recenzje / ESEJE

In progress

Marcin Orliński

Recenzja Marcina Orlińskiego z książki Kup kota w worku Tadeusza Różewicza.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Język się roz­ra­sta, czy­li – zani­ka. War­to­ści w świe­cie przy­by­wa, a więc – uby­wa. Jest coraz wię­cej waż­nych tema­tów, coraz wię­cej moż­li­wych pro­jek­tów czło­wie­ka, coraz wię­cej rze­czy do zapa­mię­ta­nia. A to ozna­cza – wła­śnie – że jest ich coraz mniej. Kup kota w wor­ku (work in pro­gress) to nie­ba­nal­na opo­wieść o bana­le, któ­ry toczy współ­cze­sny świat. Róże­wicz po raz kolej­ny oka­zu­je się poetą wiecz­nie mło­dym. Pasti­szu­je język współ­cze­snej mło­dzie­ży, język blo­gów, język kolo­ro­wych cza­so­pism. Naigry­wa się z poli­ty­ków, nie szczę­dzi też prztycz­ków pisa­rzom i filo­zo­fom. Nowy tom auto­ra Sza­rej stre­fy i Wyj­ścia naj­chęt­niej okre­ślił­bym jakimś skró­tem, na przy­kład 3P. Bo taki skrót może wie­le ozna­czać: pust­ka, pośpiech, papla­ni­na. Albo – lepiej: palimp­sest, pastisz, prze­ję­zy­cze­nie.
świat, jaki wyła­nia się z nowych utwo­rów Róże­wi­cza, jest prze­ga­da­ny i w dużej mie­rze pozba­wio­ny sen­su: „pro­ces zani­ka­nia mowy pol­skiej kur­wa został przy­spie­szo­ny”. Czy­tel­nik ma moż­li­wość zaj­rzeć na pełen błę­dów i absur­dów blog pew­nej nasto­lat­ki, posłu­chać dia­lo­gu boha­te­rów o imio­nach Pup­pa i Vac­cek oraz odwie­dzić salon kosme­tycz­ny „Pies Ci mor­dę lizał”. Obok Har­ry­’e­go Pot­te­ra poja­wia­ją się wiel­cy filo­zo­fo­wie, a tak­że zwy­kli, sza­rzy ludzie. Wszyst­kie posta­cie zosta­ją prze­ni­co­wa­ne, znie­kształ­co­ne i sta­ją się pusty­mi iko­na­mi pop-kul­tu­ry.
Pierw­sze tek­sty, wyraź­nie sty­li­zo­wa­ne na pamięt­nik lub blog, przy­po­mi­na­ją nie­co pro­zę Doro­ty Masłow­skiej. Ich boha­ter­ką jest nasto­lat­ka, „tego­rocz­na matu­rzyst­ka i pisar­ka”, któ­ra przed­sta­wia się rów­nież jako „artyst­ka” i pisze, co jej śli­na na język przy­nie­sie:

„Dosze­dłam do wnio­sku, że bliż­sza jest nam syl­wet­ka Mary­lin striep­tis… o ile waż­niej­sza jest syl­wet­ka Gosi Dyna­mo demo­nicz­nej… 032456200 faj­nie mi się dzi­siaj pisze bo oka­za­ło się że dziś jest dzień kota wczo­raj był dzień poca­łun­ku roman­tycz­ne­go… tak mi się faj­nie pisze, że nie mogę wstrzy­mać stru­mie­nia pod­świa­do­mo­ści podob­nie jak Freud”

Język mło­dej inter­naut­ki zapo­mi­na o sobie. Poszcze­gól­ne frag­men­ty wypo­wie­dzi nie two­rzą spój­nej cało­ści zna­cze­nio­wej, tak jak­by sta­no­wi­ły splot przy­pad­ko­wych infor­ma­cji. Nie­waż­ny oka­zu­je się prze­kaz, nie­istot­ny styl. Waż­ne, by mówić, by gadać, ponie­waż wła­śnie „gada­ni­ną”, jeśli posłu­żyć się okre­śle­niem Mar­ti­na Heideg­ge­ra, sta­je się mowa: „Ponie­waż zaś mówie­nie utra­ci­ło pier­wot­ne odnie­sie­nie bycia do oma­wia­ne­go bytu, bądź nigdy go nie zyska­ło, dla­te­go komu­ni­ku­je się ono nie w spo­sób źró­dło­we­go przy­swa­ja­nia sobie tego bytu, lecz na dro­dze plot­ko­wa­nia i powta­rza­nia (Weiter- und Nachre­den). To, co obga­dy­wa­ne jako takie, zata­cza coraz szer­sze krę­gi i nabie­ra auto­ry­ta­tyw­ne­go cha­rak­te­ru. Dana rzecz jest taka, bo tak się mówi„1. Wg nie­miec­kie­go filo­zo­fa ta powta­rzal­ność roz­cią­ga się rów­nież na pisa­nie i sta­je się „pisa­ni­ną”. Jak wyzna­je z kolei boha­ter­ka Róże­wi­cza: „odda­łam się dziś cała pisa­ni­nie spra­wia mi to uczu­cie zbli­żo­ne do cybe­ror­ga­zmu”.

Róże­wicz żar­tu­je rów­nież z dys­kur­su filo­zo­ficz­ne­go, obna­ża jego cię­żar i abs­trak­cję. Przez książ­kę prze­wi­ja­ją się m.in. tacy myśli­cie­le, jak: Par­me­ni­des, Hegel, Nie­tz­sche, Wit­t­gen­ste­in, Heideg­ger czy Der­ri­da. Autor odno­to­wu­je, że „pro­fe­sor filo­zo­fii UJ napi­sał podręcznik/ Zasa­dy ety­ki pił­kar­skiej” i komen­tu­je ów fakt cyta­tem z książ­ki Pogrze­bacz Wit­t­gen­ste­ina: „choć tyl­ko nie­licz­ni z nas są filo­zo­fa­mi wykła­da­ją­cy­mi z pozio­mu kate­dry, to wszy­scy jeste­śmy filo­zo­fa­mi za kuchen­nym sto­łem lub w knaj­pie”.

Naj­bar­dziej cha­rak­te­ry­stycz­ny pod tym wzglę­dem jest jed­nak poemat „Ála­der­ri­da”, któ­ry sta­no­wi pastisz Praw­dy w malar­stwie Jacqu­esa Der­ri­dy. Róże­wicz wyzna­je, że Der­ri­dę podzi­wia (piszą­cy te sło­wa podzie­la zresz­tą ów podziw), jed­nak wg poety, filo­zof nie pora­dził sobie w tym wypad­ku z przed­mio­tem i prze­ro­sła go wła­sna eru­dy­cja. Rzecz tyczy kale­so­nów. Nar­ra­tor poema­tu zauwa­ża, że kale­so­ny w Rzy­mie nie były mod­ne, za to istot­ne dla tema­tu mogą się wydać sta­re kale­so­ny „Haj! Deger­ra”, któ­ry zresz­tą po chwi­li zmie­nia się w „Hej! de ger­ra”, a następ­nie w „heil! dege­ra”. Po krót­kiej reflek­sji na temat kale­so­nów Füh­re­ra i kale­so­nów cesa­rza Fran­cisz­ka Józe­fa prze­cho­dzi Róże­wicz do zagad­nie­nia butów, szlu­fek i sznu­ro­wa­deł, któ­re z kolei napro­wa­dza­ją go na pro­blem „buta same­go w sobie”. Dziu­ra w bycie sta­je się oto dziu­rą w bucie.

Trud­no się nie uśmiech­nąć nad tą dia­lek­ty­ką prze­ja­skra­wio­ną i absur­dal­ną. Z dru­giej stro­ny nie spo­sób zaprze­czyć: język dwu­dzie­sto­wiecz­nej filo­zo­fii bywa pokręt­ny i bar­dzo czę­sto oka­zu­je się prze­ro­stem for­my nad tre­ścią, co dosko­na­le obra­zu­je nastę­pu­ją­ca fra­za: „figa któ­ra jest owocem/ figow­ca jest rów­nież figu­rą reto­rycz­ną ale może służyć/ komuś – sło­wo komuś jest kimś komu się – poka­zu­je coś – np. figi/ z makiem”. Czyż myśli­cie­le nie uży­wa­ją czę­sto wła­śnie języ­ka pokręt­ne­go i nie­zro­zu­mia­łe­go? Czy nie pró­bu­ją w ten spo­sób pod­kre­ślić wagi swo­ich wynu­rzeń, któ­re mogły­by oka­zać się płyt­kie i nie­ory­gi­nal­ne? Przy­po­mi­na­ją mi się sło­wa Kar­la R. Pop­pe­ra, któ­ry bar­dzo ostro kry­ty­ko­wał nad­mier­ną reto­ry­kę w wypo­wie­dziach współ­cze­snych inte­lek­tu­ali­stów: „Nie moż­na odróż­nić praw­dy od fał­szu, nie moż­na odróż­nić traf­nej odpo­wie­dzi na pyta­nie od nie­wła­ści­wej, nie moż­na odróż­nić dobrych pomy­słów od banal­nych i nie moż­na kry­tycz­nie oce­niać myśli – jeśli nie są one przed­sta­wio­ne z dosta­tecz­ną jasno­ścią„2.

Trud­no roz­strzy­gnąć, ile w tym sza­lo­nym dia­lo­gu jest dekon­struk­cjo­ni­zmu (meto­dy inter­pre­ta­cyj­nej sto­so­wa­nej przez Der­ri­dę), a ile czy­stej drwi­ny. Powi­no­wac­twa post­struk­tu­ra­li­stycz­ne zdra­dza jed­nak tytuł książ­ki Kup kota w wor­ku (work in pro­gress). Oka­zu­je się, że auto­ro­wi nie­ko­niecz­nie cho­dzi o „worek”, ale o „work”, anglo­ję­zycz­ne sło­wo, któ­re jed­no­cze­śnie ozna­cza „pra­cę” i „dzie­ło”. Tę dwu­znacz­ność wyko­rzy­sta­li nie­gdyś wła­śnie post­struk­tu­ra­li­ści. We wspo­mnie­niu o Pau­lu de Manie Der­ri­da pisał, że dekon­struk­cja jest zawsze at work in the work, czy­li wciąż pra­cu­je wewnątrz dzie­ła. Lek­tu­ra dekon­struk­cyj­na nie zmie­rza do obna­że­nia osta­tecz­ne­go sen­su tek­stu lub jego czę­ści. Jed­nym z jej celów sta­je się bowiem spraw­dze­nie, w jaki spo­sób poszcze­gól­ne sło­wa funk­cjo­nu­ją w tek­ście i jak, np. w zależ­no­ści od kon­tek­stu, zmie­nia się ich sens.

Moż­na powie­dzieć, że Róże­wicz w całym tomi­ku doko­nu­je dekon­struk­cji róż­nych dys­kur­sów, od języ­ka potocz­ne­go, poprzez język mediów, aż po język pisa­rzy i filo­zo­fów. Z jed­nej stro­ny gra słów pozwa­la mu obna­żyć sła­be stro­ny róż­nych języ­ków, z dru­giej zaś – uru­cho­mić pro­duk­cję sen­su. Twór­cze waria­cje na temat róż­nych sty­lów i słow­ni­ków dają w efek­cie coś pomię­dzy (beł)kotem a (boj)kotem, kota roze­rwa­ne­go, super­po­zy­cję kota3, któ­ry nie jest ani tu, ani tam, ale wła­śnie gdzieś pomię­dzy. A w dal­szej per­spek­ty­wie – nagą i bole­sną praw­dę o dzi­siej­szym świe­cie. Być może z tego wła­śnie wzglę­du w innym utwo­rze Róże­wicz pró­bu­je poka­zać, czym jest palimp­sest. Na przy­to­czo­ny wiersz Prze­rwy-Tet­ma­je­ra nakła­da­ją się wcze­śniej­sze prze­my­śle­nia o mod­nym dzi­siaj sło­wie „faj­nie”: „zgu­bi­łam wątek ostre­go ero­ty­ku z koń­ca XIX wie­ku prze­rwa a więc faj­nie, kie­dy kobie­ta omdle­wa w obję­ciu…” Szum infor­ma­cyj­ny nie pozwa­la uzy­skać dystan­su i doko­nać wła­ści­wej hie­rar­chi­za­cji war­to­ści, a seman­tycz­ne­mu i aksjo­lo­gicz­ne­mu melan­żo­wi towa­rzy­szy zja­wi­sko alie­na­cji:

„mimo że jest luty leżę roz­ło­żo­na na peł­nej kwia­tów łące przez moje cia­ło pły­nie stru­mień któ­ry nie­sie nie­po­wstrzy­ma­ny potok słów nawet nie chce mi się tego noto­wać robi to toto za mnie Darek Kuder­ka któ­ry kli­ka obok na cza­cie i moją pod­świa­do­mość prze­pusz­cza przez swo­ją mię­dzy nami chmu­ry”

Pastisz, któ­re­go doko­nu­je poeta, obej­mu­je też poli­ty­kę. Róże­wicz żar­tu­je z sej­mo­wych obrad, z aktor­skiej para­dy ludzi wła­dzy, a nawet ukła­da dyk­tan­do dla posłów i sena­to­rów, któ­re oka­zu­je się zresz­tą ścią­gaw­ką z same­go sie­bie. Ten dystans do tema­tów poli­tycz­nych wyda­je się cha­rak­te­ry­stycz­ny dla całej poezji pol­skiej po 1989 roku. Wie­lu poetów mło­de­go i śred­nie­go poko­le­nia, m.in. świe­tlic­ki, Bie­drzyc­ki, Zadu­ra czy Machej pod­cho­dzi­ło do tego tema­tu na luzie, z prze­ko­na­niem, że dzie­dzi­na ta nie jest dzi­siaj ani waż­na, ani inte­re­su­ją­ca.

Gdy­by nie dru­ga część książ­ki, moż­na by pomy­śleć, że autor „Oca­lo­ne­go” stał się już stu­pro­cen­to­wym post­mo­der­ni­stą. Przed taką kon­sta­ta­cją powstrzy­mu­ją jed­nak wier­sze, któ­re przy­po­mi­na­ją Róże­wi­cza kla­sycz­ne­go, zdy­stan­so­wa­ne­go, sta­wia­ją­ce­go na pro­sto­tę i lek­kość wyra­zu. Uśmiech na twa­rzy poety bled­nie. Poja­wia się nato­miast tro­ska o to, co w życiu napraw­dę waż­ne. Naj­waż­niej­szych odpo­wie­dzi nie powin­ni­śmy szu­kać w zgieł­ku hiper­mar­ke­tu, któ­ry ofe­ru­je nam całe mnó­stwo fał­szy­wych reme­diów pod posta­cią porad­ni­ków, lekarstw, cza­so­pism, ale w zwy­kłych, codzien­nych czyn­no­ściach, w życiu pro­stym i cichym: „zjedz jajecznicę/ poczy­taj sobie życie na zimno/ albo na niskich obcasach/ idź spać” („Gdzie jest pies pogrze­ba­ny”). Nawet sie­bie same­go Róże­wicz przed­sta­wia jako „nor­mal­ne­go poetę”, któ­ry nie pró­bu­je z wła­snej oso­by czy­nić medial­ne­go zja­wi­ska, nie nosi ory­gi­nal­nej fry­zu­ry, lubi pie­sze spa­ce­ry i jest mężem jed­nej żony.

W cyklu „Nowa dra­ma­tur­gia” Róże­wicz sku­pia się na trzech cechach, któ­re, wg nie­go, powin­ny kształ­to­wać sze­ro­ko rozu­mia­ny teatr, a mia­no­wi­cie: świa­tło (mrok znie­kształ­ca i wyol­brzy­mia), czas (współ­cze­sny czło­wiek nie ma na nic cza­su) oraz ubra­nie („bez ubra­nia nie ma ani cywilizacji/ ani kul­tu­ry ani sztu­ki”). Ale czym jest teatr? Tyl­ko teatrem? Oczy­wi­ście nie. Nad­rzęd­ną war­to­ścią we współ­cze­snym świe­cie oka­zu­je się jasność. Jasne powin­ny być ludz­kie myśli, jasne powin­ny być sło­wa i czy­ny. Na życie oświe­co­ne racjo­nal­ną myślą czło­wiek powi­nien mieć czas – bez cza­su nie spo­sób choć­by na chwi­lę się zatrzy­mać i wsłu­chać w mowę ist­nie­nia. Tym zaś, co czło­wie­ka powin­no łączyć ze świa­tem, jest odpo­wied­nia sza­ta, ubiór, a więc jakaś maska wdzięcz­na i przy­zwo­ita.

Prze­sła­nie kaba­re­tu, na któ­ry zapro­sił nas Róże­wicz, nie jest zatem oczy­wi­ste. Z jed­nej stro­ny bowiem poeta śmie­je się z współ­cze­snej pol­sz­czy­zny, z dru­giej zaś – zda­je się iro­ni­zo­wać na temat dzi­siej­szej lite­ra­tu­ry, wska­zu­jąc bądź to na jej skost­nia­łe for­my, bądź na jej próż­ność. Roz­wią­za­nia upa­try­wać nale­ży być może wła­śnie w śmie­chu, a wła­ści­wie – w uśmie­chu. Poecie nie zale­ży bowiem na tym, aby roz­śmie­szyć czy­tel­ni­ka, ale – jak sam mówi – by wywo­łać na jego twa­rzy uśmiech. A róż­ni­ca pomię­dzy śmie­chem i uśmie­chem wyda­je się ogrom­na. Śmiech wytwa­rza abso­lut­ny dystans, spra­wia, że oso­ba, któ­ra się śmie­je, odda­la się od przed­mio­tu śmie­chu. Z kolei uśmiech utrzy­mu­je pod­miot w pobli­żu przed­mio­tu, dzię­ki cze­mu przed­miot daje się objąć myślą, oswo­ić i zro­zu­mieć.
Potrzeb­na jest więc gra na wie­lu bęben­kach, poszu­ki­wa­nie języ­ka, któ­ry wyla­ty­wał­by nie tyl­ko nad pozio­my tele­tur­nie­jów i forów inter­ne­to­wych, ale tak­że nad donio­słość i patos lite­ra­tu­ry kla­sycz­nej:

mam dzie­siąt­ki kon­cep­cji
teo­rii pomy­słów
na kil­ka reform
teatru naro­do­we­go
marzę o wysta­wie­niu sztu­ki
w jed­nym akcie płcio­wym
pt. Król ubu w becz­ce
keczu­bu

(„Kich­nię­cia”)

Sło­wo, sło­wo poetyc­kie, zda­je się więc odgry­wać klu­czo­wą rolę w pro­jek­cie Róże­wi­cza. Poma­ga roz­po­znać i oce­nić rze­czy­wi­stość. Jed­no­cze­śnie tekst nie może pozo­stać jedy­nie reje­strem zda­rzeń i spo­łecz­nych nastro­jów. Poeta winien się zaan­ga­żo­wać w świat, powstrzy­mać pro­ces este­ty­za­cji życia i zawró­cić je na wła­ści­wy, etycz­ny tor. A do tego nie­wąt­pli­wie potrze­ba odwa­gi. Pięk­no, jak powia­da Róże­wicz, nie­ko­niecz­nie musi iść bowiem w parze z praw­dą. Poezja musi świad­czyć i zaświad­czać – nawet o praw­dzie naj­bar­dziej bole­snej, brzyd­kiej i banal­nej. Ponie­waż „gra­ma­ty­ka poezji/ to gra­ma­ty­ka mil­cze­nia i bra­ku”.

Więk­szość kry­ty­ków do nowej książ­ki Tade­usza Róże­wi­cza odno­si się przy­chyl­nie. Ale sły­chać też gło­sy scep­tycz­ne. Nale­ży do nich na przy­kład wypo­wiedź Andrze­ja Fra­nasz­ka, któ­ry na łamach „Tygo­dni­ka Powszech­ne­go” pisał: „Nie są to dia­gno­zy nowe. I nie są też, oczy­wi­ście, bez­za­sad­ne. Pro­blem leży gdzie indziej: i w stra­te­gii, i w jako­ści wykonania”[4]. Nie potra­fię się zgo­dzić z tą dia­gno­zą. Kup kota w wor­ku odczy­tu­ję bowiem jako książ­kę-lustro. A prze­cież ostat­nio chy­ba nikt, może poza Doro­tą Masłow­ską, nie odwa­żył się na tak rady­kal­ne obna­że­nie praw­dy o współ­cze­snym języ­ku.

„Naj­więk­szą praw­dą XXI wieku/ i naj­więk­szą tajem­ni­cą jest TO/ że nie ma praw­dy”, pisze Róże­wicz w wier­szu „Cre­do”. Tę intry­gu­ją­cą, choć nie­no­wą tezę moż­na potrak­to­wać jako pie­częć całe­go pro­jek­tu. Po jego kil­ku­krot­nej lek­tu­rze widzę już wyraź­nie, że uśmiech poety jest nie tyl­ko bla­dy, ale tak­że pod­szy­ty głę­bo­kim żalem i gory­czą. Wiel­ki Kolaps doko­nał się bowiem po cichu, za naszy­mi ple­ca­mi. Jedy­ne, co pozo­sta­je, to uświa­do­mić sobie jego kon­se­kwen­cje. Im wcze­śniej to zro­bi­my, tym lepiej. Z dru­giej stro­ny nawet ten pro­sty wnio­sek trud­no jest sfor­mu­ło­wać i zako­mu­ni­ko­wać w spo­sób jed­no­znacz­ny i prze­ko­ny­wa­ją­cy. Przy­go­dę z książ­ką Kup kota w wor­ku chciał­bym więc zakoń­czyć sło­wa­mi, któ­re Róże­wicz kazał wypo­wie­dzieć Mefi­ście w sztu­ce „rzę­sy” (część „Nowej dra­ma­tur­gii”): „w tem jest sęk/ a w sęku dziu­ra”.


[1] Mar­tin Heideg­ger, Bycie i czas, przeł. Bog­dan Baran, War­sza­wa 2004, s. 216
[2] K.R. Pop­per, Rozum czy rewo­lu­cja?, w: tegoż, Mit sche­ma­tu poję­cio­we­go. W obro­nie nauki i racjo­nal­no­ści, przeł. B. Chwe­deń­czuk, War­sza­wa 1997, s. 82–87.
[3] Autor niniej­sze­go tek­stu nawią­zu­je tu do figu­ry kota Schro­edin­ge­ra, eks­pe­ry­men­tu myślo­we­go z dzie­dzi­ny fizy­ki teo­re­tycz­nej, któ­ry miał poka­zać, w jaki spo­sób fakt obser­wa­cji wpły­wa na jej wynik.
[4] Andrzej Fra­na­szek, Don Kiszot z Radom­ska, „Tygo­dnik Powszech­ny” nr 39/2008.

O autorze

Marcin Orliński

Urodzony w 1980 roku. Poeta, krytyk literacki, publicysta. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Warszawskim i studiów doktoranckich w Instytucie Badań Literackich PAN. Redagował rubrykę „Wiersz Przekroju” w tygodniku „Przekrój” i serię wydawniczą „Biblioteka Debiutów” przy „Zeszytach Poetyckich”. Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Malowane nie działa

wywiady / o książce Marcin Orliński Szymon Słomczyński

Roz­mo­wa Mar­ci­na Orliń­skie­go z Szy­mo­nem Słom­czyń­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Lata­kia, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 12 grud­nia 2016 roku.

Więcej

Świat w kawałkach

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go, towa­rzy­szą­ce pre­mie­rze książ­ki Naraz Julii Szy­cho­wiak, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Marcin Orliński: Jednak modernizm

recenzje / IMPRESJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Zawsze Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

Zmienne kadry

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Jerze­go Jar­nie­wi­cza Na dzień dzi­siej­szy i chwi­lę obec­ną, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Cena cukru, jesionka i kot

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Dariu­sza Sośnic­kie­go Pań­stwo P., któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorliński.pl

Więcej

Zagrywka wobec cierpienia

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Krzysz­to­fa Jawor­skie­go Do szpi­ku kości, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Kamień schron

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z ksią­żek Zima w małym mie­ście na gra­ni­cy i Przy­go­dy przy­ro­dy, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Z czego wyrosłem

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Wszyst­ko Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Miasto, którego nie ma

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki moja Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Mikser Podgórnik

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Rezy­den­cja sury­ka­tek Mar­ty Pod­gór­nik, któ­ra uka­za­ła na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Przełamywanie samotności

recenzje / IMPRESJE Marcin Orliński

Esej Mar­ci­na Orliń­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Gdy­bym wie­dział. Roz­mo­wy z Ryszar­dem Kry­nic­kim Ryszar­da Kry­nic­kie­go, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Czas w probówkach

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Pre­pa­ra­ty Prze­my­sła­wa Wit­kow­skie­go.

Więcej

Pomyśleć nic

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki zbie­ra­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Puste łóżko

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Po sobie Julii Szy­cho­wiak, któ­ra uka­za­ła się w „Tygo­dni­ku Powszech­nym”.

Więcej

Sto tysięcy uderzeń. O debiucie poetyckim Łukasza Jarosza

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Soma Łuka­sza Jaro­sza.

Więcej

Pomiędzy kamienicą i światem zewnętrznym

recenzje / ESEJE Marcin Orliński Tomasz Pułka

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Poeci na nowy wiek

Więcej

Świat zrobił się za mały

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go towa­rzy­szą­ce pre­mie­rze książ­ki Jac­ka Deh­ne­la Ekran kon­tro­l­ny, wyda­je w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2009 roku.

Więcej

Cierpliwy tropiciel

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Wie­ża myśli­wych Mariu­sza Par­ty­ki.

Więcej

Miłość i żądanie śmierci

recenzje / IMPRESJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Tomasz Mrocz­ny. Sza­leń­stwo dnia Mau­ri­ce­’a Blan­cho­ta.

Więcej

Konkretna nadrealina

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Jac­ka Guto­ro­wa z książ­ki Po tęczy Andrze­ja Sosnow­skie­go.

Więcej

O Somie

recenzje / Różni autorzy

Komen­ta­rze Boh­da­na Zadu­ry, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło, Ingi Iwa­siów, Paw­ła Lek­szyc­kie­go, Mariu­sza Grze­bal­skie­go, Macie­ja Rober­ta, Mar­ci­na Orliń­skie­go, Artu­ra Nowa­czew­skie­go, Grze­go­rza Tomic­kie­go, Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

Dyskusja: O „Kup kota w worku”

dzwieki / DYSKUSJE Różni autorzy

Zapis dys­ku­sji wokół książ­ki Tade­usza Róże­wi­cza Kup kota w wor­ku z udzia­łem Mar­ty Pod­gó­nik, Karo­la Pęche­rza, Bar­to­sza Sadul­skie­go i Prze­my­sła­wa Wit­kow­skie­go.

Więcej

Kup kota w worku

nagrania / między wierszami Tadeusz Różewicz

Pre­mie­ra książ­ki Kup kota w wor­ku i frag­ment wie­czo­ru autor­skie­go w Zakła­dzie Naro­do­wym im. Osso­liń­skich 10. wrze­śnia 2008 roku. Ani­ma­cja do wier­sza „zabie­ga­na i nomi­no­wa­ny” Tomasz Bro­da i Sam­bor Dudziń­ski.

Więcej

Normalny poeta

nagrania / złodzieje wierszy Tadeusz Różewicz

Wiersz Tade­usza Róże­wi­cza z książ­ki Kup kota w wor­ku (wor­ku in pro­gress). Klip zre­ali­zo­wa­ny w ramach kon­kur­su „Etiu­da z wier­szem” dla stu­den­tów wro­cław­skiej ASP.

Więcej

Pośmiertna maska poezji

recenzje / ESEJE Piotr Bratkowski

Recen­zja Pio­tra Brat­kow­skie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku (work in pro­gress) Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Don Kiszot z Radomska

recenzje / ESEJE Andrzej Franaszek

Recen­zja Andrze­ja Fra­nasz­ka z książ­ki Kup kota w wor­ku (work in pro­gress) Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Różewicz 90: Kup kota w worku

recenzje / ESEJE Grzegorz Chojnowski

Recen­zja Grze­go­rza Choj­now­skie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku (work in pro­gress) Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Zacząć od końca

recenzje / ESEJE Janusz Drzewucki

Recen­zja Janu­sza Drze­wuc­kie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Wierszem na odlew

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

O Kup kota w worku

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Tade­usza Nycz­ka, Pio­tra Kępiń­skie­go, Maria­na Sta­li, Andrze­ja Skren­dy i Rober­ta Rybic­kie­go

Więcej