recenzje / IMPRESJE

„Każde ma na szyi psa”, czyli o nowej książce Romana Honeta

Katarzyna Kędzierska

Recenzja Katarzyny Kędzierskiej z książki Romana Honeta świat był mój.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Księ­gar­nia, dział z poezją. Nowa pozy­cja, bia­ła okład­ka, zna­ne nazwi­sko i tytuł – świat był mój. Bio­rę książ­kę do ręki, a w gło­wie poja­wia się pyta­nie: co może zna­czyć ten tytuł? Jeśli do kogoś nale­żał cały świat, to chy­ba z jakie­goś powo­du? I zapew­ne ten ktoś był szczę­śli­wy. I nagle zna­czą­cy oka­zu­je się czas prze­szły − „był”. Cze­mu stra­cił świat? Kim jest teraz? I o czym chce mi powie­dzieć? Czas prze­szłym suge­ru­je wspo­mnie­nia. Mogły­by być dobre i pogod­ne, ale takie nie są, jak zwy­kle zresz­tą u Hone­ta. Świat, któ­ry już nie jest „jego”, jest pogrą­żo­ny w melan­cho­lii, smut­ku i brzy­do­cie.

Jed­nym z naj­waż­niej­szych tema­tów, jakie poru­sza Honet w tomie świat był mój, jest odcho­dze­nie. Ma ono róż­ne obli­cza. Ode­szła już prze­szłość, wraz z całym baga­żem wspo­mnień, doświad­czeń i dzie­ciń­stwem. Wspo­mnie­niem jest rów­nież kobie­ta, o któ­rej tak trud­no mu zapo­mnieć. Mie­rzy się z miło­ścią, któ­ra ich łączy­ła, z tym, że kie­dyś do kogoś nale­żał, z roz­sta­niem i z jej śmier­cią, naj­bar­dziej osta­tecz­ną for­mą odej­ścia.

Śmierć, choć nigdy nie poka­za­na, jest nama­cal­nie obec­na w wie­lu wier­szach z tego tomu. Cia­ła, cmen­ta­rze, zie­mia i kur­ha­ny, któ­re poja­wia­ją się w utwo­rach Hone­ta, świad­czą o pró­bie pogo­dze­nia się z odej­ściem, ale jed­no­cze­śnie sta­no­wią waż­ne ele­men­ty w jego nie­po­ko­ją­cych wizjach.

Poezja zapi­sa­na w zbio­rze świat był mój jest bowiem nie­zwy­kle pla­stycz­na. Z kolej­nych tek­stów wyła­nia­ją się obra­zy, któ­re, choć zwy­czaj­ne, z nie­zwy­kłą siłą zapa­da­ją w pamięć. Ciem­na kotłow­nia, „mia­stecz­ko leżą­ce mię­dzy wzgó­rza­mi”, „zwę­glo­ne zimo­rod­ki na dachu”, „chłop­cy z nisko­po­dło­go­we­go auto­bu­su”, któ­rzy „bie­gną z macze­ta­mi, by oświe­tlić mia­sto”. Codzien­ność i zwy­czaj­ność mie­sza­ją się z nie­po­skro­mio­ną wyobraź­nią poety, któ­rej wytwo­ry przy­po­mi­na­ją kosz­ma­ry sen­ne. Obok wier­sza „sen o gło­wie pod płyn­nym nie­bem”, któ­ry wyda­je mi się nie­zwy­kle traf­nym zapi­sem spo­strze­żeń doty­czą­cych naszej teraź­niej­szo­ści, znaj­dzie­my w tej książ­ce tań­cząc wśród krów, gdzie cia­ła

wyszły z zie­mi nagie
i bie­gną do mnie przez łąki, tań­cząc wśród krów,
i każ­de ma na szyi psa
jak szal (…)

Ten nie­zwy­kle suge­styw­ny obraz nie­trud­no sobie wyobra­zić, ale o wie­le trud­niej zana­li­zo­wać i zin­ter­pre­to­wać. Zda­je się, że to cha­rak­te­ry­stycz­na cecha meta­for, któ­re poja­wia­ją się w tomie świat był mój. Trud­ne, rzad­ko oczy­wi­ste, zmu­sza­ją­ce do zatrzy­ma­nia się i inten­syw­ne­go zamy­śle­nia.

Cała książ­ka Hone­ta jest wła­śnie taka – oni­rycz­na, skom­pli­ko­wa­na, opar­ta na odle­głych, nie­oczy­wi­stych sko­ja­rze­niach. Oszczęd­ność słów i nie­zwy­kłe zagęsz­cze­nie zna­czeń powo­du­ją, że jej zro­zu­mie­nie wyma­ga wysił­ku. War­to go jed­nak pod­jąć − po pierw­sze ze wzglę­du na inte­lek­tu­al­ne wyzwa­nie, jakie sta­wia przed nami taka poezja, a po dru­gie z powo­du nie­zwy­kłe­go obra­zo­wa­nia.

Honet poru­sza się pomię­dzy ponu­ry­mi wizja­mi, któ­re każą nam zasta­no­wić się nad tym, ile war­te jest nasze życie, i czy ta rze­czy­wi­stość napraw­dę jest taka, jaką chcie­li­by­śmy widzieć. Jed­nym z naj­cie­kaw­szych moim zda­niem utwo­rów jest boże naro­dze­nie nad brze­giem rze­ki zwie­rząt. Na tle innych wier­szy wyróż­nia go pewien rytm i wyni­ka­ją­cy z nie­go spo­kój, oraz ten frag­ment:

noc, któ­ra zawsze wra­ca.
dla pust­ki. Dla bla­sku.
dla umoc­nie­nia niko­go.
dla wia­tru (…)

Jed­nak zda­nie, któ­re dla mnie jest naj­waż­niej­sze w całej książ­ce, pada w innym wier­szu:

więc:
co zosta­ło prze­rwa­ne, to zale­d­wie życie.
roz­mo­wa trwa dalej

Zwra­ca uwa­gę umniej­sze­nie wagi życia i ambi­wa­lent­ny sto­su­nek emo­cjo­nal­ny do tego, że roz­mo­wa trwa dalej – to dobrze, że nie wszyst­ko się skoń­czy­ło, ale ta roz­mo­wa nie pozwa­la się roz­stać, odejść, zacząć żyć bez tej, któ­rą się kocha­ło.

Aby dobrze zro­zu­mieć te tek­sty, nale­ży czy­tać cały zbiór wie­lo­krot­nie. Nie war­to go dzie­lić na poje­dyn­cze wier­sze, ponie­waż sub­tel­nie nawią­zu­ją one do sie­bie i łączą się w więk­sze cało­ści. Inte­re­su­ją­ce jest to, jak pew­ne moty­wy, takie jak śnieg, któ­ry poja­wia się bar­dzo czę­sto, zmie­nia­ją swo­je zna­cze­nie w zależ­no­ści od kon­tek­stu, w jakim umiesz­cza je poeta.

Spo­tka­nie ze świa­tem, któ­ry był czyjś, pozwa­la zmie­rzyć się z odcho­dze­niem i spoj­rzeć ina­czej na rze­czy­wi­stość, teraź­niej­szość, prze­szłość – i sny. Moż­na odna­leźć tu poetę, a moż­na odna­leźć sie­bie – zszo­ko­wa­ne­go lub zachwy­co­ne­go. Na pew­no zain­try­go­wa­ne­go.


Tekst uka­zał się pier­wot­nie się na stro­nie Xię­gar­nia. Dzię­ku­je­my Autor­ce i Redak­cji za wyra­że­nie zgo­dy na ponow­ną publi­ka­cję.

O autorze

Katarzyna Kędzierska

Urodzona 22 marca 1992, studentka filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, wolontariuszka Akademii Przyszłości, pochodzi z Lublina, studiuje i mieszka w Krakowie.

Powiązania