
Rozmowy na koniec: odcinek 29 Katarzyna Szweda
nagrania / stacja Literatura Różni autorzyDwudziesty dziewiąty odcinek z cyklu „Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 28. Muzyka Resina.
WięcejAutorski komentarz Katarzyny Szwedy, towarzyszący wydaniu książki Katarzyny Szwedy Bosorka, która ukazała się w Biurze Literackim 9 listopada 2020 roku.
wykopki część ostatnia
twarze w popiele łemkowskie dzieci za paznokciami brud
takie dni wlokły się na kolanach
brudni pielgrzymi pogańskie obrzędy
całowałem się z ziemią
wkładałem wilgotny język w rozchylone bruzdy
gnuśny rytuał dążenia do szczytu
jak kazały rzędy
jak nam kazały nasze matki jak im kazały nasze babki
pochylonym kobietom było widać piersi
takie dni przychodzą do mnie o ich zwykłej porze
zdejmują ubranie namaszczają łojem każą się wielbić
„Guajirę” napisałam 24 marca 2017 roku. Mam taki przydatny zwyczaj notowania dokładnej daty powstania wiersza. Zazwyczaj zapisuję też miejsce, ten wiersz napisałam w Kotani. „Guajira”, już samo słowo niesie ze sobą jakąś kojącą melodię. „Guajira guantanamera” dźwięczało mi w uszach od jakiegoś czasu, „y antes de morir yo quiero / echar mis versos del alma” i znów „guajira guantanamera”. Chciałam napisać wiersz, który będzie „guajirą”, pieśnią wielbiącą wieś. „Guajira” to również wiejska kobieta, dla niej też chciałam coś napisać. W ten zimny marcowy wieczór, bo doskonale go pamiętam, siedziałam na łóżku pod kocem i stukałam palcami w klawiaturę. Pisząc słowa tego wiersza, wystukiwałam rytm.
Wsłuchując się w rytm klawiszy, zastanawiam się, kiedy przestaliśmy wsłuchiwać się w naturę. Człowiek jest bardzo często przedstawiany jako myśl, idea, a ja chciałam pisać o cielesności, o tym, jak blisko nam do ziemi. Interesuje mnie to, co zmysłowe i dotykalne. Erotyka jako istotny element relacji łączącej człowieka z naturą. Antropomorfizacja, a nie spirytualizacja, „Kochajcie mnie, kochajcie, wy – gęstwy zieleni […]”, pisał Leśmian, u którego „Zielona Godzina” to czas ekstazy i doświadczenia bardzo bliskiej, wręcz erotycznej jedności z naturą. Podmiot, który wykracza poza samego siebie. Natura, która jest ciałem, ciało, które jest naturą. Ta synekdochalna relacja zmusza do zadawania sobie pytań o to, gdzie kończy się ciało i czy w ogóle istnieje jakaś granica.
Wiersze wywołuję ze wspomnień, sięgam w przeszłość i wyobrażam sobie te sceny dokładnie. Czuję, dotykam, wiem, jaką ma fakturę, czy się kruszy, czy lepi, czy jest ciepłe, czy zimne, jaki będzie miało smak, kiedy poliżę. To nieprzyjemne uczucie, kiedy piasek zgrzyta w zębach. Czy każdy z nas wie, jak smakuje ziemia? Zachęcam do tego, żebyśmy jak najczęściej wychodzili, wkładali, lizali, smakowali, dotykali, wąchali. Całujmy się z ziemią, wytarzajmy się w niej jak dzieci, upaćkajmy smętne twarze błotem, wybrudźmy dłonie, zadbane paznokcie, pochylmy się, przyłóżmy ucho do powierzchni i słuchajmy, może stamtąd wyłazi właśnie wiersz. Im więcej doświadczam, im uważniej, tym więcej we mnie wierszy. Żeby napisać wiersz o kropce, musiałam tej kropki najpierw spróbować.
Wykopki to był coroczny rytuał. Całą rodziną jechaliśmy do babci, żeby pomagać, potem dostawaliśmy od niej kilka worków ziemniaków, pamiętam, że wystarczały do następnej jesieni. Jeździliśmy do Świątkowej Wielkiej, małej wsi położonej w Beskidzie Niskim, gdzie jako dziecko spędzałam wakacje. Babcia mieszkała w leśniczówce, zaraz nad potokiem Świerzówka. Przez potok prowadziła drewniana, próchniejąca kładka, po drugiej stronie wody szerokim pasem rozciągało się pole, na którym zbieraliśmy ziemniaki. Najlepsze są jeszcze ciepłe z masłem i białym serem, wyciągnięte z żaru, brudziły dłonie i twarze popiołem, czasem babcia piekła proziaki. Pochyleni, zaczynając od samego dołu, wspinaliśmy się na kolanach po łagodnym zboczu, podążając ku górze, wzdłuż prostej linii rozkopanego rzędu. Potem kolejny rząd i kolejny, od świtu aż po zmierzch. To są bardzo piękne wspomnienia. Dlaczego część ostatnia? Bo dla mnie coś już się skończyło, wraz z odejściem babci odszedł rytuał.
Tęsknota za wsią i naturą towarzyszy mi codziennie. Baba ze wsi wyjdzie, ale wieś z baby nigdy, o tym też chciałam opowiedzieć. W październiku 2016 roku piszę:
opuściłem wieś ale wieś nie chciała mnie opuścić
jak wierna kochanka trwała przy mnie
twardymi palcami kazała doić krowy grodzić pastuchem
matce ziemi ubliżać od niepłodnych […]
To moja guajira o przywiązaniu. Teraz mówię już bardziej stanowczo, jakby z jeszcze większym przekonaniem:
powtarzali to w koło jak mantrę że wschód nie może być dziki
że wiocha z ciebie że ty z tej wiochy możesz
ale on z ciebie za chuja
za chuja ona z ciebie nie wylezie […]
Jak się ma ziemię za paznokciami, trudno ją wydłubać. Jak się takimi palcami potem wystukuje wiersz, to on też musi być z ziemi, brudny i lepki.
Poetka, fotografka, tłumaczka. Wychowywała się w Beskidzie Niskim na Wrzosowej Polanie. Autorka tomu Bosorka (Biuro Literackie, 2020), za który została nominowana do Nagrody Literackiej im. Wiesława Kazaneckiego, Nagrody-Stypendium im. Stanisława Barańczaka oraz do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius w kategorii debiut. Wyróżniona Stypendium Twórczym Miasta Krakowa. Laureatka sekcji ShowOFF Miesiąca Fotografii w Krakowie 2022.