Kanapeczka, jak sądzę, trafi do adresata. Do mnie trafiła poprzez wielogłosowość, a więc pewne wachnięcie, także poprzez czułość, swoje drobne kroczki i westchnienia. Świat kanapeczki składa się z miniatur takich jak kawałek sera, szynki, sałaty. Niemal każdy to rarytas. Akcji tu niewiele, choć dynamika jest: „Miło mi, dynia jestem. Ale dziś wieczór twoje dłonie zmienią mnie w karetę”.
Kanapeczka chciałaby być skromna, jak skromny chciałby być bohater tych próz. Dlatego narracja przypomina czasem Michała Zoszczenkę poprzez takie frazy, jak: „Ładnie, pomyślałem (…)”, albo dzięki mądrości, która jest jak riposta. Ujmujące i bardzo zoszczenkowskie jest upodobanie Vērdiņša do bagatelizowania wszystkiego, także do miniatur i zdrobnień – małe miasteczka, krążące wokół Rygi, „piszczące i drżące z zimna”, czy w innym tekście: „umościwszy na miękkich poduszkach różowiutkie jabłka swoich pup”. Albo do kpiny – kiedy mowa o liścikach z tonących statków, pełnych „mrożących krew w żyłach błędów ortograficznych”.
Vērdiņš pokazuje świat od kuchni, taką codzienną krzątaninę. Całość przypomina dziennik lub blog, dzięki swobodnemu biegowi myśli, jakimś tam wzruszeniom (pierwszy raz w życiu wzruszyła mnie cebula – proszę zwrócić uwagę na tekst „W polu dharmy”, oto cebula „oddaje wszystkie siły zielonemu pęczkowi szczypioru”), czy wreszcie dzięki podglądactwu, które staje się udziałem czytelnika.
O autorze
Agnieszka Mirahina
Urodzona w 1985 roku. Poetka. Absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka głównej nagrody w projekcie Połów 2009. Mieszka w Warszawie.
Zapis całego spotkania autorskiego z udziałem Jacka Dehnela, Agnieszki Mirahiny i Przemysława Witkowskiego podczas festiwalu Port Wrocław 2010.
Komentarz Jacka Dehnela do utworu Come to me Kārlisa Vērdiņša, towarzyszący premierze książki Niosłem ci kanapeczkę, wydanej w Biurze Literackim 3 sierpnia 2009 roku.
Czytam te teksty z rzadko odczuwaną satysfakcją – oto zrealizowany konsekwentnie projekt. W przypadku debiutu – rzecz co najmniej wyjątkowa. Tak iść za językiem, który wydaje się zimny i pozbawiony głębi, jak audycje z ruskiej radiostacji…