recenzje / KOMENTARZE

Aleatoryzm niekontrolowany. Noc jest to tylko wygnanym dniem Tymoteusza Karpowicza

Jakub Momro

Komentarz Jakuba Momry do dramatu Tymoteusza Karpowicza z piątego tomu Dzieł zebranych, który ukazał się nakładem Biura Literackiego 13 kwietnia 2015 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Dra­ma­ty Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza nie są typo­wy­mi tek­sta­mi dla teatru. Nie­zwy­kle trud­no jest je pomy­śleć jako par­ty­tu­ry insce­ni­za­cji, lepiej je potrak­to­wać jako filo­zo­ficz­ne poema­ty ubra­ne w strój poten­cjal­ne­go per­for­man­su. Pod tym wzglę­dem Noc jest tyl­ko wygna­nym dniem nie sta­no­wi wyjąt­ku. Utwór jest prze­zna­czo­ny na kil­ka posta­ci i gło­sów, przy czym naj­waż­niej­szą figu­rą jest Pro­ku­ra­tor, wokół któ­re­go nie tyl­ko kon­cen­tru­je się prze­bieg zda­rzeń, lecz któ­ry rów­nież sku­pia wokół sie­bie fra­zy wypo­wia­da­ne przez inne posta­ci (Wika­re­go i Dok­to­ra). Pozor­nie podział wyda­je się bar­dzo pro­sty: postać księ­dza odpo­wia­da za reflek­sję meta­fi­zycz­ną, dok­to­ra – za scjen­ty­stycz­ną pod­bu­do­wę wykre­owa­ne­go przez Kar­po­wi­cza świa­ta rzą­dzo­ne­go przez wyro­ki pra­wa. Wszy­scy trzej boha­te­ro­wie pro­wa­dzą skom­pli­ko­wa­ną grę, w któ­rej to nie dzia­ła­nie sce­nicz­ne jest naj­istot­niej­sze, lecz pra­ca dys­kur­su, któ­ry pro­wa­dzi w roz­ma­ite kie­run­ki i zapę­tla zna­cze­nia zawar­te w wypo­wie­dzia­nych sło­wach. Ale owa dys­kur­syw­ność dra­ma­tu nie jest reto­rycz­ną sztyw­no­ścią. Prze­ciw­nie: Kar­po­wicz bada warun­ki moż­li­wo­ści wypo­wie­dzi, ale zara­zem ucie­le­śnia ją w egzy­sten­cjal­nym kon­kre­cie. Świat wykre­owa­ny nie jest zamknię­ty w języ­ku i nie zawie­ra się bez resz­ty w komu­ni­ka­cyj­nym akcie czy mono­lo­gu, lecz zosta­je pod­po­rząd­ko­wa­ny logi­ce snu, naj­pierw na pozio­mie kon­struk­cji posta­ci i rze­czy­wi­sto­ści tek­sto­wej (Pro­ku­ra­tor nie wie, w jakim świe­cie się znaj­du­je, nie wie, dla­cze­go nasta­wił budzik na pierw­szą w nocy i dla­cze­go spo­ty­ka Wika­re­go i Dok­to­ra), a następ­nie na pozio­mie onto­lo­gicz­nym (Pro­ku­ra­tor nie­ustan­nie pyta o cel i sens świa­ta). Podob­nie jak w poezji, tak i w dra­ma­cie Kar­po­wicz postę­pu­je zatem jak filo­zof.

Wszyst­kie sło­wa wypo­wia­da­ne przez posta­ci i wła­ści­we im dzia­ła­nia zosta­ją pod­po­rząd­ko­wa­ne nie­wy­ma­wial­nej pier­wot­nej trau­mie kon­sty­tu­ują­cej rze­czy­wi­stość. Sen jest naj­wyż­szym stop­niem tej logi­ki sys­te­ma­ty­za­cji. Nie cho­dzi bowiem o rodzaj poety­ki oni­rycz­nej, lecz o dwu­znacz­ną dia­lek­ty­kę pod­mio­to­wo­ści i alie­na­cyj­ne­go udziw­nie­nia. Tak wła­śnie wyglą­da for­mu­ła ist­nie­nia głów­nej posta­ci, któ­ra – wpi­sa­na w sys­tem mowy – oka­zu­je się wywłasz­czo­na z samej sie­bie: śniąc, wytwa­rza efekt nie­sa­mo­wi­to­ści w geście mówie­nia, potwier­dza­ją­cym egzy­sten­cjal­ną istot­ność wła­sne­go poje­dyn­cze­go życia. Pro­ku­ra­tor pyta: „Gdzie jest cel tego prze­bu­dze­nia? W moim miesz­ka­niu? Poza nim? A może mia­łem gdzieś wyje­chać? Nie zdą­ży­łem tyl­ko zapi­sać w note­sie? Mam coś wyko­nać, ale co? Może mam uła­twić innym jakieś wyko­na­nie, ale jak? Może ktoś na mnie cze­ka? Ale kto? Może ja cze­kam na kogoś? Komu jestem potrzeb­ny? Kto jest mnie potrzeb­ny? Może kogoś mam bro­nić? Albo sie­bie? Może ktoś zgi­nie, jeśli się nie zja­wię? Może ja zgi­nę, jeśli się nie zja­wię? Do cze­go się obu­dzi­łem? Może to coś wiel­kie­go? W jakim miej­scu? W jakimś prze­cież jed­nym. Nie we wszyst­kich naraz. Kie­dy się jest we wszyst­kich miej­scach naraz –wte­dy się nie jest nigdzie”.

Toteż pod­sta­wo­we napię­cie rzą­dzą­ce cało­ścią dra­ma­tu mie­ści się na prze­cię­ciu celo­wo­ści i cza­su. Kar­po­wicz mozol­nie kon­stru­uje prze­strzeń, któ­ra porząd­ko­wa­ła­by natłok zda­rzeń, owych mini­mal­nych prze­bie­gów życia, któ­rych nie da się osta­tecz­nie pod­po­rząd­ko­wać jakiej­kol­wiek for­mie. Autor Sło­jów zadrzew­nych kie­ro­wa­ny pod­sta­wo­wą dla nie­go siłą do two­rze­nia, a nie destruk­cji czy dekon­struk­cji zasta­ne­go świa­ta, poka­zu­je jed­nak w dra­ma­cie kon­se­kwen­cje tego ruchu. W koniecz­no­ści wzno­sze­nia meta­fi­zycz­ne­go sys­te­mu zna­czeń dostrze­ga bowiem rów­nież dzia­ła­nie odwrot­ne: nisz­cze­nie każ­de­go poję­cia, każ­de­go komu­ni­ka­tu i – osta­tecz­nie – każ­de­go moż­li­we­go, choć­by chwi­lo­we­go poro­zu­mie­nia. Dla­te­go też w całym tek­ście tak wie­le okre­śleń doty­czą­cych cia­ła, poświad­cza­ją­ce­go rady­kal­ną jed­nost­ko­wość doświad­cze­nia. Poszcze­gól­ne posta­ci, spro­wa­dzo­ne do form inkor­po­ra­cji same­go języ­ka, prze­cho­dzą dro­gę od deta­licz­nej wiwi­sek­cji do orga­nicz­nej per­fek­cyj­no­ści, któ­rej źró­deł trze­ba szu­kać już poza świa­tem ludz­kim. Zara­zem jed­nak w tych opi­sach nie­zwy­kle inten­syw­nie oddzia­łu­ją obra­zy arcy­ludz­kiej mate­rial­no­ści, nie tyle zmy­sło­wej repre­zen­ta­cji, ile przed­sta­wie­nia roz­kła­da­ją­cych się ciał, ich fizjo­lo­gii, któ­ra pozo­sta­wia nas z poczu­ciem bez­rad­nej przy­pad­ko­wo­ści. Jak czy­ta­my w dra­ma­cie: „Jesz­cze tym razem zabił kogoś przy­pa­dek, śle­pa iner­cja mar­twej mate­rii – ale oddech wyzwo­lił już groź­ny rytm pier­wot­ny, naj­pierw zacza­ił się, a potem wybuch­nął. W gwał­tow­nym kotło­wa­niu się płuc i żeber. Ten oddech jest strasz­nym zwia­stu­nem. Już tyl­ko nikła war­stwa powie­trza i sza­leń­stwa dzie­li go od odde­chu mor­der­cy”.

Jeśli więc utwór Kar­po­wi­cza jest dra­ma­tem men­tal­nym, eks­po­zy­cją świa­do­mo­ści, to tyl­ko do pew­ne­go stop­nia. Autor testu­je gra­ni­cę tego, co moż­na zawrzeć w poję­ciach i sło­wach, ale przede wszyst­kim odda­je miej­sce temu, co orga­nicz­ne, a nawet wię­cej: temu, co mate­rial­ne, ale w pewien spo­sób bez­cie­le­sne. Na sce­nie tek­stu pozo­sta­je więc ano­ni­mo­wy przy­pa­dek (przy­pad­ko­wa jest atry­bu­cja posta­ci i arbi­tral­ne są ich imio­na) oraz iner­cyj­na moc wege­ta­cji: świat roz­cią­ga się mię­dzy wyobraź­nią a dosłow­no­ścią, mię­dzy absur­dal­ną szcze­gó­ło­wo­ścią towa­rzy­szą­cą jego opi­som a roz­my­ciem jego gra­nic. Ale­ato­ryzm bez kon­tro­li, myśl zewnę­trza, wchła­nia­ją­ca w sie­bie bez­i­mien­ny głos, któ­ry mówi w pustym miej­scu pozo­sta­wio­nym przez auto­ra i racjo­nal­nie oraz reali­stycz­ne moty­wo­wa­ne posta­ci – oto dra­mat, któ­ry roz­gry­wa przed nami Kar­po­wicz. Jak mówił Michel Foucault: „W swym ocze­ku­ją­cym i zapo­mi­na­ją­cym bycie, w tej wła­dzy skry­wa­nia, któ­re zacie­ra wszel­kie okre­ślo­ne zna­cze­nie, a nawet ist­nie­nie tego, kto mówi, w tej sza­rej neu­tral­no­ści, któ­ra sta­no­wi zasad­ni­czy scho­wek wszel­kie­go bytu i któ­ra w ten spo­sób uwal­nia prze­strzeń obra­zu, język nie jest ani praw­dą, ani cza­sem, ani wiecz­no­ścią, ani czło­wie­kiem, lecz zawsze pozba­wio­ną zewnę­trza for­mą; pozwa­la połą­czyć albo raczej pozwa­la doj­rzeć w roz­bły­sku ich nie­skoń­czo­ne­go migo­ta­nia począ­tek i śmierć – ich zetknię­cie w zacho­wa­nej chwi­li bez­mier­nej prze­strze­ni”.

O autorze

Jakub Momro

Krytyk literacki. Doktor nauk humanistycznych. Asystent na Wydziale Polonistyki UJ, wykładowca w Instytucie Kultury na Wydziale Zarządzania UJ oraz w Krakowskiej Szkole Scenariuszowej. Mieszka w Krakowie.

Powiązania

Rozległa pustka czasu

recenzje / ESEJE Jakub Momro

Recen­zja Jaku­ba Mom­ro z książ­ki Nie­dzie­la życia Ray­mon­da Quene­au, wyda­nej w prze­kła­dzie Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 4 paź­dzier­ni­ka 2016 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 8 maja 2017 roku.

Więcej

Autonomia i metonimia

recenzje / IMPRESJE Jakub Momro

Esej Jaku­ba Mom­ro towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dzie­ła zebra­ne, tom 3 Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

Karpowicz: zarys encyklopedyczny

recenzje / ESEJE Jakub Momro

Recen­zja Jaku­ba Mom­ro z pierw­sze­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

Wyobraźnia krytyczna

debaty / książki i autorzy Jakub Momro

Głos Jaku­ba Mom­ry w deba­cie „Co nam po kla­sy­kach? Lar­kin, Rous­sel, Ste­vens – czy­li kano­ni­zo­wa­nie”.

Więcej

Dramat jako sufler. Przypadek Tymoteusza Karpowicza

recenzje / IMPRESJE Joanna Roszak

Esej Joan­ny Roszak towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze pia­te­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 13 kwiet­nia 2015 roku.

Więcej

Małe i duże dramaty Karpowicza

wywiady / o książce Bogusław Kierc Joanna Roszak

Roz­mo­wa Joan­ny Roszak z Bogu­sła­wem Kier­cem towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze pia­te­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 13 kwiet­nia 2015 roku.

Więcej