recenzje / ESEJE

Kamień schron

Marcin Orliński

Recenzja Marcina Orlińskiego z książek Zima w małym mieście na granicy i Przygody przyrody, która ukazała się na stronie marcinorlinski.pl.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

1.

Jak powie­dział podob­no kie­dyś Ben­ja­min Fran­klin, „dwie rze­czy są w życiu pew­ne – śmierć i podat­ki”. A kie­dy wypo­wia­dał te sło­wa, na pew­no nie przy­pusz­czał, że recen­zu­je wła­śnie książ­kę Zima w małym mie­ście na gra­ni­cy, któ­rą w odle­głej przy­szło­ści napi­sze pewien pol­ski poeta. Bo słyn­na fra­za ame­ry­kań­skie­go poli­ty­ka i myśli­cie­la nie tyl­ko w lapi­dar­ny spo­sób zesta­wia ze sobą dzie­dzi­ny, któ­rych doty­ka w ostat­nich wier­szach Zbi­gniew Machej, ale tak­że – poprzez swo­iste zde­rze­nie – odda­je gro­te­sko­wy, iro­nicz­ny i żar­to­bli­wy cha­rak­ter jego poezji.

Bo rze­czy­wi­ście, jest się z cze­go pośmiać. Nie­ustan­ne zaba­wy sło­wem, nie­koń­czą­ce się waria­cje na temat tra­dy­cyj­nych form ryt­micz­nych i rymo­wa­nych (choć­by lime­ry­ku), czy prze­twa­rza­nie zna­nych moty­wów lite­rac­kich i filo­zo­ficz­nych two­rzą sza­lo­ny teatrzyk, któ­ry zawdzię­cza­my nie tyl­ko wiel­kie­mu poczu­ciu humo­ru poety, ale i jego nie­zwy­kłe­mu warsz­ta­to­wi. Uważ­ny czy­tel­nik dostrze­że jed­nak w tej poezji tak­że dru­gie dno: rytm łam­li­wy i nutę melan­cho­lij­ną, nie­chyb­ne ozna­ki ocie­ra­nia się o otchłań.

Zima w małym mie­ście na gra­ni­cy to zbiór wier­szy bar­dzo zróż­ni­co­wa­nych tema­tycz­nie, a jed­nak łączą­cych się w tajem­nej komu­nii rymu i zgry­wy. Nie chciał­bym odczy­ty­wać Mache­ja bio­gra­ficz­nie. Sam poeta wyznał zresz­tą kie­dyś: „Ja nie chcę, aby wier­sze były auto­bio­gra­ficz­ne. Ja nie chcę sprze­da­wać swo­jej bio­gra­fii lub sie­bie w tym zna­cze­niu. Moje tek­sty nie mają swe­go źró­dła we mnie samym, lecz w sty­ku pomię­dzy mną, moim języ­kiem, a ota­cza­ją­cą mnie rze­czy­wi­sto­ścią” (z roz­mo­wy z Bar­tło­mie­jem Maj­zlem). Jed­nak w naj­now­szym tomi­ku, podob­nie jak np. w Kra­inie wiecz­nych zer, moż­na zna­leźć kil­ka ele­men­tów bio­gra­ficz­nych, m.in.: rodzin­ny Cie­szyn i codzien­ną rze­czy­wi­stość „małe­go mia­sta na gra­ni­cy”.

Ale mia­sto to u Mache­ja nie tyl­ko prze­strzeń nie­zbęd­na do przed­sta­wia­nia i opi­su kon­kret­nych zda­rzeń, lecz tak­że sys­tem sztucz­nych, ode­rwa­nych od życia figur i rela­cji spo­łecz­nych, a w szcze­gól­no­ści rela­cji eko­no­micz­nych i poli­tycz­nych. Rela­cjom tym poeta prze­ciw­sta­wia życie. Dla auto­ra Zimy w małym mie­ście na gra­ni­cy rymo­wan­ka, oprócz roz­ryw­ki, to tak­że spo­sób masko­wa­nia rwą­ce­go poto­ku egzy­sten­cji i dystan­so­wa­nia się wobec nie­go. Dzię­ki rymo­wan­ce, któ­rej skąd­inąd nie­da­le­ko do afo­ry­zmu, poeta zwol­nio­ny jest z obo­wiąz­ku głęb­szej ana­li­zy i szer­sze­go opi­su. Tra­ge­dia już się bowiem wyda­rzy­ła. Albo wyda­rzy się za chwi­lę. Aby ją odro­czyć, nale­ży upo­zo­ro­wać kar­na­wał, maska­ra­dę. Rym zda­je się więc odgry­wać w tych wier­szach rolę ochron­ną – wyrzu­co­ne na zewnątrz wier­sza życie pozo­sta­je poza bez­po­śred­nią siłą raże­nia abs­trak­cji.

Tłem roz­my­ślań i zara­zem obra­zo­wym ekwi­wa­len­tem pro­ble­mów codzien­no­ści jest zima. Boha­te­ro­wi tych wier­szy szcze­gól­nie zda­ją się doskwie­rać wspo­mnia­ne podat­ki i brak pie­nię­dzy: „Dla­cze­go nie wycho­dzę z domu? / Po pierw­sze pri­mo: bo jest zima. / Po dru­gie: bo pinien­dzy ni ma. / Po trze­cie zaś: bo piszę wier­sze / czy­li wła­ści­wie to po pierw­sze” („Trze­ci powód”). Małe mia­stecz­ko osa­cza swo­ją banal­no­ścią i bra­kiem per­spek­tyw. Oka­zu­je się, że „naprze­ciw ZUS‑u cmen­tarz / nie pła­cisz popa­mię­tasz / a obok bank PKO / na życie wciąż za mało”. W takiej sytu­acji nawet czy­ta­nie w czy­tel­ni oka­zu­je się „gów­no war­te”.

To, co uni­wer­sal­ne, mani­fe­stu­je się w tym, co przy­ziem­ne. Przy­ziem­ność oka­zu­je się zresz­tą nie tyl­ko punk­tem wyj­ścia, ale tak­że punk­tem doj­ścia tych wier­szy, w któ­rych poeta co i rusz roz­pra­wia się z filo­zo­ficz­ny­mi lub reli­gij­ny­mi mrzon­ka­mi: „cia­ło wię­zi duszę / jak napi­sał Pla­ton / i dla­te­go muszę / zma­gać się z pro­sta­tą” („eme­ri­tus pla­to­ni­cus”).

Reli­gia w uję­ciu Mache­ja to sfe­ra, któ­rej dale­ko do wznio­sło­ści, a jej pre­ten­sje escha­to­lo­gicz­ne i spo­łecz­ne zda­ją się roz­bi­jać o codzien­ny banał. I choć boha­ter tych wier­szy wciąż roz­my­śla, jak­by tu „się bar­dziej / Z zaświa­ta­mi zbra­tać”, to do kościo­ła go „nic nie woła”. Wprost prze­ciw­nie. Podej­mo­wa­nym przez Mache­ja pró­bom kry­ty­ki reli­gii zda­ją się patro­no­wać Nie­tz­sche i Marks. Z jed­nej bowiem stro­ny autor Zimy w małym mie­ście na gra­ni­cy sku­pia się na życiu i poka­zu­je reli­gię jako insty­tu­cję zupeł­nie od życia ode­rwa­ną. Z dru­giej zaś – głów­ną siłą napę­do­wą egzy­sten­cji wyda­ją się wspo­mnia­ne sto­sun­ki spo­łecz­ne, a w szcze­gól­no­ści sto­sun­ki poli­tycz­ne i eko­no­micz­ne. Za przy­kład niech posłu­ży taki oto wyra­zi­sty frag­ment: „Otwo­rzyć wszyst­kie tecz­ki potrze­ba, / żeby się łatwiej dostać do nie­ba. / Przed zawar­to­ścią otwar­tej tecz­ki / nie ma ratun­ku, nie ma uciecz­ki.” („Tecz­ki”). Oprócz teczek mamy też bazar: „Kac­per Mel­chior i Bal­ta­zar / zło­to mir­ra i kadzi­dło / rynek tar­go­wi­sko bazar / życie nam od tego zbrzy­dło” („KMB 2005”). Kry­tycz­na posta­wa Mache­ja ma jed­nak głęb­szy sens. Poeta wadzi się z reli­gią i jej współ­cze­sny­mi prze­ja­wa­mi, wyraź­nie pod­kre­śla­jąc nie­obec­ność sacrum we współ­cze­snej kul­tu­rze: „Kupo­wać baran­ka / z cze­ko­la­dy i jaj­ko / z nie­spo­dzian­ką” („Jaj­ko z nie­spo­dzian­ką”).

Na pyta­nie o życie Machej pró­bu­je z kolei udzie­lić odpo­wie­dzi w wier­szu pły­nie­my, któ­ry nawią­zu­je do słyn­nej fra­zy z Rim­bau­da (i Kun­de­ry). Cytu­ję: „życie nie jest gdzie indziej / bo jest tu razem z nami / pły­nie­my w nim jak w win­dzie / pędzo­nej przez tsu­na­mi”. Zna­mien­ne, że w takich wier­szach, jak ten, Machej sta­je się zupeł­nie poważ­ny. Rów­nież w wier­szu * * * [oddech nie wra­ca] cich­ną sal­wy śmie­chu, mię­dzy wier­sza­mi zaczy­na trzesz­czeć sro­ga zima, a powtó­rzo­ne wie­lo­krot­nie sło­wo „już” suge­ru­je, że tym razem nie­bez­pie­czeń­stwo jest napraw­dę bli­sko:

oddech nie wra­ca
woda odpły­wa
już nie pamię­tasz
jak się nazy­wasz

już krew się ści­na
już puls zani­ka
i już nie będziesz
jadł pił i sikał

i już nie będziesz
robił pod sie­bie
bo już w nie­by­tu
będziesz potrze­bie

Zima w małym mie­ście na gra­ni­cy to tomik, w któ­rym Machej po raz kolej­ny udo­wad­nia, że jego spe­cja­li­za­cją jest humor i prze­wrot­ność. Ale sło­wo, do któ­re­go pod­cho­dzi z taką lek­ko­ścią, ma w sobie tyleż humo­ru, co powa­gi, a jego sens wyda­je się moc­no osa­dzo­ny w tra­dy­cji, o czym może świad­czyć nastę­pu­ją­ce cre­do: „sło­wo do sło­wa: dro­ga krzy­żo­wa / zda­nie do zda­nia: cień zmar­twych­wsta­nia” („cień”). Wia­ra w sen­so­bój­czą i sen­so­twór­czą moc rymu obja­wia się w spo­so­bie, w jaki Machej uży­wa języ­ka. Obra­zo­wym przy­kła­dem tej dwo­isto­ści może być utwór „Kamień schron”, w któ­rym za spra­wą rymu „schron” zosta­je oblę­żo­ny mię­dzy inny­mi przez „szron” i „dzwon”:

Kamień? Szron?
Kamień schron!
Dla poetów
i ich żon.

Nad kamie­niem
sta­do wron
i w pobli­żu
dzwo­ni dzwon

2.

„Oto zarob­ki, oto koszt życia, / Zni­ko­ma mię­dzy nimi róż­ni­ca / W tym tajem­ni­ca”. Tym razem fra­zę Mache­ja uprze­dził Josif Brod­ski, któ­re­go wiersz „Pieśń na powi­ta­nie” przy­po­mniał mi się, kie­dy się­gną­łem po dru­gą wyda­ną ostat­nio książ­kę Mache­ja Przy­go­dy przy­ro­dy, czy­li swa­wo­le i nie­do­le zwie­rząt w świe­cie ludzi i dalej. Bo u Mache­ja, na prze­kór rachun­ko­wi eko­no­micz­ne­mu, zysk zwy­kle wią­że się ze stra­tą.

Trud­no roz­strzy­gnąć, czy Przy­go­dy przy­ro­dy to zbiór wier­szy dla dzie­ci czy tyl­ko sty­li­zo­wa­nych na wier­sze dla dzie­ci. Machej obsa­dza tra­dy­cyj­nych baj­ko­wych boha­te­rów (zwie­rzę­ta) we współ­cze­snych realiach, w któ­rych muszą się zma­gać z roz­ma­ity­mi arte­fak­ta­mi kul­tu­ry i popkul­tu­ry. Jak sam nie­daw­no przy­znał, „Adre­sa­tem Przy­gód są przede wszyst­kim dzie­ci, ale rów­nie waż­nym adre­sa­tem są ich rodzi­ce, któ­rzy trak­tu­ją swo­je dzie­ci poważ­nie, przy­jaź­nie, odpo­wie­dzial­nie, bez zakła­ma­nia, prze­są­dów i uprze­dzeń. Rodzi­ce, któ­rzy chcą je uchro­nić przed złem świa­ta i racjo­nal­nie, z czu­ło­ścią i humo­rem przy­go­to­wu­ją je na wszyst­ko, co je może póź­niej w życiu spo­tkać, nawet na naj­gor­sze”.

War­to nad­mie­nić, że zanim Przy­go­dy przy­ro­dy uka­za­ły się w Biu­rze Lite­rac­kim, ich dru­ku odmó­wi­ły takie wydaw­nic­twa, jak Nasza Księ­gar­nia, Mucho­mor, Ezop, Sten­tor, Zie­lo­na Sowa czy Wydaw­nic­two Lite­rac­kie. Czy zatem współ­cze­sne­mu odbior­cy poezji dla dzie­ci wystar­cza tra­dy­cyj­na wer­sja Czer­wo­ne­go Kap­tur­ka? Czy kotu wciąż wol­no palić jedy­nie faj­kę? Czy porów­na­nie żło­bu do obo­zu jest nie na miej­scu? Sło­wem – czy libe­ral­ny, post­ko­mu­ni­stycz­ny rodzic wciąż nie dorósł do współ­cze­snych metod wycho­waw­czych, któ­re nakła­nia­ją do oswa­ja­nia dziec­ka ze świa­tem doro­słych?

Bo tym wier­szom czę­sto bli­żej do baśni niż do baj­ki. Flą­drę, któ­ra „chcia­ła pójść po rozum do gło­wy” i popły­nę­ła w górę rze­ki, aby spo­tkać się z sową, lecz nie­ste­ty zgi­nę­ła w słod­kiej wodzie, Machej poucza w nastę­pu­ją­cy spo­sób: „O Świę­ta Naiw­no­ści, / oto czym się może / skoń­czyć Two­je Dąże­nie / do Mądro­ści”. W innym utwo­rze „Dwa śli­ma­ki, przy­sma­ki fran­cu­skie” urzą­dzi­ły sobie wyści­gi. Z kolei w wier­szu o kro­wie może­my prze­czy­tać takie oto poru­sza­ją­ce wyzna­nie zwie­rzę­cia: „Ja się boję! Ja się boję! / Ludzie gro­żą mi ubo­jem!”.

W książ­ce Przy­go­dy przy­ro­dy może­my zna­leźć wie­le cie­ka­wych odnie­sień lite­rac­kich. Na przy­kład w „Psz­cze­li­nach bzyk­nie­nia” (tytuł nawią­zu­je do „szcze­lin ist­nie­nia”) poeta kon­stru­uje licz­ne neo­lo­gi­zmy i prze­pro­wa­dza zabaw­ne gry słow­ne („Słój, bo psz­cze­lam”). To opo­wieść o „abs­tro­nau­tach”, któ­rzy mie­li „mamu­aże” i „sied­mio­gi­lo­we glu­ty”, a zdra­ził ich „odśnię­ty wytrzeszcz mosz­czu”. Machej podej­mu­je nawet całe moty­wy i prze­twa­rza je według wła­sne­go uzna­nia. Naj­bar­dziej wyra­zi­sta pod tym wzglę­dem wyda­je się mowa obroń­cza o Wil­ku i prze­ciw­ko Czer­wo­ne­mu Kap­tur­ko­wi, któ­ry Wil­ka spro­wo­ko­wał. Odwró­ce­niu tra­dy­cyj­ne­go topo­su towa­rzy­szy nawet argu­ment psy­cho­lo­gicz­ny, tro­chę w duchu Jun­ga: „Hałas bar­dzo jest szko­dli­wy. / Czer­wień bar­dzo razi w oczy. / Nikt nor­mal­ny się nie dzi­wi, / że wilk na kap­tur­ka sko­czył”.

Naj­za­baw­niej­szym utwo­rem w całym tomie wyda­je się z kolei wiersz „Na opak”: „nos użą­dlił osę / tra­wa ścię­ła kosę / gwóźdź się wbił do młot­ka / wil­czur zląkł się kot­ka”. Ten syme­trycz­nie odwró­co­ny świat zna­my już choć­by z Tuwi­ma („Cudy i dzi­wy”), któ­re­go frag­ment przy­ta­czam: „Spadł kie­dyś w lip­cu / Śnie­żek nie­bie­ski, / Szcze­ka­ły ptasz­ki, / Ćwier­ka­ły pie­ski. // Fru­wa­ły krów­ki / Nad modrą łąką, / Śpie­wa­ło z nie­ba / Zie­lo­ne słon­ko”. Fra­zom zain­spi­ro­wa­nym twór­czo­ścią Mic­kie­wi­cza, Kra­sic­kie­go czy La Fon­ta­ine­’a towa­rzy­szy też, jak prze­ko­nu­je nas zresz­tą sam autor, poezja dydak­tycz­na Hein­ri­cha Hof­f­ma­na i Sta­ni­sła­wa Jacho­wi­cza.

Sło­wem, baj­ko­wy post­mo­der­nizm. Praw­dzi­wa, per­wer­syj­nie skro­jo­na anty­sie­lan­ka. O ile jed­nak Zima… jest dosyć oso­bi­stą książ­ką, osa­dzo­ną w realiach „małe­go mia­stecz­ka na gra­ni­cy”, o tyle Przy­go­dy przy­ro­dy wyda­ją się sku­piać na ogól­nych i uni­wer­sal­nych obsza­rach języ­ka. Z dru­giej stro­ny iro­nia i humor, obec­ne w obu tomi­kach, zdra­dza­ją nie­sły­cha­nie spój­ną stra­te­gię poetyc­ką Mache­ja, któ­rą zna­my już z poprzed­nich tomów. Zakła­da ona abso­lut­ny dystans i nie­ustan­ny ruch kry­tycz­no-syn­te­tycz­ny, któ­ry z zasta­ne­go mate­ria­łu (z jed­nej stro­ny – kul­tu­ra, z dru­giej – popkul­tu­ra) pozwa­la budo­wać zupeł­nie nowe świa­ty. Naj­bar­dziej prze­wrot­nym jej ele­men­tem wyda­je się jed­no­cze­sne umi­ło­wa­nie życia codzien­ne­go i abs­trak­cji, któ­re w wier­szach Mache­ja nie­ustan­nie się zno­szą.

A znieść się prze­cież nie mogą.

3.

Zbi­gniew Machej jest poetą wyra­zi­stym nie tyl­ko ze wzglę­du na ory­gi­nal­ność fra­zy i umie­jęt­nie prze­twa­rza­ną tra­dy­cję lite­rac­ką. Jego twór­czość stoi bowiem w wyraź­nej opo­zy­cji do form poważ­nych i wznio­słych. Machej otwar­cie wystę­pu­je prze­ciw­ko meta­fi­zy­ce pozy­tyw­nej i – podob­nie jak wie­lu innych poetów współ­cze­snych – pró­bu­je przy­wró­cić język życiu codzien­ne­mu, zakła­da­jąc, że to, co naj­waż­niej­sze, spo­ty­ka nas na uli­cy. Na uwa­gę zasłu­gu­ją na przy­kład jego licz­ne wypo­wie­dzi prze­ciw­ko wyko­rzy­sty­wa­niu poezji do celów ide­olo­gicz­nych i robie­niu z niej pro­duk­tu. Poezja Mache­ja od począt­ku była bowiem poezją dia­lo­gu. I to dia­lo­gu w sze­ro­kim sen­sie tego sło­wa. Z jed­nej stro­ny Machej w swo­ich książ­kach żywo reagu­je na zmie­nia­ją­cy się świat, anga­żu­je się w bie­żą­ce wyda­rze­nia poli­tycz­ne, prze­drzeź­nia spo­ty rekla­mo­we, pio­sen­ki, z dru­giej – sta­ra się odpo­wia­dać gło­som, któ­re sły­szy.

Styl Mache­ja zdra­dza spo­rą fascy­na­cję zarów­no poezją star­szą (Kocha­now­ski, Mic­kie­wicz, Nor­wid, moder­ni­ści), jak i now­szą (Róże­wicz, Kar­po­wicz), a nie­któ­rzy kry­ty­cy (w tym tak­że sam Machej) pod­kre­śla­ją inspi­ra­cję poezją ks. Józe­fa Baki. Ale pyta­nie o wpływ pozo­sta­je w przy­pad­ku Mache­ja nie­peł­ne, dopó­ki nie ujaw­ni się rów­nież jego antyw­pły­wów. I choć Machej wie­lo­krot­nie powta­rza, że „nie pisze prze­ciw­ko komu­kol­wiek”, to udzie­la­ne prze­zeń wywia­dy świad­czą o dosyć wyra­zi­stych pre­fe­ren­cjach lite­rac­kich, a tak­że o zadzior­nym, ba, nawet tro­chę chu­li­gań­skim uspo­so­bie­niu.

W roz­mo­wie z Bar­tło­mie­jem Maj­zlem wyznał na przy­kład: „Moż­na pisać nowe tek­sty, lecz nie zawie­rać w nich nicze­go nowe­go. Więc jeże­li tak jest przy­kła­do­wo z wier­sza­mi Ada­ma Zaga­jew­skie­go, że ja w nich nie znaj­du­ję żad­nej spe­cjal­nej nowo­ści, nicze­go szcze­gól­ne­go, no to po pro­stu czu­ję się roz­cza­ro­wa­ny”. Z kolei w słyn­nym wywia­dzie, któ­re­go w 2002 roku udzie­lił „Kart­kom” (2/2002), może­my prze­czy­tać: „Mniej wię­cej rok temu uka­za­ła się fun­da­men­tal­na książ­ka Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza Sło­je zadrzew­ne. Jak dotąd nie zna­la­złem na ten temat jakiejś rze­tel­niej­szej recen­zji czy ana­li­zy. Za to trwa nie­koń­czą­cy się festi­wal Miło­sza (…). To, jak rów­nież opu­bli­ko­wa­ny ostat­nio «Trak­tat teo­lo­gicz­ny» to są rze­czy żenu­ją­ce (…). Jest to sta­ry, odgrze­wa­ny bigos sta­re­go niedź­wie­dzia, któ­ry jest teraz eme­ry­to­wa­nym cyr­ko­wym niedź­wie­dziem i bez­u­stan­nie zawra­ca nam gło­wę swo­imi pseu­do­pocz­ci­wy­mi myśla­mi o swo­im życiu i swo­im Bogu. Chce nas za wszel­ką cenę wzru­szyć swo­imi złu­dze­nia­mi i roz­pa­cza­mi, żało­sny­mi wspo­mnie­nia­mi ero­tycz­ny­mi i teo­lo­gią eme­ry­to­wa­ne­go niedź­wie­dzia cyr­ko­we­go”.

Myślę, że iro­nicz­ny Machej, zarów­no Machej-poeta, jak i Machej-kry­tyk, uosa­bia posta­wę kry­tycz­ną, do któ­rej nawo­ły­wał Nie­tz­sche: „Nie gnie­wem, lecz śmie­chem się zabi­ja. Naprzód, zabij­myż ducha cięż­ko­ści!”. Żeby jed­nak nie przy­kle­jać Mache­jo­wi ety­kiet­ki nie­prze­jed­na­ne­go wojow­ni­ka, zrów­no­waż­my powyż­sze sło­wa cyta­tem z Berg­so­na: „Śmiesz­na jest każ­da rzecz, wobec któ­rej umysł czu­je się zmu­szo­nym twier­dzić i prze­czyć jed­no­cze­śnie”.

Kto bowiem poznał się na śmie­chu, kto zna jego bole­sne dna i siłę, któ­ra tkwi we wszel­kiej per­wer­sji, ten wie, o ile bar­dziej meta­fi­zycz­ny jest śmiech niże­li mar­twa, napu­szo­na fra­za, zatrzy­mu­ją­ca się na mie­li­znach pro­zy. Bo Machej jest meta­fi­zy­kiem – meta­fi­zy­kiem współ­cze­snym, któ­ry gar­dzi wznio­sło­ścią, jed­no­cze­śnie nie rezy­gnu­jąc z poszu­ki­wa­nia tego, co dla nie­go naj­istot­niej­sze, czy­li życia codzien­ne­go.

Na koniec, nawią­zu­jąc tro­chę do ostat­nich wier­szy, a tro­chę do jego „Kwe­stio­na­riu­sza Kar­po­wi­czow­skie­go” z 2002 roku, nale­ża­ło­by zadać pyta­nie naj­bar­dziej fun­da­men­tal­ne: jakim zwie­rzę­ciem jest Machej i jakie nie­do­le lub swa­wo­le spo­ty­ka­ją go w świe­cie ludzi i dalej? A może przede wszyst­kim: dalej.


Recen­zja uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl. Dzię­ku­je­my Auto­ro­wi za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Marcin Orliński

Urodzony w 1980 roku. Poeta, krytyk literacki, publicysta. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Warszawskim i studiów doktoranckich w Instytucie Badań Literackich PAN. Redagował rubrykę „Wiersz Przekroju” w tygodniku „Przekrój” i serię wydawniczą „Biblioteka Debiutów” przy „Zeszytach Poetyckich”. Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Malowane nie działa

wywiady / o książce Marcin Orliński Szymon Słomczyński

Roz­mo­wa Mar­ci­na Orliń­skie­go z Szy­mo­nem Słom­czyń­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Lata­kia, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 12 grud­nia 2016 roku.

Więcej

Świat w kawałkach

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go, towa­rzy­szą­ce pre­mie­rze książ­ki Naraz Julii Szy­cho­wiak, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Marcin Orliński: Jednak modernizm

recenzje / IMPRESJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Zawsze Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

Zmienne kadry

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Jerze­go Jar­nie­wi­cza Na dzień dzi­siej­szy i chwi­lę obec­ną, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Cena cukru, jesionka i kot

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Dariu­sza Sośnic­kie­go Pań­stwo P., któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorliński.pl

Więcej

Zagrywka wobec cierpienia

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Krzysz­to­fa Jawor­skie­go Do szpi­ku kości, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Z czego wyrosłem

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Wszyst­ko Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Miasto, którego nie ma

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki moja Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Mikser Podgórnik

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Rezy­den­cja sury­ka­tek Mar­ty Pod­gór­nik, któ­ra uka­za­ła na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Przełamywanie samotności

recenzje / IMPRESJE Marcin Orliński

Esej Mar­ci­na Orliń­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Gdy­bym wie­dział. Roz­mo­wy z Ryszar­dem Kry­nic­kim Ryszar­da Kry­nic­kie­go, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Czas w probówkach

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Pre­pa­ra­ty Prze­my­sła­wa Wit­kow­skie­go.

Więcej

Pomyśleć nic

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki zbie­ra­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Puste łóżko

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Po sobie Julii Szy­cho­wiak, któ­ra uka­za­ła się w „Tygo­dni­ku Powszech­nym”.

Więcej

Sto tysięcy uderzeń. O debiucie poetyckim Łukasza Jarosza

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Soma Łuka­sza Jaro­sza.

Więcej

Pomiędzy kamienicą i światem zewnętrznym

recenzje / ESEJE Marcin Orliński Tomasz Pułka

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Poeci na nowy wiek

Więcej

Świat zrobił się za mały

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go towa­rzy­szą­ce pre­mie­rze książ­ki Jac­ka Deh­ne­la Ekran kon­tro­l­ny, wyda­je w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2009 roku.

Więcej

Cierpliwy tropiciel

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Wie­ża myśli­wych Mariu­sza Par­ty­ki.

Więcej

Miłość i żądanie śmierci

recenzje / IMPRESJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Tomasz Mrocz­ny. Sza­leń­stwo dnia Mau­ri­ce­’a Blan­cho­ta.

Więcej

In progress

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Konkretna nadrealina

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Jac­ka Guto­ro­wa z książ­ki Po tęczy Andrze­ja Sosnow­skie­go.

Więcej

O Somie

recenzje / Różni autorzy

Komen­ta­rze Boh­da­na Zadu­ry, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło, Ingi Iwa­siów, Paw­ła Lek­szyc­kie­go, Mariu­sza Grze­bal­skie­go, Macie­ja Rober­ta, Mar­ci­na Orliń­skie­go, Artu­ra Nowa­czew­skie­go, Grze­go­rza Tomic­kie­go, Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

Przygody przyrody

nagrania / z fortu do portu Zbigniew Machej

Wier­sze z książ­ki Przy­go­dy przy­ro­dy. Frag­ment spo­tka­nia autor­skie­go „Dzie­ci­na­da” z udzia­łem poetów, ilu­stra­to­rów oraz akto­rów Teatru Lalek we Wro­cła­wiu.

Więcej

O Przygodach przyrody

recenzje / NOTKI I OPINIE Bohdan Zadura Tomasz Fijałkowski Wojciech Bonowicz

Komen­ta­rze Woj­cie­cha Bono­wi­cza, Toma­sza Fijał­kow­skie­go, Anny Kału­ży oraz Boh­da­na Zadu­ry.

Więcej