recenzje / IMPRESJE

„Kotwice rzeczowości” w dramatach Tymoteusza Karpowicza

Zbigniew Solski

Esej Zbigniewa Solskiego towarzyszący premierze szóstego tomu Dzieł zebranych Tymoteusza Karpowicza, który ukazał się 24 sierpnia 2015 roku nakładem Biura Literackiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

W tomach pią­tym i szó­stym Dzieł zebra­nych (redak­cja Jan Sto­lar­czyk, Biu­ro Lite­rac­kie, Wro­cław 2015) zna­la­zły się wszyst­kie zacho­wa­ne dra­ma­ty Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza. Uka­zu­ją­cy się wła­śnie tom szó­sty zawie­ra nie­pu­bli­ko­wa­ne dotąd utwo­ry: Dźwię­ko­wy zapis doli­ny, Nie­wi­dzial­ne­go chłop­ca i sztu­kę Kie­dy przy­cho­dzi anioł. Wspo­mnia­ne dra­ma­ty, wraz z Caver­nu­sem z pia­te­go tomu, wyróż­nia­ją się nowa­tor­skim podej­ściem do mate­rii teatral­nej. Poeta, wyprze­da­jąc swój czas, umie­ścił sztu­ki w prze­czu­wa­nej dopie­ro prze­strze­ni teatru post­dra­ma­tycz­ne­go i odwo­łu­jąc się do fil­mo­wej wyobraź­ni i wraż­li­wo­ści współ­cze­sne­go odbior­cy, prze­mó­wił bar­dzo nam bli­skim i współ­cze­snym języ­kiem. Szko­da, że twór­cy teatral­ni jesz­cze nie odkry­li tej wła­ści­wo­ści sztuk Kar­po­wi­cza.

Wydaw­ca zde­cy­do­wał się na chro­no­lo­gicz­ny układ dra­ma­tów w opar­ciu o wła­sne usta­le­nia (dato­wa­nia w ręko­pi­sach i maszy­no­pi­sach, wzmian­ki w kore­spon­den­cji). Była to decy­zja nie­zwy­kle odważ­na, bo zacho­wa­ne mate­ria­ły archi­wal­ne są peł­ne luk. Było to wyni­kiem „nad­mia­ru orga­ni­za­cji” (okre­śle­nie Edwar­da Bal­ce­rza­na) w sty­lu pra­cy Kar­po­wi­cza. Poeta każ­dy pomysł, któ­ry tyl­ko przy­szedł mu do gło­wy, sta­rał się zar­chi­wi­zo­wać, zakła­da­jąc dla nie­go osob­ną tecz­kę. W skraj­nych wypad­kach były to tytuł i jed­no, dwa zada­nia komen­ta­rza, ale czę­ściej wycin­ki z gazet, odręcz­ne notat­ki zwią­za­ne z tema­ty­ką sztu­ki, kon­spek­ty z uwi­docz­nio­nym podzia­łem na czę­ści i dia­gra­ma­mi ilu­stru­ją­cy­mi prze­bieg akcji lub napię­cia wystę­pu­ją­ce mię­dzy posta­cia­mi dra­ma­tu, wresz­cie frag­men­ty już roz­pi­sa­nych dia­lo­gów. Dato­wa­nia poja­wia­ją się w tych zapi­skach z rzad­ka, a o upły­wie cza­su mię­dzy kolej­ny­mi powro­ta­mi auto­ra do zarzu­co­ne­go pomy­słu czę­ściej świad­czą mniej lub bar­dziej pożół­kłe stro­ni­ce. Na ręko­pi­sy poeta nano­sił dzie­siąt­ki popra­wek, w któ­rych sam się gubił, więc po kolej­nym prze­pi­sa­niu sztu­ki „na czy­sto” wcze­śniej­sze notat­ki nisz­czył (zob. Fisz­ki, w: Mówi Kar­po­wicz, oprac. M. Spy­chal­ski, J. Szo­da, Wro­cław 2005). Po spo­rzą­dze­niu maszy­no­pi­su, usu­wał rów­nież ręko­pi­sy. Wła­ści­wie nie­mal wszyst­kie tecz­ki z ukoń­czo­ny­mi dra­ma­ta­mi zawie­ra­ją wyłącz­nie maszy­no­pi­sy. Zda­rza­ją się nie­licz­ne wyjąt­ki np. w sko­ro­szy­cie Jego Małej Dziew­czyn­ki zacho­wał się, obok maszy­no­pi­su, ręko­pis z warian­ta­mi tych samych scen, do któ­rych poeta zapew­ne chciał powró­cić, a w tecz­ce Cha­ro­na od świ­tu do świ­tu – peł­na doku­men­ta­cja nie­ukoń­czo­nej sztu­ki, Kar­po­wicz pla­no­wał bowiem napi­sa­nie dru­giej czę­ści dra­ma­tu. Wydaw­ca nie ogra­ni­czył się do uzu­peł­nie­nia listy sztuk z Dra­ma­tów zebra­nych (Wro­cław-War­sza­wa-Kra­ków-Gdańsk 1975) o tek­sty dotych­czas pozo­sta­ją­ce w maszy­no­pi­sach, ale wpro­wa­dził wła­sną chro­no­lo­gię utwo­rów, róż­nią­cą się znacz­nie od roz­strzy­gnięć auto­ra.

W tomie szó­stym Dzieł zebra­nych zna­la­zły się (obok kil­ku teatral­nych adap­ta­cji tek­stów innych pisa­rzy) doj­rza­łe utwo­ry Kar­po­wi­cza, w któ­rych poeta sto­so­wał dobrze już opa­no­wa­ną przez sie­bie ory­gi­nal­ną tech­ni­kę roz­pi­sy­wa­nia dia­lo­gów z wyko­rzy­sta­niem kon­kret­nych i dobrze mu zna­nych miejsc. Dzię­ki temu sło­wa dra­ma­tu wybrzmie­wa­ły zawsze w okre­ślo­nej sytu­acji i prze­strze­ni. Autor Cha­ro­na podob­ną prak­ty­kę poetyc­ką roz­po­znał u Rafa­ła Wojacz­ka, pisząc o „pali­ko­wa­niu kon­kret­no­ści sto­sa­mi szcze­gó­łów” i umiesz­cza­niu „kotwic rze­czo­wo­ści” (Sezon na zie­mi, w: R. Woja­czek, Utwo­ry zebra­ne, Wro­cław 1976). Taki sam spo­sób postę­po­wa­nia zale­cał pol­skim insce­ni­za­to­rom Sta­ni­sław Wyspiań­ski w swo­im Ham­le­cie, prze­no­sząc lek­tu­rę Szek­spi­ra na wzgó­rze wawel­skie. Czy twór­czość auto­ra Wese­la mogła być źró­dłem inspi­ra­cji dla Kar­po­wi­cza? Spra­wa wyma­ga­ła­by dal­szych badań.

Moż­na przy­jąć, że każ­da z Kar­po­wi­czow­skich sztuk ma swój ukry­ty kod prze­strzen­ny zwią­za­ny z miej­sca­mi, w któ­rych poeta umiesz­czał akcję. Ujaw­nie­nie tych sytu­acyj­nych kon­tek­stów bywa dużym uła­twie­niem w lek­tu­rze tek­stów, choć wyma­ga poszu­ki­wań wręcz detek­ty­wi­stycz­nych i nie zawsze koń­czy się suk­ce­sem. W Jego Małej Dziew­czyn­ce roz­mo­wa Dyrek­to­ra Fabry­ki Zaba­wek Dzie­cię­cych z Oso­bą Któ­rej Się Nie Podo­ba ma miej­sce w przed­po­ko­ju wro­cław­skie­go miesz­ka­nia poety, przed zamknię­ty­mi drzwia­mi do sypial­ni żony. Odau­tor­ska wska­zów­ka, że roz­mo­wa ma być pro­wa­dzo­na przy zga­szo­nym świe­tle, sta­ła się dla mnie czy­tel­na, gdy sam sta­ną­łem przed prze­szklo­ny­mi drzwia­mi. Pier­wo­wzór gabi­ne­tu dyrek­to­ra fabry­ki widzia­łem na począt­ku lat 90. w biu­rze spół­dziel­ni „Ple­cion­ka” przy ul. Włod­ko­wi­ca. Zosta­łem tam zapro­szo­ny przez pre­ze­sa, któ­ry ocze­ki­wał ode mnie, że podej­mę się zapro­jek­to­wa­nia nowych wzo­rów zaba­wek na ame­ry­kań­ski rynek. Szcze­gó­ło­wy opis tego gabi­ne­tu w dida­ska­liach sztu­ki wska­zy­wał­by, że poprzed­nik pozna­ne­go prze­ze mnie pre­ze­sa podob­ną pro­po­zy­cję musiał zło­żył Kar­po­wi­czo­wi. Sie­dzi­ba spół­dziel­ni mie­ści­ła się nie­da­le­ko Teatru Współ­cze­sne­go i redak­cji „Odry”, gdzie poeta pra­co­wał. Opi­sa­na w dra­ma­cie dro­ga, któ­rą dyrek­tor poko­nu­je pie­szo ze swo­je­go biu­ra do Oso­by Któ­rej Się Nie Podo­ba, dokład­nie odpo­wia­da tra­sie mię­dzy Ryn­kiem a wil­lą Kar­po­wi­czów przy ul. Krzyc­kiej.

Akcję Cha­ro­na… autor roze­grał na dwóch brze­gach Odry, tuż obok wro­cław­skie­go ZOO, czy­li w swo­im rejo­nie kura­to­ra sądo­we­go. Wszyst­kie posta­ci dra­ma­tu zmie­rza­ły do kon­kret­nych miejsc, któ­re moż­na wska­zać na mapie. Zachę­ca­jąc Czy­tel­ni­ków do spa­ce­ru śla­da­mi auto­ra, wymie­nię wszyst­kie te punk­ty. Prze­woź­nik prze­wo­ził pro­mem miesz­kań­ców lewo­brzeż­ne­go Rakow­ca w miej­scu obec­nej Kład­ki Zwie­rzy­niec­kiej. Rzecz­ny Patrol MO odpły­wał moto­rów­ką do swo­jej przy­sta­ni na małej wyspie, tuż obok szczyt­nic­kie­go jazu. Dwie posta­ci, Hodow­ca Kapu­sty i Hodow­czy­ni Dro­biu, wybie­ra­ły się ze swo­imi pro­duk­ta­mi do nie­ist­nie­ją­ce­go już tar­go­wi­ska przy pl. Grun­waldz­kim. Chło­piec ze Zło­tą Ryb­ką chciał dotrzeć do zamknię­te­go na począt­ku lat 70. Domu Mło­de­go Bio­lo­ga przy ul. Zwie­rzy­niec­kiej. Nauczy­ciel szedł do wie­czo­ro­wej szko­ły przy ul. Par­ko­wej (daw­niej Rosen­ber­gów). W posta­ci Mil­czą­ce­go Pasa­że­ra, któ­ry zamie­rzał prze­jąć inte­res Prze­woź­ni­ka, moż­na roz­po­znać refleks opo­wie­ści o dru­giej kon­ku­ren­cyj­nej prze­pra­wie. Prom ten przed woj­ną woził spa­ce­ro­wi­czów mię­dzy nie­ist­nie­ją­cą obec­nie kawiar­nią Zetlitz a przed­się­bior­stwem roz­ryw­ko­wym Ode­rschlös­sen (zwa­nym po woj­nie „zamecz­kiem”). Rzeź­biarz w poszu­ki­wa­niu zle­ceń wybie­rał się na tere­ny wysta­wo­we, któ­re obec­nie nale­żą do ogro­du zoo­lo­gicz­ne­go. Ksiądz szedł do Kurii Metro­po­li­tal­nej, a Czte­rech Panów zara­bia­ją­cych na życie nosze­niem tru­mien pod­czas pogrze­bów zmie­rza­ło na cmen­tarz przy ul. Buj­wi­da. Czte­rech Chłop­ców z zespo­łu roc­ko­we­go chcia­ło dotrzeć do Hali Stu­le­cia (w PRL‑u Hali Ludo­wej, a przed woj­ną Jahr­hun­der­hal­le), gdzie orga­ni­zo­wa­no kon­cer­ty muzycz­ne. W Cha­ro­nie poeta utrwa­lił ukształ­to­wa­ną przez wojen­ne znisz­cze­nia topo­gra­fię Wro­cła­wia i wpi­sał ją w struk­tu­rę sztu­ki.

Sztu­ka Czło­wiek z abso­lut­nym węchem roz­gry­wa się pod słu­pem ogło­sze­nio­wym. Kowal­ski nakle­ja teatral­ny afisz z tre­ścią: Leon Krucz­kow­ski 1112 dzień wol­no­ści. Klej potwor­nie śmier­dzi, a afisz wyma­ga popraw­ki. Kowal­ski „zale­pia licz­bę 1112 paskiem papie­ru ze sło­wem «pierw­szy»”. Czyż­by wyni­ka­ło to z zami­ło­wa­nia Kar­po­wi­cza do teatru absur­du? Nie, jest to nie­zwy­kle wier­ny zapis powo­jen­nej rze­czy­wi­sto­ści. We Wro­cła­wiu jesz­cze wie­le lat po 1945 r. w dru­kar­niach pra­co­wa­li Niem­cy, któ­rym dopie­ro w poło­wie lat 50. zezwo­lo­no wyje­chać na Zachód. Nie­miec­cy zece­rzy nie zna­li pol­skie­go języ­ka, więc publi­ka­cje z tego okre­su roiły się od błę­dów.

W Dźwię­ko­wym zapi­sie doli­ny ople­cio­ne kabla­mi wnę­trze nauko­we­go labo­ra­to­rium – w któ­rym dwóch pro­fe­so­rów przez całą dobę pod­słu­chu­je miesz­kań­ców doli­ny, aby w opar­ciu o uzy­ska­ne nagra­nia opra­co­wać sku­tecz­ne tech­ni­ki ana­li­zy nastro­jów spo­łecz­nych w całym kra­ju – do złu­dze­nia przy­po­mi­na stu­dia wro­cław­skie­go oddzia­łu Pol­skie­go Radia, któ­re znaj­do­wa­ły się na rzut kamie­niem od wil­li Kar­po­wi­czów. Pamię­tam te wnę­trza z począt­ku lat 90., gdy pra­co­wa­łem tam jako radio­wy recen­zent teatral­ny. Wów­czas stu­dia nagrań zacho­wa­ły jesz­cze swój wystrój z począt­ku lat 70. Istot­ne dla zro­zu­mie­nia sztu­ki są topo­gra­ficz­ne odnie­sie­nia auto­ra – zaczerp­nię­te z gaze­to­wych wycin­ków – zarów­no do wyspy Wight, jak i do doli­ny Redy. Wie­lo­ty­sięcz­ne tłu­my entu­zja­stów roc­ka na Wight Festi­val (1968–1970) zanie­po­ko­iły angiel­skich poli­ty­ków, któ­rzy uchwa­li usta­wę ogra­ni­cza­ją­cą wol­ność zgro­ma­dzeń. A w Pol­sce nad rze­ką Redą, w mia­stecz­ku o tej samej nazwie, wybu­do­wa­no osie­dle dla pra­cow­ni­ków elek­trow­ni jądro­wej w Żar­now­cu (ze wzglę­du na cen­zu­rę poeta nazwy elek­trow­ni nie chciał wymie­niać). Budo­wę jądro­wych reak­to­rów zaczę­to od zało­że­nia w zli­kwi­do­wa­nej wsi Kar­to­szy­no poste­run­ku radio­me­te­oro­lo­gicz­ne­go (1972), w któ­rym pro­wa­dzo­no bada­nia kli­ma­tycz­ne i geo­lo­gicz­ne, z myślą o  przy­szłym moni­to­ro­wa­niu ska­żeń radio­lo­gicz­nych. Po gwał­tow­nych pro­te­stach oko­licz­nych miesz­kań­ców i akcjach pro­te­sta­cyj­nych w całym kra­ju, budo­wę elek­trow­ni osta­tecz­nie prze­rwa­no (1990). Była to decy­zja poli­tycz­na.

W sztu­ce Kie­dy przy­cho­dzi anioł waż­ną rolę odgry­wa prze­dzie­lo­ne kra­tą wnę­trze pocz­ty. O tę kra­tę roz­bi­ja­ją się sło­wa i cia­ła ludzi, anio­łów i wcie­lo­ne­go Boga. Pamię­tam z dzie­ciń­stwa taką pocz­tę na rogu ulic Olszew­skie­go i Spół­dziel­czej na Bisku­pi­nie, jed­nej z dziel­nic Wro­cła­wia. Dziś takich pla­có­wek w taki spo­sób nikt nie urzą­dza, a daw­ne aran­ża­cje już daw­no zmie­nio­no. Nazwa Kie­dy przy­cho­dzi anioł, jak pisze Fal­kie­wicz (Jak wsze­dłem w posia­da­nie tych tek­stów, w: T. Kar­po­wicz, Małe cie­nie wiel­kich czar­no­księż­ni­ków, Wro­cław 2007), mia­ła powstać w wyni­ku media­cji Kar­po­wi­cza z dyrek­cją Teatru Współ­cze­sne­go we Wro­cła­wiu. Wcze­śniej­szy tytuł Zoba­czy­cie oni mnie dziś zabi­ją wyda­je się lepiej odda­wać sens dra­ma­tu. Kto wypo­wia­da sło­wa pier­wot­ne­go tytu­łu?  Czy żona, któ­ra dowia­du­je się, że znu­dzo­ny mąż pla­nu­je ją zamor­do­wać? Czy sąsiad­ka, któ­ra zna­la­zła się w takiej samej sytu­acji? Czy uczło­wie­czo­ny Anioł? Czy Bóg zmu­szo­ny do samo­bój­stwa w fina­le sztu­ki?

Kar­po­wicz w swo­ich dro­bia­zgo­wych opi­sach rze­czy­wi­sto­ści prak­tycz­nie w każ­dym dra­ma­cie się­gał po ele­men­ty ana­liz eko­no­micz­nych i praw­nych. Gdy w PRL‑u mie­li­śmy do czy­nie­nia z „gospo­dar­ką wyłą­czo­ną” (okre­śle­nie Kazi­mie­rza Wyki), to pisa­ne w tym cza­sie sztu­ki Kar­po­wi­cza wyróż­nia­ją się – i to nawet z dzi­siej­szej per­spek­ty­wy – wol­no­ryn­ko­wym uję­ciem. Zawią­zu­jąc akcję swo­ich dra­ma­tów, poeta posłu­gi­wał się wła­sną „teo­rią rozu­mo­wa­nia eko­no­micz­ne­go”, a kon­stru­ując posta­ci teatral­ne (wie­le z nich prze­kra­cza­ło gra­ni­ce pra­wa) – sto­so­wał „eko­no­micz­ną teo­rię prze­stępstw”. Zain­te­re­so­wa­nie mikro­eko­no­mią zbli­ży­ło Kar­po­wi­cza do poglą­dów Gary Bec­ke­ra, lau­re­ata Nagro­dy Nobla w 1992 r.

Nie dostrze­ga­jąc źró­deł eko­no­micz­nych inspi­ra­cji Kar­po­wi­cza, Fal­kie­wicz zarzu­cał poecie brak wyra­zi­sto­ści w „onto­lo­gicz­nym roz­strzy­ga­niu świa­ta”, za wzór sta­wia­jąc Samu­ela Bec­ket­ta (Świat Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, w: T. Kar­po­wicz, Dra­ma­ty zebra­ne). Zre­du­ko­wa­na dra­ma­tur­gia auto­ra Cze­ka­jąc na Godo­ta wyra­sta­ła z odczu­cia bez­rad­no­ści i bra­ku przez poko­le­nie, któ­re prze­ży­ło wojen­ne stra­ty i nie­do­stat­ki w trud­nych latach odbu­do­wy. Tym­cza­sem Kar­po­wicz, mimo podob­nych doświad­czeń, odwo­ły­wał się do okre­su wzro­stu i sta­bi­li­za­cji lat powo­jen­nych. Nie brak, lecz nad­miar, tak cha­rak­te­ry­stycz­ny dla gospo­dar­ki wol­no­ryn­ko­wej, stał się punk­tem wyj­ścia jego dra­ma­tów. Dla­te­go przed­sta­wiał przy­pad­ki wyjąt­ko­we, co jest już samo w sobie zło­żo­ne, bo aby je opi­sać, trze­ba „księ­go­wać wszyst­kie pra­wi­dło­wo­ści”. Poeta w swo­ich pry­wat­nych archi­wach gro­ma­dził wie­dzę z róż­nych dzie­dzin, sta­ra­jąc się bez­sku­tecz­nie „gdzieś u koń­ca swo­jej twór­czo­ści zna­leźć się w ogni­sku, w ogni­sko­wej, przy pew­nej posta­ci jed­no­znacz­no­ści”. Jed­na z posta­ci Nie­wi­dzial­ne­go chłop­ca, podzie­la­ją­ca fascy­na­cje auto­ra, wyzna­je: „Uwiel­biam rega­ły, kar­to­te­ki, sza­fy z akta­mi, archi­wa. To tam rodzi się nasza nie­śmier­tel­ność”. Ale jest to nie­śmier­tel­ność po „śmier­ci Boga”. Kim więc był Kar­po­wicz? Meta­fi­zy­kiem czy sku­pio­nym na „pali­ko­wa­niu kon­kret­no­ści”  meta­prak­ty­kiem?

O autorze

Zbigniew Solski

Wrocławianin od urodzenia. Doktor habilitowany, teatrolog, performatyk i kulturoznawca. Reżyser, scenograf i dramaturg. Autor monografii Ikony krawędzi w dramatach Samuela Becketta, Karola Wojtyły i Martina Bubera (Opole 2002) i Fiszki Tadeusza Różewicza. Technika kompozycji w dramacie i poezji (Opole 2011). Redaktor i współredaktor sześciu monografii zbiorowych i autor kilkudziesięciu artykułów. Aktualnie pracuje nad monografią o dramatach Tymoteusza Karpowicza.

Powiązania

Primaaprilisowa kropka Tadeusza Różewicza

recenzje / IMPRESJE Zbigniew Solski

Esej Zbi­gnie­wa Sol­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Kar­to­te­ka: reprint Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

W błysku tasaka. Komentarz Bogusława Kierca do trzech dramatów Tymoteusza Karpowicza

recenzje / KOMENTARZE Bogusław Kierc

Komen­tarz Bogu­sła­wa Kier­ca do trzech dra­ma­tów Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

„Rewolucję trzeba robić każdego dnia…”

recenzje / ESEJE Ewelina Godlewska-Byliniak

Tekst Ewe­li­ny Godlew­skiej-Byli­niak towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze we Wro­cław­skim Teatrze Współ­cze­snym dra­ma­tu „Nie­wi­dzial­ny chło­piec”, pocho­dzą­ce­go z szó­ste­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, któ­ry uka­zał się 24 sierp­nia 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej