recenzje / KOMENTARZE

Komentarz do wiersza „nikt nie zaśnie”

Roman Honet

Komentarz Romana Honeta do wiersza „nikt nie zaśnie ” z tomu świat był mój

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

nikt nie zaśnie

przez pleśń i poskrę­ca­ne korze­nie, przez
kle­pi­sko w kotłow­ni, przez zardze­wia­łe
rury pie­ca cen­tral­ne­go ogrze­wa­nia,
pokry­ty pyłem i roz­pusz­czal­ni­kiem,
przez czte­ry ścia­ny, wyci­na­ją­ce
kawa­łek powie­trza
(dom. dom bez kobie­ty),
zaszy­ty w szczu­rze lub pają­ku
dzi­siej­szej nocy prze­ci­ska się
mesjasz. nikt nie zaśnie
pod zie­mią – przy­się­gam


Ubie­gło­rocz­na zima nie była zbyt suro­wa, nie­mniej zda­rza­ły się mroź­niej­sze tygo­dnie. Wie­czo­rem spę­dza­łem wie­le cza­su w kotłow­ni, po czę­ści dla­te­go, że lubię palić w pie­cu, po czę­ści dla­te­go, że kiep­sko sobie radzi­łem z utrzy­my­wa­niem ognia, a wła­ści­wie nie tyle ognia, ile odpo­wied­niej tem­pe­ra­tu­ry i ciśnie­nia wody w insta­la­cji: mano­metr był zepsu­ty, więc musia­łem pole­gać jedy­nie na samym ter­mo­me­trze. To nie­co tak, jak­by przy pro­wa­dze­niu samo­cho­du obli­czać pręd­kość jaz­dy wyłącz­nie na pod­sta­wie wska­zań obro­to­mie­rza. Nie­mniej przy­jem­ność spę­dza­nia tam cza­su bra­ła górę nad ryzy­kiem. Zresz­tą bez spraw­nych urzą­dzeń pomia­ro­wych z cza­sem sta­ło mi się obo­jęt­ne, czy obu­dzę się jutro w mia­rę cie­płym pomiesz­cze­niu obok, gdzie miesz­ka­łem, czy nie obu­dzę się już nigdy. Sta­łem więc na kle­pi­sku, pali­łem papie­ro­sy, raz na czas otwie­ra­łem drzwi sta­re­go pie­ca, wrzu­ca­łem w pale­ni­sko bry­ły węgla z folio­wych wor­ków lub kawał­ki buka.

W kotłow­ni na wyso­ko­ści zie­mi było małe okien­ko, otwie­ra­łem je; na zewnątrz było cicho i ciem­no – wysu­wa­jąc rękę przez kra­ty, czu­łem pada­ją­cy, czy­sty śnieg. Wła­ści­ciel budyn­ku ostrze­gał mnie, żebym trzy­mał to okno zamknię­te, w prze­ciw­nym razie prze­po­wia­dał inwa­zję pają­ków, myszy i szczu­rów. Naj­wy­raź­niej prze­ce­niał gościn­ność tego miej­sca. Nic tam nie przy­cho­dzi­ło: owszem, w środ­ku było kil­ka pają­ków, ale nawet nie wiem, czy żyły: nie prze­szka­dza­li­śmy sobie. Mia­łem swój węgiel, drew­no, kar­ton na roz­pał­kę i roz­pusz­czal­nik, brud­ną od węgla fla­ne­lo­wą koszu­lę, umo­ru­sa­ną twarz, czar­ne ręce i ręka­wi­ce. Na zewnątrz było tak czy­sto, że nie wie­dzia­łem, po co miał­by poka­zy­wać się tu choć­by naj­mar­niej­szy prze­jaw życia. Wte­dy pomy­śla­łem, że miesz­kam w miej­scu, gdzie nikt ani nic nigdy nie przyj­dzie: ani przez drzwi, ani przez okno. Jeśli już, prze­ko­pie się przez zie­mię, przej­dzie przez rury – by prze­kli­na­jąc to pomiesz­cze­nie, oczy­ścić się z tru­du i wró­cić tam, skąd przy­by­ło.

W moim poko­ju obok stał włą­czo­ny kom­pu­ter; uba­bra­ny węglo­wym pyłem usia­dłem przy kla­wia­tu­rze i napi­sa­łem ten wiersz. W cią­gu dwóch wie­czo­rów, w godzi­nę. Rzad­ko piszę wier­sze tak szyb­ko.

O autorze

Roman Honet

Urodził się w 1974 roku. Poeta, wydał tomy: alicja (1996), Pójdziesz synu do piekła (1998), „serce” (2002), baw się (2008), moja (wiersze wybrane, 2008), piąte królestwo (2011), świat był mój (2014), ciche psy (2017), redaktor antologii Poeci na nowy wiek (2010), Połów. Poetyckie debiuty, współredaktor Antologii nowej poezji polskiej 1990 –2000 (2004). Laureat Nagrody im. Wisławy Szymborskiej 2015 za tom świat był mój. Tłumaczony na wiele języków obcych, ostatnio ukazał się wybór jego poezji w języku rosyjskim Месса Лядзинского (Msza Ladzińskiego, przeł. Siergiej Moreino, Moskwa 2017), tom w języku ukraińskim Світ належав мені (przeł. Iurii Zavadskyi, Tarnopol 2019) i serbskim Svet je bio mój (przeł. Biserka Rajčić, Belgrad 2021).

Powiązania