[Weszłam pod wodę żeby myśleli że tonę]
dzwieki / RECYTACJE Julia SzychowiakWiersz z tomu Wspólny język, zarejestrowany podczas spotkania „Jestem, język, poems” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejRecenzja Agnieszki Kołodyńskiej z książki Wspólny język Julii Szychowiak, która ukazała się w "Gazecie Wyborczej".
„To niebezpieczne/ Własny język, którym trzeba się dzielić/ z innymi” – pisze Julia Szychowiak w swoim najnowszym tomie poezji Wspólny język. Mimo tej przestrogi szuka słów, które pozwolą mówić o śmierci i smutku bez patosu. Młoda autorka po głośnym debiucie tomem Po sobie, nagrodzonym Wrocławską Nagrodą Poetycką „Silesius”, nagrodą Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek oraz nagrodą „Gazety Wyborczej” wARTo, powraca – poezją skupioną i intymną.
Szychowiak zabiera czytelnika do świata, w którym jest miejsce na refleksję o przemijaniu, śmierci i utracie. Jest czas na łzy, na pogodzenie się z nieuchronnym, na bycie w samotności ze swoimi myślami. W tym świecie nikt nie czuje się dobrze, bo te wiersze drażnią, prowokują, jątrzą, przywołują niemiłe wspomnienia. Niebezpieczeństwo, o którym wspomina poetka, czyha nie tylko na jej bohaterkę, ale przede wszystkim na czytelnika. To furtka do emocji, na które na co dzień sobie nie pozwalamy, które grzebiemy na dnie naszej pamięci. Zmory, dybuki, senne koszmary powracają wtedy, gdy wcale się ich nie spodziewamy. Julia Szychowiak nie boi się ich. Wyciąga je na światło dzienne, ogląda pod lupą, analizuje łagodnie, czule, ale z dystansem. Ból matki po utracie dziecka „spakowanego do skrzynek”, tęsknota za dotykiem bliskiego mężczyzny, wypadające włosy kobiety, która być może już odchodzi, irracjonalny lęk o kogoś bliskiego – te obrazy konsekwentnie przypominają o tym, że ból, śmierć i miłość są nierozłączne.
Bohaterka wierszy wydaje się pozbawiona nadziei, bo nawet szczęście jest dla niej absurdalne, chwilowe, nieprawdopodobne: „Było przed chwilą,/ jak krzesło w rzece”. Także wolność jest dla niej ułudą: zamkniętym, rozciętym winoroślą balkonem. Nawet gdy wreszcie trafi do nieba, to tylko po to, „by poznać z kim zostaliśmy pomyleni”. Spokój przynosi jej woda – obraz spokojnego morza, topielcza toń, która paradoksalnie mogłaby być miejscem do popełnienia samobójstwa. Przecież tam niewiele słychać, niewiele widać, a stan nieważkości daje spokój. Ciężko odciąć się od tych dusznych myśli, duszących obrazów – kołują w głowie, wracają jeszcze bardziej intensywne i przerażające. Bohaterka ucieka w głąb siebie i tam odnajduje ocalenie, czyjąś obecność nadającą sens jej istnieniu.
Długo oswajałam się z tym tomem. Wiwisekcja, której w chirurgicznych rękawiczkach dokonuje na swojej bohaterce Szychowiak, i mnie nie ominęła. Nie da się tych wierszy czytać beznamiętnie, one prędzej czy później dotkną, zakłują. Są i takie, których w tej chwili nie potrafię przeniknąć, zupełnie obce, mówiące o rzeczach, których nie znam – może do przeczytania później, na inny czas.
Wspólny język, druga książka poetycka Julii Szychowiak, jest boleśnie osobista. W konsekwentnie spójny sposób, podobnie jak w debiutanckim tomie, poetka kreuje świat smutny, ale niepozbawiony nadziei. W poprzednim tomie o uczuciach mówiła niedopowiedzeniami, intymnie, tajemniczo, szeptała zza conradowskiej smugi cienia. Nic nie było oczywiste. Teraz też tak robi, ale mocniej. Krótkie i zwięzłe w formie wiersze, choć mówią nieraz o sprawach trudnych, pozbawione są patosu. Brzmią naturalnie i szczerze, zaskakują dojrzałością. Oswajanie smutku, łagodna melancholia, zgoda na kolej rzeczy to język tej poezji.
Szychowiak przykuwa uwagę oryginalnymi metaforami. Zbiera słowa, by utkać z nich kunsztowną materię. Jest tu przestrzeń, oddech i chwila, by zastanowić się nad znaczeniem każdego słowa z osobna i w konsekwencji ułożyć z nich nieoczywisty, ale nowy obraz. Nie ma tu nadprodukcji słów, przegadania, ozdobników. Językowa asceza okazuje się być idealnym środkiem służącym do mówienia o tym, co przemija. I choć ból pozostaje, to być może Julia Szychowiak znalazła – jak zapowiada tytuł tomu – Wspólny język, by cicho i z taktem, bez tanich emocji oswoić śmierć. Podoba mi się brzmienie tego języka, choć nie rozumiem wszystkich słów.
Tekst ukazał się po raz pierwszy w „Gazecie Wyborczej”. Dziękujemy redakcji oraz autorce za zgodę na przedruk.
Wiersz z tomu Wspólny język, zarejestrowany podczas spotkania „Jestem, język, poems” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejWiersz z tomu Wspólny język, zarejestrowany podczas spotkania „Jestem, język, poems” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejWiersz z tomu Wspólny język, zarejestrowany podczas spotkania „Jestem, język, poems” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejRecenzja Michała Płaczka z książki Wspólny język Julii Szychowiak.
WięcejRecenzja Lucyny Marzec z książki Wspólny język Julii Szychowiak.
Więcej