Ema
Jestem żywym paradoksem, a gdy
to piszę, ktoś zza ściany z telewizora płacze,
grzyb na mojej ścianie dmąć z płuca, bez przerwy
na reklamy nowej blendy i jestem z tego cały zielony.
Czasem lustruję sobie myśli jak Wenecja i od miesiąca
wyznaję zasadę pantha rhei jeśli chodzi o tekst i o używki.
Stany się maglą, tatuaże ścierają wszystko co widzę to pokaz,
zamrożony ruch ust przy starej bramce na tak zwanym bojo.
A tak naprawdę wciąż szukam piłki z tamtego mundialu.
Pamiętaj, kolor to częstotliwość fal i może być odpływ.
ogniskiem na klifach umyślnie chcą począć neurony.
ich żony nosiły pilotki i to nie było fajne, pamiętaj,
albo zapomnij„, jestem też demencją.
Akurat myślałem o tekście Tylera (the Creatora) (oglądałem przy tym mega dziwny horror klasy B. Były tam demoniczne karteczki, takie same, jakimi się wymieniałem w podstawówce. No, a potem to już klasyczny schemat: jakaś rodzina, jakiś dom, jakieś stare karteczki…), z którego mniemałem, że można by wiele wynieść, jednak nie był on zupełnie spójny po mojej wątpliwej translacji. Wyszedłem od frazy, która dla mnie brzmiała najlepiej, a poprzedziłem ją tytułem przypominającym z nazwy maglącą substancję, jak i skrócone siema do ostatniej sylaby.
Aktualnie mieszkam na Łagiewnikach, nigdy w sumie nie myślałem, że chcę mieszkać na Łagiewnikach, ale osiedle jest całkiem okay. Pokój, który wynajmuję, jest w pół sutereną czy wysoką piwnicą, jak to mówi mój tata. W związku z tym jest okropny problem z wilgocią, o czym nie wiedziałem, wprowadzając się w sierpniu. Widzę plamy na ubraniach, mój sprzęt audio zaczął tworzyć przestery. Kiedyś zauważyłem, że parasol, który leżał w skrzynce w kącie pokoju, jest obrośnięty grzybem, wręcz w kolorach. Jest dwudziesty dzień miesiąca, a ja wciąż nie mam pieniędzy za poprzedni. Mimo to przeglądam oferty „jedynek”. Ja naprawdę szczerze czuję, jaką narrację wprowadzam, ale na co dzień jest raczej lepiej, pogodniej. Najdziwniej było, gdy w nocy przez ścianę usłyszałem płacz dobiegający z pokoju nade mną. Pomogło mi się to zdystansować. Czuję się dość nudny w tej rozpaczy, ale mam już dość, idę na spacer, zapalić.
A i serio lubię poezję Tomka Pułki, ale nie jestem fanatykiem. To był jeden z poetów, których czytałem na początku mojej zajawki poezją. Teraz mam wielu innych na głowie.
Awykonalne jest dla mnie zaśnięcie bez głosu. Zwykle w moich nocnych playlistach są dziwne rzeczy. Przez ostatnie 3 tygodnie, gdy się budzę, leci przesłuchanie w sprawie Amber Gold i stąd przypałętała mi się lustracja (w sensie jako słowo, ale też myśl). Przecież możliwe jest, że żadna ze stron, pomiędzy którymi stoi weneckie lustro, czyli dodatkowy czynnik ‒ przejrzenie, ale również bariera ‒ płaszczyzna, nie ma bladego pojęcia czy przygląda się sobie, czy komuś. Nawet jeśli byłbym stroną i byłbym stroną przekonaną, to cały czas nie wiem i dlatego podważam, czy to, co widzę, to co robię, to ja, podmiot czy faza. Mało przyjemne.
Analizuję jaźń i jest dość rozmyta ‒ właśnie schodzę z leków. Czuję się trochę niepewnie. Nie biorę od dwóch tygodni, przez to dość często (jak na mnie) piłem sam w mieszkaniu, w którym rośnie grzyb. Tak naprawdę siedzę sam, nie mam kontaktu z grzybem, chociaż może bym chciał. Myślę o tatuażu, ale ta myśl kłóci się z moją niechęcią do wydawania pieniędzy lekką ręką. Za to jest dość przyjemna, możliwe, że myślenie o tatuażu cieszy mnie bardziej niż jego posiadanie. Mógłby to być różowy donut w jakimś kształcie ‒ mogą być litery, mogą być cyfry, gdzieś na udzie, tak żeby nie było widać ‒ trochę się wstydzę, że to wszystko takie wciąż niepewne. Kiedyś chciałem mieć wytatuowaną piłkę o strukturze fulerenu. Nie wiedziałem wtedy nic o fulerenach, za to sporo o futbolu, a wieczory spędzałem na lokalnych boiskach z betonu czy suchej trawy. To było jeszcze przed Orlikami. Za bramkami nie było siatek, po piłkę biegałem w krzaki, a dlatego to pamiętam, że miałem potworną alergię na trawy i wracałem z czerwonymi oczami albo czasem bez piłki, bo już nie dawałem rady.
Ambiwalentnie podchodzę do niektórych teorii mojej siostry. Długo z nią mieszkałem, mieliśmy ogród, gdzie często wychodziłem poczytać czy po prostu posiedzieć. Miałem wtedy zajawkę na robienie zdjęć nieba (na telefonie albumy z drzewami rosnącymi poziomo), podobał mi się szczególnie jego kolor, głębia i to, że codziennie trochę się różniło. Czasami wołałem Monikę i z entuzjazmem wskazywałem palcem w górę. Wtedy ona z jeszcze większym tłumaczyła mi, że to tylko fala o odpowiedniej częstotliwości i coś z tego dalej wynikało, ale straciłem wtedy nastrój i już nie pamiętam. Szczególnie lubię niebo nad morzem, coraz bardziej podobają mi się ogniska i chcę to jakoś połączyć. Już jest coraz zimniej, także odłożę to na później, ale łączy się to z myślą o znakach dymnych, o krawędzi, na której dość trudno mi kształtować myśli ‒ cały czas są sprzeczne, dym jest rwany. Znów słyszę płacz z telewizora i zaczynam czytać o telewizji w stanach. Zastanawiam się, jak długo, telewizor był typowo męskim atrybutem, kiedy zaczęły wychodzić pierwsze programy dla kobiet i jak wtedy wyglądała proporcja płaczu do strzelanin w tv. Jaki to był płacz? Kto płakał? Dlaczego? Tworzę historie, o których nawet nie chce mi się opowiadać. Ktoś na górze zasnął, a ja czekam aż wstanie i wyłączy te jęki.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych