recenzje / KOMENTARZE

Królik

Michael Longley

Komentarz Michaela Longleya opublikowany w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.

Królik

Zamkną­łem oczy na bia­łym koniu cią­gną­cym pług
W Pol­sce, na sto­gu sia­na wznie­sio­nym wokół żer­dzi
A otwo­rzy­łem, gdy mło­da dziew­czy­na i jej chło­pak
Wycią­ga­li z podziu­ra­wio­ne­go pudeł­ka po butach
Sza­re­go kró­li­ka; nicze­go sobie zapach gów­na,
Bob­ki jak roz­sy­pa­ny róża­niec, oso­bo­wy pociąg
Koły­sał tę deli­kat­ną żłób­ko­wą sce­nę, a ja
Księ­żow­skim wska­zu­ją­cym pal­cem pró­bo­wa­łem
Pogła­skać wąską łepe­ty­nę mię­dzy zwil­got­nia­ły­mi ocza­mi,
On wyry­wa­jąc się z kolan, ska­kał jej na ramię,
Stro­jąc miny, ochy i achy, pry­cha­jąc, jak gdy­by ostrze­gał
Że nawet mają­cy tak mało do powie­dze­nia
Głu­pi kró­lik mógł­by chwy­cić zapa­cho­wy ślad
Moje­go gine­ko­lo­gicz­ne­go wyobra­że­nia o kró­li­kar­ni
Z jej wej­ścia­mi i naj­in­tym­niej­szą komo­rą
Lub o boha­ter­skim prze­ży­ciu w war­szaw­skich kana­łach
Jed­ne­go wła­śnie kró­li­ka, co oca­lał jako maskot­ka lub potraw­ka,
Lub o jego pośmiert­nym życiu jako Hasenp­fef­fer z czosn­kiem
I list­ka­mi lau­ro­wy­mi, w cebu­li – dosyć! – i tak mógł­by
Czmych­nąć, gdy następ­nie drze­ma­łem
Prze­kra­cza­jąc Odrę, gdzieś na Ślą­sku
(Ślą­ska sała­ta, ho,ho), nie­odwo­łal­nie raz na zawsze,
Lub tak myśla­łem, dopó­ki w Łodzi, we wcze­snych godzi­nach
Tłu­sta weso­ła pro­sty­tut­ka pozwo­li­ła tam­te­mu kró­li­ko­wi sko­czyć
Przez jej ramio­na bez naru­sze­nia fry­zu­ry
I ukryć się pod bro­dą i wtu­lić w jej ucho
Jak­by zawo­dził „The Gro­ves of Blar­ney”
Czy „She Wal­ked Una­wa­re”, potem w jej szcze­li­nie
Sku­lił się jak w wyora­nej bruź­dzie, z usza­mi po sobie,
Uda­ją­cy kamień, bez­piecz­ny od łasic i lisów.


Podróż opi­sa­na w tym wier­szu napraw­dę się odby­ła. Mój przy­ja­ciel Cia­rán Car­son i ja jecha­li­śmy przez Pol­skę we wrze­śniu 1998 roku z Catha­lem McCa­be z The Bri­tish Coun­cil i gru­pą mło­dych pol­skich poetów. Czte­ry rze­czy zade­cy­do­wa­ły o nie­zwy­kło­ści tej podró­ży. Po pierw­sze, nigdy wcze­śniej nie byłem w wago­nie kole­jo­wym z tylo­ma ludź­mi tak odda­ny­mi poezji i papie­ro­som; po dru­gie roz­wi­jał się we mnie bron­chit legio­ni­stów, któ­ry może być fatal­ny; po trze­cie, bia­ły koń wyszedł z mojej gło­wy na pole, po czwar­te, to ten sza­ry kró­lik, któ­ry miał tyle do powie­dze­nia o życiu i sztu­ce.

Przy koń­cu tego dnia lub następ­ne­go Cia­rán, Cathal i ja wylą­do­wa­li­śmy w barze hote­lu Grand w Łodzi, gdzie dwie pro­sty­tut­ki, jed­na szczu­pła i ruda, dru­ga bosko zaokrą­glo­na, przy­słu­chi­wa­ły się jak­by godzi­na­mi nie­skoń­czo­ne­mu reper­tu­aro­wi irlandz­kich pie­śni Cia­rána. Stop­nio­wo godzi­ły się z fak­tem, że irlandz­kie trio to kiep­ski inte­res i że to będzie muzycz­ny wie­czór. W mojej pod­świa­do­mo­ści Cia­rán zmie­nił się w kró­li­ka lub vice ver­sa – rodzaj zemsty (sły­sza­łem te pio­sen­ki już wcze­śniej, tyle razy!).

Kil­ka wyja­śnień co do tek­stu. W Wiel­kiej Bry­ta­nii w daw­nych cza­sach mło­de damy zwy­kły rano wydy­mać przed lustrem war­gi i wypo­wia­dać dwa­dzie­ścia razy „pru­ne and pri­sms” jako gim­na­sty­kę popra­wia­ją­cą usta. Cie­ka­we, co mówi­ły­by Polki? „She Wal­ked Una­wa­re” to wiersz Patric­ka McDo­na­gha, któ­ry napraw­dę nie jest pio­sen­ką (cho­ciaż brzmi jak tytuł pio­sen­ki). Ten tytuł był mi potrzeb­ny, by dać wyraz swo­je­mu sza­cun­ko­wi do tej pro­sty­tut­ki i peł­ne­mu zro­zu­mie­niu jej kru­cho­ści. „Ślą­ska sała­ta”, któ­rą odkry­łem w Shor­ter Oxford Dic­tio­na­ry, była tym, co wywa­bi­ło kró­li­ka z mojej gło­wy i skło­ni­ło do wsko­cze­nia do wier­sza.

Cia­rán sprze­ci­wia się zme­ta­fo­ry­zo­wa­niu go w posta­ci kró­li­ka. Mówi, że następ­nym razem, kie­dy znaj­dzie się w moim wier­szu, chciał­by być rojem psz­czół. Pra­cu­ję nad tym.

Prze­ło­żył Boh­dan Zadu­ra
Tekst towa­rzy­szą­cy pierw­szej w Pol­sce pre­zen­ta­cji wier­sza „Kró­lik”, napi­sa­ny został przez Micha­ela Lon­gleya w stycz­niu 2001 roku, na proś­bę redak­cji Dzien­ni­ka Por­to­we­go.

O autorze

Michael Longley

Urodzony 27 lipca 1939 roku w Belfaście. Poeta irlandzki. Kształcił się w Rogal Belfast Academical Institution i w Trinity College w Dublinie, gdzie w 1963 roku ukończył z wyróżnieniem filologię klasyczną. W latach 1962-69 uczył w szkołach w Dublinie, Londynie i Belfaście. Następnie pracował w Arts Council of Northern Ireland, w którym kierował działem tradycyjnej sztuki irlandzkiej i literatury. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród literackich (m.in. w 1991 roku Nagrody Whitbread w dziedzinie poezji za Gorse Fires oraz w 2000 roku T. S. Eliot Prize za The Weather in Japan). Mieszka w Belfaście.

Powiązania

Rzeczy potrzebne do życia

recenzje / ESEJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z książ­ki Od kwiet­nia do kwiet­nia Micha­ela Lon­gleya.

Więcej

Elegia do lodziarza

recenzje / IMPRESJE Jerzy Jarniewicz

Esej Jerze­go Jar­nie­wi­cza towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Od kwiet­nia do kwiet­nia Micha­el Lon­gley­’a.

Więcej

Wypełnianie luki – Od kwietnia do kwietnia Michaela Longley’a

recenzje / ESEJE Mateusz Kotwica

Recen­zja Mate­usza Kotwi­cy z książ­ki Od kwiet­nia do kwiet­nia Micha­ela Lon­gleya.

Więcej