recenzje / KOMENTARZE

Już, Stadium arcadium

Rafał Praszczałek

Autorski komentarz Rafała Praszczałka do wierszy z książki Zakłócenie korespondencji.

Biuro Literackie

Już

nic, już nic ponad­to. A jeśli jed­nak coś, to tyl­ko roz­sy­pa­ne kro­ki po scho­dach
W dół, gdzie poręcz bez koń­ca daje pod­sta­wę dło­ni,

I wer­tu­ją się daty, szu­mią kart­ki nie­za­pi­sa­nych notat­ni­ków, wol­ne
Miej­sca po wido­kach prze­pusz­czo­nych mię­dzy spoj­rze­nia­mi;

Jak choć­by – marsz­czą­ca się z roku na rok pościel. Plus te dwie, trzy
Ścież­ki więd­ną­cej w cie­le niko­ty­ny. (Uwa­żaj to nie­zdro­we.)

Coś jesz­cze? Jakaś sce­na, w któ­rej powiew­ne des­so­us sezo­nów
Sła­nia się łagod­nie roz­dmu­cha­ne wśród traw,

A świa­tła i kobie­ce śmie­chy mięk­ko opa­da­ją jak ćmy i toną
W oce­anach czerw­ca. (Noc­ne nie­bo dale­ko w pamię­ci.)

I potem nagle obraz, jak­byś w poło­wie dro­gi zawró­cił. Ode­rwał
Język od rze­czy, rękę od balu­stra­dy, odwró­cił się i ruszył

Scho­da­mi wzwyż (kie­ru­nek, w któ­rym nigdy nie zabrak­nie stop­ni).
Jeże­li przed­tem jesz­cze coś, to teraz już tym bar­dziej nic.

Ktoś póź­niej zej­dzie tą samą dro­gą i zatrze­po­ce.
Pozbie­ra Two­je roz­rzu­co­ne kro­ki,

Zło­ży je w kost­kę i pod­pi­sze się w odpo­wied­nim polu.
Ktoś wysta­wi kwit. Ktoś inny

Odwo­ła wszyst­ko,
O czym myśla­łeś – w tak zwa­nym – mię­dzy­cza­sie.


Obser­wu­jąc licz­ne fil­my, w któ­rych roz­złosz­cze­ni męż­czyź­ni scho­dzą po scho­dach (kame­ra z góry) lubi­łem fan­ta­zjo­wać o tym, jak­by to było, gdy­by zamiast na uli­cę (zazwy­czaj plan ogól­ny, a w fil­mach euro­pej­skich ame­ry­kań­ski) scho­dzi­li dalej i dalej, i dalej, i już nigdzie by nie wyszli, tyl­ko szli­by w dół, aż do koń­ca, a kame­ra zanu­rza­ła­by się w ciem­ność, póki znu­dzo­na publi­ka (to mogło­by trwać kil­ka godzin, publi­ka w pla­nie ogól­nym) nie wyszła­by z kina na uli­cę, albo nie­opatrz­nie usta­wi­ła się na rucho­mych scho­dach napę­dza­ją­cych się pod kątem czter­dzie­stu pię­ciu stop­ni w dół, w dół, publi­ka piku­je, w pustej sali pro­jek­tor wyświe­tla ciem­ność w ciem­ność, po sean­sie ktoś zga­si resz­tę świa­teł. Już.


Stadium arcadium

1

Czy­jeś spra­wy pau­zu­ją na ław­ce rezer­wo­wych: bez zasko­czeń,
Bo od daw­na wia­do­mo było, że szlak pro­wa­dził w inny język,
A pla­stry stop­ni w spi­ral­nej klat­ce powta­rza­ły musz­lę. Jak zawsze

Przez cały sezon obo­wią­zu­je cał­ko­wi­te zaciem­nie­nie, szyk prze­staw­ny.
Mia­sto zakła­da maskę zbom­bar­do­wa­nych. To dla­te­go jest tak dusz­no,
A prze­cież uma­wia­li­śmy się ina­czej i mie­li­śmy łzy w ustach, gdy pada­ło z nich tak.

Chodź. Teraz nasza kolej. To się dzie­je bar­dzo szyb­ko.
Zamknij oczy, deszcz, z two­je­go naj­lep­sze­go lata pada wciąż
W zauł­ku, do któ­re­go nie ma wstę­pu nikt. Tyl­ko pies
Oszcze­ku­je go jak osza­la­ły ktoś, kto cze­kał tu przez cały czas.

2

Wie­czo­rem, kie­dy nas nie ma w cia­łach i cia­ła leżą zmię­te
Jak zdję­te ubra­nia, pod­czas gdy my wyszli­śmy na spa­cer
Odświęt­ni i wymu­ska­ni, albo wyda­je nam się, że gra­my sobą
Przy otwar­tym oknie, wte­dy wła­śnie napły­wa­ją do nas
Sło­wa z odle­głych miejsc. (Fru­wa­ją­ce skraw­ki w śli­ma­ko­wej klat­ce.)

Powie­dzia­łaś kie­dyś: – Popatrz na te sło­wa. Wpa­da­ją tu
I od razu tra­cą wyso­kość. Mają skrzy­dła z meta­lu, czy co?
– Z żyle­tek – nigdy nie odpo­wie­dzia­łem praw­dy.

(Oczy­wi­ście nasze spryt­ne gadże­ty prze­to­pią nie­ja­sno­ści w hymn
I potem, w powrot­nej dro­dze, będzie­my mogli pul­so­wać nim umow­nie,
Pod arka­da­mi, w porach zgo­ła nie­wi­docz­nych okiem,
Pod­śpie­wu­jąc pio­sen­kę, któ­rą roz­pusz­cza się po lim­fie jak mak.)

3

W dro­dze na sta­dion (tam się spo­tka­my, mała) szcze­kacz­ki
Powta­rza­ją trza­ski ze snów, ciem­ne wróż­by spod podusz­ki.
Ile to razy budzi­łaś się z okru­cha­mi chiń­skie­go ciast­ka pod powie­ka­mi?
Pew­nej nocy dosta­łem kablo­gram – dostar­czo­no pod­czas fazy REM:

– Na koń­cu dro­gi są tyl­ko mia­sta mówią­ce zim­ny­mi narze­cza­mi.
Jest auto­stra­da i krach. I są roz­grza­ne bla­chy
W pie­kar­ni­ku audi, i nagle Ty sam – czar­na szyn­ka,

Któ­rą ostroż­nie zawi­ja­ją w folię i wio­zą cien­kim mostem,
W las przed­mio­tów głu­chych jak pień.

4

Kobie­ta sie­dzi dwa miej­sca po lewej, rząd przede mną,
A ja myślę o niej poży­czo­ny­mi myśla­mi. Chcę jej syk­nąć:

- Widzisz, [tu wstaw jej imię] cza­sem jest tak, że
Czy­jeś spra­wy zrzu­ca­ją prze­po­co­ną koszul­kę i rusza­ją
W stro­nę jesie­ni, bo paź­dzier­nik i listo­pad to dwie komo­ry
Wiel­kiej szat­ni. Czy wiesz, że takie zwro­ty nale­ży
Przyj­mo­wać bez zasko­czeń? Jest w nich ulga i sło­dycz,
A hote­la­rze i spe­dy­to­rzy ocie­ra­ją pot z czo­ła
I jest miło, aż chcia­ło­by się śpie­wać, aż
Do skut­ku, jeśli upa­try­wać w śpie­wie przy­czyn.

5

Nie­ste­tyż, zmierzch nad sta­dio­nem i cisza -
Część hym­nu, w któ­rej dru­ży­ny, ław­ki i publi­ka
Oraz myśli – wszyst­ko to tępo wsią­ka w cień.

Tym razem zacznij­my od f, bar­dzo pro­szę
Alto­ge­ther, hol­ding hands -


Oczy­wi­ście zoba­czy­łem pla­kat rekla­mu­ją­cy kon­cert. Potem było sko­ja­rze­nie arka­dyj­skie. Potem szu­ka­łem sytu­acji, w któ­rej moż­na bez­kar­nie połą­czyć arka­dię ze sta­dio­nem (kon­cert miał być na sta­dio­nie) i z jakimś sta­dium, koń­cem pro­ce­su istot­nym dla pod­mio­tu lirycz­ne­go. Lubię ten tekst. Napi­sa­na potem „Mię­dzy­kon­ty­nen­tal­na” jest wła­ści­wie roz­bu­do­wa­nym wąt­kiem ze „Sta­dium arca­dium”, dla­te­go te dwa wier­sze lubią cho­dzić razem. I cho­dzą.

O autorze

Rafał Praszczałek

Urodzony w 1980 roku. Prozaik, poeta. Absolwent Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Połów 2008

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Sła­wo­mi­ra Elsne­ra, Kor­ne­lii Pie­li, Rafa­ła Pra­sz­czał­ka i Rafa­ła Sko­niecz­ne­go pod­czas Por­tu Wro­cław 2008.

Więcej

Poza mitologią „klasyki”

debaty / książki i autorzy Rafał Praszczałek

Głos Rafa­ła Pra­sz­czał­ka w deba­cie „Co nam po kla­sy­kach? Lar­kin, Rous­sel, Ste­vens – czy­li kano­ni­zo­wa­nie”.

Więcej

O Osobnych przyjemnościach

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza, Grze­go­rza Cze­kań­skie­go, Justy­ny Sobo­lew­skiej oraz Rafa­ła Pra­sz­czał­ka.

Więcej