą angli­sty­kę zamiast medy­cy­ny. Dobrze zro­bi­łam, odrzu­ca­jąc zalo­ty boga­te­go kre­ty­na, któ­rym to rodzi­ce byli zachwy­ce­ni, ponie­waż pocho­dził z „dobrej rodzi­ny” i posia­dał (jak się póź­niej oka­za­ło, walo­ne i kra­dzio­ne) srebr­ne audi TT.

Nic nie oddzie­la ser­ca od rozu­mu. Emo­cje są pod­sta­wą myśli. Jasno poka­zu­je to Rose­ma­ry Tonks, pierw­sza wywo­ła­na na mów­ni­cę. Otwie­ra­ją­cy anto­lo­gię wiersz zaczy­na się od słów „Dopa­dły mnie wście­kłość, gorącz­ka i nie­smak” (Dzien­nik bun­tow­nicz­ki). I są to naj­lep­sze emo­cje, od któ­rych moż­na zacząć dzień, bo są na tyle sil­ne, że zmu­sza­ją do natych­mia­sto­we­go dzia­ła­nia. Boha­te­ro­wie wier­szy Tonks tuła­ją się po mie­ście, z całą jego brzy­do­tą, hała­sem, z całym smro­dem rynsz­to­ków, bo czu­ją „poku­sę, żeby żyć” (Rzym), „gnić od szczę­ścia” (Blo­uson Noir). Tonks pisze, że to uczu­cia pozwa­la­ją nam żyć dla innych, wycho­dząc poza paskud­ny ego­cen­tryzm i skraj­nie bez­myśl­ny indy­wi­du­alizm:

Ziem­nia­ki, den­ty­ści, ludzie, któ­rych nie znam – nie do wyba­cze­nia,
Bo to nie moje życie.
To ich życiem ja żyję.
Ale pochła­niam je, poły­kam, poże­ram, dzień po dniu. (Uza­leż­nie­nie od sta­re­go mate­ra­ca).

11:13

Mimo że świat jest dosyć moc­no szka­rad­ny, a życie z regu­ły roz­cza­ro­wu­je, to naszym obo­wiąz­kiem jest uczest­ni­czyć. Dolą każ­de­go jest nie­po­słu­szeń­stwo. Coś dla nas zawsze będzie ist­nieć, w tym leży cała tajem­ni­ca. Ruth Padel, idąc śla­dem Dar­wi­na, pisze: „Czło­wiek się zdu­mie­wa – tyle pięk­na stworzonego/zupełnie, pomy­śleć by moż­na, bez celu!” (Plank­ton).

Przed­wczo­raj byłam na spa­ce­rze w rezer­wa­cie „Łosio­we Bło­ta”, któ­ry według „War­szaw­skiej mapy klesz­czy” jest zabój­czo nie­bez­piecz­nym miej­scem, gdzie za każ­dym krza­kiem czy­ha bore­lio­za, a w tra­wie co krok czai się śmier­cio­no­śne zapa­le­nie mózgu. Już nie­dłu­go w Bał­ty­ku zakwit­ną sini­ce, jakieś dziec­ko napi­je się wody uzdat­nia­nej esche­ri­chią coli  i umrze na sep­sę. Ktoś zje jago­dy osi­ka­ne przez lisa i tasie­miec zeżre mu mózg. Póź­niej przyj­dzie sezon na prze­szcze­py wątro­by po zupie grzy­bo­wej, na jakąś wło­śni­cę po tata­rze z dzi­ka, wście­kłe nie­to­pe­rze i nowy szczep gry­py prze­no­szo­nej przez kre­ty. Coraz lep­sza wie­dza o bio­lo­gii, wią­że się, nie­ste­ty, z sen­sa­cyj­ną – nie­mal tablo­ido­wą – pre­zen­ta­cją ota­cza­ją­cej nas przy­ro­dy. Szczę­śli­wie, Dar­win z jego zachwy­tem nad wszyst­kim, co żywe, stał się sza­le­nie waż­nym ele­men­tem kul­tu­ry.

Owszem, jeste­śmy niczym w ska­li wszech­świa­ta, skła­da­my się wyłącz­nie z mate­rii, z jakichś pięć­dzie­się­ciu bilio­nów komó­rek. Nasze emo­cje i myśli, o któ­rych tak czę­sto pisa­ła Tonks, to nic inne­go niż wytwór impul­sów elek­trycz­nych, codzien­na pra­ca neu­ro­tran­smi­te­rów. Czło­wiek jest orga­ni­zmem tyl­ko nie­co bar­dziej skom­pli­ko­wa­nym niż pie­czar­ka. Wszy­scy jeste­śmy głę­bo­ko powią­za­ni z całą resz­tą żywe­go świa­ta.

(Nie­mniej to tro­chę dziw­ne, że mamy z pie­czar­ką wspól­nych przod­ków, jed­na­ko­we geny i pro­ce­sy komór­ko­we.)

Para­doks życia: umrze­my wła­śnie dla­te­go, że jeste­śmy bio­lo­gicz­nie skom­pli­ko­wa­ni. Poje­dyn­cze komór­ki są poten­cjal­nie wiecz­ne, mogą repli­ko­wać w nie­skoń­czo­ność. Śmierć jest ceną ponie­sio­ną za wie­lo­ko­mór­ko­wość, czy­li zdol­ność do zada­wa­nia pytań, odczu­wa­nia miło­ści, zachwy­tu, stra­chu przed skoń­czo­no­ścią. „Tak, odrze­kli, tego­śmy wła­śnie chcie­li. Trium­fu Śmier­ci.” (Pie­ter zabaw­ny)

11:36

Jo Shap­cott ponie­kąd kon­ty­nu­uje tema­ty pod­ję­te przez Ruth Padel. W nocie bio­gra­ficz­nej Shap­cott Jerzy Jar­nie­wicz pisze o inspi­ra­cjach czer­pa­nych przez poet­kę ze świa­ta nauki. Jej wier­sze trak­tu­ją wie­dzę jako punkt wyj­ścia do roz­wa­żań na temat jed­no­ści mate­rii, by wresz­cie porzu­cić wszel­kie duali­zmy. Jej boha­ter­ka ma życie nie­to­pe­rza, żaby, igu­any. W wier­szu Noso­ro­żec pyta: „Cóż inne­go mogę zrobić/z noso­roż­cem, któ­ry we mnie żyje,/niż nakar­mić go świe­żym sia­nem”. Uwa­żam, że każ­dy powi­nien wie­dzieć, jakie zwie­rzę w nim żyje. Roz­wią­zu­je to wie­le nie­po­trzeb­nych pro­ble­mów.

12:50

W wier­szach Shap­cott prze­wi­ja się rów­nież temat ojczy­zny. Podob­nie rzecz ma się z Moni­zą Alvi, któ­ra uro­dzi­ła się w Paki­sta­nie, wycho­wa­ła w Anglii, a kraj, z któ­re­go pocho­dzi, zna jedy­nie z opo­wie­ści i map. Dla Alvi geo­gra­fia, kra­jo­braz, śro­do­wi­sko natu­ral­ne two­rzą nas samych. Czy przy­pad­kiem nie jest każ­de­mu prze­zna­czo­ny wła­ści­wy punkt na mapie, razem z przy­na­leż­nym mu kli­ma­tem, fau­ną i flo­rą – oso­bi­sty kawa­łek świa­ta, w któ­rym moż­na być sobą?

W wier­szu Sce­na wiej­ska „Tariq idzie przez wieś, w któ­rej mieszka,/i choć jest czę­ścią tej sce­ny, odsta­je od tła,/jakby wyszedł na spa­cer z tygry­sem”. Wszyst­ko to w jakiś per­wer­syj­ny spo­sób pasu­je do pol­skiej rze­czy­wi­sto­ści, któ­ra nawet od wewnątrz zdo­mi­no­wa­na jest przez kse­no­fo­bicz­ne myśle­nie. Jakaś kobie­ta mia­ła pre­ten­sje, że codzien­nie par­ku­ję pod war­szaw­skim blo­kiem samo­chód zare­je­stro­wa­ny w Cie­cha­no­wie. A ja, głu­pia, myśla­łam, że będąc pre­ka­riusz­ką unik­nę nie­na­wi­ści war­sza­wia­ków, któ­rym my, wie­śnia­cy, krad­nie­my eta­ty!

13:28

Alvi jasno dowo­dzi, że nic nie stoi na prze­szko­dzie, żeby pisać z sen­sem o czymś, cze­go się nie zna. To doda­je mi nadziei. Jestem anglist­ką i jesz­cze nigdy nie byłam na Wyspach, choć Ryana­ir ofe­ru­je bar­dzo tanie loty.

13:33

Mag­da Hey­del zazna­cza w not­ce bio­gra­ficz­nej poświę­co­nej Gwy­neth Lewis, że jest to poet­ka, któ­ra łączy pięk­ne brzmie­nia wier­szy z boga­tą tre­ścią, co nie­czę­sto, jej zda­niem, przy­da­rza się poezji. Hey­del ma rację – Lewis udo­wad­nia, że praw­dzi­wa liry­ka leży gdzieś pomię­dzy muzy­ką a mową.

Myślę, że nie­przy­pad­ko­wo wier­sze Lewis cha­rak­te­ry­zu­je orni­to­lo­gicz­ny zapał. Wszy­scy miło­śni­cy ptac­twa, któ­rych dotych­czas spo­tka­łam, wyka­zy­wa­li się nie­sły­cha­ną wraż­li­wo­ścią na dźwięk. Teraz myślę, że to koniecz­ne, by zostać orni­to­lo­giem. Wystar­czy poczy­tać o odgło­sach pta­ków: miau­kli­wa melo­dia zaga­nia­cza brzmi „bije bije bił bił”, cza­pla siwa w locie odzy­wa się gło­śnym „frank”, doro­słe sami­ce łysek, gdy nie są zde­ner­wo­wa­ne, wyda­ją bez­gło­śne „tp”, zaś gdy są wzbu­rzo­ne – krzy­czą wybu­cho­wym „pix”. Wszy­scy orni­to­lo­dzy to poeci. Ale czy dobre­go poetę moż­na odróż­nić od kiep­skie­go po tym, że dobrze zna awi­fau­nę?

To wca­le nie tak mało zna­czy
Prze­żyć życie w oczach kar­dy­na­łów i peł­za­czy.
Naj­pierw poczu­ją, że stra­ci­ły rand­kę z tobą,
Potem głód. Two­je cia­ło jest pta­sią gro­ma­dą,
Któ­ra cze­ka, wzno­sząc się i roz­pierz­cha­jąc,
Na ostat­nie trza­śnię­cie kuchen­nych drzwi. (Pta­szar­ka)

15:15

Czy­tam Jac­kie Kay i mam wra­że­nie, że bar­dzo dobrze się zna­my, że nas dużo łączy. Kay two­rzy auto­bio­gra­ficz­ne wier­sze, a bio­gra­fię ma fascy­nu­ją­cą. Pisze bez­po­śred­nio, bez owi­ja­nia w baweł­nę, z nutą czar­ne­go humo­ru, jak to w szkoc­kiej tra­dy­cji lite­rac­kiej bywa. Za to tak bar­dzo lubię Szko­tów, myślę sobie i nagle coś mnie z ryt­mu wytrą­ca, bo bez wyraź­nej przy­czy­ny w wier­szach poja­wia się i blu­es, i jazz, i Ten­nes­see. Póź­niej zno­wu Król Lear, mat­ka ubra­na w szkoc­ką kra­tę i wiersz zakoń­czo­ny sło­wa­mi „Nic w tym śmiesz­ne­go, że cho­dzisz po świecie/i na okrą­gło jesteś kimś innym: ludzie bio­rą cię/za kogoś inne­go, za kogoś inne­go bie­rzesz się sama.” (Ktoś inny) Do każ­de­go czło­wie­ka dopa­so­wu­je się set­ki sekre­tów. Jedy­nym, co umie­my two­rzyć, są kolej­ne tajem­ni­ce.

„Pew­ne­go razu pod cypel pod­pły­nął jeleń./Nikt nie wie, skąd się tu wziął,/ani kto tak napraw­dę go wte­dy zoba­czył” – wspo­mi­na Lavi­nia Gre­en­law w wier­szu Mnich na trak­to­rze.

Nikt nie wie, czy to, co obec­nie wie­my o świe­cie, jest praw­dą. Nie rozu­mie­my tego, co sami zba­da­li­śmy. Z czar­nej dziu­ry nie moż­na się wydo­stać, bo wszyst­kie dro­gi pro­wa­dzą do środ­ka. Obser­wu­jąc kogoś, kto wpa­da do czar­nej dziu­ry, ma się wra­że­nie, że spa­da on coraz wol­niej i wol­niej, aż wresz­cie zatrzy­mu­je się na jej gra­ni­cy. Jerzy Jar­nie­wicz zazna­cza, że Gre­en­law pisze o nauce, o zna­cze­niu nauki dla bie­gu histo­rii, dla roz­wo­ju spo­łe­czeństw. Ja doda­ła­bym, że nie inte­re­su­ją jej abs­trak­cyj­ne teo­rie – poet­ka rozu­mie, że nauka sta­je się coraz mniej zro­zu­mia­ła dla prze­cięt­ne­go czło­wie­ka, coraz bar­dziej ode­rwa­na od życia. Nauka, nie­ste­ty, prze­ży­wa kry­zys. Gre­en­law pochy­la się więc nad tech­no­lo­gią, nad odkry­cia­mi, któ­re zdo­mi­no­wa­ły naszą codzien­ność, dia­me­tral­nie zmie­nia­jąc cho­ciaż­by obli­cze komu­ni­ka­cji:

Na nie­bie i na dnie morza sie­ci są coraz gęst­sze.
Kie­dy Lon­dyn po raz pierw­szy połą­czył się z Nowym Jor­kiem,
w nie­bo poszły takie fajer­wer­ki, że ratusz zajął się ogniem.
Mógł spło­nąć do cna. (Świat, w któ­rym wie­ści wędro­wa­ły powo­li)

19:30

Jakaś zło­wiesz­cza groź­ba kry­je się w roz­wo­ju zaawan­so­wa­nych tech­no­lo­gii, któ­re we współ­cze­snym świe­cie sta­ją się coraz bar­dziej nie­zbęd­ne, będąc jed­no­cze­śnie coraz droż­sze w eks­plo­ata­cji, coraz bar­dziej kru­che. Sta­ni­sław Lem pisał o świe­cie, w któ­rym w cią­gu jed­nej nocy szlag tra­fił cały papier. A jeśli jakiś wybuch na Słoń­cu znisz­czy elek­tro­ni­kę? Jak wte­dy będzie wyglą­dał świat?

19:41

Wie­lo­krot­nie czy­ta­łam wier­sze Ali­ce Oswald. Dobrze, jeśli na koń­cu znaj­du­je się to, co tak pięk­ne i od daw­na zna­ne.

20:00

Nie umiem ina­czej mówić o poezji. To jest sztu­ka, któ­rej auto­rem jest przede wszyst­kim odbior­ca. W wier­szach znaj­du­je­my samych sie­bie, dla­te­go też nie będę z tego rezy­gno­wać na rzecz enig­ma­tycz­ne­go, bez­oso­bo­we­go pusto­sło­wia oraz prze­in­te­lek­tu­ali­zo­wa­nych, nud­nych dyr­dy­ma­łów.

Nie potra­fię spro­wa­dzić tak wie­lu odręb­nych auto­rek do jed­ne­go mia­now­ni­ka. Nigdy nie umia­łam mówić o anto­lo­giach „w ogó­le”, pisa­nie o tym, co te kobie­ty łączy, było­by – moim zda­niem – sztucz­ne, wymu­szo­ne. To po pro­stu świet­na poezja, a świet­na dla­te­go, że poka­zu­je zmia­ny. Dla­te­go, że opo­wia­da o współ­cze­snym świe­cie zwra­ca­jąc uwa­gę na to, co widzi­my, ale z cze­go nie do koń­ca zda­je­my sobie spra­wę. Dobre wier­sze (i dobre tłu­ma­cze­nia) idą z duchem cza­su.

O autorze

Katarzyna Fetlińska

Urodzona 15 czerwca 1991 w Ciechanowie.W 2011 roku została laureatką projektu „Połów. Poetyckie debiuty”. Autorka tomów poetyckich „Glossolalia” (2012) oraz „Sekstaśmy” (2015), wydanych nakładem Biura Literackiego. Ukończyła filologię angielską na Uniwersytecie Warszawskim. Mieszka w Warszawie.

Powiązania

In Absentia

dzwieki / RECYTACJE Katarzyna Fetlińska

Wiersz z anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2011, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Połów 2011” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2012.

Więcej

Cztery razy (o) Naraz

recenzje / KOMENTARZE Różni autorzy

Komen­ta­rze Mar­ty Pod­gór­nik, Kata­rzy­ny Fetliń­skiej, Anny Kału­ży, Roma­na Hone­ta do wier­szy z książ­ki Julii Szy­cho­wiak Naraz, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Komentarz do wiersza „Kraksa”

recenzje / KOMENTARZE Katarzyna Fetlińska

Autor­ski komen­tarz Kata­rzy­ny Fetliń­skiej do wier­sza „Krak­sa” z książ­ki Sek­sta­śmy, któ­ra uka­za­ła się 21 czerw­ca nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Chciałabym, żeby żywi ludzie byli mniej martwi

wywiady / o książce Bronka Nowicka Katarzyna Fetlińska

Roz­mo­wa Kata­rzy­ny Fetliń­skiej z Bron­ką Nowic­ką, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Nakar­mić kamień, wyda­nej 29 czerw­ca 2015 roku w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Jeśli to przez tę rozmowę w korytarzu

wywiady / o książce Filip Zawada Katarzyna Fetlińska

Z Fili­pem Zawa­dą o książ­ce Trzy ścież­ki nad jed­ną rze­ką sumu­ją się roz­ma­wia Kata­rzy­na Fetliń­ska.

Więcej

Swoimi słowami

wywiady / o pisaniu Katarzyna Fetlińska Marta Podgórnik

Roz­mo­wa Kata­rzy­ny Fetliń­skiej z Mar­tą Pod­gór­nik, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Nic o mnie nie wiesz, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go w 2012 roku.

Więcej

Komentarz do wiersza „In Absentia”

recenzje / KOMENTARZE Katarzyna Fetlińska

Autor­ski komen­tarz Kata­rzy­ny Fetliń­skiej do wier­sza „In Absen­tia” z książ­ki Glos­so­la­lia, któ­ra uka­za­ła się 21 czerw­ca 2012 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Szkic o szkicu, wiersz o wierszu

recenzje / ESEJE Katarzyna Fetlińska

Recen­zja Kata­rzy­ny Fetliń­skiej z książ­ki Musz­le w kape­lu­szu Andrze­ja Kopac­kie­go.

Więcej

Wywiad z samą Tobą, samym Tobą

wywiady / o pisaniu Katarzyna Fetlińska Maciej Taranek

Z Kata­rzy­ną Fetliń­ską roz­ma­wia Maciej Tara­nek.

Więcej

Poetki z Wysp

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Lavi­nii Gre­en­law, Carol Rumens, Julii Fie­dor­czuk, Mar­ty Pod­gór­nik oraz Jerze­go Jar­nie­wi­cza pod­czas Por­tu Legni­ca 2004.

Więcej

Wnętrze z przedłużaczem

recenzje / IMPRESJE Lavinia Greenlaw

Szkic Lavi­nii Gre­en­law, jed­nej z auto­rek anto­lo­gii Poet­ki z Wysp w wybo­rze i prze­kła­dzie Jerze­go Jar­nie­wi­cza oraz Mag­dy Hey­del.

Więcej

Język uwagi

recenzje / IMPRESJE Joanna Żabnicka

Esej Joan­ny Żab­nic­kiej towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Sek­sta­śmy Kata­rzy­ny Fetliń­skiej, któ­ra uka­za­ła się 23 wrze­śnia 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Echolalia czy iluminacja?

recenzje / NOTKI I OPINIE Marta Podgórnik

Recen­zja Mar­ty Pod­gór­nik z książ­ki Glos­so­la­lia Kata­rzy­ny Fetliń­skiej.

Więcej

Kto się boi słowika?

recenzje / ESEJE Marcin Jurzysta

Recen­zja Mar­ci­na Jurzy­sty z książ­ki Glos­so­la­lia Kata­rzy­ny Fetliń­skiej.

Więcej