recenzje / ESEJE

Lata dwudzieste przechodzą w trzydzieste

Anna Marchewka

Recenzja Anny Marchewski, towrzysząca premierze książki Aleksandra Trojanowskiego Parkingi podziemne jako miasta spotkań, która ukazała się w Biurze Literackim 10 lutego 2020 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

‒ Cho­dzi Pan do kina?
‒ Tak?
‒ Kie­dy?
‒ W latach 20. Może i w latach 30.

U pro­gu kolej­nych lat 20. ten cytat słu­żą­cy za mot­to debiu­tanc­kiej książ­ki Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go (wyimek z „Wiscon­sin Sta­te Jour­nal” z 1929 roku)  pobrzmie­wa zna­czą­co czy nawet zło­wiesz­czo: poprzed­nie 20. to prze­cież mię­dzy­woj­nie, okres mię­dzy strza­ska­ny­mi nadzie­ja­mi a nad­cią­ga­ją­cy­mi kata­stro­fa­mi. Porów­na­nia, te ulu­bio­ne gesty wyko­ny­wa­ne z ape­ty­tem na poczu­cie cią­gło­ści czy przy­na­leż­no­ści do wspól­no­ty, wró­ci­ły z począt­kiem stycz­nia pod­bu­do­wa­ne nie tyle nawet prze­czu­ciem apo­ka­lip­sy, ile pew­no­ścią, że nadej­dzie. W przy­pad­ku auto­ra Par­kin­gów pod­ziem­nych jako miast spo­tkań, uro­dzo­ne­go w 1990 roku, prze­łom lat 20. i 30. nabie­ra dodat­ko­we­go, oso­bi­ste­go, auto­bio­gra­ficz­ne­go zna­cze­nia: autor sam prze­cho­dzi z dru­gie­go dzie­się­cio­le­cia w trze­cie. Jak przy każ­dej takiej zmia­nie (oraz pew­nie przy każ­dych uro­dzi­nach, tyl­ko te okrą­głe dają wię­cej moż­li­wo­ści) wystę­pu­je pokusa/konieczność doko­ny­wa­nia pod­su­mo­wań i pro­gno­zo­wa­nia. Prze­szłość i przy­szłość zde­rza­ją się w tym debiu­cie, wycho­dze­nie z pew­ne­go wie­ku i wcho­dze­nie w wiek nie­pew­ny, z mło­do­ści wcze­snej w mło­dość zaawan­so­wa­ną. Być trzy­dzie­sto­lat­kiem to już nie to samo, co być dwu­dzie­sto­lat­kiem – niby wiek to tyl­ko licz­ba, mówią, ale może nie­ko­niecz­nie to praw­da. Z przy­na­leż­no­ścią do gru­py wie­ko­wej – jak i do deka­dy, jak i cza­sem jesz­cze do rocz­ni­ka – wią­że się zestaw obo­wiąz­ków (albo i przy­wi­le­jów), opo­wieść o wie­ku, opo­wieść o deka­dzie to opo­wieść o toż­sa­mo­ści. Tro­ja­now­ski w debiu­tanc­kiej książ­ce przed­sta­wia się w per­spek­ty­wie histo­rycz­nej, spo­łecz­nej i arty­stycz­nej – mię­dzy prze­szło­ścią a przy­szło­ścią jest to „teraz”, jest to „pomię­dzy”, ten czas zawie­sze­nia, a może i posto­ju, z któ­re­go i o któ­rym pisze. Par­ko­wa­nie, ale pod zie­mią, widać u Tro­ja­now­skie­go, bo tyl­ko tam moż­li­we są spo­tka­nia: pod powierzch­nią jest życie, takie alter­na­tyw­no-under­gro­un­do­we, tam kry­je się (jak w dys­to­pii) szan­sa na schro­nie­nie dla współ­cze­snych ludzi zro­śnię­tych z mia­stem, z jego tkan­ką, jego blo­ka­mi i maszy­na­mi, dla ludzi, któ­rzy sami dla sie­bie są całym mia­stem.

Odwo­ła­nia  Tro­ja­now­skie­go do lat 20. i 30. dwu­dzie­ste­go wie­ku moż­na łączyć nie tyl­ko przez pro­ste przy­ło­że­nie kalen­da­rza czy metry­ki, nie tyl­ko przez nara­sta­ją­ce kata­stro­ficz­ne nastro­je, świa­do­mość nad­cią­ga­ją­ce­go koń­ca świa­ta. W tam­tych latach 20. i 30. doko­nał się prze­łom nie tyl­ko oby­cza­jo­wy i cywi­li­za­cyj­ny, powsta­ła też nowa poezja, awan­gar­do­wa, któ­ra chcia­ła prze­ła­ma­nia domi­na­cji jed­no­znacz­nej pie­śni, chcia­ła wpro­wa­dzić opór, nie­oczy­wi­sto­ści, pod­jąć wysi­łek wal­ki o zna­cze­nie, wal­ki o treść. O pamięć tego zna­czą­ce­go prze­ło­mu trze­ba wciąż się sta­rać, tra­dy­cje ruchów awan­gar­do­wych, rów­nież tych lite­rac­kich, nadal nie zosta­ły utrwa­lo­ne, nadal okre­śle­nie „awan­gar­do­wy” odstra­sza, uprze­dza, lite­ra­tu­ro­znaw­cy i lite­ra­tu­ro­znaw­czy­nie,  lite­ra­tu­ro­twór­cy i lite­ra­tu­ro­twór­czy­nie wciąż mają co robić.

„Awan­gar­da” to ter­min woj­sko­wy i ozna­cza „oddział zabez­pie­cza­ją­cy od czo­ła głów­ne siły armii”.  Na ten trop napro­wa­dza już pierw­szy, otwie­ra­ją­cy książ­kę wiersz, czy­li „Pol­ski film emi­gra­cyj­ny śred­niej dłu­go­ści”, w któ­rym  „czo­ło pol­skiej poezji”  kre­owa­ne jest na siłę mili­tar­ną, sta­je się polem manew­ro­wym czy raczej stre­fą zgnio­tu. Czo­ło poezji sta­je się narzę­dziem czy lepiej: orę­żem, bro­nią, któ­ra nawet nie chce wywie­rać wpły­wu, chce pod­po­rząd­ko­wać sobie świat, prze­jąć nad nim wła­dzę. Czo­ło poezji plu­je, „zebra­ło się śli­ny” tej poezji ponad mia­rę. Tro­ja­now­ski roz­pę­dza się w tym wier­szu, „polo­nij­ne koło” w świe­cie pod­bi­tym przez czo­ło pol­skiej poezji (Ber­lin, Paryż, Lon­dyn, Madryt, te woj­ny XX wie­ku tutaj roz­brzmie­wa­ją) przy­po­mi­na to zaklę­te lub zatru­te: „polo­nij­ne koła/ roz­cho­dzą się po stawach/ i kościach”. Z emi­gra­cyj­ny­mi sko­ja­rze­nia­mi (z wiel­ką, nie eko­no­micz­ną ta poezja kry­ty­ko­wa­na przez Tro­ja­now­skie­go chce mieć po dro­dze) w per­spek­ty­wie nowych lat 20. i 30., oby już nie mię­dzy­wo­jen­nych, moż­na upo­rać się, choć pamięć o nich zosta­je: te polo­nij­ne klu­by jak sie­dli­ska zasta­rza­łej, zapie­kłej for­my upra­wia­nia kul­tu­ry, jako osta­tecz­nie sie­dli­ska wykwi­tów nie­zno­śnych i groź­nych. Roz­cho­dzą­ce się koła są jak kolej­ne krę­gi pie­kiel­ne, zamknię­te na głu­cho. „Roz­cho­dzą się po sta­wach”, pisze Tro­ja­now­ski, po sta­wach, czy­li po odcię­tych od dostę­pu do świe­żej wody zbior­ni­kach, ale gdy zaraz „po kościach”, to jak­by nic się nie sta­ło, jak­by mała ta ofen­sy­wa, nie­zau­wa­żo­na przez resz­tę świa­ta, jak­by ude­rzy­ła w samą sie­bie. „Czo­ło poezji polskiej/ wci­ska nas w fote­le”, pisze Tro­ja­now­ski, unie­ru­cha­mia. „To wybijają/ godzi­ny i stu­dzien­ki” , nic nowe­go się nie wyda­rzy w tym zasta­niu, w tym roje­niu i wiel­ko­ści, tyl­ko zgni­łość, powro­tu do tego, co utra­co­ne nie­od­wra­cal­nie. Nie będzie z tego żad­nej rewo­lu­cji, nie będzie zmia­ny innej niż utra­ta, prze­moc i natar­cie, łama­nie niż roz­wój. Bez­duch, zaduch i śmierć za życia, roje­nia o wiel­ko­ści, sny o potę­dze, kosz­mar samo­ube­zw­ła­sno­wol­nie­nia, wsob­no­ści i bra­ku szans na wyj­ście. Tak się koń­czą uży­cia poezji, na snach, snach samo­zw­rot­nych i infe­ku­ją­cych o potę­dze. Moż­na ten otwie­ra­ją­cy wiersz pełen kata­stro­ficz­nych (i absur­dal­nych) obra­zów, rucho­mych jak w jakimś kla­sycz­nym fil­mie eks­pre­sjo­ni­stycz­nym, w fil­mie gro­zy, potrak­to­wać jak wypo­wiedź wobec sytu­acji we współ­cze­snym życiu lite­rac­kim; moż­na też jak pró­bę prze­ję­cia meta­for mili­tar­nych – prze­ję­cia, by je roz­bro­ić (rów­nież w wier­szach miło­snych), by obna­żyć ułu­dę prze­mo­cy, któ­ra mia­ła być siłą, by obna­żyć jej bez­rad­ność i jało­wość.  Pisze Tro­ja­now­ski, mając za ple­ca­mi, na tape­cie, kra­jo­braz po bitwie, w zamy­ka­ją­cym książ­kę wier­szu, któ­ry dał tytuł zbio­ro­wi, że „macha ręką na taką teraź­niej­szość”. A jed­nak nie wyda­je się, by Tro­ja­now­ski pod­da­wał się temu życiu, w wier­szach pisa­nych pod wezwa­niem awan­gar­dy­stów i ich następ­ców (a nie ich kary­ka­tur) może i hory­zont nadziei nie jest naj­wy­raź­niej­szy, ale jed­nak jest. Jakież to ambit­ne zamie­rze­nie: pisać, trak­to­wać wiersz jak dzia­ła­nie, w nie­zgo­dzie, bez pew­no­ści wyty­czo­ne­go celu, choć w mro­ku, ku nie­zna­ne­mu i nie­zro­zu­mia­łe­mu. Jeśli jakąś wal­kę Tro­ja­now­ski toczy w Par­kin­gach, to była­by to wal­ka o prze­trwa­nie, prze­kro­cze­nie trwa­nia i zasto­ju, wyłom podob­ny do tego z poprzed­nich lat 20. (a może i z prze­ło­mu lat 80. i 90.). Na razie są wier­sze, na począ­tek to cał­kiem nie­źle.

Może i ta trud­na, nadal aktu­al­na sytu­acja spo­so­bu o zro­zu­mia­łość i nie­zro­zu­mia­łość, w któ­rym zda­je się prze­wa­żać zwrot kon­ser­wa­tyw­ny (nie cich­nie woła­nie o porząd­ną, z daw­na zna­ną pieśń), ma swo­je dobre stro­ny: wysi­łek pozna­wa­nia tra­dy­cji (wie­ko­wej!) nie idzie na mar­ne, mło­dzi poeci i mło­de poet­ki (oraz bada­cze i badacz­ki lite­ra­tu­ry) na świe­żo odczy­tu­ją i uży­wa­ją wypra­co­wa­nych przez poprzed­ni­ków i poprzed­nicz­ki narzę­dzi, doda­jąc sobie poczu­cia mocy i spraw­czo­ści oraz – co może jesz­cze waż­niej­sze – przy­na­leż­no­ści do wybra­nej linii kano­nu. Tro­ja­now­ski nale­ży do tej gru­py, pisze w imię kolej­nych poko­leń dekon­struk­to­rów: od Tade­usza Peipe­ra, przez Miro­na  Bia­ło­szew­skie­go, do Ryszar­da Kry­nic­kie­go i Sta­ni­sła­wa Barań­cza­ka, bli­ska jest mu „Zwrot­ni­ca”, bli­ska jest mu Nowa Fala, ale w nowych deko­ra­cjach bli­ski jest mu nawet Mar­cin Świe­tlic­ki z jego Zim­ny­mi kra­ja­mi; już nie papie­rem ksią­żek poprzed­ni­ków sze­le­ści ta tra­dy­cja, ale drży i brzmi na ekra­nie doty­ko­wym, tej tafli zdol­nej objąć jed­no­cze­śnie prze­szłe i przy­szłe: nowy miej­ski pod­miot zespo­lo­ny jest z nowy­mi maszy­na­mi, tak czu­ły­mi na potrze­by, że trud­no je roz­dzie­lić. Ludz­ka maszy­na i czło­wiek uma­szy­no­wio­ny w wier­szach Tro­ja­now­skie­go wyco­fu­je się, ale jego bez­ruch nie jest postrze­ga­ny jako klę­ska. Utrzy­mu­ją­cy się stan depre­syj­ny, stan „poni­żej”, poziom pod­zie­mia już nie jak par­ty­zant­ka czy opo­zy­cja tutaj funk­cjo­nu­ją. Dla zespo­lo­ne­go z mia­stem cybor­ga powierzch­nia ziemi/asfaltu/betonu/podłogi jest jak powierzch­nia skó­ry, skó­ra mia­sta i skó­ra miej­skie­go człowieka/cyborga zna­czą podob­nie, jeśli nie to samo. Życie pod­ziem­ne jest życiem intym­nym, życiem wewnętrz­nym i wła­ści­wym, życiem sku­pie­nia i spo­tka­nia – rów­nież miło­sne­go, bo prze­cież w książ­ce o wycho­dze­niu z wie­ku i wcho­dze­niu w wiek nie może zabrak­nąć histo­rii miło­snych. Samot­ność czu­ją­ce­go „poni­żej” cybor­ga pra­gnie innej samot­no­ści, miej­skie ero­ty­ki i wal­ka o nową poezję to głów­ne tema­ty Par­kin­gów. Mia­sto, miłość i mło­dej poezji opi­sa­nie – nic tu nie dzi­wi, wszyst­ko wyda­je się na swo­im miej­scu. Tro­ja­now­ski spraw­nie i spo­koj­nie budu­je kolej­ne wier­sze, pew­ną ręką doko­nu­je zama­chów na wyobraź­nie; robi to tak spo­koj­nie, że Par­kin­gi nie zaska­ku­ją, nie wstrzą­sa­ją ani nie prze­ła­mu­ją zasta­ne­go (i zasta­łe­go) sta­nu rze­czy. Sytu­acja się zmie­ni­ła i to szmat cza­su temu, w tych wier­szach nie będzie żad­nej rewo­lu­cji, będzie jakiś opis, będzie jakiś wypis.  Będzie zabu­rze­nie ryt­mu, „syn­kop­ka w synap­sie”, jakieś nasłu­chi­wa­nie gło­sów, szu­mów, pozle­pia­nych w cią­gi, będzie jakaś miłość, jakieś spo­tka­nie, jakaś cera­ta w barze mlecz­nym, jakieś lino­leum w blo­ku, wybi­cie i może powrót. Jesz­cze nie wia­do­mo, co na pew­no, obraz w tym par­kin­go­wym kinie nie cał­kiem jest jasny. Może to typo­we dla pierw­szej książ­ki przy­ciem­nie­nia (ileż moż­na wygrać w pół­mro­ku), a może absur­dal­ny żart dla ocze­ku­ją­cych instruk­cji obsłu­gi czy BHP. Doma­ga się Tro­ja­now­ski – jak wie­lu przed nim – wol­no­ści od wiel­kiej histo­rii (Marzec, Czer­wiec, mani­fe­sta­cje), pisa­nia bez jarz­ma zaple­śnia­łych meta­for, wybi­cia z zapę­tlo­nych obra­zów. Tro­ja­now­ski już nie zrzu­ca płasz­cza z ramion, już nie otwie­ra okna, tyl­ko w men­tal­nym sla­lo­mie nie­rów­no idzie, nie­sie kawę.

O autorze

Anna Marchewka

Urodzona w 1978 roku. Doktor literaturoznawstwa, krytyczka literacka. Autorka książki Ślady nieobecności. Poszukiwanie Ireny Szelburg (2014). Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2011). Prowadzi zajęcia w Katedrze Krytyki Współczesnej przy Wydziale Polonistyki UJ. Stale współpracuje z „Miesięcznikiem Znak”, w którym zajmuje się rubryką Stacja: literatura. Mieszka w Krakowie.

Powiązania

Czy żyjemy na Korei?

wywiady / o książce Różni autorzy

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Anną Mar­chew­ką, Prze­my­sła­wem Koniu­szym, Dawi­dem Buj­no i Grze­go­rzem Jędr­kiem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze e‑booka Życie na Korei Andrze­ja Sosnow­skie­go, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Parkingi podziemne jako miasta spotkań

nagrania / stacja Literatura Aleksander Trojanowski

Czy­ta­nie z książ­ki Par­kin­gi pod­ziem­ne jako mia­sta spo­tkań z udzia­łem Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

O wyobcowaniu i rolnictwie

wywiady / o książce Aleksander Trojanowski Konrad Góra

Roz­mo­wa Kon­ra­da Góry z Alek­san­drem Tro­ja­now­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Par­kin­gi pod­ziem­ne jako mia­sta spo­tkań, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 10 lute­go 2020 roku.

Więcej

Legia Legia lublin

recenzje / KOMENTARZE Aleksander Trojanowski

Autor­ski komen­tarz Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Par­kin­gi pod­ziem­ne jako mia­sta spo­tkań, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 10 lute­go 2020 roku.

Więcej

Parkingi podziemne jako miasta spotkań (2)

utwory / zapowiedzi książek Aleksander Trojanowski

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go Par­kin­gi pod­ziem­ne jako mia­sta spo­tkań, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 10 lute­go 2020 roku.

Więcej

Parkingi podziemne jako miasta spotkań

utwory / zapowiedzi książek Aleksander Trojanowski

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go Par­kin­gi pod­ziem­ne jako mia­sta spo­tkań, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 10 lute­go 2020 roku.

Więcej