recenzje / ESEJE

„Po dzisiejszym wieczorze się rozwinąłem”

Dawid Kujawa

Recenzja Dawida Kujawy, towarzysząca premierze książki Pogo głosek Roberta Rybickiego, która ukazała się w Biurze Literackim 9 grudnia 2019 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Naj­now­sza książ­ka Rober­ta Rybic­kie­go, auto­ra – dziś już powie­dzieć moż­na to z peł­nym prze­ko­na­niem – uzna­ne­go, a w pew­nych krę­gach coraz czę­ściej peł­nią­ce­go funk­cję kla­sy­ka i żywej legen­dy („Foun­ding Fathers? Bez prze­sa­dy”), zaty­tu­ło­wa­na zosta­ła Pogo gło­sek. Czy­tel­nicz­ka śle­dzą­ca poczy­na­nia poety z Ryb­ni­ka – już od dobrych kil­ku lat miesz­ka­ją­ce­go na sta­łe w Kra­ko­wie i aktyw­nie orga­ni­zu­ją­ce­go tam­tej­sze śro­do­wi­sko poetyc­kie – tra­fia­jąc na te dwa sło­wa, z pew­no­ścią przy­zna, że brzmią one zna­jo­mo: Ryba nie tyl­ko publi­ko­wał w ostat­nich latach frag­men­ty poema­tu, ale i samą fra­zę tytu­ło­wą, tak dosko­na­le prze­cież cha­rak­te­ry­zu­ją­cą jego stra­te­gię i doro­bek, wyko­rzy­stał już w wier­szu „Coś –”, otwie­ra­ją­cym Mot­ta roba­li z roku 2005:

Pogo gło­sek, czą­ste­czek powie­trza, fal
i poprze­dza­ją­cych je drgań!

Nie bez powo­du poświę­cam tej kwe­stii uwa­gę już na wstę­pie: Pogo gło­sek nie jest książ­ką, któ­ra wyzna­cza­ła­by jak­kol­wiek rozu­mia­ny nowy etap w twór­czo­ści Rybic­kie­go i nie znaj­dzie­my w niej paten­tów wykra­cza­ją­cych pod wzglę­dem kon­struk­cji czy sty­lu poza pró­by inte­lek­tu­al­no-este­tycz­ne zna­ne już z jego poprzed­nich ksią­żek – i chy­ba wła­śnie dla­te­go potrak­to­wać chciał­bym ją jako pre­tekst do przyj­rze­nia się pew­nej inten­syw­no­ści nawie­dza­ją­cej twór­czość Ryby od daw­na. Mowa o kwe­stii indy­wi­du­acji: to wokół niej – powo­łu­jąc się przede wszyst­kim na uję­cie Gil­ber­ta Simon­do­na, ale bez wyta­cza­nia cięż­kich dział onto­ge­ne­zy – krą­żył będę w niniej­szym omó­wie­niu; pod­kre­ślić muszę jed­nak, że wyraź­ne zain­te­re­so­wa­nie indy­wi­du­acją nie jest cechą dys­tynk­tyw­ną poezji tego wyłącz­nie auto­ra. Sku­pie­nie szcze­gól­nej uwa­gi na tym zagad­nie­niu sta­no­wi bowiem o wie­le szer­szą ten­den­cję w pol­skiej poezji, któ­ra była w niej obec­na od wie­lu lat (zob. np. doro­bek Miło­sza Bie­drzyc­kie­go czy Pio­tra Janic­kie­go), ale dopie­ro ostat­nio zde­cy­do­wa­nie się nasi­li­ła, co zapew­ne nie pozo­sta­je bez związ­ku z powsta­niem kolek­ty­wu zna­ne­go jako Kra­kow­ska Szko­ła Poezji.

***

Choć indy­wi­du­acja zawsze była przed­mio­tem zain­te­re­so­wa­nia filo­zo­fów – od Ary­sto­te­le­sa, przez Dun­sa Szko­ta, aż do Leib­ni­za – dopie­ro przez Simon­do­na zosta­ła ona, jak to się mówi, posta­wio­na z gło­wy na nogi: fran­cu­ski filo­zof uznał bowiem, że zna­na nam tra­dy­cja meta­fi­zy­ki, przy­glą­da­jąc się indy­wi­du­acji, patrzy­ła na nią przy z pry­zmat indy­wi­du­um, jako że zanu­rzo­na była w sub­stan­cja­li­zmie i sche­ma­cie hyle­mor­ficz­nym, dzie­lą­cym byt na for­mę oraz mate­rię; Simon­don z kolei nie­mal cały swój doro­bek pod­po­rząd­ko­wał jed­ne­mu, pod­sta­wo­we­mu zada­niu: „raczej poznać indy­wi­du­ację poprzez indy­wi­du­ację, niż poznać indy­wi­du­ację, roz­po­czy­na­jąc od indy­wi­du­um” (za: Scott 2014, 29).

Pro­blem ten roz­pa­try­wać nale­ży na kil­ku płasz­czy­znach, z któ­rych przy­naj­mniej dwie war­te są odno­to­wa­nia w tym szki­cu, jako że Rybic­ki zwra­ca się ku nim w szcze­gól­ny spo­sób: mam na myśli indy­wi­du­ację psy­chicz­ną („jaźń” i roz­wa­ża­nia nad jej sta­tu­sem powra­ca­ją u auto­ra Sto­su gitar co rusz, i to nie od dziś) oraz indy­wi­du­ację kolek­tyw­ną, zwa­ną też społeczną[1] (wła­ści­we uchwy­ce­nie tego pro­ce­su będzie od nas wyma­ga­ło więk­sze­go sku­pie­nia, bowiem, po pierw­sze, pozo­sta­je on w ści­słej rela­cji z indy­wi­du­acją psy­chicz­ną, po dru­gie zaś, warun­ku­je – i jest warun­ko­wa­ny przez – akty języ­ko­we jako takie, a zatem inte­re­so­wać powi­nien nas nie tyl­ko jako wątek dys­kur­sy­wi­zo­wa­ny w wier­szach, ale też jako pro­blem pozo­sta­ją­cy w związ­ku ze spo­so­bem ist­nie­nia wier­sza).

***

Jako punkt wyj­ścia potrak­tuj­my nie­szcze­gól­nie skom­pli­ko­wa­ną fra­zę z wier­sza „[włók­no / nume­ra­bi­lis…]”, któ­ra brzmi:

Rze­czy­wi­stość nie potrze­bu­je jaź­ni

Zabaw­ne – jak na dło­ni widać tu, z cze­go wyni­ka­ły wie­lo­let­nie kło­po­ty z recep­cją tej twór­czo­ści: otóż Ryba jest poetą, któ­ry nawet dzia­ła­nia skon­cen­tro­wa­ne na języ­ko­wej inno­wa­cyj­no­ści, eks­plo­atu­ją­ce chwiej­ność tak zwa­ne­go zna­cze­nia (Simon­don powie­dział­by: meta­sta­bil­ność), osa­dza na grun­cie dość tra­dy­cyj­nej reflek­sji onto­lo­gicz­nej. Nie lek­ce­wa­ży on wca­le puła­pek zapo­śred­ni­czo­ne­go pozna­nia – rzecz w tym, że nie inte­re­su­je go i nigdy nie inte­re­so­wa­ła wul­gar­na, pono­wo­cze­sna wer­sja dekon­struk­cji, któ­ra dąży do rela­ty­wi­za­cji bytu jako takie­go, usta­wia­jąc się w roli domi­nu­ją­cej logi­ki kul­tu­ro­wej w post­for­dow­skim kapi­ta­li­zmie. Rze­czy­wi­stość poprze­dza jaźń – ale i zakła­da jej moż­li­wość – a pozna­nie wyma­ga ist­nie­nia jaź­ni, ale wyło­nie­nie się „isto­ty psy­chicz­nej” z pew­ne­go pre­in­dy­wi­du­al­ne­go sta­nu prze­kształ­ca już samą rze­czy­wi­stość (co nie zna­czy jesz­cze, że ją znie­kształ­ca, że odbie­ra jej „natu­ral­ny” cha­rak­ter). Indy­wi­du­acja zatem, i to rzecz abso­lut­nie klu­czo­wa, nigdy nie doty­czy wyłącz­nie osa­mot­nio­nej jed­nost­ki, któ­ra wstę­pu­je na pierw­szy plan w ramach trans­duk­cji (czy­li przej­ścia od jed­ne­go sta­nu do dru­gie­go, od roz­my­te­go sta­nu pre­in­dy­wi­du­al­ne­go do pozor­nie sil­nej pod­mio­to­wo­ści), ale tak­że jej milieu, jej spo­łecz­ne­go tła, z któ­re­go owa syn­gu­lar­ność psy­chicz­na wyło­ni­ła się i w ramach któ­re­go jako taka może ona funk­cjo­no­wać. Rybic­ki ani nie pogrą­ża się w „nie­zro­zu­mia­łym”, któ­re pozwo­li­ło­by mu jak­kol­wiek zbli­żyć się do owe­go pre­in­dy­wi­du­al­ne­go sta­nu poprze­dza­ją­ce­go jaźń, ani też nie sła­wi pod­mio­tu jako zja­wi­ska sta­bil­ne­go i wyizo­lo­wa­ne­go ze spo­łecz­ne­go pla­nu – nie­zmien­nie od lat kul­ty­wu­je on pro­ce­su­al­ność, a  świa­do­my pod­miot trak­tu­je nie jako punkt wyj­ścia do roz­wa­żań, ale wła­śnie jako „rze­czy­wi­stość meta­sta­bil­nych rela­cji” (Com­bes 2013, 28):

chłop­czyk w cie­le doro­słe­go
sie­dzi na para­pe­cie swo­jej jaź­ni
[…]

Odkręć mózg jak żarów­kę

[…]
na jakim eta­pie
prze­zwa­ja­nia jaź­ni
jesteś?

Pod­kreśl­my to zatem raz jesz­cze: to nie cał­ko­wi­cie pła­ska sfe­ra spo­łecz­na – „płasz­czy­zna imma­nen­cji”, jak powie­dział­by Gil­les Deleu­ze – z któ­rej wyło­nić ma się dopie­ro jed­nost­ka, inte­re­su­je Rybic­kie­go, ale też nie sama jed­nost­ka, któ­ra wykształ­ci­ła w sobie mecha­ni­zmy psy­chicz­ne pozwa­la­ją­ce ilu­zo­rycz­nie oddzie­lić się od tego, co wobec niej zewnętrz­ne, i zacho­wać względ­ną inte­gral­ność; autor Gram, mózgu zain­te­re­so­wa­ny jest pro­ce­sem („CIŚNIENIE / NA / ISTNIENIE”), któ­re­go trans­duk­cja jest tyl­ko ekspresją[2]: indy­wi­du­acja nie koń­czy się w chwi­li, gdy poja­wi się jaźń, ta ostat­nia jest bowiem polem zasie­dlo­nym przez nie­zli­czo­ną ilość (sic!) wir­tu­al­no­ści, żywym śro­do­wi­skiem dla kolej­nych indy­wi­du­acji.

po dzi­siej­szym wie­czo­rze
się roz­wi­ną­łem
nie wiem jesz­cze o co
lecz nie­dłu­go się dowiem

„[J]a się musi roz­wi­jać / aby wyjść poza jeste­stwo”, „ja” musi nie­prze­rwa­nie eks­pe­ry­men­to­wać z dostęp­ny­mi mu rze­czy­wi­sto­ścia­mi pre­in­dy­wi­du­al­ny­mi, aby mak­sy­mal­nie wyko­rzy­stać ich hete­ro­ge­nicz­ność, aby zak­tu­ali­zo­wać te z poten­cjal­no­ści będą­cych do dys­po­zy­cji, któ­re umoż­li­wią skraj­ną alte­ra­cję rze­czy­wi­sto­ści obser­wo­wa­nej tu i teraz.

I to oczy­wi­ście jeden z istot­niej­szych „momen­tów poli­tycz­nych” w poezji Rybic­kie­go, sta­re­go pun­ka z Osie­dla Elek­trow­ni (nie odmó­wię sobie tej dygre­sji: mam ocho­tę uści­skać auto­ra okład­ki Pogo gło­sek), któ­ry wciąż nie ma złu­dzeń co do natu­ry kapi­ta­li­stycz­nej gospo­dar­ki i pań­stwo­we­go apa­ra­tu prze­mo­cy, zawsze znaj­du­ją­ce­go się w rękach klas posia­da­ją­cych:

wystu­dio­wa­ne pozy
polit­ma­ne­ki­nów
robią w bam­bu­ko
zja­da­czy psze­ni­cy
w czymś chle­bo-
podob­nym
[…]

Sys­tem to toto­lo­tek kop­nia­ków!

[…]
niech sczeź­nie sys­tem, niech sczeź­nie to, co znie­wa­la moich i Two­ich kum­pli
po fachu, rówie­śni­ków, ale nie wypo­wia­dać, aby nie powie­lać, niech
wszy­scy nasi kum­ple i kum­pe­le, i ci, któ­rych nie zna­my, będą wol­ni w imię Punk Show!

[…]
zabra­no Tobie sie­bie
zanim zaczę­ły się dni,

do któ­rych pamię­cią

się­gasz…

Ale-ale – Rybic­ki nie jest wca­le kimś, kto rady­kal­ne gesty dostrze­gał­by w bez­myśl­nym okła­da­niu agen­tów sys­te­mu: w Pogo gło­sek znaj­dzie­my wie­le sygna­łów, że mamy do czy­nie­nia z auto­rem, któ­ry dosko­na­le roz­po­znał refre­ny, jakie maszy­na spo­łecz­na znie­wa­la­ją­ca „wszyst­kich moich i Two­ich kum­pli” asy­mi­lu­je i wyko­rzy­stu­je do wytwa­rza­nia war­to­ści dodat­ko­wej („Sys­tem wstrze­lił się w ośro­dek pamię­ci”, „sys­tem wbi­ty w mózg”, „kto nas roz­gry­wa za pomo­cą poczu­cia winy?”). Jed­nym z naj­za­baw­niej­szych frag­men­tów książ­ki wyda­je mi się poniż­szy wyimek ze świet­ne­go wier­sza „HOLOGRAMY I LASERY”:

MASZYNOTERAPIA
(robot­ni­cy
W fabry­ce

Czy moż­na wyobra­zić sobie lep­szy przy­kład obna­ża­nia reguł post­for­dow­skie­go reżi­mu pro­duk­cji niż nazwa­nie wynisz­cza­ją­cej orga­nizm, degra­du­ją­cej inte­lek­tu­al­nie, alie­nu­ją­cej, odbie­ra­ją­cej wszel­ką auto­no­mię, uniesz­czę­śli­wia­ją­cej pra­cy „maszy­no­te­ra­pią”? Rybic­ki jest w swo­im „schi­zo­ge­ome­trycz­nym tań­cu” agre­syw­ny i wul­gar­ny, narwa­ny i nie­prze­wi­dy­wal­ny – bo prze­cież zda­je sobie spra­wę, że w obec­nym, chy­ba naj­dzi­wacz­niej­szym w histo­rii para­dyg­ma­cie pro­duk­cji roz­wią­za­nie z jego wyobra­że­nia bez tru­du mogło­by zostać wcie­lo­ne w życie. Wca­le nie na pra­wach idio­tycz­ne­go żar­tu, raczej w ramach opty­ma­li­za­cji kosz­tów i han­dlo­wa­nia uto­wa­ro­wio­nym sty­lem życia. Maszy­no­te­ra­pia – Just Do It!

Autor Epi­fa­nii i kata­to­nii wła­śnie w tym kon­tek­ście osa­dza swo­ją pra­cę z języ­kiem – nie trak­tu­je jej jako abs­trak­cyj­nej i ode­rwa­nej od rze­czy­wi­sto­ści, ale z peł­ną świa­do­mo­ścią sytu­uje ją w porząd­ku real­nym:

zna­leźć język dla sie­bie,
żeby wyra­zić sie­bie,
żeby wyra­zić poza
pod­le­gło­ścią
i upodle­niem, oto ja,
towar

Język jako jed­na z naj­wy­tr­wal­szych, chy­ba naj­bar­dziej odpor­nych na kapi­ta­li­stycz­ne gro­dze­nie form dobra wspól­ne­go, oka­zu­je się instru­men­tem pozwa­la­ją­cym świę­to­wać reszt­ki wła­snej auto­no­mii. Nawet jeśli na stan obec­ny nie potra­fi­my zak­tu­ali­zo­wać takich jego wir­tu­al­no­ści, któ­re pozwo­lił­by sta­wić sku­tecz­ny opór eks­trak­cji war­to­ści dodat­ko­wej, to nigdy nie powin­ni­śmy zapo­mi­nać o jego rady­kal­nie demo­kra­tycz­nym cha­rak­te­rze. „[…] już nie roz­ma­wiam z ludźmi/poetami, któ­rzy nie­gdyś mawia­li mi, bym nie uży­wał »dane­go sło­wa«, ponie­waż nie ma go w języ­ku pol­skim, nie ma go w słow­ni­ku” (Rybic­ki i Janecz­ko 2019).

***

Jeże­li sta­ny lęko­we uzna­my – wraz z Simon­do­nem – za efekt ści­śle okre­ślo­nej stra­te­gii, jaką indy­wi­du­um przyj­mu­je, spo­ty­ka­jąc się z tym, co wobec nie­go „zewnętrz­ne”, a więc i z tym, co w nim samym sta­no­wi reszt­ki rze­czy­wi­sto­ści pre­in­dy­wi­du­al­nej, bez tru­du zro­zu­mie­my, dla­cze­go Rybic­kie­go i jego blo­ki afek­tyw­ne o wie­le łatwiej sytu­ować na bie­gu­nie prze­ciw­le­głym – eks­ta­tycz­nym (czy też schi­zo­fre­nicz­nym, jeśli lęk uzna­my za dome­nę neu­ro­ty­ka, albo noma­dycz­nym, jeśli przyj­mie­my, że lęk cha­rak­te­ry­zu­je jed­nost­ki pato­lo­gicz­nie przy­wią­za­ne do swo­ich egzy­sten­cjal­nych Terytoriów)[3]. Ryba bez naj­mniej­sze­go wysił­ku wychy­la się w dru­gą stro­nę, bez śla­du dys­kom­for­tu uzna­je pod­mio­to­wość za „rze­czy­wi­stość meta­sta­bil­ną”, nie za nie­zmien­ną sub­stan­cję, ale za stan cią­głej fluk­tu­acji: „wszyst­ko co bez­dom­ne / to idzie do mnie”, „w tym świe­cie tyl­ko sza­leń­stwo jest / praw­dą / sza­leń­stwo jeste­stwo”. Ist­nie­je bowiem rów­nież inna stra­te­gia roz­ła­do­wy­wa­nia napię­cia mię­dzy pre­in­dy­wi­du­al­nym i zin­dy­wi­du­owa­nym, pozwa­la­ją­ca o wie­le lepiej radzić sobie z trans­in­dy­wi­du­al­nym cha­rak­te­rem psy­chi­ki:

musia­łem się prze­do­stać na dru­gą stro­nę sie­bie
na chle­bie pisać wier­sze

być w sta­nie goto­wo­ści do zachwy­tu

Indy­wi­du­um i jego milieu nigdy nie mogą zostać od sie­bie oddzie­lo­ne, zawsze sta­no­wią jed­ność  („czło­wiek, zgię­ty, na ław­ce obok żywo­pło­tu / wto­pił się w oto­cze­nie / swo­im pół­ist­nie­niem”) i każ­da, nawet drob­na trans­for­ma­cja jed­ne­go z tych sys­te­mów auto­ma­tycz­nie prze­kształ­ca sprę­ży­stą tkan­kę dru­gie­go z nich – ale w dużej mie­rze od samej jed­nost­ki zale­ży to, jaki cha­rak­ter przyj­mie rela­cja mię­dzy fluk­tu­ują­cym „ja” i jego śro­do­wi­skiem, czy prze­kształ­ci się ona w despe­rac­ką pró­bę obro­ny tego, co moje, przed budzą­cym prze­ra­że­nie zewnę­trzem, czy też opar­ta zosta­nie na regu­lar­nym uwal­nia­niu i pobu­dza­niu tego, co wie­lo­ścio­we i „zewnętrz­ne we mnie”. Psy­chi­ka sama w sobie ma więc for­mę kolek­tyw­ną (Simon­don uży­wa w tym kon­tek­ście poję­cia trans­i­dy­wi­du­al­no­ści subiek­tyw­nej), ale nie jest to jesz­cze spo­sób, w jaki indy­wi­du­acja psy­chicz­na łączy się z indy­wi­du­acją kolek­tyw­ną (zwią­za­ną z poję­ciem trans­in­dy­wi­du­al­no­ści obiek­tyw­nej).

Pala­me­ni­des

pisa­ne wspól­nie z MLB i Prze­mo­sem
każ­dy se może swo­ją wer­sję dorżnąć
Kra­kow­ska Szko­ła Poezji

naj­więk­sza nar­ko­man­ka jaką zna­łem
nigdy na pla­ne­cie, nigdy na tej samej
inne co bra­ły przy­naj­mniej cza­sem trzeź­wia­ły
przy­cho­dzi­ła do Pale­ty
wyglą­da­ła jak pięk­ny pies za szy­bą
jak ta część Pięk­ne­go Psa co jest za szy­bą
była Pana­thi­na­iko­sem Ate­ny wśród waria­tek
w jej oczach cza­ił się
Pana­thi­na­ikos obłę­du

Powyż­szy utwór jest jed­nym z kil­ku tek­stów będą­cych eks­pre­sją głę­bo­kie­go zaan­ga­żo­wa­nia Ryby w pro­ces indy­wi­du­acji kolek­tyw­nej – trud­no zresz­tą zaan­ga­żo­wa­niu temu się dzi­wić, prze­cież wyło­nie­nie się gru­py zna­nej jako KSP bez wąt­pie­nia sta­no­wi zja­wi­sko prze­ło­mo­we w pol­skiej poezji, w ostat­nich dzie­się­cio­le­ciach prze­siąk­nię­tej (głów­nie ze wzglę­du na komen­ta­rze kry­tycz­no­li­te­rac­kie two­rzą­ce hie­rar­chie i tren­dy) wul­gar­ną pro­pa­gan­dą indy­wi­du­al­nej samo­re­ali­za­cji. Choć, jak już wspo­mnie­li­śmy, powsta­nie meta­sta­bil­ne­go sys­te­mu psy­chi­ki samo w sobie ma cha­rak­ter rela­cyj­ny, trans­in­dy­wi­du­al­ny (wyma­ga per­ma­nent­ne­go roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­ma­tów wyni­ka­ją­cych ze spo­tkań indy­wi­du­um z pre­in­dy­wi­du­al­ną rze­czy­wi­sto­ścią), to wyło­nie­nie się kolek­ty­wu, czy­li meta­sta­bil­ne­go sys­te­mu „rela­cji rela­cji”, prze­bie­ga w nie­co inny spo­sób – na, rzec moż­na, wyż­szym pla­nie indy­wi­du­acji. Kolek­tyw nie jest po pro­stu zagre­go­wa­nym zbio­rem jed­no­stek, jest raczej pro­ce­sem „nakła­da­nia się na sie­bie indy­wi­du­al­nych oso­bo­wo­ści” (Simon­don za: Com­bes 2013, 47), któ­re jed­na­ko­woż – to nie­zwy­kle istot­ne – nie poprze­dza­ją swo­im ist­nie­niem samej indy­wi­du­acji gru­py, lecz kry­sta­li­zu­ją się dopie­ro w jej wyni­ku (wspo­mnie­li­śmy już wcze­śniej, że indy­wi­du­acja żywej isto­ty nie pozo­sta­je bez wpły­wu na jej milieu – tutaj widzi­my, że ope­ra­cja ta dzia­ła rów­nież w dru­gą stro­nę). Kolek­tyw­ność rzą­dzi się swo­ją wła­sną logi­ką, któ­ra nie spro­wa­dza się do zsu­mo­wa­nych inte­re­sów poszcze­gól­nych akto­rów, ale też – wbrew kłam­stwu powta­rza­ne­mu w ramach libe­ral­no-demo­kra­tycz­nej indok­try­na­cji – nie uni­ce­stwia tego, co w poszcze­gól­nych akto­rach nie­po­wta­rzal­ne i róż­ni­cu­ją­ce, a raczej „ma swo­ją wła­sną onto­ge­ne­zę, swo­ją wła­sną ope­ra­cję indy­wi­du­acji, wyko­rzy­stu­ją­cą poten­cja­ły nie­sio­ne przez pre­in­dy­wi­du­al­ne rze­czy­wi­sto­ści, któ­re zawie­ra­ją się w zin­dy­wi­du­owa­nych isto­tach” (Tam­że).

Po raz dru­gi, teraz na innym pozio­mie reflek­sji, doty­ka­my poli­tycz­ne­go wymia­ru prak­ty­ki poetyc­kiej Rybic­kie­go. Jeże­li poten­cjał trans­for­ma­cyj­ny skry­wa się już na pozio­mie jed­nost­ki, któ­ra odnaj­du­je w sobie pier­wia­stek pre­in­dy­wi­du­al­ny, to czym był­by inne­go rodza­ju pier­wia­stek pre­in­dy­wi­du­al­ny, zawie­ra­ją­cy się w kolek­ty­wie i aktu­ali­zo­wa­ny w ramach kolek­tyw­nej indy­wi­du­acji? Simon­don twier­dził, że kwe­stia meta­sta­bil­ne­go sta­nu spo­łecz­ne­go inte­re­so­wa­ła go przede wszyst­kim w kon­tek­ście napięć przed­re­wo­lu­cyj­nych (Com­bes 2013, 55) – umie­jęt­ne czer­pa­nie z wie­lo­ścio­wej natu­ry pre­in­dy­wi­du­al­nej rze­czy­wi­sto­ści kolek­tyw­nej sta­no­wi zatem pro­blem wyż­sze­go rzę­du, pro­blem całej struk­tu­ry spo­łecz­nej. Gdy Paolo Vir­no prze­kła­da roz­po­zna­nia Simon­do­na na język posto­pe­ra­izmu, pisze:

Według Simon­do­na „w bada­niach nad zasa­dą indy­wi­du­acji kry­je się postu­lat, zgod­nie z któ­rym indy­wi­du­acja ma [jakąś] zasa­dę”. Naj­więk­szy błąd tego postu­la­tu to przy­pi­sa­nie ukon­sty­tu­owa­nej jed­no­st­ce onto­lo­gicz­ne­go pierw­szeń­stwa, a następ­nie cofa­nie się w poszu­ki­wa­niu jej rze­ko­mo zarod­ko­we­go ele­men­tu. W ten spo­sób, zamiast tłu­ma­czyć, czym jest Indy­wi­du­um, zaczy­na­jąc od Tego-Co-Wspól­ne, To-Co-Wspól­ne, obja­śnia się, roz­po­czy­na­jąc od Indy­wi­du­um (Vir­no 2009, 60).

Uję­cie to dosko­na­le oświe­tla nam jesz­cze jed­ną kwe­stię: pro­ce­su­al­ny wymiar indy­wi­du­acji, ale tak­że dyna­mi­ka rze­czy­wi­sto­ści pre­in­dy­wi­du­al­nej, ści­śle wią­żą się z poję­ciem dobra wspól­ne­go. Rzecz jasna Vir­no ma tu na myśli coś wię­cej niż tyl­ko to, co wykra­cza poza publicz­ną i pry­wat­ną for­mę wła­sno­ści, ale taka defi­ni­cja nie zosta­je przez nie­go wyłą­czo­na poza zakres klu­czo­we­go tutaj poję­cia. Poli­tycz­ne kon­se­kwen­cje tego roz­po­zna­nia są przej­rzy­ste: wir­tu­al­no­ści skry­wa­ne w rze­czy­wi­sto­ści pre­in­dy­wi­du­al­nej w kon­tek­ście indy­wi­du­acji kolek­tyw­nej mogą odpo­wia­dać za rady­kal­ną zmia­nę sto­sun­ków spo­łecz­nych – to, co wspól­ne, nie jest efek­tem przy­mu­so­wej kolek­ty­wi­za­cji znie­wo­lo­nych wsku­tek tego jed­no­stek; to, co wspól­ne, jest warun­kiem onto­ge­ne­zy, punk­tem wyj­ścia życia spo­łecz­ne­go, życia jako takie­go, któ­re póź­niej dopie­ro zosta­je oka­le­czo­ne.

Powtó­rzę tezy, któ­re pre­zen­to­wa­łem już wie­lo­krot­nie, a któ­re chy­ba nigdy nie wybrzmią wystar­cza­ją­co moc­no: w przy­pad­ku dzia­łań kra­kow­skiej gru­py nie cho­dzi o domknię­ty pro­jekt poli­tycz­nej zmia­ny, ale o cią­głe repro­du­ko­wa­nie warun­ków, któ­re już teraz zmie­nia­ją życie twór­ców i ich naj­bliż­sze­go oto­cze­nia, jed­no­cze­śnie punk­to­wo reor­ga­ni­zu­jąc poli­tycz­ną wyobraź­nię wszę­dzie tam, gdzie się­ga­ją arty­stycz­ne wpły­wy KSP. Rybic­ki zarów­no jako poeta, jak i jako jeden z sil­ni­ków kolek­ty­wu roz­gry­wa „sys­tem” – zda­ję sobie spra­wę, jak banal­nie to brzmi – siłą wyobraź­ni, co nie pozo­sta­je bez zna­cze­nia w zal­go­ryt­mi­zo­wa­nych spo­łe­czeń­stwach kon­tro­li, w cza­sach powszech­ne­go „kry­zy­su moż­li­we­go” („jak opi­sać stan umy­słu AD 2020?”, „INFOKALIPSA”, „hip­no­za rekla­my”). Dzia­łal­ność KSP wymy­ka się pry­mi­tyw­ne­mu, archa­icz­ne­mu – a przy tym nie­ste­ty wciąż czę­sto przy­wo­ły­wa­ne­mu przez bada­czy i badacz­ki – podzia­ło­wi na sztu­kę sku­tecz­ną poli­tycz­nie i eska­pi­stycz­ną: już sam fakt, że z punk­tu widze­nia kapi­ta­li­stycz­nej walo­ry­za­cji kolek­tyw­ne pisa­nie poezji pozo­sta­je czyn­no­ścią dosko­na­le bez­u­ży­tecz­ną i bez­war­to­ścio­wą, czy­ni z tego rodza­ju prak­tyk spe­cy­ficz­ny przy­kład pul­sa­cyj­ne­go, trud­ne­go do natych­mia­sto­we­go uchwy­ce­nia, ale jed­no­znacz­ne­go wzmac­nia­nia para­dyg­ma­tu dóbr wspól­nych. Rado­sne dzie­le­nie się eks­ta­tycz­ny­mi afek­ta­mi i per­cep­ta­mi, kon­stru­owa­nie moż­li­wych świa­tów, wspól­ne wynaj­dy­wa­nie alter­na­tyw­nych spo­so­bów walo­ry­za­cji życia – z punk­tu widze­nia pro­wa­dzo­nych dziś na całym świe­cie walk o rów­ność eko­no­micz­ną czy spra­wie­dli­wość eko­lo­gicz­ną dzia­ła­nia te nie wyglą­da­ją może na prze­sad­nie rady­kal­ne, ale nigdy nie powin­ni­śmy mieć złu­dzeń co do tego, że pozo­sta­ją one w ści­słym związ­ku z tymi dru­gi­mi.

Jesz­cze nie­daw­no kate­go­ria zaan­ga­żo­wa­nia spo­ty­ka­ła się z wiel­kim zain­te­re­so­wa­niem wśród bada­czy lite­ra­tu­ry – być może już czas, by prze­stać fety­szy­zo­wać „świa­do­mo­ścio­wy” oraz inten­cjo­nal­ny aspekt autor­skiej posta­wy (mark­sow­ska lewi­ca daw­no nauczy­ła się żyć bez podzia­łu na kla­sę w sobie i kla­sę dla sie­bie) i sku­pić się na tym, co rze­czy­wi­ście nabie­ra poli­tycz­ne­go zna­cze­nia w ope­ra­cji pisa­nia wier­sza? Pozy­tyw­nie war­to­ściu­jąc zaan­ga­żo­wa­nie samo w sobie repro­du­ku­je­my kolej­ny hie­rar­chicz­ny podział wśród piszą­cych, struk­tu­ra pola pozo­sta­je nie­tknię­ta – zmie­nia­ją się tyl­ko jego akto­rzy; co wię­cej, dzia­ła­nie tego rodza­ju czę­sto­kroć pro­wa­dzi do złud­ne­go prze­ko­na­nia, że za jego spra­wą two­rzy­my pole do sku­tecz­nej agi­ta­cji, choć w rze­czy­wi­sto­ści nie mamy do czy­nie­nia z maso­wym odbior­cą, co w dużej mie­rze wyni­ka wła­śnie z repro­du­ko­wa­ne­go za spra­wą „nowej” hie­rar­chii eli­ta­ry­zmu („jeśli nie rozu­miesz staw­ki – nie mówię do cie­bie”). Coraz więk­sza popu­lar­ność Rybic­kie­go i łatwo dostrze­gal­ne wpły­wy jego twór­czo­ści na mło­dych auto­rów i autor­ki mogą w tym zakre­sie ode­grać nie­ba­ga­tel­ną rolę. Poezja nie jest dla nie­go bowiem pustym naczy­niem, któ­re nale­ży wypeł­nić słusz­ny­mi tre­ścia­mi; w uję­ciu Ryby wiersz w punk­cie wyj­ścia sta­no­wić może narzę­dzie mięk­kie­go opo­ru sta­wia­ne­go przez piszą­cych mię­dzy inny­mi we wła­snym inte­re­sie, nie zaś po to, by wycho­wy­wać czy­tel­ni­ków – wła­ści­we roz­po­zna­nie wagi tego zagad­nie­nia jest już zada­niem dla zawo­do­wej kry­ty­ki.


Lite­ra­tu­ra:

Com­bes, Muriel. 2013. Gil­bert Simon­don and the Phi­lo­so­phy of the Trans­in­di­vi­du­al. Cambrigde–London: MIT Press.
Rybic­ki, Robert i Wero­ni­ka Janecz­ko. 2019. Od Kocha­now­skie­go nic nie zro­bi­li! [Roz­mo­wa opu­bli­ko­wa­na w niniej­szym nume­rze „biBLio­te­ki”].
Scott, David. 2014. Gil­bert Simon­dons Psy­chic and Col­lec­ti­ve Indi­vi­du­ation. A Cri­ti­cal Intro­duc­tion and Guide. Edin­burgh: Edin­burgh Uni­ver­si­ty Press.
Simon­don, Gil­bert. 1992. “The Gene­sis of the Indi­vi­du­al.” Trans. Jona­than Cra­ry. Incor­po­ra­tions. Eds. Jona­than Cra­ry, San­ford Kwin­ter. New York: Zone Books.
Vir­no, Paolo. 2009. “Angels and the Gene­ral Intel­lect: Indi­vi­du­ation in Duns Sco­tus and Gil­bert Simon­don.” Trans. Nick Heron. Par­r­he­sia 7.

Przy­pi­sy:
[1] Nie miej­sce tu na wni­ka­nie w głąb zło­żo­ne­go pro­jek­tu Simon­do­na, dwie spra­wy nale­ży jed­nak wyja­śnić, choć­by skró­to­wo. Po pierw­sze, indy­wi­du­acja psy­chicz­na i kolek­tyw­na nie są w grun­cie rze­czy dwo­ma odręb­ny­mi pro­ce­sa­mi, ale jed­ną indy­wi­du­acją „o dwóch twa­rzach, poje­dyn­czą ope­ra­cją, w ramach któ­rej powsta­ją dwa pro­duk­ty czy rezul­ta­ty: isto­ta psy­chicz­na oraz kolek­tyw” (zob. Com­bes 2013, 25; kwe­stia ta, mam nadzie­ję, nie­co roz­ja­śni się czy­tel­nicz­ce wraz z lek­tu­rą niniej­sze­go szki­cu). Po dru­gie, poję­cie indy­wi­du­acji uży­wa­ne w odnie­sie­niu do psy­chi­ki i kolek­ty­wu ma wła­ści­wie wymiar umow­ny: ani „isto­ta psy­chicz­na”, ani kolek­tyw nie mają cha­rak­te­ru sub­stan­cjal­ne­go – sta­no­wią one raczej meta­sta­bil­ne sys­te­my rela­cji. W związ­ku z tym nie mamy tu do czy­nie­nia z indy­wi­du­acją w ści­słym sen­sie, ale z sze­re­giem mniej­szych, wciąż powta­rza­ją­cych się pro­ce­sów indy­wi­du­acji fizycz­nej i bio­lo­gicz­nej, zwią­za­nych z per­cep­cją i odczu­wa­niem, a skut­ku­ją­cych powsta­wa­niem kolej­nych zbio­rów rela­cji (nie przy­pad­kiem Rybic­ki pisze o „far­foc­lach jaź­ni”).
[2] „Trans­duk­cja odpo­wia­da ist­nie­niu rela­cji, któ­re powsta­ją, gdy pre­in­dy­wi­du­al­ne ist­nie­nie zosta­je wyin­dy­wi­du­ali­zo­wa­ne. Wyra­ża ona indy­wi­du­ację i pozwa­la zro­zu­mieć jej dzia­ła­nie, poka­zu­jąc, że jest to zarów­no poję­cie meta­fi­zycz­ne, jak i logicz­ne” (Simon­don 1992, 314).
[3] „[L]ęk nie jest zatem doświad­cze­niem pasyw­nym; jest to efekt wysił­ku, jaki pod­miot wkła­da w roz­wią­za­nie napię­cia mię­dzy pre­in­dy­wi­du­al­nym i zin­dy­wi­du­owa­nym w nim samym; pró­ba jed­no­cze­snej indy­wi­du­acji wszyst­kie­go, co pre­in­dy­wi­du­al­ne, tak by prze­żyć je w peł­ni” (Com­bes 2013, 32).

O autorze

Dawid Kujawa

Doktor nauk humanistycznych, marksistowski krytyk literacki, redaktor. Ostatnio wspólnie z Jakubem Skurtysem i Rafałem Wawrzyńczykiem opracował wybór wierszy Jarosława Markiewicza Aaa!... (Wydawnictwo Convivo). Obecnie przygotowuje do druku tom Powrót możliwego, poświęcony polskiej poezji i krytyce 2000–2010 (Korporacja Ha!art). Mieszka w Katowicach, pracuje jako programista.

Powiązania

Kiedy wydostaliśmy się w słoneczną przestrzeń

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Rafał Wawrzyńczyk

Posło­wie Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka i Dawi­da Kuja­wy do książ­ki Ra Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

Pozdrawiam mokrych ludzi przyszłości. Na marginesie O Przemysława Suchaneckiego

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki O Prze­my­sła­wa Sucha­nec­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 listo­pa­da 2021 roku.

Więcej

Półkula sativa, półkula indica. hoodshit (griptape) Michała Mytnika

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Micha­ła Myt­ni­ka hood­shit (grip­ta­pe), któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2021 roku.

Więcej

Ojcowie narodowego kapitału. O „storytellingu” Antoniny M. Tosiek

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki sto­ry­tel­ling Anto­ni­ny Tosiek, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 8 lute­go 2021 roku.

Więcej

Niesporczaki słuchają sovietwave’u. Nebula Anny Adamowicz

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Anny Ada­mo­wicz Nebu­la, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 grud­nia 2020 roku.

Więcej

„ale Lola ma łeb nie od parady”. Notatki o Transparty

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy książ­ki Trans­par­ty Niny Manel, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 5 sierp­nia 2019 roku.

Więcej

Notatka zawierająca mgliste spekulacje o możliwych ścieżkach rozwoju polskiej poezji w nadchodzących latach

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy towa­rzy­szą­ca wyda­niu alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 3 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

Rzesza niezastąpionych najemnych konsumentów

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy książ­ki Tra­wers Andrze­ja Sosnow­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 6 mar­ca 2017 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 31 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Mówię o sobie z perspektywy geologicznej

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Dar Mene­li Rober­ta Rybic­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 kwiet­nia 2017 roku.

Więcej

Gniew i sample

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Szkic Dawi­da Kuja­wy o kry­tycz­nej recep­cji poezji Toma­sza Bąka. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Taka prawda posiadania

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Maja Staśko

Szkic Mai Staś­ko i Dawi­da Kuja­wy o poezji Dawi­da Mate­usza z tomu Sta­cja wie­ży ciśnień. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Orzeł, reszka i rant

debaty / ankiety i podsumowania Dawid Kujawa

Głos Dawi­da Kuja­wy w deba­cie „For­my zaan­ga­żo­wa­nia”, towa­rzy­szą­cej pre­mie­rze anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny, któ­ra uka­że się nie­ba­wem w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Pogo głosek

nagrania / stacja Literatura Robert Rybicki

Czy­ta­nie z książ­ki Pogo gło­sek z udzia­łem Rober­ta Rybic­kie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Od Kochanowskiego nic nie zrobili!

wywiady / o książce Robert Rybicki Weronika Janeczko

Roz­mo­wa Wero­ni­ki Janecz­ko z Rober­tem Rybic­kim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pogo gło­sek Rober­ta Rybic­kie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2019 roku.

Więcej

PALAMENIDES

recenzje / KOMENTARZE Robert Rybicki

Autor­ski komen­tarz Rober­ta Rybic­kie­go, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Pogo gło­sek, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2019 roku.

Więcej

POGO GŁOSEK

utwory / zapowiedzi książek Robert Rybicki

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę POGO GŁOSEK Rober­ta Rybic­kie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2019 roku.

Więcej

„narracja zawsze będzie spiskować”

recenzje / KOMENTARZE Karol Maliszewski

Karol Mali­szew­ski, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Dawi­da Kuja­wy.

Więcej