recenzje / IMPRESJE

Obietnica na ciało i krew

Konrad Wojtyła

Recenzja Konrada Wojtyły towarzysząca premierze e-booka Kory Stoję, czuję się świetnie, wydanego w Biurze Literackim 18 stycznia 2016 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

1.

„Nie­po­koi mnie, że to samo może­my widzieć ina­czej. Że każ­dy ma w oczach jakiś filtr i ten filtr powo­du­je, iż widzi się zupeł­nie inne rze­czy, patrząc na to samo” – kon­sta­to­wa­ła nie­gdyś Olga Tokar­czuk. Potrak­tu­ję to zda­nie jako punkt wyj­ścia, pisząc bowiem o lite­rac­kim cha­rak­te­rze pio­se­nek, zawsze towa­rzy­szy mi i nie­po­kój, i oba­wa. Tak zwa­na „twór­czość estra­do­wa” funk­cjo­nu­je na zupeł­nie innych pra­wach niż ta sama twór­czość w wyda­niu książ­ko­wym. Tekst wyję­ty z ram pio­sen­ki jest już innym tek­stem. Osa­dzo­ny w nowej rze­czy­wi­sto­ści mie­rzy się i z czy­tel­ni­kiem, i sam ze sobą, i z wła­sną legen­dą…

Dotych­cza­so­we tomy wyda­ne w serii Pio­sen­ki na papie­rze pre­zen­to­wa­ły doro­bek auto­rów, któ­rych trud­no zakwa­li­fi­ko­wać jako arty­stów main­stre­amo­wych. To posta­ci waż­ne, zna­ne, ale wciąż (z wła­sne­go wybo­ru) pozo­sta­ją­ce poza głów­nym nur­tem. Każ­da z opu­bli­ko­wa­nych ksią­żek zawie­ra­ła utwo­ry, bez któ­rych – jak prze­ko­ny­wał wydaw­ca – pol­ska kul­tu­ra nie była­by taka sama. Nawet jeśli to zapew­nie­nie brzmi nazbyt szum­nie, trud­no pod­wa­żyć wple­cio­ną w nie inten­cję. Lech Janer­ka, Krzysz­tof „Gra­baż” Gra­bow­ski, Bar­tosz „Fisz” Waglew­ski – u każ­de­go z nich tekst był istot­nym ele­men­tem utwo­ru. Muzy­ka i treść egzy­sto­wa­ły na podob­nych pra­wach, były rów­no­rzęd­nym skład­ni­kiem okre­ślo­nej este­ty­ki. Raz im do lite­ra­tu­ry było bli­żej, raz dalej. Czę­ściej jed­nak bli­żej.

Czy pio­sen­ki zapi­sa­ne na papie­rze są inny­mi pio­sen­ka­mi niż te, któ­re dosko­na­le zna­my? Jaka jest ich war­tość lite­rac­ka? Jaka jest ich ran­ga? Posta­wie­nie pyta­nia zda­je się być łatwiej­sze niż zna­le­zie­nie jed­no­znacz­nej odpo­wie­dzi.

2.

Gorą­cy czer­wiec przy­no­si kolej­ną książ­kę-nie­spo­dzian­kę. Towa­rzy­szy­ła jej aura tajem­ni­czo­ści, dopie­ro bowiem w dniu pre­mie­ry pozna­li­śmy nazwi­sko autor­ki. Sto­ję. Czu­ję się świet­nie – taki tytuł (A jak­że! Wycią­gnię­ty wprost z pio­sen­ki) nosi tom iko­ny pol­skiej muzy­ki, Kory Jac­kow­skiej (Sipo­wicz). Mamy więc tym razem swe­go rodza­ju kla­syk. W książ­ce takie hity ostat­nich dekad, jak: Cyka­dy na Cykla­dach, Boskie Buenos, Falo­wa­nie i spa­da­nie, Kra­kow­ski sple­en, Karu­ze­la marzeń, Nie poga­niaj mnie (bo tra­cę oddech), Sza­re mira­że, Szał nie­bie­skich ciał, Zdra­da, Żądza pie­nią­dza czy Sto­ję. Czu­ję się świet­nie. Są też utwo­ry mniej zna­ne, jak Die Gren­ze, Dobra­noc Albert, Elek­tro­spi­ro kon­tra Zan­za­ra, Para­da sło­ni i róża czy Tęcza.

Pio­sen­ki Maana­mu i solo­we albu­my Kory moc­no wro­sły w świa­do­mość odbior­ców i nie spo­sób wyobra­zić sobie bez nich kano­nu pol­skiej muzy­ki. Tym­cza­sem książ­ka wymy­ka się nie­co – w moim prze­ko­na­niu – przy­ję­tej przez Biu­ro Lite­rac­kie stra­te­gii. Tom ska­za­ny zarów­no na suk­ces, jak i poten­cjal­nie naj­bar­dziej ryzy­kow­ny. Skąd ten para­doks? Ano z odwa­gi. Wyni­ka ona z prze­ko­na­nia, że pio­sen­ki pozba­wio­ne autor­skiej eks­pre­sji, melo­dyj­ne­go dopeł­nie­nia i roc­kan­drol­lo­we­go szny­tu obro­nią się same, że książ­ka, któ­rą trzy­ma­my w dło­niach, nie będzie kolej­ną wer­sją śpiew­ni­ka czy zbio­rem z cyklu „the best off”, ale lite­ra­tu­rą, do któ­rej war­to przy­ło­żyć narzę­dzia kry­tycz­ne.

3.

Wie­le z pomiesz­czo­nych tu tek­stów ska­za­nych jest na rein­ter­pre­ta­cję. Napi­sa­ne w cza­sach słusz­nie minio­nych, choć stra­ci­ły na swo­jej aktu­al­no­ści, nabie­ra­ją zupeł­nie nowych zna­czeń. Co wię­cej wyda­je się, że przez to są jesz­cze cie­kaw­sze niż wte­dy, gdy powsta­wa­ły. Kon­kret­na inten­cja czy wymo­wa utwo­ru wycho­dzi poza histo­rycz­ny mar­gi­nes. Dość wspo­mnieć, że Kre­on czy Zdra­da to typo­we utwo­ry sta­nu wojen­ne­go. Jak wspo­mi­na­ła Kora, 13 grud­nia 1981 roku w Grand Hote­lu w Sopo­cie, do jej poko­ju wkro­czy­ło nocą kil­ku jeźdź­ców apo­ka­lip­sy. Wie­lu zna­jo­mych zosta­ło wycią­gnię­tych siłą z domów i inter­no­wa­nych. Osa­dze­nie tych tek­stów w nowym kon­tek­ście spo­łecz­nym, poli­tycz­nym, wresz­cie bio­gra­ficz­no-oso­bi­stym przy­no­si spo­ro zasko­czeń i czy­tel­ni­czej satys­fak­cji.

Nie spo­sób rów­nież pomi­nąć inge­ren­cji cen­zu­ry w przy­pad­ku takich tek­stów, jak Para­da nad­zwy­czaj wiel­kich sło­ni, Anto­now i Oddech szczu­ra (żaden z nich nie został uję­ty w tym tomie). Cen­zu­ra nie­zbyt dobrze rozu­mia­ła te meta­fo­ry. W zależ­no­ści od zapo­trze­bo­wa­nia część tek­stów zyska­ła nawet ran­gę pro­ko­mu­ni­stycz­nych, inne były nie­po­praw­nie anty­ko­mu­ni­stycz­ne. Jak zapew­nia Kora: „Para­da nad­zwy­czaj wiel­kich sło­ni powsta­ła w cza­sie agre­sji Związ­ku Radziec­kie­go na Afga­ni­stan i zin­ter­pre­to­wa­no ją jako pio­sen­kę o »brat­niej pomo­cy«. Tym­cza­sem to była pio­sen­ka auten­tycz­nie wizyj­na, w ogó­le o Afga­ni­sta­nie nie myśla­łam, rze­czy­wi­ście opo­wia­da­ła o sło­niach, bo podzi­wiam te zwie­rzę­ta, to dla mnie stwo­rze­nia mistycz­ne. Pusty­nia poja­wi­ła się w tek­ście ze wzglę­du na wizję. A ponie­waż w Afga­ni­sta­nie też są pusty­nie i po tych pusty­niach jeź­dzi­ły wte­dy czoł­gi radziec­kie, cen­zu­ra zin­ter­pre­to­wa­ła te sło­nie jako czoł­gi a fon­tan­ny pia­sku jako wybu­chy bomb”.

Cie­ka­wa aneg­do­ta wią­że się rów­nież z tek­stem Sto­ję. Czu­ję się świet­nie. Agniesz­ka Osiec­ka mia­ła przy­znać, że kom­plet­nie nie rozu­mie, o co w tym tek­ście cho­dzi. Tym­cza­sem, zabieg wyda­wał się dzie­cin­nie pro­sty i opie­rał się na anty­no­mii. „Świet­nie” zna­czy­ło więc tyle co „bez­na­dziej­nie”. Patent pod­su­nął Korze Szo­sta­ko­wicz, któ­ry aby oszu­kać cen­zu­rę, zapew­niał cza­sem w listach, że czu­je się świet­nie. Pisząc ów tekst, artyst­ka czu­ła się wte­dy dopraw­dy zna­ko­mi­cie, ale po szo­sta­ko­wi­czow­sku! Afir­ma­cja życia była więc moc­no pozo­ro­wa­na, praw­da zaś zupeł­nie inna niż ta, któ­ra wybrzmie­wa­ła z gło­śni­ka. Wspo­mi­nam o tym nie bez koze­ry. Powyż­sza dyk­te­ryj­ka spra­wia, że z dzi­siej­szej per­spek­ty­wy popraw­na inter­pre­ta­cja tytu­łu książ­ki (ale rów­nież i całe­go tek­stu), sta­je się nie­co kło­po­tli­wa.

Przy­jąć per­spek­ty­wę histo­rycz­ną (uwzględ­nia­jąc cza­sy i oko­licz­no­ści powsta­wa­nia kon­kret­nych pio­se­nek), a może war­to sku­pić się li tyl­ko na zapi­sie lite­ral­nym? Korzy­stać z pomo­cy bio­gra­fi­sty­ki, czy może lepiej nie utoż­sa­miać w żaden spo­sób pod­mio­tu lirycz­ne­go z Korą i jej życiem pry­wat­nym?

Wyda­je się, że naj­lep­szy wariant to ten, któ­ry zakła­da prze­wrot­ną grę auto­ra z czy­tel­ni­kiem. Kora lubi zaska­ki­wać, chce być nie­oczy­wi­sta, wymy­ka się pio­sen­ko­wej kon­wen­cji, a jed­no­cze­śnie pro­wo­ku­je, by dema­sko­wać pozor­ną wymo­wę tek­stów. Wcią­ga nas do poważ­nej zaba­wy. Roz­li­cza się z samą sobą, mówiąc za Bau­ma­nem, z wła­sną, płyn­ną, toż­sa­mo­ścią. Trze­ba być więc uważ­nym, bacz­nie przy­glą­dać się każ­de­mu z wer­sów i spo­dzie­wać się wszyst­kie­go.

4.

Lek­tu­ra tej książ­ki żyje w emo­cji i z emo­cji, żywi się pamię­cią i nie­pa­mię­cią, miło­ścią i nie­na­wi­ścią, bli­sko­ścią i odda­le­niem, kon­flik­tem i zgo­dą. Posta­cią cen­tral­ną tych tek­stów jest kobie­ta. Ma wie­le imion i wie­le twa­rzy. To wokół niej roz­gry­wa­ją się dra­ma­ty i histo­rie. To ona obja­śnia nam świat i daje się świa­tu obja­śniać. Raz popa­da w melan­cho­lię, innym razem w szał ero­tycz­nych unie­sień. Bywa i roman­tycz­na, i mor­der­czo zim­na.

Sym­bo­lem kobie­co­ści, ale rów­nież krwi, unie­sie­nia i cier­pie­nia jest w tych tek­stach róża. To tak­że wyraź­na sygna­tu­ra ero­tycz­na. Szko­da, że w oma­wia­nym zbio­rze zabra­kło jej w kla­sycz­nym wyda­niu:

Na two­ich ustach kła­dę dłoń
Roz­kwi­ta jak róża
Zabierz wszyst­ko to co chcesz
Lecz nie zabie­raj róży

Róża to two­ja wier­ność
Zdra­da i wnie­bo­wstą­pie­nie
Zada­je cios bez­błęd­nie
Kie­dy nara­sta znu­że­nie

Róże z raj­skie­go ogro­du
Pięk­ne i pach­ną nad podziw
Kocha­ją mrocz­ne tajem­ni­ce
Magię, słoń­ca zacho­dy

W „róży” moż­na zmie­ścić nie­mal­że wszyst­ko: Wschód i Zachód, świec­kość i reli­gij­ność. „Jest kró­lo­wą kwia­tów i ozdo­bą ogro­dów. Raj­skie­go i moje­go małe­go ogród­ka tak­że” – zapew­nia Kora.

Sza­le­nie cie­ka­we wyda­je się więc umiesz­cze­nie tych wier­szy na tle liry­ki kobie­cej a nawet zanu­rze­nia w nur­cie femi­ni­stycz­nym. Domi­nan­tą pomiesz­czo­nych w tomie tek­stów jest bowiem miłość, cie­le­sność, sek­su­al­ność, ero­tyzm, potrze­ba bli­sko­ści, ale tak­że ulo­ko­wa­ne na skraj­nych bie­gu­nach: zdra­da, opusz­cze­nie, brak, samot­ność i wresz­cie śmierć. Jak mie­rzy się z tymi pro­ble­ma­mi kobie­ta? Jak i jakie znaj­du­je roz­wią­za­nie? Co spra­wia jej satys­fak­cję, a co powo­du­je kon­fu­zję? Czy chce i potra­fi odna­leźć się w świe­cie męż­czyzn?

Nar­ra­cja z regu­ły opar­ta jest na kon­tra­ście, bliż­szej lub dal­szej anty­no­mii. Dużo tu zdzi­wie­nia nad upły­wem cza­su, zdu­mie­nia nad świa­tem i samym sobą. To wal­ka prze­ci­wieństw, to poszu­ki­wa­nie wspól­nych ele­men­tów, toż­sa­mych uczuć i pra­gnień. Dość łatwo zauwa­żyć w tym ukła­dzie pew­ną dia­lek­tycz­ną grę.

Kla­row­ny układ tomu pozwa­la dostrzec moty­wy prze­wod­nie tej twór­czo­ści, inter­tek­stu­al­ne inspi­ra­cje i sym­bo­li­kę, z któ­rej gar­ścia­mi czer­pa­ła artyst­ka. Kora otwar­cie mówi o swo­im zain­te­re­so­wa­niu poezją Ril­ke­go, wier­sza­mi XIX-wiecz­ne­go ame­ry­kań­skie­go poety Edga­ra Lee Master­sa, inspi­ra­cją tek­sta­mi prze­my­skie­go auto­ra Józe­fa Kury­la­ka czy wresz­cie Wisła­wy Szym­bor­skiej: „Ona budu­je na nowo rze­czy­wi­stość, jak dziec­ko, któ­re bawi się kloc­ka­mi. Ona patrzy jak olbrzym na świat”. Podob­nie pró­bu­je też patrzeć i Kora i boha­ter­ka tych tek­stów. Utwór poetyc­ki jest tu swe­go rodza­ju arche­ty­pem, punk­tem wyj­ścia do wła­snych prze­my­śleń. Pio­sen­ka – z defi­ni­cji – rzą­dzi się swo­imi pra­wa­mi, nie każ­dy więc tekst aspi­ru­je do mia­na poezji wyso­kich lotów.

Momen­ta­mi rażą uży­te w tek­ście rymy:

Jest już póź­no, piszę bzdu­ry
Kot zapę­dził mysz do dziu­ry

(Jest już póź­no, piszę bzdu­ry)

Od tysiąc­le­ci nic się nie zmie­nia
Te same żądze, te same pra­gnie­nia
Gdy wszyst­ko stra­cisz a lud się odwró­ci
Za póź­no będzie, by do życia wró­cić.

(Kre­on)

Na szczę­ście to spo­ra­dycz­ne przy­pad­ki, któ­re moż­na trak­to­wać jako ewo­lu­cję pisar­ską Kory. Fra­za jest jed­nak zryt­mi­zo­wa­na, śpiew­na. Znaj­dzie­my tu spo­ro refre­nicz­nych powtó­rzeń poszcze­gól­nych wyra­zów albo całych wer­sów. Atu­tem bez wąt­pie­nia jest meta­fo­ry­ka, spo­sób uję­cia tema­tu, wresz­cie opi­so­wość, jak choć­by w zna­ko­mi­tym tek­ście Man­dra­go­ra:

Przy­mie­rzam i wybie­ram sło­wa
Zło­te obrącz­ki pro­sto z morza
Zarzu­cam raz za razem sieć
Obiet­ni­ca na cia­ło i krew.

Ta selek­cja słów przy­no­si zna­ko­mi­te rezul­ta­ty, gdy woka­list­ka daje się porwać wła­snej opo­wie­ści, gdzie pro­za życia zosta­je zanu­rzo­na w fon­tan­nie meta­for. Mie­sza­ją się świa­ty, a rze­czy­wi­stość sama sobie prze­czy.

Para­dok­sal­nie tam, gdzie autor­ka „zapo­mi­na”, że pisze tekst pio­sen­ki, rodzą się wier­sze. Naj­pięk­niej­szym i chy­ba naj­bar­dziej nie­jed­no­znacz­nym tek­stem w tej książ­ce jest „Tęcza”:

W morzu wyobraź­ni pły­wa­ją zapa­chy
Kłę­bią się zja­wy chcą by je oca­lić
W piw­ni­cach pamięć snu­je się po kątach
Lata dzie­cin­ne tęsk­no­ta co pali

To jest ostat­nie zna­cze­nie języ­ka
Gwiaz­da prze­zna­cze­nia jesz­cze nie odkry­ta
Rze­czy­wi­stość co lubi sama sobie prze­czyć
Piw­ni­ca wszech­świa­ta to pamięć wszech­rze­czy

Szczę­ście to sło­wo co spa­dło z księ­ży­ca
Nie zna przy­czy­ny i nie dba o skut­ki
Jest mię­dzy nami lecz tyl­ko przez chwi­lę
Ma natu­rę wia­tru i jak wiatr umy­ka

To histo­ria grze­chu to dziec­ko trój­ką­ta
Słoń­ca desz­czu i gwał­tow­nej burzy
Histo­ria zmy­ślo­na z któ­rą nam do twa­rzy
Nie­uchwyt­na i pięk­na jak tęcza

W jej ruchach tęczo­wa pogo­da
W oczach krzy­czą pawie
Idzie uli­cą i burzy
Zasty­głą wodę w sta­wie

5.

Kró­lew­skim tema­tem Kory jest miłość, a może nale­ża­ło­by rzec: meta­fi­zy­ka miło­ści. To prze­kra­cza­nie same­go sie­bie i prze­ni­ka­nie do porząd­ku pozna­nia, któ­ry jest wtór­ny zarów­no wobec miło­ści, jak i jej bra­ku. Miłość to uni­wer­sal­na i naj­waż­niej­sza zasa­da świa­ta, bo wszyst­ko jest miło­ścią albo nie jest nią nic. Miłość jest we wszyst­kim albo nie ma jej w niczym. To pra­fun­da­ment życia ducho­we­go każ­de­go, kto dąży do utrwa­le­nia wię­zi (spe­cy­ficz­nej, „bliź­nia­czej” rela­cji) z inną oso­bą:

Miłość i nie­na­wiść
Jak czar­ne i bia­łe
Jak zim­no i upał
Jak kat i ofia­ra
Jak wierzch i spód dło­ni
Z prą­dem pod prąd ryba
Jak sło­wo gdy­by
I jak sło­wo chy­ba

(Bliź­niak)

Wszyst­ko zaś po to, by móc prze­zwy­cię­żyć samot­ność i sto­pić się w jed­no­ści:

Bo każ­de ser­ce gdy jest samot­ne
Szu­ka aż znaj­dzie coś dla sie­bie
Nie moż­na żyć pod jed­nym dachem
W tym samym łóż­ku bez miło­ści
Bo miłość łączy obcych ludzi
I oczy któ­re gubią łzy

(Głę­bo­ko w ser­cu)

Nie ma więk­szej war­to­ści w życiu:

Być kocha­nym jest bar­dzo, bar­dzo przy­jem­nie („Jest już póź­no, piszę bzdu­ry”)

Ja kocham cie­bie
Ty kochasz mnie
Oni kocha­ją sie­bie

(Man­dra­go­ra)

Dosto­jew­ski trak­to­wał pie­kło jako cier­pie­nie z powo­du nie­moż­no­ści kocha­nia, pod­miot lirycz­ny tych wier­szy oscy­lu­je pomię­dzy nie­bem i pie­kłem:

Zno­wu liczę, liczę, liczę, liczę, liczę życie
Tyle mia­łam, tyle mia­łam, tyle mi umar­ło
Tyle poszło do nie­ba, a tyle do pie­kła

(Karu­ze­la marzeń)

Sym­bo­li­ka biblij­na, któ­ra bywa tu przy­wo­ły­wa­na, nie odsy­ła nas wprost do escha­to­lo­gii. Okre­śla miej­sce i zasa­dy funk­cjo­no­wa­nia w świe­cie skraj­nych uczuć: miło­ści i nie­na­wi­ści, pożą­da­nia i zdra­dy, zdo­by­cia i porzu­ce­nia:

Nie opusz­czaj mnie
Bądź aż do koń­ca świa­ta
Ja będę dla cie­bie
Jak pięk­ny koniec lata

Jeśli mnie kochasz jak mówisz
Poszu­kaj jabł­ka
Wiecz­nej miło­ści
Z cza­ro­dziej­skie­go ogro­du

Nie opusz­czaj mnie
Są sło­wa któ­re dużo zna­czą
Od tego się umie­ra
Umie­ra z roz­pa­czy

(Saha­ra)

Bycie jest i nie­zno­śne, ale i po ludz­ku nud­ne. Kora na wzór Pas­ca­la sta­ra się roz­róż­niać porzą­dek ser­ca i porzą­dek rozu­mu jed­no­cze­śnie zda­jąc sobie spra­wę z ludz­kich nie­moż­no­ści:

Choć milk­nie głos, co krzy­czy we mnie
Nie daje mi wytchnie­nia
I nie pytaj mnie, jak żyć
Czy dłu­go będę z cie­bie kpić
Tra­wa wciąż jesz­cze zie­lo­na
Moja miłość jest sza­lo­na

Teraz mówię ser­cu, aby ser­cem było
Ta noc do innych jest nie­po­dob­na
I leżę cicho, cicho przy twym boku
Godzi­na mija za godzi­nę

(Ta noc do innych jest nie­po­dob­na)

Kocha się tu na jawie i we śnie, w sfe­rze marzeń i fan­ta­sma­go­rii. Tak samo się łamie ser­ca:

To mi się śni to mi się śni
To mi się śni to mi się śni
Zawsze ten sam zawsze ten sam sen
Śni się zim­ny śni mi się głod­ny
Śni mi się smut­ny sza­ry sen

Zła­ma­łeś mi ser­ce bez jed­ne­go sło­wa
Zła­ma­łeś mi ser­ce jed­nym pro­stym cię­ciem
Zła­ma­łeś mi ser­ce zła­ma­łeś mi ser­ce
Zła­ma­łeś mi ser­ce jed­nym pro­stym cię­ciem
To mi się śni to mi się śni
Smut­ny sza­ry sen

(To mi się śni)

Jak echo powra­ca więc tu słyn­ne i zło­wro­gie zda­nie Heideg­ge­ra – „Nauczy­li­śmy się wie­le, ale miło­ści się nie nauczy­li­śmy”. Nie zro­bi­li­śmy tego ani jako poszcze­gól­ne oso­by, ani jako spo­łe­czeń­stwo. Odprysk tak rozu­mia­ne­go pro­ble­mu znaj­du­je­my prze­cież w książ­ce Kora Kora. A pla­ne­ty sza­le­ją:

Miłość jest, choć tego nie zamie­rza, aktem anty­spo­łecz­nym, gdyż zawsze, kie­dy się urze­czy­wist­nia, naru­sza mał­żeń­stwo i prze­kształ­ca je w to, czym spo­łe­czeń­stwo nie chce, by ono było: ujaw­nie­niem dwóch samot­no­ści, któ­re same przez się two­rzą świat roz­bi­ja­ją­cy spo­łecz­ne kłam­stwo, oba­la­ją­cy czas i pra­cę, i obja­wia­ją­cy się jako samo­wy­star­czal­ny. Spo­łe­czeń­stwo więc tępi z zacie­kło­ścią miłość i poezję… a one wybu­cha­ją for­ma­mi zadzi­wia­ją­cy­mi i czy­sty­mi: jako obra­za, zbrod­nia i poemat: Odna­la­złam sie­bie w twór­czo­ści Octa­via Paza. On na okre­śle­nie miło­ści uży­wa sło­wa „komu­nia”. Jesz­cze o tym nie wie­dzia­łam, kie­dy uży­łam tego sło­wa w tym samym kon­tek­ście w pio­sen­ce „Anioł”.

Miłość jest więc wyzwa­niem rzu­co­nym prze­ciw­ko świa­tu i prze­ciw­ko spo­łe­czeń­stwu. To „komu­nia bez koń­ca”, to „wiecz­na tęsk­no­ta”. Moż­na o niej mówić za pomo­cą para­dok­sów i poetyc­kich obra­zów. Jak zauwa­żał Octa­vio Paz: „Samot­ność potwier­dza czło­wie­czeń­stwo. Bo tyl­ko czło­wiek jest świa­do­my swo­jej samot­no­ści”. Kora jest świa­do­ma i czło­wie­czeń­stwa, i samot­no­ści, i miło­ści. Lek­tu­ra tej książ­ki dobit­nie tego dowo­dzi bez wzglę­du na to, jaki ma się filtr w oczach. Patrząc na to samo, widzi się cza­sem te same rze­czy!

O autorze

Konrad Wojtyła

Urodzony w 1979 roku – poeta, dziennikarz, krytyk literacki. Wiceprezes Fundacji im. Sławomira Mrożka. Publicysta Radia Szczecin. Wydał pięć tomów poetyckich; ostatnio: może boże (Lubuski Wawrzyn Literacki 2010) i Czarny wodewil (2013). W 2014 roku ukazała się jego książka Rewersy. Rozmowy literackie. Rok później przełożył z jidisz na polski nieznane wiersze Eliasza Rajzmana zebrane w tomie Mech płonący (2015). W latach 2005-2009 zastępca redaktora naczelnego kwartalnika literacko-filozoficznego [fo:pa]. Od 2012 do 2014 roku pierwszy redaktor naczelny pisma „eleWator”. Publikował m.in. w „Odrze”, „Twórczości”, „Portrecie”, „FA-arcie”, „Kresach”, „Śląsku”, „Arkadii”, „Pograniczach”, „Przeglądzie Polskim” (USA), „Radarze”, „Gazecie Wyborczej”. Tłumaczony na języki angielski, niemiecki, ukraiński i czeski.

Powiązania

Machina czasu

dzwieki / AUDYCJE Konrad Wojtyła Rafał Wojaczek

Audy­cja „Machi­na cza­su” Kon­ra­da Woj­ty­ły poświę­co­na twór­czo­ści i życiu Rafa­ła Wojacz­ka.

Więcej

Przeklęte Sanatorium

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Sana­to­rium Rafa­ła Wojacz­ka.

Więcej

Myśli do słów. Słowa do myśli.

recenzje / IMPRESJE Konrad Wojtyła

Esej Kon­ra­da Woj­ty­ły towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Myśli do słów. Szki­ce o poezji Pio­tra Maty­wiec­kie­go.

Więcej

Gubione paradoksy

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki gubio­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Trzynaście impresji zza uchylonej kurtyny

recenzje / IMPRESJE Konrad Wojtyła

Esej Kon­ra­da Woj­ty­ły towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Sza­re świa­tło. Roz­mo­wy z Kry­sty­ną Miło­będz­ką i Andrze­jem Fal­kie­wi­czem Jaro­sła­wa Borow­ca.

Więcej

„Stracony na mocy nie ogłoszonego wyroku…”

debaty / książki i autorzy Konrad Wojtyła

Głos Kon­ra­da Woj­ty­ły w deba­cie „Czy Nobel zasłu­żył na Róże­wi­cza?”.

Więcej

Nie (wy)obrażać sobie za wiele…

recenzje / IMPRESJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Pol­skie zna­ki Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej

Sześć głosów o wierszach Jacka Gutorowa

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Zdzi­sła­wa Jasku­ły, Andrze­ja Nowa­ka, Mie­czy­sła­wa Orskie­go, Pio­tra Śli­wiń­skie­go, Ada­ma Wie­de­man­na oraz Kon­ra­da Woj­ty­ły.

Więcej

Trop albo Trud. Na marginesie rozmów z Andrzejem Sosnowskim

recenzje / IMPRESJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Trop w trop Andrze­ja Sosnow­skie­go.

Więcej

Skowyt utraconej niewinności

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Nie­pio­sen­ki Mariu­sza Grze­bal­skie­go.

Więcej

O gubionych

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Pio­tra Czer­niaw­skie­go, Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza, Anny Kału­ży, Bogu­sła­wa Kier­ca, Karo­la Mali­szew­skie­go, Edwar­da Pase­wi­cza, Toma­sza Puł­ki, Justy­ny Sobo­lew­skiej i Kon­ra­da Woj­ty­ły.

Więcej

O Innym tempie

recenzje / NOTKI I OPINIE Jarosław Borowiec Konrad Wojtyła

Komen­ta­rze Sła­wo­mi­ra Kuź­nic­kie­go, Kon­ra­da Woj­ty­ły i Jaro­sła­wa Borow­ca.

Więcej

Klonowanie z pamięci

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Woja­czek wie­lo­krot­ny.

Więcej

Życie w piosence

nagrania / stacja Literatura Kora Olga Tokarczuk

Spo­tka­nie autor­skie „Życie w pio­sen­ce” z udzia­łem Kory i Olgi Tokar­czuk w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 22.

Więcej

Jesteśmy czytającymi maszynami

wywiady / o książce Kamil Sipowicz Kora

Roz­mo­wa Kami­la Sipo­wi­cza z Korą, towa­rzy­szą­ca nowe­mu, popra­wio­ne­mu i roz­sze­rzo­ne­mu wyda­niu książ­ki Sto­ję, czu­ję się świet­nie, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Szczęście to słowo co spadło z księżyca

recenzje / IMPRESJE Paweł Tański

Szkic Paw­ła Tań­skie­go towa­rzy­szą­cy nowe­mu, popra­wio­ne­mu i roz­sze­rzo­ne­mu wyda­niu książ­ki Kory Sto­ję, czu­ję się świet­nie, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 24 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Historia jednego tekstu

recenzje / KOMENTARZE Kora

Autor­ski komen­tarz Kory w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go tek­stu”, towa­rzy­szą­cy nowe­mu, popra­wio­ne­mu i roz­sze­rzo­ne­mu wyda­niu książ­ki Kory Sto­ję, czu­ję się świet­nie, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 24 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Stoję, czuję się świetnie (2)

utwory / zapowiedzi książek Kora

Dwa wier­sze Kory, zapo­wia­da­ją­ce jej książ­kę Sto­ję, czu­ję się świet­nie, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Stoję, czuję się świetnie (1)

utwory / zapowiedzi książek Kora

Dwa wier­sze Kory, zapo­wia­da­ją­ce jej książ­kę Sto­ję, czu­ję się świet­nie, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 lip­ca 2017 roku.

Więcej