Rozmowy na koniec: odcinek 35 Przemysław Owczarek
nagrania / transPort Literacki Antonina Tosiek Jakub Pszoniak Przemysław OwczarekTrzydziesty piąty odcinek z cyklu „Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 29.
WięcejRecenzja Przemysława Owczarka z książki baw się Romana Honeta.
Człowiek nie może wyobcować się na swoich drogach, bo ciągnie się za nim ślad odciskanych kolein i biegnie wstecz, aż do pierwocin jego dziecięcych rojeń. Zmienia się to co widzialne, ale nigdy to co niewidzialne i nigdy też nie odtrąci nas owo dziecko, z którego wyrośliśmy do obecnego kształtu.
Ernst Wiechert, Lasy i ludzie1
Opublikowany w 2008 roku, nakładem Biura Literackiego, czwarty tom wierszy Romana Honeta Baw się jest kontynuacją surrealnej strategii poetyckiej wcześniejszych tomików, od debiutanckiej alicji począwszy, po wydane przez Bibliotekę Poetycką „Studium” książki: Pójdziesz synu do piekła i serce. W 2008 roku Biuro Literackie wydało ponownie pierwsze trzy zbiory wierszy poety w książce pod tytułem moja.
Nowy tom jak i reedycja poprzednich stwarzają pokusę krytycznego podsumowania. Proponuję interpretację, której podłożem stanie się szersza, interdyscyplinarna perspektywa antropologiczna, zdolna do odkrywania sensów i znaczeń tekstów literackich poprzez konkret. Antropologa literatury intryguje drugi i trzeci plan oraz umieszczony w ich polu detal, powracający często w powtórzeniu, nawet gdy „pod lupę” weźmie się „rozprężoną” surrealną, wizyjność Honeta. Ujęte w niej elementy zewnętrznego świata podlegają gwałtownym metamorfozom i semantycznym przekształceniom, ale pod wierzchnią warstwą znaczeń nadal istnieją związki z rzeczywistością kulturową i wiedzą zorganizowaną wokół określonego symbolicznego uniwersum. Sądzę, że na ów detal i konkret składają się motywy, które dotyczą figury dzieciństwa. Wielu krytyków zgodzi się, że to naczelny temat poezji Honeta, ale pewne jego szczegóły nie zostały przez nich w pełni dostrzeżone. Więcej, nie ujawniany we wszystkich tomach na pierwszym planie bohater (i szerzej bohaterowie) Honeta nosi konkretne cechy mediatora, istoty z natury „magicznej”, ambiwalentnej, którą emanuje archetyp „dziecka”.
I. alicja po drugiej stronie książki
Od momentu wydania debiutanckiego tomu dykcja Honeta jest konsekwentnie realizowanym projektem poezji, która odzwyczaja czytelnika od „normalnego” oglądu rzeczywistości. Pierwsze ustalenia krytyków analizujące stylistykę poety, które pojawiły się po publikacji debiutanckiego zbioru wierszy, można rozciągnąć na pozostałą twórczość poetycką. Jeśli przyjrzeć się recenzjom z tomu alicja, choćby autorstwa Jakuba Winiarskiego, Radosława Kobierskiego, Karola Maliszewskiego, czy Grzegorza Olszańskiego – można stwierdzić, że dyskurs krytycznoliteracki umieścił Honeta po stronie wizji i wyobraźni, wskazał „ojców”, francuskich symbolistów i surrealistów oraz niemieckich ekspresjonistów. Winiarski widzi w Honecie bardziej „szamana niż retora„2, Kobierski przypisuje mu tekstualne „przyzwolenie na obłęd„3, Maliszewski sądzi, że czytanie tekstów Honeta grozi „czymś w rodzaju porażenia mózgowego„4, Olszański tworzy katalog autorów, którzy prawdopodobnie inspirowali poetę i stwierdza, że wiersze Honeta „dalekie są od jakiejkolwiek logiki przyczynowo-skutkowej„5.
Biorąc pod uwagę inspiracje oraz wymienionych przez krytyków poetów i pisarzy, Honet wytyczałby swoją poetycką ścieżkę między ekumenami śmierci i początku-dzieciństwa, sennej jawy i realnego snu, na styku znaczeń czerpanych z odległych kontekstów. Na granicy porozumienia z czytelnikiem, którego poeta wodzi po manowcach, gdzie czytelne stają się tylko niektóre intencje autora, a lekturze wierszy towarzyszy nieustanna atmosfera zaskoczenia. Więcej, zadziwienia, które przystoi dzieciom.
1. Skąd przyszła alicja?
Kraina dzieciństwa mieści się, w „było”. Strzępy naszej pamięci o „onegdaj” nie dają się ułożyć w spójną całość. Praca wspomnień może skupić się tylko na niewielu fragmentach przeszłości. To „było” należy już do porządku śmierci, i to z niej „wyłania się”, powraca do życia w aktach rozumienia. Wszelkie symbole, znaki, a nawet przedmioty z dziecięcej przeszłości, straciły użyteczność, określają zbiór pusty czegoś, co już nie istnieje. Pisanie o dzieciństwie jest zstępowaniem w krainę śmierci. Bliskie są mi intuicje Grzegorza Olszańskiego, który zauważa, iż: „L. Carroll co prawda nie pisał o śmierci (?), ale z drugiej strony w jego książkach o Alicji i czarodziejsko-lustrzanym świecie dezintegracji ulega praktycznie wszystko – czas, przestrzeń, człowiek, wiedza, język […]. Jeśli dodać do tego, że świat Honeta ma w sobie coś z baśni-koszmaru i jest to – być może – kraina dzieciństwa, a książki Carrolla są generalnie traktowane jako książki przeznaczone dla dzieci, to wszystko staje się jasne„6.
Co staje się jasne? Czy alicja jest osobistą baśnią-koszmarem Romana Honeta, a jego zawoalowany powrót do dzieciństwa pod postacią „magicznej” dziewczynki jest zmaganiem się z własną przeszłością? Jeśli surrealne wizje Honeta splatają się w rodzaj gry o tożsamość, o wydobycie ze śmierci czasu przeszłego, forma baśni wydaje się adekwatna. Baśnie są okrutne i mają w tym swój ważki cel, bowiem w zatrważających obrazach przekazują dziecku niedostępny, a nawet, jak zauważa Van Den Berg, „odpychający charakter dorosłego świata„7. Z drugiej strony, ów czas dzieciństwa, kiedy słuchamy bajek, bywa w szczególny sposób „U p o j o n y d z i w n o ś c i ą. W słowach tych zamyka się doświadczenie znane nam wszystkim z dzieciństwa, a które skłonniśmy lekceważyć. We wszystkich zresztą autobiografiach na stronicach poświęconych młodości autorów znajdujemy podobne wrażenia„8.
Surrealna strategia poetycka wydaje się najbardziej przydatna w odtwarzaniu atmosfery dziwności czasu dziecięcego „onegdaj”. Jej wieloznaczność pozwala uchronić granice dziecięcego świata przed logicznymi i zubażającymi eksplikacjami. Pośród surrealistów to Louis Aragon najlepiej uzasadnił twórczą potrzebę kroku wstecz: „Cała substancja naszego umysłu otacza te brzegi niewiadomego, te plaże dreszczu – napisał w Wieśniaku Paryskim. Wystarczy mi zrobić krok w przeszłość, żeby znaleźć zaraz to poczucie niezwykłego, które ogarniało mnie, kiedy byłem jeszcze samym zadziwieniem, w scenerii, gdzie po raz pierwszy nawiedziła mnie świadomość niewytłumaczalnej spójni i przedłużeń jej w moim sercu„9. Słowa Aragona mogą brzmieć nieco zbyt optymistycznie, ale nie ulega wątpliwości, że figura dziecka (i dzieciństwa) była niezwykle atrakcyjna dla surrealistów, poniekąd kontynuatorów romantyków, którzy wynieśli dziecko na artystyczny piedestał. Surrealiści zafascynowani Freudem dobrze rozumieli, że „kruche” dziecko bywa nieobliczalne i trudno uważać je za niewinne.
Przykładem tej „nad-świadomości” jest Manifest Surrealistyczny:
„Umysł, który daje nura w surrealizm – twierdzi André Breton – przeżywa z egzaltacją najlepszą część swego dzieciństwa. Miewa chwile takiej pewności, jak tonący, który obejmuje jednym spojrzeniem to wszystko, co było nie do przezwyciężenia w jego życiu. „To mało zachęcające” – powie kto. Ale też nie chcę go zachęcać. Wspomnienia dziecięce i niektóre inne dają wrażenie niepochwytności i jakby wykolejenia, które uważam za najcenniejsze w życiu. Dzieciństwo zbliża nas, być może, najbardziej do „życia prawdziwego”, dokąd – prócz prawa wstępu – mamy zaledwie parę biletów protekcyjnych; dzieciństwo, kiedy to najskuteczniej i z najmniejszym ryzykiem było się panem własnych możliwości. Szansa ta dzięki surrealizmowi pojawia się, śmiem rzec, na nowo. Jest tak, jakbyś wciąż jeszcze oczekiwał ostatecznego zbawienia lub potępienia. Na razie to tylko czyściec, chwała Bogu! Mijasz szczękając zębami niebezpieczne okolice, jak mawiają okultyści. Na każdym kroku budzisz czyhające monstra; nie mają one jeszcze złych zamiarów i nie jesteś zgubiony, skoro się ich nie lękasz„10.
Breton twierdził, ze surrealizm dostarcza właściwych narzędzi do wewnętrznych podróży w głąb psychiki i przeszłości. Artysta, poeta, jak ów szaman, może zajrzeć do krainy własnych „duchów”. Ale szaman to człowiek, który sam się wyleczył z choroby zesłanej przez „duchy”, dlatego leczy innych ludzi. Poeta surrealista może próbować autopsychoanalizy, ale nigdy nie przeniknie do końca wydobytych z podświadomości treści – wedle Freuda nie działa tu zasada „lekarzu lecz się sam”.
Tym tropem „powędrował” w swoim eseju o tomie alicja Janusz Kotara. Za przewodnika na ścieżce interpretacji posłużył Kotarze jeden z najbardziej twórczych uczniów Freuda, Jasques Lacan.
2. Co ukrywa alicja?
Esej Kotary jest błyskotliwy i przekonywujący, ale napisany z pozycji hermeneutyki podejrzliwości zmierza do momentu, w którym interpretator może naruszyć intymność poety. Sądzę, że „wędrując” wraz z Kotarą po zapętlonym świecie alicji można także odkryć inne, potencjalne i konstruktywne, znaczenia zakodowane w pierwszej książce Honeta. Zanim je przywołam czuję się zobligowany do zacytowania szerszych fragmentów z nadmienionego eseju.
Kotara tworzy najpierw ogólną diagnozę, która w wielu momentach przystaje do analiz Winiarskiego, Kobierskiego, Maliszewskiego i Olszańskiego, po to by zejść głębiej, pod wierzchnią warstwę poetyki: „[…] wiersze Honeta układają się podług wyraźnej trajektorii powrotu: […] A.normalny, a.logiczny… prolog? […] Nie.normalny, nie.logiczny początek ufundowany w formie negacji poprzez odwołanie się do swojej opozycji; do przeciwieństwa? Zatem jakiś nie-koniec, nie-zakończenie, ‘nie’ – mówienie końcowi? A może w zmyślny sposób zasygnalizowane „coś”, co jest wspólne w Początku i Końcu tej historii, którą tytułem pierwszego wiersza ewokuje i zapowiada ‘Alicja’? A może ta historia zatoczy pełne koło tak, że w punkcie dojścia znajdzie się dokładnie w samym punkcie wyjścia? […] Jest „coś”, co napędza tę gorączkę pytań; „coś”, co ustanawia punkt zwrotny dla naszej Alicji, i to rozumiany dwojako: z jednej strony jako: „w tył zwrot!” – decyzja, aby powracać; z drugiej jako moment logiczny i konstytutywny. W którym Alicja staje się dla siebie Alicją; kiedy zyskuje podmiotowość; moment, w którym Człowiek staje się własnym Początkiem możliwym (czy możliwym? jak możliwym?) do skonkludowania w Pierwszej – najdalszej Pamięci, w zaklętych rewirach dzieciństwa […]11.
Oto fragment wiersza inicjującego (zamykającego?) tom, próbka delirycznego stylu poety (tytuły wierszy podaję na początku cytatu pogrubioną czcionką):
a.epilog od wczoraj nie mam robaków. szron trzeszczy,/ szeleści w drzewach ten stanowczy mówca,/ niewiadomego pochodzenia, cicho/ mam wypłukany żołądek, kiedy przedstawiam jej agrest/ i kwiat – otwarte, gorzkie naczynia
Wnikliwa lektura pierwszego tomu Honeta pozwala odkryć zasadę koła, błędnego młyńca (Zagubiona autostrada Davida Lyncha może posłużyć tu za obrazową analogię podobnych „opowieści”, które „pożerają własny ogon”). Sądzę, że wiersze z alicji ułożone są właśnie podług zasady mitu powtórzenia, gdzie Koniec staje się Początkiem a Początek Końcem. Wzorcem jest uniwersum natury z wieczną karuzelą śmierci i narodzin, gdzie wszystko, co żywe napiętnowane jest nieusuwalną skazą śmierci. W wierszach Honeta da się wytropić frazy świadczące o poetyckiej ontologii uformowanej na zasadzie koła wiecznego powrotu, przypływu i odpływu:
oceany, zgony […] – zawsze ten jeden,/ nieobliczalny porządek śmierci, narodzin, i tyle lat minęło,/ oceany, zgony [ziemia mała jak kropla deszczu] […] odpowiadała cisza, nabrzmiały/ mózg księżyca, marnego świadka, że były, obowiązywały: czas życia/ i czas śmierci – to ogromne stężenie, z którego powstał upiór i utrata,/ ale też wstążki weselne, grawitacja, moc
Poeta, który wpada w „krąg” przeżywa nieustanny kołowrót własnych obsesji, dopóki nie znajdzie z niego „wyjścia”, jak chciałby gnostyk lub nie dokona afirmacji rzeczywistości w ekstatycznym Nietzscheańskim geście. W obrazach gnicia, „nicowanej” flory i fauny, w alicji Honeta, mieści się też wiedza o upadku w ciało i podobną do wiru „pamięć”, w której umierają i powracają jak duchy, kolejne wcielenia dzieciństwa i dorastania. Rozszczepianie owych obrazów i zaskakujące łączenie ich ze sobą w nieprzystających kontekstach jest gestem melancholika, który pochyla się nad rozbitym i zdeformowanym stworzeniem. Mimo wszystko, jak w pomarszczonej tafli jeziora, można ujrzeć w nim swoje rozedrgane odbicie, które od oryginału zawsze „oddzielone” jest różnicą czasu. Honet buduje poetycki świat nie przez naśladowczy opis, ale w „miejscu” nad przepaścią, z wnętrza rozbitego świata, z jego skażonej istoty – jakby milczącym założeniem tego aktu poetyckiego była gnostycka awersja. Obraz świata warunkuje więc obraz tożsamości, ale zgodnie z zasadą koła, rozbita tożsamość rejestruje świat w jego trędowatym rozproszeniu i falowaniu.
Diagnoza Kotary zmierza w tę stronę, ale zgodnie z Lacanowskimi kierunkowskazami, buduje nieco odmienną interpretację, która skupia się na poszukiwaniu kardynalnej, generującej lirykę Honeta „Przyczyny”. W „delirycznych” obrazach tej poezji ujawnia się „przytłaczająca obecność jej pustoszących skutków. Niewygodna podmiotowość, wymiar egzystencji, którego nie można opuścić, posiadany kontur własnej tożsamości: trudnej, chorej, posępnej, obłędnej, tragicznej […]. Czas wiersza i pamięć wiersza bywają jednakowoż szczególnego rodzaju: u Honeta zawiązują się w locus mediacji identyczny z lustrem. Ma on przywrócić i ma on pojednać (Jednia) tożsamość z Przyczyną, podmiot z przedmiotem, byt z jego Stwórcą. Tym samym można zaproponować formułę, w której wiersze Honeta jawią się jako wytwory lustra, bądź z lustra, bądź malowane na lustrze; a przy tym z niezachwianą tendencją, aby przez ten zwierciadlany świat: zwielokrotnionych, odwróconych i przekształconych odbić przebić się, przejść – ostatecznie go rozbić z chwilą dotarcia do Jedni, w której to giną granice Przyczyny i bytu, gdyż nie istnieje różnica. Tym samym najważniejsze w peregrynacjach ‘Alicji’ są lub będą te momenty, które z Jedni, w efekcie jej rozbicia, wyłonią bieguny, ustanowią granicę, wprowadzą rozdarcie, rozbiją Świat na światy. Ale jak do tych momentów dotrzeć, jak je znaleźć lub zrekonstruować?„12
Otóż to! Czy może tego dokonać „dziewczynka” w magiczny sposób przekraczająca lustro, ta, jak ją nazywa naznaczony ironią i zwątpieniem poeta, „uczennica naiwna”? Czy przez jej postać Honet pragnie odzyskać i odkupić własne dzieciństwo, ten raj utracony? Jaka „Przyczyna” go do tego zmusza? Jak domniemywa Kotara, jątrzy ona samą możliwość transcendencji w jej judeochrześcijańskiej wersji: „[…] nasuwa mi się nieodparte wyobrażenie, że akuszerką mowy i słów poezji krzeszowickiego antybarda, tym czymś na kształt filtru i pryzmatu języka jego wierszy była pierwotna odraza – jakieś obrzydzenie, które jest kanalizowane i znajduje swój upust w hipnotyzujących samego autora szlagwortach zarazy, pandemii, tygodnia plag i odpustów bożych. […] podmiot liryczny tych wierszy ucieleśnia mit pomazańca Apokalipsy, upadłego Anioła, wysłannika chorej Transcendencji dotkniętego przez ciemną stronę samego Pana? Boga? Prześladowany Prześladujący…?!„13
W alicji nieobecna -„obecna” jest figura wykolejonego Boga, Najwyższej Istoty, która jednak zdolna jest wyprowadzić bohaterkę wierszy (i samego poetę?) ze skażonego mitu wiecznego powrotu:
dzień szósty […]wyraźnie zapisane strofy: wziął i rozdawał swoim uczniom, mówiąc -/ opowiadając o sadach, burdelach, wizjach,/ a kierownica wymykała mu się// […] w tej odsłonie nie ma jeszcze/ boga nie ma [ziemia mała jak kropla deszczu] […] pękały nasze odbicia w przedmiotach,/ bóg rodził się raz jeszcze, cały siwy,/ słony. ileż podejrzeń w tej halucynacji, zanim wybiła/ godzina i przeraźliwie bladzi wydzwaniali w ciemny/ bakelit słuchawek. odpowiadała cisza
Kotara jest przekonany, że Honet kreuje obraz boga, który doskonale pasuje do „upadłego” poetyckiego uniwersum alicji: „Czy zatem Bóg, którego doświadcza Honet, jest Bogiem nie-Czynnym […] A może, z racji owego przesunięcia ku symbolicznej funkcji JEST „jedynie” Ojcem nie-Czynnego Słowa: UŚMIERCONYM (przez kogo?!) Ojcem Symbolicznym. […] Niemniej, jeśli dobrze się wsłuchać, to praktycznie w każdym wierszu „Alicji” pobrzmiewa, mimo bluźnierczych tonów, błagalne „powiedz tylko Słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”; i to sprawia, że bluźnierstwo – jestem gotowy uznać za wyższą formę Rozmowy z Bogiem, Panem, Ojcem„14.
Ale przecież znaleźć można w tym tomie wiersz konfesyjny, o bogu, który objawia się w ogniu i czyni kosmos miejscem iluzji (władają nim inni bogowie – twórcy wiecznego powrotu) – miejscem, z którego trzeba się wyrwać, narodzić do innego życia.
[pochyl się] pochyl się, musisz wiedzieć:/ inni bogowie nadali imię wszystkiemu i dlatego/ twój biały bóg niesiony w ogniu galaktyki/ i jego jęczmienny syn/ na wszystko sprowadzili sen, białą płachtę -/ nie będziesz usypiał okrętów w butlach wygiętych jak księżyc,/ czcił zwierząt, które obdziera się z zamszowych powiek/ zawierał paktów z kobietą o matowych dłoniach// zachowa cię rozkruszone światło lampionów w parku,/ kłębek powoju moszczący się na murze śmietnika,/ niewyraźna transmisja tamtego meczu/ i ty obumrzesz. nie zostaniesz sam
Być może poeta ujawnia tutaj niemalże negatywny (właściwy dla hebrajskiej religijności) stosunek do natury, a zachowuje z niej tylko to, co symbolicznie wskazuje „poza”, na transcendentny obszar nieuwikłany w materię („śmietnik”?).
Wedle Kotary, Honet prześladuje w wierszach kobiety, jego sadyzm „ćwiczy się i doskonali”, objawia się w motywach i symbolach kastracji:
była taka ulica […] formalina/ pochłonie chore zapachy, nagłe początki kalectwa/ wysysający wieżę bóg, który ukochał/ obce gramatyki […] będziemy wracać w każde takie miejsce już wkrótce będziemy/ wypełniać oczodoły niebieską farbą,/ a ojciec zabije najtłuściejszego koguta
Kilka postaci, które pojawiają się w wierszach alicji, nosi męskie imiona, zarazem reprezentuje najczęściej twórców i pisarzy lub jest intertekstualnym odniesieniem do ich twórczości. Może być zatem tak, że niemożliwość identyfikacji z Ojcem Najwyższym, i zarazem – a to przecież jedna z wytycznych psychoanalizy Lacana – ojcem rzeczywistym, przekłada się na projektowanie relacji z ojcami literackimi, mistrzami poetyckiego rzemiosła. Ale tu też pojawia się skaza. Ci liczni ojcowie „błądzą” po „chorym” uniwersum wierszy alicji.
„Idąc” za Kotarą jestem zmuszony wkraczać w intymność poety. Wpierw niech „przemówi” Kotara, który po Lacanowsku uchyla nieco zasłonę owej intymności. „Przecież ‘Roman Honet Alicja’ równie dobrze może oznaczać pseudonim lub kryptonim będący drugim – ukrytym znaczeniem tekstu wydrukowanego na pierwszej okładce: znaczeniem o tyle intrygującym, o ile mężczyzna naznacza siebie żeńskim imieniem i o tyle intrygującym, o ile rozważania nad (każdym) podmiotem wprowadzi się w problem seksuacji. […] rozwiązaniem, które byłoby w stanie pomieścić ‘aż tyle’ osobliwości, trudności i niemożliwości, jest obsesyjna, zatem neurotyczna […] struktura podmiotu, uwikłanego w swym perwersyjnym trendzie w homoseksualny (analny) wybór obiektu. […] Zasygnalizowany chociażby poprzez wydawałoby się nic nie znaczącą przeróbkę pozostawiającą z ‘listu do jana lechonia’ (w pierwotnej wersji) jedynie „list do j.l.” Czy w tej redukcji inicjałów adresata miało ‘coś wstydliwego’ zostać na wszelki wypadek ukryte? Zaczynam się poruszać po drażliwym terenie […]„15.
Skoro już „wszedłem” na niebezpieczny teren, inspirowany psychoanalityczną podejrzliwością, proponuje alternatywę dla powyższej interpretacji „Romana Honeta/Alicji”.
3. „Roman Honet/Alicja” – ku reintegracji
Każda baśń-koszmar nosi w sobie pozytywne rozwiązanie. Negatywny awers posiada swój leczniczy rewers. Tajemnica zjednoczenia przeciwieństw należy do archetypu „dziecka”. Jung tak tłumaczy jego istotę: „Ze zderzenia przeciwieństw nieświadoma psychika stwarza zawsze „coś trzeciego” o naturze irracjonalnej, które przedstawia się świadomości jako niespodziewane i niezrozumiałe. Pojawia się to „coś” w formie, która nie odpowiada ani „tak” ani „nie” i z tej przyczyny odpychana jest zarówno przez jedno, jak i przez drugie. Świadomość bowiem nie potrafi nigdy przekroczyć przeciwieństw, a tym samym nie rozpoznaje również tego, co je łączy. Ponieważ zaś rozwiązanie konfliktu przez zjednoczenie przeciwieństw ma decydujące znaczenie i pożądane jest także przez świadomość, zaczyna się drążenie przez przeczucie owego przemiennego znaczenia tworu. Stąd tajemniczy charakter „dziecka”. Ważna, lecz nie rozpoznana treść wywiera na świadomość działanie fascynujące i tajemnicze. Nowa postać jest stającą się Całością, zmierza ku Całości […]. Stąd również to, że wszystkie „symbole” jednoczące mają sens zbawczy”. […] Z takiej właśnie sytuacji wywodzi się „dziecko” jako treść symboliczna, wyraźnie oderwana od podłoża (matki), względnie oddzielone, wciągające niekiedy matkę w niebezpieczne położenie. Grozi mu z jednej strony reakcja odmowy właściwa świadomości, z drugiej zaś strony „horror vacui” nieświadomości gotowej pochłonąć znów wszystko, co się z niej narodziło, ponieważ tworzy ona tylko dla gry„16.
„Roman Honet/Alicja” (poeta/„dziecko”/dziewczynka) – jako obojnaka figura retoryczna i egzystencjalna może być ocalającym znakiem treści zmierzających do pojednania. Chodziłoby o pojednanie, które oznacza „coś” jeszcze innego, niż wskazany przez Kotarę powrót do Jedni poprzez utożsamienie bytu ze Stwórcą, przedmiotu z podmiotem, zjednoczenie tożsamości z Przyczyną. Ale oznacza pojednanie wszelkich przeciwieństw w zbawczy symbol „dziecka”, który: „Uosabia siły żywotne tkwiące poza ograniczonym kręgiem świadomości, drogi i możliwości nieznane jednostronnej świadomości, całość obejmującą głębię natury. Reprezentuje najsilniejsze i nieuniknione dążenie bytu – dążenie do samorealizacji. Dziecko jest ‘imperatywem jedynej możliwości’ wyposażonym we wszystkie naturalne siły instynktu, podczas gdy świadomość wikła się zawsze w swe rzekomo ‘wielorakie możliwości’ ”17.
Zatem uwolnienie w poetyckim eksperymencie podświadomych sił, groźnych, bo nieopanowanych przez świadomość służy indywiduacji. Figura hermafrodyty właściwa dla archetypu „dziecka” konstytuuje symbol, który skierowany jest ku przyszłości, w przód, a nie wstecz. „Dziecko” jest projekcją nieświadomej Całości, oznacza także daleki cel „realizacji siebie”, zbawcę przezwyciężającego konflikty przeciwieństw, a więc ustanawia jedność osobowości, „jaźń”. W polu przeciwieństw konstytuujących archetyp „dziecka” jest Początek i Koniec ludzkiej egzystencji. Wedle Junga, w nowoczesnej psychologii nieświadomości, archetyp „dziecka” pojawia się w formie męsko-żeńskiego przeciwieństwa, a bardziej konkretnie, jako męska świadomość i nieświadomość upersonifikowana na kobietę lub dziewczynkę (sic!)18.
Nie wolno oczywiście zapomnieć o stałym napięciu owych przeciwieństw w obrębie archetypu „dziecka”, o jego potencji. „Dziecko” jest samotne, opuszczone i nieprzystosowane, ale posiada boską moc. W człowieku jest niewyrażalnym doświadczeniem i nadnaturalną, nieuchwytną prerogatywą, która decyduje o wartości osobowości19.
Wypełniające alicję Honeta obrazy śmierci i rozkładu znaczą jeden z biegunów dychotomii. Natura przedświadoma to stan nieświadomości wczesnego dzieciństwa, zaś natura podświadoma, miejsce Tanatosa, to afirmacja i antycypacja przez analogię stanu pośmiertnego. Razem oba te stany tworzą Całość, której nie da się zamknąć w polu świadomości i czasu, bowiem Całość tworzy także wymiar aczasowej nieświadomości, która może rozszerzać się w sposób nieograniczony. Całość „[…] jest zarazem starsza i młodsza niż świadomość, która spowija przestrzeń i czas„20.
Sądzę, że owo zanurzenie się poety w Całości, poprzez figurę „dziecka” – alicji jest gestem, który może doprowadzić do swoistej insurekcji, pomóc wyjść poza mit wiecznego powrotu. Jednak alicja wydaje się błądzić bez końca „kole”, gdzie finał okazuje się Początkiem:
będziemy wracać w każde takie miejsce zostały nam narzędzia z gliny i piasku,/ szklanka wody, każdego roku pomniejszy rejestr/ podań i mitologii/ wymykamy się ciemności w oknach […] alicja po drugiej stronie zanosiło się na srogą zimę -/ dzieci i młode kobiety przychodziły tu/ wyłącznie po to, by popatrzeć na brudne/ fale. wiedziała doskonale, że jutro jej ciało/ będzie wyglądać jak zmarznięta oliwka,/ owoc cierpki i kruchy w wytrwałej/ sztuce przypływów/ z oddali dochodziły dziecięce głosy,/ poselstwa z krain łaskawych i bez powrotu […] a.epilog nie mam robaków, a jakbyśmy widzieli się/ w innym wymiarze, sączyli inną przestrzeń przez miętowe szklanki
Przypisywane Honetowi poetyckie „szaleństwo i jasnowidzenie”, „obłęd”, bycie pomiędzy „było i będzie”, rozprężanie czasu między Początkiem i Końcem oraz możliwość, „porażenia mózgowego”, to określenia, które w moim przekonaniu ukazują antynomie archetypu „dziecka” – alicji, tomu/dziewczynki zaprojektowanej jako poetyckie „wcielenie”. W przestrzeni literatury alicja może być także projektem skierowanym w przyszłość, który zakłada reintegrację poetyckiego świata w nową jakość.
II. Pójdziesz synu do piekła
Drugi tom wierszy Honeta jest kontynuacją feerii obrazów rozkładu i śmierci, które zdominowały wiersze alicji. Ale! coś się tu zmienia. Podmiot liryczny wierszy, ów hermafrodytyczny i „obłąkany” uczestnik zdegenerowanej i frenetycznej „rzeczywistości” traci żeńskie cechy. Najbardziej sygnalizuje to tytuł: Pójdziesz synu do piekła. Czyżby, w pewnym sensie infernalny świat tych obrazów rodem z Boscha stał się sceną dla bohatera, którego tożsamość traci ową nierozróżnialność płci i statusu? Czyżby „dziecko” Honeta zaczynało dorastać? Podjęte w „Alicji” wątki chorej transcendencji, z ducha romantyczne bluźnierstwo to motywy świadczące o tym, że „tożsamość” podmiotu podlega metamorfozie w atmosferze buntu. Może nieświadomość poety, która wcześniej przyjęła postać alicji teraz przeradza się w „Syna”? „Syn” mierzy się z „Ojcem”. Wciąż jego synowskim orężem są wizje śmierci, to siła wydobywana z „pęknięcia” między Tym i Tamtym Światem. Droga negacji przeciw „życiu”, które symbolizuje „Ojciec” jest gestem bluźnierczym, ale na mocy paradoksu jego efektem może być „więcej życia”. Agon to sposób na ustanowienie własnej sygnatury:
Ostatni zanim…? […] ten wezbrany guz drogi,/ która nie zdradzi, wśród traw i folii/ mały kościół – Jezuniu lulający na haku, na ha-/ ku. Czy widziałeś Ordona?/ Na pewno mamy listopad/ pójdziesz synu do piekła Wprowadzam się do wnętrza Boga Bowiem zamieszkawszy/ w pęcherzu Boga, nad dostojeństwem/ waszej miłości, będę miłował oczywiście/ śmierć – jej nieuchronne święta./ Ale nie jej zaniedbanie. Nie jej winę.
Przez Honeta wciąż mówi „dziecko”, ale zaczyna ono bardziej identyfikować się z męską stroną jaźni, to ruch w stronę świadomości. Pojawia się Syn Chrystus, znika „narrator”, Najwyższy Byt, który z siebie na śmierć wydaje Syna:
D.O.M. Może zabraknie Ci narratora, Chryste,/ świadków tamtych wydarzeń, podań/ wyklutych w ciemnych zaułkach dzieciństwa, opowieści o aniołach jak cięte/ kwiaty spisz […] naprawdę wypaliłem się,/ mój widzu – mówi tamten bóg wiszący na drzewie – niech/ przyjdzie, niech mnie zdejmie aryman / lub inni
Owe „ciemne zaułki dzieciństwa” zaludniają mali bohaterowie, naznaczeni nicością, podświadomą naturą, dzieci Tanatosa:
Ostatni zanim…? półmrok obraca w popiół zapylone główki/ razem z ckliwymi kłamstwami Tove/ Janson. W takie dni wenerycy i dziewczynki/ z białaczką idą prosto do nieba. […] Berlin To miasto kocha dzieci naręczami/ imion, ciemność jakbym wydłubał sobie oczy/ cyrklem, […] Modlitwa druga […] szczenięce wizje zimy/ spełniły się w modlitwach, do dziecka należał/ głos wołający w krzewach: śmierć, choroba, rozkład – dawne, pokonane [dzień na wyścigach] […] to nagie łoże śmierci// i śmierć, nadbiegająca/ z tą niewypowiedzianą groźbą czy wyznaniem. Prawie gotowy/ jest metal, który cię orzeźwi. Wszystkie/ twoje dzieci urodzą się zimą
„Urodzą się zimą” w porze śmierci i opowieści. W Pójdziesz synu do piekła króluje listopad, pora przejścia między jesienią a zimą, święto zmarłych, interwał czasu, w którym wytraca się jesień i rozwijają się zalążki zimy. W tej scenerii istotnego znaczenia nabierają finalne wiersze z tomu. Jeśli uznać pojawiające się w nich postacie za alter ego poety, znaczenia, które niosą ze sobą ukazują najważniejszy moment wewnętrznej przemiany. Wydarza się ona w nieświadomości, w królestwie nocy, w stanie zawieszenia, w Początku i Końcu:
Niemuzykalność A później widzę tę noc – małą/ dziewczynkę zaplątaną w łodzi,/ kiedy połyka poziomkę, soczystą pestkę daremnego snu/ o posłuszeństwie umarłych// i rozpada się Hologramy […] – na trzeci dzień zmartwychwstał/ hans christan andersen. (jeszcze ciepłe/ sekundy.) reszta/ to ciemność, duchy nocy, noc
Mam niewyraźne przeczucie, że spomiędzy tych fraz prześwituje jednak światło obietnicy zbawienia. Że istnieje wyjście z piekła obrazów, które stworzył poeta. Przecież w jakimś sensie w owym piekle wierszy – z drugiego tomu – jest. Że „syn” może wyjść z czeluści i jak Faust wstąpić po śmierci do chóru zbawionych chłopców.
Pójdziesz synu do piekła, jako tom-kontynuacja, sygnalizuje jakościową zmianę. Proces poetyckiego dojrzewania wydarza się tu w inicjacyjnym „przejściu” o infernalnych cechach, śmiem sądzić, w „destrukcji” nieświadomego żeńskiego aspektu. Bo tego wymaga rosnąca samoświadomość?
III. „serce”
Wydaje się, że w trzecim tomie wierszy krew krąży wolniej i skurcze są miarowe. Ale „serce” nie jest książką uboższą w wyobraźnię. Wręcz przeciwnie. Obrazy świata poetyckiego Honeta stają się bardziej stonowane, rzekłbym „czyste”.
Trzeci tom Honeta nie jest ani tak mroczny- twierdzi Marian Stala – ani tak gwałtowny jak poprzednie. Tę przemianę można opisywać w języku poetyki i wyobraźni, „[…] można ją też traktować jako sygnał trudno uchwytnej, wewnętrznej ewolucji samego poety i podmiotu jego wierszy. Choćby: przejścia od zbuntowanej młodości do zrezygnowanej albo uspokojonej dojrzałości… Zresztą, jakkolwiek by nie było: obecne w książkach z lat 90. doświadczenie egzystencji w środku rozpadającej się rzeczywistości – zostaje w „sercu” (ten cytat z Amicisa wciąż mnie niepokoi!) w znacznej mierze zastąpionej przez zwrot w stronę przeszłości, w stronę świata, którego już nie ma. Inaczej mówiąc: tam, gdzie była ciemność, pojawia się sepia starych fotografii„21.
Nie do końca zgadzam się z diagnozą Stali. Nie podoba mi się owo „zrezygnowanie”, „uspokojenie”, które krytyk przypisuje poecie. Chodzi o coś głębszego, o bardziej fundamentalną przemianę podmiotu lirycznego i świata w którym on się porusza. „Coś” wydarzyło się w „sercu”, „coś” sprawiło, że mroczne obrazy z poprzednich książek zostały „przeżyte”, zrozumiane i „prześwietlone”. Honetowi towarzyszą inne emocje, tak jakby doświadczenie negatywności zostało poddane afirmacji, przekształcone w nowe doznanie czasu. Ale afirmacja nadal nie wyklucza niepokojących obrazów, pęknięć, wiecznej utraty, która znaczy ziemską egzystencję. Honet zmierzył się z własnymi demonami i znów wraca w przeszłość, by odnaleźć w niej to, co „dobre”. Dla mnie to wciąż aktywna praca wyobraźni oznaczająca rozwój świadomości Honeta, nie tylko, jak sądzę, poetyckiej. Ten „gest” może się dokonać przez kolejną aktywizację archetypu „dziecka”.
oczy oczy, w których rozlało się mleko/ zaglądają teraz w głąb siebie, co widzą oczy?/ one widzą wszystkie odległe miejsca,/ widzą czystą grę czasu dzieciństwa/ i jego wąskie ujście, bo ktoś pochylał się nad twoim oddechem/ i pękały mu wargi od ważnych słów. szczurzy król (1973–1991) poprzedniej nocy był tutaj paweł,/ szczurzy król. Po dziewięciu latach sprawa jego powrotu/ ciągle pozostaje sprawą dwóch nagich chłopców,/ którzy wpadną do wody, a odzyska ciało piosenka zakończonego […] stara kobieto o oczach jak wędrówka ludów,/ chodź, ja cię zabiorę do królestwa dzieci,/ w odległe miejsca, w których bóg się jąka / zbudzi cię miłość,/ której ja nie miałem
Rację ma Paweł Sarna, który twierdzi, że przewodnikiem Honeta w ponownej wędrówce „wstecz” i zarazem „wprzód”, która „zasila” „serce”, jest Ernst Wiechert, niemiecki pisarz pochodzący z Mazur. W świetnej recenzji Sarna interpretuje poezje Honeta w kontekście książki Wiecherta Pani Majorowa i tekstów teologicznych Eugena Drawermanna. Serce Amicisa figuruje tu bardziej jako pretekst do analiz związków poezji Honeta i tekstów nadmienionych autorów. Sarna zaczyna od motta Honetowego „serca”, które wzięte zostało z Pani Majorowej: „kto czeka na zmarłych, musi mieć czas,/ ponieważ dla zmarłych czas nie istnieje”. Sarna odkrywa także, iż występujący w „sercu” częsty motyw śmierci dziecka nawiązuje właśnie do tej powieści Wiecherta, a konkretnie do postaci łowczego Michała, który: „czeka na ptaka śmierci. Przed laty, na bagnach utopił się syn jednego z mieszkańców rodzinnej wsi, Jonasza. Odtąd słyszy on zawodzenie, krzyk ptaka śmierci”. I tu Sarna cytuje zdanie z Wiecherta: „Jedyną pociechą może być uciszenie tego płaczu i złożenie go w jego ręce, aby mógł go pochować, jak się należy, w poświęconej ziemi”. Śmierć dziecka to agonia niewinnego człowieka, najbardziej potworne wydarzenie, które niweczy dobrotliwy wizerunek Boga, ukazuje ambiwalencję i grozę „sacrum”[22] . W poniższych frazach Honeta to oskarżenie nie pada wprost:
serce co mogłem / zdradzić? że nosiliśmy motyle zmarłemu chłopcu,/ by mu sprawić radość? że dzieci i motyle/ należą do siebie? że ktoś naruszył/ pieczęć tej bezbrzeżnej podróży, powiedział:/ chuj? ale najpiękniejsze było „serce”/ edmunda de amicisa i kominiarczyk ważący na dłoni/ równe trzydzieści soldów, bo zatrzymywaliśmy się/ na rampie świata./ bo istniał świat jest kulą prawda jest jedna. kto zostanie wybrany,/ ten gnije i zabiera go wiatr jak włosy dzieci,/ wszystkich dzieci zmarłych/ w szpitalu
Dlaczego Sarna sięga do Dżumy Camusa, aby wyjaśnić istotę śmierci dziecka i jego metafizyczne konsekwencje? Podobny motyw, opisany bardziej intensywnym poetyckim językiem, znajduje się w Dzieciach Jerominów Wiecherta? Może Sarna nie miał w ręku tej książki, trudnej zresztą do zdobycia?
Wiechert również opisuje zarazę, która nawiedza Swoi Róg, rodzinną mazurską wieś głównego bohatera książki, Jonsa z rodu Jerominów. Epidemii stara się zapobiec miejscowy pastor, ale gdy jego wysiłki nie przynoszą efektów i w kolejnych domach umierają dzieci, duchowny przeklina Boga i postanawia z nim walczyć. Porzuca kościół i przeprowadza się na jeziorną wyspę, gdzie odtąd pędzi pustelniczy żywot. Ten fragment powieści Wiecherta jest szczególnie przejmujący, zresztą cała narracja zbudowana jest wokół podstawowych wyborów egzystencjalnych. Mieszkańcy Sowiego Rogu muszą mierzyć się z rozmaitymi przeciwnościami losu, rosnącym w siłę faszystowskim ustrojem. Ich tarczą jest natura i wiara w Boga, która dyktuje im „drogę serca”. U Wiecherta to Jons jest bohaterem, który nią podąża.
W powieści znajdują się fragmenty, które można uznać za niezwykle poetyckie, pełne zaskakujących asocjacji, jakby zostały wprost wydobyte ze źródeł mitycznej wyobraźni. W jednym z najpiękniejszych wierszy Honeta, język Wicherta szczególnie zaznacza swoją obecność:
kiedy umiera dziecko, kiedy płonie las kiedy umiera dziecko, wszystkie zwierzęta przychodzą/ do jego łóżka i zapalają się gwiazdy,/ i wtedy bóg, łysy bóg, który pragnął porzucić je/ w jeszcze większej czeluści bez dna,/ cofa swoje chude, sparzone ręce, kiedy/ płonie las, widać jego bladego sługę,/ ernsta wiecherta, jak wsuwa język w ziarniste jądro pożaru/ i wtedy ogień, rudy ogień odbijający się/ wśród drzew – gaśnie. wszystko jest/ ustalone. pierwsze okrągłe słowa i pierwszy krzyk/ przewleczony prze ogorzałe powietrze/ i obojętne wpatrywanie się w szpital. święta,/ kiedy nadchodzą, są powierzone ciszy,/ rok postępuje ostrożnie, po obręczy z pór
Okrutna figura Boga, którą przywołuje Honet, jest następstwem, jak sądzi Sarna, „pęknięcia jego wyidealizowanego wizerunku […] w jaki sposób człowiek ma wyobrazić sobie Boga stojąc przez cierpieniem? Własnym albo przed utratą kogoś bliskiego. Jak godnie i z ufnością stanąć wobec trwogi?”. Aby odkupić zmarłych i siebie, trzeba stać się człowiekiem o czystym sercu, niczym Łowczy Michał z Pani Majorowej. W jego żyłach krew powinna „wolniej pulsować”, jego oczy powinny oglądać tylko „miłe obrazy” – obrazy dobra23 . Jeśli odnajdziemy je we własnym dzieciństwie, jesteśmy „zbawieni”. W innym wierszu Honet jakby powraca do alicji, niepewny czy jego (być może) własna „dusza” ujęta w obraz „uczennicy naiwnej”, stąpa jeszcze po życiodajnych ścieżkach dzieciństwa – to jakby echo wiersza „Niemuzykalność” z tomu Pójdziesz synu do piekła:
opuszczenie dziewczynko o tabakowych źrenicach,/ oto są kruche fregaty i galeony,/ i właśnie kładziesz ręce na planszach wiatru,/ teraz, po tylu latach. czy widzisz/ galeony?/ czy rozpadłaś się?
Na koniec swojego eseju Sarna stawia diagnozę, pod którą w pełni się podpisuję: „Najokrutniejsza jest śmierć dziecka. Równie okrutna jest śmierć dzieciństwa, zaprzeczenie jego wartości – dziecięcym złudzeniom, dziecięcej nadziei. Dzieciństwo to nie tylko wyidealizowane obrazy, które muszą ustąpić innym, bardziej wartościowym, bo bliższym prawdzie. Tam właśnie kryją się archetypy, do których należy dotrzeć, aby kolejne wyobrażenia, jakie budujemy, nie utrwaliły się jako karykatura rzeczywistości. Aby stać się człowiekiem o czystym sercu, należy do tego okresu powrócić, odbyć drogę w czasie. Zejść do świata umarłych. […] Jest Honet […] poetą przewrotnym – jego wiersze są świadectwem potrzeby piękna, wiary i jasności, ale to kryje się głębiej. Na powierzchni obecny jest rozkład. […] nie po to wywołuje się duchy, aby się przerazić, ale przeciwnie – aby się przestać ich bać […]„24 .
Honet relatywizuje własne obsesje i natręctwa, tak widoczne w alicji i w Pójdziesz synu do piekła. W „sercu” pojawiają się inne dzieci, których „podobny” los pomaga zrozumieć „dzieje” własnego dzieciństwa, „wybawić” je z ciemności, przejść na drugą, jasną jego stronę. W tym sensie poeta jest guślarzem, który „wywołuje” narrację o „duchach”:
spoglądając na zachód. Wysoko wy,/ przyjaciele w maskach z sierści i piór,/ nie zapomniałem. powiodą was/ widziane niegdyś barwy,/ zawiłe szlaki letnich podróżnych,/ głosy dzieci i starców z oddali. zaśniecie/ w grobie płomienia./ wysoko biała legenda o łodziach i ich dziecinnych sternikach […] i jeszcze tamta,/ biała legenda o łodziach i ich dziecinnych sternikach,/ o nas, siostry i bracia w ostrych wnętrzach kul pieśń spadzista dla t.g. przez całe lato prowadził nas wiatr. wokoło/ pęczniał asfalt i z nagrzanego powietrza/ wysuwały się twarze wszystkich minionych/ dzieci. […]/ spodziewaliśmy się wielu braci i sióstr. bohater i niezliczone zdarzenia w przepychu lata jeszcze płyniemy przez wygaszone ekrany,/ grona dziewczynek niedbale opadających/ na stronę krwi. Takie ordalia,/ oczy zbierające całą poświatę podań/ i mitologii […] // nagi przeciwko sprawom na niebie i ziemi,/ weź,/ tobie zapalam zieloną pochodnię,/ słabą, wilgotną piąstkę, kiedy dzieci łączą się/ w zbożu. tego lata/ bezbrzeżne jest upadanie./ tego lata w ciemnościach przechodzimy na twoją stronę
Trzecią książkę Honeta kończy niezwykle ważna fraza, która świadczy o istotniej zmianie jaka nastąpiła w poetyckim świecie Honeta. Droga przez „serce” prowadzi do pojednania z przeszłością, dzięki ponownej aktywizacji archetypu „dziecka” – jego pozytywne aspekty zostają „rozpoznane”:
kilka upalnych dni i choć twoje źrenice wybrała woda,// choć zapadł się twój nos,/ to przecież jeszcze nie znaczy,/ że nie zbierałaś wtedy kaczeńców na spiskich łąkach,/ z tą twoją niewyraźną pewnością, że życie jest piękne./ bo jest
IV. „baw się i kilka innych wierszy o rzeczach ważnych”
Tytuł sugeruje, że czytelnik będzie miał do czynienia z kolejną odsłoną „wiecznej” gry dzieciństwa. Tendencje jakie można było rozpoznać w „sercu” Honeta, w baw się ulegają wzmocnieniu. Honet uwolnił z siebie inny rodzaj poetyckiej „energii”, chociaż wciąż mamy do czynienia z natręctwami leksyki, powtórzeniami, które sprawiają, że poetycki świat Honeta jest natychmiast rozpoznawalny. Słowa: „dziecko”, „dzieci”, „chłopcy” pojawiają się znacznie częściej, niż w pozostałych tomach.
Książka podzielona jest na sześć części: „o przywracaniu”, „o mieszaniu pokarmów”, „o milczeniu”, o zaglądaniu do trumny”, „o chłopcu z jeziora żartów” i „o snach” – tę część wypełnia tylko jeden wiersz. Ciekawie zakomponowano szatę graficzną książki. Okładkę współtworzy stara fotografia przedstawiająca roześmiane kilkuletnie dziecko, które buja się na huśtawce. Każdą część książki poprzedzają zdjęcia Magdy Galas, w moim przekonaniu zbyt dosłowne, zbyt „naiwne”, nawet w kontekście dzieciństwa. Wolałbym surrealne grafiki, które „emanowałyby” z wnętrza wierszy.
Pierwsze rozpoznania tego tomu, które wyszły spod ręki Mariana Stali, wydają się być czynione z pewnej odległości i przez brak antropologicznej perspektywy nie mogą mnie zadowolić: „Droga „przywrócenia” to droga pamięci. Prowadzi ona w stronę przeszłości, której obrazy zjawiają się w nowej książce Honeta częściej niż w poprzedniej. Przeszukiwanie czasu przeszłego kieruje w stronę (własnego i cudzego) dzieciństwa, w stronę wyraźnie fascynujących poetę dziecięcych zabaw i lęków […]. Z drugiej zaś: świat przeszłości jest światem utraty, światem tego, co odeszło, co niedostępne. Stąd następny krok, […] świat utraty sąsiaduje z zapowiadanym przez „milczenie” i „sen” światem umarłych, z traumatycznym doświadczeniem „zaglądania do trumien”, z „podróżami pośmiertnymi” […] W poezji Honeta wciąż powracają sprzeczności, napięcia, dwoistości. Czas teraźniejszy przywołuje czas przeszły, dorosłość przyzywa – dzieciństwo, przywrócenie – utratę, życie – śmierć„25.
Tak, zgadza się, ale w jaki sposób to się dzieje, czy tę strategię poetycką nie mobilizuje czasem jeden z podstawowych kulturowych obrazów pełni, wreszcie, czy surrealna tematyka i wizyjność Honeta nie czerpie czasem z „archaicznych” źródeł, których charakter da się opisać raczej za pomocą antropologii literatury, niż ograniczonej do własnych narzędzi opisu krytyki literackiej?
Dziecko i dzieci w baw się pojawiają się w kilku odsłonach, które można pogrupować tematycznie wokół następujących motywów: świat własnego dzieciństwa poety, który na nowo powołuje on do życia; ambiwalentny i „mediacyjny” potencjał dziecka i dzieci ujawniający poprzez znaczenia właściwe dla archetypu „dziecka”, skupione wokół opozycji życie – śmierć; wynikającą z poprzedniego motywu „boskość” dziecka i nadnaturalna wiedza – rys, który w antropologii dzieciństwa określa się jako „magiczny”.
Aktywizowanie archetypu „dziecka” i jego magicznej postaci rozpoczyna się w baw się od powrotu to własnego dzieciństwa:
o przywracaniu chłopcy/ noszący w oczach kobaltowy ocean i szpadę,/ którzy tak dawno rozmiłowali się w cieniu,/ zaczytali, a teraz – patrz -/ ogromna siła wyodrębnia ich stamtąd,/ wybudza. dzień wypełnionych katedr i stadionów […] dziecko, wtedy była ta niedziela,/ gdy ludzi wzywał do siebie stadion albo bóg. ten chłopiec biegający// po polach nosił mnie wtedy lekko jakby mnie/ nie było. a przecież byłem mistrzem/ jego przypadku. wytaczałem mu łzy. wyznaczałem drogi,/ by świat trwał zawsze tam gdzie trzeba:/ obok. lato 1991. golden boy […] miliony dat/ i twarzy (jedno pytanie – tęskniłaś?/ i ta cudowna odpowiedź – tak), gdy powracają po latach,/ zawsze po latach: dzieci/ zanurzające ręce w obręczach ziół,/ zmąconej wodzie sadzawek na blokowisku,// mali widzowie w kolejkach do kina,/ każdy ich gest, który wtedy zniknął,/ przepadł tak nagle, jakby odparował, […]
Lekko nosi nas dziecięca nieświadomość, naiwność i ciekawość. Z jakiego „miejsca” wewnątrz siebie „mówi” Honet, który teraz „jakby jest” i przez swoją poezję staje się „przypadkiem odwiecznego mistrza-dziecka”? Z miejsca najlepszego dla poety, któremu od wieków przystoi poruszanie się na po granicy między rzeczywistością a światem wyobraźni. W Baw się dziecko i śmierć znów stanowią nierozłączną parę – Początek i Koniec. Całość, która uosabia archetyp „dziecka”. Dzieci Honeta swobodnie poruszają się między ekumenami życia i śmierci, jako „mediatorzy” i posłańcy, poetyckie figury zdolne do uczestniczenia w przeciwstawnych sobie światach:
powrót nie zaczął się nigdzie […] minęło dużo lat – nie były/ ważne. Nic nie uległo wymianie,/ rozproszeniu. Kobiety w dyskotekach/ mają w oczach rtęć. Dzieci pytane o śmierć,// mają w ustach śnieg o mieszaniu pokarmów na słońcu obracają się/ suknie, chłopcy już mają skrzynie i fotele,/ w których wyruszą w głąb ziemi. baw się pora układania gałęzi, zapachu dzieci,/ które po nocach wiozą włosy umarłych. […] nadzy biegniemy// na spotkanie straty. Pełne nas/ grzechotają lasy i wyścigi park gier minionych […] ten żal w utracie/ i moja dawna ukochana, dokoła/ niej – tak ciche jakby parowało – dziecko/ wlokące baśń. o śmierci. niezwykłej. nieodwracalnej.(jest lekka. śpiąca.// ma zapach i milczy) o zaglądaniu do trumny to oni patrzą do trumny. Ten/ dawno niewidziany przybysz z lat/ znanych zmarłemu/zmarłej jako dziecinne,/ (ledwie pamięta – a już mówi: żegnaj […] jest noc// sylwestra, dzieci na mrozie/ jak lampy pełne wrzącego napoju, srebrne i osłonięte,/ więc dlaczego wyją? Dlaczego mnożą się/ nocą, właśnie o tej porze […] róża z grobu Andersena […] zimowy ptak/ jak płuco pracujące w krzewach,/ skrzypienie śniegu pod butami dzieci/ powracających z rorat i roześmianych,/ bo spodobały się tej nocy bogu/ i zaświecił nad nimi grób Andersena
Znakami owej zdolności do mediacji między ekumenami śmierci i życia są pozornie nieważne szczegóły poetyckiego opisu: dzieci, które w nocy się mnożą, nocami wiozą włosy umarłych, nagie biegną na spotkanie straty, chłopcy na fotelach, którzy wyruszą w głąb ziemi. Włosy są znakiem seksualności, natury, życia pośmiertnego (bo rosną po śmierci), nagość konotuje także seksualność i powrót do stanu natury, wreszcie podróże w głąb ziemi są wejściem w chtoniczną podziemną ekumenę. Wrócę jeszcze na chwilę do poprzedniego tomu, gdzie podmiot zbiorowy „dzieci” często pojawiał się w formie „braci i sióstr”. Im także można przypisać ów stan-niestan, który w świadomości mitycznej wyróżnia się pośród różnych znaczeniowo ogniw-stanów czasu i przestrzeni. Jak pokazały to ustalenia antropologa Arnolda Van Geneppa, przejście z jednego stanu do drugiego, w społecznościach modelowanych przez mit, zawsze sankcjonowane jest przez obrzęd. Gennep wyróżnił w nim trzy fazy: pierwsza oznacza magiczne wyłączenie z dotychczasowego stanu, uwolnienie od jego społecznych reguł; faza druga to faza marginesu, gdzie podmiot obrzędu nie należy ani do stanu poprzedniego ani do stanu następnego, jest „zawieszony”, znajduje się na marginesie czasu a nawet w „bezczasie”, niejako wyrzucony poza świat; w trzeciej fazie następuje włączenie do stanu jakościowo nowego26.
Podmiot liryczny Honeta, pojedynczy i zbiorowy, wykazuje cechy drugiej fazy ‑madiacji27. Faza pośrednia wyróżnia święta, inicjacje, a nawet tak krańcowe zjawisko jak wojnę. Jej cechy noszą areały przestrzenne – centrum i granice – (np. ołtarze w świątyniach, rozstaje dróg, granice np. wsi). W trakcie zbiorowych obrzędów faza mediacji, zwana także przez Victora Turnera liminalną, umożliwia powstanie wspólnoty communitas, którą wyróżnia zniesienie hierarchii społecznej, zrównanie statusów, a w pewnych przypadkach krańcowe odwrócenie nakazów i zakazów (np. karnawał), obowiązujących w czasie zwykłym, codziennym zdominowanym przez tzw. „strukturę” . „Bracia i siostry” z Serca Honeta, „chłopcy”, „nadzy”, którzy biegną „na spotkanie straty” z Baw się, tworzą dziecięcą wspólnotę podwójnie nacechowaną ambiwalencją, bo złożoną z bohaterów, których wyróżnia natura dzieci.
Gdyby prześledzić motywy dziecięce w literaturze europejskiej, okazałoby się, że Honet jest kontynuatorem silnego nurtu od romantyzmu po nowoczesność, który z „dziecka” uczynił głównego bohatera wyobraźni: „[…] nurt oświeceniowy dał światu powieść dydaktyczną, której najwyższą realizacją i wzorem dla późniejszego tego typu dokonań stał się Emil. Romantyzm w literaturze realizuje postulaty J.J. Rousseau i V. Hugo […] Dziecko dramatów, wierszy i poematów romantycznych nie jest dzieckiem historycznym, jest dzieckiem magicznym. Staje się łącznikiem miedzy dwiema sferami rzeczywistości – ta rozpoznaną i nierozpoznaną, lecz przeczuwaną. Jeszcze nie jest demoniczne, ale już zostało wydane na pastwę demonom. Przyjrzyjmy się „przezroczystym ramionom ojca”, który nie słyszy nawoływań Króla Olch! Freudyzm zapoczątkuje najbardziej interesujący portret dziecka w literaturze i sztuce – dziecka magicznego, okrutnego i anielskiego zarazem. Wspólnym mianownikiem dla różnych stylów i konwencji w sztuce romantycznej, symbolicznej, modernistycznej, egzystencjalnej wreszcie staną się artystyczne powroty i podróże w głąb dzieciństwa: Goethe i Chateaubriand, Proust i Hölderlin, Rimbaud i Musil. Nabokov i Gombrowicz, Mickiewicz i Miłosz, którego Tomcio z Doliny Issy „zanurza się w studnię, przez którą przelatuje się na wylot na drugą stronę znanego nam istnienia”; Visconti i Bergman czy Lewis Carrol, który uwielbiał dzieci z wyjątkiem małych chłopców„29.
W baw się także odnaleźć można fragmenty, które świadczą o nadnaturalnych cechach małych bohaterów:
bukiety podróży […] dziecko, bawiące się/ przesypywanie zaschniętej krwi w błocie,/ położy palec na ustach i powie:/ świątynia milionów lat. cały w piórach […] zbudzisz się pośród odmieńców,/ galaktyk, w strumieniu piany jak zagubiony kasztanek,/ nagi jak świnia w osmalonej łodzi – tak przyrzekały dzieci,/ sędziowie spraw i głosów przybywających/ z daleka, ślepi posłańcy. Tak właśnie było.
Znika też ostatecznie postać małej dziewczynki – alicji? Na jej miejsce pojawia się dziecięca postać boga-gracza o heraklitejskich cechach: „chłopiec z jeziora żartów”:
gdzie podziała się ta dziewczyneczka nie ma już dziewczyneczki od wczesnych wrześni,/ dziewczynki zapatrzonej w strzaskany okrąg/ kobaltowego jeziora o zmierzchu,/ cicho. o chłopcu z jeziora żartów […] i pomyślałem o bogu/ jak o chłopcu z jeziora żartów/ i utraty – pomyślałem o niewidzialnych poręczach w powietrzu,/ o które można by się wesprzeć/ i płakać, […]
Czytając finalne wiersze z tomu baw się odniosłem wrażenie, że Honet po raz ostatni powrócił do krainy dzieciństwa, choć Tamten Świat niewątpliwie będzie go jeszcze kusił:
podwójna brama nocy […] przepływał/ las, jego postacie przybrane/ w pleśń i stroboskopy, podwójna brama/ nocy – opera i ubój. i przyłapałem się / że nie ma nigdzie dzieci z moich/ dawnych niedziel, nie ma już/ kolędników minionych zim, cichych/ i mądrych kobiet, które przybyły/ na chwilę, na seans ciała siostry moje, moje wakacje siostry moje, moje wakacje/ spędzone niegdyś wśród bunkrów w zielonych/ młodnikach. znowu ujrzałem wasze zmrużone oczy/ i usłyszałem śmiech wznoszący się/ nad tamtą ciemną łąką jak ołtarzyk. o snach […] bywają takie sny,/ takie widoki, kiedy z odległych miejsc,/ z ust niewidzianych od dawna osób/ wysypuje się żużel, wilgotny pył,/ jakby pragnęły cię opluć albo oddalić,/ a one właśnie wołają – zostań, zostań
Gdyby przyjrzeć się samym tytułom książek Honeta, można uznać je za „etapy” literackiej indywiduacji, którą zasila potężne źródło twórczości – archetyp „dziecka”. Obsesje, które dominują w dwóch pierwszych tomach, saturniczna melancholia alicji i Pójdziesz synu do piekła, w tomie „serce” ulegają przemianie w bardziej „czyste” utwory, w wiersze, które rodziły się z emocjonalnej metamorfozy. baw się to przewrotny gest w stronę nostalgii, wypowiedź świadomie panująca nad światem wyobraźni, w którym wyodrębnia się ostatecznie „kraina dzieciństwa”. Jej „opanowanie” zapowiada zarazem możliwość wyboru nowej drogi poetyckiej, na której Honet (być może) nie spotka postaci, które wołają: „zostań, zostań”. Przypomina mi się w tym miejscu zdanie, które znalazłem w Dzieciach Jerominów Wiecherta i zapisałem w notatniku: „wszystko, co boskie i ludzkie zwielokrotniło się w nich jakby byli dziećmi”. Można strawestować te słowa: wszystko, co boskie i ludzkie zwielokrotnia się w poecie, jakby był dzieckiem. Tak też rozumiem poetykę Honeta, jako stopienie elementów świata rzeczywistego i wyobraźni, które konstytuuje sferę „ani tu”, „ani tam” – przestrzeń nieustającej mediacji, grę, „zabawę” w kołysanie się, niczym na huśtawce, między życiem a śmiercią.
W baw się Honet otwarcie i autotematycznie deklaruje fascynację „magiczną” figurą dziecka:
gorliwy ogród ziemi […] dużo pięknych legend/ w modlitwach. I fioletowe kule blasku na polach,// a w każdej – chłopiec trzymający na dłoni/ czaszkę – miasto ogromne. może jestem/ jak dziecko chciwe i rzęsiste./ dziecko, które niweczy.// które dmucha w wiatr.
Kilka zdań Stanisława Vincenza jest chyba najlepszym wytłumaczeniem kolejnych powrotów Honeta do „krainy dzieciństwa” i mojej krytycznej potrzeby zrozumienia jej fenomenu: „W obliczu świata, jeśli uzmysłowimy sobie choć trochę jego ogrom i jeśli nie sadzimy się zbytnio i nie nadymamy, jesteśmy dziećmi, pozostaniemy dziećmi. Zacząć raz jeszcze! I niech horyzont znów otworzy się na wszystkie strony! Komuż to obce?„30.
Urodzony w 1975 roku. Poeta, z zawodu antropolog kultury, doktor nauk humanistycznych, redaktor, animator, muzealnik, wykładowca twórczego pisania. Autor siedmiu książek poetyckich. Laureat Nagrody im. Jacka Bierezina za debiut książkowy. Za poemat prozą Cyklist (2009) nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia i uhonorowany nagrodą Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek za książkę poetycką. Jego wiersze tłumaczono na język angielski, niemiecki, bośniacki i bułgarski.
Trzydziesty piąty odcinek z cyklu „Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 29.
WięcejImpresja Przemysława Owczarka na temat poezji Andrzeja Ilczewskiego, wyróżnionego w ramach projektu „Pracownia przed debiutem wierszem 2024”.
WięcejRozmowa Jakuba Skurtysa z Przemysławem Owczarkiem, towarzysząca premierze książki Przemysława Owczarka Katawotra, wydanej w Biurze Literackim 19 lutego 2024 roku.
WięcejFragmenty książki Przemysława Owczarka Katawotra, która ukaże się w Biurze Literackim 19 lutego 2024 roku.
WięcejPozakonkursowy zestaw „Wierszy doraźnych 2018” autorstwa Jakuba Kornhausera, Zbigniewa Macheja, Karola Maliszewskiego, Joanny Mueller, Przemysława Owczarka, Grzegorza Wróblewskiego.
WięcejSpotkanie autorskie „Literatura na wysypisku kultury” z udziałem Piotra Matywieckiego, Przemysława Owczarka, Marty Podgórnik, Roberta Rybickiego i Marty Koronkiewicz w ramach festiwalu Stacja Literatura 22.
WięcejRozmowa Pawła Kaczmarskiego z Przemysławem Owczarkiem, towarzysząca premierze książki Jarzmo, wydanej w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
WięcejAutorski komentarz Przemysława Owczarka do książki Jarzmo, wydanej w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
WięcejWiersz zarejestrowany podczas spotkania „Odsiecz 2013” na festiwalu Port Wrocław 2013.
WięcejWiersz Przemysława Owczarka zarejestrowany na spotkaniu „Odsiecz 2013” podczas festiwalu Port Wrocław 2013.
WięcejFragment książki Jarzmo Przemysława Owczarka, która ukaże się w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
WięcejFragment książki Jarzmo Przemysława Owczarka, która ukaże się w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
WięcejRecenzja Przemysława Owczarka z książki Preparaty Przemysława Witkowskiego.
WięcejWiersz z książki baw się. Klip zrealizowany w ramach konkursu „Etiuda z wierszem” dla studentów wrocławskiej ASP.
WięcejZ Romanem Honetem o książce baw się rozmawia Grzegorz Czekański.
WięcejRecenzja Pawła Kozioła z książki baw się Romana Honeta.
WięcejKomentarz Romana Honeta do wierszy „otworzyłem sen nie mój” i „lato 1991. golden boy” z tomu baw się, który ukazał się nakładem Biura Literackie 9 czerwca 2008 roku.
WięcejWiersz z tomu baw się, zarejestrowany podczas spotkania „Moje likwidacje” na festiwalu Port Wrocław 2009.
WięcejJoanna Orska, Agnieszka Wolny-Hamkało i Radosław Wiśniewski o czwartym tomie poetyckim Romana Honeta; rozmowa z Autorem oraz klip do wiersza „Korona” w reżyserii Anny Jadowskiej.
WięcejWiersz z książki baw się (2008). Klip zrealizowany w ramach konkursu „Etiuda z wierszem” dla studentów wrocławskiej ASP.
WięcejWiersz z książki baw się (2008).
WięcejWiersz z tomu baw się, zarejestrowany podczas spotkania „Moje likwidacje” na festiwalu Port Wrocław 2009.
WięcejWiersz z tomu baw się, zarejestrowany podczas spotkania „Moje likwidacje” na festiwalu Port Wrocław 2009.
WięcejRecenzja Andrzeja Franaszka z książki baw się Romana Honeta.
WięcejRecenzja Marty Baron z książki baw się Romana Honeta.
WięcejRecenzja Aliny Świeściak z książki baw się Romana Honeta.
WięcejRecenzja Sylwii Omiotek z książki baw się Romana Honeta.
WięcejKomentarze Joanny Mueller, Konrada Wojtyły, Macieja Milacha, Bartosza Sadulskiego, Jakuba Momry, Bartłomieja Majzla.
WięcejRecenzja Marka Bieńczyka, towarzysząca premierze książki Przemysława Owczarka Katawotra, wydanej w Biurze Literackim 19 lutego 2024 roku.
Więcej