recenzje / ESEJE

Między rzeką krwi i obojętnością nieba

Karina Stempel

Recenzja Kariny Stempel książki Stopień pokrewieństwa Łukasza Jarosza, wydanej nakładem Biura Literackiego 9 października 2017 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Miłość – już była. Śmierć – już była. Ktoś je prze­ży­wał, kogoś doty­czy­ły. A jeśli doty­czy­ły lub będą doty­czyć nie­mal wszyst­kich? Czy miłość sta­je się mniej waż­na przez to, że oprócz „mnie” (czy­tel­ni­ka) doświad­cza­ją jej w tej samej sekun­dzie milio­ny innych osób? Że dla wie­lu się skoń­czy­ła, a dla innych dopie­ro nadej­dzie? I czy lęk przed śmier­cią sta­nie się mniej doj­mu­ją­cy, jeśli zało­ży­my, że nie­mal każ­dy go doświad­cza? A ból stra­ty?

Kie­dy w żywym orga­ni­zmie docho­dzi do zamknię­cia świa­tła naczy­nia krwio­no­śne­go, wytwa­rza się tzw. krą­że­nie obocz­ne, któ­re­go głów­nym zada­niem jest ura­to­wa­nie nie­do­krwio­ne­go narzą­du przed obumar­ciem. Sto­pień pokre­wień­stwa, nowa książ­ka Łuka­sza Jaro­sza, mogła­by być meta­fo­rą takie­go „dru­gie­go obie­gu”: oto wszyst­kie głów­ne świa­tła naczyń zamknę­ły się, coś, co pozwa­la­ło żyć, już nie ist­nie­je. Ale cia­ło – nośnik krwi, wciąż ją pom­pu­je, a ona ucho­dzi tam, gdzie tyl­ko to moż­li­we.

Kolej­ny tom Jaro­sza rodzi wie­le pytań, a każ­dy zawar­ty w nim wiersz może otwo­rzyć nową dro­gę inter­pre­ta­cyj­ną. Cia­ło jest wyjąt­ko­we czy „wspól­ne”? Wszak być może odczu­wa taki sam ból i przy­jem­ność, jakie były już doświad­cza­ne przez inne cia­ła („Nasze cia­ło już ktoś prze­ży­wał”, pisze poeta w „Nowej baśni”). Z punk­tu widze­nia sta­ty­sty­ki „ja” nie jest niczym wyjąt­ko­wym (ludzie to „małe, zzięb­nię­te posta­cie z krwią, / któ­ra pra­gnie wydo­stać się z cia­ła” – „Pio­sen­ka nowo­rocz­na”). „Ja”, któ­re­mu zresz­tą bra­ku­je defi­ni­cji, ukry­te jest w jakimś cie­le podob­nym do miliar­dów innych ciał, odczu­wa­jąc to samo co one. Nie­sie w sobie pamięć, ale nie tyl­ko pry­wat­ną, osob­ni­czą, wyjąt­ko­wą – rów­nież pamięć innych ludzi, któ­ra zosta­ła mu prze­ka­za­na, wspo­mnie­nie histo­rii innych ludz­kich ist­nień – ich świę­to­ści i bez­dusz­no­ści czy też nie­ludz­ko­ści (jak Nie­miec „ska­czą­cy po gło­wie nasto­lat­ka” w „Baj­ce”), któ­ra może ozna­czać domi­na­cję zwie­rzę­cych instynk­tów. Czy może­my wyrzec się tego pokre­wień­stwa ze świa­tem? Ludz­kim i bestial­skim? Zapew­ne tak. Wystar­czy sku­pić się na naszych – ludz­kich – naj­lep­szych cechach. Patrzeć nie pod sto­py, ale w nie­bo. Ale jeśli w górze są tyl­ko kamie­nie, a nie Nor­wi­dow­skie „łagod­ne oko błę­ki­tu”? U Jaro­sza to „wapien­ne, nie­obec­ne oko” w wier­szu „Jed­nym tchem”, „naje­żo­ne gwiaz­da­mi” (w „Widze­niu”) nie­bo i „jego nie­ludz­kie gesty, spoj­rze­nia” (w „Wier­szu na pią­te uro­dzi­ny mojej cór­ki”).

Od kie­dy pod­miot wier­szy Jaro­sza zaczął wyobra­żać sobie świat bez Boga (moim zda­niem po raz pierw­szy wyraź­nie uczy­nił to w Kar­do­nii i Fabe­rze), wkro­czył w świat dez­in­te­gra­cji, ostrych form i kształ­tów. W Stop­niu pokre­wień­stwa rze­czy­wi­stość sta­je się jesz­cze bar­dziej sur­re­ali­stycz­na – jak w „Widze­niu”, gdzie sty­ka­my się z nastę­pu­ją­cą auto­pre­zen­ta­cją: „Jestem krwią, okiem, któ­re szar­pie ner­wo­wa nit­ka”. Wier­sze nabie­ra­ją roz­ma­chu malar­skie­go, przed­mio­ty nie­oży­wio­ne, ale tak­że emo­cje otrzy­mu­ją moc spraw­czą i wolę, są pod­da­wa­ne antro­po­mor­fi­za­cji lub ani­mi­za­cji (jak miłość, któ­ra „zja­dła mój język, ser­ce i przy­szłość” w „Wej­ściu”, czy rze­ka, któ­ra „była / jak mat­ka, jezio­ra jak sio­stry” w wier­szu „Nie­bo i cmen­ta­rze”). Świat sta­je się groź­ny, bo nie­prze­wi­dy­wal­ny – na przy­kład w „Peł­nym obra­zie”, gdzie „Nie­bo jak falu­ją­ca bla­cha uda­je burzę”. Nic dziw­ne­go, że Jarosz wybrał na okład­kę swo­jej nowej książ­ki dzie­ło Zdzi­sła­wa Bek­siń­skie­go; lep­szą ilu­stra­cję obco­ści świa­ta i jego dez­in­te­gra­cji  trud­no było­by mu zapew­ne zna­leźć. W dodat­ku pod­miot (w sen­sie dosłow­nym i meta­fo­rycz­nym) tra­ci pano­wa­nie – nad sobą i świa­tem. Czło­wiek wszak niczym się nie wyróż­nia. Nosi cia­ło, któ­re jest pojem­ni­kiem na krew i nad któ­rym nie ma kon­tro­li – nie może zde­cy­do­wać, co się z nim sta­nie („jestem nikłym, słod­kim / powie­trzem, kością obwie­szo­ną mię­śnia­mi” – „Memo­iren”), ponie­waż to cia­ło decy­du­je o wszyst­kim, poza wolą pod­mio­tu. Wizjo­ner­skie obra­zy, któ­re poja­wia­ją się zarów­no przed oczy­ma czy­tel­ni­ka, jak i przed oczy­ma pod­mio­tu – a jak już wie­my, nie są to zwy­czaj­ne oczy – nie przed­sta­wia­ją jed­nak świa­ta wyna­tu­rzo­ne­go, czy­li nie­zgod­ne­go z natu­rą. Moż­na wręcz uznać, że dzie­je się zupeł­nie ina­czej: to natu­ra zaczy­na odgry­wać głów­ną rolę. Bóg (w tym tomie znów pisa­ny wiel­ką lite­rą) zysku­je wszyst­kie cechy swo­ich stwo­rzeń: męczy się, pły­nie, umie­ra. W apo­kry­ficz­nej opo­wie­ści „Stwo­rze­nia świa­ta” łysie­je i sta­je się nie­wdzięcz­nym synem. Upo­dab­nia się do stwo­rzeń? Czy tyl­ko po pro­stu jest – i zawsze był – taki jak one, ale ktoś wresz­cie to zauwa­żył, degra­du­jąc go do roli „tego, / kto stoi na cza­tach” („Nurt”)?

Sto­pień pokre­wień­stwa roz­pa­try­wać moż­na na wie­lu płasz­czy­znach: mię­dzy­ludz­kich, w odnie­sie­niu do egzy­sten­cji innych stwo­rzeń, tak­że w rela­cji do Boga. Wyda­wać by się mogło, że szu­ka­nie pokre­wień­stwa w tak sze­ro­kim zakre­sie jest zara­zem bar­dzo łatwe, sko­ro wszyst­ko, co sobą repre­zen­tu­je­my, upo­dab­nia nas do ota­cza­ją­ce­go nas świa­ta, i bar­dzo trud­ne – bo poza pokre­wień­stwem fizycz­nym, nie­ja­ko „po” uzmy­sło­wie­niu sobie tej ana­lo­gii, „poza krwią” – nie łączy nas nic (war­to w tym miej­scu zwró­cić uwa­gę na zawar­ty w tytu­le dia­log z jed­ną z poprzed­nich ksią­żek Jaro­sza, czy­li Peł­ną krwią). Nikt z nas nie ma nic wspól­ne­go z żad­nym innym ele­men­tem rze­czy­wi­sto­ści, choć zwor­ni­kiem mię­dzy nami i świa­tem jest cia­ło i pamięć. Ale resz­ta – nasza samot­ność – uno­si się mię­dzy tą rze­ką fizycz­nej krwi i kamien­ną obo­jęt­no­ścią nie­ba. Już w Kar­do­nii… dada­istycz­ne nie­bo pod­mio­tu było puste, ale tam nie przy­no­si­ło ze sobą pust­ki meta­fi­zycz­nej. Czło­wiek oka­zy­wał się samot­ny wobec świa­ta. W Stop­niu pokre­wień­stwa por­tret wyob­co­wa­nej jed­nost­ki zosta­je wycy­ze­lo­wa­ny jak detal na obra­zie: ten trak­tat o samot­no­ści sta­je się opo­wie­ścią o tym, że spo­śród rze­czy fizycz­nych i wyobra­żo­nych nie chro­ni nas nic: ani świat, ani Bóg, ani nasze obce, nie­po­słusz­ne nam cia­ła, któ­re zdra­dza­ją tak samo jak Bóg („krew / bie­gła nie­zau­wa­żal­nie jak wzno­szą­ca się / gwiaz­da, prze­la­tu­ją­ca kome­ta” – „Prze­si­le­nie”).

Nowy tom Jaro­sza moż­na czy­tać inter­tek­stu­al­nie – uznać na przy­kład, że wiersz „Ron­do” („Sko­ro umrę, nie powi­nie­nem kochać. / Sko­ro kocham, nie powi­nie­nem umie­rać”) czy „Gama” („Nie zabi­ja mnie miłość, / nie prze­ra­ża śmierć. / Bo sam nimi jestem”) to dia­log z Lecho­niem i tezą, że śmierć chro­ni od miło­ści, a miłość od śmier­ci. Z kolei obraz jed­nost­ki wyob­co­wa­nej z samej sie­bie (ludzie u Jaro­sza są „zatrzy­ma­ni w swo­ich cia­łach, z ocza­mi / któ­re patrzą ich mózgiem” – „Pogrom”, a pod­miot lirycz­ny chce „Poznać tego, któ­ry we mnie cho­dzi, oddy­cha i kuca. / Któ­re­mu ustę­pu­ję część ognia, by mógł upiec / swój chleb. Któ­ry obser­wu­je i śle­dzi” – „Zwrot”) kore­spon­du­je z twór­czo­ścią Wojacz­ka („Kim jest ten, co mi się jawi w lustrze”) i tak dalej. Moż­na szu­kać pokre­wień­stwa, ale jak mówi Jarosz – nie wia­do­mo, czy się je znaj­dzie. A wła­ści­wie z góry moż­na zało­żyć, że żad­ne pokre­wień­stwo nie uwol­ni od ogar­nia­ją­ce­go nas samot­ni­cze­go lęku.

Książ­ka Jaro­sza jest smut­na i praw­dzi­wa, a więc pięk­na. Psy­cho­lo­gicz­nie doty­ka pro­ble­mu dez­in­te­gra­cji, filo­zo­ficz­nie się­ga nie­mal pogrą­żo­ne­go w roz­pa­czy Cio­ra­na. Ale jeśli ktoś szu­ka w poezji pocie­sze­nia, znaj­dzie je z pew­no­ścią rów­nież tutaj, choć­by w nastę­pu­ją­cej kon­sta­ta­cji: nie masz punk­tu opar­cia i żad­nej pew­no­ści; nie wiesz, kim jesteś i dokąd zmie­rzasz, ale sko­ro potra­fisz coś odczu­wać, rób to. Na przy­kład kochaj.

Po uka­za­niu rze­czy­wi­sto­ści bez Boga, co obser­wo­wa­li­śmy już w Kar­do­nii i Fabe­rze, autor Stop­nia pokre­wień­stwa zapra­sza do świa­ta, w któ­rym nie ma czło­wie­ka – bo tak zwa­ne kate­go­rie ogól­ne nie zna­czą nic, a pod­miot zaczy­na prze­gry­wać nawet z samym sobą (o tym, jak próż­ne są jego wysił­ki, świad­czy choć­by wiersz „Roz­sta­nie”: „Chcia­łem oddy­chać mądrze.  Dostrzec żył­ki /światła, za któ­ry pocią­ga­ny jest świat // […] // Widzę jed­nak, jak mam nie­praw­dzi­we ręce i oczy, kocham miło­ścią, któ­ra mnie pomniej­sza i poni­ża”).

Lęk i przy­jem­ność, jak wia­do­mo, to nie­mal bliź­nia­cze sio­stry. Chęt­nie więc swo­imi nie­praw­dzi­wy­mi oczy­ma, któ­re zresz­tą zupeł­nie do mnie nie nale­żą, zoba­czę, jakie obra­zy będą cze­kać za kolej­nym zakrę­tem poezji Łuka­sza Jaro­sza.

O autorze

Karina Stempel

Autorka dwóch książek poetyckich: Roku Drewnianego Konia (Wrocław 2015) oraz Nocy w Nome (Warszawa 2016), doktorantka w Instytucie Slawistyki PAN. Publikowała w czasopismach papierowych i wirtualnych (m.in. w „Helikopterze”, „FA-arcie”, „Frazie”, „Kwartalniku Powiatu Olkuskiego”, Miesięczniku Społeczno-Kulturalnym „Kraków” i „sZAFie”). Wiersze z Roku Drewnianego Konia ukazały się także w antologii Przewodnik po zaminowanym terenie (Wrocław 2016).

Powiązania

Twarzą w twarz z nicością

wywiady / o książce Karina Stempel Łukasz Jarosz

Roz­mo­wa Kari­ny Stem­pel z Łuka­szem Jaro­szem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Sto­pień pokre­wień­stwa, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 9 paź­dzier­ni­ka 2017 roku.

Więcej

Inny świat Jarosza

recenzje / IMPRESJE Karina Stempel

Szkic Kari­ny Stem­pel towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Kar­do­nia i Faber Łuka­sza Jaro­sza, któ­ra uka­za­ła się 5 paź­dzier­ni­ka 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Stopień pokrewieństwa

nagrania / stacja Literatura Łukasz Jarosz

Czy­ta­nie z książ­ki „Sto­pień pokre­wień­stwa” z udzia­łem Łuka­sza Jaro­sza w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 23.

Więcej

Twarzą w twarz z nicością

wywiady / o książce Karina Stempel Łukasz Jarosz

Roz­mo­wa Kari­ny Stem­pel z Łuka­szem Jaro­szem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Sto­pień pokre­wień­stwa, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 9 paź­dzier­ni­ka 2017 roku.

Więcej

Wejście

recenzje / KOMENTARZE Łukasz Jarosz

Autor­ski komen­tarz Łuka­sza Jaro­sza w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go tek­stu”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Sto­pień pokre­wień­stwa, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 9 paź­dzier­ni­ka 2017 roku.

Więcej

Stopień pokrewieństwa (2)

utwory / zapowiedzi książek Łukasz Jarosz

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Sto­pień pokre­wień­stwa Łuka­sza Jaro­sza, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 paź­dzier­ni­ka 2017.

Więcej

Stopień pokrewieństwa (1)

utwory / zapowiedzi książek Łukasz Jarosz

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Sto­pień pokre­wień­stwa Łuka­sza Jaro­sza, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 2 paź­dzier­ni­ka 2017.

Więcej