recenzje / ESEJE

Głos zagubionego

Ostap Sływynski

Recenzja Ostapa Sływyńskiego, towarzysząca wydaniu książki Semiona Chanina Ale nie to, w tłumaczeniu Bohdana Zadury, która ukaże się w Biurze Literackim 9 grudnia 2020 roku.

Biuro Literackie

Pewien badacz głę­bin mor­skich opo­wia­dał, że kie­dy zepsuł mu się apa­rat do nur­ko­wa­nia i zaczął się dusić, zoba­czył wokół sie­bie kolo­ro­wą wodę. Milio­ny, milio­ny kwia­tów i ryby – ryby rośli­ny, ryby słoń­ca, ryby dzie­ci. „To morze kwia­tów to było naj­lep­sze, co widzia­łem w życiu” ‒ mówił. I doda­wał: „a może nawet nie w życiu, może nie życie widzia­łem”.

Zda­rza się, że świa­do­mość, gdy gaśnie, two­rzy super wido­wi­sko, roz­kła­da swój pawi ogon, spła­ca dług za tysiąc sza­rych dni, żeby było z czym odejść. Wno­si pod koniec przy­ję­cia świą­tecz­ny tort ze świecz­ka­mi i ognia­mi ben­gal­ski­mi. Do pociem­nia­łej sali. Goście oglą­da­ją się – wszy­scy są w dziw­nych maskach, nikt niko­go nie roz­po­zna­je, być może wokół są już inni ludzie. Moż­na się cało­wać, obej­mo­wać, za chwi­lę na zawsze wszyst­ko się skoń­czy.

Dokład­nie tak widzę ten tom wier­szy Semio­na Cha­ni­na, rosyj­sko­ję­zycz­ne­go poety z Rygi ‒ jako dzi­wacz­ną rośli­nę w próż­ni. Jako dusze­nie się, któ­re wyra­sta dziw­ny­mi kwia­ta­mi, ostat­ni­mi kwia­ta­mi. Jako pani­kę na pokła­dzie samo­lo­tu, któ­ra z minu­ty na minu­tę zmie­nia się w spo­koj­ny los: wśród stra­chu i cha­osu ktoś nagle zaczy­na śpie­wać, być może nie śpie­wał nigdy w życiu, a tutaj… Pierw­szy i ostat­ni raz. Jest poezja her­me­tycz­na i jest też poezja roz­her­me­ty­zo­wa­nia, w dosłow­nym sen­sie tego sło­wa, tlen gdzieś ucho­dzi, padasz, padasz tak szyb­ko, że znaj­du­jesz się w nie­waż­ko­ści, siła cią­że­nia zmie­nia się w swo­je prze­ci­wień­stwo, jak mate­ria, któ­ra nie­po­trzeb­nie zagęsz­cza­jąc się, sta­je się czar­ną dziu­rą, niczym, wszyst­kim.

i ocze­ku­jesz tyl­ko jed­ne­go: żeby wraz
z krót­kim głę­bo­kim wde­chem do płuc
weszła pra­wie zapo­mnia­na siła cią­że­nia

‒ pisze Sie­mion Cha­nin, poeta poroz­ci­na­ne­go, roz­sz­cze­pio­ne­go, roz­war­stwio­ne­go. Tak jak Cha­nin mógł­by, myślę, pisać ostat­ni poeta. Ostat­ni poeta tego świa­ta. Tego świa­ta medium, ste­no­gra­fi­sta jego przed­śmiert­nych słów.

To, co zwy­kle pisze Cha­nin, to praw­dę mówiąc, jest anty­uto­pia. Bywa, że słod­ka, słod­ko-cierp­ka, ale jed­nak. Być może nikt tego nie zauwa­ża (albo zauwa­ża rzad­ko kto), jed­nak powie­trze ucho­dzi, robi się go coraz mniej, w prze­strzeń poko­jów, biur, wnętrz samo­cho­dów prze­ni­ka jakaś nie­ja­sna pust­ka, pust­ka udo­sko­na­lo­na.

‒ Trze­ba ucie­kać – tak pod­po­wia­da instynkt, cecha żywych – tyl­ko dokąd? Z próż­ni w próż­nię? Trze­ba, trze­ba… Ale cia­ło się nie poru­sza, nie moż­na zro­bić nawet pierw­sze­go kro­ku w kie­run­ku wyj­ścia:

nie prze­łą­czyć się w żaden spo­sób, nie nastro­ić
niczym sta­re radio, lustro
w sta­rym kory­ta­rzu sto­isz w oszo­ło­mie­niu
obok wie­sza­ka i butów

Być może tle­nu jest już cał­kiem mało. Chwi­la, kie­dy jesz­cze moż­na było coś zro­bić, na zawsze prze­szła? Nogi się plą­czą, wewnętrz­ne orga­ny jak „głę­bi­no­we ryby” zaczy­na­ją żyć swo­im ciem­nym życiem, tyl­ko wyobraź­nia jesz­cze pra­cu­je gorącz­ko­wo, wytwa­rza obra­zy, wyrzu­ca­jąc je w pust­kę.

Zapew­ne zba­wie­niem było­by jakieś prze­sła­nie z dru­giej stro­ny, z jakichś meta­fi­zycz­nych anty­po­dów, któ­re zatrzy­ma­ło­by iner­cję ist­nie­nia nas, „gala­re­to­wa­tych nie­bian zagu­bio­nych w żel­be­to­no­wych nie­za­miesz­ka­łych dżun­glach”. „[P]ójdziemy na głos / być może też zacznie­my mówić” ‒ z nie­śmia­łą nadzie­ją mówi Cha­nin. Tak – głos, potrzeb­ny jest głos, któ­ry pozwo­li nam prze­mó­wić jakoś ina­czej, prze­mó­wić napraw­dę!  (A nie tak jak zwy­kle, gdy kto inny wpły­wa na naszą świa­do­mość niczym okien­ko ope­ra­cyj­ne­go sys­te­mu, a my kli­ka­my w nie ‒ „tak”, „nie” ‒ i zamy­ka­my. Prze­mó­wić z począt­ku bez prze­ko­na­nia, szep­cząc, pocią­gnąć za nim. Boże, boże.  Jakież to meta­fi­zycz­ne kara­oke. To śmiesz­ne. Ale nawet to jest nie­moż­li­we.

Napi­sa­łem „anty­uto­pia” – może nawet cał­kiem gło­śno?  Jed­nak odwra­ca­jąc się, zno­wu  zauwa­żam nad wie­lo­ma wier­sza­mi Cha­ni­na mrocz­ny cień Kaf­ki, nie­po­ko­ją­cą syl­wet­kę Orwel­la. Wszę­dzie ist­nie­je jakaś nie­ja­sna siła, ona kon­tro­lu­je, żąda odpo­wie­dzi,  mówi biu­ro­kra­tycz­nym tonem. Nie ma przed nią uciecz­ki.  Jest fun­da­men­tal­na, pier­wot­na, bar­dziej nawet pier­wot­na niż cia­ła nie­bie­skie, któ­rym tak­że nie uda­je się wyjść z cie­nia podej­rze­nia:

są donie­sie­nia, że pora też by słoń­ce zaszło
a świe­ci gdzieś mię­dzy siód­mą a dwu­na­stą
oskar­żo­ny, siądź­cie, aresz­to­wa­ny, wstań­cie

Moż­li­we, że oni, „ten ktoś”, dowie­dzie­li się o pla­nach uciecz­ki? Dzwo­nią nawet do łazien­ki, kie­dy boha­ter plusz­cze się w wodzie. To wszyst­ko przy­po­mi­na grę, spra­wia­ją wra­że­nie, że gra­ją. Okre­śli­li numer po namy­dlo­nym gło­sie? Pomy­li­li­śmy się, pro­szę wyba­czyć, to nie infor­ma­cja. Jed­nak wia­do­mo, czym te wszyst­kie gry się koń­czą: ciek­nie, wypły­wa woda i boha­ter znaj­du­je się w pustej wan­nie. Śmiesz­ne, praw­da? Taki będzie koniec. Nie wybuch, nawet nie krzyk. Po pro­su zadu­si­my się we wła­snych wan­nach jak ryby, wyrzu­co­ne na brzeg.

Pamię­tam, że wie­le lat temu, przy­pad­kiem, zoba­czy­łem na wysta­wie księ­gar­ni książ­kę pod tytu­łem Post­mo­der­nizm jako źró­dło cier­pień. Nawet jej auto­ra wów­czas nie zapa­mię­ta­łem (to Zyg­munt Bau­man, jeden z naj­lep­szych współ­cze­snych socjo­lo­gów). Jed­nak sama ta fra­za, sam ten nie­po­ko­ją­cy tytuł został w mojej świa­do­mo­ści na dłu­go i nie dawał mi spo­ko­ju. Potem prze­czy­ta­łem tę książ­kę i to było kil­ka dni inte­lek­tu­al­nej satys­fak­cji, ale ostrość fra­zy tro­chę się przy­tę­pi­ła: poja­wił się kon­tekst, zni­kła nie­wie­dza, z głę­bi któ­rej ona wte­dy do mnie krzy­cza­ła. Na wysta­wie ta fra­za mia­ła jesz­cze siłę poezji.

A teraz jest poeta Sie­mion Cha­nin, któ­ry mówi fak­tycz­nie o tym samym i z taka samą into­na­cją,   z taką samą nie­po­ko­ją­cą siłą, z któ­rą wte­dy na uli­cy zatrzy­ma­ła mnie ta fra­za z okład­ki. Sły­szę, jak z gęstwi­ny naszych post­mo­der­ni­stycz­nych cza­sów docho­dzi ten poje­dyn­czy głos, głos zagu­bio­ne­go, głos tego, kto chce i nie umie uciec, głos ury­wa­ny,  jak­by w bęb­no­wą prze­po­nę ude­rzył krzyk, nie­wie­le słów, frag­ment zda­nia, podob­ny do wierz­choł­ka góry lodo­wej jakie­goś cudze­go bólu. Przy­głu­szo­ny przez mia­sto, banal­ny szum skle­pów i biur. Nie ocze­ku­je współ­czu­cia, nawet nie wiem, kto jest jego adre­sa­tem. Może posły­sza­łem frag­ment roz­mo­wy tele­fo­nicz­nej? Idę dalej i myślę o nim, szu­kam dla nie­go kon­tek­stu, żeby stał się mniej bole­sny, mniej nie­po­ko­ją­cy. I  nie znaj­du­ję.  Dla­te­go, że jego kon­tek­stem jest wszyst­ko.

O autorze

Ostap Sływynski

ur. w 1978 r. Poeta, tłumacz, krytyk literacki. Studiował bułgarystykę na Uniwersytecie Lwowskim, na którym obecnie pracuje. Inicjator i uczestnik projektów artystycznych. Laureat nagrody im. Antonycza (1997), Ambasady RP (2007) i Huberta Burdy (2009). Stypendysta programu Gaude Polonia Ministerstwa Kultury RP (2003) oraz programu Homines Urbani (2008). Tłumaczył m.in. utwory Tadeusza Różewicza, Jacka Podsiadły, Marcina Świetlickiego, Olgi Tokarczuk, Andrzeja Stasiuka. Wchodził w skład redakcji trójjęzycznego (polsko-niemiecko-ukraińskiego) czasopisma literackiego „Radar”. Uhonorowany odznaką Zasłużony dla Kultury Polskiej. Mieszka we Lwowie.

Powiązania

Kanapeczka, Ogień

nagrania / wydarzenia Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Osta­pa Sły­wyn­skie­go, Kār­li­sa Vēr­di­ņša, Boh­da­na Zadu­ry i Jac­ka Deh­ne­la pod­czas festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Piosenki dla martwego koguta

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Juri­ja Andru­cho­wy­cza, Andri­ja Bon­da­ra, Naza­ra Hon­cza­ra, Myko­ły Riab­czu­ka, Osta­pa Sly­wyn­skie­go, Ser­hi­ja Żada­na, Dar­ka Fok­sa oraz Boh­dan Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2004.

Więcej

Literatura w czasach zarazy: wycofać się i powrócić

debaty / wydarzenia i inicjatywy Ostap Sływynski

Głos Osta­pa Sły­wyn­skie­go w deba­cie „Zawsze wol­na i zaan­ga­żo­wa­na”.

Więcej

Kiedy wiersz dociera w niecodzienny sposób

wywiady / o książce Igor Biełow Siemion Chanin

Roz­mo­wa Igo­ra Bie­ło­wa z Sie­mio­nem Cha­ni­nem, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2020 roku.

Więcej

Ilu potrzeba, żeby tłumaczyć Chanina

recenzje / ESEJE Kārlis Vērdiņš

Szkic Kār­lis Vēr­di­ņša, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2020 roku.

Więcej

Spis rzeczywistości

recenzje / ESEJE Bohdan Zadura

Szkic Boh­da­na Zadu­ry, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2020 roku.

Więcej

[nie pomyśl, że to bezdomny]

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura Siemion Chanin

Autor­ski komen­tarz Sie­mio­na Cha­ni­na, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2020 roku.

Więcej

Ale nie to (2)

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura Siemion Chanin

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 18 listo­pa­da 2020 roku.

Więcej

Koło, które toczy się samo

recenzje / ESEJE Serhij Żadan

Recen­zja Ser­hi­ja Żada­na z książ­ki Rucho­my ogień Osta­pa Sły­wyn­skie­go.

Więcej

Ziemia i mit

recenzje / ESEJE Paweł Kaczmarski

Recen­zja Paw­ła Kacz­mar­skie­go z książ­ki Rucho­my ogień Osta­pa Sły­wyn­skie­go.

Więcej