recenzje / KOMENTARZE

List rozbitka z Wyspy na Księżycu

Tadeusz Sławek

Autorski komentarz Tadeusza Sławka, towarzyszący wydaniu książki Williama Blake’a Wyspa na Księżycu, w tłumaczeniu Tadeusza Sławka, która ukazała się w Biurze Literackim 2 marca 2020 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Wyspa: nie­jed­no­krot­nie gości­ła w lite­ra­tu­rze XVIII wie­ku. Wystar­czy wspo­mnieć choć­by licz­ne wyspy, któ­re odwie­dzał Guli­wer, czy tę naj­słyn­niej­szą, któ­rą raz jedy­nie Robin­son Cru­zoe nazwał „Wyspą Roz­pa­czy”, a potem w cią­gu kil­ku­na­stu lat zamie­nił wła­snym wysił­kiem w rodzaj samo­wy­star­czal­ne­go pań­stwa. Tak­że Miko­ła­ja Doświad­czyń­skie­go Kra­sic­ki wysłał na wyspę Nipu, aby tam nauczył się mądro­ści życia. Poło­że­nie wska­zu­je wyraź­nie, że Blake’owi cho­dzi o Anglię, wyspę oto­czo­ną wień­cem mniej­szych. W pismach poety napo­tka­my Hebry­dy i Orka­dy opo­dal wybrze­ży Szko­cji, wyspę Man na Morzu Irlandz­kim, ale rów­nież Wyspę Psów, nie­wiel­ką połać zie­mi w zako­lu Tami­zy opły­wa­ją­cej Gre­en­wich, gdzie na por­to­wych nabrze­żach pro­sty­tut­ki ocze­ki­wa­ły na powra­ca­ją­cych żegla­rzy.

Księ­życ: to zło­żo­ny sym­bol. W Blake’owskiej Czwór­ni ozna­cza Miłość, a towa­rzy­szą mu Słoń­ce (Wiecz­ność), gwiaz­dy (rozum kal­ku­la­cyj­ny) i Zie­mia (ist­nie­nie mate­rial­ne). Pier­wot­nie Księ­życ mie­ścił się w ser­cu czło­wie­ka i oświe­tlał dro­gę jego życia, lecz po upad­ku Ada­ma świa­tło Księ­ży­ca przy­ga­sło, ser­ce i wyobraź­nia popa­dły w sła­bość, a Miłość prze­isto­czy­ła się z wznio­słe­go i pięk­ne­go obco­wa­nia wła­ści­we­go aga­pe w nie­ład popę­du sek­su­al­ne­go sank­cjo­no­wa­ne­go inte­re­sem eko­no­micz­nym (patrz: pieśń o Zło­tej Klat­ce Matry­mo­nii w roz­dzia­le dzie­wią­tym). Teraz Księ­życ to jed­na z lamp zawie­szo­na w świą­ty­ni demo­nicz­ne­go Uri­ze­na, boga zim­ne­go pra­wa moral­ne­go i wszel­kie­go rodza­ju dys­cy­pli­ny ogra­ni­cza­ją­cej wol­ność jed­nost­ki. Jak wyzna Albion w Blake’owskim Jeru­za­lem – Słoń­ce i Księ­życ „precz wygna­ła moja cho­ro­ba”. Bla­ke fak­tycz­nie był jed­nym z pierw­szych dia­gno­stów sła­bo­ści nowo­cze­snej cywi­li­za­cji.

Wyspa na Księ­ży­cu: to zatem Anglia w sytu­acji cywi­li­za­cyj­nej i kul­tu­ro­wej cho­ro­by: nie­bo wyobraź­ni i arty­stycz­ne­go geniu­szu prze­sło­ni­ły – meta­fo­rycz­nie – chmu­ry racjo­na­li­stycz­nej filo­zo­fii Wol­te­ra i fizy­ki New­to­na oraz – dosłow­nie – dymy fabryk (o któ­rych Bla­ke mówił, że są „Mły­na­mi Sza­ta­na”) uno­szą­ce się nad dacha­mi angiel­skich miast. A może zary­zy­kuj­my: Wyspa na Księ­ży­cu to nasz świat współ­cze­sny, w któ­rym zysk i skar­la­ła poli­ty­ka zawład­nę­ły ludz­ki­mi umy­sła­mi, a jed­nost­ka prak­ty­ku­je wol­ność jedy­nie w sfe­rze mar­nej roz­ryw­ki.

W takim to świe­cie spo­ty­ka­ją się posta­ci Blake’a o tajem­ni­czych i zna­czą­cych imio­nach, któ­re sta­ra­łem się spo­lsz­czyć. Ich roz­mo­wy odda­ją ducha epo­ki roz­dy­sku­to­wa­nej oraz roz­na­mięt­nio­nej reli­gij­ny­mi i poli­tycz­ny­mi kon­flik­ta­mi. Już od poło­wy XVII wie­ku ruch ran­ter­sów i dig­ger­sów wywo­ły­wał fer­ment, któ­ry póź­niej zro­dził ruchy reli­gij­nych refor­ma­to­rów w rodza­ju Ludo­wic­ka Mug­gle­to­na czy Kościo­ła swe­den­bor­giań­skie­go (a to wła­śnie ze Swe­den­bor­giem pole­mi­zo­wał Bla­ke w Zaślu­bi­nach Nie­ba i Pie­kła). Edward Pal­mer Thomp­son pisze, że „sta­re zło w żół­tej kami­zel­ce”, o któ­rym śpie­wa Cynik w roz­dzia­le szó­stym, to nic inne­go, jak wariant biblij­ne­go węża, któ­re­mu wspo­mnia­ny Mug­gle­ton kazał przy­jąć postać Anio­ła Bla­sku zwo­dzą­ce­go na złą dro­gę i spro­wa­dza­ją­ce­go miłość do aktu fizycz­ne­go. Z kolei David Erd­man w kla­sycz­nej pra­cy Wil­liam Bla­ke: Pro­phet Aga­inst Empi­re twier­dzi, że jest wiel­ce praw­do­po­dob­ne, iż w latach 70. i 80. XVIII wie­ku Bla­ke uczest­ni­czył w spo­tka­niach koła swe­den­bor­giań­skie­go pro­wa­dzo­nych przez wie­leb­ne­go Jaku­ba Duché w lon­dyń­skim Lam­beth, gdzie Bla­ke zamiesz­ki­wał. Kim byli uczest­ni­cy owych dys­put? Nie mamy pew­no­ści, wspo­mnij­my tyl­ko o nie­któ­rych. Gaz Łatwo­pal­ny (Inflam­ma­ble Gas) to zapew­ne słyn­ny che­mik Joseph Prie­stley, któ­re­mu towa­rzy­szy żona Mary, przed­sta­wio­na jako pani Beł­kot­ka Traj­kot­ka (Gib­ble Gab­ble). Pita­go­rej­czyk Chła­po­łyk (Sip­sop), jak moż­na domnie­my­wać, to zna­ny filo­zof pla­to­nik Tho­mas Tay­lor, cho­ciaż Erd­man na pod­sta­wie fak­tu, że Bla­ke pobie­rał u Tay­lo­ra lek­cje geo­me­trii eukli­de­so­wej, widzi Tay­lo­ra jako Angu­ła Roz­war­te­go (Obtu­se Angle), a „anguł” to nic inne­go jak wła­śnie „kąt” w osiem­na­sto­wiecz­nych pol­skich pod­ręcz­ni­kach geo­me­trii. W epi­ku­rej­czy­ku Przy­ssaw­ce (Suc­tion) kry­ty­cy dopa­tru­ją się mło­do zmar­łe­go bra­ta Wil­lia­ma Blake’a ‒ Rober­ta. Jury­stą Sta­low­ni­kiem (Ste­ely­ard the Law­gi­ver) wyda­je się być przy­ja­ciel poety, arty­sta malarz John Fla­xman. Kolumną Etru­ską (Etru­scan Column) mógł­by być John Brand, autor popu­lar­nych wów­czas roz­wa­żań na temat histo­rii sta­ro­żyt­nej wyda­nych w 1777 roku jako Obse­rva­tions on Popu­lar Anti­qu­ities. Chi­rurg Tnij­flak (Jack Tear­guts) to zapew­ne gło­śny wów­czas lekarz John Hun­ter, któ­re­go nazwi­sko Bla­ke umie­ścił zresz­tą w tek­ście, a następ­nie prze­kre­ślił. Do posta­ci Ara­do­bo zwy­kle pre­ten­du­ją wybit­ni dru­ka­rze i wydaw­cy – James Edwards i Joseph John­son.

Powiedz­my na koniec, że w Ktoś­ku (Quid) wie­lu dostrze­ga same­go Wil­lia­ma Blake’a.

O czym toczy się roz­mo­wa? Na przy­kład o Toma­szu Chat­ter­to­nie, auto­rze archa­izu­ją­cych wier­szy, któ­re przed­sta­wiał jako odkry­te przez sie­bie tek­sty śre­dnio­wiecz­ne­go poety Tho­ma­sa Row­leya. Gdy misty­fi­ka­cja zosta­ła roz­po­zna­na, a saty­ry ogło­szo­ne pod wła­snym nazwi­skiem nie zyska­ły Chat­ter­to­no­wi żad­ne­go powo­dze­nia, poeta popeł­nił w roku 1770 samo­bój­stwo w wie­ku zale­d­wie 18 lat. Wszyst­ko to zło­ży­ło się na este­tycz­ną i sen­ty­men­tal­ną legen­dę, z pew­no­ścią wie­lo­krot­nie powta­rza­ną w krę­gach lite­ra­tów i mod­nych, sno­bi­stycz­nych salo­nów.

Bla­ke nie tra­ci z oczu współ­cze­snych cza­sów. Mowa jest nie tyl­ko o eks­pe­ry­men­tach fizycz­nych i rodzą­cym się zain­te­re­so­wa­niu anty­kiem, ale tak­że o modzie – o stro­jach w sty­lu Wer­te­ra i obszer­nych, „balo­no­wych” kape­lu­szach à laMary Robin­son, co, nawia­sem mówiąc, uła­twia dato­wa­nie tek­stu na lata 1783–1784. Widzi­my też, jak nara­sta­ją sprzecz­no­ści wewnątrz nowo­cze­sne­go spo­łe­czeń­stwa. Wie­my, na przy­kład z zapi­sów pra­so­wych i archi­wów, że każ­de­go roku w Wiel­ki Czwar­tek tysią­ce dzie­ci z sie­ro­ciń­ców masze­ro­wa­ło kar­nie do lon­dyń­skiej kate­dry św. Paw­ła, by pod czuj­nym okiem nad­zor­ców publicz­nie zaświad­czać o opie­kuń­czej tro­sce pań­stwa. Wiersz „Wiel­ki Czwar­tek” w roz­dzia­le jede­na­stym to pozor­nie krze­pią­cy obraz miło­sier­nej tro­ski o bied­nych, wystar­czy jed­nak porów­nać szkic zamiesz­czo­ny w Wyspie z fina­łem tegoż tek­stu z Pie­śni doświad­cze­nia, by spo­strzec kry­tycz­ne ostrze, któ­re z bie­giem cza­su mia­ło prze­kształ­cić się w rady­kal­ny sprze­ciw wobec Uri­ze­nicz­ne­go tech­no­ka­pi­ta­li­zmu, mistrzow­sko ukry­wa­ją­ce­go bru­tal­ną rze­czy­wi­stość za pozo­ra­mi tro­ski i opie­kuń­czo­ści. O tym też trak­tu­je paro­dia Szek­spi­row­skie­go „być albo nie być” (roz­dział dzie­wią­ty), któ­rej głów­ną posta­cią (dodaj­my, że histo­rycz­ną) jest nie­ja­ki Richard Sut­ton, przed­sta­wia­ją­cy się jako dobro­czyń­ca, w isto­cie zaś budu­ją­cy wła­sną sła­wę przed­się­bior­ca, któ­re­go hoj­ność mia­ła dodat­ko­wo prze­sła­niać wąt­pli­we źró­dła jego mająt­ku i nie­ja­sne inte­re­sy.

Jeśli nawet roz­po­zna­je­my tema­ty i posta­ci, to w dużej mie­rze rację ma Erd­man, któ­ry w nie­cią­głych, nie­ustan­nie prze­ry­wa­nych roz­mo­wach, nie­cier­pli­wym poszu­ki­wa­niu zaba­wy, nie­kie­dy we wza­jem­nym prze­krzy­ki­wa­niu się dostrze­ga prze­ja­wy nara­sta­ją­ce­go indy­wi­du­ali­zmu skut­ku­ją­ce­go słab­nię­ciem rozum­nej roz­mo­wy, bra­kiem chę­ci słu­cha­nia i lek­ce­wa­że­niem wza­jem­ne­go rozu­mie­nia.

 Czy­taj­my więc Wyspę na Księ­ży­cu jako tekst o nas samych i naszych sła­bo­ściach. Tek­stu tego nie powsty­dził­by się Alfred Jar­ry, twór­ca pata­fi­zy­ki (przy­po­mnij­my sobie choć­by listę dys­cy­plin „nauko­wych” z roz­dzia­łu trze­cie­go Wyspy), a nie­zwy­kła wymia­na zdań na temat Chat­ter­to­na w roz­dzia­le trze­cim mogła­by z powo­dze­niem zna­leźć się w cyr­ku Mon­ty Pytho­na.

O autorze

Tadeusz Sławek

Urodzony w 1946 roku w Katowicach. Ukończył Liceum im. Adama Mickiewicza w tymże mieście, absolwent filologii polskiej i angielskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Związany z Uniwersytetem Śląskim nieprzerwanie od 1971 roku, rektor Uniwersytetu w latach 1996-2002. Wraz z kontrabasistą Bogdanem Mizerskim autor i wykonawca esejów na głos i kontrabas. Zajmuje się historią literatury angielskiej i amerykańskiej, literaturą porównawczą, zagadnieniami życia publicznego. Ważniejsze publikacje: Calling of Jonah. Problems of Literary Voice (wspólnie z Donaldem Weslingiem), Maszyna do pisania. O teorii literatury Jacquesa Derridy (wspólnie z Tadeuszem Rachwałem), U-bywać. Człowiek, świat, przyjaźń w twórczości Williama Blake’a (2001), Antygona w świecie korporacji (2002), Ujmować. Henry David Thoreau i wsponota świata (2009), NIC-owanie świata. Zdania z Szekspira (2012), U-chodzić (2015).

Powiązania