recenzje / ESEJE

Klasyk na luzie, ale jednak klasyk

Marta Podgórnik

Recenzja Marty Podgórnik, towarzysząca wydaniu książki Bohdana Zadury Sekcja zabójstw, która ukazała się w Biurze Literackim 16 września 2020 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Nie wie­dząc, od cze­go zacząć, zacznę od począt­ku. Pra­gnę stre­ścić Wam nie­zwy­kłą histo­rię podró­ży, w jaką zabrał mnie (ponie­kąd bez swo­jej wie­dzy, lecz za domnie­ma­ną zgo­dą) Boh­dan Zadu­ra, a któ­ra to przy­go­da trwa nie­prze­rwa­nie (dla mnie) od ponad ćwierć­wie­cza. Z wiel­ką nie­śmia­ło­ścią przy­stę­pu­ję do rela­cji, bo też nigdy nie sądzi­łam, że przy­pad­nie mi zaszczyt pisa­nia o książ­ce, któ­ra, choć zawie­ra dwa­dzie­ścia pięć tek­stów, waży tak wie­le. Dla tak wie­lu. I tak, nie wsty­dzę się wzru­sze­nia. Ani tre­my. Bo muszą nie­co pogme­rać w kalen­da­rzu, w zegar­ku, a i tak wiem, że nie ogar­nę, że nie zdo­łam opi­sać ani napi­sać tego, co teraz czu­ję. Więc, jak zwy­kle, gdy sia­dam przed kart­ką, dodam sobie odwa­gi cyta­tem z kla­sy­ka na luzie: „Piszę co myślę i co czu­ję / nawet jeże­li się rymu­je”.

Kto prze­żył, ten wie, kto nie prze­żył, niech żału­je i uwie­rzy na sło­wo – „wcho­dze­nie w lite­ra­tu­rę” w poło­wie lat dzie­więć­dzie­sią­tych ubie­głe­go stu­le­cia było przy­go­dą życia – i na całe życie, cudow­nym bile­tem bez powro­tu do fabry­ki cze­ko­la­dy (tak­że gorz­kiej). Żad­ne bon moty, aneg­do­ty czy bły­sko­tli­we pod­su­mo­wan­ka nie odda­dzą tego, co przy­da­rzy­ło się wte­dy gru­pie mło­dych i bar­dzo mło­dych ludzi, z bli­żej nie­okre­ślo­nych powo­dów aspi­ru­ją­cych do „bycia poetą”. Wycho­wa­ni na Sta­chu­rze i Wojacz­ku z całym nie­ko­niecz­nie dobro­dziej­stwem ota­cza­ją­cej ich mito­lo­gii, zasłu­cha­ni w „Ogród kon­cen­tra­cyj­ny” Świe­tli­ków, kon­te­stu­ją­cy, choć nie­śmia­ło, Nową Falę, łyka­ją­cy bez popit­ki kolej­ne nume­ry „bru­Lio­nu”, „NaGło­su”, chwi­lę póź­niej „Nowe­go Nur­tu”, jara­ją­cy się pierw­szy­mi wyróż­nie­nia­mi w lokal­nych tur­nie­jach jed­ne­go wier­sza, pierw­szym dru­kiem w cza­so­pi­śmie, gniew­ni, nie­opie­rze­ni, pochła­nia­ją­cy łap­czy­wie wszyst­ko, co nada­je się do prze­czy­ta­nia… I nagle odkry­li­śmy (myślę, że wol­no mi tu użyć licz­by mno­giej, kole­żan­ki i kole­dzy wyba­czą, a nawet potwier­dzą) ist­ną kopal­nię zło­ta.

Kolej­ne tomy Zadu­ry (podob­nie innych pisa­rzy, jak np. Andrzej Sosnow­ski czy Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki i wie­lu innych, wte­dy nie tak zno­wu popu­lar­nych wśród lite­rac­kiej mło­dzie­ży, jak dziś) się wte­dy odkry­wa­ło, zdo­by­wa­ło, kse­ro­wa­ło i czy­ta­ło aż do wyku­cia na pamięć, żeby potem toczyć gorącz­ko­we dys­ku­sje po świt przy łyku „alpa­gi”. Pamię­tam, jacy byli­śmy prze­ję­ci, z Mać­kiem i Krzyś­kiem, gdy­śmy, wyczoł­gaw­szy się z namio­tów, szy­ko­wa­li na pierw­sze spo­tka­nie z Boh­da­nem, na ryn­ku Kazi­mie­rza nad Wisłą. Nie bar­dzo umiem powie­dzieć, cze­go­śmy ocze­ki­wa­li, ale roz­mo­wa przy kawiar­nia­nym sto­li­ku i spa­cer na Górę Trzech Krzy­ży, i to wszyst­ko, co się póź­niej wyda­rzy­ło, z pew­no­ścią prze­szło nasze ocze­ki­wa­nia. Nigdy nie zapo­mnę też spo­tka­nia w Czę­sto­cho­wie (to mógł być 1995 lub 1996), gdy Boh­dan, przy peł­nej sali, prze­czy­tał, a wła­ści­wie wyme­lo­re­cy­to­wał, całą „Ciszę” (któ­rą szep­ta­li­śmy z publicz­no­ści wraz z Nim, bo już zna­li­śmy na pamięć i na wyryw­ki). Ta cisza, któ­ra zapa­dła po „Ciszy”, a potem rado­sny ban­kiet. Tak żal było wyjeż­dżać, odmie­nio­ny­mi na zawsze.

Nie mogę też nie wspo­mnieć, ile zawdzięczam(y) Zadu­rze trans­la­to­ro­wi. Ale o tym wie każ­dy przy­tom­ny czy­tel­nik, więc… Mój egzem­plarz Wier­sze zawsze są wol­ne, prze­kła­dów Boh­da­na z poezji ukra­iń­skiej, został zaczy­ta­ny nie­mal dosłow­nie na śmierć, więc doku­pi­łam dodat­ko­we egzem­pla­rze. Enri­ght, Ash­be­ry, Mach­no, Lub­ka, Żadan… wyro­bi­ła­bym wier­szów­ką ze sto pol­skich norm, gdy­bym wymie­nia­ła dalej. I cho­ciaż nie jestem fan­ką pro­zy popeł­nia­nej przez poetów, Lit (chy­ba z 1997) stoi u mnie na hono­ro­wej pół­ce (cho­ciaż to opo­wia­da­nia jed­nak lubię naj­bar­dziej). No i Radość pisa­nia (jeden z moich dwu­stu ulu­bio­nych wier­szy Boh­da­na Zadu­ry, lecz tak­że tytuł zbio­ru ese­jów wyda­ne­go bodaj­że w 1980).

Nie będę się sili­ła na kry­tycz­no­li­te­rac­kie uwa­gi, o twór­czo­ści Boh­da­na Zadu­ry napi­sa­no już nie­mal tomy, i pisały/pisali o Nim kry­tycz­ki i kry­ty­cy dale­ce kom­pe­tent­niej­si ode mnie (cie­ka­wych odsy­łam np. do W wier­szu i mię­dzy wier­sza­mi. Szki­ce o twór­czo­ści Boh­da­na Zadu­ry, pod redak­cją Pio­tra Śli­wiń­skie­go). Jeśli nawet mia­ła­bym coś od sie­bie dorzu­cić, to może o poszcze­gól­nych książ­kach (nie wszyst­kie tra­fi­ły w mój gust, lecz każ­da zro­bi­ła wra­że­nie), bo wobec wybo­ru doko­na­ne­go przez same­go Auto­ra pozo­sta­ję bez­rad­na i bez­bron­na. Tak jak przy pierw­szej lek­tu­rze Prze­świe­tlo­nych zdjęć, tomu, któ­ry nasto­lat­ce prze­wró­cił w gło­wie. I para­fra­zu­jąc poko­le­nio­wy hit Per­fec­tu, nie mogła w nocy spać, i też zapra­gnę­ła grać, tzn. pisać. Tak pisać. I tak czy­tać. Z powa­gą, czu­ło­ścią, na luzie, na kra­wę­dzi humo­ru i gro­zy, ero­ty­ku i pro­test son­gu, kla­sy­ki i awan­gar­dy.

Nie wiem, czy i jak da się Sek­cję zabójstw przy­swo­ić poza (led­wie zazna­czo­ny­mi prze­ze mnie) kon­tek­sta­mi. Bo i trud­no mi wyobra­zić sobie czy­tel­ni­ka, dla któ­re­go ten autor­ski wybór będzie pierw­szym kon­tak­tem z twór­czo­ścią redak­to­ra naczel­ne­go „Twór­czo­ści”. Niżej pod­pi­sa­ną, któ­ra roi sobie, że jest poezji Boh­da­na Zadu­ry znaw­czy­nią, wybór zasko­czył. Podob­nie jak inne książ­ki z serii „25/25”, pozwa­la spoj­rzeć na wier­sze, któ­re od lat uzna­wa­li­śmy w swej czy­tel­ni­czej bez­czel­no­ści za wła­sne, ocza­mi ich Auto­ra. A oczy te, nie dość, że pięk­ne skąd­inąd, jak zwy­kle pie­kiel­nie prze­ni­kli­we, czuj­ne, uważ­ne; jak u raso­we­go kry­mi­no­lo­ga. Jak­że bowiem bole­śnie wręcz aktu­al­ną jawi się dziś ta nie­zwy­kła, moc­na, jasna, bez­kom­pro­mi­so­wa książ­ka, to każ­dy pisarz, każ­dy czy­tel­nik wie­dzieć powi­nien.

O autorze

Marta Podgórnik

Ur. w 1979 r., poetka, krytyczka literacka, redaktorka. Laureatka Nagrody im. Jacka Bierezina (1996), stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nominowana do Paszportu „Polityki” (2001), laureatka Nagrody Literackiej Gdynia (2012) za zbiór Rezydencja surykatek. Za tomik Zawsze nominowana do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej (2016) oraz do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2016). W 2017 r. wydała nakładem Biura Literackiego tom Zimna książka, który również nominowany był do tych samych nagród. Książka Mordercze ballady przyniosła autorce Nagrodę Poetycką im. Wisławy Szymborskiej oraz nominację do Nagrody Literackiej Nike. Mieszka w Gliwicach.

Powiązania