recenzje / ESEJE

Furtka do realności

Krystyna Dąbrowska

Recenzja Krystyny Dąbrowskiej z książki to i owo Tadeusza Różewicza.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Naj­now­szą książ­kę Tade­usza Róże­wi­cza otwie­ra wiersz zawód: lite­rat, w któ­rym pra­ca pisar­ska, zgod­nie z prze­wrot­nym tytu­łem, uka­za­na zosta­ła z jed­nej stro­ny jako odar­ta z roman­ty­zmu pro­fe­sja, pod­da­na jak inne zawo­dy nie­unik­nio­nej ruty­nie. Z dru­giej stro­ny – jako pasja, trud aż nazbyt czę­sto rodzą­cy „mil­cze­nie i wście­kłość”, i roz­cza­ro­wa­nie.

Ale ów dwo­ja­ko rozu­mia­ny zawód nie wyczer­pu­je praw­dy o pro­ce­sie twór­czym bo naj­waż­niej­sze wyda­je mi się w tym wier­szu inne sło­wo, nie­mod­ne dzi­siaj i łatwo osu­wa­ją­ce się w kicz, lecz tutaj brzmią­ce wia­ry­god­nie: „natchnie­nie”. Róże­wi­czow­skie natchnie­nie to sprzę­że­nie czu­cia, widze­nia i myśli, i nagłe­go impul­su, wewnętrz­ne­go naka­zu: „muszę To opi­sać”.

W tomie To i owo zna­la­złam pięć wier­szy, któ­re sta­no­wią dla mnie zna­ko­mi­te przy­kła­dy takie­go sprzę­że­nia: czy­ste, pozor­nie, pro­ste, a głę­bo­ko rezo­nu­ją­ce liry­ki. Reali­zu­je się w nich wyzna­nie poety, przy­to­czo­ne w posło­wiu przez Jana Sto­lar­czy­ka: „Moim dąże­niem było zawsze osią­gnię­cie for­my prze­zro­czy­stej. Tak prze­zro­czy­stej, żeby cała treść, któ­rą chcę wypo­wie­dzieć, była przez nią widocz­na”. Róże­wicz umie­ścił te utwo­ry na począt­ku tomu: są to wspo­mnia­ny już „zawód: lite­rat”, a tak­że „na ty z Cze­sła­wem”, „jesz­cze jeden dzień”, „Połów”, „kru­che jest nasze życie”. Zary­zy­ko­wa­ła­bym pomysł, że twór­ca takiej ran­gi jak autor „Nie­po­ko­ju” mógł­by pozwo­lić sobie na wyda­nie książ­ki zawie­ra­ją­cej jedy­nie kil­ka świet­nych liry­ków (doda­ła­bym jesz­cze poru­sza­ją­cy „jubi­le­usz i w mło­do­ści”, opu­bli­ko­wa­ne w „Kwar­tal­ni­ku Arty­stycz­nym” w 2011r.). Wów­czas mia­ły­by one dla sie­bie prze­strzeń, powie­trze, świe­ci­ły­by peł­nym bla­skiem.

Jed­nak zamysł poety był inny. To i owo jest książ­ką – kola­żem, gro­ma­dzą­cą pod jed­ną okład­ką róż­nej jako­ści wier­sze, dzien­ni­ko­we w cha­rak­te­rze zapi­sy pro­zą, roz­ma­ite saty­ry i pasz­kwi­le, fak­sy­mi­le ręko­pi­sów, rysun­ków oraz dedy­ka­cji od zaprzy­jaź­nio­nych pisa­rzy. Taka kola­żo­wość nie jest niczym nowym w póź­nej twór­czo­ści Róże­wi­cza, nie zaska­ku­je też połą­cze­nie liry­ki czy­stej wody z roz­ga­da­ną saty­rą na tan­de­tę popkul­tu­ry i głu­po­tę mediów. Kry­ty­cy wie­lo­krot­nie pisa­li o furii, z jaką poeta dema­sku­je mecha­ni­zmy kul­tu­ry maso­wej, posłu­gu­jąc się jej wła­snym języ­kiem, bez­li­to­śnie go nicu­jąc. W naj­now­szym zbio­rze mamy licz­ne tego prób­ki: choć­by „Świa­to­wy dzień teatru” ze zgryź­li­wy­mi wer­sa­mi:

w teatrze cia­ła gra się cia­łem
każ­da panien­ka jest dyrek­to­rem
dra­ma­tur­giem kie­row­ni­kiem arty­stycz­nym
teatru swo­je­go cia­ła

czy wiersz ***(„jestem mole­sto­wa­ną ama­zon­ką”), albo ska­man­dryc­ka w duchu, kaba­re­to­wa „Kuch­nia wasza nać”. Nie­któ­re paro­die są auten­tycz­nie zabaw­ne, jak „Pro­po­zy­cja dodat­ko­wej umo­wy”, w któ­rej autor „przy­że­ka” wydaw­cy „wier­ność miłość i posłu­szeń­stwo aż do Gro­bo­wej Deski”, po czym prze­cho­dzi się do usta­la­nia wymia­rów tej­że Deski. Lecz prze­śmiew­czy ton na dłuż­szą metę nuży i przy­tła­cza.

Lek­tu­ra zbio­ru To i owo, któ­ra zaczy­na się tak obie­cu­ją­co wier­szem o zawo­dzie pisa­rza, dla mnie, przy­zna­ję, skoń­czy­ła się zawo­dem czy­tel­ni­czym. Mam poczu­cie, że saty­rycz­ne utwo­ry Róże­wi­cza, ata­ku­ją­ce współ­cze­sność z jej wszę­do­byl­skim, nie­opa­no­wa­nym szu­mem infor­ma­cyj­nym, same sta­ją się czę­ścią tego szu­mu, powięk­sza­ją go, zamiast się z nie­go wyła­my­wać. Dla­te­go nie­zu­peł­nie prze­ko­nu­je mnie opi­nia naj­bar­dziej odda­nych czy­tel­ni­ków poety (dla mnie też bar­dzo waż­ne­go), że imi­tu­jąc nie jako papla­ni­nę dzi­siej­sze­go świa­ta, pro­wo­ku­je nas on do głęb­szej reflek­sji nad języ­kiem, każe prze­my­śleć roz­pad for­my poetyc­kiej, nie­waż­kość sło­wa.

Pozo­sta­je otwar­te pyta­nie, dla­cze­go Róże­wicz opu­bli­ko­wał tomik, w któ­rym z dosko­na­ły­mi wier­sza­mi osten­ta­cyj­nie sąsia­du­ją tek­sty bła­he, nie­ste­ty licz­niej­sze. Nie pierw­szy raz tak się zda­rza, podob­nie rzecz się mia­ła ze zbio­rem Kup kota w wor­ku (2008). Trud­no wąt­pić, że autor o tak ogrom­nej wraż­li­wo­ści i samo­świa­do­mo­ści z pre­me­dy­ta­cją ofia­ro­wu­je nam ten kolaż rze­czy świet­nych i takich sobie. Co nim kie­ru­je? Czy to rodzaj wodze­nia publicz­no­ści lite­rac­kiej za nos, jak­by Róże­wicz mówił: chce­cie nowe wier­sze wiel­kie­go poety, to je macie, i teraz się z nimi biedź­cie? Była­by to kpi­na z same­go sie­bie w roli sta­re­go mistrza i z czy­tel­ni­ków, z góry bez­kry­tycz­nych wobec dzieł pisa­rza o sta­tu­sie kla­sy­ka? Być może, w każ­dym razie taki trop pod­su­wa wiersz „To lubię”:

gdzie się u dia­bła
zapo­dział ten kawa­łek
wier­sza
„To lubię”

uda­ję przed sobą
że mi zale­ży na
odna­le­zie­niu
i dopeł­nie­niu

godzi się bowiem
„klasykowi”(mistrzu, mistrzu)
wysłać do redak­cji
cały wiersz
pora­ża­ją­cy
a nie jakiś
głod­ny kawa­łek

Nie dosta­nie­my więc dopeł­nie­nia ani zbyt wie­lu „całych”, czy­li bez resz­ty satys­fak­cjo­nu­ją­cych „pora­ża­ją­cych” wier­szy. Te jed­nak, któ­re wymie­ni­łam na począt­ku, któ­re są czymś wię­cej niż saty­rą i wyra­zem oby­wa­tel­skie­go gnie­wu te wier­sze wyda­ją mi się sku­tecz­niej­szą prze­ciw­wa­gą dla popkul­tu­ro­wej tan­de­ty i wszel­kich mod­nych, pustych dys­kur­sów niż męczą­ce pasti­sze. Na przy­kład „Polów”, pięk­ny por­tret sta­re­go czło­wie­ka spo­tka­ne­go na dro­dze w Buł­ga­rii; por­tret, a zara­zem medy­ta­cja dotkli­wej ulot­no­ści pamię­ci, o blak­nię­ciu, wie­trze­niu, zani­ka­niu zacho­wa­nych przez nią obra­zów:

dla­cze­go nie mogę tego bie­da­ka
dotknąć wier­szem pió­rem
jesz­cze raz powo­łać doży­cia (… )
a prze­cież to mgnie­nie
zdję­cie zro­bio­ne moimi ocza­mi
był obja­wie­niem Isto­ty Ludz­kiej

Jeśli­by na jed­nej sza­li poło­żyć, daj­my na to, sar­ka­stycz­ną „Olim­pia­dę” („od rana w TV śmie­chy chi­cho­ty ryki gada­ni­na wypi­na­nie dupy”) i cały prze­ra­ża­ją­co smut­ny, a zara­zem fascy­nu­ją­cy poetę idio­tyzm dzi­siej­szej kul­tu­ry obraz­ko­wo – kon­sump­cyj­nej, na dru­giej umie­ści­ła­bym zro­bio­ne ocza­mi zdję­cie prze­cho­dzą­ce­go czło­wie­ka, o ileż bar­dziej real­ne, mimo że „odpły­wa w nie­ist­nie­nie”. I zna­la­zł­by się tam rów­nież wiersz „na ty z Cze­sła­wem”, niby lek­ki, a oso­bli­wie poważ­ny tekst o wza­jem­nej, wie­lo­let­niej rela­cji dwóch poetów, bez­po­śred­niej i bli­skiej wła­śnie dla­te­go, że odrzu­ca­ją­cej poufa­łość. A tak­że jesz­cze jeden dzień, przej­mu­ją­cy wiersz o sta­ro­ści, z jej mono­to­nią ciem­nych dni i umar­ły­mi, któ­rzy zaplą­tu­ją się w pal­ce piszą­ce­go. Te liry­ki, ciche, nie stro­ją­ce min, to sil­ny głos w obro­nie auten­tycz­no­ści – auten­tycz­no­ści uczuć, myśli, wspo­mnień, wię­zi mię­dzy­ludz­kich, sło­wa poetyc­kie­go.

W naj­now­szym tomie Róże­wi­cza ból po śmier­ci przy­ja­ciół, cier­pie­nie zwią­za­ne nie­uchron­nie z prze­mi­ja­niem, sta­rze­niem się, kru­cho­ścią miło­ści i słów, nie­speł­nie­nie i nie­po­kój wpi­sa­ne w twór­czą pra­cę to wszyst­ko zysku­je war­tość, ponie­waż jest rze­czy­wi­ste. Pozwa­la wyrwać się z zaklę­te­go krę­gu skła­ma­ne­go medial­ne­go świa­ta, obna­ża­ne­go szmi­ro­wa­tość, namiast­ko­wość, poka­zu­je, że jest coś poza nim. Ze zbior­ku To i owo zosta­nie mi w pamię­ci garść wier­szy, któ­re są taką furt­ką do real­no­ści prze­ży­wa­nia, wspo­mi­na­nia, wąt­pie­nia.


Tekst opu­bli­ko­wa­ny w maga­zy­nie „Nowe Książ­ki” 2013 nr 6. Dzię­ku­je­my redak­cji za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Krystyna Dąbrowska

Urodzona w 1979 roku. Poetka, tłumaczka. Autorka tomików wierszy Biuro podróży (2006) i Białe krzesła (2012). Swoje przekłady wierszy W. C. Williamsa, W. B. Yeatsa, Thomasa Hardy’ego i Thoma Gunna publikowała w „Literaturze na Świecie”. Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Tren i pieśń pochwalna*

recenzje / ESEJE Krystyna Dąbrowska

Recen­zja Kry­sty­na Dąbrow­skiej z książ­ki Powie­trze i czerń Pio­tra Maty­wiec­kie­go.

Więcej

To i owo z Różewicza

recenzje / ESEJE Joanna Lisiewicz

Recen­zja Joan­na Lisie­wicz z książ­ki to i owo Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Ewangeliczny połów

recenzje / KOMENTARZE Jan Stolarczyk

Komen­tarz Jana Sto­lar­czy­ka do wier­sza „Połów” Tade­usza Róże­wi­cza z książ­ki to i owo, któ­ra uka­za­ła się 29 listo­pa­da 2012 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej