recenzje / ESEJE

Genialna kolaborantka

Paweł Kaczmarski

Recenzja Pawła Kaczmarskiego książki Język korzyści Kiry Pietrek, która ukazała się w Biurze Literackim w wersji elektronicznej 27 grudnia 2018 roku.

Biuro Literackie

W kry­tycz­no­li­te­rac­kim obie­gu nadal funk­cjo­nu­je wie­le prze­są­dów na temat poezji „zaan­ga­żo­wa­nej”, świa­do­mie i otwar­cie odno­szą­cej się do świa­ta spo­łecz­nych, eko­no­micz­nych oraz poli­tycz­nych rela­cji. Jeden z nich każe myśleć o zaan­ga­żo­wa­nych wier­szach jako o czymś, co chęt­nie obno­si się ze swo­ją poli­tycz­ną afi­lia­cją, agi­tu­je raczej, niż pod­wa­ża, obwiesz­cza raczej, niż kwe­stio­nu­je. Pochod­ną tego zało­że­nia jest oczy­wi­ście lęk przed zaan­ga­żo­wa­ną poezją i kry­ty­ką jako stra­te­gia­mi „instru­men­ta­li­za­cji” lite­ra­tu­ry, oba­wa, że tek­sty, utwo­ry czy dzie­ła zaprzę­gnię­te zosta­ną do wyko­ny­wa­nia pra­cy akty­wi­stów i ide­olo­gów, że lite­ra­tu­rę trak­to­wać będzie się jako zbiór ilu­stra­cji i cyta­tów udo­wad­nia­ją­cych słusz­ność przy­cho­dzą­cej „z zewnątrz” dok­try­ny.

Inny, pokrew­ny prze­sąd, doty­czy opo­zy­cji poetyc­kiej for­my (czy też poetyc­kie­go warsz­ta­tu, poetyc­kiej wraż­li­wo­ści) oraz poli­tycz­ne­go „prze­ka­zu” wier­sza. Języ­ko­wa spraw­ność i spo­łecz­ne zaan­ga­żo­wa­nie poezji mia­ły­by sta­no­wić dwie osob­ne siły czy dwa osob­ne aspek­ty tek­stu – nie­prze­kła­da­ją­ce się na sie­bie nawza­jem, a w dużej mie­rze wręcz prze­ciw­staw­ne. „Dobrzy” czy „zdol­ni” zaan­ga­żo­wa­ni poeci i poet­ki mie­li­by więc być w pierw­szej kolej­no­ści „po pro­stu” cie­ka­wy­mi, dobry­mi auto­ra­mi, zaś ich poli­tycz­ne sta­no­wi­sko czy spo­łecz­na wraż­li­wość sta­no­wi­ły­by coś w dużej mie­rze przy­god­ne­go, przy­pad­ko­we­go, pobocz­ne­go.

Nie ma chy­ba współ­cze­śnie auto­rów tak zde­cy­do­wa­nie obna­ża­ją­cych i oba­la­ją­cych powyż­sze prze­są­dy jak Kira Pie­trek. Tę cokol­wiek kate­go­rycz­ną tezę pod­bu­do­wu­ją jak dotąd dwie zna­ko­mi­te książ­ki poetyc­kie: Język korzy­ści z 2010 roku oraz Sta­ty­sty­ki z 2013 roku. Już debiu­tanc­ki tom spra­wił, że Pie­trek zaczę­to postrze­gać jako jed­no z naj­waż­niej­szych nazwisk w mło­dej poezji i klu­czo­wy głos współ­two­rzą­cy (obok choć­by nie­co star­szych sta­żem Kon­ra­da Góry i Szcze­pa­na Kopy­ta) tak zwa­ną nową poezję zaan­ga­żo­wa­ną. Obie publi­ka­cje róż­nią się od sie­bie dość zna­czą­co (zmie­nia­ją się naj­bar­dziej inte­re­su­ją­ce Pie­trek reje­stry języ­ka, temat wier­sza, obiekt kry­ty­ki), wska­zu­ją na roz­wój twór­czo­ści mło­dej autor­ki, poka­zu­ją jed­nak spój­ność i kon­se­kwen­cję pew­nej świa­do­mej poetyc­kiej meto­dy, któ­rej wier­sze Pie­trek zawdzię­cza­ją nie tyl­ko swo­ją odkryw­czość, nowa­tor­stwo, języ­ko­wą wraż­li­wość i per­swa­zyj­ną moc, ale rów­nież rela­tyw­ną dostęp­ność i rodzaj pocią­ga­ją­cej, pro­wo­ka­cyj­nej przej­rzy­sto­ści.

* * *

Prze­sąd doty­czą­cy poezji zaan­ga­żo­wa­nej jako for­my agi­ta­cji czy pro­pa­gan­dy roz­bi­ja się o fascy­na­cję, z jaką Pie­trek pod­cho­dzi do pod­da­wa­nych kry­ty­ce języ­ków. Jej wier­sze są bowiem w znacz­nej mie­rze wła­śnie tym – poka­zy­wa­niem sprzecz­no­ści, absur­dów i nie­do­strze­ga­nych kon­se­kwen­cji nar­ra­cji i dys­kur­sów rzą­dzą­cych współ­cze­snym spo­łe­czeń­stwem. W Języ­ku korzy­ści autor­ka zaj­mu­je się więc choć­by kor­po­mo­wą, języ­kiem kor­po­ra­cyj­nych struk­tur, ale rów­nież codzien­ne­go życia zor­ga­ni­zo­wa­ne­go przez te struk­tu­ry, języ­ka od „roz­wo­ju oso­bi­ste­go” („mix zdro­wia i korzy­ści”) oraz papie­ro­wych kub­ków i open space’u („papie­ro­we kub­ki”). W Sta­ty­sty­kach przed­mio­tem zain­te­re­so­wa­nia Pie­trek jest mię­dzy inny­mi język pra­wa i tytu­ło­wych sta­ty­styk, wiel­kich liczb mają­cych pod­bu­do­wy­wać wiel­ką poli­ty­kę. W obu książ­kach dużo miej­sca poświę­co­ne zosta­je też main­stre­amo­wym nar­ra­cjom o płci i sta­tu­sie – roli, pra­wach – zwie­rząt.

Wie­le wier­szy Pie­trek ma więc cha­rak­ter prze­chwy­ce­nia, zło­żo­ne zosta­je z odłam­ków, cyta­tów i fraz kry­ty­ko­wa­ne­go języ­ka:

[a gdy­byś nie zaj­mo­wa­ła się kry­ty­ką sys­te­mu, Sta­ty­sty­ki]

w 2011 w szko­łach i przed­szko­lach
kształ­ci­ło się 5,5 mln dzie­ci i mło­dzie­ży
kształ­ci­ło ich pół mln nauczy­cie­li

rocz­nie przy­by­wa 80 tys. absol­wen­tów kie­run­ków peda­go­gicz­nych
każ­dy nowy rocz­nik chęt­nie zastą­pi sta­rą kadrę

(………………………………………………)

dyplom ukoń­cze­nia kie­run­ku peda­go­gicz­ne­go
daje moż­li­wo­ści

reflek­syj­ne spoj­rze­nie na wła­sną rolę zawo­do­wą
pogłę­bio­ne rozu­mie­nie rze­czy­wi­sto­ści edu­ka­cyj­nej
przy­go­to­wa­nie do dzia­łal­no­ści pro­spo­łecz­nej

Pie­trek nie dystan­su­je się jed­nak od języ­ka, któ­ry pod­da­je kry­ty­ce; pra­cu­je nie tyle „na” nim, co „w” nim, mówiąc jak­by ze środ­ka pod­wa­ża­nych nar­ra­cji. Ude­rza­ją­ca jest wspo­mnia­na fascy­na­cja, nie­od­że­gny­wa­nie się od języ­ka „wro­ga” – kor­po­ra­cji, kapi­ta­li­zmu, uryn­ko­wio­nej edu­ka­cji, etc. Swo­isty brak dystan­su wobec kry­ty­ko­wa­nych zja­wisk nie prze­kła­da się na „agit­ko­wość”, pro­ste dekla­ra­cje i rytu­al­ne gesty, ale na rodzaj ukie­run­ko­wa­nej, uce­lo­wio­nej zło­śli­wo­ści, obna­ża­nie tego, co w naj­bliż­szych nar­ra­tor­ce języ­kach absur­dal­ne, dehu­ma­ni­zu­ją­ce, okrut­ne. Pie­trek decy­du­je się więc – otwar­cie, pro­wo­ka­cyj­nie, bez wsty­du i bez waha­nia – na poetyc­ką kola­bo­ra­cję. I to w podwój­nym zna­cze­niu tego sło­wa: poli­tycz­nym, czy­li współ­pra­cy z „wro­giem” (jakim jest choć­by kor­po­ję­zyk) oraz arty­stycz­nym – świa­do­mie roz­pro­szo­ne­go, wie­lo­oso­bo­we­go, kolek­tyw­ne­go autor­stwa (jak w angiel­skim col­la­bo­ra­tion). W wypad­ku wie­lu wier­szy z Języ­ka korzy­ściSta­ty­styk jest prze­cież bowiem Pie­trek tyleż autor­ką, co mon­ta­żyst­ką; raz po raz otwar­cie odda­je w nich głos komuś inne­mu:

 mix zdro­wia i korzy­ści [Język korzy­ści]

kil­ka tygo­dni po odej­ściu z pol­sko-duń­skiej kor­po­ra­cji
anna poręb­ska zakła­da pra­cow­nię roz­wo­ju oso­bi­ste­go kobiet

jej celem jest
dobroć
roz­wój
dotyk cie­płych dło­ni
przy­jaźń
miłość
oswa­ja­nie się z rze­czy­wi­sto­ścią
nauka mądrym sło­wem
siła wspa­nia­łych uczuć

jej kolo­ry to
poma­rańcz
czer­wień
żół­cień
błę­kit

Dzia­ła­jąc nie­ja­ko na tyłach wro­ga, Pie­trek świa­do­mie unie­moż­li­wia czy­tel­ni­ko­wi łatwe okre­śle­nie, czy jej wier­sze sta­no­wią „bar­dziej” wyraz obu­rze­nia obser­wo­wa­ny­mi zja­wi­ska­mi, czy świa­dec­two fascy­na­cji języ­ka­mi, któ­re na co dzień pod­trzy­mu­ją i repro­du­ku­ją owe zja­wi­ska. W zasa­dzie to wła­śnie brak jakie­go­kol­wiek jasne­go „bar­dziej”, nie­moż­ność zde­cy­do­wa­nia, czy w wier­szach Pie­trek prze­wa­ża urze­cze­nie, czy obu­rze­nie, sta­no­wi sed­no poetyc­kie­go pro­jek­tu autor­ki. Trud­no dziś mówić o jed­nym bez dru­gie­go, zda­je się suge­ro­wać poet­ka – mówie­nie z same­go środ­ka hege­mo­nicz­ne­go, opre­syj­ne­go języ­ka, mówie­nie w nim i mówie­nie nim, to nie tyle eme­ry­tu­ra rewo­lu­cjo­ni­sty, co koniecz­ny waru­nek rady­kal­nej kry­ty­ki i sku­tecz­ne­go opo­ru.

* * *

Stąd chy­ba powra­ca­ją­cy obraz Pie­trek jako infor­ma­tor­ki taj­nych służb, doko­nu­ją­cej świa­do­mej auto­de­ma­ska­cji; owszem, zwer­bo­wa­nej do współ­pra­cy, ale otwar­cie opo­wia­da­ją­cej o tym na lewo i pra­wo, tak by język wła­dzy wykpić i zneu­tra­li­zo­wać. Bądź też obraz pre­zen­ter­ki jakie­goś rodza­ju „reżi­mo­wej” tele­wi­zji, któ­ra – poznaw­szy mecha­ni­zmy wła­dzy i zapew­niw­szy sobie dostęp do mikro­fo­nu – wyostrza wszyst­kie jego kłam­stwa i śmiesz­no­ści (a prze­ło­że­ni nie mogą do koń­ca być pew­ni, czy to tyl­ko nad­mier­na gor­li­wość, czy już saty­rycz­na kpi­na).

„Kola­bo­ra­cyj­ny” wymiar poezji Pie­trek opie­ra się więc w dużej mie­rze na ope­ro­wa­niu for­mą – cyta­tach i kryp­to­cy­tach, naśla­do­wa­niu okre­ślo­nych reje­strów mowy. Jeśli jed­nak jej pro­jekt wyda­je się na tle współ­cze­snej pol­skiej poezji cał­kiem nowa­tor­ski, to nigdy nie cho­dzi tu o nowość dla nowo­ści; kry­te­rium „dzia­ła­nia” for­mal­nych zabie­gów nie jest ich „ory­gi­nal­ność”, ale poli­tycz­na, kry­tycz­na sku­tecz­ność – nie o bły­sko­tli­wość języ­ko­wych zabie­gów tu cho­dzi, ale o to, na ile wier­sze rezo­nu­ją z obu­rze­niem, roz­go­ry­cze­niem czy poczu­ciem absur­du po stro­nie swo­ich czy­tel­ni­ków. Mówiąc w pew­nym uprosz­cze­niu: wiersz zło­żo­ny z cyta­tów z kon­sty­tu­cji oka­zu­je się „moc­ny” nie dla­te­go, że jest for­mal­nie nowa­tor­ski (cho­ciaż bez for­mal­nej ope­ra­cji nie ist­nie­je), tyl­ko dla­te­go, że odno­si się do obo­wią­zu­ją­cej, dzia­ła­ją­cej tu i teraz kon­sty­tu­cji. W ten spo­sób Pie­trek oba­la dru­gi z opi­sa­nych na wstę­pie prze­są­dów, ten o opo­zy­cji „for­my” i „poli­tycz­no­ści”. Wyra­zi­stość for­mal­na prze­kła­da się tu na poli­tycz­ną moc – i na odwrót.

* * *

Nie moż­na jed­nak stwier­dzić, że Pie­trek inte­re­su­ją wyłącz­nie wewnętrz­ne sprzecz­no­ści i absur­dy „obser­wo­wa­nych”, prze­pra­co­wy­wa­nych języ­ków. Moż­na powie­dzieć, że jej kry­ty­ka ma dwie zasad­ni­cze linie: jed­na doty­czy „wnętrz­no­ści” dane­go dys­kur­su, nie­spój­no­ści jego prze­ka­zu czy gra­ma­ty­ki, dru­ga zaś momen­tów, w któ­rych odkle­ja się od rze­czy­wi­sto­ści, obna­ża swo­ją nie­przy­sta­wal­ność do świa­ta, swój mani­pu­la­cyj­ny poten­cjał. Splot obu linii widać wyraź­nie w być może naj­le­piej zna­nym i naj­czę­ściej przy­wo­ły­wa­nym spo­śród wier­szy Pie­trek, czy­li wspo­mnia­nej już „kon­sty­tu­cji” ze Sta­ty­styk; przed­mio­tem kry­ty­ki jest tu zarów­no nie­spój­ność czy nie­kon­se­kwen­cja praw­ne­go języ­ka, jak i jego nie­speł­nio­ne obiet­ni­ce, gro­te­sko­we momen­ta­mi nie­przy­sta­wa­nie do spo­łecz­nej rze­czy­wi­sto­ści.

Nie jest jed­no­cze­śnie Pie­trek poet­ką „języ­ka same­go”, jej wier­sze nie sta­no­wią nigdy zim­nej, ana­li­tycz­nej roz­biór­ki tej czy innej nar­ra­cji. Zarów­no w Języ­ku korzy­ści, jak i w Sta­ty­sty­kach nie­mal każ­da teza, pyta­nie i obser­wa­cja odnie­sio­ne zosta­ją na jakimś eta­pie do pro­ble­mów cie­le­sno­ści, zmy­sło­wo­ści, orga­nicz­no­ści jed­nost­ki; w debiu­tanc­kim tomie Pie­trek wie­lo­krot­nie pisze o rela­cjach wła­dzy (choć­by mię­dzy pra­cow­ni­kiem / pra­cow­nicz­ką a pra­co­daw­cą) wła­śnie w kate­go­riach cie­le­sno­ści i sek­su­al­no­ści, w Sta­ty­sty­kach zaj­mu­je się za to wprost medial­ną dys­ku­sją o kul­tu­ro­wej roli płci i kate­go­rii gen­der.

* * *

Wier­sze Pie­trek olśnie­wa­ją od pierw­szej lek­tu­ry: bły­sko­tli­we i anar­chi­zu­ją­ce, dow­cip­ne i kry­tycz­nie zło­śli­we, wyda­ją się w jakiś intu­icyj­ny spo­sób doty­kać tych języ­ków, któ­re w naj­więk­szej mie­rze orga­ni­zu­ją nasze codzien­ne życie. Prze­kra­cza­ją pro­ste, utar­te opo­zy­cje, oka­zu­ją się naraz „przy­na­leż­ne” języ­ko­wi i świa­tu, poli­tycz­no­ści i for­mal­nej grze, fascy­na­cji i obu­rze­niu. I co chy­ba rów­nie waż­ne – nigdy, prze­nig­dy się nie nudzą.


Esej pocho­dzi z książ­ki Zebra­ło się śli­ny, wyda­nej przez Biu­ro Lite­rac­kie w 2016 roku.

 

O autorze

Paweł Kaczmarski

Urodzony w 1991 roku. Krytyk literacki, pisze głównie o poezji współczesnej. Redaktor działu recenzji książkowych w „Ricie Baum” oraz „8. Arkusza”, dodatku młodopoetyckiego do miesięcznika „Odra”. Współpracownik czasopisma naukowego „Praktyka Teoretyczna”. Mieszka we Wrocławiu.

Powiązania