recenzje / ESEJE

Gdzie indziej jest teraz

Adam Poprawa

Recenzja Adama Poprawy z książki Zapisy rozmów Piotra Sommera.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

W zeszłym roku na Por­cie Wro­cław zda­rzy­ła się prze­dziw­na histo­ria. Na sce­nie Impar­tu odby­wał się więc panel, dys­ku­tan­ci, zgod­nie z tema­tem spo­tka­nia, wymie­nia­li poglą­dy na temat lite­ra­tu­ry nowe­go dwu­dzie­sto­le­cia, czy­li tej po roku 1989. Roz­ma­wia­ją zatem, przy­po­mi­na­ją, sta­wia­ją tezy, nor­mal­nie jak na pane­lu, aż tu ktoś z widow­ni jął się doma­gać: – O nas mów­cie, o naj­młod­szych, o naszych debiu­tach!

Owszem, nie­cier­pliw­co­wi (lub nie­cier­pliw­czy­ni – wyda­rze­nie znam z rela­cji) cho­dzi­ło o wier­sze powsta­łe rów­nież w okre­sie 1989–2009, trud­no jed­nak, by deba­ta, któ­rej zało­że­niem było obję­cie dwu­dzie­stu lat poezji – mia­ła się sku­piać wła­śnie na dzie­łach ostat­nich mie­się­cy.

A zaczy­nam takim wła­śnie peda­go­gicz­nym wstę­pem na wszel­ki wypa­dek. Oba­wiam się zatem co nie­co, że ktoś, dowie­dziaw­szy się, że gada­na książ­ka Pio­tra Som­me­ra jest wzno­wie­niem tomu z 1985 roku, może uznać całe to przed­się­wzię­cie za pre­hi­sto­rię i czy­ta­nie sobie odpu­ścić. Cóż, jego/jej stra­ta, ostrze­gam jed­nak, że popełniłby/popełniłaby jeden z naj­więk­szych błę­dów w życiu.

Jasne, trud­no, żeby zapi­sy wywia­dów prze­pro­wa­dzo­nych w latach 1975–1980 nie były doko­na­niem histo­rycz­nym. Tyle się prze­cież zmie­ni­ło w kul­tu­rze pol­skiej, bry­tyj­skiej, parę też razy cał­kiem prze­krę­cił się świat. Histo­rycz­no­ści tych wywia­dów Piotr Som­mer bynaj­mniej nie ukry­wa. Nie zamie­rza rów­nież dogry­wać post­scrip­tów z roz­mów­ca­mi (w trzech przy­pad­kach było­by to zresz­tą, z powo­du śmier­ci poetów, nie­wy­ko­nal­ne). Od pierw­szej edy­cji Zapi­sy roz­mów. Wywia­dy z poeta­mi bry­tyj­ski­mi róż­nią się znacz­nym, aktu­ali­zu­ją­cym posze­rze­niem czę­ści bio­gra­mów przed­sta­wia­ją­cych wywia­do­wa­nych: w cią­gu ćwierć­wie­cza spo­ro napi­sa­li i wyda­li, uro­sła też pol­ska biblio­te­ka prze­kła­dów, co autor sta­ran­nie odno­to­wał. Przy­wró­cił rów­nież frag­ment usu­nię­ty przez cen­zu­rę oraz wpro­wa­dził gdzie­nie­gdzie popraw­ki sty­li­stycz­ne.

Zasad­ni­czo prze­cież są to dokład­nie te same roz­mo­wy, któ­re poja­wi­ły się kie­dyś w wyda­niu „Czy­tel­ni­ka”. Co więc spra­wia, że całej tej histo­rycz­no­ści wręcz się pod­czas lek­tu­ry nie odczu­wa? Nie wyklu­czam, że podob­ne wra­że­nie – może nawet jesz­cze sil­niej­sze – będzie udzia­łem odbior­cy, któ­ry w roku 1985 mógł czy­tać, if any, „Misia” lub „Świersz­czy­ka”. Lub nie było go/jej jesz­cze nawet w pla­nach.

Prze­mia­ny wie­lu kon­tek­stów tyl­ko książ­ce pomo­gły. Tytuł cało­ści Zapi­sy roz­mów był w 1985 cokol­wiek zahacz­ny. „Zapis” koja­rzył się przede wszyst­kim z nazwą legen­dar­ne­go dru­go­obie­go­we­go pisma, roz­mo­wy zaś mogły przy­po­mi­nać nie­za­leż­nym odbior­com Roz­mo­wy pol­skie latem roku 1983 Rym­kie­wi­cza, zna­ko­mi­tą powieść z cza­sów świet­no­ści tego pisa­rza. Nie twier­dzę, że tytuł był takim wła­śnie pre­me­dy­ta­cyj­nym zło­że­niem, przy­po­mi­nam tyl­ko moż­li­we ówcze­sne sko­ja­rze­nia. W każ­dym razie Zapi­sy roz­mów były for­mu­łą (jak by to sam autor praw­do­po­dob­nie okre­ślił) zmył­ko­wą i dla nie­za­leż­ne­go odbior­cy, i dla odbior­cy jak naj­bar­dziej urzę­do­we­go (czy­li cen­zo­ra). Ale to nie­co hiper­bo­licz­ne uszcze­gó­ło­wie­nia, któ­re pro­po­nu­ję tutaj dla wyra­zi­sto­ści obra­zu. Idzie o to, i to jest bar­dzo waż­ne, że w ówcze­snej sytu­acji (a ówcze­sność tę da się roz­cią­gnąć na całych dzie­sięć lat, od pierw­szej roz­mo­wy w roku 1985 do opu­bli­ko­wa­nia książ­ki w roku 1985) pro­po­zy­cja Pio­tra Som­me­ra była czymś osob­nym, samo­ist­nym, wyjąt­ko­wym w kul­tu­rze pol­skiej, czymś nie­za­leż­nym poje­dyn­czo (okre­śle­niem tym przy­wo­łu­ję pol­skie­go O’Ha­rę, wła­śnie w wer­sji Som­me­ra; nie mam nato­miast zamia­ru deza­wu­ować innych twór­ców kul­tu­ry nie­za­leż­nej tam­te­go cza­su).

W wier­szu Jerze­go Jar­nie­wi­cza „Osiem­dzie­sią­ty szó­sty” jest taki epi­zod:

zapro­si­łem do Łodzi Piotr­ka. Opo­wia­dał stu­den­tom
o sar­dyn­kach, a chcie­li rapor­tu z oblę­żo­ne­go mia­sta
– dobie­gał czter­dziest­ki, ale był młod­szy
od moich stu­den­tów świe­żo po matu­rze.

Piotr Som­mer – bo o nie­go cho­dzi w tych wer­sach – wska­zy­wał zatem wte­dy w poło­wie lat osiem­dzie­sią­tych, że w kul­tu­rze może być jesz­cze ina­czej. Wyszło na jego: nie­dłu­go uka­zał się nie­bie­ski numer „Lite­ra­tu­ry na Świe­cie” (dru­gi słyn­ny nie­bie­ski przed­miot, obok pro­chow­ca Leonar­da Cohe­na), zaczę­li się wyraź­niej poja­wiać poeci uro­dze­ni we wcze­snych latach sześć­dzie­sią­tych. Wkrót­ce moż­na już było mówić o som­me­ry­zmie, i dziś nadal cze­ka się na to, co powie, napi­sze i prze­tłu­ma­czy Piotr Som­mer, kla­sycz­na już postać pol­skiej kul­tu­ry. Wyszło więc też na nasze.

Ale wra­cam do Zapi­su roz­mów. Okład­ka wzno­wie­nia może dziś przy­wo­dzić na myśl Kawę i papie­ro­sy Jar­mu­scha – i też dobrze. A zupeł­nie serio: w tam­tych latach Som­mer wska­zy­wał pol­skie­mu czy­tel­ni­ko­wi inte­re­su­ją­cych go bry­tyj­skich poetów, dzi­siaj są to już dobrzy – a przy­naj­mniej nie­źli – zna­jo­mi pol­skich odbior­ców. Owszem, nie wszy­scy, ale spo­ro wier­szy i ksią­żek się w mię­dzy­cza­sie w pol­sz­czyź­nie poja­wi­ło, tak­że nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go (d. Cen­trum Sztu­ki – Teatr Dra­ma­tycz­ny w Legni­cy). Poten­cjal­nie lep­sze roze­zna­nie czy­tel­ni­ka to jesz­cze nie wszyst­ko.

Cią­głą świe­żość książ­ka ta zawdzię­cza posta­wie auto­ra, mło­de­go auto­ra (w momen­cie pierw­sze­go wywia­du Som­mer liczył dwa­dzie­ścia osiem lat, pod­czas naj­póź­niej­sze­go – trzy­dzie­ści trzy), któ­ry, roz­glą­da­jąc się po poezji i po świe­cie, o to i o owo zapy­tał poetów angiel­skich, szkoc­kich oraz pół­noc­no­ir­landz­kich. Przede wszyst­kim pytał i słu­chał, wyco­fu­jąc się raczej w rolę pil­ne­go roz­glą­da­cza ani­że­li pole­micz­ne­go dys­ku­tan­ta. Jasne, solid­nie się do tych wywia­dów przy­go­to­wał, nic dziw­ne­go więc, że to wła­śnie on, przy­bysz ze Wschod­niej Euro­py poin­for­mu­je Ala Alva­re­za o pew­nej bry­tyj­skiej nowo­ści wydaw­ni­czej. Albo, w innym wypad­ku, sko­ry­gu­je cokol­wiek teo­lo­gicz­ną atry­bu­cję inne­go roz­mów­cy: kie­dy Phi­lip Hobs­baum wspo­mni o „auto­ry­zo­wa­nej wer­sji Biblii”, Som­mer spo­koj­nie odno­tu­je w nawia­sach kwa­dra­to­wych, że cho­dzi o Wul­ga­tę. W nie­któ­rych miej­scach samo zapi­sa­nie frag­men­tu wypo­wie­dzi sta­je się wystar­cza­ją­cą cha­rak­te­ry­sty­ką sytu­acji apo­re­tycz­nej, czy­li kul­tu­ral­no-reli­gij­no-naro­do­we­go zapę­tle­nia. Powia­da więc Derek Mahon: „I choć zupeł­nie nie znam gaelic­kie­go, upie­rał­bym się, że nie jest on dla mnie mową obcą. Nie zga­dzam się z kwa­li­fi­ko­wa­niem mnie jako poety pół­noc­no­ir­landz­kie­go, upie­ram się przy nazwie: poeta irlandz­ki. Toteż byłem bar­dzo zado­wo­lo­ny, kie­dy dosta­łem nagro­dę imie­nia Deni­sa Devli­na, przy­zna­wa­ną zazwy­czaj kato­li­kom z Połu­dnia; tym razem dano ją ‘pro­te­stan­to­wi z Ulste­ru’. Ale w isto­cie nie jestem pro­te­stan­tem, po pro­stu tak mnie wycho­wa­no”. Nie musi też Som­mer pole­mi­zo­wać z uprze­dze­nia­mi Alva­re­za, sko­ro tryb przy­pusz­cza­ją­cy jest po pol­sku aż nad­to wymow­ny: „Nie inte­re­so­wa­li­by mnie sami Angli­cy, po pierw­sze dla­te­go, że nie bar­dzo wiem, co się teraz w Anglii dzie­je, a po dru­gie dla­te­go, że – nawet gdy­bym był lepiej zorien­to­wa­ny – nie sądził­bym, by dzia­ło się zbyt wie­le”.

Są zresz­tą takie miej­sca w książ­ce, gdzie uważ­ny czy­tel­nik ucie­szy się sty­li­stycz­ny­mi niu­an­sa­mi prze­kła­do­wej pol­sz­czy­zny Som­me­ra. Nie trze­ba słu­chać taśm z nagra­nia­mi roz­mów, by roz­po­znać auto­ra Nowych sto­sun­ków wyra­zów w paru zabrzmie­niach. Alan Brown­john mówi tedy o sytu­acji, kie­dy kry­tyk „ma szan­sę napo­cząć jakąś sen­sow­ną myśl”. Douglas Dunn z kolei, przed­sta­wia­jąc wła­sną biblio­gra­fię przed­mio­to­wą, poin­for­mu­je inter­lo­ku­to­ra, co zawie­ra­ła pew­na „wylew­na notat­ka”. Dla Iana Hamil­to­na zaś pew­ne oma­wia­ne zja­wi­sko to „bania z ostroż­no­ścią”. Ten­że poeta wspo­mi­na o innej rze­czy, iż zaczę­ła „wie­trzeć i mecha­nicz­nieć”. Są to drob­ne acz wyraź­ne sygna­tur­ki Som­me­ra.

W jaki spo­sób pisze się wier­sze? O to zapy­ta autor wprost jedy­nie Cra­iga Raine­’a. Ale cały czas, na paru­set stro­nach Zapi­sów roz­mów, o to wła­śnie cho­dzi. I jest to szcze­gól­nie istot­ne pyta­nie dla czy­tel­ni­ka. Bo dla poetów powin­no być zawsze nie­oczy­wi­ste.

O autorze

Adam Poprawa

(ur. 1959) – filolog, krytyk literacki i muzyczny, edytor, pisarz. Wydał m.in. monografię Kultura i egzystencja w poezji Jarosława Marka Rymkiewicza (Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1999), zbiór szkiców Formy i afirmacje (Universitas, Kraków 2003), tomy prozatorskie Walce wolne, walce szybkie (WBPiCAK, Poznań 2009), Kobyłka apokalipsy (WBPiCAK, Poznań 2014), zbiór Szykista. Felietony po kulturze (WBPiCAK, Poznań 2020). Przetłumaczył Epifanie Jamesa Joyce’a (Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2016). Przygotował poprawioną (odcenzurowaną i uzupełnioną) edycję Pamiętnika z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego (PIW, Warszawa 2014). Opracował poszerzone wydanie Języka poetyckiego Mirona Białoszewskiego (Ossolineum, Wrocław 2016) oraz tom Odbiorca ubezwłasnowolniony. Teksty o kulturze masowej i popularnej Stanisława Barańczaka (Ossolineum, Wrocław 2017). Jest felietonistą „Nowych Książek”.

Powiązania