recenzje / ESEJE

„ale Lola ma łeb nie od parady”. Notatki o Transparty

Dawid Kujawa

Recenzja Dawida Kujawy książki Transparty Niny Manel, wydanej w Biurze Literackim 5 sierpnia 2019 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Nie moż­na brać na poważ­nie peł­nych entu­zja­zmu reko­men­da­cji książ­ko­wych, gdy wycho­dzą one spod pió­ra kry­ty­ków pry­wat­nie sym­pa­ty­zu­ją­cych z autor­ka­mi tomów reko­men­do­wa­nych. Jako że cał­kiem dobrze znam Ninę Manel, a nawet mia­łem bar­dzo skrom­ny udział w pra­cach nad wyda­niem Trans­par­ty, nie będę wkła­dał tu szcze­gól­ne­go wysił­ku w prze­ko­na­nie czy­tel­ni­ka o dużej war­to­ści tego tomu. O tym, że uwa­żam wspo­mnia­ną książ­kę za jeden z naj­cie­kaw­szych i naj­bar­dziej wyróż­nia­ją­cych się debiu­tów poetyc­kich ostat­nich lat, wspo­mnę już teraz, by następ­nie sku­pić się raczej na poten­cjal­nych zagro­że­niach, jakie czy­ha­ją na Trans­par­ty po stro­nie kry­tycz­nej recep­cji, oraz wska­zać kil­ka este­tycz­no-poli­tycz­nych linii prze­ci­na­ją­cych książ­kę, któ­re, jak sądzę, łatwo mogą umknąć odbior­com zbyt moc­no sku­pio­nym na tym, jaką lite­rac­ką kon­wen­cję aktu­ali­zu­je w swo­ich wier­szach Nina Manel.

Zacznij­my od zakre­śle­nia kon­tek­stu­al­ne­go tła. Domi­nu­ją­cy dziś spo­sób myśle­nia o poli­tycz­no­ści wier­sza (a od deka­dy jest to kate­go­ria pierw­szo­pla­no­wa w kry­ty­ce) opie­ra się na mecha­ni­zmie reduk­cji, bo choć wie­lu sądzi, że w ostat­nich trzy­dzie­stu latach przy­swo­ili­śmy od gro­ma zawi­łych teo­rii i zakwe­stio­no­wa­li­śmy wszyst­kie fun­da­men­tal­ne kate­go­rie lite­ra­tu­ro­znaw­cze, o wspo­mnia­nej kwe­stii myśli­my w ramach sta­tycz­nej opo­zy­cji binar­nej: auto­no­mia vsza­an­ga­żo­wa­nie. Nie zawsze tak było: dla wie­lu pro­to­awan­gar­do­wych twór­ców to, co nazy­wa się par­na­si­zmem lub eska­pi­zmem, sta­no­wi­ło kie­dyś stra­te­gię wymy­ka­nia się racz­ku­ją­ce­mu kapi­ta­li­zmo­wi, pro­ce­som moder­ni­za­cyj­nym, uto­wa­ro­wie­niu. Sztu­ka reali­zo­wa­ła wów­czas swo­ją poli­tycz­ność, usta­na­wia­jąc bez­piecz­ną przy­stań wol­ną od eks­trak­cji war­to­ści dodat­ko­wej, nie­pod­po­rząd­ko­wa­ną aku­mu­la­cyj­nej spi­ra­li. Jeże­li chcie­li­by­śmy wska­zać jakiś umow­ny punkt bifur­ka­cji, w któ­rym to, co postrze­ga­my dziś jako dwa nur­ty arty­stycz­nej prak­ty­ki – par­na­si­stow­ski i zaan­ga­żo­wa­ny – roz­cho­dzą się w prze­ciw­nych kie­run­kach, to szu­kać musie­li­by­śmy go chy­ba wła­śnie na począt­ku XX wie­ku. Komu­ni­zu­ją­ce i anar­chi­zu­ją­ce awan­gar­dy doma­ga­ją się znie­sie­nia sztu­ki insty­tu­cjo­nal­nej z oba­wy przed tym, że w warun­kach roz­wi­ja­ją­ce­go się prze­my­słu insty­tu­cja umoż­li­wi sub­sum­cję sztu­ki pod kapi­tał; jed­no­cze­śnie doma­ga­ją się roz­sze­rze­nia sfe­ry dzia­łal­no­ści arty­stycz­nej– wol­nej od gene­ro­wa­nia zysku, nie­wy­alie­no­wa­nej prak­ty­ki ludz­kiej – na całą prze­strzeń spo­łecz­ną, co w grun­cie rze­czy ozna­cza znie­sie­nie pra­cy najem­nej na rzecz sze­ro­ko poję­tej twór­czo­ści.Powie­dzieć więc moż­na, że naj­bar­dziej bojo­we prą­dy arty­stycz­ne pod­po­rząd­ko­wu­ją sztu­kę pew­nym poli­tycz­nym pro­jek­tom tyl­ko po to, by osta­tecz­nie sztu­kę (podob­nie jak eska­pizm) uwol­nić od zobo­wią­zań, a spo­łe­czeń­stwo – od kapi­ta­li­zmu. To, że eks­pe­ry­men­tal­na sztu­ka nie daje się pod­po­rząd­ko­wać ide­olo­giom i osta­tecz­nie zawsze odwra­ca się od dużych pro­jek­tów poli­tycz­nych, reali­zu­jąc się raczej w swo­jej mikro­po­li­tycz­no­ści, to już kwe­stia na inną dys­ku­sję.

Zaczy­nam od przy­nud­ne­go wywo­du, by dokład­niej wska­zać miej­sce Niny Manel na aktu­al­nej poetyc­kiej mapie. Jej sto­su­nek do sztu­ki jest jed­no­znacz­nie nade­ste­tycz­ny, par­na­si­stow­ski. Rzecz jed­nak w tym, że w cią­gu ostat­nich stu lat rela­cje mię­dzy sztu­ką i pra­cą zmie­ni­ły się dia­me­tral­nie: o ile ta pierw­sza zosta­ła uto­wa­ro­wio­na i teraz już słu­ży eks­trak­cji war­to­ści dodat­ko­wej, o tyle ta dru­ga wchło­nę­ła wie­le stra­te­gii cha­rak­te­ry­zu­ją­cych wcze­śniej wyłącz­nie sztu­kę (by dobrze zro­zu­mieć, o co cho­dzi, nale­ży przyj­rzeć się takim sfe­rom „kogni­tyw­nej” pro­duk­cji jak mar­ke­ting czy takim for­mom zatrud­nie­nia jak te typo­we dla pra­cy pre­kar­nej). Nie jest waż­ne to, czy Nina Manel w peł­ni zda­je sobie spra­wę z prze­kształ­ceń, któ­re zawi­ta­ły w naszym świe­cie wraz z post­for­dow­skim mode­lem pro­duk­cji, ale z pew­no­ścią autor­ka ma świa­do­mość, że jej nade­ste­tyzm ma inny wydźwięk, niż miał­by w przy­pad­ku prak­tyk XIX-wiecz­nej bohe­my arty­stycz­nej. Dla­cze­go autor­ka sto­su­je stra­te­gię, któ­ra kie­dyś pozwa­la­ła – para­fra­zu­jąc Andrze­ja Sosnow­skie­go – „scho­wać się takie­mu życiu”? Odpo­wie­dzi na to pyta­nie mogą być dwie. Ta prost­sza brzmia­ła­by: Nina Manel jest nostal­gicz­ką, któ­ra upar­cie powta­rza zaklę­cia daw­ne­go świa­ta, jak­by wie­rzy­ła, że pozwo­lą one odtwo­rzyć bez­piecz­ną, czy­stą sfe­rę sztu­ki wol­nej od rela­cji han­dlo­wych. Dru­ga odpo­wiedź, mniej oczy­wi­sta, ale moim zda­niem bar­dziej prze­ko­nu­ją­ca, sta­wia poet­kę w znacz­nie lep­szym świe­tle. Mówiąc naj­kró­cej, autor­ka Trans­par­ty wybie­ra kon­wen­cję „eska­pi­stycz­ną”, bo kon­wen­cja „zaan­ga­żo­wa­na” w rów­nym stop­niu pod­da­ła się uto­wa­ro­wie­niu i wca­le nie jest bar­dziej wia­ry­god­na. Wpusz­cze­nie wiru­sa „świa­ta zewnętrz­ne­go” do świę­tej prze­strze­ni arty­stycz­nej auto­no­mii para­dok­sal­nie może oka­zać się gestem bar­dzo moc­nym poli­tycz­nie, bo dosad­nie daje on do zro­zu­mie­nia, że w tej zaba­wie prę­dzej czy póź­niej każ­dy będzie musiał pobru­dzić sobie rącz­ki.

Dla czy­tel­ni­ka może to być spra­wa pomniej­sza i wyczu­wa­na raczej intu­icyj­nie (co nie zna­czy, że nie­istot­na), ale dla kry­ty­ki fun­da­men­tal­na i koniecz­nie wyma­ga­ją­ca dys­kur­sy­wi­za­cji. Na tle naj­now­szej histo­rii pol­skiej liry­ki Nina Manel powin­na chy­ba być postrze­ga­na jako ktoś, kto spraw­nie dosto­so­wu­je się do „świa­ta na opak”, tym samym doko­nu­jąc w nim pew­nych ele­men­tar­nych porząd­ków. Jeśli bowiem zało­ży­my, że naj­bar­dziej zna­ni dziś kon­te­sta­to­rzy sztur­mu­ją­cy pol­ską poezję na prze­ło­mie lat 80. i 90. sta­ra­li się zbli­żyć w swo­im języ­ku do symu­la­cji „życia codzien­ne­go”, a jed­no­cze­śnie wiel­ki wysi­łek wkła­da­li w pra­cę odspo­łecz­nie­nia, upry­wat­nie­nia lite­ra­tu­ry, w prze­ko­na­nie wszyst­kich dooko­ła o jej impo­ten­cji poli­tycz­nej (nie­sku­tecz­nie, jak oka­za­ło się po latach), to Nina Manel wyko­nu­je gest, któ­ry jest rewer­sem „bru­lio­no­wych” fochów. Przy­wo­łu­je ona bowiem tra­dy­cję, któ­ra – jak pisa­łem wyżej – w powszech­nym prze­ko­na­niu zwią­za­na jest ze stra­te­gia­mi „uciecz­ko­wy­mi” i w samo jej cen­trum wrzu­ca roz­ma­ite wąt­ki prze­czą­ce tezom o jej apo­li­tycz­nym – czy jesz­cze gorzej: skry­cie poli­cyj­nym, umac­nia­ją­cym pozy­cję hege­mo­na – cha­rak­te­rze. Wszyst­ko to uzmy­sła­wia nam, jak bar­dzo dyna­micz­na musi być poli­tycz­na reflek­sja o lite­ra­tu­rze, by nie prze­ro­dzi­ła się w mono­lit ide­olo­gii, by nie pozwo­li­ła wycią­gać zbyt pochop­nych wnio­sków, sta­jąc się pał­ką do wale­nia po gło­wie par­tyj­nych here­ty­ków: prze­cież gdy­by Nina Manel debiu­to­wa­ła w roku 2007, zapew­ne zosta­ła­by natych­miast pożar­ta przez Igo­ra Stok­fi­szew­skie­go, któ­ry zarzu­cił­by jej – podob­nie jak zarzu­cał Sosnow­skie­mu – skłon­ność do two­rze­nia pono­wo­cze­snych wydmu­szek este­tycz­nych.

Tym­cza­sem debiu­tant­ka kom­po­nu­je książ­kę ocie­ka­ją­cą bro­ka­tem („Księ­życ w żelu roz­pusz­cza płyn­nie ćmę nocy”), afir­mu­ją­cą sztucz­ność(„kiczo­wa­te świa­tła w win­tydż dys­ko­te­ce”), peł­ną dobrze roz­po­zna­nych deka­denc­kich klisz („Oto chleb pikant­ny, jak­by piekł go sza­tan”), z wer­so­lo­gicz­ne­go punk­tu widze­nia nie­mal cały czas kla­sy­cy­zu­ją­cą(o tym za chwi­lę), a przy tym wszyst­kim nafa­sze­ro­wa­ną odnie­sie­nia­mi do pato­lo­gii gene­ro­wa­nych przez kapi­ta­lizm (Bez­dom­ny poda­je Loli Kit­tin­ger kart­kę z napi­sem »ura­tuj mnie i zabij«) i pisa­ną z wyraź­ny­mi akcen­ta­mi poło­żo­ny­mi na spo­łecz­ne usy­tu­owa­nie autor­ki („W kra­ju mojej gło­wy legal­ne skro­ban­ki”). W dodat­ku płasz­czy­zna kom­po­zy­cji roz­pię­ta jest tu mię­dzy roman­tycz­ną afek­ta­cją a zim­ną ana­li­zą pro­ce­sów neu­ro­lo­gicz­nych i ich prze­kształ­ceń zwią­za­nych z nowy­mi tech­no­lo­gia­mi („[…] w cie­płym inter­fej­sie / mózg–komputer–serce”). Nina Manel jest naraz nad­ra­cjo­nal­ną, wyra­cho­wa­ną badacz­ką ukła­dów sen­so­rycz­nych i egzal­to­wa­ną (czę­sto z przy­mru­że­niem oka, choć cza­sem zupeł­nie serio) nade­stet­ką zafa­scy­no­wa­ną taro­tem. Świet­nie pod­su­mo­wu­je to fra­za z wier­sza – tytuł nie bez zna­cze­nia – „Na zim­nym uczyn­ku”: „Ale to mózg rzą­dzi cia­łem oraz wpra­wia / w drże­nie / i było­by lepiej, gdy­by jed­nak ser­ce”. Zresz­tą zakres poru­szo­nych tu prze­ze mnie kwe­stii nie licu­je z ogro­mem wąt­ków obec­nych w tomie – ści­śle ze sobą powią­za­nych, skła­da­ją­cych się na kunsz­tow­nie skon­stru­owa­ną siat­kę tema­tycz­nych punk­tów-wek­to­rów. „Trans”jest tu sta­nem świa­do­mo­ści, przede wszyst­kim chy­ba Loli Kit­tin­ger, zawie­szo­nej gdzieś pomię­dzy trud­ną do roz­po­zna­nia i zdia­gno­zo­wa­nia rze­czy­wi­sto­ścią a este­tycz­nym spo­so­bem jej prze­ży­wa­nia – ale jest też poję­ciem opi­su­ją­cym płcio­wą nie­jed­no­znacz­ność – to kolej­ne zagad­nie­nie powra­ca­ją­ce w książ­ce kil­ku­krot­nie. A stąd już tyl­ko krok do stra­te­gii dan­dy­sow­sko-queero­wych.

***

Gdy piszę o nade­ste­tycz­nym wymia­rze Trans­par­ty, nie mam na myśli wyłącz­nie lek­sy­kal­nych rekwi­zy­tów, jaki­mi autor­ka posłu­gu­je się w swo­ich śmier­tel­nie poważ­nych, choć czę­sto zabaw­nych wier­szach (zob. szcze­gól­nie cykl nar­ra­cyj­nych wier­szy o Loli Kit­tin­ger). Ogrom­ne zna­cze­nie ma tu jej duża świa­do­mość z zakre­su pro­zo­dii, osią­ga­ją­ca sto­pień wła­ści­wie nie­spo­ty­ka­ny – wyjąt­kiem był­by tu może Club­bing Kami­la Bre­wiń­skie­go – w debiu­tanc­kich książ­kach poetyc­kich ostat­nich lat (wspo­mnieć wystar­czy o świet­nie skro­jo­nych dwu­na­sto­zgło­skow­cach ze śred­niów­ką po szó­stej syla­bie, w któ­rych tok zda­nia nie zawsze pokry­wa się ze struk­tu­rą ryt­micz­ną, zob. np. „Op pop, Szczu­rzar­nia”). Oczy­wi­stym punk­tem odnie­sie­nia powin­na być tu dla nas twór­czość redak­tor­ki tomu i wiel­kiej entu­zjast­ki wier­szy Manel Mar­ty Pod­gór­nik – już w lau­da­cji towa­rzy­szą­cej zesta­wo­wi Niech żyją wszyst­kie ukła­dy sen­so­rycz­ne (Połów 2017) autor­ka Para­di­so okre­śla­ła rym i rytm wier­szy Manel jako „bez­błęd­ne”, a w samej poet­ce dostrze­ga­ła wiel­ką nadzie­ję dla przy­szło­ści par­na­si­stow­skie­go idio­mu (celo­wo uni­kam tu sło­wa „post­mo­der­nizm”, rozu­miem je bowiem nie­co ina­czej niż Mar­ta Pod­gór­nik, a w każ­dym razie mam do nie­go mniej afir­ma­tyw­ny sto­su­nek). Wpływ nie­daw­nej lau­re­at­ki Nagro­dy im. Wisła­wy Szym­bor­skiej na wyobraź­nię lirycz­ną Niny Manel jest nie­ba­ga­tel­ny, nie chciał­bym jed­nak, by został spro­wa­dzo­ny do line­ar­nie rozu­mia­nej „kon­ty­nu­acji” okre­ślo­nej dyk­cji. Język Pod­gór­nik jest nie do pod­ro­bie­nia, wszel­kie pró­by jego naśla­do­wa­nia wyda­ją mi się z góry ska­za­ne na poraż­kę, ale wła­ści­wie to samo już dziś mogli­by­śmy powie­dzieć o idio­mie debiu­tant­ki, w podob­nym sty­lu kla­sy­cy­zu­ją­cej, ale jed­nak zaprzę­ga­ją­cej w pra­cę wier­sza inne­go rodza­ju maszy­ny dys­kur­syw­ne. O ile bowiem Pod­gór­nik na lirycz­nej płasz­czyź­nie kom­po­zy­cji od lat bar­dzo świa­do­mie osa­dza układ wypo­wie­dze­nia, któ­re­go naczel­ną zasa­dą ist­nie­nia jest kon­fe­sja (rozu­mia­na rzecz jasna w spo­sób mak­sy­mal­nie kon­struk­cyj­ny, nie­rzad­ko też iro­nicz­ny), o tyle Nina Manel jesz­cze moc­niej pod­kre­śla kon­wen­cjo­nal­ność swo­ich wier­szy, z miej­sca odbie­ra­jąc wia­ry­god­ność wła­snym wyzna­niom poprzez kon­se­kwent­ne wpi­sy­wa­nie ich w ramę spe­cy­ficz­nie „prze­gię­tej” deka­den­cji:

Lon­don Fashion Week

Na twa­rzy wypi­sa­ny cały glam rock świa­ta
– pięt­no nosisz dum­nie, wypa­lo­ny dia­dem.
Wrze woda w kocioł­ku z etnicz­ną przy­pra­wą,
gotu­je się fleg­ma pocho­dzą­ca z rdze­nia.
Czas by prze­łknąć ziół­ko, męt­ne, bez­cu­kro­we.
Prze­sa­dzi­li cię tutaj, różę her­ba­cia­ną,
prze­nie­śli w gru­dę zie­mi, rośli­nę na wio­snę.
– Pra­cu­jesz z mate­ria­łem twar­dym jak żołą­dek,
wygi­nasz koń­czy­ny, umię­śnio­ne pędy.
Nasie­nie się lepi na szorst­kim beto­nie.

To oczy­wi­ście nie wszyst­ko: sztucz­ność kom­po­zy­cji nie ist­nie­je tu sama dla sie­bie, ale współ­two­rzy bar­dzo prze­myśl­nie zor­ga­ni­zo­wa­ne rela­cje z inny­mi punk­ta­mi semio­tycz­nych bły­śnięć – jeden z naj­istot­niej­szych tego rodza­ju punk­tów sta­no­wi tu kwe­stia cie­le­sno­ści („Mam w środ­ku ale­je, strze­li­ste i mokre”). Znie­chę­co­nych już teraz pra­gnę uspo­ko­ić: niech zła sła­wa „poezji soma­tycz­nej” niko­go nie odwo­dzi od się­gnię­cia po Trans­par­ty. Nie cho­dzi tu bowiem wca­le o cia­ło uświę­co­ne, mistycz­ne, nie cho­dzi też o cia­ło ero­tycz­ne ani nawet o cia­ło spro­fa­no­wa­ne i brud­ne, ale o cia­ło, któ­re­go wręcz nie spo­sób dotknąć dys­kur­syw­nie, cia­ło mak­sy­mal­nie zbio­lo­gi­zo­wa­ne, a więc nie­mal­że pozba­wio­ne mitycz­nych czy sym­bo­licz­nych bez­piecz­ni­ków, zre­du­ko­wa­ne do żywej tkan­ki, któ­rej jako takiej nie da się ani spo­nie­wie­rać, ani zsa­kra­li­zo­wać. Natu­ral­nie cał­ko­wi­te „zde­sym­bo­li­zo­wa­nie” cia­ła w języ­ku nie jest moż­li­we, zabieg ten wyma­ga podob­nych nakła­dów pra­cy dys­kur­syw­nej i podob­nych stra­te­gii kom­po­zy­cyj­nych, jak kre­acja cia­ła wznio­słe­go, upa­dłe­go czy zsek­su­ali­zo­wa­ne­go – rzecz jed­nak w tym, że per­cept cia­ła w wier­szach Niny Manel jest w zamy­śle per­cep­tem o zero­wej inten­syw­no­ści, doty­czy cia­ła pra­wie pozba­wio­ne­go kul­tu­ro­we­go kon­tek­stu. Być może klu­czo­wy w tym zakre­sie powi­nien być dla nas wiersz zaty­tu­ło­wa­ny „Meta­po­zna­nie”:

marzysz i pla­nu­jesz: kości, mię­so
czy wydzie­li­ny
są pod­sta­wo­wą tkan­ką zwie­rzę­cą;
będą narzę­dziem stric­te poetyc­kim.

(jed­nak „oste­on” wciąż jedy­nie sło­wem)

Co naj­mniej dwie spra­wy zasłu­gu­ją tu na uwa­gę: po pierw­sze cia­ło zwie­rzę­ce (nie „zezwie­rzę­co­ne”, ale odhu­ma­ni­zo­wa­ne, postrze­ga­ne jako jed­na z wie­lu podob­nych form prze­ja­wia­nia się sub­stan­cji) jest przez Ninę Manel este­ty­zo­wa­ne – prze­kształ­co­ne w „narzę­dzie stric­te poetyc­kie” – wła­śnie jakocia­ło bez­pł­cio­we, prze­zro­czy­ste, nie­na­ce­cho­wa­ne,pięk­ne w swo­jej nie­okre­ślo­no­ści. Po dru­gie układ wypo­wie­dze­nia sygna­li­zu­je tu pew­ne ogra­ni­cze­nia zwią­za­ne z języ­ko­wą pra­cą z per­cep­ta­mi tak ujmo­wa­ne­go, „chłod­ne­go” cia­ła. Poet­ka zda­je sobie bowiem spra­wę z tego, że w reali­za­cji przy­ję­tej przez nią stra­te­gii twór­czej bar­dzo pomoc­ny oka­zać może się język bio­lo­gii (rów­nież neu­ro­bio­lo­gii, w któ­rej autor­ka się spe­cja­li­zu­je), któ­ry jed­na­ko­woż łatwo może prze­ro­dzić się w „pięk­ne brzmie­nia”, dla więk­szo­ści odbior­ców pozba­wio­ne związ­ku z per­cep­tem cia­ła. „Oste­on” zda­je się w uję­ciu Manel sło­wem ide­al­nym, wska­zu­ją­cym na wła­ści­wy zakres tema­tycz­ny, a jed­no­cze­śnie pozwa­la­ją­cym zacho­wać odpo­wied­ni, kli­nicz­ny dystans do tegoż tema­tu – pro­blem w tym, że „oste­on” w prze­ci­wień­stwie do „kości”, „mię­sa” i „wydzie­lin”, moc­niej nace­cho­wa­nych kul­tu­ro­wo – nie może prze­ro­dzić się w pożą­da­ne narzę­dzie poetyc­kie okre­ślo­ne­go typu, jako że poza wąskim krę­giem spe­cja­li­stów pozo­sta­je on „tyl­ko sło­wem” (wie­my już zatem, że nade­ste­tyzm Niny Manel nie ozna­cza reduk­cji wypo­wie­dzi poetyc­kiej do melo­dii języ­ka). Wiersz „Metapoznanie”traktować może­my więc chy­ba jako swe­go rodza­ju instruk­taż doty­czą­cy tego, jak powin­ni­śmy czy­tać cie­le­sne per­cep­ty w Trans­par­ty– mówiąc naj­kró­cej, w mia­rę moż­li­wo­ści zdra­pu­jąc reszt­ki kul­tu­ro­we­go kon­tek­stu, jakim obro­sły w pol­skiej poezji „krew”, „wydzie­li­na”, „kości”, „tkan­ka”. Dopie­ro per­cept cia­ła o zero­wym stop­niu inten­syw­no­ści pod­da­ny zosta­je skraj­nej este­ty­za­cji, któ­ra odby­wa się tu na nowych warun­kach, bez eks­plo­ato­wa­nia sen­sów głę­bo­ko wro­śnię­tych w dys­kur­syw­ne prak­ty­ki spo­łecz­ne, szcze­gól­nie te o cha­rak­te­rze arty­stycz­nym.

***

Na zasa­dzie synek­do­chy świat mody cał­kiem nie­źle odda­je feno­men gwał­tow­ne­go wtar­gnię­cia logi­ki zysku do sztu­ki poj­mo­wa­nej jako prze­strzeń auto­no­micz­na i rzą­dzą­ca się wła­sny­mi pra­wa­mi. W Trans­par­ty pięć wier­szy już poprzez tytu­ły bez­po­śred­nio nawią­zu­je do tego krę­gu tema­tycz­ne­go, ale prze­cież mamy jesz­cze mot­to z Miu­cii Pra­dy: „Moda jest żywa jak język”. Chy­ba nie bez powo­du pierw­szym sko­ja­rze­niem, jakie mia­łem z tomem Niny Manel, było nazwi­sko Ale­xan­dra McQu­eena: twór­cy bar­dzo serio trak­tu­ją­ce­go cien­kie linie dzie­lą­ce – jak­kol­wiek banal­nie by to nie brzmia­ło – cia­ło od mię­sa, wznio­słość od kiczu i hedo­ni­stycz­ną radość od despe­ra­cji. Postać ta nie tyl­ko pozo­sta­wa­ła nie­do­pa­so­wa­na do swo­ich „cza­sów” (a przede wszyst­kim do swo­je­go nowe­go oto­cze­nia, już po awan­sie spo­łecz­nym), ale też sta­no­wi­ła pod­ręcz­ni­ko­wy przy­kład tego, jak gład­ko i spraw­nie kapi­tał w swo­jej dzi­siej­szej posta­ci potra­fi tego rodza­ju nie­do­pa­so­wa­nie uczy­nić instru­men­tem wytwa­rza­nia war­to­ści dodat­ko­wej. McQu­een jako zara­bia­ją­cy milio­ny nuwo­rysz z bry­tyj­skiej kla­sy robot­ni­czej był jed­no­cze­śnie ofia­rą póź­ne­go kapi­ta­li­zmu i świet­nie pro­spe­ru­ją­cą fabry­ką, w któ­rej zasad­ni­czą infra­struk­tu­rę pro­duk­cyj­ną sta­no­wi­ły wła­śnie jego zabu­rze­nia psy­chicz­ne, naj­pierw wywo­ła­ne przez kapi­ta­li­stycz­ną maszy­nę spo­łecz­ną, a potem pod­da­ne chłod­nym pro­ce­som eks­trak­cji. Co praw­da Nina Manel nie jest genial­ną pro­jek­tant­ką mody i nie zara­bia na uto­wa­ro­wie­niu wła­snych sta­nów emo­cjo­nal­nych, ale za to, mam wra­że­nie, dosko­na­le rozu­mie to, co spo­tka­ło McQu­eena. Trans­par­ty ujaw­nia – w pew­nym zakre­sie oczy­wi­ście – to samo, co ujaw­nia­ła zna­na z medial­nych prze­ka­zów „tra­gicz­na” figu­ra McQu­eena: nie ma już czy­stej sztu­ki wol­nej od gene­ro­wa­nia zysku.

***

Powy­żej poru­szy­łem kwe­stie, któ­re na pierw­szy rzut oka nie są chy­ba zbyt dobrze widocz­ne w debiu­tanc­kiej książ­ce Niny Manel, ale w moim prze­ko­na­niu sta­no­wią one o jej fun­da­men­tach – gdy­by­śmy chcie­li wyczer­pu­ją­co opi­sać głów­ne wąt­ki Trans­par­ty, nie mówiąc już o nakre­śla­niu fine­zyj­nie zor­ga­ni­zo­wa­nej sie­ci połą­czeń popro­wa­dzo­nych mię­dzy nimi, taki migaw­ko­wy for­mat tek­stu jak ten z pew­no­ścią oka­zał­by się nie­wy­star­cza­ją­cy. Nie­śmia­ło i skró­to­wo przed­sta­wiam więc gene­ra­lia, zanim autor­ce impu­tu­je się pono­wo­cze­sną wsob­ność, este­tycz­ną pusto­tę czy – o zgro­zo! – nie­zdro­wy pociąg do wyso­kie­go moder­ni­zmu. Zwy­kle w sytu­acji obco­wa­nia z książ­ką debiu­tanc­ką zasta­na­wia­my się nad tym, czy autor­ka może zapro­po­no­wać nam coś jesz­cze w przy­szło­ści – co cie­ka­we, w przy­pad­ku tomu Niny Manel wąt­pli­wo­ści tego rodza­ju nie rodzą się wca­le. W trzy­dzie­stu trzech wier­szach zapre­zen­to­wa­nych w książ­ce wyczu­wa się taką spój­ność kon­cep­tu­al­ną i tak nad­mia­ro­wą ener­gię wyobraź­ni, że w grun­cie rze­czy nie pozo­sta­wia­ją one złu­dzeń co do tego, że autor­ka od daw­na ma goto­wy pomysł na potęż­ny pro­jekt poetyc­ki – pozo­sta­je tyl­ko cze­kać na jego kolej­ne odsło­ny.

O autorze

Dawid Kujawa

Doktor nauk humanistycznych, marksistowski krytyk literacki, redaktor. Ostatnio wspólnie z Jakubem Skurtysem i Rafałem Wawrzyńczykiem opracował wybór wierszy Jarosława Markiewicza Aaa!... (Wydawnictwo Convivo). Obecnie przygotowuje do druku tom Powrót możliwego, poświęcony polskiej poezji i krytyce 2000–2010 (Korporacja Ha!art). Mieszka w Katowicach, pracuje jako programista.

Powiązania

Kiedy wydostaliśmy się w słoneczną przestrzeń

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Rafał Wawrzyńczyk

Posło­wie Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka i Dawi­da Kuja­wy do książ­ki Ra Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

Pozdrawiam mokrych ludzi przyszłości. Na marginesie O Przemysława Suchaneckiego

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki O Prze­my­sła­wa Sucha­nec­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 listo­pa­da 2021 roku.

Więcej

Półkula sativa, półkula indica. hoodshit (griptape) Michała Mytnika

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Micha­ła Myt­ni­ka hood­shit (grip­ta­pe), któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2021 roku.

Więcej

Ojcowie narodowego kapitału. O „storytellingu” Antoniny M. Tosiek

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki sto­ry­tel­ling Anto­ni­ny Tosiek, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 8 lute­go 2021 roku.

Więcej

Niesporczaki słuchają sovietwave’u. Nebula Anny Adamowicz

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Anny Ada­mo­wicz Nebu­la, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 grud­nia 2020 roku.

Więcej

„Po dzisiejszym wieczorze się rozwinąłem”

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pogo gło­sek Rober­ta Rybic­kie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2019 roku.

Więcej

Notatka zawierająca mgliste spekulacje o możliwych ścieżkach rozwoju polskiej poezji w nadchodzących latach

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy towa­rzy­szą­ca wyda­niu alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 3 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

Rzesza niezastąpionych najemnych konsumentów

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy książ­ki Tra­wers Andrze­ja Sosnow­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 6 mar­ca 2017 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 31 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Mówię o sobie z perspektywy geologicznej

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Dar Mene­li Rober­ta Rybic­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 kwiet­nia 2017 roku.

Więcej

Gniew i sample

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Szkic Dawi­da Kuja­wy o kry­tycz­nej recep­cji poezji Toma­sza Bąka. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Taka prawda posiadania

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Maja Staśko

Szkic Mai Staś­ko i Dawi­da Kuja­wy o poezji Dawi­da Mate­usza z tomu Sta­cja wie­ży ciśnień. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Orzeł, reszka i rant

debaty / ankiety i podsumowania Dawid Kujawa

Głos Dawi­da Kuja­wy w deba­cie „For­my zaan­ga­żo­wa­nia”, towa­rzy­szą­cej pre­mie­rze anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny, któ­ra uka­że się nie­ba­wem w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Nie zawsze przemoc przychodzi z zewnątrz

wywiady / o książce Marta Podgórnik Nina Manel

Roz­mo­wa Mar­ty Pod­gór­nik z Niną Manel towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Trans­par­ty Niny Manel, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 5 sierp­nia 2019 roku.

Więcej

Polarkoller

recenzje / KOMENTARZE Nina Manel

Autor­ski komen­tarz Niny Manel, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Trans­par­ty Niny Manel, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 5 sierp­nia 2019 roku.

Więcej

Transparty

utwory / zapowiedzi książek Nina Manel

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Trans­par­ty Niny Manel, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 5 sierp­nia 2019 roku.

Więcej

„narracja zawsze będzie spiskować”

recenzje / KOMENTARZE Karol Maliszewski

Karol Mali­szew­ski, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Dawi­da Kuja­wy.

Więcej