recenzje / ESEJE

Kolonizowanie ziemi, czyli kościół i supermarket

Filip Matwiejczuk

Recenzja Filipa Matwiejczuka książki Ikonoklazm Jana Rojewskiego, która ukazała się w Biurze Literackim 17 grudnia 2018 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jan Rojew­ski (rocz­nik 1994) jest dzien­ni­ka­rzem sta­le współ­pra­cu­ją­cym z „Rzecz­po­spo­li­tą” i tygo­dni­kiem „Poli­ty­ka”. Czy­tel­nik wcze­śniej miał oka­zję poznać go głów­nie jako auto­ra tek­stów publi­cy­stycz­nych lub pre­zen­te­ra z YouTu­be, gdzie pro­wa­dzi kanał infor­ma­cyj­ny „Dzię­ki za Info”. Teraz daje się poznać szer­sze­mu gro­nu jako poeta, choć już wcze­śniej dawał znać o tym obsza­rze swo­jej dzia­łal­no­ści wier­sza­mi w pismach lite­rac­kich („Arte­rie”, „Odra”) albo uczest­nic­twem w Ogól­no­pol­skim Kon­kur­sie Poetyc­kim im. Jac­ka Bie­re­zi­na, w któ­rym otrzy­mał nagro­dę publicz­no­ści. Wie­le z uprzed­nio publi­ko­wa­nych utwo­rów może­my odna­leźć w debiu­tanc­kim Iko­no­kla­zmie w zmie­nio­nych wer­sjach.

Rojew­ski to autor uro­dzo­ny po trans­for­ma­cji ustro­jo­wej, nale­ży więc do przed­sta­wi­cie­li poko­le­nia, któ­re Rafał Róże­wicz i Tomasz Dala­siń­ski okre­śli­li w anto­lo­gii tek­stów kry­tycz­nych poświę­co­nych auto­rom uro­dzo­nym po 89. jako „Rówie­śni­ków III RP”. Wśród poetów tego poko­le­nia naj­bli­żej auto­ro­wi Iko­no­kla­zmu do Rado­sła­wa Jur­cza­ka i Toma­sza Bąka. Łączy ich kosmo­po­li­tyzm infor­ma­cyj­ny i wyni­ka­ją­ca z nie­go swo­bo­da w ujarz­mia­niu nad­mia­ru infor­ma­cji z całe­go świa­ta oraz wie­lu dys­kur­sów za pomo­cą indy­wi­du­al­nej mowy poetyc­kiej. Cechą, któ­ra naj­bar­dziej róż­ni jed­nak poezję Rojew­skie­go od dyk­cji jego rówie­śni­ków, jest jej żywioł nar­ra­cyj­ny, umoż­li­wia­ją­cy swo­bod­ne snu­cie opo­wie­ści o pocho­dze­niu świa­ta infor­ma­cji oraz podró­żo­wa­nie w nim. Cie­ka­wy wyda­je się też brak dłu­gu poetyc­kie­go wobec Toma­sza Puł­ki, co jest nie­ty­po­we dla przed­sta­wi­cie­la rocz­ni­ków lat 90. Jakub Skur­tys w swo­jej recen­zji anto­lo­gii popo­ło­wo­wej okre­ślił Rojew­skie­go jako poetę, u któ­re­go „«ja» zde­rza się z poli­tycz­nie prze­sy­co­ną rze­czy­wi­sto­ścią”. Trze­ba przy tym stwier­dzić, że rze­czy­wi­stość rozu­mie on przede wszyst­kim jako obra­zy.

Opi­sy­wa­nie tomu war­to roz­po­cząć od zna­cze­nia sło­wa „iko­no­klazm”, ponie­waż jest to istot­ny trop dla zro­zu­mie­nia autor­skie­go gestu. Ter­min ten ozna­cza ruch obec­ny w chrze­ści­jań­stwie, przede wszyst­kim we wcze­snym śre­dnio­wie­czu. Jego zwo­len­ni­cy zaka­zy­wa­li czcze­nia i spo­rzą­dza­nia ikon przed­sta­wia­ją­cych Chry­stu­sa, Mat­kę Bożą i świę­tych, co dopro­wa­dza­ło do aktów nisz­cze­nia i pro­fa­no­wa­nia obra­zów. Przy lek­tu­rze książ­ki Rojew­skie­go nale­ża­ło­by więc zwró­cić uwa­gę na to, jaki sto­su­nek ma autor do kwe­stii repre­zen­ta­cji i w jaki spo­sób zwią­za­ne z tym mity uobec­nia­ją się w jego twór­czo­ści.

Całość zaczy­na się z przy­tu­pem, bo dwa wer­sy otwie­ra­ją­ce pierw­szy wiersz moż­na uznać za mito­lo­gicz­ne otwar­cie: „Pierw­si ludzie miesz­ka­li w doli­nie i pew­nie gdy­by / zna­li to sło­wo nazwa­li­by ją Pol­ska”. Jest to oczy­wi­sty mit gene­zyj­ski, choć bez Boga i pro­ce­su stwo­rze­nia. Inte­re­su­ją­ce, że pomi­mo baśnio­wo-mito­lo­gicz­nej otocz­ki i moty­wu prze­wi­ja­ją­cej się przez cały tom pra­hi­sto­rii, poeta nie wspo­mi­na nigdzie o stwo­rzy­cie­lu. Co praw­da w tym samym wier­szu opi­su­je akt stwo­rze­nia sło­wa­mi, ale natych­miast pod­wa­ża jego obiek­tyw­ny cha­rak­ter:

zie­mia w któ­rej pocho­wał bra­ta mia­ła smak popio­łu
dzie­ciom kaza­no trzy­mać wdo­wę żeby bóg nie usły­szał lamen­tu
dół zasy­pa­no kamie­nia­mi jeden kamień nosił śla­dy krwi
myśli­wi widzie­li to ode­szli byli już nie przy­dat­ni

taka jest kosmo­go­nia tej kra­iny ale nigdzie jej nie zapi­sa­no
taka jest kosmo­go­nia tej kra­iny ale ja o tym nie wiem

Ten frag­ment jest jed­nym z naj­waż­niej­szych punk­tów Iko­no­kla­zmu. Autor stwo­rzył tu kosmo­go­nię wymy­ślo­ne­go przez sie­bie świata/dykcji (fik­cjo­nal­ny świat Rojew­skie­go ist­nie­je w peł­nej zależ­no­ści od jego języ­ka poetyc­kie­go), czy­li „gene­sis bez stwo­rze­nia”. Nigdzie w tym opi­sie nie poja­wia się kre­acja, choć aż dwa razy zapew­nia się, że wła­śnie tak wyglą­da­ło two­rze­nie się tego świa­ta. Tym­cza­sem pod­miot infor­mu­je czy­tel­ni­ka, że tego, co powie­dział, nigdzie nie zapi­sa­no, a poza tym on sam nie posia­da rze­ko­mej wie­dzy. Moż­na uznać te kon­sta­ta­cje za absurd. Ale świat/dykcja Rojew­skie­go opie­ra się wła­śnie na para­dok­sie i absur­dzie, a rze­czy te wystę­po­wać mogą jedy­nie w języ­ku. Wobec tego Iko­no­klazm daje nam osta­tecz­nie do zro­zu­mie­nia, że wszyst­ko, o czym (się) mówi, jest tyl­ko zna­cze­niem. Choć we wspo­mnia­nym frag­men­cie poja­wia rów­nież bóg, jest jed­nak pisa­ny małą lite­rą i tak napraw­dę nie­zna­czą­cy (w wier­szu „Teraz Gaga­rin jest w nie­bie” bóg był wspo­mnia­ny jako ten, któ­re­go nie widział sym­bol radziec­kiej tech­ni­ki – tym spo­so­bem, nie­co żar­to­bli­wie, Rojew­ski doko­nał wła­śnie iko­no­kla­zmu i oddzie­lał boga od przed­sta­wie­nia). Oprócz kwe­stii gene­zyj­skich nie nale­ży zapo­mi­nać o tym, co przy­no­si treść dru­gie­go wer­su. Dla­cze­go pierw­si ludzie mie­li­by nazwać swo­ją doli­nę Pol­ską? Może dla­te­go, że języ­kiem świata/dykcji auto­ra jest wła­śnie pol­ski, co umiej­sca­wia głos wier­sza jako mówią­cy z jego kra­ju, loka­li­zu­je go geo­gra­ficz­nie i spo­łecz­nie. Ta mito­lo­gia jest więc rów­no­cze­śnie naszą mito­lo­gią.

Po ukon­sty­tu­owa­niu gene­zy świata/dykcji Iko­no­klazm prze­pro­wa­dza bada­nia na mate­rii wspo­mnie­nio­wej i inter­tek­stu­al­nej. Przy­naj­mniej trzy­krot­nie prze­wi­ja się motyw bab­ci (w wier­szach „Teraz mam osiem lat, na wyso­kiej pół­ce leży egzem­plarz Doli­ny Issy”, „teraz jest Świę­to Nożyc. Nie­wi­do­mi odzy­sku­ją wzrok” i „Teraz wycho­wu­ję się w ogni­skach iko­no­dul­skich”), a poja­wia się on przy wspo­mi­na­niu dzie­ciń­stwa. W tym kon­tek­ście Rojew­ski otwar­cie przy­zna­je się do inspi­ra­cji Bil­dung­spo­etik, choć – jak sam mówi w roz­mo­wie z Rado­sła­wem Jur­cza­kiem – opo­wie­ści z książ­ki nie są jego wspo­mnie­nia­mi, a głos utwo­ru i autor nie są toż­sa­my­mi posta­cia­mi. To świa­do­me two­rze­nie opo­wie­ści, któ­ra dopie­ro ukon­sty­tu­owa­na w języ­ku, w książ­ce Iko­no­klazm, pod­da­na zosta­nie destruk­cji w myśl fra­zy: „te obra­zy roz­pier­do­li­łem z roz­pę­du”. Jest to gest zna­czą­cy, bo jak stwier­dzi Rojew­ski w futu­ry­zu­ją­cym duchu – by jesz­cze raz odwo­łać się do roz­mo­wy z Jur­cza­kiem – musi­my pozbyć się cią­żą­cych nam nie­istot­nych wspo­mnień na rzecz dzie­ją­cej się teraź­niej­szo­ści.

Nie­mniej istot­na jest też kwe­stia cywi­li­za­cji póź­ne­go kapi­ta­li­zmu i nasze­go w niej miej­sca. Wier­sze: „Teraz «zie­mia wiel­kie­go ple­mie­nia umar­łych»”, „Teraz odkry­wam sze­ro­ko­pa­smo­wy inter­net. Lew na uli­cy” czy „Teraz zosta­wiam wia­do­mość, mam na to sto czter­dzie­ści zna­ków” uka­zu­ją uczest­nic­two pod­mio­tu w tym sys­te­mie przez ogra­ni­cze­nia języ­ko­we i znie­kształ­ce­nia wyni­ka­ją­ce z wpły­wu ryn­ku, glo­ba­li­za­cji i tech­no­lo­gii. W pierw­szym utwo­rze oddzia­ły­wa­nie języ­ka angiel­skie­go (powszech­nie uży­wa­ne­go w XXI wie­ku, coraz czę­ściej obec­ne­go w gastro­no­mii) prze­kształ­ca brzmie­nie zamó­wie­nia, któ­re w efek­cie wyglą­da tak: „Ziem­nia­ky & Bura­ky & Szum”. W dru­gim komu­ni­kat zosta­je urwa­ny przez ogra­ni­cze­nie tech­no­lo­gii (komu­ni­kat nie mógł wyno­sić wię­cej niż sto czter­dzie­ści zna­ków). Podob­ne znie­kształ­ce­nia języ­ka pol­skie­go może­my koja­rzyć z wier­szy wspo­mnia­nych wcze­śniej Jur­cza­ka i Bąka, u któ­rych rów­nież jest to sku­tek życia w „glo­bal­nej wio­sce”.

Pierw­szą część Iko­no­kla­zmu pod­su­mo­wu­je utwór „Teraz nisz­czę świę­te obra­zy”. Zawie­ra on naj­waż­niej­sze ele­men­ty skła­do­we całej książ­ki: mit gene­zyj­ski, rolę wspo­mnień, bil­dung, inter­tek­stu­al­ność, doświad­cze­nia życia w pono­wo­cze­snej cywi­li­za­cji i kom­plet­ne ukon­sty­tu­owa­nie się poglą­dów auto­ra na język i kwe­stię zna­cze­nia. Wer­sy: „te obra­zy roz­pier­do­li­łem z roz­pę­du // bo poko­cha­łem przy­pa­dek” są cre­do Rojew­skie­go w kon­tek­ście jego poglą­dów na semio­zę we wła­snej twór­czo­ści. To w nich doko­nu­je on bez­po­śred­nie­go aktu iko­no­kla­zmu, nisz­cząc przed­sta­wie­nia (repre­zen­ta­cje) i wybie­ra­jąc przy­pa­dek, nie­od­łącz­ną cechę żywej mowy. Taki akt destruk­cji – choć w skraj­nej posta­ci – zna­my choć­by z poezji Rober­ta Rybic­kie­go, któ­ry doko­nu­je rady­kal­ne­go zama­chu na język i zna­cze­nie, aby wyobraź­nia i zdol­no­ści kre­acyj­ne czło­wie­ka nie pod­da­ły się wła­dzy obra­zów.

Część dru­ga w kon­struk­cji Iko­no­kla­zmu dzie­je się po już kosmo­go­nii, po ini­cja­cjach i wszel­kich mito­lo­gicz­nych usta­no­wie­niach. Nie bez powo­du zaczy­na się od tek­stu okre­ślo­ne­go w tytu­le jako „Ars Poeti­ca”. Przez dzie­więt­na­ście wier­szy czu­je­my tu głos pew­ne­go sie­bie męż­czy­zny, obie­ży­świa­ta, świad­ka swo­jej epo­ki. Oczy­wi­ście jest tego jak naj­bar­dziej świa­do­my, co potwier­dza krót­ki wiersz „Teraz bio­rę udział w budu­ją­cym doświad­cze­niu poko­le­nio­wym”, skła­da­ją­cy się z jed­ne­go tyl­ko wer­su. Autor, z języ­ko­wą wraż­li­wo­ścią poety i okiem repor­te­ra, wypły­wa na sze­ro­kie wody zna­nych mu kon­tek­stów, sta­wia­jąc przy tym bez lęku cywi­li­za­cyj­ne i spo­łecz­ne dia­gno­zy. To dru­ga stro­na mitu Iko­no­kla­zmu: wra­że­nie uczest­nic­twa w czymś, zamia­na wła­dzy obra­zów w obiet­ni­cę par­ty­cy­pa­cji.

Całość książ­ki koń­czy się sło­wa­mi: „Czy ktoś pamię­ta jesz­cze pierw­szych ludzi?”. Po wszyst­kich bra­wu­ro­wych wypo­wie­dziach i zapa­no­wa­niu nad zglo­ba­li­zo­wa­ną rze­czy­wi­sto­ścią póź­ne­go kapi­ta­li­zmu, już jako sta­now­czy męż­czy­zna (nie uni­ka­jąc cech dyk­cji podob­nych do tej Świe­tlic­kie­go, przede wszyst­kim sil­ne­go „ja” lirycz­ne­go), pod­miot Iko­no­kla­zmu nacho­dzi zatem reflek­sja, czy przy mno­go­ści i pędzie infor­ma­cji w obec­nych cza­sach pamię­ta­my o pier­wo­ci­nach, o źró­dłach. A może warun­kiem obec­no­ści i uczest­nic­twa jest wła­śnie zapo­mnie­nie? Może zapo­mnie­nie jest w tym wypad­ku jed­ną z form destruk­cji, a więc uwal­nia­nia się spod wła­dzy obra­zów?

Z poetów sil­nie oddzia­łu­ją­cych w pol­skim polu lite­rac­kim, do któ­rych moż­na by odnieść ten spo­sób pisa­nia, jest Roman Honet. Rojew­ski podej­mu­je grę z obra­za­mi, zmie­nia­jąc ich struk­tu­ry zna­cze­nio­we i docie­ra­jąc do sen­sów arche­ty­picz­nych, ale w prze­ci­wień­stwie do auto­ra ali­cji dużo czę­ściej wycho­dzi poza obszar prze­żyć pry­wat­nych i otwie­ra się na infor­ma­cyj­ny glo­ba­lizm (zupeł­nie ina­czej niż pozo­sta­li współ­cze­śni poeci, będą­cy w obsza­rze wpły­wów „ośmie­lo­nej wyobraź­ni”, tacy jak Joan­na Lech albo Urszu­la Honek, któ­rzy pogłę­bi­li obec­ną w tej poety­ce pry­wat­ność, zamy­ka­jąc się w obsza­rze wła­snych traum, ciał i oko­lic). Jesz­cze innym patro­nem mógł­by być tu Bla­ise Cen­drars, poeta podróż­nik, kosmo­po­li­ta, opi­su­ją­cy świat języ­kiem liry­ki, choć z repor­ter­skim zacię­ciem, choć­by w utwo­rach takich, jak „Wiel­ka­noc w nowym Yor­ku” albo „Dzie­więt­na­ście wier­szy ela­stycz­nych”. Jed­nak istot­ną róż­ni­cą mię­dzy fran­cu­skim awan­gar­dzi­stą a auto­rem Iko­no­kla­zmu jest fakt, że ten dru­gi podró­żu­je już jako uczest­nik kul­tu­ry XXI wie­ku i choć cechu­je ich podob­nie dzien­ni­kar­ski zmysł obser­wa­cji, Rojew­ski nie docie­ra dzię­ki swo­im podró­żom do sed­na rze­czy­wi­sto­ści, nie ście­ra się z mate­rią, lecz dry­fu­je wśród komu­ni­ka­tów i przed­sta­wień.

„Neon on my naked skin, pas­sing sil­ho­uet­tes / Of stran­ge illu­mi­na­ted man­ne­qu­ins / Shall I stay here at the zoo” – śpie­wał Tom Waits w pio­sen­ce Big in Japan z pły­ty Mule Vara­tion (1999). Rojew­ski mógł­by wtó­ro­wać mu swo­ją poety­ką kosmo­po­li­tycz­nej jed­nost­ki, posta­wio­nej wobec obce­go jej nad­mia­ru infor­ma­cyj­ne­go współ­cze­sne­go świa­ta. Ten nad­miar zna­my cho­ciaż­by z twór­czo­ści popu­lar­ne­go wśród rocz­ni­ków 90. powie­ścio­pi­sa­rza Davi­da Foste­ra Wallace’a, ale u pol­skie­go poety i dzien­ni­ka­rza nie mamy cią­głej stycz­no­ści z prze­sy­tem. Widzi­my raczej pew­ne­go rodza­ju prze­ciw­sta­wie­nie mak­sy­ma­li­zmu, obec­ne­go przy opi­sy­wa­niu ota­cza­ją­ce­go nas świa­ta XXI wie­ku, i mini­ma­li­zmu Bil­dung­spo­etik, czer­pią­cej ze zbio­ro­wych arche­ty­pów. Iko­no­klazm jest ambit­nie skon­stru­owa­nym i jak naj­bar­dziej uda­nym pro­jek­tem. Swo­im debiu­tem Rojew­ski udo­wod­nił twór­czą doj­rza­łość, war­to więc wycze­ki­wać jego następ­nych wystą­pień. Debiut ten zda­je się też obie­cu­ją­cą zapo­wie­dzią w kon­tek­ście innych, poten­cjal­nych ksią­żek uczest­ni­ków „Poło­wu”.

O autorze

Filip Matwiejczuk

Urodzony w 1996 roku w Mrągowie. Publikował wiersze w „Wizjach", „Małym Formacie", „8. Arkuszu Odry" i w „Nowej Orgii Myśli”. Teksty krytyczne publikował w „Małym Formacie” i w „Kontencie”.

Powiązania

Kto marzy o mieszkaniu gdzie?

recenzje / ESEJE Filip Matwiejczuk

Recen­zja Fili­pa Matwiej­czu­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Rekuh­ka­ra Karo­li­ny Sał­dec­kiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 27 grud­nia 2021 roku.

Więcej

Ikonoklazm

nagrania / stacja Literatura Jan Rojewski

Czy­ta­nie z książ­ki Iko­no­klazm z udzia­łem Jana Rojew­skie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 24.

Więcej

Biedny chrześcijanin patrzy na „złotopolskich”

wywiady / o książce Jan Rojewski Radosław Jurczak

Roz­mo­wa Rado­sła­wa Jur­cza­ka z Janem Rojew­skim, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Iko­no­klazm Jana Rojew­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 17 grud­nia 2018 roku.

Więcej

Ikonoklazm (2)

utwory / zapowiedzi książek Jan Rojewski

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Iko­no­klazm Jana Rojew­skie­go, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 17 grud­nia 2018 roku.

Więcej

Ikonoklazm (1)

utwory / zapowiedzi książek Jan Rojewski

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Iko­no­klazm Jana Rojew­skie­go, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 17 grud­nia 2018 roku.

Więcej