recenzje /

Dziwadełko, Wiersz

Julia Fiedorczuk

Autokomentarz Julii Fiedorczuk do książki Tlen.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Dziwadełko

i cała zie­mia na łyżecz­ce:
To see a World in a Gra­in of Sand
tak bli­sko jed­ni dru­gich
Począ­tek i Koniec
jak cia­sno zwi­nię­ty kłę­bek kolo­ro­wej włócz­ki
mło­dy liść papro­ci
skom­pre­so­wa­ne sny

Lew obok jagnię­cia a obok Bud­do­wie
nic do powie­dze­nia
nic
nic nic
nic męż­czy­zny i nic kobie­ty
nic dziec­ka nic drze­wa nic tle­nu
kro­pla pla­zmy
w gęstym ser­cu gwiaz­dy


Dzi­wa­deł­ko to hipo­te­tycz­ne cia­ło fizycz­ne zbu­do­wa­ne z „czą­stek dziw­nych”, czy­li ele­men­tów skła­da­ją­cych się na tak zwa­ną „mate­rię dziw­ną”. Mate­ria dziw­na wcho­dzi w skład pla­zmy kwar­ko­wo-glu­ono­wej. Kro­pla mate­rii dziw­nej, o ile ist­nie­je, jest olbrzy­mim hadro­nem (hadro­ny to cząst­ki zło­żo­ne z kwar­ków). W ostat­nich mie­sią­cach dużo mówio­no w mediach o Wiel­kim Zder­za­czu Hadro­nów, któ­ry dopro­wa­dzić ma do odkry­cia Bozo­nu Hig­g­sa, rze­ko­mo odpo­wie­dzial­ne­go za nada­wa­nie mas cząst­kom ele­men­tar­nym, albo, zgod­nie z popu­lar­ną fan­ta­zją, do powsta­nia czar­nej dziu­ry, któ­ra nas wszyst­kich pochło­nie.

Co czu­je tak zwa­ny prze­cięt­ny czło­wiek, kie­dy sta­je w obli­czu odkryć współ­cze­snej fizy­ki? Wymia­ry wszech­świa­ta, od naj­mniej­sze­go (kwar­ki) do naj­więk­sze­go (gwiaz­dy), jego pla­stycz­ność, moż­li­wość spon­ta­nicz­nej prze­mia­ny jed­nej for­my mate­rii w inną, to kwe­stie, któ­rych wła­ści­wie nie moż­na oswo­ić, zasy­mi­lo­wać, zro­zu­mieć. Dla­te­go wyda­je mi się, że moż­na tu mówić o doświad­cze­niu wznio­sło­ści, w któ­rym zawie­ra się i zachwyt, i trwo­ga. Wiersz „Dzi­wa­deł­ko” jest pró­bą uję­cia tego doświad­cze­nia poprzez odnie­sie­nie do pew­nej tra­dy­cji poetyc­kiej. Wie­rzę, ze poeci roman­tycz­ni skła­da­jąc hołd Natu­rze i bada­jąc jej związ­ki z Duchem, prze­czu­wa­li odkry­cia dwu­dzie­sto­wiecz­nej, post-Ein­ste­inow­skiej nauki.

Czy dla poetów roman­tycz­nych Natu­ra (piszę z wiel­kiej lite­ry, żeby nawią­zać do pew­nej tra­dy­cji w myśle­niu o tym, co nie zosta­ło wypro­du­ko­wa­ne przez ludzi) była meta­fo­rą? Myślę, że nie zawsze, cho­ciaż tak z pew­no­ścią było w przy­pad­ku tak zwa­nej tra­dy­cji pasto­ral­nej, od któ­rej odci­nam się z całą sta­now­czo­ścią. Piszę o Natu­rze i natu­rze, o natu­rach istot żywych i mate­rii nie­oży­wio­nej, o płyn­nym prze­cho­dze­niu od tego, co dane, do tego, co zmo­dy­fi­ko­wa­ne – wszyst­kie te dyna­micz­ne for­my ist­nie­nia są po pro­stu tym, czym są, nic nie zna­czą, nie odno­szą się do jakie­goś inne­go pozio­mu rze­czy­wi­sto­ści. Brak moż­li­wo­ści sym­bo­licz­nej repre­zen­ta­cji, nie­obec­ność sen­su, to waż­ne skład­ni­ki doświad­cze­nia wznio­sło­ści, któ­re­go echa znaj­du­ję u Bla­ke­’a, Word­swor­tha, Col­le­rid­ge­’a, a nawet u poetów dwu­dzie­sto­wiecz­nych, takich jak Ezra Pound, Lau­ra Riding czy John Ash­be­ry. Oni wszy­scy towa­rzy­szy­li mi pod­czas pra­cy nad książ­ką.


Wiersz

pogu­bio­ne sny doty­czy­ły przy­szło­ści ze szkła
bez­won­nej sta­li kolo­ro­wych świa­teł
w tym warian­cie idę do cie­bie przez las
przez świe­żą zie­leń doli­ny
wody wiel­kie nie zdo­ła­ją uga­sić miło­ści
w tym warian­cie idę do cie­bie przez śmiet­nik
och, gdy­by to było na serio
rekla­mów­ki, pla­sti­ko­we butel­ki, sta­re samo­cho­do­we fote­le
drze­wo figo­we wyda­ło zawiąz­ki owo­ców
to oni by już coś z tym zro­bi­li
świe­ża zie­leń doli­ny
pogu­bio­ne sny doty­czy­ły pro­stych kon­tu­rów zwy­cię­stwa
to wszyst­ko
żad­nych niu­an­sów
teraz tyl­ko żyj­my potem się zoba­czy
w tej wer­sji idę do cie­bie przez mia­sto
sza­rość peł­na mokrych świa­teł ja je tobie nio­sę
kulecz­ki ze sre­bra
pogu­bio­ne sny doty­czy­ły zna­ko­mi­tych miast
mój miły jest mój a ja jestem jego
mamy psa lodów­kę pla­zmę oraz bud­dę
miłość jest higie­nicz­na dla zdro­wia
i dłu­go­wiecz­no­ści
w tej wer­sji idę do cie­bie przez wodę i tonę
zanim się spo­tka­my


Miło­sne wyzna­nia pary kochan­ków z „Pie­śni nad pie­śnia­mi” peł­ne są obra­zów i porów­nań zaczerp­nię­tych ze świa­ta natu­ral­ne­go. Oblu­bie­ni­ca przy­rów­nu­je swe­go uko­cha­ne­go do „gaze­li” i „mło­de­go jele­nia”, ona sama z kolei jest „lilią pośród cier­ni”. Tłem dla ich miło­ści jest nie­ska­żo­na, tęt­nią­ca życiem i nała­do­wa­na ero­ty­zmem przy­ro­da („Drze­wo figo­we wyda­ło zawiąz­ki owoców/ i win­ne krze­wy już pach­ną”, 2:13). Tę biblij­ną sce­ne­rię skon­tra­sto­wa­łam z kra­jo­bra­zem nad­nar­wiań­skich lasów, nie po to jed­nak, aby po raz kolej­ny opo­wie­dzieć o eko-upad­ku, zakła­dam bowiem, że odkąd ist­nie­je kul­tu­ra, czło­wiek pozo­sta­wał w kon­flik­cie z natu­rą (tak­że z „natu­rą ludz­ką”), zmie­nia­ły się jedy­nie para­me­try tego kon­flik­tu. Cho­dzi­ło mi raczej o to, żeby zesta­wić pew­ną wizję ide­al­ną – „świe­żą zie­leń doli­ny” – z rze­czy­wi­sto­ścią.

Ta ostat­nia nigdy nie była dosko­na­ła (Salo­mon zapew­ne też pro­du­ko­wał jakieś odpad­ki), jed­nak od cza­sów biblij­nych prze­szli­śmy, jako cywi­li­za­cja, bar­dzo dłu­gą dro­gę. Jakie tło wybrał­by autor „Pie­śni nad pie­śnia­mi”, gdy­by pisał ją dzi­siaj? Czy był­by to las, czy raczej super­no­wo­cze­sne wnę­trze ze sta­li i szkła? Jaki jest zwią­zek pomię­dzy wyide­ali­zo­wa­ną, sie­lan­ko­wą wizją natu­ry, a tech­no­lo­gicz­nym snem o ste­ryl­nie czy­stym, geo­me­trycz­nie dosko­na­łym świe­cie? Gdzie podzie­wa­ją się odpa­dy, brud, wszyst­kie te nie­chcia­ne skut­ki ubocz­ne życia? Czy nie jest przy­pad­kiem tak, że oby­dwie wizje, sie­lan­ko­wa i tech­no­lo­gicz­na, sta­no­wią dwie stro­ny tego same­go marze­nia? Piszę zatem o róż­nych „wer­sjach” tego same­go snu, zasta­na­wia­jąc się, czy jest tak, że nie­któ­re wer­sje są lep­sze, mniej destruk­cyj­ne, bar­dziej twór­cze od innych. Spra­wa jest pil­na.

O autorze

Julia Fiedorczuk

Urodzona w Warszawie. Prozaiczka, poetka, tłumaczka. Na Uniwersytecie Warszawskim prowadzi zajęcia z literatury amerykańskiej, teorii literatury i ekokrytyki. Nagrodzona przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek za najlepszy debiut (2002). Laureatka austriackiej nagrody Huberta Burdy (2005). Członkini ASLE (Association for the Study of Literature and the Environment). Mieszka w Warszawie.

Powiązania