recenzje / ESEJE

Jak człowiek chciwie wypatrujący zdarzeń

Paweł Mackiewicz

Recenzja Pawła Mackiewicza z książki Słynne i świetne Mariusza Grzebalskiego.

Biuro Literackie

Zawsze frag­ment. Nie­ustan­ne poszu­ki­wa­nie szcze­gó­łu – opi­sy­wa­nie frag­men­tów rze­czy­wi­sto­ści i zachę­ta skie­ro­wa­na do czy­tel­ni­ka: napi­szę, co widzę, byś sam mógł uło­żyć całość.

W poezji Mariu­sza Grze­bal­skie­go szcze­gół wię­cej waży od cało­ści. „Zamiast jed­no­li­te­go kra­jo­bra­zu / są zwich­nię­cia prze­strze­ni, nie­skoń­czo­ny / rubi­kon szcze­gó­łu” – pisze poeta w wier­szu Zamiast, pocho­dzą­cym z debiu­tanc­kie­go Nega­ty­wu. Widze­nie wykra­cza­ją­ce poza frag­ment jest ryzy­kow­ne: dążąc do syn­te­zy, ryzy­ku­je­my, że to, co zoba­czo­ne, po chwi­li oka­że się amor­ficz­ne, nija­kie. „Dro­ga pod jej okno wio­dła pospo­li­ta / i trud­na do opi­sa­nia, jak wszyst­ko, // cze­mu brak zna­ków szcze­gól­nych” (Szcze­gó­ły z tomu Uli­ca Gno­styc­ka). Impuls poetyc­kiej wyobraź­ni Grze­bal­skie­go prze­bie­ga od cało­ści do szcze­gó­łu, świad­czy o nie­uf­no­ści arty­sty wobec rze­czy­wi­sto­ści, jest narzę­dziem bun­tu prze­ciw niej – „Przede wszyst­kim chcie­li­by­śmy / unik­nąć dosłow­no­ści. / Poran­ki, jak ten, rzu­co­ne / na pastwę przy­pad­ko­wo­ści – / co zna­czą?” (Ron­do z Uli­cy…). Cytat ten może być rów­nież odczy­ty­wa­ny jako rodzaj wypo­wie­dzi pro­gra­mo­wej, pewien impe­ra­tyw este­tycz­ny i epi­ste­mo­lo­gicz­ny. Jesz­cze dobit­niej został on wyra­żo­ny w przed­ostat­nim tomie poety, Dru­gim dotknię­ciu: „ktoś prze­sy­ła nam wia­do­mość: / TO NA CO PATRZYSZ JEST INNE!” (wiersz Kobie­ta patrzy na rze­kę).

Co pro­po­nu­je Mariusz Grze­bal­ski swo­je­mu czy­tel­ni­ko­wi w naj­now­szym tomi­ku? Czy nie Powtór­kę z roz­ryw­ki? Ponie­kąd tak, zwłasz­cza w wier­szu o tym tytu­le, kie­dy wybie­ra „wypra­wy w nie­dziel­ne przed­po­łu­dnia”, pod­czas któ­rych

Nikt nie woła, moż­na jechać lub stać,
mil­cząc do woli, bez obaw, że znaj­dzie się ktoś,
kto bez oglą­da­nia się na oko­licz­no­ści,
zada pyta­nie, któ­re nie­pro­szo­ne
wnik­nie w głąb duszy jak son­da.

Obo­jęt­ne, czy rozu­mieć owe wypra­wy dosłow­nie, czy widzieć w nich meto­ni­mię pisa­nia (takie wypra­wy do napi­sa­ne­go lasu) – gest, któ­ry wyko­nu­je poeta (niech będzie: pod­miot jego wier­sza) wyglą­da na gest „bar­ba­rzyń­cy”. Ta alie­na­cja do poezji Grze­bal­skie­go nie pasu­je. Jej boha­ter zawsze był osob­ny, ale też nie odrzu­cał rze­czy­wi­ste­go świa­ta peł­ne­go rze­czy­wi­stych ludzi. Nie czy­ni tego nadal. Niech więc będzie mi wol­no odczy­tać Słyn­ne i świet­ne prze­ciw­ko cyto­wa­ne­mu utwo­ro­wi. Tym bar­dziej że nie odpo­wia­da praw­dzie tak­że – sfor­mu­ło­wa­ny w tym samym wier­szu – (auto­te­ma­tycz­ny?) komen­tarz: „Pro­wa­dzą mnie sło­wa. Jestem jak lal­ka / cze­ka­ją­ca na zmar­twych­wsta­nie lalek”. Bo to wła­śnie Mariusz Grze­bal­ski panu­je nad sło­wa­mi, „pro­wa­dzi” je, nie odwrot­nie.

Książ­kę czy­ta­łem wie­lo­krot­nie, w koń­cu tra­fi­łem na wiersz, od któ­re­go chciał­bym zacząć. Wiersz nosi tytuł Lato i nie otwie­ra tomu – prze­ciw­nie, jest jed­nym z zamy­ka­ją­cych go utwo­rów. Nie jest też sone­tem (lecz wier­szem sty­chicz­nym), a wyraź­nie został podzie­lo­ny na dwie czę­ści: nar­ra­cyj­ną i reflek­syj­ną. Boha­ter utwo­ru przy lek­tu­rze Pri­mo­ża Cučni­ka popi­ja wód­kę i wspo­mi­na zda­rze­nia wie­ku chło­pię­ce­go. Opo­wia­da o nich z per­spek­ty­wy doro­słe­go, by pod­kre­ślić upływ cza­su, zmien­ność toż­sa­mo­ści. Część reflek­syj­na roz­po­czy­na się bar­dzo poetyc­ką apo­stro­fą. Jest lako­nicz­na, odda­je poczu­cie bra­ku:

Sosny i świer­ki, dla­cze­go tęsk­nię
za tam­tym chłop­cem?
Spo­tka­łem go, żeby zaraz poże­gnać,
jak teraz żegnam w sobie kogoś inne­go
i witam tego, któ­ry przy­szedł
na jego miej­sce.

Nie­cią­głość wła­sne­go „ja” spla­ta się tu z frag­men­ta­rycz­no­ścią cza­su. Nostal­gicz­ne powra­ca­nie (pamię­cią) do sie­bie z prze­szło­ści rodzi jed­nak poczu­cie osa­mot­nie­nia. Jak wszyst­ko wokół mnie, jestem płyn­ny, nie­trwa­ły – mógł­by powie­dzieć poeta. Nie przy­po­mi­nam sobie, by w poprzed­nich tomach pyta­nie o toż­sa­mość z taką mocą narzu­ca­ło się piszą­ce­mu. O czym innym prze­cież mówi pod­miot Dzien­ni­ka pokła­do­we­go (z Dru­gie­go dotknię­cia): „Sto­ję i patrzę, jak / życie pysz­ni się w koro­nach drzew na prze­kór // moje­mu roz­kła­do­wi”. Ta asce­tycz­na nie­mal świa­do­mość prze­mi­jal­no­ści, pro­ce­su­al­ne­go cha­rak­te­ru śmier­ci (umie­ra­nia) w Lecie dopeł­nio­na zosta­ła pier­wiast­kiem gno­se­olo­gicz­nym. Kon­takt z „tam­tym” sobą jest moż­li­wy, ale tyl­ko w krót­kich momen­tach trans­gre­sji.

Otwie­ram książ­kę kil­ka­dzie­siąt stron wcze­śniej i znaj­du­ję tekst, któ­ry uzu­peł­nia roz­wa­ża­nia poznań­skie­go poety o toż­sa­mo­ści. Pro­ble­ma­ty­zu­je inny jej wymiar:

Spa­da­łem w sen, śni­łem obce cia­ło
wni­ka­ją­ce w ja. Zda­wa­ło się,
że krzy­czę albo krzy­cza­łem we śnie,
aż na gra­ni­cy wyję­to mnie zni­kąd
dla spraw­dze­nia toż­sa­mo­ści.
Wszyst­ko było wszyst­kim.
Byłem wia­trem pcha­ją­cym żagiel,
Żaglem i wodą, […]

[…] Pozna­łem ludzi
i roz­pły­ną­łem się pod ich pal­ca­mi
jak wosk. Teraz widzę śnią­cy
mnie sen, widzę sie­bie we śnie.

(„Myśli”)

Widzieć sen to nie to samo, co śnić. Pierw­sze sfor­mu­ło­wa­nie suge­ru­je dystans – ten, któ­ry widzi (jest widzem), nie bie­rze bez­po­śred­nie­go udzia­łu w zda­rze­niu. Jak to jed­nak moż­li­we, że pod­miot „widzi sie­bie we śnie”? Że jest „śnio­ny” przez – pod­da­ny ani­mi­za­cji? – sen. To już inne­go rodza­ju trans­gre­sja. Któ­ra z ról jest dla pod­mio­tu pry­mar­na – rola spek­ta­to­ra czy uczest­ni­ka? Odpo­wie­dzi szu­kam w Nega­ty­wie, gdzie Grze­bal­ski w taki spo­sób wyra­ża swo­je wąt­pli­wo­ści: „Tak łaskaw­co, / nie bar­dzo wie­rzę / w krę­gi two­ich anio­łów, […]/ czę­ściej śni mi się cia­ło / niż dusza […] / Więc? Kto mówi do mnie // gło­sem tak / wyraź­nym?” (Kwie­cień). Raczej cia­ło… Mate­ria powsta­ła z żywio­łów, „wiatr pcha­ją­cy żagiel, żagiel i woda”, wszyst­ko naraz. W tej poezji obser­wa­tor i uczest­nik są tą samą oso­bą, tak jak­by jed­nym ze spo­so­bów uczest­nic­twa było obser­wo­wa­nie – „czyn­ne”, bo frag­men­ta­rycz­ne, moż­li­we jedy­nie w cza­sie pocię­tym punk­ta­mi gra­nicz­ny­mi, nie­cią­głym.

„Wszyst­ko było wszyst­kim”, zasa­da tłu­ma­czą­ca pie­tyzm, z jakim Mariusz Grze­bal­ski wydo­by­wa z ota­cza­ją­cej rze­czy­wi­sto­ści szcze­gół. Zwłasz­cza ten reali­stycz­ny. Zasa­da, któ­ra porząd­ku­je tak­że rela­cje mię­dzy ludź­mi. Pozna­wa­nie ludzi postrze­ga­ne jest jako „roz­pły­nię­cie się mię­dzy ich pal­ca­mi”, to jak­by zgo­da na Sar­tre­’ow­skie bycie w sobie. Nie war­to się bun­to­wać, powie­dział­by chy­ba poeta, nawet wte­dy, gdy „Czy­jeś pal­ce / prze­wra­ca­ją kart­ki mojej histo­rii, sły­szę śmiech / z roz­strzy­gnię­cia, któ­re daw­no zapa­dło” (Głód). Tym, co pozo­sta­je, jest moż­li­wość obser­wo­wa­nia i pro­wa­dze­nia – wzna­wia­nia – nar­ra­cji. Dopie­ro w patrzą­cym rodzi się bunt, któ­ry sta­je się tej nar­ra­cji kata­li­za­to­rem. Nie chcę być źle zro­zu­mia­nym. Bunt nie pro­wa­dzi tu do gestu roman­tycz­ne­go, pod­miot lirycz­ny zmie­nia się w nar­ra­to­ra, ukry­wa swo­je „ja”. Wiersz – ten z utwo­ru, odczy­ty­wa­ne­go prze­ze mnie jako ars poeti­ca: „któ­ry miał być sone­tem, nie chce być sone­tem. […] / Z letar­gu budzi go kosmicz­na sce­ne­ria / cemen­tow­ni i śmie­cie wala­ją­ce się / wokół bazy TIR-ów w Mul­ho­use / – zupeł­nie jak w Pol­sce” (Wiersz) – żywi się praw­dą szcze­gó­łu. Reak­cją na szcze­gół jest wła­śnie bunt. On zaś spra­wia, że powsta­je wiersz:

Powie­dzia­ła: Dziec­ko jest cho­re.
Powie­dzia­ła to w ten spo­sób,
żeby usły­szał: Przez cie­bie.
Był zbyt dale­ko, żeby wró­cić.

Mały w szpi­ta­lu nie otwie­rał oczu,
jedze­nie trze­ba mu było poda­wać strzy­kaw­ką.

(„Czar­ny notes”)

Sta­ran­na inter­punk­cja, wiel­kie lite­ry na począt­ku każ­de­go zda­nia, asce­tycz­na pale­ta środ­ków wyra­zu; rzekł­byś: gdy­by nie podział gra­ficz­ny – kawa­łek pro­zy. W dodat­ku takiej, któ­ra nie wyma­ga komen­ta­rza. Nie ma go też w wier­szu, poza notat­ką: „Moż­na nie reago­wać, / moż­na nie przyj­mo­wać do wia­do­mo­ści. / Ale zęby po cichu rosną, / po cichu sta­ją się ostre”.

Cha­rak­te­ry­stycz­ne dla poezji Grze­bal­skie­go – notat­ka. Czar­ny notes. A w tomi­ku zna­lazł się jesz­cze tekst noszą­cy tytuł Z notat­ni­ka. Noto­wa­nie wyda­je się czyn­no­ścią waż­ną dla poety, zresz­tą podob­nie bywa­ło wcze­śniej, przed tomem Słyn­ne i świet­ne. W Dru­gim dotknię­ciu moż­na prze­czy­tać opo­wieść zakoń­czo­ną wyja­śnie­niem: „Mówi to ktoś ukry­ty w naparst­ku cie­nia. / Noto­wał na kar­to­ni­ku, ale prze­stał” (Sonet po prze­rwie). Powra­ca frag­men­ta­rycz­ność, potrzeb­ny jest ktoś, kto by obser­wo­wał, nie­zbęd­ny – dystans (defi­nio­wal­ny jako rodzaj zdzi­wie­nia?) patrzą­ce­go wobec zna­jo­mych sytu­acji: „Co rano to samo miej­sce wysta­wio­ne / na sprze­daż oczom” (Opo­wieść wil­dec­ka, tak­że z Dru­gie­go dotknię­cia). Powtór­ce z roz­ryw­ki prze­ciw­sta­wił­bym zatem sło­wa pocho­dzą­ce z utwo­ru Głód, któ­ry, moim zda­niem, jest przy­kła­dem wyjąt­ko­wo traf­ne­go auto­ko­men­ta­rza poety do wła­snej sztu­ki, ‚Byłem jak czło­wiek chci­wie wypatrujący/ zda­rzeń w książ­ce czy­ta­nej na weran­dzie domu / zwa­ne­go tęsk­no­tą”. Wia­do­mo już, cze­go doty­czy tytu­ło­wy głód, for­mę „byłem” zaś z powo­dze­niem moż­na by zamie­nić na, jestem”. Skąd ta pew­ność? Zda­rze­nia, nawet naj­bar­dziej kon­wen­cjo­nal­ne i codzien­ne, bywa­ją dla pod­mio­tu wier­szy Grze­bal­skie­go zasko­cze­niem. Widze­nie poetyc­kie nie­wie­le ma wspól­ne­go z… okiem kame­ry na przy­kład, język poetyc­ki szy­dzi z języ­ka mediów. Być może to banał, ale ‑poeta widzi ina­czej. Nawią­zu­ję do – iro­nicz­ne­go na wie­le spo­so­bów, tak­że auto­iro­nicz­ne­go – tytu­ło­we­go wier­sza Słyn­ne i świet­ne. Oka­zu­je się, że rze­czy­wi­stość spłasz­czo­na, zubo­żo­na przez powszech­nie wyko­rzy­sty­wa­ne sche­ma­ty jej pozna­wa­nia – potra­fi zaska­ki­wać:

Ten słyn­ny i świet­ny świat jest jed­no­cze­śnie
taki dziw­ny, faj­ni ludzie tacy zagad­ko­wi.
Idąc do fry­zje­ra zoba­czy­łem męż­czy­znę
[…]
Ude­rzy­ło mnie, że od męż­czy­zny
kupo­wa­łem ryby i potem jadłem je,
choć ma taką twarz, jak­by je rodził usta­mi.

Grze­bal­ski nie lubi poin­to­wać swo­ich wier­szy. Pew­nie nie bez przy­czy­ny; poin­ta zawsze domy­ka tekst, któ­ry z frag­men­tu prze­obra­ża się w skoń­czo­ną całość. „Naucz się patrzeć i dużo ćwicz!” – powia­da poeta – i dalej: „[…] trzy­ma­łem się z boku, / aż sta­łem się jak woda”. Prze­zro­czy­sty, zara­zem zdol­ny do odbi­cia posta­ci innych ludzi. Wiel­ka to umie­jęt­ność, naby­wa się ją z wysił­kiem, a czas ter­mi­no­wa­nia szyb­ko mija. Książ­ka, któ­rą otrzy­mu­je czy­tel­nik, jest waż­na. W twór­czo­ści jej auto­ra sta­no­wi inte­re­su­ją­ce, kolej­ne ogni­wo w roz­wo­ju języ­ka poetyc­kie­go. Zde­cy­du­ję się jed­nak na spo­in­to­wa­nie tej recen­zji i przy­po­mnę Mariu­szo­wi Grze­bal­skie­mu „pierw­szy raz”, taki, jakim sam go opi­su­je:

Nie pamię­tam dokład­nie pierw­sze­go razu.
Idąc przez park, czy­ta­łem Pie­śni ciem­nej miło­ści Lor­ki -
coś kaza­ło mi usiąść na ław­ce i napi­sać wiersz
o wole i mar­ge­ryt­kach na zło­tym polu.

(„Jak woda”)

O autorze

Paweł Mackiewicz

Redaktor, literaturoznawca, krytyk literacki. Autor dwóch książek oraz około dwustu recenzji i szkiców krytycznoliterackich. Pracuje w Zakładzie Literatury Polskiej po 1918 roku na Uniwersytecie Wrocławskim. Mieszka we Wrocławiu.

Powiązania

Powiedzmy, że widoki*

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki W Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 27 grud­nia 2016 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 3 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Hey Jude, czyli bezprzełomowy przełom (again)

debaty / ankiety i podsumowania Paweł Mackiewicz

Głos Paw­ła Mac­kie­wi­cza w deba­cie „Powia­da­cie, że chce­cie rewo­lu­cji”.

Więcej

P.o. traktatu poetyckiego

recenzje / IMPRESJE Paweł Mackiewicz

Esej Pawe­ła Mac­kie­wi­cza towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Przed­miar robót Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 1 grud­nia 2014 roku.

Więcej

Bliżej Rytmów jesiennych

recenzje / IMPRESJE Paweł Mackiewicz

Esej Paw­ła Mac­kie­wi­cza towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Ryt­my jesien­ne Jac­ka Łuka­sie­wi­cza, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 lip­ca 2014 roku. 

Więcej

Rozmowa

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Jesień Zuzan­ny Ada­ma Zdro­dow­skie­go.

Więcej

W ciemnych, jucznych słowach

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Błam (1985–2011) Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Rozkosz z nieznajomą panią

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Pozy­tyw­ki i marien­bad­ki (1987–2007) Andrze­ja Sosnow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w książ­ce Pisa­ne osob­no. O poezji pol­skiej lat pierw­szych (WBPi­CAK, Poznań 2010).

Więcej

Ty dwa, ja pół

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Pół Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Tak mi mów

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

W lekkim powiewie

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Sto­ją­ca na ruinie Jac­ka Łuka­sie­wi­cza.

Więcej

Powrót podmiotu odłożony

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Pol­skie zna­ki Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej

Portret człowieka nieuformowanego

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Urwa­ny ślad Jac­ka Guto­ro­wa.

Więcej

O Urwanym śladzie

recenzje / NOTKI I OPINIE Anna Kałuża Bogusław Kierc Paweł Mackiewicz

Komen­ta­rze Anny Kału­ży, Bogu­sła­wa Kier­ca i Paw­ła Mac­kie­wi­cza.

Więcej

O Mniej, więcej

recenzje / NOTKI I OPINIE Agnieszka Wolny-Hamkało Bogusław Kierc Paweł Mackiewicz

Komen­ta­rze Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło, Bogu­sła­wa Kier­ca, Paw­ła Mac­kie­wi­cza.

Więcej

O Jesieni Zuzanny

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Anny Kału­ży, Julii Fie­dor­czuk, Toma­sza Fijał­kow­skie­go, Paw­ła Mac­kie­wi­cza.

Więcej

O Po tęczy

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Jac­ka Guto­ro­wa, Paw­ła Mac­kie­wi­cza, Kuby Mikur­dy, Igi Nosz­czyk, Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza.

Więcej

Świat „Po tęczy”

recenzje / NOTKI I OPINIE Paweł Mackiewicz

Nota Paw­ła Mac­kie­wi­cza o książ­ce Gdzie koniec tęczy nie doty­ka zie­mi Andrze­ja Sosnow­skie­go.

Więcej

Widok z pagórka

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Kopiec kre­ta Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w 2004 roku.

Więcej

Toczy mi się spod stóp Ziemia

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Zaskro­niec Bogu­sła­wa Kier­ca.

Więcej

Bezlitosny niepokój

recenzje / ESEJE Piotr Kępiński

Recen­zja Pio­tra Kępiń­skie­go z książ­ki Słyn­ne i świet­ne Mariu­sza Grze­bal­skie­go.

Więcej

Jak może wyglądać we współczesnej poezji rozpowiadanie tajemnic

recenzje / ESEJE Joanna Orska

Recen­zja Joan­ny Orskiej z książ­ki Słyn­ne i świet­ne Mariu­sza Grze­bal­skie­go.

Więcej

O czym jest ta piosenka?

recenzje / ESEJE Jacek Bierut

Recen­zja Jac­ka Bie­ru­ta z książ­ki Słyn­ne i świet­ne Mariu­sza Grze­bal­skie­go.

Więcej

Wiersz, W stylu wolnym, Słynne i świetne

recenzje / KOMENTARZE Mariusz Grzebalski

Autor­ski komen­tarz Mariu­sza Grze­bal­skie­go do wier­szy z książ­ki Słyn­ne i świet­ne.

Więcej