Erupcje (1)
felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek52. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki Nie Konrada Góry, wydanej w Biurze Literackim 15 listopada 2016 roku.
2
„Anger is a gift”
2
Pierwsze słowa tego tekstu – cytat z pieśni Rage Against the Machine. Jedna linijka. Ostatnie też będą autorstwa Zacka de la Rocha i jego kolektywu. I też będzie to jedna linijka. W sumie dwuwiersz, dwuwers, dystych. Kolejny dopisany do tych – jeśli dobrze liczę – tysiąca stu pięćdziesięciu dziewięciu i pół, które wypełniają Nie.
2
Bo przecież tak naprawdę wszystko, co napiszę, będzie odpowiedzią na wezwanie Konrada wyrażone w zdaniu zamykającym jego posłowie do książki: „Ostatnia linijka ostatniego dystychu jest przeznaczona do napisania przez odbiorcę”. Skoro zatem przeznaczona – więc odpowiadam, piszę. Takie, widać, przeznaczenie.
2
A skoro tak, to już teraz musi pojawić się ten właśnie urwany, zawalony dystych wieńczący Nie: „Jesteś jutro i kto z tobą?”
2
Z wyżej wymienionych powodów każdy fragment mojego pisania będzie zaczynał się tą samą cyfrą, dwójką. Pisze Góra w innym miejscu swej Próby wyjaśnienia tak: „Pierwotną numerację dwuwierszy porzuciłem z przekonania, że nie oddałaby charakteru złożonej ofiary; żadna z ofiar nie była w końcu pierwsza, sześćsetna czy ostatnia. Pozostawienie uporczywie nawracającej liczby 1 wydaje mi się rozwiązaniem bliższym dla niemożliwego pojęcia tej sytuacji.” Ustawiam się przeto w pozycji niejako podwójnie wtórnej. Po pierwsze dlatego, że – co być może oczywiste – komentarz nie może wyprzedzić komentowanego, znaczące znaczonego. Po drugie – chciałbym zawsze pozostać w dotykowej relacji z jedynkami (z wszystkimi na raz, bez odróżniania, rozróżniania, różnicy i poróżnienia) Konrada Góry, mierzącymi się z „niemożliwym pojęciem” tego, co naprawdę wydarzyło się 24 kwietnia 2013 roku między godziną 8:45 a 8:46 w złożonym z fabryk odzieżowych, sklepów i banku budynku Rana Plaza w Szabharze w Bangladeszu. Poemat Góry wyrasta z pragnienia ocalenia zawalonego życia tysiąca stu dwudziestu siedmiu śmierci – a każda była jednokrotną śmiercią jednokrotnego, dla samego siebie absolutnego życia – przed opresją statystyki i buchalterii rozmieniających zwielokrotnioną pojedynczość na hierarchię i kolejność, spłaszczających fraktal w linie; próbuje więc unieważnić listę w imię jednostki, by zbiór stał się tym samym co element. Ponawiam ten gest – ja, wyzwany (pro-wokowany) przez niedokończenie finalnego dystychu, ja, wezwany (in-wokowany) przez formułę dedykacji, niemożliwy „Nikt, inny”. Ponawiam, powtarzam – nie-różnicując, przesuwając się o jedną cyfrę dalej w cień poematu stojącego w cieniu zawalonych ośmiu pięter.
2
Tak zatem: ocalenie jednostkowości każdego uśmierconego w Rana Plaza, absolutnego i uniwersalnego życia. Zadanie równie niemożliwe jak odtworzenie (i to wyobraźniowe, i to naoczne; trzeba by sięgnąć po zdjęcia, plany, wykresy i rysunki, a to byłoby kapitulacją przed innymi awatarami statystyki i buchalterii, hierarchii i kolejności, linii i listy, zbioru nicującego element) ośmiu pięter z jednego gruzowiska.
2
Jedne z pierwszych słów, jakie wypowiedział Konrad, gdy już wziął do ręki swoje zawalone w formę książki Nie (zwykło się w takich sytuacjach mówić, że książka jeszcze pachniała farbą drukarską; tego nie wiem, nie wąchałem, ale zakładki w ostatniej chwili wkładane w drukarni między strony owszem, sklejały się z nimi, więc faktycznie kartkowane przez autora egzemplarze poematu ledwo zdążyły ostygnąć): że to, co napisał, wypacało się z niego, że powstawanie Nie miało w sobie coś zwierzęcego… I od razu przychodzi mi na myśl to, co Góra wywiódł w innym swoim posłowiu (na marginesie – jednym z najbardziej nieprawdopodobnych komentarzy interpretacyjnych, jakie zdarzyło mi się w ostatnich latach czytać, tyleż bezwzględnie celnym i przenikliwym, co stanowiącym integralną literacką glossę do komentowanego korpusu tekstów), tym dołączonym do przysposobionego przezeń wyboru wierszy Anny Świrszczyńskiej, Kona ostatni człowiek: że lapidarność, oschłość, ostentacyjna nieozdobność języka poetki ma w sobie coś z mowy człowieka pierwotnego, z kanciastego, wysilonego bełkotu kogoś, kto dopiero co próbuje się otrząsnąć z płodowego błota.
2
Takie właśnie jest pierwsze moje wrażenie po lekturze Nie – która to lektura działa jak cios obuchem w potylicę (jeszcze tego nie powiedziałem, więc mówię teraz, teraz na to pora: nowa książka Góry to jeden z najmocniejszych, najwyrazistszych, najświetniejszych momentów polskiej poezji ostatnich lat): że słucham głosu rwącego się, skandującego, z trudem wydobywanego z gardła ściśniętego gniewem. W tej książce wszystko drga (niczym generatory prądotwórcze na nielegalnie dobudowanych piętrach w Rana Plaza, których wibracje nadwątliły i tak już niezbyt stabilną konstrukcję budynku, przyczyniając się do jego zawalenia; co próbuje obalić Konrad Góra? czy aby nie nasze rozumienie tego, co i jak było naprawdę, spacyfikowane przez wszelki obliczony na nazbyt pośpieszne wyjaśnienie/usprawiedliwienie dyskurs?), ale nic się nie porusza: odpychające swą monotonią równoważniki zdań, ubóstwo orzeczeń, zawsze niemal przesuniętych, zwalonych w podrzędne konstrukcje syntaktyczne, a więc poza główny nurt snutej tu, zmartwiałej opowieści kogoś przemierzającego bezsensowne gruzowisko życia, uporczywy przerost niemożliwych obrazów nanizanych na natręctwo rzeczowników. Martwica zdewaluowanej semantyki.
2
A z drugiej strony – zniewalające piękno języka, często zapuszczającego się w rzadko odwiedzane rejony polszczyzny (dziewiąty spośród tysiąca stu pięćdziesięciu dziewięciu i pół pierwszych i jedynych dystychów: rzeczownik „rzez”, oznaczający ślad po uderzeniu siekiery w pień, przez nieliczne tylko słowniki odnotowywany), niezwykła sugestywność, zdziczała melodia powidoków lokujących się daleko poza polem najszerszego nawet kąta widzenia. I nieostatnia to ze sprzeczności konstytuujących Nie, poemat traktujący wszak o niemożliwości pojęcia.
2
Gniew, który przywołałem już dwakroć w tym, co piszę… Tytułowe „nie” wyobrażam sobie zrazu tak – patrzę w ekran telewizora, widzę obrazy tego, co pozostało z Rana Plaza: nieobeszłe pobojowisko, zapylone żałobną bielą tynku, poskręcane i niekompletne zwłoki, walające się między szkieletami więźb metki znanych odzieżowych marek; widzę to wszystko i odpowiadam trzykrotnym zaprzeczeniem. Pierwsze moje nie – bo współczucie; drugie – bo wstyd; trzecie – bo gniew właśnie, gniew ogarniający i współczucie, i wstyd, i samego siebie. „Gniew jest darem” – a w tym przypadku oznacza to nie tylko to, co oznacza w sensie ścisłym, czyli coś dar-mo udzielonego, ale też coś po trzykroć dar-emnego. Żałosna, nic niewarta próba odwrócenia tego, co naprawdę. Ale jest też drugie znaczenie tytułu wielkiej lamentacji Konrada Góry, to, o którym pisze on w swym posłowiu: zaimkowe, pochodne od żeńskich (większość ofiar szabharskiego niepojętego stanowiły kobiety: „Pospolite, masowe morderstwo / kobiet”) form takich jak „one” (jak w tym dystychu, jak wszystkie inne – pierwszym, jedynym i każdym: „i wrócę sam, większy / o straconego. O nie.”. I to nie – inaczej niż tamto intuicyjnie pierwsze, bardziej oczywiste – nie niweczy, nie zaprzecza. Na odwrót: ustanawia, ocala, potwierdza, jest językowym zamianowaniem osoby, konstatacją faktu istnienia. A przecież – pozostaje też owym fundamentalnym, gniewnym unieważnieniem dokonanego zła. Dwie najważniejsze, oksymoroniczne (druga konstytuująca sens sprzeczność) potencje dzieła Góry – oskarżać i współczuć, lamentować nad śmiercią i ocalać zawalone życie, zaprzeczać i potwierdzać – domknięte w trzech literach.
2
Tak jak w dedykacji Konrada, którą pozostawił (i nie) na moim egzemplarzu książki. Poprosiłem: „czy podpiszesz mi książkę?”; w odpowiedzi Konrad bez słowa wziął podsunięte mu przeze mnie Nie, zapytał o imię (dopiero co się poznaliśmy), wziął długopis, a potem postawił przecinek po wydrukowanym na stronie tytułowej, wiadomym słowie, i dopisał moje imię w wołaczu. „Nie, Przemku”. Jest dedykacja? Jest. I nie ma, bo na moje pytanie Konrad odpowiedział odmownie. Ale czy rzeczywiście odmownie? Tak – jeśli przyjąć, że tytułowe „nie” oznacza elementarne zaprzeczenie; a przecież sam autor twierdzi, że nie oznacza. Jeśli zatem chodzi o „nie” w pełni zgodne z wprost wyrażoną intentio auctoris, to wówczas dedykację Konrada powinienem przeczytać jako „[o] nie, Przemku”. Niegramatyczne, eliptyczne – tak jak niegramatyczne jest użycie zaimkowego „nie” jako samodzielnego słowa; i właśnie tym bardziej dobitne, nieznoszące odmowy. Konrad Góra, tak często w swych wierszach penetrujący obrzeża językowej normy, wzywa mnie do afirmacji, wprowadza do kaplicy, w której odprawia się Dziady, święto substancjalnej figuracji (w zaklęciu, w uroku, w językowym przywołaniu) utraconego. O nie, Przemku, będzie nam – mnie piszącemu i tobie, piszącemu o napisanym – chodzić. O nie, Przemku, upominam się swoim poematem.
2
A zatem – proste równanie, elementarna matematyka. Minus i minus dają plus. Nie jako zaprzeczenie unieważnione zostało nie wskazującym, osobowym, odrzeczownikowym. Podwojone nie oznacza w sumie tak.
2
I jeszcze takie mnie naszło olśnienie, tak na mnie tekst poematu podziałał: nie przeczytane od tyłu to ein, czyli (po niemiecku, choć nie tylko po niemiecku) „jeden”, tak niepomiernie tu ważne. Jak wszystko inne – bo poemat Góry jest wielkim równaniem wszystkiego: każdy dystych da się przeczytać osobno, ale przecież podziały między nimi są zatarte (czasem pierwsze pół słowa kończy jeden dwuwers, a wtóre pół drugi/pierwszy dwuwers zaczyna), powstaje więc pytanie, jak czytać Nie. Od początku do końca? W dowolnej kolejności – skoro opresja Listy nie ma tu żadnego znaczenia? A może należy zebrać tysiąc stu sześćdziesięciu recytatorów i niech czytają jednocześnie (i niech głos tego jednego z nich zamilknie w połowie)?
2
Od lewej do prawej – czy od prawej do lewej? Stąd moje olśnienie: nie/ein. Czytać Nie/nie-czytać.
2
Jesteśmy – zaprzeczające przeczenie (ein/nie) jedynki Konrada Góry i postępujące po ich śladach moje dwójki – tymi wszystkimi drobinami gramatyki, przyimkowymi guślarzami, które/którzy przemieniają zaprzeczenie w potwierdzenie, negację w afirmację, nieistnienie w byt, śmierć w życie. Bez tej przyimkowej transfiguracji tytułowe „nie” poematu byłoby tylko tym, co przeczy.
2
Wyobraźnia przestrzenna autora Nie, rozgniewane szaleństwo (w sensie bodaj takim, jaki szaleństwu nadał Michel Foucault: jako dyskurs podejrzenia stawiającego w cudzysłów nadmiar rozumu, tej hybris, która obiecuje wszystko wyjaśnić, uprawomocnić i rozgrzeszyć, a przecież prowadzi nas pewną ręką od Politei do Auschwitz) stawiających opór obrazów ma dla mnie logikę biegunową – chaotyczny ruch pokrywa przestrzeń między dwoma nieruchomymi porządkami: stabilnością ożywionej i nieożywionej natury (to, co drzewne, ziemne, mineralne; przychodzi mi do głowy inny wers Konrada, ten, po którym rozpoznałem wejście w przestrzeń mojej poetyckiej świadomości kolejnego wielkiego poety: „To wszystko metal, stop mięsa i ziemi”) i konkretem tekstylno-cielesnych artefaktów (epifanie okaleczonych ciał, nazwy materiałów używanych w przemyśle odzieżowym). I widzę w tym coś rozpaczliwego, coś jakby próbę znalezienia dwóch punktów oparcia, które można przeciwstawić dwóm iluzorycznym dynamikom. Dynamika pierwsza: iluzja Kapitału, piętrowe oszustwo, ruch w górę – że można bez konsekwencji dobudować kolejne poziomy w kompleksie Rana Plaza (i iluzja pochodna, może najważniejsza, ale nie-jedyna przecież: że przychodzący tam pracownicy są bezpieczni). Dynamika druga, w dół: rozpadający się budynek, bezwzględna, absurdalna pozapojęciowość wydarzenia (weźmy same liczby: czterdzieści pięć sekund, tysiąc sto dwadzieścia siedem śmierci, uśredniając – trzy setne sekundy na jedno zawalane życie). Nie godząc się na niewyrażalność tego, co naprawdę, wystawiamy się na niebezpieczeństwo uwiedzenia przez inną iluzję, której fundatorem jest Spektakl: zwielokrotniona w setki fotografii rzekoma naoczność, pornografia pozorowanej, niekosztownej żałoby, statystyka, analiza i wykres – a efektem tego wszystkiego jest utrzymywanie nas w komfortowym na zewnątrz (i podtrzymywanie innej iluzji pochodnej: że kupując ubrania z metką „made in Bangladesh” jesteśmy niewinni). Poemat Konrada Góry to dźwigar, nienaruszalny element obróconej w gruz budowli, przerzucony nad chaotycznym pobojowiskiem iluzji – wpierw wznoszonych ku górze, potem w niespełna minutę osypujących się w dół (pewien mój znajomy, absolwent filozofii, który otarł się w swym życiu zawodowym o symulakryczną rzeczywistość korporacji, wysnuł kiedyś wniosek, że najlepszą metaforą nieposkromionej zachłanności Kapitału jest tabelka programu Excel: teoretycy Konsumpcji nie uznają granic w prognozowaniu Wzrostu – podobnie jak architekci Rana Plaza nie brali pod uwagę wytrzymałościowych parametrów kolejnych dobudowywanych pięter – bo nie zna ich arkusz kalkulacyjny, pozwalający windować Wzrost do wielkości praktycznie nieskończonych; nieuniknione fiaska tej iluzji wzrostu/rozbudowy poddawane są pragmatycznej ekonomii wyparcia w iluzję Spektaklu, pozwalającą sądzić, że to, co wydarzyło się naprawdę, bytuje jedynie w przestrzeni podglądania, równie odległej od rzeczywistości jak Dziki Zachód od swej nicującej platonizm, disneylandowej reprezentacji, analizowanej ongiś przez Jeana Baudrillarda).
2
Tak zatem – Nie jako dźwigar przerzucony nad iluzją Kapitału zawaloną w iluzję Spektaklu, wsparty o dwa punkty nieruchome: porządek natury, minerału i pierwiastka, z którego wychodzi i do którego powraca wszelkie biologiczne życie, i porządek tekstylnego artefaktu, na który zamieniony został sens zawalonego istnienia tysiąca stu dwudziestu siedmiu robotnic i robotników Rana Plaza. I kiedy tak myślę poemat Konrada Góry, nie może nie przyjść mi do głowy wielki wiersz Czesława Miłosza, Biedny chrześcijanin patrzy na getto. Tam – w pierwszych dwóch częściach – podobnie: trzydzieści określeń na materialne pozostałości życia kilkuset tysięcy zamieszkujących dzielnicę Żydów, ujętych w złowieszczy nawias przez obrazy nicestwiącej je przyrody (powtórzoną inkantację o mrówkach i pszczołach dokonujących bluźnierczej transsubstancjacji wątroby, płuc i kości, i ten niebywały, wyraźnie wyodrębniający dwa pierwsze fragmenty dwuwers: „Jest już tylko piaszczysta, zdeptana, z jednym drzewem bez liści / Ziemia.”; po całym tym jazgocie gruzowiska rzeczy zamienianego w pogorzelisko tak bardzo obraża i zawstydza swą bezwzględną nagością „Ziemia”, wyrzucona do osobnego wersu). Rozpięty ponad pustacią niegdysiejszego getta wiersz Miłosza zdaje się apelować – skupmy się na materialnych pozostałościach życia, skupmy się na ostatnim drzewie, skupmy się na czymkolwiek, na czym jeszcze da się skupić, by móc skupić się na nich. Powiada Konrad Góra: wbijmy wzrok w mineralizujące się po śmierci życie, zaciśnijmy gniewne pięści na metkach naszych ubrań, patrzmy na nie.
2
Beznadziejnie żałobna horyzontalność ziemi getta u Miłosza przełamuje się wertykalnością jednego bezlistnego drzewa – i od drzewa też zaczyna się Nie.
2
Jeszcze glossa (im dłużej piszę o Nie, tym mocniej na poziomie somatycznym doświadczam tego, co powiedział Konrad o „wypacaniu” się zeń poematu; ze mnie również zaczynają wyciekać coraz to nowe glossowania, margines mego pisania rozszerza się w coraz to nowe przestrzenie nie-rozumienia) o dynamice, która rozprasza i rozgrzesza: jeden z najbardziej haniebnych tekstów, jakie w ostatnich latach powstały w tym udręczonym języku polskim – oświadczenie w obronie czci jednego z dowódców powojennego podziemia niepodległościowego, o którego niektórych akcjach zbrojnych nawet IPN powiedział (i jest to ocena aż nadto wyważona w odniesieniu do kogoś, kogo w sposób uzasadniony można podejrzewać o czyny, jakich nie powstydziliby się dokonujący czystek na Polakach Ukraińcy z Wołynia), że „noszą one znamiona ludobójstwa”. Pominę autorów oświadczenia, pominę źródło (wstyd nie pozwala na przywołanie), ale – choć z najgłębszą odrazą – zacytuję: „Oczywiście ubolewać należy nad ewentualnymi niewinnymi ofiarami walk w drewnianym terenie zabudowanym, które poniosły śmierć bez intencji dowództwa akcji i [w] wyniku gwałtownej dynamiki pola walki. Śmierć kobiet i dzieci, poza przypadkami wykorzystywania ich jako tarcze bojowe przez komunistycznych bojowników z bojówek PPR, była wynikiem np. uduszenia w płonących budynkach czy przypadkowego postrzału lub, w najgorszym razie, niesubordynacji pojedynczego żołnierza.” Podkreślam: ewentualne niewinne ofiary gwałtownej dynamiki pola walki… Kolejna iluzja – iluzja Wojny; spotęgowany przez nią pęd (nie bez powodu Prędkość i polityka, najważniejsza praca Paula Virilio, który wszak właśnie ruch uczynił podstawową zmienną swej wizji cywilizacji, jest opowieścią o postępującej militaryzacji zachodniego świata) i towarzysząca mu niemożność odróżnienia pozwalają na usprawiedliwiające przemianowania: motywowanych etnicznie egzekucji na „przypadkowy postrzał”, palenia całych rodzin spędzonych do wiejskich chat na „uduszenie w płonącym budynku”. I tak jak Kapitał ma swoją iluzję (swego idola, cielca, Baala) Wzrostu, której/którego upadek może zwekslować na iluzję Spektaklu, tak iluzją jest Wojna absolutnego dobra (któremu wolno wszystko) z bezwzględnym złem (wobec którego wszystko wolno). Przeciwko temu – przeciwko dynamikom tak gwałtownym i tak druzgocącym, że kuszącym rozmienianą na pseudonimy nienazywalnością, która jest jedną z emanacji zobojętnienia – konstytuował się wiersz Miłosza, przeciwko nim rozpłomienia się zwierzęcy, mineralny, drzewny i tekstylny gniew Konrada Góry. Grzebmy w gruzowisku aż do zawsze płodnego (bo nawożonego śmiercią) gruntu, wznośmy piramidy z nadpalonych metek, patrzmy w twarze ofiar.
2
To jedno słowo: ofiara. Można go użyć jako synonimu czyjejś śmierci na skutek przemocy bądź wypadku – i to znaczenie oczywiście jak najbardziej odpowiada temu, o czym w Nie pisze Konrad Góra. Ale jest też znaczenie drugie, sakralne – ofiara jako żertwa, zwierzę składane na ofiarę na ołtarzu (dosłownym bądź metaforycznym) czegoś lub kogoś. I kiedy w swym posłowiu Góra używa frazeologizmu „charakter złożonej ofiary”, to – gramatycznie rzecz ujmując – nie ma wątpliwości, że chodzi o to drugie znaczenie. A to bardzo niebezpieczna gra: używane dziś najpowszechniej w odniesieniu do planowej eksterminacji pewnych grup etnicznych (zwłaszcza Żydów) podczas II wojny światowej hebrajskie słowo Szoah pojawiło się przecież właśnie jako wyraz sprzeciwu wobec terminu Holokaust – jako nazbyt łatwo aktualizującego całopalne, ofiarnicze sensy (by można było mówić o ofierze – argumentowano – potrzebne jest założenie wyższego sensu ludobójstwa i świadomości tych, którzy go doświadczyli, co kłóci się z bestialską, nieludzką nonsensownością Zagłady). Użycie przez Górę tego właśnie znaczenia słowa „ofiara” (w posłowiu, przypominam, zatytułowanym aż nazbyt czytelnie: Próba wyjaśnienia – tego, co w poemacie, ale też tego, co wydarzyło się naprawdę) postrzegam jako szarżę na bezsens, równie gwałtowną i gniewną jak poprzednio opisany szturm poety na nazbyt pośpieszne, łatwe, usprawiedliwiające, zmieniające jednostkowość i niewyrażalność na anonimowość i liczman usensownienia. Nie – ta tyleż rozedrgana, co kontemplacyjna lamentacja niepodzielnego czasu, miejsca i wydarzenia – to zapis oświecenia (wy-jaśnienia), prawdy, że tych tysiąc sto dwadzieścia siedem pierwszych, jedynych i każdych śmierci złożono na blasfemicznych ołtarzach Kapitału, Wzrostu, Spektaklu i Konsumpcji. Które to ołtarze wznieśliśmy my, przyodziani – a Nie chce to nasze przyodzianie zaprzeczyć, ogołocić nas i prawdę, ogołocić nie.
2
Może właśnie dlatego Konrad Góra sięga po dystych? Jest prymitywny, prosty i brutalny jak sama prawda – ale ma też w sobie coś z magicznej inkantacji, z zaklęcia, czyli z takiego użytkowania słowa, które niczego nie nazywa, jednocześnie manifestując moc powoływania rzeczy do istnienia. Jest gnostycki, obnaża zakrytą, przeto prawdziwą logikę rzeczy tego pozornego świata. Take a red pill. Take a blue pill.
2
A więc pisząc o Górze, jestem myszą, która rodzi górę. Niczym w sokratejsko-platońskiej metaforyce prawdy jako alethei, „odsłaniania”, przy której konieczna jest asysta filozofa, „akuszera” prawdy. Bo tę prawdę nosi już w sobie Konrad, noszę ją ja. Nosimy ją wszyscy. Nosimy nie, te prawdziwe.
2
Jak w słowach kończących Wytępić całe to bydło, potworną opowieść Svena Lindquista o cyklicznej naturze jądra ciemności: „Ty już to wiesz. Ja również. Nie wiedzy nam brakuje. Brak nam odwagi, by to, co wiemy, zrozumieć i wyciągnąć z tego wnioski.”
2
„No more lies”.
Nowohucianin z Nowego Sącza, mąż, ojciec, metafizyk, capoeirista. Doktor od literatury, nauczyciel języka polskiego w krakowskim Liceum Ogólnokształcącym Zakonu Pijarów, nieudany bloger, krytyk literacki. Były redaktor w sieciowych przestrzeniach Biura Literackiego, laborant w facebookowym Laboratorium Empatii, autor – miedzy innymi – książek o poezji Aleksandra Wata i Romana Honeta.
52. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej51. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej50. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki Real Jan Škroba w tłumaczeniu Zofii Bałdygi, wydanej w Biurze Literackim 3 kwietnia 2023 roku.
Więcej49. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka, towarzysząca premierze książki żal, może on Romana Honeta, wydanej w Biurze Literackim 17 października 2022 roku.
Więcej48. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej47. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej46. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej45. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej44. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej43. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej42. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki Stelle Bianki Rolando, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 11 marca 2019 roku.
Więcej41. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej40. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „Poetycka książka trzydziestolecia”.
Więcej39. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej38. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRozmowa Przemysława Rojka z Pawłem Kaczmarskim, towarzyszącą premierze antologii Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, wydanej w Biurze Literackim 20 września 2016 roku, a w wersji elektronicznej 18 grudnia 2017 roku.
Więcej37. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki ciche psy Romana Honeta, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 21 sierpnia 2017 roku.
Więcej36. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej35. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki Niedziela życia Raymonda Queneau, wydanej w przekładzie Hanny Igalson-Tygielskiej w Biurze Literackim w wersji papierowej 4 października 2016 roku, a w wersji elektronicznej 8 maja 2017 roku.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka, towarzysząca premierze książki Przekreślony początek Ryszarda Krynickiego, wydanej w Biurze Literackim 20 marca 2017 roku.
Więcej34 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „Biurowe książki 2016 roku”.
Więcej33 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej32 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej31 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRozmowa Przemysława Rojka z Justyną Bargielską, towarzysząca premierze książki Selfie na tle rzepaku, wydanej w Biurze Literackim 27 czerwca 2016 roku.
WięcejRozmowa Przemysława Rojka z Jerzym Jarniewiczem, towarzysząca premierze książki Portret artysty w wieku młodzieńczym, wydanej w Biurze Literackim 30 maja 2016 roku.
Więcej30 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRozmowa Przemysława Rojka z Anną Marchewką, Przemysławem Koniuszym, Dawidem Bujno i Grzegorzem Jędrkiem, towarzysząca premierze e‑booka Życie na Korei Andrzeja Sosnowskiego, wydanego w Biurze Literackim 18 kwietnia 2016 roku.
Więcej29 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki Romana Honeta rozmowa trwa dalej, wydanej w Biurze Literackim 8 marca 2016 roku.
Więcej28 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Biurowe książki 2015 roku”.
Więcej27 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Jak zapodawać poezję”.
Więcej26 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Jak zapodawać poezję”.
WięcejPodsumowanie debaty „Powiadacie, że chcecie rewolucji”.
WięcejWprowadzenie do debaty „Powiadacie, że chcecie rewolucji”.
WięcejPodsumowanie debaty „Wielki kanion”.
Więcej25 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Wielki kanion”.
WięcejRozmowa Przemysława Rojka z Arturem Bursztą, autorem wyboru wierszy w antologii 100 wierszy polskich stosownej długości, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 23 marca 2015 roku.
WięcejEsej Przemysława Rojka towarzyszący premierze książki Zawsze Marty Podgórnik, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 2 marca 2015 roku.
WięcejPodsumowanie debaty „Opowieści Portowe: Wrocław”.
WięcejWprowadzenie do debaty „Opowieści Portowe: Wrocław”.
Więcej24 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „Krytyka krytyki”.
WięcejZ Joanną Mueller o książce intima thule rozmawia Przemysław Rojek
WięcejPodsumowanie debaty „Biurowe książki 2014 roku”.
Więcej23 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Biurowe książki 2014 roku”.
WięcejPodsumowanie debaty „Opowieści Portowe: Legnica”.
Więcej22 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Opowieści Portowe: Legnica”.
WięcejPodsumowanie debaty „Z uwagi na tekst”.
Więcej21 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Z uwagi na tekst”.
WięcejZ Szymonem Słomczyńskim o książce Nadjeżdża rozmawia Przemysław Rojek.
Więcej20 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej19 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej18 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Wakacje z książkami”.
WięcejWprowadzenie do debaty „Wakacje z książkami”.
Więcej17 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Po co nam nagrody?”.
Więcej16 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Po co nam nagrody?”.
WięcejPodsumowanie debaty „Impresje z Portu 2014”.
WięcejEsej Przemysława Rojka towarzyszący premierze antologii Wiersze i proza 1964–1971 Rafała Wojaczka.
Więcej15 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Impresje z Portu 2014”.
Więcej14 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Męska, żeńska, nieobojętna”.
Więcej13 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej12 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Żeńska, męska, nieobojętna”.
Więcej11 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Zawsze wolna i zaangażowana”.
Więcej10 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Zawsze wolna i zaangażowana”.
Więcej9 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej8 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Mieliśmy swoich poetów”.
Więcej7 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Mieliśmy swoich poetów”.
WięcejPodsumowanie debaty „Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra”.
WięcejEsej Przemysława Rojka towarzyszący premierze książki Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się Filipa Zawady.
WięcejWprowadzenie do debaty „Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra”.
Więcej6 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Biurowe książki roku 2013”.
Więcej5 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej4 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Biurowe książki roku 2013”.
WięcejPodsumowanie debaty „Jaka Pol(s)ka”.
WięcejPodsumowanie debaty „Adaptacje literackie”.
WięcejWprowadzenie do debaty „Jaka Pol(s)ka”.
Więcej3 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej2 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Adaptacje literackie”.
WięcejWprowadzenie do debaty „Literatura w sieci”.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „10 lat Portu i Biura we Wrocławiu”.
Więcej1 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki Manatki Bogusława Kierca.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki Skaleczenie chłopca Filipa Wyszyńskiego.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki O dwa kroki stąd Tadeusza Pióry.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „Biurowe książki 2010 roku”.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki Polskie znaki Wojciecha Bonowicza.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „Poezja na nowy wiek”.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „Z Fortu do Portu”.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejCzytanie z książki „Nie” z udziałem Konrada Góry i Wojtka Bajdy w ramach festiwalu Stacja Literatura 21.
WięcejRozmowa Dawida Mateusza z Konradem Górą, towarzysząca premierze książki Nie, wydanej w Biurze Literackim 15 listopada 2016 roku.
WięcejAutorski komentarz Konrada Góry towarzyszący premierze książki Nie, wydanej w Biurze Literackim 15 listopada 2016 roku.
WięcejKlip do książki Nie Konrada Góry.
WięcejFragment zapowiadający książkę Nie Konrada Góry, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejFragment zapowiadający książkę Nie Konrada Góry, która ukaże się niebawem w Biurze Literackim.
WięcejFragment zapowiadający książkę Nie Konrada Góry, która ukaże się niebawem w Biurze Literackim.
WięcejFragment zapowiadający książkę Nie Konrada Góry, która ukaże się niebawem w Biurze Literackim.
Więcej