recenzje / KOMENTARZE

Małe kuku

Barbara Frączyk

Autorski komentarz Barbary Frączyk, laureatki projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2021”.

Piszę od nie­daw­na, krót­ko i z dłu­gą prze­rwą na zwąt­pie­nie. Wcze­śniej jedy­nie przy­glą­da­łam się ludziom. Wyostrzy­łam i wyczu­li­łam oko. Mam wra­że­nie, że zauwa­żam wię­cej.

To wła­śnie czło­wiek pocią­ga mnie w lite­ra­tu­rze naj­bar­dziej. Patrzę sobie na nie­go i jego złe postęp­ki, ale głów­nie te w ska­li mikro. Na te małe złe uczyn­ki, z któ­rych niko­mu się nie spo­wia­da­my, na te drob­ne dra­śnię­cia, któ­re zada­je­my sami sobie i tym, któ­rzy podej­dą za bli­sko, czę­sto zupeł­nie nie­świa­do­mie lub wręcz z prze­ko­na­niem, że robi­my dobrze. Śle­dzę takie drob­ne cio­sy i zra­nie­nia, małe kuku, na któ­re niby wystar­czy podmu­chać, powie­dzieć „ojoj” i nie trze­ba nawet kle­ić pla­stra. Zbie­ram je, kolek­cjo­nu­ję, szpi­lecz­ka­mi jak moty­le przy­pi­nam, opi­su­ję i eks­po­nu­ję w gablo­tach, a potem zmu­szam czy­tel­ni­ka do pochy­le­nia się nad nimi.

W czło­wie­ku cie­ka­wi mnie roz­ry­wa­ją­ca, dzi­ka tęsk­no­ta, moty­wa­cja ukry­ta gdzieś bar­dzo głę­bo­ko, do któ­rej nie przy­zna­je się nawet sam przed sobą. Przy­glą­dam się, zaglą­dam pod powie­ki czy pod język, w róż­ne zało­my cia­ła i tam szu­kam tego, cze­go nie chce poka­zać. Roz­bie­ram go po kawał­ku, wni­kli­wie oglą­dam. Fascy­nu­je mnie, jak cia­ło i fizjo­lo­gia, bez udzia­łu rozu­mu, wpły­wa na jego decy­zje, wybo­ry, pod­po­wia­da mu i wypro­wa­dza na manow­ce. Jak zaska­ku­ją­ce mogą być jego reak­cje, dokąd mogą wywieść i któ­rę­dy. Gęsia skór­ka, mimo­wol­ne drże­nie mię­śni czy nie­chcia­ne pod­nie­ce­nie jako wodzi­re­je pro­wa­dzą­cy boha­ter­kę (piszę głów­nie o kobie­tach) tanecz­nym kro­kiem ku kata­stro­fie.

Moje opo­wia­da­nia to takie teo­re­tycz­ne bada­nia nad czło­wie­kiem. Nie umiem prze­wi­dzieć, co odkry­ję na samym dnie. Może tro­chę przy­po­mi­na to zaba­wę lal­ka­mi. Wymy­ślam posta­ci, kon­stru­uję mode­le, ale budu­ję je na bazie praw­dzi­wych moty­wa­cji, stra­chów i pra­gnień. Te wszyst­kie lal­ki są skle­jo­ne z odłam­ków rze­czy­wi­stych kobiet i moich domy­śleń, ale są moż­li­we. Usta­wiam je potem w real­nych sce­no­gra­fiach i bawię się nimi, spraw­dzam w crash testach, jak się zacho­wa­ją, szu­kam gra­nic i pró­bu­ję je nimi prze­kra­czać. I cze­kam, aż te moje bar­bie-boha­ter­ki powie­dzą mi coś, cze­go nie wiem, że dowiem się od nich cze­goś zupeł­nie nowe­go, zaska­ku­ją­ce­go o czło­wie­ku. I mimo, że jestem oso­bą total­nie w nic nie­wie­rzą­cą, pod­skór­nie liczę, że będą to jed­nak okru­chy cze­goś dobre­go. Bo nie­ste­ty nie opo­wia­dam histo­rii, któ­re przy­no­szą otu­chę. Czy­ta­jąc je, raczej moż­na stra­cić reszt­kę wia­ry w czło­wie­ka, jeśli ktoś ją jesz­cze ma.

Chcę, by moja pro­za draż­ni­ła. Żeby czy­tel­ni­kom zro­bi­ło się nie­wy­god­nie w ich wymosz­czo­nych cie­płych życiach. Żeby pod­czas lek­tu­ry poczu­li „dra­pią­cą met­kę w majt­kach” i zda­li sobie spra­wę z tego, że oni też są źli. Wszy­scy jeste­śmy.

O autorze

Barbara  Frączyk

Urodzona w 1981 r. Z wykształcenia nauczycielka plastyki, ale od lat pracuje w reklamie jako art directorka. Interesuje się typografią i kaligrafią, tworzy kartki i plakaty z brzydkimi wyrazami. W internecie publikowała rysunkowe perypetie antybohatera Człowieka Rany. Mieszka w Żyrardowie.

Powiązania