recenzje / ESEJE

Kiedy wydostaliśmy się w słoneczną przestrzeń

Dawid Kujawa

Rafał Wawrzyńczyk

Posłowie Rafała Wawrzyńczyka i Dawida Kujawy do książki Ra Grzegorza Wróblewskiego, wydanej w Biurze Literackim 23 października 2023 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

W cią­gu nie­speł­na stu­le­cia w umy­słach uczo­nych obser­wa­to­rów doko­na­ła się zmia­na, za spra­wą któ­rej Słoń­ce prze­sta­ło być postrze­ga­ne jako sate­li­ta lub słu­ga Zie­mi i prze­dzierz­gnę­ło się w pana losu czło­wie­ka

Lewis Mumford[1]

„Ra” brzmi krwio­żer­czo – nie­mal tak krwio­żer­czo jak „Romek” w słyn­nym wierszu[2] Krzysz­to­fa Jawor­skie­go, zaprzy­jaź­nio­ne­go z boha­te­rem tego szki­cu. A jed­nak naj­now­sza książ­ka Grze­go­rza Wró­blew­skie­go na pierw­szy rzut oka nie wyda­je się dra­pież­na ani agre­syw­na; moż­na nawet poku­sić się o tezę, że poeta w ostat­nim cza­sie coraz bar­dziej roz­ja­śnia idiom, wygła­dza mu kan­ty, szli­fu­je jego zgru­bie­nia. Jak­kol­wiek oce­niać tona­cję nowych wier­szy – wesoł­ko­wa­tość przy­kry­wa w nich chy­ba mimo wszyst­ko dość przy­gnę­bia­ją­ce rozpoznania[3] – to ich „pozy­tyw­ny”, nakie­ro­wa­ny na komu­ni­ka­cję wymiar docho­dzi do gło­su być może naj­sil­niej w całej karie­rze auto­ra Implan­tów. W Ra Wró­blew­ski komu­ni­ku­je i spo­ro mówi o samej komu­ni­ka­cji, ana­li­zu­jąc jej błęd­ne tra­jek­to­rie meto­dą swo­istych „insce­ni­za­cji” mogą­cych z pew­nej odle­gło­ści przy­po­mi­nać dow­cip. Co jed­nak naj­waż­niej­sze, w związ­ku z tymi prze­su­nię­cia­mi akcen­tów nie zacie­ra­ją się awan­gar­do­we ambi­cje tej poezji. Reali­zu­ją się one po pro­stu w opar­ciu o – jak powie­dział­by Félix Guat­ta­ri – inne phy­lum, inną gro­ma­dę maszyn, w tym przy­pad­ku maszyn poetyc­kich. Jako czy­tel­ni­cy wciąż obcu­je­my z ponad­prze­cięt­ną wyobraź­nią, nie­pod­ra­bial­ną into­na­cją i nie­po­wta­rzal­ny­mi tech­ni­ka­mi ani­ma­cji figur, a jed­no­cze­śnie wszyst­ko to dzie­je się na dużo wyż­szym pozio­mie spój­no­ści nar­ra­cyj­nej.

Mamy zatem do czy­nie­nia z książ­ką, w któ­rej wra­że­nia nie są na ogół kon­stru­owa­ne za spra­wą nie­ostrych, afek­tyw­nych plam – zna­my takie pre­ce­den­sy z innych zbio­rów Wró­blew­skie­go, wcho­dzą­cych w sil­niej­sze powi­no­wac­twa for­mal­ne z jego malar­stwem – ale przez bar­dzo wyra­zi­ste, figu­ra­tyw­ne sytu­acje lirycz­ne, pery­pe­tie boha­te­rów, sta­ny emo­cjo­nal­ne „skry­sta­li­zo­wa­ne­go” pod­mio­tu. W wier­szu otwie­ra­ją­cym tom poeta z lek­ko­ścią two­rzy atmos­fe­rę skan­dy­naw­skie­go mia­stecz­ka, z jego podwór­ko­wy­mi legen­da­mi, archi­tek­to­nicz­ną spe­cy­fi­ką i lokal­ny­mi napię­cia­mi spo­łecz­ny­mi. W nastę­pu­ją­cym po nim „Tico tico ero­ti­co” (sic!, a nawet XD) układ wypo­wie­dze­nia pro­wa­dzi sza­le­nie zabaw­ną, nie­mal kome­dio­wą grę z per­so­ną auto­ra, czy­niąc fascy­nu­ją­cy este­tycz­nie uży­tek z pod­mio­to­we­go mode­lu „głod­ne­go arty­sty” i „bohe­miar­skiej” ety­ki skon­fron­to­wa­nych z kon­sump­cyj­ny­mi marze­nia­mi typo­wy­mi dla obec­nej fazy kapi­ta­li­zmu. Po „Tico tico…” znaj­du­je­my pro­wo­ka­cyj­nie „oso­bi­sty” „Zegar”, w któ­rym „do odczy­ta­nia” jest chy­ba tyl­ko sub­tel­na inter­fe­ren­cja ze sty­lem wspo­mnia­ne­go Jawor­skie­go (para­fo­wa­na, jak­że­by ina­czej, autor­skim wie­lo­krop­kiem). I tak dalej, i tak dalej. Nawet gdy Wró­blew­ski w swo­ich obiek­ty­wi­stycz­nych fabuł­kach trzy­ma się wyso­kie­go pozio­mu ogól­no­ści – jak na przy­kład we „Wró­że­niu z wosku” – pozo­sta­wia czy­tel­nicz­ce sta­bil­ną i wygod­ną kład­kę, po któ­rej ta prze­sko­czyć może przez wiersz bez więk­szych trud­no­ści per­cep­cyj­nych. W tek­ście „Czy posia­da­my duszę?” komu­ni­ka­cyj­na pro­sto­ta świę­ci trium­fy zarów­no na pla­nie kom­po­zy­cji, jak i na pla­nie tre­ści – „skom­pli­ko­wa­ne pyta­nie” zada­ne o 7:00 rano stłu­mio­ne zosta­je pozor­nie „koanicz­ną”, a w isto­cie pozba­wio­ną dru­gie­go dna odpo­wie­dzią.

Krok w krok z osten­ta­cyj­ną jasno­ścią sty­lu idzie w Ra osten­ta­cyj­na wyra­zi­stość – lub schlud­ność, jak chcia­ło­by się powie­dzieć – for­my. Chy­ba żad­na z wcze­śniej­szych ksią­żek Wró­blew­skie­go nie zawie­ra­ła takiej licz­by wier­szy, w któ­rych każ­da stro­fa ma rów­ną licz­bę wer­sów: wiersz „W mote­lu Pod Gwiaz­dą” liczy 8 strof po 3 wer­sy, „Mor­phin­sul­fat (2)” – 4 stro­fy po 8 wer­sów, „Rim­baud” – 5 strof po 5 wer­sów, „Prze­trwa­nie” – 7 strof po 3 wer­sy. A to zale­d­wie czte­ry nastę­pu­ją­ce po sobie utwo­ry wybra­ne ze środ­ka tomu. Co wię­cej, wer­sy w wie­lu tek­stach mają sta­ran­nie odmie­rzo­ne dłu­go­ści, w wyni­ku cze­go stro­fy zaczy­na­ją podob­nie  wyglądać[4], sam wiersz zaś upo­dab­nia się do zwo­ju pokry­te­go umiesz­czo­ny­mi w pio­nie ideogramami[5] lub – oto docie­ra­my do Egip­tu – zapi­sa­ny­mi w kolum­nie hie­ro­gli­fa­mi. Tu jed­nak histo­ria się nie koń­czy. Stro­fy (czy też „zna­ki”, jak kto woli) nie tyl­ko podob­nie wyglą­da­ją, ale i mają podob­ną „masę”. Do ich kształ­tu ści­śle dopa­so­wa­na jest bowiem syn­tak­sa, a nawet reto­ry­ka z całym rynsz­tun­kiem akcen­tów zda­nio­wych, łuków dra­ma­tycz­nych itp. Wystar­czy spoj­rzeć na „Dzie­ci”, w któ­rych każ­da stro­fa pocho­dzi z tej samej matry­cy (wypo­wiedź – cza­sow­nik – autor wypo­wie­dzi), na podob­nie do „Dzie­ci” zbu­do­wa­ne­go „Marqu­eza” czy też na „Indy­ka 2023”, gdzie układ trzech dys­ty­chów o podob­nej struk­tu­rze sta­no­wi wywa­żo­ną kom­po­zy­cję gra­ficz­ną, może nawet – rzeź­biar­ską (pomyśl­my o mobi­lach Cal­de­ra), w któ­rej prze­sta­wie­nie dwóch „desz­czu­łek” w ostat­nim blo­ku wystar­cza do aran­ża­cji reto­rycz­nej fał­dy.

Co w swo­ich japoń­skich (egip­skich) zapi­sach Wró­blew­ski mówi? Wyda­je się, że zarów­no na pla­nie for­mal­nym, jak i fabu­lar­nym zaj­mu­je się czymś, co z bra­ku lep­sze­go ter­mi­nu mogli­by­śmy nazwać logi­ką cyr­ku­lar­ną, odpo­wied­nio – wier­sza i egzy­sten­cji. Logi­ka cyr­ku­lar­na wier­sza, w naj­więk­szym skró­cie, zaj­mo­wa­ła­by się roz­wią­za­nia­mi à la ron­do A–B–A („Nad­isto­ta”, „Racjo­nal­ność”, „Bar­dzo lubię…”), czę­sto w wer­sji „z prze­plo­ta­mi”, któ­rą moż­na by zwi­zu­ali­zo­wać jako nakła­da­ją­ce się na sie­bie koła lub obwód zamy­ka­ją­cy ini­cjal­ny poetyc­ki impuls („Neo­li­tycz­ne nar­ra­cje”, „Odmia­na obiek­ty­wi­zmu”, zapę­tlo­ne do gra­nic moż­li­wo­ści „Twór­cze spo­tka­nie arty­stów”). Cyr­ku­lar­ność egzy­sten­cji, w oczy­wi­sty spo­sób idą­ca w Ra w parze z tą pierw­szą, to klu­czo­we dla świa­to­po­glą­du Wró­blew­skie­go prze­ko­na­nie o bra­ku sen­sow­nych wyjść z więk­szo­ści sytu­acji życia, o nie­zmien­no­ści – mimo oka­zjo­nal­nych fluk­tu­acji – nasze­go cha­rak­te­ro­lo­gicz­ne­go, spo­łecz­ne­go czy, wła­śnie, egzy­sten­cjal­ne­go sta­tu­su. Pogląd ten powra­ca w książ­ce w sze­re­gu odmian i przy­pad­ków: pod­miot wier­sza „23:00–5:00” ponow­nie zatrud­nia się na noc­ną zmia­nę, na któ­rej nie mógł wytrzy­mać, „sta­ry pun­kers” z „Depre­sji”, ucie­ka­jąc przed poczu­ciem bra­ku sen­su życia, fun­du­je sobie kolej­ne jego źró­dło, malarz akry­li z „Satys­fak­cji w sfe­rze kul­tu­ral­nej”, po krót­kim epi­zo­dzie szczę­ścia „na pół­no­cy wyspy”, lądu­je w „wil­got­nym kar­to­nie na Val­by”. Ale koło­wość prze­bie­gów nie doty­czy tyl­ko powo­dze­nia – czy raczej nie­po­wo­dze­nia – w życiu. To tak­że han­del i wymia­na (Różo­wy pro­szek do pra­nia noc­nej bie­li­zny), a nawet wiecz­ne krą­że­nie mole­kuł, z któ­rych jeste­śmy zbu­do­wa­ni („Pozy­tyw­ne myśle­nie”). „Waż­na jest cyr­ku­la­cja & nieśmiertelność/ ryn­ku”, moż­na by sko­men­to­wać Wró­blew­skie­go z Ra jego wła­sny­mi sło­wa­mi. Nic nie świad­czy dobit­niej o mocy tej domknię­tej, swo­iście nie­kon­klu­zyw­nej geo­me­trii niż fakt, że w zamy­ka­ją­cej tom „Trans­gre­sji” do trans­gre­sji docho­dzi tyl­ko we śnie, a sam wiersz – jak i całą książ­kę – koń­czą sło­wa „Nic nie ule­gło zmia­nie”.

Medy­ta­cyj­ny cha­rak­ter przy­po­wie­ści Wró­blew­skie­go, kla­row­ność ich for­my i cią­że­nie ku cyklicz­nej orga­ni­za­cji per­cep­cji i mate­ria­łu w oczy­wi­sty spo­sób zbli­ża­ją tę poezję do este­tyk Dale­kie­go Wscho­du, a w szcze­gól­no­ści japoń­skie­go bud­dy­zmu zen. Nie jest to zresz­tą w twór­czo­ści poety żad­ne novum. Za takie uznać nale­ży prze­bły­sku­ją­cą w Ra topi­kę egip­ską, a w szcze­gól­no­ści same­go Ra, głów­ne bóstwo sta­ro­żyt­ne­go Egip­tu, odpo­wie­dzial­ne za cykl sło­necz­ny i spra­wu­ją­ce wła­dzę nad ludź­mi. Zaty­tu­ło­wa­ny jego imie­niem wiersz jest w wyczu­wal­ny spo­sób naj­waż­niej­szy w książ­ce: wyróż­nia się nie tyl­ko for­mą zapi­su (wydłu­żo­ny, wąski blok bez podzia­łu na stro­fy) i bez­po­śred­nim zwro­tem do czy­ta­ją­ce­go (piszą­ce­go?) „ty”, ale ma cha­rak­ter „legen­dy mapy”, kodek­su obja­śnia­ją­ce­go zasa­dę rzą­dzą­cą świa­tem przed­sta­wia­nym w innych wier­szach. Ra, jako „naj­więk­szy z cykli”, jest tu orkie­stra­to­rem wszyst­kich innych cykli egzy­sten­cji, obie­giem, w któ­ry włą­czo­ne są obie­gi indy­wi­du­al­ne; jako taki funk­cjo­nu­je w wier­szu – i w całym tomie – jako trop Sys­te­mu, a ści­ślej rzecz bio­rąc – meta­fi­zycz­ne­go zwor­ni­ka znaj­du­ją­ce­go się w cen­trum ukon­sty­tu­owa­nej w sta­ro­żyt­nym Egip­cie „megamaszyny”[6].

Rzecz jasna tym, co naj­bar­dziej inte­re­su­je tu auto­ra Pla­net nie jest spe­cy­ficz­ny, lokal­ny kon­tekst spo­łecz­no-poli­tycz­ny, któ­ry dopro­wa­dził do budo­wy pira­mid. Podob­nie jak w przy­pad­ku pod­bo­jów Cor­te­za, któ­re Wró­blew­ski czy­ta jako histo­rycz­ne case stu­dy „spo­tka­nia z Innym”, tak Egipt fara­onów „zaha­czo­ny” w Ra jest przede wszyst­kim dzie­jo­wym egzem­plum, czy nawet ale­go­rią mega­ma­szy­ny jako takiej. Jej egip­ski, sku­pio­ny wokół Boga Słoń­ce wariant przy­po­mi­na o sobie zresz­tą wraz z nowo­żyt­nym helio­cen­try­zmem, któ­ry zda­niem Mum­for­da wca­le nie ma wyłącz­nie nauko­we­go i tech­nicz­ne­go cha­rak­te­ru, ale jest w rów­nym stop­niu opar­ty na reli­gii sta­wia­ją­cej Słoń­ce w cen­trum swe­go kul­tu. Od tego momen­tu roz­po­czy­na się budo­wa zupeł­nie nowej mega­ma­szy­ny, w któ­rej try­bach żyje­my do dziś – rów­nież my, dywi­du­al­ne pod­mio­ty doby postfordowskiej[7]. Nie spo­sób nie przy­wo­łać tu jed­ne­go z pamięt­nych cywi­li­za­cyj­nych roz­po­znań poety: „Zmie­nił się tyl­ko spo­sób prze­twa­rza­nia danych”[8].

Odkry­cie, że to Słoń­ce, a nie Zie­mia, znaj­du­je się w cen­trum świa­ta, zaini­cjo­wa­ło zna­czą­cy postęp w astro­no­mii, przez dłu­gi czas będą­cej jedy­nie narzę­dziem umoż­li­wia­ją­cym roz­wój astro­lo­gii („Księ­życ pracuje/ nad horo­sko­pa­mi”, „Szek­spir”). Traf­nie zauwa­ża Mum­ford, że to gra­ni­czą­ca z sza­leń­stwem fascy­na­cja nie­za­chwia­nym porząd­kiem kosmicz­nym prze­mo­de­lo­wa­ła domi­nu­ją­cy spo­sób myśle­nia o zja­wi­skach zło­żo­nych – coraz dokład­niej­sze obser­wa­cje ciał nie­bie­skich spra­wi­ły, że ludz­kość pod­ję­ła zuchwa­łą pró­bę spro­wa­dze­nia wszel­kiej sub­stan­cji do „czyn­ni­ków mie­rzal­nych, powta­rzal­nych, prze­wi­dy­wal­nych i dają­cych się nadzorować”[9]. Mówiąc języ­kiem Hen­rie­go Berg­so­na: inten­syw­ność mia­ła zostać wypar­ta przez eks­ten­syw­ność – co samo w sobie jest natu­ral­nie mrzon­ką, któ­ra zro­dzi­ła się w umy­śle zaśle­pio­nym przez Słoń­ce. Marze­nie wyprze­dze­nia Losu choć­by o kil­ka kro­ków, zapa­no­wa­nia nad roz­le­głą, budzą­cą gro­zę prze­strze­nią Moż­li­we­go oraz wyklu­cze­nia roli Przy­pad­ku towa­rzy­szy ludz­ko­ści od wie­ków i prze­ja­wiać może się w róż­nej ska­li – nawet w wię­zien­nej celi, jak ma to miej­sce w wier­szu „Wszy­scy ci nie­szczę­śni­cy”, gdzie z „dziur i plam” na ścia­nach, niczym z gwiazd, osa­dze­ni pró­bu­ją wywró­żyć „nume­ry w tot­ka”.

Marze­nie to wraz z naro­dzi­na­mi helio­cen­try­zmu nabra­ło wymia­ru sys­te­mo­we­go i sta­ło się pla­nem – oczy­wi­ście nie ma tu miej­sca na poko­rę. Raczej nie prze­kła­mu­je­my fak­tów, gdy stwier­dza­my, że algo­ryt­mi­za­cja współ­cze­sne­go życia i towa­rzy­szą­ca jej eks­trak­cja ogrom­nych złóż danych („nowe­go zło­ta”, „nowej ropy” etc.) mają swój począ­tek w publi­ka­cji De revo­lu­tio­ni­bus orbium coele­stium (1543) („Słoń­ce znisz­czy­ło kuku­ry­dzia­ne upra­wy”, „Szek­spir”). W tym sen­sie rów­nież aktu­al­ne wal­ki z apa­ra­ta­mi pochwy­ce­nia, aktu­al­ne wysił­ki sta­wa­nia się nie­do­strze­gal­nym – na przy­kład te pro­wa­dzo­ne przez migran­tów, nisz­czą­cych doku­men­ty toż­sa­mo­ści i wypa­la­ją­cych wła­sne linie papi­lar­ne, by wymknąć się bio­me­trycz­nej kon­tro­li – mają swój począ­tek w roman­tycz­nym bun­cie prze­ciw­ko helio­cen­trycz­nej mega­ma­szy­nie, odra­dza­ją­cej się po upły­wie stu­le­ci.

Nie moż­na też przejść obo­jęt­nie obok „hodow­la­nej jasz­czur­ki” z oma­wia­ne­go tu sze­ro­ko tytu­ło­we­go wier­sza tomu: mega­ma­szy­na musi wyho­do­wać swo­je­go człowieka[10], sku­tecz­nie zaim­ple­men­to­wać swój model pro­duk­cji pod­mio­to­wo­ści, któ­ry umoż­li­wi spraw­ne poru­sza­nie się wzdłuż żło­bień (filo­zo­fo­wie tacy jak Mau­ri­zio Laz­za­ra­to słusz­nie odno­to­wu­ją, że neo­li­be­ral­ny kry­zys pod­mio­to­wo­ści jest w grun­cie rze­czy kry­zy­sem całe­go systemu[11]). Może to ten trop jest w sta­nie powie­dzieć nam naj­wię­cej o „eto­lo­gicz­nej” nomen­kla­tu­rze, któ­ra w spoj­rze­niu na życie spo­łecz­ne towa­rzy­szy poecie od daw­na? Wdro­że­nie domyśl­ne­go wzor­ca pod­mio­to­wo­ści jest w pew­nym sen­sie ope­ra­cją spe­ku­la­tyw­ną, opie­ra się na stwo­rze­niu „ilu­zji trans­cen­den­cji”, któ­ra dopie­ro przy powszech­nej apro­ba­cie spo­łecz­nej pozwo­li na repro­duk­cję ukła­du naj­wyż­sze­go rzę­du. Odno­tuj­my raz jesz­cze, że roz­wój nauko­wy i tech­no­lo­gicz­ny, odby­wa­ją­cy się w cie­niu Boga Słoń­ce, ma cha­rak­ter reli­gij­ny, nie zbli­ża nas w stu pro­cen­tach do obiek­tyw­nej praw­dy, a czę­sto wręcz akty­wu­je nowe prze­są­dy (sztucz­na inte­li­gen­cja – w wier­szu pod takim wła­śnie tytu­łem – wydłu­ża ludziom sto­py, by łatwiej stą­pa­li „po pła­skiej Zie­mi”). XXI wiek może być cza­sem tech­no­bar­ba­rii, jeśli po swo­ich kolej­nych prze­kształ­ce­niach helio­cen­trycz­na mega­ma­szy­na będzie potrze­bo­wa­ła do prze­trwa­nia czło­wie­ka pry­mi­tyw­ne­go, co w pew­nym stop­niu może­my zaob­ser­wo­wać już teraz.

Ude­rza­ją­ca siła poezji Wró­blew­skie­go pole­ga mię­dzy inny­mi na tym, że dla poety ist­nie­je tyl­ko jeden plan onto­lo­gicz­ny: jego utwo­ry wcho­dzą w układ z jed­ną i tą samą rze­czy­wi­sto­ścią, nie­za­leż­nie od tego, czy pisze o prze­mo­cy Ra i kasty jego kapła­nów, czy Kapi­ta­łu i współ­cze­snych elit świa­ta finan­sje­ry. „Zanim się narodziłeś,/ zostałeś/ sprze­da­ny” to nie fra­za odno­szą­ca się do jakie­goś tu i teraz, któ­re mia­ło­by być spryt­nie masko­wa­ne przez kon­tekst sta­ro­żyt­ny – to pre­cy­zyj­na, a jed­nak wyso­ce uab­strak­cyj­nio­na kon­sta­ta­cja na temat maszy­no­we­go znie­wo­le­nia jako takie­go. W grun­cie rze­czy w prze­for­mu­ło­wa­nej nie­co wer­sji powra­ca tu teza na temat wier­szy Wró­blew­skie­go, któ­rą sta­wia­no już nieraz[12]: autor Kopen­ha­gi kom­po­nu­je wra­że­nia este­tycz­ne, któ­re mają w sobie sfał­do­wa­ny poten­cjał zupeł­nie inne­go – wca­le nie este­tycz­ne­go, a raczej quasi-nauko­we­go – rodza­ju. Nie ozna­cza to, że liry­ka Wró­blew­skie­go zawie­szo­na jest pomię­dzy sztu­ką a nauką: jest sztu­ką w stu pro­cen­tach, nie­zwy­kle zresz­tą wyra­fi­no­wa­ną, ale do celów arty­stycz­nych nie­jed­no­krot­nie wyko­rzy­sty­wa­ny jest w niej model myśle­nia typo­wy dla nauki – wynaj­du­je się w niej i odkry­wa funk­cje, co pozwa­la mówić o swo­istej „dia­gra­ma­ty­ce” poety. To, że są to funk­cje zwią­za­ne z jed­nost­ko­wą egzy­sten­cją lub życiem spo­łecz­nym, rozpoznane/wynalezione meto­da­mi antropologicznymi/etologicznymi, z for­mal­ne­go punk­tu widze­nia nie­wie­le zmie­nia. W Ra este­tycz­nie eks­plo­ato­wa­ne dia­gra­my doty­czą przede wszyst­kim opi­sa­nej wyżej logi­ki cyr­ku­lar­nej, bowiem zarów­no kom­po­zy­cja wier­szy, jak i ich plan przed­sta­wie­nia, mają kon­struk­cyj­ne pod­bi­cie w „spo­so­bach prze­twa­rza­nia danych”, któ­re mimo że ule­ga­ją mody­fi­ka­cjom, pod­po­rząd­ko­wa­ne są zawsze nad­rzęd­nej zasa­dzie, powra­ca­ją­cej niczym w pro­ce­sie palin­ge­ne­zy (vide odro­dze­nie się mega­ma­szy­ny w nowo­żyt­no­ści). Cen­tral­na funk­cja – deter­mi­nu­ją­ca cel prze­twa­rza­nia danych – opie­ra się na podob­nym mode­lu ope­ra­cyj­nym, zawsze słu­ży temu same­mu Molo­cho­wi, repro­du­ku­je tę samą nędz­ną egzy­sten­cję lub pod­trzy­mu­je te same spo­łecz­ne wzor­ce beha­wio­ral­ne.

„Wiecz­na pra­ca w teo­rii, poezja…”, chcia­ło­by się powie­dzieć na pod­su­mo­wa­nie, poży­cza­jąc fra­zę od boha­te­ra „Tico tico ero­ti­co”. Jed­nak, jak już zazna­cza­li­śmy na począt­ku, Ra to tom wyjąt­ko­wo przy­stęp­ny, zwłasz­cza na tle ostat­nich pro­po­zy­cji auto­ra (tri­po­wych Cuki­nii czy wypeł­nio­ne­go nie­wy­raź­ny­mi zdję­cia­mi Polo­wa­nia); prze­bo­ga­te port­fo­lio Wró­blew­skie­go roz­sze­rza się wraz z nim o pro­po­zy­cję zdol­ną do gry w każ­dym nie­mal czy­tel­ni­czym śro­do­wi­sku. Czy ozna­cza to, że ran­ga doko­nań poety na polu wpły­wo­wych idio­mów współ­cze­snej poezji pol­skiej zosta­nie naresz­cie nale­ży­cie roz­po­zna­na i „ofi­cjal­nie” potwier­dzo­na? Bez złu­dzeń, „…ilu­zje max!”, jak koń­czy się cyto­wa­na przed chwi­lą linij­ka. Pre­kar­ny, under­gro­un­do­wy obieg, w któ­rym funk­cjo­nu­je Wró­blew­ski – i któ­ry jest jesz­cze jed­nym, nie­omó­wio­nym tu tema­tem Ra – nie ma wie­lu punk­tów sty­ku z obie­giem zawie­ra­ją­cym „budę/ ze star­ca­mi recytującymi/ z pamię­ci Fran­cu­zów” („Rim­baud”). A może nie ma ich w ogó­le. Z boha­te­ra­mi tych wier­szy, i ludź­mi w ogól­no­ści, jest chy­ba tak samo. Ale wła­śnie – „chy­ba”; od poetyc­kie­go debiu­tu, przez twór­czość dra­ma­tycz­ną (Nowa kolo­nia) i ese­istycz­ną (Miej­sca sty­ku) po malar­stwo i wszel­kie­go rodza­ju „for­my bar­dziej pojem­ne” Wró­blew­ski zda­je się roz­wią­zy­wać arty­stycz­nie to jed­no zagad­nie­nie: czy i w jakich warun­kach mogą się prze­ci­nać kon­cen­trycz­ne okrę­gi.


Przy­pi­sy:
[1] L. Mum­ford, Mit maszy­ny, t. 2: Pen­ta­gon wła­dzy, przeł. M. Szczu­biał­ka, posł. M. Fal­kow­ski, PWN, War­sza­wa 2014, s. 53.
[2] Czas trium­fu gołę­bi z tomu pod tym samym tytu­łem (Pomo­na, Wro­cław 2000, s. 43).
[3] Tak dzie­je się np. w nawią­zu­ją­cym do poprzed­nie­go tomu (Nie­bo i join­ty) wier­szu Ska­ta­li­tes, w któ­rym krze­pią­ca kon­klu­zja („Na Zie­mi / moż­li­we jest / poro­zu­mie­nie”) wień­czy przy­po­wiast­kę o bra­ku poro­zu­mie­nia (lub o poro­zu­mie­niu naj­bar­dziej powierz­chow­nym z moż­li­wych). War­to zauwa­żyć, że Wró­blew­ski iro­ni­zu­je tu z jed­ne­go z osio­wych kon­cep­tów całej swo­jej twór­czo­ści, czy­li „wymia­ny kodów”, „prze­ka­za­nia sygna­łów” przez dwie zetknię­te ze sobą, zwy­kle przez przy­pa­dek, isto­ty.
[4] Homo­ge­nicz­ność kształ­tu nie musi tu ozna­czać jego pro­sto­ty: w „Bra­ku­ją­cym ogni­wie” czy „Grze­chot­kach sen­su” stro­fy mają wymyśl­ny rysu­nek orga­nicz­nie zwią­za­ny z ulu­bio­ną przez poetę kaden­cją zda­nio­wą.
[5] „Ostat­nio czy­tam tyl­ko poezję / japoń­ską” („Losy pta­ków”).
[6] Lewis Mum­ford nazy­wa tak dyna­micz­ną struk­tu­rę biu­ro­kra­tycz­ną i spo­łecz­ną, któ­ra pozwa­la eli­tom na zarzą­dza­nie ogrom­ny­mi zaso­ba­mi siły robo­czej w celu reali­zo­wa­nia dużych pro­jek­tów, zwy­kle infra­struk­tu­ral­nych.
[7] Z punk­tu widze­nia kon­cep­cji Mum­for­da cezu­ra post­for­dow­ska nie ma więk­sze­go zna­cze­nia – model kapi­ta­li­zmu rodzą­cy się na prze­ło­mie lat 70. i 80. ubie­głe­go wie­ku jest tyl­ko kolej­nym eta­pem z życia helio­cen­trycz­nej mega­ma­szy­ny.
[8] G. Wró­blew­ski, „Refe­rat”, w tegoż: Implan­ty, Dom Lite­ra­tu­ry w Łodzi, Łódź 2018, s. 48.
[9] L. Mum­ford, Mit maszy­ny…, s. 53.
[10] Sze­rzej na temat hodow­li czło­wie­ka – zob. Regu­ły dla ludz­kie­go zwie­rzyń­ca. Odpo­wiedź na Heideg­ge­ra list o huma­ni­zmie, przeł. A. Żychliń­ski, „Prze­gląd Kul­tu­ro­znaw­czy” 2008 nr 4. Za zwró­ce­nie uwa­gi na kon­tekst Slo­ter­dij­kow­ski dzię­ku­je­my Jaku­bo­wi Bara­no­wi.
[11] Zob. M. Laz­za­ra­to, Signs and Machi­nes. Capi­ta­lism and the Pro­duc­tion of Sub­jec­ti­vi­ty, trans. by J.D. Jor­dan, Semiotext(e), South Pasa­de­na 2014.
[12] Zob. np. D. Kuja­wa, „Tek­stu­ry, linie, dia­gra­my – rekom­po­zy­cja pod­mio­to­wo­ści w Polo­wa­niu Grze­go­rza Wró­blew­skie­go”, w: G. Wró­blew­ski, Polo­wa­nie, Convi­vo, War­sza­wa 2022, s. 80–83.

O autorach i autorkach

Dawid Kujawa

Doktor nauk humanistycznych, marksistowski krytyk literacki, redaktor. Ostatnio wspólnie z Jakubem Skurtysem i Rafałem Wawrzyńczykiem opracował wybór wierszy Jarosława Markiewicza Aaa!... (Wydawnictwo Convivo). Obecnie przygotowuje do druku tom Powrót możliwego, poświęcony polskiej poezji i krytyce 2000–2010 (Korporacja Ha!art). Mieszka w Katowicach, pracuje jako programista.

Rafał Wawrzyńczyk

Ur. 1980 w Tomaszowie Mazowieckim. Pisuje o poezji i muzyce współczesnej. Laureat Grand Prix Konkursu Polskich Krytyków Muzycznych „Kropka” (2018), felietonista „Ruchu Muzycznego”. Razem z Miłoszem Biedrzyckim przełożył Błękitną wieżę Tomaža Šalamuna (2019), a z Dawidem Kujawą i Jakubem Skurtysem opracował wybór wierszy Jarosława Markiewicza Aaa!... (2020).

Powiązania

Wahadło otwiera swoje pąki

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pomyśl cia­ło jako czół­no, któ­re pło­nie Jaku­ba Gra­bia­ka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 8 stycz­nia 2024 roku.

Więcej

Martwa natura ze spienionym mydłem

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Księ­ga rze­czy Ale­ša Šte­ge­ra w tłu­ma­cze­niu Miło­sza Bie­drzyc­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 lip­ca 2022 roku.

Więcej

W sprawie pionu

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki stresz­cze­nie pie­śni Jul­ka Rosiń­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 21 mar­ca 2022 roku.

Więcej

Coś dla ojca

wywiady / o książce Marcin Mokry Rafał Wawrzyńczyk

Roz­mo­wa Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka z Mar­ci­nem Mokrym, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki żywe linie nowe usta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 21 lute­go 2022 roku.

Więcej

Pozdrawiam mokrych ludzi przyszłości. Na marginesie O Przemysława Suchaneckiego

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki O Prze­my­sła­wa Sucha­nec­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 listo­pa­da 2021 roku.

Więcej

Półkula sativa, półkula indica. hoodshit (griptape) Michała Mytnika

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Micha­ła Myt­ni­ka hood­shit (grip­ta­pe), któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2021 roku.

Więcej

Połów. Poetyckie debiuty 2005

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Domi­ni­ka Bie­lic­kie­go, Mar­ci­na Jago­dziń­skie­go, Łuka­sza Jaro­sza, Szcze­pa­na Kopy­ta, Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka, Mariu­sza Grze­bal­skie­go i Mar­ty Pod­gór­nik pod­czas Por­tu Wro­cław 2005.

Więcej

Dane są punkty A, B, C

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Utra­ta Ada­ma Kacza­now­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2021 roku.

Więcej

Ojcowie narodowego kapitału. O „storytellingu” Antoniny M. Tosiek

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki sto­ry­tel­ling Anto­ni­ny Tosiek, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 8 lute­go 2021 roku.

Więcej

Niesporczaki słuchają sovietwave’u. Nebula Anny Adamowicz

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Anny Ada­mo­wicz Nebu­la, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 grud­nia 2020 roku.

Więcej

„Po dzisiejszym wieczorze się rozwinąłem”

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pogo gło­sek Rober­ta Rybic­kie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2019 roku.

Więcej

„ale Lola ma łeb nie od parady”. Notatki o Transparty

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy książ­ki Trans­par­ty Niny Manel, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 5 sierp­nia 2019 roku.

Więcej

Notatka zawierająca mgliste spekulacje o możliwych ścieżkach rozwoju polskiej poezji w nadchodzących latach

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy towa­rzy­szą­ca wyda­niu alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 3 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

Poetycka książka trzydziestolecia: rekomendacja nr 11

debaty / ankiety i podsumowania Rafał Wawrzyńczyk

Głos Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka w deba­cie „Poetyc­ka książ­ka trzy­dzie­sto­le­cia”.

Więcej

Karlheinz Rybicki

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pod­ręcz­nik nauko­wy dla oni­ro­nau­tów (1998–2018) Rober­ta Rybic­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 19 mar­ca 2018 roku.

Więcej

Rzesza niezastąpionych najemnych konsumentów

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy książ­ki Tra­wers Andrze­ja Sosnow­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 6 mar­ca 2017 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 31 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Mówię o sobie z perspektywy geologicznej

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Dar Mene­li Rober­ta Rybic­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 kwiet­nia 2017 roku.

Więcej

Gniew i sample

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Szkic Dawi­da Kuja­wy o kry­tycz­nej recep­cji poezji Toma­sza Bąka. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Taka prawda posiadania

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Maja Staśko

Szkic Mai Staś­ko i Dawi­da Kuja­wy o poezji Dawi­da Mate­usza z tomu Sta­cja wie­ży ciśnień. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Orzeł, reszka i rant

debaty / ankiety i podsumowania Dawid Kujawa

Głos Dawi­da Kuja­wy w deba­cie „For­my zaan­ga­żo­wa­nia”, towa­rzy­szą­cej pre­mie­rze anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny, któ­ra uka­że się nie­ba­wem w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

O Raju w obrazkach

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Kac­pra Bart­cza­ka, Ane­ty Kamiń­skiej, Kami­la Zają­ca i Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka o książ­ce Raj w obraz­kach D.J. Enri­gh­ta.

Więcej

Rozmowy na koniec: odcinek 36 Grzegorz Wróblewski

nagrania / transPort Literacki Antonina Tosiek Grzegorz Wróblewski Jakub Pszoniak

Trzy­dzie­sty szó­sty odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 29.

Więcej

Historia jednego wiersza: „Neolityczne narracje”

recenzje / KOMENTARZE Grzegorz Wróblewski

Autor­ski komen­tarz Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Ra, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

Zasada nieoznaczoności

wywiady / o książce Grzegorz Wróblewski Rafał Gawin

Roz­mo­wa Rafa­ła Gawi­na z Grze­go­rzem Wró­blew­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Ra Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

RA (2)

utwory / zapowiedzi książek Grzegorz Wróblewski

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Ra Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 23 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

RA (1)

utwory / zapowiedzi książek Grzegorz Wróblewski

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Ra Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 23 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

„narracja zawsze będzie spiskować”

recenzje / KOMENTARZE Karol Maliszewski

Karol Mali­szew­ski, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Dawi­da Kuja­wy.

Więcej