recenzje / IMPRESJE

Język uwagi

Joanna Żabnicka

Esej Joanny Żabnickiej towarzyszący premierze książki Sekstaśmy Katarzyny Fetlińskiej, która ukazała się 23 września 2015 roku nakładem Biura Literackiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Sek­sta­śmy, dru­ga książ­ka poetyc­ka Kata­rzy­ny Feliń­skiej, to opo­wieść wyła­nia­ją­ca się z dwu­dzie­stu dwóch pocz­tó­wek z na pozór zasty­głej rze­czy­wi­sto­ści – i choć na pierw­szy rzut oka sta­wia ona opór niczym twar­da sko­ru­pa, nale­ży wnik­nąć w nią z nale­ży­tą czu­ło­ścią. Wów­czas dostrze­że­my, że za oszro­nio­ną szy­bą, śnie­żą­cym ekra­nem czy kine­sko­pem, znaj­du­je się zatrzy­ma­ny w teraź­niej­szo­ści świat, w któ­rym mię­dzy ludź­mi prze­ska­ku­ją ostat­nie iskry świa­do­mo­ści. Zauwa­żyw­szy w swo­ich boha­te­rach pozo­sta­ło­ści życia, autor­ka dopi­su­je im kwe­stie i wie­le za nich dopo­wia­da, by za chwi­lę wpra­wić ich w ruch – może dla zaba­wy, a może z czy­stej prze­ko­ry:

[…] Zaczy­na­my marzyć, żeby
nas objął bursz­tyn, tęsk­nić za gablo­tą

wik­to­riań­skiej wil­li, lecz wia­do­mo, że nie zosta­nie­my
splen­dens ani pul­cher, nikt nas nie odkry­je. […]

[„Z pamięt­ni­ka Ire­ny Dwo­ra­kow­skiej”]

Książ­ce Fetliń­skiej przyj­rzeć się moż­na (i nale­ży) wła­śnie dla­te­go, że obra­zy przed­sta­wio­ne w jej ramach są suge­styw­ne, wręcz nama­cal­ne. Sta­ją się taki­mi dzię­ki języ­ko­wi, któ­ry dla poet­ki jest nie tyl­ko narzę­dziem komu­ni­ka­cji, ale przede wszyst­kim cie­le­snym orga­nem, mean­dru­ją­cym w uchu (i oku) zaan­ga­żo­wa­ne­go w lek­tu­rę odbior­cy, odwza­jem­niw­szy się mu intym­ną, zmy­sło­wą piesz­czo­tą.

Zresz­tą, mówie­nie wyłącz­nie o wymia­rze papie­ro­wym Sek­staśm to spo­re nie­do­po­wie­dze­nie, ponie­waż czę­ścią tego wydaw­nic­twa jest pły­ta z nagra­ny­mi przez autor­kę inter­pre­ta­cja­mi wier­szy. Na ostat­nich stro­nach książ­ki znaj­du­je się glo­sa infor­mu­ją­ca o naj­waż­niej­szych dla poet­ki oko­licz­no­ściach towa­rzy­szą­cych powsta­niu tomi­ku – owo posło­wie adre­so­wa­ne jest wszak­że do słu­cha­cza i czy­tel­ni­ka – wła­śnie w tej kolej­no­ści. To pro­sta odau­tor­ska suge­stia mówią­ca o tym, by sku­pić się na ryt­mie wier­sza, jego zestro­ju zgło­sko­wym i tonal­nym. I choć dla mnie, jako czy­tel­nicz­ki, utwór lite­rac­ki ist­nie­je głów­nie na papie­rze – jako swo­ista par­ty­tu­ra, instruk­cja wyobra­że­nio­wa – to uwa­żam, że pre­fe­ro­wa­nie odmien­nych kana­łów odbio­ru przez  poet­kę nie ma więk­sze­go zna­cze­nia. Jak pisze Fetliń­ska na koń­cu książ­ki – oso­ba w jaki­kol­wiek spo­sób przy­swa­ja­ją­ca tre­ści jest przy­naj­mniej w poło­wie auto­rem wier­sza. Odwo­łu­jąc się do kon­cep­cji dzie­ła otwar­te­go, dokład­nie opi­sa­nej cho­ciaż­by przez Umber­to Eco, poet­ka otwie­ra więc sezon polo­wań na sen­sy.

W twór­czo­ści Fetliń­skiej wie­le zna­czy kate­go­ria obra­zu lite­rac­kie­go, będą­ca prze­cież pod­sta­wą kon­cep­tu debiu­tanc­kie­go tomi­ku. W Glos­so­la­liach nazwa każ­de­go z wier­szy była jed­no­cze­śnie tytu­łem kon­kret­ne­go dzie­ła sztu­ki wizu­al­nej, któ­re­go boha­te­rom autor­ka odda­wa­ła głos. Trze­ba przy­znać, że udźwię­ko­wie­nie widzial­no­ści i ilu­stra­cja fonii to obsza­ry, w któ­rych poru­sza się ona coraz zwin­niej. Jak już wspo­mnia­łam, język, któ­ry opi­su­je poetyc­ki świat, jest tak­że narzą­dem sma­ku i doty­ku, co pocią­ga za sobą zmy­sło­we kon­se­kwen­cje – w kon­tek­ście Sek­staśm nale­ży zwró­cić szcze­gól­ną uwa­gę na intym­ność i ero­tycz­ny nastrój tych wier­szy. Oso­bi­stość tej poezji znaj­du­je bowiem potwier­dze­nie nie tyl­ko w dedy­ka­cjach patro­nu­ją­cych nie­mal wszyst­kim tek­stom, lecz przede wszyst­kim w soma­tycz­nym wymia­rze pozna­nia, o któ­rym Fetliń­ska czę­sto  wspo­mi­na, jed­no­cze­śnie zwra­ca­jąc uwa­gę na to, że czło­wiek jest isto­tą czy­sto bio­lo­gicz­ną. Stąd też w utwo­rach zna­leźć moż­na moty­wy nawią­zu­ją­ce do fizjo­lo­gii.

W wier­szach poet­ki drze­mie olbrzy­mia języ­ko­wa i sko­ja­rze­nio­wa poten­cja – wyda­wać by się mogło, że z podob­nym zaple­czem nic nie stoi na prze­szko­dzie tej poezji. Sko­ro świat cha­rak­te­ry­zu­je się nie­skoń­czo­nym bogac­twem, a każ­dą rzecz, każ­de wyda­rze­nie, moż­na opi­sać na nie­skoń­cze­nie wie­le spo­so­bów, to jest to czy­sty lite­rac­ki raj. Para­dok­sal­nie zmy­sło­wa tona­cja w utwo­rach współ­ist­nie­je jed­nak z atmos­fe­rą zagro­że­nia. Potrze­ba odna­le­zie­nia jakich­kol­wiek kon­kre­tów i pew­ni­ków, a nade wszyst­ko zasa­da twar­de­go stą­pa­nia po zie­mi, skła­da­ją się na domi­nu­ją­cy w tej poezji rys. Mimo to, poszu­ki­wa­nie sta­łe­go lądu nie ma na celu sztucz­ne­go upo­rząd­ko­wa­nia świa­ta, w któ­rym wszak­że rzą­dzi przy­pa­dek. Boha­te­ro­wie Fetliń­skiej zmie­rza­ją raczej ku temu, by nadzie­ję na obrót sytu­acji osta­tecz­nie pogrze­bać i tym samym pod­kre­ślić swo­ją nie­po­wta­rzal­ność.

[…] Kocha­nie –
musi­my zaak­cep­to­wać, że nie znaj­dzie­my fik­cji
w zębach ni w żad­nej noc­nej

trans­mi­sji. Ona jest wszyst­kim. Jedy­ne, co zosta­ło,
to pla­ny, tęsk­no­ty i rado­sne wizgi spa­da­ją­cych samo-
lotów. Ofia­ry, pośli­zgi,

tele­fon drżą­cy w pochwie. No, odbierz mnie, a potem
pogrzeb­my razem w ropie i w gło­wach, szu­ka­jąc
resz­tek. Rze­czy­wi­stych.

[„High defi­ni­tion”]

„Jeste­śmy złu­dze­ni” – tak pisze Fetliń­ska w „High defi­ni­tion”, wier­szu-mani­fe­ście otwie­ra­ją­cym tom. To okre­śle­nie dopre­cy­zo­wu­je kli­mat poetyc­ki Sek­staśm. Ludzie, pod­le­gli wyobra­że­niom, wspo­mnie­niom i obiet­ni­com, prze­sta­ją wie­rzyć we wła­sną real­ność i inte­gral­ność. Two­rzą w nie­skoń­czo­ność ilu­zje doty­czą­ce wszyst­kie­go, co ich ota­cza. Jed­no­cze­śnie sta­no­wią pro­dukt wła­snych złu­dzeń. W tym kon­tek­ście zwra­ca uwa­gę powra­ca­ją­cy w czę­ści utwo­rów pod­miot zbio­ro­wy oraz upodo­ba­nie do moty­wu resz­tek pozo­sta­łych po czymś, co jest już utra­co­ne, lecz co nie­gdyś musia­ło ist­nieć napraw­dę – i teraz w cało­ści musi prze­mi­nąć.

Sko­ro mowa o prze­mi­ja­niu, to jed­ną z cie­kaw­szych stron tej poezji jest nie­wąt­pli­wie pró­ba uło­że­nia się z cza­sem, któ­re­go względ­ność wyni­ka z dwo­ja­kiej – i nie do koń­ca spre­cy­zo­wa­nej – funk­cji, jaką w jego obli­czu peł­ni czło­wiek. Posta­ci czę­sto sta­ją się tutaj przed­mio­ta­mi, i to przed­mio­ta­mi oddzia­ły­wa­nia mate­rii nie­oży­wio­nej. Taka sytu­acja ma miej­sce na przy­kład w „Krak­sie”, gdzie cia­ła zako­cha­nych powy­mie­nia­ły się ze swo­im wypad­ko­wym mobi­lem na czę­ści, lub tutaj:

[…] lecz dziś czas nas
oszczę­dza, zro­biw­szy z ciał zegar: wspól­nie sprzę­żo­ne
sprę­ży­ną prze­sta­ły­śmy się spie­szyć, spóź­niać, wra­cać

do prze­szło­ści i w przy­szłość wybie­gać, wie­dząc, że
co  jest, znów nadej­dzie, a co będzie – było. […]

[„Back to the futu­re”]

Sen­su­al­na inten­syw­ność Sek­staśm bie­rze się być może z prze­moż­ne­go poczu­cia pod­mio­tu, że to, co ma miej­sce, jest nie­po­wta­rzal­ne. Wszyst­kie wyobra­że­nia i ocze­ki­wa­nia nie mają, w grun­cie rze­czy, nic wspól­ne­go z przy­szło­ścią. Świat zatrza­śnię­ty w kadrze, ludzie zatrzy­ma­ni w bursz­ty­nie – to jedy­ny dostęp­ny nam, odbior­com, moment. Może­my więc – jako widzo­wie lub boha­te­ro­wie tego świa­ta – marzyć, snuć przy­pusz­cze­nia i domnie­ma­nia, wytwa­rzać fik­cje na wła­sny uży­tek, a i tak pozo­sta­nie­my bez­rad­ni. Mimo tej nie­ja­ko wymu­szo­nej bier­no­ści, pod­skór­ne pięk­no wier­szy, nało­żo­ne na nie tak cien­ką war­stwą, że pra­wie prze­zro­czy­stą, zatrzy­mu­je odbior­cę w ich mate­rii, nie gwał­tem, lecz nie­od­par­cie go przy­cią­ga­jąc. Język uwa­gi, jakim ope­ru­je autor­ka, jest obo­siecz­ny – zarów­no kroi, jak i zszy­wa sen­sy, prze­szcze­pia związ­ki fra­ze­olo­gicz­ne, ryt­my, rymy i zestro­je akcen­to­we. Przy takich zabie­gach zawsze ist­nie­je oba­wa, że powsta­nie fran­ken­ste­in; tym razem jed­nak cię­cia ura­to­wa­ły poetyc­kie życie, nada­jąc mu nową jakość – wzru­sza­ją­cą kru­chość, któ­ra tak bar­dzo chce być.

Nad tor­tem, przy zdmuch­nię­tej świecz­ce,
wśród stęk­nięć i smar­ków wma­wiam sobie, że

to koniec – nie powtó­rzy­my się wię­cej. […]
[„awkwardfamilyphotos.com”]

O autorze

Joanna Żabnicka

Poetka o ciągotkach dramatycznych. Jej wiersze przeczytać można było m. in. w „Arteriach”, „Czasie Kultury”, „Dwutygodniku.com”, „Elewatorze” i „Tygodniku Powszechnym”. Niebawem ukaże się jej debiutancki tomik, Ogrodnicy z Marly.

Powiązania

Tragedio, trwaj!

recenzje / IMPRESJE Joanna Żabnicka

Esej Joan­ny Żab­nic­kiej, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Tra­ge­dia czło­wie­ka Imre Madácha, wyda­nej w prze­kła­dzie Boh­da­na Zadu­ry w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 6 paź­dzier­ni­ka 2014 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 10 kwiet­nia 2017 roku.

Więcej

Będzie

dzwieki / RECYTACJE Joanna Żabnicka

Wiersz z anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2011, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Połów 2011” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2012.

Więcej

Pan od jesieni. Słowo o Leopoldzie Staffie

recenzje / IMPRESJE Joanna Żabnicka

Esej Joan­ny Żab­nic­kiej towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wysze­dłem szu­kać Leopol­da Staf­fa w wybo­rze Justy­ny Bar­giel­skiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2012 roku.

Więcej

Nastrój wielokropka. Notatka

recenzje / ESEJE Joanna Żabnicka

Recen­zja Joan­ny Żab­nic­kiej z książ­ki Seans na dnie morza Marii Paw­li­kow­skiej-Jasno­rzew­skiej w wybo­rze Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

Nie podskakuj! Czyli o tym, czy mysz udźwignie przesłanie?

recenzje / ESEJE Joanna Żabnicka

Recen­zja Joan­ny Żab­nic­kiej z książ­ki Ska­czą­cy Mysz­ka Bria­na Pat­te­na.

Więcej

Komentarz do wiersza „Kraksa”

recenzje / KOMENTARZE Katarzyna Fetlińska

Autor­ski komen­tarz Kata­rzy­ny Fetliń­skiej do wier­sza „Krak­sa” z książ­ki Sek­sta­śmy, któ­ra uka­za­ła się 21 czerw­ca nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej