recenzje / ESEJE

Lekcje lasu w poezji Tymoteusza Karpowicza

Joanna Roszak

Szkic Joanny Roszak towarzyszący wydaniu książki Tymoteusza Karpowicza Zmyślony człowiek, w opracowaniu Joanny Roszak, która ukazała się w Biurze Literackim 24 czerwca 2020 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Przy­go­to­wu­jąc posło­wie, mam na biur­ku wyko­na­ne przez Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza w Chi­ca­go – już pożół­kłe – kse­ro­ko­pie, skru­pu­lat­nie ręcz­nie przez nie­go opi­sa­ne. To odbit­ki kil­ku stron książ­ki Richar­da Caven­di­sha Man, Myth and Magic: The Illu­stra­ted Encyc­lo­pe­dia of Mytho­lo­gy, Reli­gion and the Unk­nown [Czło­wiek, mit i magia: ilu­stro­wa­na ency­klo­pe­dia mito­lo­gii, reli­gii i nie­zna­ne­go]. Inte­re­so­wa­ły go hasła: las, drze­wa, oddech, odosob­nie­nie, ustro­nie po podró­ży (sec­lu­sion after a jour­ney), poświę­ce­nie, oczysz­cze­nie, ogień, mid­sum­mer (śro­dek lata, noc świę­to­jań­ska), życie, dusza, zie­leń, mil­cze­nie, wege­ta­cja, powie­trze oraz wiatr. I myślę: wszyst­kie one sta­ły się sło­wa­mi-klu­cza­mi tego skon­stru­owa­ne­go na 25-lecie Biu­ra Lite­rac­kie­go wybo­ru wier­szy. Las jest tu znacz­ni­kiem świa­do­mo­ści inter­tek­stu­al­nej poety, a tak­że jego namy­słu nad mate­ria­łem pisar­skim, nad two­rzy­wem, nad wyobraź­nią. Jest też czymś o wie­le wię­cej – wię­cej nawet niż zagad­ką i meta­fo­rą twór­czo­ści: żywio­łem, naj­bar­dziej poetyc­kim, repre­zen­tan­tem sił poezji i natu­ry.

Kar­po­wicz czy­tał las jak księ­gę, jak kosmos, a był w tym spad­ko­bier­cą dwóch pol­skich poetów: Julia­na Przy­bo­sia, auto­ra wier­sza W głąb las, wędru­ją­ce­go do lasu jako po lek, w „prze­byt bez domu”, oraz zży­te­go z tą prze­strze­nią już nazwi­skiem – Bole­sła­wa Leśmia­na.

W Poezji nie­moż­li­wej. Mode­lach Leśmia­now­skiej wyobraź­ni – pra­cy dok­tor­skiej, a doce­lo­wo książ­ce o twór­czo­ści auto­ra Dziew­czy­ny – zauwa­żał Kar­po­wicz odzwier­cie­dlo­ne w Łące zain­te­re­so­wa­nie tym, co drze­wa widzia­ły przed nami. Tak­że jego wła­sna poezja to pró­ba eks­pre­sji lasu. Ale jed­no­cze­śnie – las eks­pre­sji. „Więc las poko­chaj! Nic nie ma prócz lasu!” – przy­cho­dzi z wezwa­niem z wier­sza Miłość stro­ska­na, twier­dząc, że przy­ro­da jest w twór­czo­ści Leśmia­na medium trak­tu­ją­cym nas jako medium. Może w szcze­gól­no­ści – doda­ję – trak­tu­je ona w ten spo­sób ów osob­ny gatu­nek ludzi, jakim są poeci.

Czuć, że Kar­po­wicz dokła­da sta­rań, by mówić o drze­wach, o lesie jak pierw­szy poeta. Chęt­nie cyto­wał prze­cież zda­nie Raine­ra Marii Ril­ke­go z Listów do mło­de­go poety, stresz­cza­ją­ce jego wła­sną filo­zo­fię poetyc­ką – by pró­bo­wać powie­dzieć, jak­by­śmy byli pierw­szym czło­wie­kiem: co widzi­my, czym żyje­my, co kocha­my i tra­ci­my. Potrze­bo­wał widzieć las, żył lasem, kochał go; tra­cił żonę – w jej dłu­giej cho­ro­bie, tra­cił wła­sne zdro­wie; stra­cił na emi­gra­cji kon­takt z wszech­ogar­nia­ją­cą pol­sz­czy­zną. Ją tak­że potrze­bo­wał widzieć i nią oddy­chał.

Ileż drzew znaj­dzie­my w twór­czo­ści tego poety uro­dzo­ne­go we wsi Zie­lo­na, a zmar­łe­go w Oak Park (Dębo­wym Par­ku) na przed­mie­ściach Chi­ca­go. Roz­pi­na i roz­pi­su­je się ona na lesie, udzie­la lek­cji zie­lo­no­ści – inten­syw­niej nawet może niż lek­cji ciszy, choć i ten wiersz – któ­ry nie­gdyś dał tytuł Dede­ciu­so­wej anto­lo­gii pol­skiej poezji – znaj­dą Czy­tel­nik i Czy­tel­nicz­ka w odda­nym im wybo­rze.

Moty­wa­cja kie­ro­wa­ła mną dwo­ja­ka – przy­po­mnieć naj­bar­dziej zna­ne wier­sze zapo­mnia­ne­go poety (jak roz­kład jaz­dy, księ­ga ekle­sia­ste­sa, non omnis moriar, sen), oraz wybrać te, któ­re praw­dzi­wie oddy­cha­ją lasem, a otwar­te nim, otwie­ra­ją tak­że czy­ta­ją­cych na nowe doświad­cze­nia. Bo owe drzew­ne utwo­ry pozwo­lą zoba­czyć w twór­czo­ści Kar­po­wi­cza war­tość, któ­rej chy­ba dotąd nie dostrze­ga­no – udzie­la­nie lek­cji medy­ta­cji i spo­ko­ju. One sta­ły się ser­cem zbio­ru, a zosta­ły oto­czo­ne oraz prze­ple­cio­ne utwo­ra­mi nie­sze­lesz­czą­cy­mi, nie­szu­mią­cy­mi, nie­uner­wio­ny­mi lasem, nie­prze­su­nię­ty­mi w stro­nę drzew.

Pią­ta stro­na świa­ta – to tytuł jed­ne­go z dra­ma­tów auto­ra Odwró­co­ne­go świa­tła. Pozo­sta­łe czte­ry stro­ny jego poezji zda­ją się już dokład­nie zba­da­ne: poli­mor­ficz­ność, labi­ryn­to­wa wie­lo­znacz­ność (Bar­tosz Mał­czyń­ski), jej fizjo­lo­gicz­ność (Joan­na Muel­ler), powta­rza­nie i nie­po­wta­rzal­ność (Mag­da­le­na Kokosz­ka), total­ność, kaba­li­stycz­ność, sui gene­ris gene­zyj­skość (Wła­dy­sław Włoch). Pią­tą stro­ną bywa w niej wła­śnie medy­ta­cja nad świa­tem przy­ro­dy i uważ­ność (mind­ful­ness).

Czy­tel­ni­cy ostat­nich tomów Kar­po­wi­cza przy­wy­kli do tego, że wiersz roz­bie­ga się w róż­nych kie­run­kach, prze­le­wa na inne książ­ko­we stro­ny, wypusz­cza pędy, splą­tu­je korze­nia­mi z inny­mi utwo­ra­mi: i wewnątrz zbio­ru, i dale­ko poza nim. Ale w tej książ­ce pro­po­nu­ję spoj­rze­nie nie na kłą­cza (wte­dy czy­tel­nik wier­szy sta­je się tuła­czem, noma­dą), ale na koro­nę (wier­szo­we­go) drze­wa.

Jon Kabat-Zinn, ame­ry­kań­ski pro­fe­sor medy­cy­ny i twór­ca kli­ni­ki reduk­cji stre­su oraz cen­trum mind­ful­ness, w Prak­ty­ce uważ­no­ści dla począt­ku­ją­cych za fun­da­men­ty posta­wy uważ­no­ścio­wej uznał: nie­osą­dza­nie, cier­pli­wość, umysł począt­ku­ją­ce­go oraz akcep­ta­cję, a tak­że miło­sny zwią­zek z wyobraź­nią. Kar­po­wicz medy­tu­je nad lasem, medy­tu­je drze­wem (jego żona Maria chęt­nie się do drzew przy­tu­la­ła, o czym opo­wia­da­ła mi nie­gdyś jej zna­jo­ma, wska­zu­jąc dąb, z któ­rym naj­bli­żej się zaprzy­jaź­ni­ła). Leśmia­now­ską podróż do zie­le­ni w Poezji nie­moż­li­wej inter­pre­to­wał autor Trud­ne­go lasu jako „rów­no­cze­sną podróż w głąb sie­bie”. Orga­ni­zu­jąc jako pro­fe­sor Uni­wer­sy­te­tu Illi­no­is w Chi­ca­go kon­fe­ren­cję poświę­co­ną auto­ro­wi Dziej­by leśnej, badał znów ten „krzep­ki upiór dębo­wy” – i musiał dostrze­gać, jak to w poezji auto­ra Topiel­ca scho­dzą się jego wła­sne począ­tek i koniec: Zie­lo­na pod Wil­nem i Dębo­wy (Oak) Park. W lesie, w drze­wie zna­lazł punkt opar­cia, pier­wot­ną inte­li­gen­cję.

Dla Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza poezja nie­wąt­pli­wie była spra­wą języ­ka (wewnętrz­nych rota­cji słów, ich peł­nej mobi­li­za­cji), ale nie­za­prze­czal­nie też – a może przede wszyst­kim – kwe­stią życia. O Car­lu Sand­bur­gu prze­czy­ta­łam pierw­szy raz w jego szki­cu. Pol­skie­mu poecie ade­kwat­na zda­ła się sfor­mu­ło­wa­na przez Ame­ry­ka­ni­na, rów­nież z Chi­ca­go, defi­ni­cja: „Poezja to dzien­nik zwie­rząt mor­skich, któ­re żyją na zie­mi, a chcia­ły­by latać”. On, mają­cy poezję za „twór­czą nega­cję”, za siłę, „któ­ra poeta­mi pomia­ta”, speł­niał w niej – nie­kie­dy, na pią­tej stro­nie, w ósmym dniu tygo­dnia – marze­nia o locie.

W tym kon­tek­ście cie­ka­wa i war­ta przy­po­mnie­nia oka­że się pro­za poetyc­ka Stro­icie­le tonu (dru­ko­wa­na w „Odrze” i „Pomo­stach” dopie­ro w 2011 roku):

Stro­icie­le naj­wyż­sze­go tonu gwiaz­dy żyją na nizi­nach. […] wycho­dzą wie­czo­rem na brzeg lasu i stru­ga­ją małe gałąz­ki, potem je tną na małe paty­ki i roz­da­ją mrów­kom. Mrów­ki roz­no­szą je po lesie i ukła­da­ją w kształ­cie kla­wia­tu­ry. W cichą noc, kie­dy w taką kla­wia­tu­rę ude­rzy pyłek z kwia­tu leśnej kon­wa­lii − odzy­wa się naj­wyż­szy i naj­czyst­szy z moż­li­wych tonów. A stro­icie­le go zapa­mię­tu­ją i prze­no­szą na gwiaz­dę.

Kar­po­wicz wsłu­chi­wał się w to, co zain­to­nu­ją drze­wa, pisał poezję na obraz i podo­bień­stwo lasu, w leśnym porząd­ku, dając wyraz potrze­bie pier­wot­ne­go kon­tak­tu z nim; w inte­lek­tu­al­nym jego prze­ży­wa­niu szu­kał poetyc­kich zasad kie­ru­ją­cych wszech­świa­tem, zależ­no­ści, pro­por­cji, źró­deł pry­wat­nej kosmo­lo­gii.

 

8 kwiet­nia 2020

(dzień, w któ­rym obo­wią­zu­je zakaz wej­ścia do lasu,

dzień, w któ­rym pozo­sta­je poezja)

O autorze

Joanna Roszak

Urodziła się w 1981 roku. Poetka, badaczka. Pracuje jako profesor w Instytucie Slawistyki Polskiej Akademii Nauk oraz jako nauczycielka języka polskiego w jednej z poznańskich szkół. Współfundatorka i wiceprezeska Fundacji Józefa Rotblata. Ostatnio wydała: Miejsce i imię. Poeci niemieckojęzyczni żydowskiego pochodzenia, Słyszysz? Synagoga. Wychodząc spod poznańskiej synagogi przy Wronieckiej oraz Żuraw z origami. Opowieść o Józefie Rotblacie. Redaktorka wielu książek zbiorowych (poświęconych m.in. Ingeborg Bachmann, Paulowi Celanowi czy Fernandowi Pessoi). Autorka tomów poetyckich: lele, wewe, tego dnia. W Biurze Literackim opublikowała zbiory wierszy: przyszli niedokonani (2018) oraz ploso (2020), a dekadę temu – złożoną z wywiadów (m.in. z Edwardem Balcerzanem, Stanem Borysem, Krystyną Miłobędzką i Andrzejem Falkiewiczem, Ewą Sułkowską-Bierezin, Janem Stolarczykiem, Marianem Grześczakiem) – książkę W cztery strony naraz. Portrety Tymoteusza Karpowicza. Redagowała także tom esejów Tymoteusza Karpowicza, który ukazał się w 2019 roku we Wrocławiu.

Powiązania