recenzje / KOMENTARZE

Już rześko

Adrianna Olejarka

Autorski komentarz Adrianny Olejarki w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających almanach Połów. Poetyckie debiuty 2016, który ukaże się w Biurze Literackim.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

jesień, pią­tek, Wisła

powin­nam napi­sać dziś coś o pięk­nie
zacho­dzą­ce­go słoń­ca w stro­nach ostat­nie­go hote­lu
nad Wisłą, albo dalej, nad Tyń­cem,
ale słoń­ca już nie ma,
a to zna­czy, że nie powin­no mnie tu być.
nie spraw­dzi­łam nawet, jak stąd wró­cić
(sama sobie zazdrosz­czę takiej wol­no­ści).
zoba­czy­łam za to pięk­nie zacho­dzą­ce­go męż­czy­znę na rowe­rze
– zro­bił sobie prze­rwę w Par­ku Dęb­nic­kim:
żywo wyma­chi­wał ręka­mi, wyko­nu­jąc przy­sia­dy.
przy­po­mniał mi pana dziad­ka w dżin­sach w kant
i inne­go, któ­ry za dzwo­nek w tele­fo­nie miał Celi­ne Dion z Tita­ni­ca,
i jesz­cze jed­ne­go, któ­ry szep­tał mi w tram­wa­ju:
a dla­cze­góż to panien­ka taka fra­so­bli­wa?
nie wol­no się smu­cić.
ale ja wiem, łatwo mówić,
a cza­sem tak bywa, że nie da się ina­czej.

wra­ca­jąc, dru­gi raz minę­łam
nie­szczę­śli­wie pija­ne­go męż­czy­znę
i pomy­śla­łam, że róż­ni­my się
tyl­ko alko­ho­lem.
chy­ba zawsze myślę, że znaj­dę tu jasny ekwi­wa­lent życia,
a zasta­ję sta­rość i roz­pacz.


Pią­ty rok egzy­sto­wa­nia w Kra­ko­wie. Wymy­śli­łam sobie, żeby w każ­dy pią­tek być nad Wisłą. Ale nie nad tą wszyst­kim zna­ną: ze sto­li­ka­mi do sza­chów, ska­te­ra­mi, stra­ga­na­mi i smo­kiem. Nie tą oto­czo­ną ocię­ża­ły­mi przez tury­stów bul­wa­ra­mi, któ­ry­mi nie spa­ce­ru­je się, a jedy­nie jest się nie­sio­nym przez tłum. Cho­dzi­łam nad Wisłę pięk­niej­szą, spo­koj­niej­szą, pro­wa­dzą­cą do Tyń­ca, mija­ją­cą Park Dęb­nic­ki.

I to był taki wła­śnie pią­tek.

Już rześ­ko i powie­trze jesie­nią wil­got­ne i pierw­szy raz idę w te stro­ny, choć wyszłam za póź­no, bo uprzed­nio piłam kawę w Matra­sie, zaczy­tu­jąc się poezją za dar­mo. Nie wiem, jakie linie tędy jeż­dżą, wiem tyl­ko, że rzad­ko i pew­nie nie jest dobrym pomy­słem szwen­dać się tutaj, bo powrót oka­zu­je się być wąt­pli­wie bez­piecz­ny. Jedy­ny­mi ludź­mi, któ­rych spo­ty­kam, są śmier­dzą­cy alko­ho­lem męż­czyź­ni o czer­wo­nych, smut­nych twa­rzach, na nie­sta­bil­nych nogach pro­wa­dzą­cy gdzieś sie­bie i obo­wiąz­ko­wo prze­wie­szo­ne przez ramię robo­cze tor­by, ze wzro­kiem zatrzy­ma­nym na jakiejś przy­krej myśli – pew­nie jej na imię Życie; i star­si – wypro­wa­dza­ją­cy psy lub jeż­dżą­cy na uro­czych skła­da­kach, jak ten pan dzia­dek z dru­giej stro­fy, któ­ry z nie­sa­mo­wi­tą werwą po opar­ciu rowe­ru o ław­kę w par­ku zaczął robić skło­ny. On ma w sobie coś z tych nie­kon­wen­cjo­nal­nych sta­rusz­ków, któ­rzy w dziw­ny spo­sób radzą sobie z rze­czy­wi­sto­ścią i ich wspo­mi­nam dalej, bo takich się nie zapo­mi­na i nie moż­na dać im prze­paść.

Nie poszłam tam już nigdy. Pró­bo­wa­łam cho­dzić jesz­cze na kopiec Kra­ku­sa i do Par­ku Bed­nar­skie­go. Osta­tecz­nie nie­wiel­ki spo­kój odna­la­złam na Cmen­ta­rzu Rako­wic­kim.

O autorze

Adrianna Olejarka

ur. w 1992 r., publikowała m.in. w „2Miesięczniku”, „8. Arkuszu Odry”, „Stonerze Polskim”. Laureatka projektu „Połów” 2016. Poznańska uczycielka i psychofanka slamów poetyckich.  

Powiązania