recenzje / ESEJE

Laura (Riding) Jackson, czyli taki pościg za obecnością

Paweł Paszek

Recenzja Pawła Paszka z książek Korona dla Hansa Andersena i Obroty cudów Laury Riding Jackson, która ukazała się 9 lipca 2012 roku na serwisie wywrota.pl.

Biuro Literackie

Pewien spo­sób pisa­nia, któ­ry jest w swej isto­cie pew­nym zago­rza­łym „myśle­niem” języ­ka, wyni­ka jasno z całe­go poetyc­kie­go, ale tak­że teo­re­tycz­ne­go zamia­ru Lau­ry (Riding) Jack­son. Powi­nie­nem napi­sać Lau­ry Reichen­thal, bo tak brzmia­ło „praw­dzi­we” nazwi­sko Lau­ry Riding. Być może jed­nak powi­nie­nem napi­sać Lau­ry Riding, bowiem to, co naj­waż­niej­sze Lau­ra Reichen­thal napi­sa­ła jako Lau­ra Riding. Dopie­ro od roku 1941, czy­li od ślu­bu z ame­ry­kań­skim poetą i pisa­rzem Schu­ly­erem B. Jack­so­nem autor­ka The Clo­se Cha­plet (1926) pod­pi­su­je się jako Lau­ra (Riding) Jack­son. Wte­dy już jed­nak nie pisa­ła wier­szy. Ode­szła od poezji. Zwró­ci­ła się w stro­nę głę­bo­kie­go, bar­dzo ambit­ne­go, a zara­zem już na ten czas nie­co ana­chro­nicz­ne­go „obmy­śla­nia” pro­jek­tu, mają­ce­go na celu rewi­ta­li­za­cję tego, co jest w cało­ści „języ­kiem”. Wyni­kiem tej wie­lo­let­niej reflek­sji, mozol­nej pra­cy badaw­czej mają­cej na celu stwo­rze­nie nowej pre­dy­lek­ty­wy odczu­wa­nia, rozu­mie­nia i uży­cia języ­ka.

Zaczy­na­jąc jesz­cze raz, potrzeb­ne jest, być może, bym napi­sał, że pewien spo­sób pisa­nia, będą­cy szcze­gól­nym „myśle­niem” języ­ka u Lau­ry Riding, sta­no­wi pra­gnie­nie stwo­rze­nia total­nej, nowej odmia­ny języ­ka, któ­ry poja­wi się znów jako ten, któ­ry porzu­ca­jąc mit, uzy­ska swo­ją „przed­wiecz­ną” praw­dę, swo­ją anar­chicz­ną „an-archię”. Odzy­ska źró­dło­wą źró­dło­wość. Riding pra­gnę­ła wypro­wa­dzić z języ­ka rosną­cą poli­se­mię – pra­gnę­ła odzy­skać język czy­ste­go zna­cze­nia, język, któ­ry mógł­by uno­sić wyda­rze­nie świa­ta jako wyda­rze­nie samej „praw­dy”. W jed­nym z tek­stów ese­istycz­nych, któ­rych frag­men­ty zosta­ły zamiesz­czo­ne w wyda­nym przez Biu­ro Lite­rac­kie tomie Obro­ty cudów, pisa­ła o praw­dzi­wym wyda­rze­niu poezji, poja­wia­ją­cej się w „mowie” dziec­ka, któ­re nie pozy­ska­ło jesz­cze zdol­no­ści arty­ku­ło­wa­nia języ­ko­we­go:

Poezja (chwa­ła dzie­cięc­twu) zasad­ni­czo nie nale­ży do Mitu. Jest całą praw­dą, o któ­rej wie, to zna­czy nie wie nic. Jest sztu­ką nie­ży­cia. Nie ma żad­ne­go sys­te­mu, har­mo­nii, for­my, publicz­ne­go zna­cze­nia czy poczu­cia obo­wiąz­ku. Poezja jest czymś co dzie­je się wte­dy, kie­dy dziec­ko speł­znie z ołta­rza i ma „zamiar sta­now­czy być nader prze­kor­ną isto­tą” – ma zamiar nie uda­wać, nie uczyć się mówić i wer­sy­fi­ko­wać. Z każ­dym razem wymy­śla sobie nowy język i natych­miast go zapo­mi­na. Za każ­dym razem gdy otwie­ra usta, musi wszyst­ko zaczy­nać od począt­ku. („Mit”)

To oczy­wi­ście brzmi jako glo­ry­fi­ka­cja idio­pa­tii, autar­kii total­nej wio­dą­cej do auty­zmu. Ale podą­ża­jąc dro­gą ali­te­ra­cji, wie­dzie do pozy­ska­nia total­ne­go auten­ty­zmu. Wła­śnie pozy­ska­nie języ­ka auten­tycz­ne­go sta­no­wi­ło pierw­sze pra­gnie­nie Lau­ry Riding. Podob­ne sen­sy utrzy­my­wa­ła jej poezja. Stąd tak sta­now­czy gest porzu­ce­nia poezji, któ­ra nie ule­ga mono­se­mii, nie pod­le­ga jej w żad­nym stop­niu i zawsze otwie­ra się na to, co jed­nost­ko­we jako wie­lość. Lau­ra Riding kon­klu­du­je swo­je porzu­ce­nie prak­ty­ki poetyc­kiej, uzna­jąc „szko­dli­wość” poezji dla reali­za­cji jej pra­gnie­nia. Nie chce roz­wo­dzić się teraz tutaj nad pro­blem jaki poja­wia się tu przed czy­tel­ni­kiem, któ­ry się­ga­jąc po twór­czość Riding jed­no­cze­śnie się­ga po całą sekwen­cję auto­ko­men­ta­rzy do swo­jej twór­czo­ści autor­ki Poet: Lying Word (1933).

W tym momen­cie opo­wiem się po stro­nie Joh­na Ash­be­ry­’e­go, któ­ry w swej zna­ko­mi­tej książ­ce Other Tra­di­tions sta­wia na deli­kat­ne odsu­nię­cie tego, co z pozy­cji auto­ra Lau­ra Riding w swych komen­ta­rzach do wła­snej twór­czo­ści zawzię­cie pro­po­nu­je czy­tel­ni­ko­wi odczy­tu­ją­ce­mu jej wier­sze. Dla­te­go też, mając jed­nak na uwa­dze jej nie­do­koń­czo­ny, wspól­ny z dru­gim (i ostat­nim) mężem, monu­men­tal­ny pro­jekt szcze­gól­nej „myśli” języ­ka, któ­re­go wyni­kiem jest wyda­ne już po śmier­ci oby­dwu auto­rów – Lau­ry Riding (zmar­ła w 1991 roku) i Schu­ly­era B. Jack­so­na (zmarł wie­le lat wcze­śniej, w 1968 roku) – w 1997 roku Ratio­nal Meaning: A New Fun­da­tion for the Defi­ni­tion of Words, powi­nie­nem może przede wszyst­kim wska­zać „novum” jej poetyc­kiej reali­za­cji, ale wyma­ga­ło­by to osob­nej i chy­ba wie­lo­let­niej pra­cy, aby zro­bić to rze­tel­nie. Ogra­ni­czę się więc tyl­ko do krót­kich, naj­krót­szych i mam nadzie­ję, że jak naj­mniej uwła­cza­ją­cych kon­sta­ta­cji (kon­sta­ta­cja to zawsze, a na pew­no czę­sto zubo­że­nie).

To, co naj­waż­niej­sze Lau­ra Riding jako poet­ka napi­sa­ła w latach 1928–1938. Jed­no­cze­śnie jest to okres, kie­dy w cią­gu dzie­się­ciu lat napi­sa­ła wszyst­ko, co skła­da się na jej doro­bek poetyc­ki. Pierw­szym waż­nym tomem wier­szy jest The Clo­se Cha­plet wyda­ny w 1928 roku, ostat­nim są wier­sze zebra­ne The Col­lec­ted Poems, któ­re wyda­ła jako dwu­dzie­sto­sied­mio­let­nia autor­ka w roku 1938. W Pol­sce jej twór­czość jest pra­wie nie­zna­na. Stąd waż­na pra­ca trans­la­tor­ska Julii Fie­dor­czuk i pochwa­ła dla Biu­ra Lite­rac­kie­go, któ­re jed­no­cze­śnie wyda­ło: Obro­ty Cudów. Utwo­ry wybra­ne: wier­sze i ese­je oraz Koro­nę dla Han­sa Ander­se­na. Utwo­ry wybra­ne: opo­wia­da­nia.

Obro­ty Cudów pre­zen­tu­ją wybór wier­szy i kil­ka ese­jów Lau­ry Riding, dając pew­ne prze­świad­cze­nie o tym, nad czym całe swo­je życie pra­co­wa­ła autor­ka Pro­gress of Sto­ries. Dają przede wszyst­kim prze­świad­cze­nie, czym był jej zamiar, któ­ry wyda­rzył się jako jej szcze­gól­na poezja. Poezja, któ­ra powsta­wa­ła w momen­cie, gdy odcho­dził już na dobre daw­ny świat i nowy porzą­dek, porzą­dek waha­nia i nie­pew­no­ści ujaw­niał się w całym tra­gi­zmie nowej cywi­li­za­cji, któ­rej koniec roz­po­czął się I Woj­ną Świa­to­wą. Lau­ra Riding prze­czu­wa­ła nacho­dzą­ce cza­sy zupeł­nej ciem­no­ści i jej żar­li­we pra­gnie­nie odzy­ska­nia, resu­scy­ta­cji sen­su zestra­ja się z tym, co odda­je poje­dyn­czy głos rusza­ją­cy na poszu­ki­wa­nie nowe­go wyra­zu, któ­ry ona nazy­wa­ła „praw­dą”.

Stąd być może naj­pierw u niej sta­ra­nie o język, o język, któ­ry mógł­by znów pod­nieść to, co jest „praw­dą”. Język, któ­ry mógł­by przy­nieść taką zmia­nę świa­ta, aby zmie­rzał do prze­czu­wa­ne­go przez nią zaćmie­nia. Zara­zem doj­mu­ją­ce jest wiel­kie sta­ra­nie otrzy­ma­nia takiej języ­ko­wej ekwi­wa­len­cji doświad­cza­ne­go, któ­ra mogła­by unieść ową „praw­dę” poje­dyn­czej oso­by. Wyraz dobit­ny daje temu wiersz „Obcho­dy klę­ski” („Cele­bra­tion of Failu­re”):

Przez ból przez zie­mię bólu
Przez czu­łe ubó­stwo
Przez okrut­ne w sie­bie zwąt­pie­nie
Osią­gnę­łam tę piędź cało­ści.

To było jak obiet­ni­ca.
Po bólu, mówi­łam sobie,
Piędź będzie cen­niej­sza od zaro­zu­mia­łej mili.

I but­ny rozum
Któ­ry krzy­wił się na bez­błęd­ny plan
Teraz uśmie­cha się, widząc kale­kie wyko­na­nie,
Opie­wa­jąc moje prze­ry­wa­ne pięk­no.

Ta pró­ba odzy­ska­nia sie­bie, a zapi­sa­na jako „prze­ry­wa­ne pięk­no” odkry­wa dla Lau­ry Riding dro­gę asce­zy, dro­gę porzu­ce­nia tego, co jest meta­fo­rą. Autor­ka Experts Are Puz­zled wyzna­cza już w latach trzy­dzie­stych linię gra­nicz­ną moder­ni­zmu osią­ga­jąc zani­ka­nie wyra­zu poetyc­kie­go na rzecz tego, co nie­wy­po­wia­dal­ne. Jej poezja, prze­ciw­nie do wyra­ża­ne­go jako myśl pro­jek­tu języ­ko­we­go, jest zapi­sem prze­rwa­nia wyra­ża­nia, nie­moż­li­wo­ści osią­gnię­tej jako zanik meta­fo­ry, jako zanik samej poezji. W innym waż­nym utwo­rze „Wcie­le­nia” („Incar­na­tions”) Lau­ra Riding zapi­sa­ła:

Nie wypie­raj się,
Nie wypie­raj się: rzecz bie­rze się z rze­czy.
Nie wypie­raj się w nowej próż­no­ści
Sta­re­go, pier­wot­ne­go pro­chu.

Jaki grób, jaka prze­szłość krwi i kości
Tkwi we mnie, kie­dy leże śniąc i śniąc
Szczę­śli­wie prze­klę­ta,
Zaklę­ta, żywa, w zapo­mnie­niu pierw­szych spraw…
Śmierć nie daje nawet jed­nej chwi­li by pamię­tać

Bym nie mogła, jak kamień jakiejś rzeź­by zbyt prze­obra­żo­ny,
Przy­po­mnieć sobie, ziarn­ko do ziarn­ka, o pier­wot­nym pro­chu
I patrząc w dół scho­dów pamię­ci powta­rzać:
To nie byłam ja.

Mozol­ne sta­ra­nie o to, by usta­no­wić zapis dale­ce suro­wy, wyde­sty­lo­wa­ny, obja­wia całą gra­nicz­ność każ­de­go z wier­szy Lau­ry (Riding) Jack­son. Wte­dy, kie­dy pisze o sobie jako o wyda­rze­niu obec­no­ści, wyda­rze­niu egzy­sten­cji i wte­dy, kie­dy pisze dalej o sobie, o swo­im doświad­cze­niu tego, co jest kobie­co­ścią – para­fra­zu­jąc Pau­la Klee – w swej imma­nen­cji zupeł­nie nie­po­chwyt­ną języ­ko­wo, doświad­czal­nie więc ula­tu­ją­cą, pozo­sta­ją­cą jako wyda­rze­nie abso­lut­nie teraź­niej­sze, jako wyda­rze­nie aeste­tycz­ne. To usil­ne i gra­nicz­ne kon­kre­ty­zo­wa­nie same­go języ­ka, któ­re mia­ło wymi­jać jego indek­sal­ny cha­rak­ter, jest takim usta­wie­niem wraż­li­wo­ści poetyc­kiej, aby ta kie­ro­wa­ła się w stro­nę mak­sy­mal­nej kon­den­sa­cji zna­cze­nia. Aż do znik­nię­cia tra­dy­cyj­nie ujmo­wa­ne­go sen­su, czy­li aż do tego, co jest mil­cze­niem poetyc­kim. Tom wier­szy zapi­sa­nych pro­zą: Poet: A Lying Word, z któ­re­go pocho­dzi wiersz o takim samym tytu­le „Poeta: kłam­li­we sło­wo” sta­no­wi jak­by pre­lu­dium do tego ostat­nie­go wygło­su poetyc­kie­go Lau­ry Riding, któ­rym jest otwar­cie tego, co mil­cze­niem.

(…)

Poeta to fał­szy­wa ścia­na: to kłam­li­we sło­wo. To ścia­na, któ­ra zamy­ka, a jed­nak nie zamy­ka.

(…)

Mówię, mówię, jestem, jest, taka ścia­na, taki poeta, takie nie­kłam­stwo, takie nie­po­pro­wa­dze­nie. Zacze­kaj­cie na wzrok i dobrze się przyj­rzyj­cie, niech nie­ru­cho­me trwa­nie nauczy was, że nikt z was nie prze­cho­dzi dalej.

Co jest dalej? Jest to nawet-ja, nawet to nie-ja, ten nie­skła­ma­ny sezon, w któ­rym śmierć rów­no­mier­nie odmie­rza tem­po roku – tego każ­de­go roku.

Dzia­ła­nie róż­ni­cy pomię­dzy tym, co upra­gnio­ne jako wyra­że­nie tego, co dalej, a tym co jako pro­fit bra­ku zosta­je odkry­te przy oka­zji pisa­nia ujaw­nia się w peł­ni w ostat­nim z wier­szy zamiesz­czo­nym w Obro­tach Cudów, w wier­szu kon­fe­sji noszą­cym tytuł „Jak powsta­je wiersz”:

Nawie­dza nas koniecz­ność pod posta­cią wyzwa­nia:
Czy umiesz wydać z sie­bie głos,
Dowieść, że ist­nie­jesz?

(…)

Gdy­by to nie był wiersz,
Mówi­ła­bym o mówie­niu,
Pisa­ła­bym o mówie­niu (i pisa­niu),
Któ­re ura­to­wa­ło się dla inne­go, innych,
Stwo­rzy­ło się dla jed­ne­go i wszyst­kich,
Albo dla niko­go, jeśli powścią­gnę­ło swą podróż­ną siłę,
Bez łaski cza­su, któ­ry mógł­by je oca­lić
Przed cał­ko­wi­tą zgu­bą.

Albo tak bym wła­śnie mówi­ła i pisa­ła,
To zna­czy spró­bo­wa­ła­bym zbu­do­wać
Coś, co połą­czy­ło­by nasze myśle­nia
W rze­czy­wi­sto­ści słów, bytów, innych ludzi,
Bar­dziej wypo­wia­dal­ne, zamiesz­ki­wal­ne, gościn­ne, otwar­te.

Pro­fit bra­ku, o czym pisa­łem wyżej, jest samym aktem pisa­nia, ale jed­no­cze­śnie Lau­ra Riding nie poprze­sta­je na uzna­niu tego bra­ku. Akcen­tu­je pisa­nie jako wyłącz­nie pisa­nie o pisa­niu, ale kon­ty­nu­uje pisa­nie i okry­wa figu­rę wspól­no­ty, tego, co nie­ustan­nie otwar­te, odkry­wa gościn­ność (hospi­ta­li­ty) odkry­wa wła­sne pra­gnie­nie nie tyl­ko same­go wyra­że­nia, odkry­wa pra­gnie­nie tego, jak­by mogła pisać (myśleć?) ten szcze­gól­ny język. To pra­gnie­nie odkry­cia tego, co może wyda­rzyć się jako gościn­ność, jako otwar­cie, jako „mowa” sama.

Na począt­ku powie­dzia­łem o ana­chro­ni­zmie Lau­ry Riding, ale myślę, że to złe okre­śle­nie. Jed­no­cze­śnie na myśl przy­cho­dzi inne okre­śle­nie – uto­pia. Być może uto­pij­ne było pra­gnie­nie resu­scy­ta­cji sen­su, jego rezu­rek­cji w nowej, peł­nej for­mie przy­stęp­nej czło­wie­ko­wi jako takie­mu. Prze­su­nę się jed­nak nie­co poza tak banal­ne kla­sy­fi­ka­cje. Lau­ra Riding zapro­po­no­wa­ła odno­wę, restau­ra­cję świa­ta „myśli” i całe życie poświę­ci­ła pra­cy nad tą pro­po­zy­cją, począw­szy od jej wier­szy, skoń­czyw­szy na „nowej pod­sta­wie defi­nio­wa­nia słów”. Jeśli jest moż­li­we budo­wa­nie total­ne­go języ­ka, któ­ry jed­no­cze­śnie mógł­by unieść „pozy­tyw”, o któ­rym mówi­ła, a któ­ry nie został nigdy wypo­wie­dzia­ny, to wła­śnie jako pra­gnie­nie życia Lau­ra Riding posta­wi­ła przed sobą skom­ple­to­wa­nie obec­no­ści w języ­ku i obec­no­ści języ­ka. Pozo­sta­nie to w posta­wio­nych przez nią lite­rach na bar­dzo dłu­go jako otwar­tość zupeł­na, a zara­zem pozo­sta­nie to tak­że jako zada­nie, zada­nie dla każ­de­go, któ­ry „pra­gnie” mówić.


Tekst opu­bli­ko­wa­ny na ser­wi­sie wywrota.pl. Dzię­ku­je­my Auto­ro­wi za udo­stęp­nie­nie mate­ria­łu.

O autorze

Paweł Paszek

Urodzony w 1988 roku. Krytyk literacki. Asystent w Instytucie Nauk o Kulturze i Studiów Interdyscyplinarnych Uniwersytetu Śląskiego. Mieszka w Czechowicach-Dziedzicach.

Powiązania

Powiedzenie Ashbery’ego. O roz-czytywaniu siebie w „Trzech poematach” Johna Ashbery’ego.

recenzje / ESEJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z książ­ki Czte­ry poema­ty Joh­na Ash­be­ry­’e­go, któ­ra uka­za­ła się w por­ta­lu Wywrota.pl.

Więcej

Zapis i porozumienie

recenzje / ESEJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z książ­ki Błam (1985–2011) Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, któ­ra uka­za­ła się w por­ta­lu Wywrota.pl.

Więcej

Osobne milczenie. Wobec Radości Grzegorza Kwiatkowskiego

recenzje / IMPRESJE Paweł Paszek

Esej Paw­ła Pasz­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Rado­ści Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go.

Więcej

Rzeczy potrzebne do życia

recenzje / ESEJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z książ­ki Od kwiet­nia do kwiet­nia Micha­ela Lon­gleya.

Więcej

Hej, Farsz, Sendecki, Shall we?

recenzje / ESEJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Gottfried Benn: gen śmierci i gen rozkoszy

recenzje / IMPRESJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z książ­ki Nigdy samot­niej i inne wier­sze (1912–1955) Got­t­frie­da Ben­na.

Więcej

Na koniec [czyta Ewelina Paszke]

dzwieki / RECYTACJE Laura (Riding) Jackson

Frag­ment książ­ki Obro­ty cudów. Utwo­ry wybra­ne: wier­sze i ese­je, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Jane Bow­les, Lau­ra (Riding) Jack­son” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2012.

Więcej

„Drzwi prawdy otwarte na oścież?”

recenzje / IMPRESJE Karolina Felberg-Sendecka

Recen­zja Karo­li­ny Fel­berg z ksią­żek Koro­na dla Han­sa Ander­se­na i Obro­ty cudów Lau­ry Riding Jack­son, któ­ra uka­za­ła się 27 mar­ca 2012 roku na blo­gu karolinafelberg.natemat.pl.

Więcej

Paradoksalna deklaracja

recenzje / ESEJE Katarzyna Lisowska

Recen­zja Kata­rzy­ny Lisow­skiej z książ­ki Obro­ty cudów Lau­ra (Riding) Jack­son.

Więcej

Julia Fiedorczuk o książkach Laury Riding

recenzje / KOMENTARZE Julia Fiedorczuk

Autor­ski komen­tarz Julii Fie­dor­czuk do ksią­żek Obro­ty cudów i Koro­na dla Han­sa Ander­se­na Lau­ry (Riding) Jack­son, wyda­nych nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 11 stycz­nia 2012 roku.

Więcej

Prawda i nic. Laura Riding po polsku

recenzje / ESEJE Adam Zdrodowski

Recen­zja Ada­ma Zdro­dow­skie­go z książ­ki Obro­ty cudów Lau­ry (Riding) Jack­son.

Więcej