recenzje / ESEJE

Irlandzki mit odzyskany

Magdalena Stępień

Recenzja Magdaleny Stępień z książki Sześć poetek irlandzkich Jerzego Jarniewicza.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

W jed­nym z wier­szy z tomu Pro­fit and Loss irlandz­kiej poet­ki Leon­tii Flynn jej poetyc­kie ja sta­je się nagle Islan­dią – wyspą pomi­ja­ną na tak wie­lu mapach Euro­py; wyspą zosta­wia­ną hen za hory­zon­tem. Wymow­ny obraz, zwa­żyw­szy na jed­no­li­te­ro­wą róż­ni­cę mię­dzy Islan­dią a Irlan­dią. Pięk­na Cath­le­en, ulot­na Aisling, sta­ra Shan van Vocht – mitycz­ne kobie­ce posta­ci sym­bo­li­zu­ją­ce Irlan­dię, głę­bo­ko zako­rze­nio­ne w jej lite­rac­kiej tra­dy­cji. Mat­ka, dzie­wi­ca, pro­sty­tut­ka – trzy uprosz­czo­ne wer­sje kobie­co­ści wyko­rzy­sty­wa­ne do opo­wie­dze­nia kolo­nial­nej i post­ko­lo­nial­nej histo­rii kra­ju. I jeden męski głos uzur­pu­ją­cy sobie pra­wo do poezji i jej kano­nu, two­rzo­ne­go mię­dzy inny­mi przez takie anto­lo­gie jak The Field Day Antho­lo­gy – trzy tomy, czte­ry tysią­ce stron i tyl­ko trzy kobie­ty w roz­dzia­le „Współ­cze­sna poezja irlandz­ka”. Nic dziw­ne­go, że irlandz­ka lite­ra­tu­ra dłu­go utoż­sa­mia­na była głów­nie z pisar­stwem męskim.

Kon­tro­wer­sje, któ­re to wydaw­nic­two wzbu­dzi­ło, spra­wi­ły jed­nak, że coś zaczę­ło się zmie­niać na lite­rac­kiej mapie Irlan­dii: dzie­sięć lat temu irlandz­kie pisar­ki docze­ka­ły się anto­lo­gii na mia­rę ich twór­czo­ści – wyda­no dwa dodat­ko­we tomy The Field Day Antho­lo­gy; wzra­stać zaczę­ła też licz­ba kobie­cych publi­ka­cji. Nuala Ní Dhomh­na­ill okre­śli­ła tę zmia­nę mia­nem feno­me­nu, porów­nu­jąc ją do oży­wa­ją­ce­go posą­gu z wier­sza „Obraz Pig­ma­lio­na” Eiléan Ní Chu­il­le­anáin. Stwo­rzo­na przez męż­czy­znę posą­go­wa kobie­cość na naszych oczach sta­je się cie­le­sna: „Sze­lesz­czą żyły, krew tyka w krta­ni”, a jej „krę­co­ne wło­sy są rze­czy­wi­ste” (pod­kre­śle­nie – M.S.). Ucie­le­śnie­nie „dzie­je się” w bólach – „wiatr wbi­ja nóż pod skó­rę, kart­ku­je jak książ­kę”. Linie z tej książ­ki „wiją się na twa­rzy”, „szu­ka­ją szcze­lin”, aż wresz­cie z ust wycho­dzi powo­li „zie­lo­ny liść języ­ka”. Rodzi się poezja.

„Obraz Pig­ma­lio­na” to obraz naro­do­we­go monu­men­tu odry­wa­ją­ce­go się od przy­pi­sa­ne­go mu pie­de­sta­łu – monu­men­tu zysku­ją­ce­go głos i pyta­ją­ce­go o swo­je miej­sce w kul­tu­ro­wym dzie­dzic­twie zasa­dza­ją­cym się na micie. Współ­cze­sne poet­ki irlandz­kie wra­ca­ją wciąż do tego mitu, gdyż sta­no­wi on dla nich pewien pro­blem. Wyko­rzy­sta­nie przez nie sym­bo­licz­ne­go związ­ku kobie­ty i kra­ju ozna­cza bowiem koniecz­ność bycia jed­no­cze­śnie pod­mio­tem i przed­mio­tem w wier­szu. Z kolei odrzu­ce­nie tej aso­cja­cji wią­że się z pod­wa­że­niem związ­ku mię­dzy poetą a wspól­no­tą. Rodzi się pyta­nie: jak odna­leźć się w lite­rac­kiej tra­dy­cji, nie tra­cąc wię­zi z histo­rią i wspól­no­tą? Jak utrzy­mać tę więź, nie usu­wa­jąc z wier­sza sie­bie? I wresz­cie: jak moż­na odzy­skać mit? Jak go „spry­wa­ty­zo­wać”?

W Impro­prie­ties Cla­ir Wills przed­sta­wia dwie stra­te­gie. Jed­na z nich to repre­zen­ta­cja, odda­nie gło­su, wyko­rzy­sta­nie wier­sza jako środ­ka eks­pre­sji dla zmar­gi­na­li­zo­wa­nej wspól­no­ty, jaką są kobie­ty; dru­ga zaś to odrzu­ce­nie idei repre­zen­ta­cji przy uży­ciu enig­ma­tycz­ne­go sty­lu, seman­tycz­ne­go nie­do­okre­śle­nia, inde­ter­mi­na­cji. W swej twór­czo­ści Irland­ki wyko­rzy­stu­ją oby­dwie meto­dy w spo­sób nie­jed­no­znacz­ny, balan­su­jąc mię­dzy sfe­rą pry­wat­ną a publicz­ną. Kon­tek­stem dla ich poezji jest cia­ło, pożą­da­nie, macie­rzyń­stwo, dom, jed­nak to, co ich obra­zy wyra­ża­ją, jest nie­jed­no­krot­nie poli­tycz­ne. War­to to pod­kre­ślić, gdyż nazbyt czę­sto motyw pry­wat­no­ści poja­wia­ją­cy się w poezji Irlan­dek jest odczy­ty­wa­ny przez pry­zmat ich wła­snych życio­wych doświad­czeń, co z kolei skut­ku­je „nie­do­in­ter­pre­ta­cją”, spro­wa­dza­ją­cą je do roli poetek kon­fe­syj­nych, prze­ję­tych tyl­ko kwe­stia­mi oso­bi­sty­mi.

Taką ety­kie­tę czę­sto otrzy­mu­je Medbh McGuc­kian – poet­ka, któ­rej frag­men­ta­rycz­ny, enig­ma­tycz­ny styl tak napraw­dę nie­wie­le uka­zu­je z jej pry­wat­nych spraw. W jej poezji świat zewnętrz­ny i wewnętrz­ny prze­ni­ka­ją się nawza­jem, zaprze­cza­jąc wszel­kim bina­ry­zmom. Kwe­stia naro­do­we­go mitu sta­je się kwe­stią poetyc­kie­go języ­ka, a ten u McGuc­kian tra­ci swo­ją komu­ni­ka­cyj­ną funk­cję. Czy­ta­jąc jej wier­sze, nie może­my być pew­ni, czy poet­ka ma więź ze wspól­no­tą, czy wła­śnie ją tra­ci.

O ile McGuc­kian celo­wo uży­wa enig­ma­tycz­ne­go sty­lu (jak przy­zna­ła w jed­nym z wywia­dów – pisze po to, by być nie­zro­zu­mia­ną), o tyle Eiléan Ní Chu­il­le­anáin zazna­cza, że nigdy nie sta­ra się pisać w nie­ja­sny spo­sób. Mimo to mor­skie moty­wy prze­wi­ja­ją­ce się nie­zwy­kle czę­sto w jej wier­szach są tak wie­lo­znacz­ne, jak i nie­po­ko­ją­ce. Ní Chu­il­le­anáin zapy­ta­na przez Grze­go­rza Cze­mie­la o wspól­no­to­we funk­cje poezji współ­cze­snej, odpo­wia­da: „wiersz może speł­niać funk­cję wspól­no­to­wą, ale mam wra­że­nie, że nie czy­nią tego wca­le naj­bar­dziej ‘publicz­ne’ utwo­ry”. I przy­zna­je, że mity „trze­ba pod­da­wać osą­do­wi”. Jej wier­sze to połą­cze­nie kla­sycz­nej mito­lo­gii, biblij­nych opo­wie­ści i irlandz­kie­go dzie­dzic­twa. Nie bez zna­cze­nia jest też fakt, iż Ní Chu­il­le­anáin jest oso­bą dwu­ję­zycz­ną, a więc w pew­nym sen­sie – jak ujmu­je to Nuala Ní Dhomh­na­ill – podwój­nie mar­gi­na­li­zo­wa­ną.

Sama Ní Dhomh­na­ill two­rzy tyl­ko w języ­ku irlandz­kim. Wcho­dząc w dys­kurs z mitycz­ną wizją pozba­wio­nej sek­su­al­no­ści kobie­co­ścią, Nuala Ní Dhomh­na­ill sta­ra się przy­wró­cić z wcze­snej irlandz­kiej histo­rii obraz kobie­ty sil­nej i sek­su­al­nie aktyw­nej. Jej wiersz „Patrząc na męż­czy­znę”, w któ­rym to nie kobie­ta, lecz męż­czy­zna sta­je się obiek­tem pożą­da­nia, jest tego dobrym przy­kła­dem. W podob­nym tonie mitycz­ną meta­fo­rę kwe­stio­nu­ją wier­sze Pau­li Meehan. Sekwen­cja „Vir­gin”, „Mother”, „Who­re” z tomu Dhar­ma­kaya ostro roz­pra­wia się z trze­ma rola­mi przy­pi­sa­ny­mi kobie­tom przez mit.

Na tle twór­czo­ści czte­rech poetek star­sze­go poko­le­nia (ujmij­my to tak z bra­ku lep­sze­go okre­śle­nia) poezja dwóch mło­dych Irlan­dek wybra­nych przez Jerze­go Jar­nie­wi­cza – Sin­néad Mor­ris­sey i Leon­tii Flynn – może wyda­wać się żar­to­bli­wa, swo­bod­na, w swej otwar­to­ści na inter­pre­ta­cję wręcz zbyt pro­sta. Jed­nak wciąż – w spo­sób nie­uchwyt­ny i wymi­ja­ją­cy – mie­rzy się z lite­rac­ką tra­dy­cją. Oczy­wi­stym przy­kła­dem jest tutaj wiersz Leon­tii Flynn „Mia­łam 16 lat, kie­dy spo­tka­łam Seamu­sa Heaneya”, w któ­rym poet­ka z roz­bra­ja­ją­cą szcze­ro­ścią pyta „Kim jed­nak był ten Seamus Heaney?”. W wywia­dzie z Flynn Grze­gorz Cze­miel okre­śla wiersz jako „prze­kłu­wa­nie balo­ni­ka auto­ry­te­tu”, zaś w roz­mo­wie z Eiléan Ní Chu­il­le­anáin pyta: „Nie ma pani wra­że­nia, że w miej­sce ‘ojców’ poja­wia się w poezji coraz wię­cej figur ‘mat­czy­nych’, cze­go świet­nym przy­kła­dem jest anto­lo­gia Jerze­go Jar­nie­wi­cza?”. Pyta­nie to przy­wo­dzi mi na myśl stwier­dze­nie Nuali Ní Dhomh­na­ill, że oto kobie­ce gło­sy prze­kra­cza­ją próg męskie­go sank­tu­arium poezji. Lęk przed tą zmia­ną spra­wia, że wszel­ka kry­ty­ka lite­rac­kich doko­nań Irlan­dek czę­sto zamy­ka się w pozor­nie nie­win­nym pyta­niu: „Kobie­ty piszą, owszem. Ale czy to się do cze­goś nada­je?”. Odpo­wiedź w anto­lo­gii Jerze­go Jar­nie­wi­cza.


Tekst opu­bli­ko­wa­ny na łamach 15. nume­ru „Dzien­ni­ka Por­to­we­go”.

Powiązania

Pragnienie zespolenia. Kilka uwag o wierszach Eiléan Ní Chuilleanáin

recenzje / IMPRESJE Michał Piętniewicz

Esej Micha­ła Pięt­nie­wi­cza towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Sześć poetek irlandz­kich w wybo­rze i prze­kła­dzie Jerze­go Jar­nie­wi­cza.

Więcej