recenzje / ESEJE

Gniew, dźwigar, przyimki

Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki Nie Konrada Góry, wydanej w Biurze Literackim 15 listopada 2016 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

2

„Anger is a gift”

2

Pierw­sze sło­wa tego tek­stu – cytat z pie­śni Rage Aga­inst the Machi­ne. Jed­na linij­ka. Ostat­nie też będą autor­stwa Zacka de la Rocha i jego kolek­ty­wu. I też będzie to jed­na linij­ka. W sumie dwu­wiersz, dwu­wers, dys­tych. Kolej­ny dopi­sa­ny do tych – jeśli dobrze liczę – tysią­ca stu pięć­dzie­się­ciu dzie­wię­ciu i pół, któ­re wypeł­nia­ją Nie.

2

Bo prze­cież tak napraw­dę wszyst­ko, co napi­szę, będzie odpo­wie­dzią na wezwa­nie Kon­ra­da wyra­żo­ne w zda­niu zamy­ka­ją­cym jego posło­wie do książ­ki: „Ostat­nia linij­ka ostat­nie­go dys­ty­chu jest prze­zna­czo­na do napi­sa­nia przez odbior­cę”. Sko­ro zatem prze­zna­czo­na – więc odpo­wia­dam, piszę. Takie, widać, prze­zna­cze­nie.

2

A sko­ro tak, to już teraz musi poja­wić się ten wła­śnie urwa­ny, zawa­lo­ny dys­tych wień­czą­cy Nie: „Jesteś jutro i kto z tobą?”

2

Z wyżej wymie­nio­nych powo­dów każ­dy frag­ment moje­go pisa­nia będzie zaczy­nał się tą samą cyfrą, dwój­ką. Pisze Góra w innym miej­scu swej Pró­by wyja­śnie­nia tak: „Pier­wot­ną nume­ra­cję dwu­wier­szy porzu­ci­łem z  prze­ko­na­nia, że nie odda­ła­by cha­rak­te­ru zło­żo­nej ofia­ry; żad­na z ofiar nie była w koń­cu pierw­sza, sześć­set­na czy ostat­nia. Pozo­sta­wie­nie upo­rczy­wie nawra­ca­ją­cej licz­by 1 wyda­je mi się roz­wią­za­niem bliż­szym dla nie­moż­li­we­go poję­cia tej sytu­acji.” Usta­wiam się prze­to w pozy­cji nie­ja­ko podwój­nie wtór­nej. Po pierw­sze dla­te­go, że – co być może oczy­wi­ste – komen­tarz nie może wyprze­dzić komen­to­wa­ne­go, zna­czą­ce zna­czo­ne­go. Po dru­gie – chciał­bym zawsze pozo­stać w doty­ko­wej rela­cji z jedyn­ka­mi (z wszyst­ki­mi na raz, bez odróż­nia­nia, roz­róż­nia­nia, róż­ni­cy i poróż­nie­nia) Kon­ra­da Góry, mie­rzą­cy­mi się z „nie­moż­li­wym poję­ciem” tego, co napraw­dę wyda­rzy­ło się 24 kwiet­nia 2013 roku mię­dzy godzi­ną 8:45 a 8:46 w zło­żo­nym z fabryk odzie­żo­wych, skle­pów i ban­ku budyn­ku Rana Pla­za w Sza­bha­rze w Ban­gla­de­szu. Poemat Góry wyra­sta z pra­gnie­nia oca­le­nia zawa­lo­ne­go życia tysią­ca stu dwu­dzie­stu sied­miu śmier­ci – a każ­da była jed­no­krot­ną śmier­cią jed­no­krot­ne­go, dla same­go sie­bie abso­lut­ne­go życia – przed opre­sją sta­ty­sty­ki i buchal­te­rii roz­mie­nia­ją­cych zwie­lo­krot­nio­ną poje­dyn­czość na hie­rar­chię i kolej­ność, spłasz­cza­ją­cych frak­tal w linie; pró­bu­je więc unie­waż­nić listę w imię jed­nost­ki, by zbiór stał się tym samym co ele­ment. Pona­wiam ten gest – ja, wyzwa­ny (pro-woko­wa­ny) przez nie­do­koń­cze­nie final­ne­go dys­ty­chu, ja, wezwa­ny (in-woko­wa­ny) przez for­mu­łę dedy­ka­cji, nie­moż­li­wy „Nikt, inny”. Pona­wiam, powta­rzam – nie-róż­ni­cu­jąc, prze­su­wa­jąc się o jed­ną cyfrę dalej w cień poema­tu sto­ją­ce­go w cie­niu zawa­lo­nych ośmiu pię­ter.

2

Tak zatem: oca­le­nie jed­nost­ko­wo­ści każ­de­go uśmier­co­ne­go w Rana Pla­za, abso­lut­ne­go i uni­wer­sal­ne­go życia. Zada­nie rów­nie nie­moż­li­we jak odtwo­rze­nie (i to wyobraź­nio­we, i to naocz­ne; trze­ba by się­gnąć po zdję­cia, pla­ny, wykre­sy i rysun­ki, a to było­by kapi­tu­la­cją przed inny­mi awa­ta­ra­mi sta­ty­sty­ki i buchal­te­rii, hie­rar­chii i kolej­no­ści, linii i listy, zbio­ru nicu­ją­ce­go ele­ment) ośmiu pię­ter z jed­ne­go gru­zo­wi­ska.

2

Jed­ne z pierw­szych słów, jakie wypo­wie­dział Kon­rad, gdy już wziął do ręki swo­je zawa­lo­ne w for­mę książ­ki Nie (zwy­kło się w takich sytu­acjach mówić, że książ­ka jesz­cze pach­nia­ła far­bą dru­kar­ską; tego nie wiem, nie wącha­łem, ale zakład­ki w ostat­niej chwi­li wkła­da­ne w dru­kar­ni mię­dzy stro­ny owszem, skle­ja­ły się z nimi, więc fak­tycz­nie kart­ko­wa­ne przez auto­ra egzem­pla­rze poema­tu led­wo zdą­ży­ły osty­gnąć): że to, co napi­sał, wypa­ca­ło się z nie­go, że powsta­wa­nie Nie mia­ło w sobie coś zwie­rzę­ce­go… I od razu przy­cho­dzi mi na myśl to, co Góra wywiódł w innym swo­im posło­wiu (na mar­gi­ne­sie – jed­nym z naj­bar­dziej nie­praw­do­po­dob­nych komen­ta­rzy inter­pre­ta­cyj­nych, jakie zda­rzy­ło mi się w ostat­nich latach czy­tać, tyleż bez­względ­nie cel­nym i prze­ni­kli­wym, co sta­no­wią­cym inte­gral­ną lite­rac­ką glos­sę do komen­to­wa­ne­go kor­pu­su tek­stów), tym dołą­czo­nym do przy­spo­so­bio­ne­go prze­zeń wybo­ru wier­szy Anny Świrsz­czyń­skiej, Kona ostat­ni czło­wiek: że lapi­dar­ność, oschłość, osten­ta­cyj­na nie­ozdob­ność języ­ka poet­ki ma w sobie coś z mowy czło­wie­ka pier­wot­ne­go, z kan­cia­ste­go, wysi­lo­ne­go beł­ko­tu kogoś, kto dopie­ro co pró­bu­je się otrzą­snąć z pło­do­we­go bło­ta.

2

Takie wła­śnie jest pierw­sze moje wra­że­nie po lek­tu­rze Nie – któ­ra to lek­tu­ra dzia­ła jak cios obu­chem w poty­li­cę (jesz­cze tego nie powie­dzia­łem, więc mówię teraz, teraz na to pora: nowa książ­ka Góry to jeden z naj­moc­niej­szych, naj­wy­ra­zist­szych, naj­świet­niej­szych momen­tów pol­skiej poezji ostat­nich lat): że słu­cham gło­su rwą­ce­go się, skan­du­ją­ce­go, z tru­dem wydo­by­wa­ne­go z gar­dła ści­śnię­te­go gnie­wem. W tej książ­ce wszyst­ko drga (niczym gene­ra­to­ry prą­do­twór­cze na nie­le­gal­nie dobu­do­wa­nych pię­trach w Rana Pla­za, któ­rych wibra­cje nad­wą­tli­ły i tak już nie­zbyt sta­bil­ną kon­struk­cję budyn­ku, przy­czy­nia­jąc się do jego zawa­le­nia; co pró­bu­je oba­lić Kon­rad Góra? czy aby nie nasze rozu­mie­nie tego, co i jak było napraw­dę, spa­cy­fi­ko­wa­ne przez wszel­ki obli­czo­ny na nazbyt pośpiesz­ne wyjaśnienie/usprawiedliwienie dys­kurs?), ale nic się nie poru­sza: odpy­cha­ją­ce swą mono­to­nią rów­no­waż­ni­ki zdań, ubó­stwo orze­czeń, zawsze nie­mal prze­su­nię­tych, zwa­lo­nych w pod­rzęd­ne kon­struk­cje syn­tak­tycz­ne, a więc poza głów­ny nurt snu­tej tu, zmar­twia­łej opo­wie­ści kogoś prze­mie­rza­ją­ce­go bez­sen­sow­ne gru­zo­wi­sko życia, upo­rczy­wy prze­rost nie­moż­li­wych obra­zów nani­za­nych na natręc­two rze­czow­ni­ków. Mar­twi­ca zde­wa­lu­owa­nej seman­ty­ki.

2

A z dru­giej stro­ny – znie­wa­la­ją­ce pięk­no języ­ka, czę­sto zapusz­cza­ją­ce­go się w rzad­ko odwie­dza­ne rejo­ny pol­sz­czy­zny (dzie­wią­ty spo­śród tysią­ca stu pięć­dzie­się­ciu dzie­wię­ciu i pół pierw­szych i jedy­nych dys­ty­chów: rze­czow­nik „rzez”, ozna­cza­ją­cy ślad po ude­rze­niu sie­kie­ry w pień, przez nie­licz­ne tyl­ko słow­ni­ki odno­to­wy­wa­ny), nie­zwy­kła suge­styw­ność, zdzi­cza­ła melo­dia powi­do­ków loku­ją­cych się dale­ko poza polem naj­szer­sze­go nawet kąta widze­nia. I nie­ostat­nia to ze sprzecz­no­ści kon­sty­tu­ują­cych Nie, poemat trak­tu­ją­cy wszak o nie­moż­li­wo­ści poję­cia.

2

Gniew, któ­ry przy­wo­ła­łem już dwa­kroć w tym, co piszę… Tytu­ło­we „nie” wyobra­żam sobie zra­zu tak – patrzę w ekran tele­wi­zo­ra, widzę obra­zy tego, co pozo­sta­ło z Rana Pla­za: nie­obe­szłe pobo­jo­wi­sko, zapy­lo­ne żałob­ną bie­lą tyn­ku, poskrę­ca­ne i nie­kom­plet­ne zwło­ki, wala­ją­ce się mię­dzy szkie­le­ta­mi więźb met­ki zna­nych odzie­żo­wych marek; widzę to wszyst­ko i odpo­wia­dam trzy­krot­nym zaprze­cze­niem. Pierw­sze moje nie – bo współ­czu­cie; dru­gie – bo wstyd; trze­cie – bo gniew wła­śnie, gniew ogar­nia­ją­cy i współ­czu­cie, i wstyd, i same­go sie­bie. „Gniew jest darem” – a w tym przy­pad­ku ozna­cza to nie tyl­ko to, co ozna­cza w sen­sie ści­słym, czy­li coś dar-mo udzie­lo­ne­go, ale też coś po trzy­kroć dar-emne­go. Żało­sna, nic nie­war­ta pró­ba odwró­ce­nia tego, co napraw­dę. Ale jest też dru­gie zna­cze­nie tytu­łu wiel­kiej lamen­ta­cji Kon­ra­da Góry, to, o któ­rym pisze on w swym posło­wiu: zaim­ko­we, pochod­ne od żeń­skich (więk­szość ofiar sza­bhar­skie­go nie­po­ję­te­go sta­no­wi­ły kobie­ty: „Pospo­li­te, maso­we mor­der­stwo / kobiet”) form takich jak „one” (jak w tym dys­ty­chu, jak wszyst­kie inne – pierw­szym, jedy­nym i każ­dym: „i wró­cę sam, więk­szy / o stra­co­ne­go. O nie.”. I to nie – ina­czej niż tam­to intu­icyj­nie pierw­sze, bar­dziej oczy­wi­ste – nie niwe­czy, nie zaprze­cza. Na odwrót: usta­na­wia, oca­la, potwier­dza, jest języ­ko­wym zamia­no­wa­niem oso­by, kon­sta­ta­cją fak­tu ist­nie­nia. A prze­cież – pozo­sta­je też owym fun­da­men­tal­nym, gniew­nym unie­waż­nie­niem doko­na­ne­go zła. Dwie naj­waż­niej­sze, oksy­mo­ro­nicz­ne (dru­ga kon­sty­tu­ują­ca sens sprzecz­ność) poten­cje dzie­ła Góry – oskar­żać i współ­czuć, lamen­to­wać nad śmier­cią i oca­lać zawa­lo­ne życie, zaprze­czać i potwier­dzać – domknię­te w trzech lite­rach.

2

Tak jak w dedy­ka­cji Kon­ra­da, któ­rą pozo­sta­wił (i nie) na moim egzem­pla­rzu książ­ki. Popro­si­łem: „czy pod­pi­szesz mi książ­kę?”; w odpo­wie­dzi Kon­rad bez sło­wa wziął pod­su­nię­te mu prze­ze mnie Nie, zapy­tał o imię (dopie­ro co się pozna­li­śmy), wziął dłu­go­pis, a potem posta­wił prze­ci­nek po wydru­ko­wa­nym na stro­nie tytu­ło­wej, wia­do­mym sło­wie, i dopi­sał moje imię w woła­czu. „Nie, Prze­mku”. Jest dedy­ka­cja? Jest. I nie ma, bo na moje pyta­nie Kon­rad odpo­wie­dział odmow­nie. Ale czy rze­czy­wi­ście odmow­nie? Tak – jeśli przy­jąć, że tytu­ło­we „nie” ozna­cza ele­men­tar­ne zaprze­cze­nie; a prze­cież sam autor twier­dzi, że nie ozna­cza. Jeśli zatem cho­dzi o „nie” w peł­ni zgod­ne z wprost wyra­żo­ną inten­tio auc­to­ris, to wów­czas dedy­ka­cję Kon­ra­da powi­nie­nem prze­czy­tać jako „[o] nie, Prze­mku”. Nie­gra­ma­tycz­ne, elip­tycz­ne – tak jak nie­gra­ma­tycz­ne jest uży­cie zaim­ko­we­go „nie” jako samo­dziel­ne­go sło­wa; i wła­śnie tym bar­dziej dobit­ne, nie­zno­szą­ce odmo­wy. Kon­rad Góra, tak czę­sto w swych wier­szach pene­tru­ją­cy obrze­ża języ­ko­wej nor­my, wzy­wa mnie do afir­ma­cji, wpro­wa­dza do kapli­cy, w któ­rej odpra­wia się Dzia­dy, świę­to sub­stan­cjal­nej figu­ra­cji (w zaklę­ciu, w uro­ku, w języ­ko­wym przy­wo­ła­niu) utra­co­ne­go. O nie, Prze­mku, będzie nam – mnie piszą­ce­mu i tobie, piszą­ce­mu o napi­sa­nym – cho­dzić. O nie, Prze­mku, upo­mi­nam się swo­im poema­tem.

2

A zatem – pro­ste rów­na­nie, ele­men­tar­na mate­ma­ty­ka. Minus i minus dają plus. Nie jako zaprze­cze­nie unie­waż­nio­ne zosta­ło nie wska­zu­ją­cym, oso­bo­wym, odrze­czow­ni­ko­wym. Podwo­jo­ne nie ozna­cza w sumie tak.

2

I jesz­cze takie mnie naszło olśnie­nie, tak na mnie tekst poema­tu podzia­łał: nie prze­czy­ta­ne od tyłu to ein, czy­li (po nie­miec­ku, choć nie tyl­ko po nie­miec­ku) „jeden”, tak nie­po­mier­nie tu waż­ne. Jak wszyst­ko inne – bo poemat Góry jest wiel­kim rów­na­niem wszyst­kie­go: każ­dy dys­tych da się prze­czy­tać osob­no, ale prze­cież podzia­ły mię­dzy nimi są zatar­te (cza­sem pierw­sze pół sło­wa koń­czy jeden dwu­wers, a wtó­re pół drugi/pierwszy dwu­wers zaczy­na), powsta­je więc pyta­nie, jak czy­tać Nie. Od począt­ku do koń­ca? W dowol­nej kolej­no­ści – sko­ro opre­sja Listy nie ma tu żad­ne­go zna­cze­nia? A może nale­ży zebrać tysiąc stu sześć­dzie­się­ciu recy­ta­to­rów i niech czy­ta­ją jed­no­cze­śnie (i niech głos tego jed­ne­go z nich zamilk­nie w poło­wie)?

2

Od lewej do pra­wej – czy od pra­wej do lewej? Stąd moje olśnie­nie: nie/ein. Czy­tać Nie/nie-czy­tać.

2

Jeste­śmy – zaprze­cza­ją­ce prze­cze­nie (ein/nie) jedyn­ki Kon­ra­da Góry i postę­pu­ją­ce po ich śla­dach moje dwój­ki – tymi wszyst­ki­mi dro­bi­na­mi gra­ma­ty­ki, przy­im­ko­wy­mi guśla­rza­mi, które/którzy prze­mie­nia­ją zaprze­cze­nie w potwier­dze­nie, nega­cję w afir­ma­cję, nie­ist­nie­nie w byt, śmierć w życie. Bez tej przy­im­ko­wej trans­fi­gu­ra­cji tytu­ło­we „nie” poema­tu było­by tyl­ko tym, co prze­czy.

2

Wyobraź­nia prze­strzen­na auto­ra Nie, roz­gnie­wa­ne sza­leń­stwo (w sen­sie bodaj takim, jaki sza­leń­stwu nadał Michel Foucault: jako dys­kurs podej­rze­nia sta­wia­ją­ce­go w cudzy­słów nad­miar rozu­mu, tej hybris, któ­ra obie­cu­je wszyst­ko wyja­śnić, upra­wo­moc­nić i roz­grze­szyć, a prze­cież pro­wa­dzi nas pew­ną ręką od Poli­tei do Auschwitz) sta­wia­ją­cych opór obra­zów ma dla mnie logi­kę bie­gu­no­wą – cha­otycz­ny ruch pokry­wa prze­strzeń mię­dzy dwo­ma nie­ru­cho­my­mi porząd­ka­mi: sta­bil­no­ścią oży­wio­nej i nie­oży­wio­nej natu­ry (to, co drzew­ne, ziem­ne, mine­ral­ne; przy­cho­dzi mi do gło­wy inny wers Kon­ra­da, ten, po któ­rym roz­po­zna­łem wej­ście w prze­strzeń mojej poetyc­kiej świa­do­mo­ści kolej­ne­go wiel­kie­go poety: „To wszyst­ko metal, stop mię­sa i zie­mi”) i kon­kre­tem tek­styl­no-cie­le­snych arte­fak­tów (epi­fa­nie oka­le­czo­nych ciał, nazwy mate­ria­łów uży­wa­nych w prze­my­śle odzie­żo­wym). I widzę w tym coś roz­pacz­li­we­go, coś jak­by pró­bę zna­le­zie­nia dwóch punk­tów opar­cia, któ­re moż­na prze­ciw­sta­wić dwóm ilu­zo­rycz­nym dyna­mi­kom. Dyna­mi­ka pierw­sza: ilu­zja Kapi­ta­łu, pię­tro­we oszu­stwo, ruch w górę – że moż­na bez kon­se­kwen­cji dobu­do­wać kolej­ne pozio­my w kom­plek­sie Rana Pla­za (i ilu­zja pochod­na, może naj­waż­niej­sza, ale nie-jedy­na prze­cież: że przy­cho­dzą­cy tam pra­cow­ni­cy są bez­piecz­ni). Dyna­mi­ka dru­ga, w dół: roz­pa­da­ją­cy się budy­nek, bez­względ­na, absur­dal­na poza­po­ję­cio­wość wyda­rze­nia (weź­my same licz­by: czter­dzie­ści pięć sekund, tysiąc sto dwa­dzie­ścia sie­dem śmier­ci, uśred­nia­jąc – trzy set­ne sekun­dy na jed­no zawa­la­ne życie). Nie godząc się na nie­wy­ra­żal­ność tego, co napraw­dę, wysta­wia­my się na nie­bez­pie­czeń­stwo uwie­dze­nia przez inną ilu­zję, któ­rej fun­da­to­rem jest Spek­takl: zwie­lo­krot­nio­na w set­ki foto­gra­fii rze­ko­ma naocz­ność, por­no­gra­fia pozo­ro­wa­nej, nie­kosz­tow­nej żało­by, sta­ty­sty­ka, ana­li­za i wykres – a efek­tem tego wszyst­kie­go jest utrzy­my­wa­nie nas w kom­for­to­wym na zewnątrz (i pod­trzy­my­wa­nie innej ilu­zji pochod­nej: że kupu­jąc ubra­nia z met­ką „made in Ban­gla­desh” jeste­śmy nie­win­ni). Poemat Kon­ra­da Góry to dźwi­gar, nie­na­ru­szal­ny ele­ment obró­co­nej w gruz budow­li, prze­rzu­co­ny nad cha­otycz­nym pobo­jo­wi­skiem ilu­zji – wpierw wzno­szo­nych ku górze, potem w nie­speł­na minu­tę osy­pu­ją­cych się w dół (pewien mój zna­jo­my, absol­went filo­zo­fii, któ­ry otarł się w swym życiu zawo­do­wym o symu­la­krycz­ną rze­czy­wi­stość kor­po­ra­cji, wysnuł kie­dyś wnio­sek, że naj­lep­szą meta­fo­rą nie­po­skro­mio­nej zachłan­no­ści Kapi­ta­łu jest tabel­ka pro­gra­mu Excel: teo­re­ty­cy Kon­sump­cji nie uzna­ją gra­nic w pro­gno­zo­wa­niu Wzro­stu – podob­nie jak archi­tek­ci Rana Pla­za nie bra­li pod uwa­gę wytrzy­ma­ło­ścio­wych  para­me­trów kolej­nych dobu­do­wy­wa­nych pię­ter – bo nie zna ich arkusz kal­ku­la­cyj­ny, pozwa­la­ją­cy win­do­wać Wzrost do wiel­ko­ści prak­tycz­nie nie­skoń­czo­nych; nie­unik­nio­ne fia­ska tej ilu­zji wzrostu/roz­bu­do­wy pod­da­wa­ne są prag­ma­tycz­nej eko­no­mii wypar­cia w ilu­zję Spek­ta­klu, pozwa­la­ją­cą sądzić, że to, co wyda­rzy­ło się napraw­dę, bytu­je jedy­nie w prze­strze­ni pod­glą­da­nia, rów­nie odle­głej od rze­czy­wi­sto­ści jak Dzi­ki Zachód od swej nicu­ją­cej pla­to­nizm, disney­lan­do­wej repre­zen­ta­cji, ana­li­zo­wa­nej ongiś przez Jeana Bau­dril­lar­da).

2

Tak zatem – Nie jako dźwi­gar prze­rzu­co­ny nad ilu­zją Kapi­ta­łu zawa­lo­ną w ilu­zję Spek­ta­klu, wspar­ty o dwa punk­ty nie­ru­cho­me: porzą­dek natu­ry, mine­ra­łu i pier­wiast­ka, z któ­re­go wycho­dzi i do któ­re­go powra­ca wszel­kie bio­lo­gicz­ne życie, i porzą­dek tek­styl­ne­go arte­fak­tu, na któ­ry zamie­nio­ny został sens zawa­lo­ne­go ist­nie­nia tysią­ca stu dwu­dzie­stu sied­miu robot­nic i robot­ni­ków Rana Pla­za. I kie­dy tak myślę poemat Kon­ra­da Góry, nie może nie przyjść mi do gło­wy wiel­ki wiersz Cze­sła­wa Miło­sza, Bied­ny chrze­ści­ja­nin patrzy na get­to. Tam – w pierw­szych dwóch czę­ściach – podob­nie: trzy­dzie­ści okre­śleń na mate­rial­ne pozo­sta­ło­ści życia kil­ku­set tysię­cy zamiesz­ku­ją­cych dziel­ni­cę Żydów, uję­tych w zło­wiesz­czy nawias przez obra­zy nice­stwią­cej je przy­ro­dy (powtó­rzo­ną inkan­ta­cję o mrów­kach i psz­czo­łach doko­nu­ją­cych bluź­nier­czej trans­sub­stan­cja­cji wątro­by, płuc i kości, i ten nie­by­wa­ły, wyraź­nie wyod­ręb­nia­ją­cy dwa pierw­sze frag­men­ty dwu­wers: „Jest już tyl­ko piasz­czy­sta, zdep­ta­na, z jed­nym drze­wem bez liści / Zie­mia.”; po całym tym jazgo­cie gru­zo­wi­ska rze­czy zamie­nia­ne­go w pogo­rze­li­sko tak bar­dzo obra­ża i zawsty­dza swą bez­względ­ną nago­ścią „Zie­mia”, wyrzu­co­na do osob­ne­go wer­su). Roz­pię­ty ponad pusta­cią nie­gdy­siej­sze­go get­ta wiersz Miło­sza zda­je się ape­lo­wać – skup­my się na mate­rial­nych pozo­sta­ło­ściach życia, skup­my się na ostat­nim drze­wie, skup­my się na czym­kol­wiek, na czym jesz­cze da się sku­pić, by móc sku­pić się na nich. Powia­da Kon­rad Góra: wbij­my wzrok w mine­ra­li­zu­ją­ce się po śmier­ci życie, zaci­śnij­my gniew­ne pię­ści na met­kach naszych ubrań, patrz­my na nie.

2

Bez­na­dziej­nie żałob­na hory­zon­tal­ność zie­mi get­ta u Miło­sza prze­ła­mu­je się wer­ty­kal­no­ścią jed­ne­go bez­list­ne­go drze­wa – i od drze­wa też zaczy­na się Nie.

2

Jesz­cze glos­sa (im dłu­żej piszę o Nie, tym moc­niej na pozio­mie soma­tycz­nym doświad­czam tego, co powie­dział Kon­rad o „wypa­ca­niu” się zeń poema­tu; ze mnie rów­nież zaczy­na­ją wycie­kać coraz to nowe glos­so­wa­nia, mar­gi­nes mego pisa­nia roz­sze­rza się w coraz to nowe prze­strze­nie nie-rozu­mie­nia) o dyna­mi­ce, któ­ra roz­pra­sza i roz­grze­sza: jeden z naj­bar­dziej hanieb­nych tek­stów, jakie w ostat­nich latach powsta­ły w tym udrę­czo­nym języ­ku pol­skim – oświad­cze­nie w obro­nie czci jed­ne­go z dowód­ców powo­jen­ne­go pod­zie­mia nie­pod­le­gło­ścio­we­go, o któ­re­go nie­któ­rych akcjach zbroj­nych nawet IPN powie­dział (i jest to oce­na aż nad­to wywa­żo­na w odnie­sie­niu do kogoś, kogo w spo­sób uza­sad­nio­ny moż­na podej­rze­wać o czy­ny, jakich nie powsty­dzi­li­by się doko­nu­ją­cy czy­stek na Pola­kach Ukra­iń­cy z Woły­nia), że „noszą one zna­mio­na ludo­bój­stwa”. Pomi­nę auto­rów oświad­cze­nia, pomi­nę źró­dło (wstyd nie pozwa­la na przy­wo­ła­nie), ale – choć z naj­głęb­szą odra­zą – zacy­tu­ję: „Oczy­wi­ście ubo­le­wać nale­ży nad ewen­tu­al­ny­mi nie­win­ny­mi ofia­ra­mi walk w drew­nia­nym tere­nie zabu­do­wa­nym, któ­re ponio­sły śmierć bez inten­cji dowódz­twa akcji i [w] wyni­ku gwał­tow­nej dyna­mi­ki pola wal­ki. Śmierć kobiet i dzie­ci, poza przy­pad­ka­mi wyko­rzy­sty­wa­nia ich jako tar­cze bojo­we przez komu­ni­stycz­nych bojow­ni­ków z bojó­wek PPR, była wyni­kiem np. udu­sze­nia w pło­ną­cych budyn­kach czy przy­pad­ko­we­go postrza­łu lub, w naj­gor­szym razie, nie­sub­or­dy­na­cji poje­dyn­cze­go żoł­nie­rza.” Pod­kre­ślam: ewen­tu­al­ne nie­win­ne ofia­ry gwał­tow­nej dyna­mi­ki pola wal­ki… Kolej­na ilu­zja – ilu­zja Woj­ny; spo­tę­go­wa­ny przez nią pęd (nie bez powo­du Pręd­kość i poli­ty­ka, naj­waż­niej­sza pra­ca Pau­la Viri­lio, któ­ry wszak wła­śnie ruch uczy­nił pod­sta­wo­wą zmien­ną swej wizji cywi­li­za­cji, jest opo­wie­ścią o postę­pu­ją­cej mili­ta­ry­za­cji zachod­nie­go świa­ta) i towa­rzy­szą­ca mu nie­moż­ność odróż­nie­nia pozwa­la­ją na uspra­wie­dli­wia­ją­ce prze­mia­no­wa­nia: moty­wo­wa­nych etnicz­nie egze­ku­cji  na „przy­pad­ko­wy postrzał”, pale­nia całych rodzin spę­dzo­nych do wiej­skich chat na „udu­sze­nie w pło­ną­cym budyn­ku”. I tak jak Kapi­tał ma swo­ją ilu­zję (swe­go ido­la, ciel­ca, Baala) Wzro­stu, której/którego upa­dek może zwek­slo­wać na ilu­zję Spek­ta­klu, tak ilu­zją jest Woj­na abso­lut­ne­go dobra (któ­re­mu wol­no wszyst­ko) z bez­względ­nym złem (wobec któ­re­go wszyst­ko wol­no). Prze­ciw­ko temu – prze­ciw­ko dyna­mi­kom tak gwał­tow­nym i tak dru­zgo­cą­cym, że kuszą­cym roz­mie­nia­ną na pseu­do­ni­my nie­na­zy­wal­no­ścią, któ­ra jest jed­ną z ema­na­cji zobo­jęt­nie­nia – kon­sty­tu­ował się wiersz Miło­sza, prze­ciw­ko nim roz­pło­mie­nia się zwie­rzę­cy, mine­ral­ny, drzew­ny i tek­styl­ny gniew Kon­ra­da Góry. Grzeb­my w gru­zo­wi­sku aż do zawsze płod­ne­go (bo nawo­żo­ne­go śmier­cią) grun­tu, wzno­śmy pira­mi­dy z nad­pa­lo­nych metek, patrz­my w twa­rze ofiar.

2

To jed­no sło­wo: ofia­ra. Moż­na go użyć jako syno­ni­mu czy­jejś śmier­ci na sku­tek prze­mo­cy bądź wypad­ku – i to zna­cze­nie oczy­wi­ście jak naj­bar­dziej odpo­wia­da temu, o czym w Nie pisze Kon­rad Góra. Ale jest też zna­cze­nie dru­gie, sakral­ne – ofia­ra jako żer­twa, zwie­rzę skła­da­ne na ofia­rę na ołta­rzu (dosłow­nym bądź meta­fo­rycz­nym) cze­goś lub kogoś. I kie­dy w swym posło­wiu Góra uży­wa fra­ze­olo­gi­zmu „cha­rak­ter zło­żo­nej ofia­ry”, to – gra­ma­tycz­nie rzecz ujmu­jąc – nie ma wąt­pli­wo­ści, że cho­dzi o to dru­gie zna­cze­nie. A to bar­dzo nie­bez­piecz­na gra: uży­wa­ne dziś naj­pow­szech­niej w odnie­sie­niu do pla­no­wej eks­ter­mi­na­cji pew­nych grup etnicz­nych (zwłasz­cza Żydów) pod­czas II woj­ny świa­to­wej hebraj­skie sło­wo Szo­ah poja­wi­ło się prze­cież wła­śnie jako wyraz sprze­ci­wu wobec ter­mi­nu Holo­kaust – jako nazbyt łatwo aktu­ali­zu­ją­ce­go cało­pal­ne, ofiar­ni­cze sen­sy (by moż­na było mówić o ofie­rze – argu­men­to­wa­no – potrzeb­ne jest zało­że­nie wyż­sze­go sen­su ludo­bój­stwa i świa­do­mo­ści tych, któ­rzy go doświad­czy­li, co kłó­ci się z bestial­ską, nie­ludz­ką non­sen­sow­no­ścią Zagła­dy). Uży­cie przez Górę tego wła­śnie zna­cze­nia sło­wa „ofia­ra” (w posło­wiu, przy­po­mi­nam, zaty­tu­ło­wa­nym aż nazbyt czy­tel­nie: Pró­ba wyja­śnie­nia – tego, co w poema­cie, ale też tego, co wyda­rzy­ło się napraw­dę) postrze­gam jako szar­żę na bez­sens, rów­nie gwał­tow­ną i gniew­ną jak poprzed­nio opi­sa­ny szturm poety na nazbyt pośpiesz­ne, łatwe, uspra­wie­dli­wia­ją­ce, zmie­nia­ją­ce jed­nost­ko­wość i nie­wy­ra­żal­ność na ano­ni­mo­wość i licz­man usen­sow­nie­nia. Nie – ta tyleż roze­dr­ga­na, co kon­tem­pla­cyj­na lamen­ta­cja nie­po­dziel­ne­go cza­su, miej­sca i wyda­rze­nia – to zapis oświe­ce­nia (wy-jaśnie­nia), praw­dy, że tych tysiąc sto dwa­dzie­ścia sie­dem pierw­szych, jedy­nych i każ­dych śmier­ci zło­żo­no na blas­fe­micz­nych ołta­rzach Kapi­ta­łu, Wzro­stu, Spek­ta­klu i Kon­sump­cji. Któ­re to ołta­rze wznie­śli­śmy my, przy­odzia­ni – a Nie chce to nasze przy­odzia­nie zaprze­czyć, ogo­ło­cić nas i praw­dę, ogo­ło­cić nie.

2

Może wła­śnie dla­te­go Kon­rad Góra się­ga po dys­tych? Jest pry­mi­tyw­ny, pro­sty i bru­tal­ny jak sama praw­da – ale ma też w sobie coś z magicz­nej inkan­ta­cji, z zaklę­cia, czy­li z takie­go użyt­ko­wa­nia sło­wa, któ­re nicze­go nie nazy­wa, jed­no­cze­śnie mani­fe­stu­jąc moc powo­ły­wa­nia rze­czy do ist­nie­nia. Jest gno­styc­ki, obna­ża zakry­tą, prze­to praw­dzi­wą logi­kę rze­czy tego pozor­ne­go świa­ta. Take a red pill. Take a blue pill.

2

A więc pisząc o Górze, jestem myszą, któ­ra rodzi górę. Niczym w sokra­tej­sko-pla­toń­skiej meta­fo­ry­ce praw­dy jako ale­thei, „odsła­nia­nia”, przy któ­rej koniecz­na jest asy­sta filo­zo­fa, „aku­sze­ra” praw­dy. Bo tę praw­dę nosi już w sobie Kon­rad, noszę ją ja. Nosi­my ją wszy­scy. Nosi­my nie, te praw­dzi­we.

2

Jak w sło­wach koń­czą­cych Wytę­pić całe to bydło, potwor­ną opo­wieść Sve­na Lin­dqu­ista o cyklicz­nej natu­rze jądra ciem­no­ści: „Ty już to wiesz. Ja rów­nież. Nie wie­dzy nam bra­ku­je. Brak nam odwa­gi, by to, co wie­my, zro­zu­mieć i wycią­gnąć z tego wnio­ski.”

2

„No more lies”.

O autorze

Przemysław Rojek

Nowohucianin z Nowego Sącza, mąż, ojciec, metafizyk, capoeirista. Doktor od literatury, nauczyciel języka polskiego w krakowskim Liceum Ogólnokształcącym Zakonu Pijarów, nieudany bloger, krytyk literacki. Były redaktor w sieciowych przestrzeniach Biura Literackiego, laborant w facebookowym Laboratorium Empatii, autor – miedzy innymi – książek o poezji Aleksandra Wata i Romana Honeta.

Powiązania

Nienostalgiczna gramatyka scrollingu

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Real Jan Škro­ba w tłu­ma­cze­niu Zofii Bał­dy­gi, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 3 kwiet­nia 2023 roku.

Więcej

W omatidiach roztrzęsiona afirmacja niepogodzenia

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki żal, może on Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

Wielka historia literatury ukraińskiej

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

48. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Sześćdziesiąt trzy zdania (dwadzieścia dziewięć ostatnich)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

46. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Sześćdziesiąt trzy zdania (trzydzieści cztery pierwsze)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

45. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Sir Grzegorz pod Mroczną Wieżą stanął

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

44. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Krótka (historycznoliteracka) rozprawa między trzema osobami: Belfrem, Kontrabasistą i Szachistą

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

43. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Jak (nie) zostałem kolaborantem

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

42. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Białe księgi

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Stel­le Bian­ki Rolan­do, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 11 mar­ca 2019 roku.

Więcej

Niezaufane połączenia (III). Biurowa lista kontaktów

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

40. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Poetycka książka trzydziestolecia: nominacja nr 3

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Głos Prze­my­sła­wa Roj­ka w deba­cie „Poetyc­ka książ­ka trzy­dzie­sto­le­cia”.

Więcej

Zdania i uwagi – revisited (2)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

39. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Zdania i uwagi – revisited (1)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

38. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Nie stoi w sprzeczności

wywiady / o książce Paweł Kaczmarski Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Paw­łem Kacz­mar­skim, towa­rzy­szą­cą pre­mie­rze anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 20 wrze­śnia 2016 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 18 grud­nia 2017 roku.

Więcej

Antropologia rozczarowywania. Czterdzieści dziewięć notatek symultanicznych

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki ciche psy Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 sierp­nia 2017 roku.

Więcej

[–] Ust. z dn. 31 VII 1981 o kontroli publikacji i widowisk

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

36. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Niedziela z życia Raymonda Queneau. Trzynaście znaków zapytania

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Nie­dzie­la życia Ray­mon­da Quene­au, wyda­nej w prze­kła­dzie Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 4 paź­dzier­ni­ka 2016 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 8 maja 2017 roku.

Więcej

Dziennik pisany czytaniem (Krynickiego)

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Prze­kre­ślo­ny począ­tek Ryszar­da Kry­nic­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 20 mar­ca 2017 roku.

Więcej

Cztery ważne słowa (Gałczyńskiego) o socjalizmie

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

32 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Redaktor biBLioteki interweniuje

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

31 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Jestem co się zowie żarówką zgrozy

wywiady / o książce Justyna Bargielska Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Justy­ną Bar­giel­ską, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Sel­fie na tle rze­pa­ku, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 27 czerw­ca 2016 roku.

Więcej

Trzy fundamentalne pytania o Joyce’a

wywiady / o książce Jerzy Jarniewicz Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Jerzym Jar­nie­wi­czem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Por­tret arty­sty w wie­ku mło­dzień­czym, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 30 maja 2016 roku.

Więcej

Czytając Flauberta Domagalskiego

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

30 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Czy żyjemy na Korei?

wywiady / o książce Różni autorzy

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Anną Mar­chew­ką, Prze­my­sła­wem Koniu­szym, Dawi­dem Buj­no i Grze­go­rzem Jędr­kiem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze e‑booka Życie na Korei Andrze­ja Sosnow­skie­go, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Polski: pierwsza, Wiśniewskiego

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

29 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Szkicownik alfabetyczny. Notatki o poezji Romana Honeta

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Roma­na Hone­ta roz­mo­wa trwa dalej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 8 mar­ca 2016 roku.

Więcej

Pocztówka do Pawła Tańskiego

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

26 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Mały literacki projekt

wywiady / o książce Artur Burszta Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Artu­rem Bursz­tą, auto­rem wybo­ru wier­szy w anto­lo­gii 100 wier­szy pol­skich sto­sow­nej dłu­go­ści, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 23 mar­ca 2015 roku.

Więcej

Ludzie na wiadukcie

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Zawsze Mar­ty Pod­gór­nik, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 2 mar­ca 2015 roku.

Więcej

„To jakby architektoniczna wersja matrioszek”

wywiady / o książce Joanna Mueller Przemysław Rojek

Z Joan­ną Muel­ler o książ­ce inti­ma thu­le roz­ma­wia Prze­my­sław Rojek

Więcej

„Jestem już gdzie indziej”

wywiady / o książce Przemysław Rojek Szymon Słomczyński

Z Szy­mo­nem Słom­czyń­skim o książ­ce Nad­jeż­dża roz­ma­wia Prze­my­sław Rojek.

Więcej

O tomie Rafała Wojaczka Wiersze i proza 1964–1971

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze anto­lo­gii Wier­sze i pro­za 1964–1971 Rafa­ła Wojacz­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich autorów: sześciu, czyli coda w kształcie sestyny

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

14 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Dycio, Ireneo Funes

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

13 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Andrzej Sosnowski, flow

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

12 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Martyna Buliżańska, trauma

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

11 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Dariusz Suska, nasselar

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

10 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Filip Zawada, apofatyczny

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

9 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Krystyna Miłobędzka, rodząca

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

8 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Zmiana warty. Reaktywacja / Odmarsz. Następne pokolenia

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

7 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra: podsumowanie

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Pod­su­mo­wa­nie deba­ty „Jaką Pol(s)kę zoba­czy­li z dru­giej stro­ny lustra”.

Więcej

Różnicowanie sumy

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Trzy ścież­ki nad jed­ną rze­ką sumu­ją się Fili­pa Zawa­dy.

Więcej

Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Wpro­wa­dze­nie do deba­ty „Jaką Pol(s)kę zoba­czy­li z dru­giej stro­ny lustra”.

Więcej

Straszne skutki zamiany dwóch liter

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

5 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

W Wieży Osobnej, czyli pochwała poezji

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

3 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Pomieszanie języków, przesunięcie granic mowy

debaty / wydarzenia i inicjatywy Przemysław Rojek

Głos Prze­my­sła­wa Roj­ka w deba­cie „10 lat Por­tu i Biu­ra we Wro­cła­wiu”.

Więcej

Lekcja języka (obcego)

felietony / Przemysław Rojek

1 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Wielość razy mnogość

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Manat­ki Bogu­sła­wa Kier­ca.

Więcej

Utrata suchości

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Ska­le­cze­nie chłop­ca Fili­pa Wyszyń­skie­go.

Więcej

O niepowtarzalnych okolicznościach

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki O dwa kro­ki stąd Tade­usza Pió­ry.

Więcej

Polska: tyle, ile znaczy z perspektywy dżdżownicy

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Pol­skie zna­ki Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej

Rzeczywistość jest umowna. Także, a może zwłaszcza, ta poetycka

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Głos Prze­my­sła­wa Roj­ka w deba­cie „Poezja na nowy wiek”.

Więcej

Miłobędzka jak świat

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Nie

nagrania / stacja Literatura Konrad Góra

Czy­ta­nie z książ­ki „Nie” z udzia­łem Kon­ra­da Góry i Wojt­ka Baj­dy w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 21.

Więcej

Jeszcze nikt nie oślepł od odwracania wzroku*

wywiady / o książce Dawid Mateusz Konrad Góra

Roz­mo­wa Dawi­da Mate­usza z Kon­ra­dem Górą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Nie, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 listo­pa­da 2016 roku.

Więcej

Nigdy dotąd

recenzje / KOMENTARZE Konrad Góra

Autor­ski komen­tarz Kon­ra­da Góry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Nie, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 listo­pa­da 2016 roku.

Więcej

Nie: fragment 4

utwory / zapowiedzi książek Konrad Góra

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Nie Kon­ra­da Góry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Nie: fragment 3

utwory / zapowiedzi książek Konrad Góra

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Nie Kon­ra­da Góry, któ­ra uka­że się nie­ba­wem w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Nie: fragment 1

utwory / zapowiedzi książek Konrad Góra

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Nie Kon­ra­da Góry, któ­ra uka­że się nie­ba­wem w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Nie: fragment 2

utwory / zapowiedzi książek Konrad Góra

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Nie Kon­ra­da Góry, któ­ra uka­że się nie­ba­wem w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej