recenzje / KOMENTARZE

Historia jednego wiersza, czyli pamięć wielu rzeczy

Kacper Bartczak

Autorski komentarz Kacpra Bartczaka do książki Pokarm suweren, wydanej w Biurze Literackim 12 czerwca 2017 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jestem kre­mem

kto by pomy­ślał jakie powie­trze
jakie bal­sa­my mie­nie nie­skal­ku­lo­wa­ne
kie­dy rekwi­zy­ty sztucz­ne
akty­wu­ją środ­ki sta­ją w stru­gach tego
sztucz­ne­go powie­trza

nie samym chle­bem czło­wiek
nie samym kre­mem chcia­ło­by się
jesz­cze cie­le­śnie­niem maścią
zgię­ciem wyko­na­nym z pamię­ci
to zgię­cie jest całym cia­łem
namasz­cze­niem całym

mająt­kiem pąkiem tak­że
rzut­kim oka­blo­wa­niem
nie samym chle­bem bo jesz­cze
daj­cie niech jak pro­mień będzie
niech opro­mie­nio­ny czło­wiek idzie
ema­nu­jąc wsią­ka w stru­gę mówi

prze­miesz­czo­ny w dzia­le glo­nu
idę taflą sta­ty­stycz­nej stru­gi
w sobie two­rzę nasią­ka­nie obró­co­ny
w stro­nę moco­daw­cy cenię sobie
kali­gra­fię kosme­ty­kę chle­ba
jestem prze­miesz­cze­niem


A zatem histo­ria wier­sza, jed­ne­go wier­sza z tomu. Ale cóż to jest – ten jeden wiersz? I co to jest – jego histo­ria? Bo czy nie jest tak, że żaden wiersz nie jest jeden, że jest tyl­ko chwi­lo­wo symu­lo­wa­ną pro­po­zy­cją uję­cia jakiejś wie­lo­ści? I czy nie jest tak, że histo­rią wier­sza jest on sam, a wła­ści­wie jego wyła­nia­nie się, nabie­ra­nie kon­tu­ru, jego spo­sób prze­czu­wa­nia łączeń z przy­na­leż­nym mu śro­do­wi­skiem, któ­re ten wiersz sta­ra się, jak tyl­ko może, prze­ro­bić na łącze­nia wła­sne, na jakieś wnę­trze, żeby mieć jakieś cia­ło, coś czuć, powie­dzieć coś o sobie?

Ale nawet tu jest kło­pot, bo cóż jest tym śro­do­wi­skiem? Otóż dla utwo­ru zaty­tu­ło­wa­ne­go „Jestem kre­mem” tym śro­do­wi­skiem jest prze­strzeń – języ­ko­wa, psy­chicz­na, psy­cho-poli­tycz­na, oni­rycz­na, kra­jo­wa, ale też pisar­ska, este­tycz­na – w któ­rej zna­la­złem się w ostat­nich tygo­dniach pra­cy nad tomem. Być może nale­ża­ło­by więc po pro­stu powie­dzieć, że śro­do­wi­skiem, w któ­rym odnaj­du­je się ten wiersz jest zbiór wier­szy. Albo tym śro­do­wi­skiem jest pew­na część tzw. „ja”, jakieś moje sztucz­ne „ja”, któ­re wyło­ni­ło się w związ­ku z tomem, w rela­cji z nim, jakieś nowe miej­sce we mnie. Tam­te wier­sze zna­la­zły już swo­je miej­sce, a „Jestem kre­mem” nie miał jesz­cze żad­ne­go, był prze­czu­ciem tego bra­ku.

Nie mam poję­cia o czym jest ten wiersz. Powiedz­my, że jest fan­ta­zją sub­stan­cji, któ­ra prze­sią­kła, jak krem, przez skó­rę orga­ni­zmu, orga­ni­zmu wyła­nia­ją­ce­go się ze scen tomu jako pew­nej cało­ści, a prze­sią­ka­jąc przez nie­go, nim nasią­kła, po czę­ści nim się sta­ła, uzy­ska­ła głos, ale zbyt jest onie­mia­ła, by rozu­mieć co mówi, nie posia­da wglą­du, nie posia­da się ze zdu­mie­nia. Powiedz­my więc, że „Jestem kre­mem” jest rodza­jem zapi­su z prze­sią­ka­nia, że nie­sie w sobie sygnał pocho­dzą­cy z innych wier­szy w tomie, a zatem rów­nież, w kolej­nym stop­niu odda­le­nia, sygnał pocho­dzą­cy ze śro­do­wisk, w któ­rych odnaj­dy­wa­ły się tam­te wier­sze.

A zatem, na przy­kład, cho­ciaż „Jestem kre­mem” prze­ma­wia tonem łagod­nym, to gdzieś w nim prze­cho­wu­je się wspo­mnie­nie wido­ku suną­ce­go Piotr­kow­ską tłu­mu ubra­nych na czar­no, roz­wście­czo­nych męż­czyzn, wykrzy­ku­ją­cych dziw­ne, fan­ta­stycz­ne tre­ści: „Raz sier­pem, raz mło­tem…”, „Nie dla isla­mi­za­cji Pol­ski”, „Zakaz peda­ło­wa­nia” itp., itd., etc., etc. Było to smut­ne, póź­no­je­sien­ne, nie­dziel­ne popo­łu­dnie, uli­ca sza­ra i opu­sto­sza­ła, wokół nie ma pra­wie żywe­go ducha, stoi kil­ko­ro bla­dych prze­chod­niów, bar­dzo bla­dych i bar­dzo bia­łych, a jej środ­kiem pły­nie ta fan­ta­stycz­na czar­na falan­ga. Fan­ta­stycz­na, bo choć ich gło­sy, ich cia­ła, biją­ca od nich jak od jakiś urzą­dzeń ener­gia gnie­wu i agre­sji były nama­cal­ne, to jed­nak to, co nimi powo­do­wa­ło, co poru­sza­ło ich koń­czy­na­mi i gło­wa­mi, znaj­do­wa­ło się w o wie­le mniej wymier­nej prze­strze­ni. Ta prze­strzeń mia­ła coś wspól­ne­go z ukła­da­mi ner­wo­wy­mi, z kabla­mi, odle­gły­mi ser­we­ra­mi. Tłum był pró­bą, symu­la­cją dzia­ła­nia jakiejś mecha­ni­ki, tech­ni­ki. Byli jak wyin­du­ko­wa­na ener­ge­tycz­na wiel­kość, efekt ilo­ścio­wy, skal­ku­lo­wa­ny i wyge­ne­ro­wa­ny sta­nem prze­wo­dze­nia ner­wo­we­go. Byli wyrzu­tem prze­ni­kal­no­ści zdań, sta­ty­styk i neu­ro­nów, agre­ga­ta­mi uner­wio­nych sta­ty­styk.

Być może też „Jestem kre­mem” przy­wo­łu­je – na jakimś pozio­mie, któ­ry był­by trud­ny, lecz nie nie­moż­li­wy do wyka­za­nia – widok loka­lu gastro­no­micz­ne­go o nazwie, powiedz­my, „Swoj­skie Jadło”. Wokół drew­nia­nej karcz­my cią­gnie się drew­nia­ne ogro­dze­nie. Na nim, przy­bi­te do desek, poskła­da­ne z drew­nia­nych kloc­ków wid­nie­ją nazwy solid­nych, pożyw­nych kra­jo­wych potraw. Na brud­nej od spa­lin tra­wie oddzie­la­ją­cej ogro­dze­nie od auto­stra­dy stoi wbi­ty w zie­mię dwu­me­tro­wy kru­cy­fiks, z posza­rza­łą, umę­czo­ną figu­rą Chry­stu­sa. Kru­cy­fiks wyko­na­ny jest z dokład­nie tego same­go drew­na co „fla­ki”, „bigos”, „żeber­ka”, „kar­ków­ka”, „potra­wy z gril­la”. Dostrze­że­nie toż­sa­mo­ści two­rzy­wa, z jakie­go zro­bio­na jest karcz­ma, płot, nazwy dań oraz kru­cy­fiks znacz­nie posze­rza zakres nasze­go rozu­mie­nia takie­go „obra­zu”. Oczy­wi­ście na ten zakres skła­da się jesz­cze wie­le innych ele­men­tów prze­chwy­co­nych w podró­ży. One też two­rzą ten obraz. Ale zasad­ni­cze pyta­nie jest takie: dla­cze­go nazwy potraw są z tego same­go drew­na co płot i kru­cy­fiks? Co kry­je się za tą toż­sa­mo­ścią? Czy wła­ści­ciel zajaz­du zasta­na­wiał się nad tym? A jego goście?

„Jadło” to coś wię­cej niż tyl­ko „pokarm” – to prze­strzeń napro­mie­nio­wa­na i pro­mie­niu­ją­ca, zasad­ni­czy ośro­dek prze­wo­dze­nia, któ­ry umoż­li­wia wspo­mnia­ne wcze­śniej sprzę­że­nie two­rzo­nych w języ­ku stwier­dzeń, sta­ty­styk, ukła­dów ner­wo­wych. Takim jadłem nie tyl­ko się żywi: nim się oddy­cha, nasią­ka, pro­mie­niu­je. Bo nie samym chle­bem żyje czło­wiek.

„Jestem kre­mem” jest więc też odczy­tem zapi­sów pamię­ci, wyko­ny­wa­nych przez nią „zdjęć”, cho­ciaż to są oczy­wi­ście „zdję­cia” któ­re żyją w cza­sie. Oto inny przy­kład takie­go odczy­tu. Wiersz gnie się, ugi­na, pod sta­le wra­ca­ją­cym wspo­mnie­niem, nie­moż­li­wą do wyma­za­nia oso­bli­wo­ścią, nazwą tak dru­zgo­cą­cą wszel­kie kon­struk­cje poję­cio­we i prze­strzen­ne, że cza­sem zosta­je z nich tyl­ko seria powtó­rzeń jed­nej fra­zy: „obóz dla dzie­ci… obóz dla dzie­ci… obóz dla dzie­ci…”. Ten nie­wcho­dzą­cy w związ­ki kogni­tyw­ne ele­ment wyła­nia się pośród ogól­ne­go roz­pa­du i absur­du – takie­go roz­pa­du i absur­du, któ­ry ostat­nio coraz lepiej gości się w pol­skich mia­stach. I to coś, ten nie­moż­li­wy kon­cept, wra­ca jako ele­ment sta­ły, samo­zw­rot­ny, a jed­no­cze­śnie orga­ni­zu­ją­cy nasz ogląd roz­pa­du prze­strze­ni.

„Jestem kre­mem” jest zagię­ciem, zakrzy­wie­niem, któ­re sygna­li­zu­je powsta­nie prze­strze­ni wła­snej. Wiersz jest miej­scem zawią­zy­wa­nia się pamię­ci pod wpły­wem bom­bar­du­ją­cych orga­nizm języ­ko­wy bodź­ców. Te zawiąz­ki, te „zdję­cia”, doko­nu­ją prze­su­nięć, prze­miesz­czeń w psy­chicz­nym, ner­wo­wym, emo­cjo­nal­nym sys­te­mie orga­ni­zmu ludz­kie­go. Takie zakrzy­wie­nia są for­mą samo­wie­dzy, roz­po­zna­niem sie­bie w cza­sie i prze­strze­ni. Sta­ją się żywym cia­łem jakie­goś nowe­go, wyła­nia­ją­ce­go się „ja”. Samo­wie­dza, o któ­rej tu mowa, jej „poje­dyn­czość”, nale­ży do wier­sza oraz do tego, kto chce w nim uczest­ni­czyć, na przy­kład czy­tel­ni­ka, nie tyl­ko auto­ra.

Ponad­to, cho­ciaż ist­nie­ją ele­men­ty rze­czy­wi­sto­ści, któ­re nie dają się dołą­czyć do żad­ne­go porząd­ku, jak ta nazwa „obóz dla dzie­ci”, i kpią z naszych prób budo­wa­nia prze­strze­ni, to prze­cież nie­przy­sta­wal­ność tych ele­men­tów też potrze­bu­je kon­tek­stu, w któ­rym będzie­my mogli ją dostrzec, zdać sobie spra­wę z jej oddzia­ły­wa­nia na nas, dotrzeć do niej. Tym kon­tek­stem jest wiersz jako pró­ba wyko­na­nia takie­go jed­nost­ko­we­go zakrzy­wie­nia prze­strze­ni, moment samo­wie­dzy, jed­nost­ko­wy, ale jed­no­cze­śnie dostęp­ny innym. Wiersz jako taki kon­tekst sta­ra się więc nawią­zać kon­takt z tym czymś, co usil­nie wymy­ka się wszel­kim rela­cjom.

Ale usły­szaw­szy to wszyst­ko, czy uwie­rzy­li­by­ście mi teraz, gdy­bym powie­dział, że to rów­nież wiersz ero­tycz­ny, pry­wat­ny? Czy „Jestem kre­mem” nie jest wier­szem o miło­ści? Czy dekla­ra­cja przesiąkania/nasiąkania, czy­li przej­ścia będą­ce­go pró­bą wyobra­że­nia sobie jakie­goś nowe­go spo­so­bu przy­le­ga­nia, nie jest sama w sobie, na mocy pew­nej kom­bi­na­cji tonu i gry kon­cep­tu­al­nej, wyra­zem afek­tu, związ­ku, tro­ski?

Jako symu­la­cja wie­lo­ści, wiersz skła­da się z wie­lu warstw, nakła­da się w nim na sie­bie wie­le pla­nów poj­mo­wa­nia i pamię­ta­nia. Nie do koń­ca wia­do­mo jak i kie­dy wcho­dzą one ze sobą w rela­cje. Czy nie tak wła­śnie dzie­je się z każ­dym doj­rza­łym, doro­słym, języ­ko­wym orga­ni­zmem ludz­kim? Postrze­ga­my, spo­ży­wa­my, łączy­my, odczu­wa­my, dozna­je­my lęku, obrzy­dze­nia, ale też przy­pły­wów odwa­gi, rado­ści, zachwy­tu. Orga­nizm jest zdol­ny do tej wie­lo­ści. Prze­wo­dzi­my i prze­mie­nia­my. Odmie­nia­my w sobie. Jakoś przez to wszyst­ko prze­cho­dzi­my, może nale­ża­ło­by powie­dzieć – prze­dzie­ra­my się. Prze­sią­ka­my, a prze­sią­ka­jąc zmie­nia­my struk­tu­rę tego cze­goś, przez co prze­sią­kli­śmy. Trosz­czy­my się. Cza­sem nawet kocha­my.

O autorze

Kacper Bartczak

Ur. w 1972 roku. Poeta, krytyk, tłumacz poezji, amerykanista. Wydał kilka tomów poetyckich, m.in. Wiersze organiczne (2015), za które był nominowany do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius oraz Nagrody Literackiej Nike, Pokarm suweren (2017), a także zbiór Naworadiowa (2019). Autor monografii o Johnie Ashberym (2006) oraz zbioru esejów o poezji i teorii Świat nie scalony (2009), za który otrzymał Nagrodę „Literatury na Świecie”. Tłumaczył wiersze Johna Ashbery’ego, Rae Armantrout, Charlesa Bernsteina i Petera Gizziego. Stypendysta Fundacji Fulbrighta (dwukrotny) i Fundacji im. T. Kościuszki. Wykłada literaturę amerykańską na Uniwersytecie Łódzkim. Mieszka w Łodzi.

Powiązania