Dla niedawno zmarłego, wybitnego nigeryjskiego autora Chinua Achebe, ojczyzna stanowiła jeden z najważniejszych motywów literackiej pracy. Jak pisze Grzegorz Jankowicz w artykule poświęconym pamięci prozaika: „Uważał, że zadanie pisarza zależy od stanu, w jakim znajduje się jego kraj. I tylko jeśli ludzie mają się w nim dobrze, pisarz może pozwolić sobie na większą swobodę.” Twórca Czcigodnego kacyka Nanga wierzył w sprawczą i utylitarną moc literatury. Dziś to rzadkie i wyjątkowe myślenie o pisarstwie. Na tyle incydentalne, że nie śmiałabym zaryzykować tezy, że uczestnik innego, młodszego pokolenia, innej kultury również kieruje się tymi samymi motywami. Hasan Blasim, bo o nim mowa, to autor debiutanckiego zbioru opowiadań Szaleniec z Placu Wolności. Publikacji, która jest mocnym, irackim głosem w obronie, po pierwsze człowieczeństwa, po drugie w obronie ojczyzny utraconej. Ojczyzny, która stanowi punkt styczny w literaturze obu autorów i o którą należy walczyć, jak w swoich opowiadaniach przekonuje Blasim, jeśli nie bronią to słowem pisanym właśnie.
Opowiadań jest czternaście. Każde z nich stanowi mikropowieść o złu. Złu, które przynosi z sobą wojna i ludzka nienawiść, ale też kultura mocno osadzonym w konkretnym miejscu i czasie. Opowieść o uchodźcach, który „każdy ma dwie wersje opowieści – jedną prawdziwą i drugą do rejestru”; opowieść o sprzątaczu ludzkich szczątków pozostałych po samobójczych wybuchach; o zakochanym który, aby przetrwać zjadł palce ukochanej; o człowieku, który nie mógł przestać się uśmiechać; o mężczyźnie, który w walizce woził kości swojej matki, nie mogąc pogodzić się z jej śmiercią („W bardzo prosty sposób można zaprzeczyć istnieniu Boga, znając choćby dzień z życia irakijskich matek”); o trudach emigracji i o wojnie raz jeszcze i po stokroć. W tym niewielkim objętościowo tomie, zdaje się, Blasim starał się pomieścić wszystkie bolączki współczesnego Iraku i irackich emigrantów, lecz nie tylko. Rzeczywistość jaką ukazują nam karty tej publikacji jest straszna i fascynująca zarazem nosząca wyraźne znamiona uniwersalizmu. Na tym polega siła przekazu autora, dlatego ten debiut jest aż tak dobry. Czytając książkę Blasima, nie można oprzeć się wrażeniu, że autor ma ambicje wyjść poza ramy tradycyjnego opowiadania, że raczej krótka forma z jaką ma do czynienia czytelnik to przypowieść, borgesowski twór, który opisuje i tłumaczy (w żadnym wypadku nie interpretuje!) zastany, wyjątkowo okrutny świat. Świat tyleż tragiczny, co magiczny, bo także elementów poza-rzeczywistych w tej prozie nie brakuje. Wracając do słów Achebe o zadaniu pisarza w zależności od kondycji własnego kraju – Blasim wywiązał się ze swego obowiązku rzetelnie. Ojczyzna opisana, lecz jeszcze nie odratowana. Z życzeniami zmian oraz swobody twórczej. I dalszych, tak dobrych, literackich prac.
Recenzja została opublikowana w serwisie Lubimyczytać.pl. Dziękujemy redakcji za wyrażenie zgody na przedruk.
O autorze
Monika Długa
Urodzona w 1985 roku w Poznaniu. Studiowała polonistykę i pedagogikę na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z zawodu (i powołania) bibliotekarka. Publikowała w „Archipelagu”, „Lekturach Reportera”, „Tytule Ujednoliconym” i w „Bibliotece w Szkole”. Recenzentka „LubimyCzytac.pl” i „Xiegarni.pl”. Laureatka konkursu na najlepszą recenzję książki nominowanej do Literackiej Nagrody Nike 2013. Autorka bloga: godsavethebook.blogspot.com.
Recenzja Przemysława Koniuszego z książki Szaleniec z Placu Wolności Hasana Blasima, która ukazała się 28 maja 2013 roku na stronie Biblioteka Młodego Człowieka.