Małe cienie wielkich czarnoksiężników
dzwieki / WYDARZENIA Tymoteusz KarpowiczZapis wydarzenia poświęconego książce Małe cienie wielkich czarnoksiężników Tymoteusza Karpowicza podczas Portu Wrocław 2007.
WięcejEsej Tymoteusza Karpowicza towarzyszący premierze książki Dzieła zebrane, tom 2.
Jest absolutną prawdą, że każde dzieło sztuki istnieje niejako podwójnie, rodzi się dwukrotnie. Raz jako samo dzieło, a drugi raz kiedy jest absorbowane, kiedy staje się cząstką społecznego myślenia, społecznego odczuwania. Niektórzy uważają, że te drugie narodziny dzieła sztuki są ważniejsze, że jeżeli sztuka nie zostaje odebrana, to w ogóle nie istnieje. Oczywiście jestem temu przeciwny. Absolutnie. Od początku. To jest solipsyzm – założenie, że jeżeli nie widzę pewnej rzeczywistości, to ona nie istnieje. Na przykład byłem odwrócony i nie widziałem moich ulubionych liści za oknem, a zatem ich nie było. Tak mówił biskup Berkeley. Wynika z tego, że w sytuacji zagrożenia wystarczy tylko odwrócić oczy od zagrażającej rzeczy, żeby się jej pozbyć. Ale kiedy na Berkeleya idącego kiedyś w towarzystwie swego ucznia londyńską ulicą wyskoczył nagle zza zakrętu powóz zaprzężony w czwórkę koni, Berkeley bez namysłu dał susa na bok razem z uczniem. Kiedy ochłonęli, uczeń zagadnął: „Mistrzu, po co robiliśmy te uskoki, czy nie wystarczyłoby nam tylko zamknąć oczy?”.
Tendencja do postrzegania odbioru, „drugich narodzin” dzieła jako ważniejszych jest bardzo silna. Jeszcze nie tak dawno Benedetto Croce, filozof, estetyk włoski powiedział: „Myśl nie wyrażona nie istnieje”. To znaczy myśl przestaje istnieć, jeśli się jej nie wyrazi i ktoś jej nie odbierze. Do tego punktu wszystko jest fajnie, ale dalej kończy się moja wspólna z nim wędrówka. Istnieje bowiem wielka ilość dzieł, które są odkrywane dopiero przez następne pokolenia. Takie dzieła niejako odzyskują to podwójne życie. Nie znaczy to jednak przecież, że nie trwały przed takim „odkryciem”.
Odbiorca jako partner nie istnieje we mnie w ogóle. To okrutne i obrażające czytelników, ale tak naprawdę jest. Nie istnieje we mnie zamysł, żeby wprowadzić czytelnika w zamęt, wtrącić w trudną sytuację. Kiedy przez lata pracuję nad jakimś jednym tekstem, to zmagam się przede wszystkim sam ze sobą, staram się sam dla siebie wyjaśnić te ciemne, trudne, heraklitańskie problemy. Nie jestem w stanie (uznałbym to wręcz za naruszenie praw człowieka) podszyć się pod czyjąś percepcję, założyć, że ktoś odbierze coś tak jak ja mu zaserwuję. To niemożliwe – żeby wynieść moje wewnętrzne lustro na zewnątrz i wstawić do czyjejś osobowości.
Być może wprowadzam odbiorcę tą moją pisaniną w stan zamieszania, ale w żadnym wypadku nie jest to moim celem. Jeżeli poszukując możliwości przekroczenia granic poznania dotychczas nieprzekroczonych i uważanych za nieprzekraczalne chcę kogoś wprowadzić w stan zamieszania, to tym kimś, tym czytelnikiem jestem tylko ja. Ja sam jestem tą ofiarą torturowaną poznawczo i wyobraźniowo. Stąd wieloletnie trudności z uformowaniem tej przedostatecznej wypowiedzi (nigdy nie będzie u mnie wypowiedzi ostatecznej, gdyż panta rhei – „wszystko płynie”).
Tuż po przełomie gomułkowskim (kiedy zwrócono mi prawo do publikacji po dziesięciu latach milczenia i kiedy – na usilne prośby różnych kolegów i instytucji – zostałem prezesem Związku Literatów we Wrocławiu) pojechałem do Chin, m.in. jako reprezentant Związku Pisarzy Polskich. Towarzyszył mi, w osobliwy sposób, pan Roman Karst – zapewne jako gwarant bezpieczeństwa, że nie będę się tam zachowywał ideologicznie dziko, ale był uroczy. W jednej z prowincji, podczas postoju, daleko na południu Chin spostrzegłem starszego człowieka siedzącego przy drodze, na wypalonej trawie, ze stertą patyków, z których coś układał. Zapytałem, co on robi, kim jest. Na co mój opiekun, kapitan bezpieki chińskiej odpowiedział: „O, to jest bardzo znany poeta tutejszy”. „No dobrze, ale co on robi?” – dociekałem. „A, to jest bardzo mądre pytanie, ja nigdy nie słyszałem tak mądrego pytania” – odpowiedział mi „opiekun” Tao (oni zawsze są tacy eleganccy). – „On jest poetą, ale niepiśmiennym. Nie zna alfabetu ani gramatyki. Wobec tego te tutaj swoje wiersze…” – użył formy stichij, bo rozmawialiśmy po rosyjsku – „…układa swoje wiersze z patyków. W ten sposób się wypowiada”.
Wydaje mi się, że to właśnie jest klucz: że poezja, metafora pisze się, wyraża się wszystkim, w relacjach wszystkiego z wszystkim. Przyjrzyjmy się takiej metaforze rzeczowej, reistycznej. Jeżeli postawicie panowie buty pod łóżkiem (naturalnie jeżeli macie łóżko, bo ja na przykład śpię na materacu, na podłodze. Ciągle nie mogę się zdobyć na kupienie łóżka. Żona bardzo ubolewa z tego powodu, ale mnie się to bardzo podoba, moje stare kości zupełnie dobrze się tam czują), jeżeli postawicie buty pod łóżkiem, to nic się nie zdarzy. Będzie to potoczna sytuacja, zwykła relacja tych przedmiotów. Ale stawiając te same buty – przepraszam za drastyczną, może nawet etycznie niedozwoloną część tej wypowiedzi – na przykład na ołtarzu, sytuacja zmieni się radykalnie: treść kontekstowa nada zupełnie inne znaczenie tym samym przedmiotom.
Dlatego twórcy z tak wielką uwagą śledzą to, co dzieje się w rzeczywistości, przesuwanie, wzajemne sytuowanie się elementów rzeczywistości. Parę dziesiątek lat temu para francuskich autorów opublikowała wielotomowe znakomite dzieło pod tytułem Réalité dépasse la fiction (Rzeczywistość przekracza fikcję). Sfotografowali, wynaleźli te elementy rzeczywistości, które w swoich obocznościach są niesłychanie metaforyczne. Postawione obok siebie przekraczają siłę metafory literackiej. To oczywiście żadna nowość. To znane z Norwida, który pisał w słynnym fragmencie: „nie potrzeba żadnej literatury, wielkiej poezji, ażeby wypowiedzieć dramat rzeczywistości ludzkiej, polskiej. Wystarczy tylko postawić trumnę przy trumnie w szeregu…” – są to zatem języki rzeczywistości – „…trumnę przy trumnie w szeregu i wiatr kątami onych zaświśnie”. Ta sytuacja o wiele głębiej wypowiada pewną rzeczywistość, którą chciała przechwycić w słowach polska poezja romantyczna.
Takie zagadnienia interesują mnie teraz najbardziej. Sprawa rozprzestrzeniania moich utworów absolutnie mnie nie zajmuje. To już nie mój świat, nie moja sprawa. Olbrzymią ilość tekstów wyrzucam, niszczę, palę, po prostu dlatego, że nanosząc na kartkę kolejne wersje pierwotnego zamysłu, wyjściowej frazy, frazy beethovenowskiej, doprowadzam do momentu, w którym nie jestem już w stanie odczytać zapisu. Na ukończenie ciągle czekają teksty, których początki sięgają nawet lat czterdziestych. Pałęta się kilka pożółkłych, rozpadających się tekstów z okresu okupacji. Ogromnie mnie irytują, kiedy się z nimi raz po raz spotykam, dlatego że po prostu nie spełniło się w nich dotychczas to, co chciałem, żeby było spełnione. Irytacja może być elementem twórczym, jeśli prowadzi do gwałtownego poszukiwania innych rozwiązań niż te, które sam sobie dotychczas proponowałem. Może być swoistą akupunkturą wobec samego siebie, wobec własnej wyobraźni, a przede wszystkim wobec treści, którą chcę wyłonić ze swojego zmagania. Treści o wieloznacznej prawdzie życia, o relatywistycznym porządku prawdy. Bo wszystko jest kłamstwem i wszystko jest prawdą zarazem.
To okrutne. Bardzo możliwe, że dyskwalifikuje mnie to całkowicie w oczach odbiorcy, który chciałby otrzymać od twórcy propozycję zdecydowanej wizji świata. Ale wielkie dzieła, niestety, prawie nigdy nie oferują takiej możliwości. Odbiorca staje wobec konieczności wyboru.
Wszystkie trudności, które czytelnik będzie miał ze mną do końca mego istnienia jako „słowiarza” (jak kiedyś nazwano moich poprzedników) wynikają z tego, że pozostaję pod olbrzymim wrażeniem pewnego całościowego widzenia rzeczywistości, które można określić swoistym „unizmem” bycia i tworzenia (można też użyć dość popularnego terminu „holizm”). Kiedy zaczynałem swoje pierwsze teksty wiedziałem, że one niczego nie kończą, a tylko zaczynają i że uwikłają mnie w wielką rozprawę, holistyczną bitwę, której stawką jest zobaczenie życia w jak największej ilości wymiarów, znaków, prawd. W ten sposób, z tomiku na tomik, aż do „Odwróconego światła” potęgowałem tę holistyczną wieloznaczność. „Odwrócone światło” było pewną próbą syntezy, ujęcia całościowego opartego na strukturze ewangelicznej.
Zorientowałem się jednak, że oparłem całość na jednym micie narodzin, męczeństwa i śmierci. Tymczasem to dopiero początek przygody człowieka, której historia ta absolutnie nie wyczerpuje. Stąd kolejna z moich holistycznych prób polegała na doprowadzeniu pewnej kulturowej oboczności (zmyślonej oczywiście): dopuszczeniu do głosu reprezentantów historii, kultury, świata w „Rozwiązywaniu przestrzeni”. „Rozwiązywanie przestrzeni” jest moją najdalszą próbą holistycznego widzenia rzeczywistości, która na pewno skończy się poznawczą klęską.
Mieszkał w Chicago pewien amerykański poeta, Carl Sandburg, dla którego jako poety nie mam podziwu, ale jako człowieka nieustępliwego tak. Tenże Sandburg w swoich aforyzmach powiedział kiedyś coś bardzo dla mnie istotnego – mogę coś oczywiście zdeformować, cytuję z pamięci – że poezja jest dziennikiem zwierząt morskich, które żyją na lądzie, a którym chciałoby się latać. Ileż w tym krótkim zdaniu zawarł stanów, oglądów i zupełnie różnych, nawet biologicznych determinantów.
Z dużym oporem używam terminu „poezja”, wolę raczej mówić o „metaforycznym widzeniu świata”. Poezja jest dla mnie czymś znacznie szerszym niż pisanie tekstów poetyckich. Poezja – to znaczy „metaforyczne widzenie rzeczywistości” jest zawarte we wszystkich innych dyscyplinach artystycznych.
Szczytem poezji jest dla mnie na przykład „IX Symfonia Beethovena” lub „Pieśń Ziemi” Mahlera. To utwory najdoskonalsze w sensie metaforycznym. To wszystko właśnie pcha mnie (w prawie nieludzki sposób) do tego, żeby z tych sprzeczności, antynomii itd. próbować zbudować pewną ogólną formułę życia – to czego w ostatniej fazie swego istnienia poszukiwał Albert Einstein. Chciał się dopracować wzoru, jak jego poprzednie wzory dotyczące fizyki, wzoru dotyczącego prawdy życia. Nie zdołał, bo to niemożliwe. Poniósł klęskę, zarzucił to.
Zatem rozszerzam swoje horyzonty poznawcze, ale w pewnym paradoksalnym celu. Żeby gdzieś u końca swojej twórczości nagle znaleźć się w ognisku, w ogniskowej, przy pewnej postaci jednoznaczności. Wiem jednak, że do tego nie dojdzie. Mimo to nadal podejmował będę swoje próby, jak to robiłem dotychczas.
Fragment książki Mówi Karpowicz pod redakcją M. Spychalskiego oraz J. Szody.
Urodzony 15 grudnia 1921 w Zielonej koło Wilna. Poeta, prozaik, dramaturg, tłumacz. Pracował jako asystent na Uniwersytecie Wrocławskim, a także redaktor w pismach: "Nowe Sygnały", "Odra", "Poezja". W 1973 roku wyjechał do USA, potem do RFN i Berlina Zachodniego, w 1978 roku osiadł w Chicago, obejmując katedrę literatury polskiej na uniwersytecie stanu Illinois. Za ostatni tom, Słoje zadrzewne (1999), otrzymał Nagrodę "Odry" oraz nominację do Nagrody Literackiej Nike. Zmarł w Oak Park 29 czerwca 2005.
Zapis wydarzenia poświęconego książce Małe cienie wielkich czarnoksiężników Tymoteusza Karpowicza podczas Portu Wrocław 2007.
WięcejCzytanie z książki Odwrócona strefa w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę Odwrócona strefa, która ukaże się w Biurze Literackim 13 grudnia 2021 roku.
WięcejSpotkanie wokół książek Zmyślony człowiek Tymoteusza Karpowicza, Credo Tadeusza Różewicza i Prawdziwe życie bohatera Rafała Wojaczka z udziałem Joanny Roszak, Jana Stolarczyka, Bogusława Kierca, Joanny Orskiej i Karola Maliszewskiego w ramach festiwalu Stacja Literatura 25.
WięcejKomentarz Tymoteusza Karpowicza, przytoczony w związku z wydaniem książki Tymoteusza Karpowicza Zmyślony człowiek, w opracowaniu Joanny Roszak, która ukazała się w Biurze Literackim 24 czerwca 2020 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Tymoteusza Karpowicza Zmyślony człowiek, w opracowaniu Joanny Roszak, która ukaże się w Biurze Literackim 24 czerwca 2020 roku.
WięcejSzkic Tymoteusza Karpowicza opublikowany w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.
WięcejFragment szkicu Tymoteusza Karpowicza o poezji Rafała Wojaczka.
WięcejEsej Jacka Gutorowa towarzyszący premierze książki Dzieła zebrane, tom 2 Tymoteusza Karpowicza.
WięcejEsej Stanisława Srokowskiego towarzyszący premierze książki Dzieła zebrane, tom 2 Tymoteusza Karpowicza.
WięcejEsej Bianki Rolando o książce Odwrócone światło Tymoteusza Karpowicza.
WięcejSzkic Joanny Roszak towarzyszący wydaniu książki Tymoteusza Karpowicza Zmyślony człowiek, w opracowaniu Joanny Roszak, która ukazała się w Biurze Literackim 24 czerwca 2020 roku.
WięcejKomentarz Bogusława Kierca do trzech dramatów Tymoteusza Karpowicza.
WięcejEsej Zbigniewa Solskiego towarzyszący premierze szóstego tomu Dzieł zebranych Tymoteusza Karpowicza, który ukazał się 24 sierpnia 2015 roku nakładem Biura Literackiego.
WięcejTekst Eweliny Godlewskiej-Byliniak towarzyszący premierze we Wrocławskim Teatrze Współczesnym dramatu „Niewidzialny chłopiec”, pochodzącego z szóstego tomu Dzieł zebranych Tymoteusza Karpowicza, który ukazał się 24 sierpnia 2015 roku nakładem Biura Literackiego.
WięcejEsej Joanny Roszak towarzyszący premierze piatego tomu Dzieł zebranych Tymoteusza Karpowicza, który ukazał się nakładem Biura Literackiego 13 kwietnia 2015 roku.
WięcejKomentarz Jakuba Momry do dramatu Tymoteusza Karpowicza z piątego tomu Dzieł zebranych, który ukazał się nakładem Biura Literackiego 13 kwietnia 2015 roku.
WięcejEsej Bartosza Małczyńskiego towarzyszący premierze książki Dzieła zebrane, tom 4 Tymoteusza Karpowicza.
WięcejEsej Jakuba Momro towarzyszący premierze książki Dzieła zebrane, tom 3 Tymoteusza Karpowicza.
WięcejRecenzja Patrycji Wojkowskiej z książki Dzieła zebrane, tom 3 Tymoteusza Karpowicza.
WięcejEsej Tymoteusza Karpowicza towarzyszący premierze książki Dzieła zebrane, tom 2.
WięcejEsej Jacka Gutorowa towarzyszący premierze książki Dzieła zebrane, tom 2 Tymoteusza Karpowicza.
WięcejEsej Stanisława Srokowskiego towarzyszący premierze książki Dzieła zebrane, tom 2 Tymoteusza Karpowicza.
WięcejRecenzja Pawła Kozioła z pierwszego tomu Dzieł zebranych Tymoteusza Karpowicza.
WięcejRecenzja Jakuba Momro z pierwszego tomu Dzieł zebranych Tymoteusza Karpowicza.
WięcejEsej Janusza Stycznia towarzyszący premierze pierwszego tomu Dzieł zebranych Tymoteusza Karpowicza.
WięcejEsej Joanny Roszak o twórczości Tymoteusza Karpowicza.
WięcejEsej Bianki Rolando o książce Odwrócone światło Tymoteusza Karpowicza.
WięcejEsej Joanny Mueller o Tymoteuszu Karpowiczu.
WięcejPosłowie Andrzeja Falkiewicza do książki Małe cienie wielkich czarnoksiężników Tymoteusza Karpowicza, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 23 kwietnia 2007.
WięcejKomentarze Jacka Gutorowa, Karola Maliszewskiego i Bogusława Kierca.
WięcejRozmowa Artura Burszty z Mirosławem Spychalskim, towarzysząca premierze książki Mówi Karpowicz, wydanej w Biurze Literackim 11 listopada 2005 roku.
Więcej