Machina czasu
dzwieki / AUDYCJE Konrad Wojtyła Rafał WojaczekAudycja „Machina czasu” Konrada Wojtyły poświęcona twórczości i życiu Rafała Wojaczka.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki gubione Krystyny Miłobędzkiej.
1.
Aby się ostatecznie pogubić. Najlepiej nic nie mówić. Nie pisać. Zrezygnować z nazywania i wymyślania słów. Wciąż ich brakuje. Nie sposób ich dopasować. Przecież język. Nie jest gotowym zbiorem. Nie wyznacza granic ani mojego, ani cudzego. świata. Bywa, że jest. Pojawia się. Znika. Boli. Nie ogarnia. Cieszy. Tak jak przedmiot, który staje się dopiero wtedy, gdy słowo postanowi. Go potwierdzić. Jak się do tego zabrać? Jak do tego podejść? Jak nazwać to, co pozasłowne? Jak znaleźć język, który by koił wszelkie zmysły? Imiesłowem? Czynnym, biernym? Jak wyznaczyć granice, gdy już je dawno zniesiono? Jak odnaleźć to, co z premedytacją zostało opuszczone? Zagubiło, zatarło, starło? Się? Jest? Wnętrze. Zewnętrzne. Znudzone, znalezione, gubione? Jest. Ja? Stanowiące, urzekające, powracające? Cisza? Też. Nie. Tak. Jest. Jest?
2.
Krystyna Miłobędzka stworzyła dzieło niezwykłe. gubione to książka ostatecznie skończona i definitywnie zamknięta. To bastion, którego nie sposób zdobyć żadną krytyczną szarżą. Tu każde ze słów jest wyczuwalne i dotykalne. Ważne i istotne. Surowe i ascetyczne. Przyziemnie „ziemskie” i epifanijno metafizyczne. Niepokojące i onieśmielające. Z tym onieśmieleniem przychodzi nam się zmierzyć i z tym onieśmieleniem już na samym wstępie musieliśmy się pogodzić. Wszystko zostało powiedziane. Nic nie może być podważone. Oto gubione. Oto opowieść rozpisana na 40 wierszy. Oto kilkanaście stron chłodnych miniatur. Oto dramat poznawczy zatopiony w bursztynie poematu. Oto niecałe 700 wyrazów. Oto Krystyna Miłobędzka. Oto przenikliwe fragmenty. Oto semantyczny rozpad. Oto „ja”, które znów skrywa się za wyrazy. I jeszcze te imiesłowy. Tyle. I aż tyle?
3.
Niezwykle trudno pisać o wierszach Miłobędzkiej, niezwykła też jest pokusa, by jednak coś powiedzieć, dopowiedzieć; nazwać, odnaleźć (się, sobie, w sobie?) Przecież już tyle napisała, tyle nam zostawiła. Może by tak oswoić się już z tą czytelniczą (nie)wygodą, zaakceptować brak odpowiednich narzędzi krytyczno-literackich i pozostawić te wiersze same sobie. Nie mącić, nie zacierać obrazu, nie zabawiać się w multiplikowanie znaczeń i sensów. Miłobędzka jednak oczekuje interakcji, podnosi poprzeczkę, stawia wygórowane wymagania i domaga się lekturowego dopełnienia. Niewytłumaczalną perwersją byłoby te teksty przemilczeć, zostawić, porzucić, a może tak będzie lepiej? Pisać nie pisząc. Powiedzieć, milcząc? Mówić?
4.
Oto poezja bezradności. Miłobędzka wciąż chce nazywać. Szuka słów, odczarowuje znaczenia, nadaje nowe sensy. Gubi się, odnajduje, upada, podnosi. Przedrzeźnia Wittgensteina. Zdaje się mówić: „Ludwigu, granice mojego języka nie wyznaczają granic mojego świata. Język nie jest w stanie nadążyć za tym opisem, to narzędzie jest niewystarczające”. Szamoce się. Wikła. Nie wie, czy odczuwa, czy może czuje. Język nie jest wiarygodny, więc wciąż eksperymentuje. Wykreśla wyrazy, wymazuje obrazy, a wszystko po to, by: „być sobą tak, że już nie być/ (obracaj to w kółko, w kółko/ aż ci się zrobi pusto)”. Słowo nie jest i nigdy nie będzie równe rzeczy. Język zawsze będzie obcy, niewystarczający. W gruncie rzeczy od początku skazana jest na heroiczną porażkę. Miłobędzka pisze bowiem o języku za pomocą języka, nie ufając językowi. Być może z premedytacją wpisuje to ryzyko w swoje wiersze. „Ludwigu, nie wymyślono nic innego ponad ten język, nawet, gdy zachodzi podejrzenie co do jego użyteczności. Czyż poezja nie powinna taka być?” Każdy poeta jest bezradny, więc i ja muszę być skazana na uczciwość w stosunku do siebie i świata? Kto powiedział, że muszę?
5.
Oto poezja wymazywania. Miłobędzka znika, ukrywa się za słowami i za rzeczami. Wycofuje się, i znów jej ubywa. Znów nie ma „ja”, nie ma „mnie”. Jest „jest”. Dykcja to: rzeczowniki, czasowniki, przydawki, pierwiastki, dopełnienia, tryby mowy, imiesłowy, przymiotniki, sylaby, fonemy. Podmiot mówiący wysuwa na pierwszy plan świat, wypycha rzeczy. Niech on(e) mówi(ą) w moim imieniu – zdaje się tłumaczyć poetka. Bo: „jest rosnące drzewem/ jest płynące/ jest biegnące, jest latające/ jest od początku/ jest nie tak/ jest nie to, jest do końca/ jest nie ma, jest jest/ jest – jestem/ świat z Tobą”. Dąży do przejrzystości. Przenika. Niech świat mówi za siebie i za nas, niech jego „mówienie” warunkuje istnienie „ja”. Niech mówi językiem. Przerażająca jest pustka lub śmierć, bo wszystko jedno (co będzie) ze mną, (ale) strach pomyśleć nic. śmierć? Nic?
6.
Oto poezja imiesłowów. Na przekór modzie, tendencjom i stylom. Miłobędzka jest wierna. Bierna i czynna. Roi się tu od świadomych wyliczeń. Poetka kolekcjonuje imiesłowy po to, by jak słusznie zauważył Andrzej Skrendo, wskazywać na „procesualność doświadczenia rzeczywistości”. Różewicz ma swoje work in progress, ona in statu nascendi. Nic się nie kończy. Wszystko jest w trakcie trwania lub powstawania. Mówić za pomocą imiesłowów to ni mniej ni więcej jak wskazywać, iż poznanie jest procesem ciągłym i z definicji zmiennym. Uchwycenie zmiany, migawka ulotności. Zapis procesu. Wiersz?
7.
Oto poezja paradoksów. Jest ich tyle, że nie sposób ich wszystkich wyliczyć. Poczynając od tytułu całego zbioru, poprzez fragmentaryczność, minimalizm, na quasi fabule kończąc. gubione zapowiada coś straconego, zaprzepaszczonego, definitywnie utraconego. Zapowiada klęskę poznawczą, niemożność powiedzenia tego, co by się chciało, wreszcie tęsknotę za obszarem pozasłownym. Mówi o wielkości poezji i jej małości. W tym szaleństwie jest metoda? Oto ja, bezradna, wycofana, która, z pozornych cząstek i obcego języka, buduję od nowa i od nowa wszystko nazywam. Miłobędzka dopiero w trakcie zapisywania odczuwa i zauważa. To, co napisane, potwierdza to, co widziane. To, co namacalne i szczątkowe. Utrwalenie pozwala na zatrzymanie i pobieżną na analizę. Przez słowo się dotyka. Przez słowo się widzi. Tylko przez słowo można odnaleźć i wypowiedzieć siebie. „prędzej widzę, niż powiem/ (prędzej powiem, niż widzę)” Z jednej strony słowo jest ułomne, nie wystarcza by mówić o świecie, z drugiej zaś – świata można doznać bardziej i wyraziściej tylko dzięki niemu. Fragmentaryczność zapowiada minimalizm, pełnia domaga się maksymalności. Paradoks konsekwencji? Gubienie zapowiada odnajdywanie, utrata daje nadzieję na poznanie, słowo pozwala zobaczyć i poczuć, język pozwala zapisać i przekreślić. Ująć wszystko i nie pozostawić niczego poza słowem. Zamach na wszystko. Tak powstaje wybitna poezja. Zamach? Poezja? Na wszystko?
Urodzony w 1979 roku – poeta, dziennikarz, krytyk literacki. Wiceprezes Fundacji im. Sławomira Mrożka. Publicysta Radia Szczecin. Wydał pięć tomów poetyckich; ostatnio: może boże (Lubuski Wawrzyn Literacki 2010) i Czarny wodewil (2013). W 2014 roku ukazała się jego książka Rewersy. Rozmowy literackie. Rok później przełożył z jidisz na polski nieznane wiersze Eliasza Rajzmana zebrane w tomie Mech płonący (2015). W latach 2005-2009 zastępca redaktora naczelnego kwartalnika literacko-filozoficznego [fo:pa]. Od 2012 do 2014 roku pierwszy redaktor naczelny pisma „eleWator”. Publikował m.in. w „Odrze”, „Twórczości”, „Portrecie”, „FA-arcie”, „Kresach”, „Śląsku”, „Arkadii”, „Pograniczach”, „Przeglądzie Polskim” (USA), „Radarze”, „Gazecie Wyborczej”. Tłumaczony na języki angielski, niemiecki, ukraiński i czeski.
Audycja „Machina czasu” Konrada Wojtyły poświęcona twórczości i życiu Rafała Wojaczka.
WięcejPremierowy zestaw wierszy Konrada Wojtyły.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły towarzysząca premierze e‑booka Kory Stoję, czuję się świetnie, wydanego w Biurze Literackim 18 stycznia 2016 roku.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Sanatorium Rafała Wojaczka.
WięcejEsej Konrada Wojtyły towarzyszący premierze książki Myśli do słów. Szkice o poezji Piotra Matywieckiego.
WięcejEsej Konrada Wojtyły towarzyszący premierze książki Szare światło. Rozmowy z Krystyną Miłobędzką i Andrzejem Falkiewiczem Jarosława Borowca.
WięcejGłos Konrada Wojtyły w debacie „Czy Nobel zasłużył na Różewicza?”.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Polskie znaki Wojciecha Bonowicza.
WięcejKomentarze Zdzisława Jaskuły, Andrzeja Nowaka, Mieczysława Orskiego, Piotra Śliwińskiego, Adama Wiedemanna oraz Konrada Wojtyły.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Trop w trop Andrzeja Sosnowskiego.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Niepiosenki Mariusza Grzebalskiego.
WięcejGłos Konrada Wojtyły w debacie „Dożynki 2008”.
WięcejGłos Konrada Wojtyły w debacie „Książka 2008”.
WięcejKomentarze Piotra Czerniawskiego, Grzegorza Jankowicza, Anny Kałuży, Bogusława Kierca, Karola Maliszewskiego, Edwarda Pasewicza, Tomasza Pułki, Justyny Sobolewskiej i Konrada Wojtyły.
WięcejKomentarze Sławomira Kuźnickiego, Konrada Wojtyły i Jarosława Borowca.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Wojaczek wielokrotny.
WięcejRozmowa Jarosława Borowca z Krystyną Miłobędzką, opublikowana w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.
WięcejKomentarze Piotra Czerniawskiego, Grzegorza Jankowicza, Anny Kałuży, Bogusława Kierca, Karola Maliszewskiego, Edwarda Pasewicza, Tomasza Pułki, Justyny Sobolewskiej i Konrada Wojtyły.
Więcej