recenzje / IMPRESJE

Miłobędzka jak świat

Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

1.

Naj­pierw o tytu­le. Nie, nie o tym nowej książ­ki Miło­będz­kiej: o moim. Oczy­wi­ście, przy­wo­łu­ję tu – zapew­ne nie bez próż­no­ści, ale to już spra­wa mię­dzy moją nie­świa­do­mo­ścią a mną, i nic Ci, Dro­gi Czy­tel­ni­ku, do tego – zna­ko­mi­tą książ­kę Jana Błoń­skie­go o Cze­sła­wie Miło­szu: Miłosz jak świat. Bo też zni­kam jestem, zapis czte­rech wie­czo­rów autor­skich Kry­sty­ny Miło­będz­kiej, spro­wo­ko­wał mnie przede wszyst­kim do takiej oto myśli, że jest to kolej­na pró­ba prze­kro­cze­nia – ileż ich było, a wszyst­kie nie­uda­ne! – gra­ni­cy mię­dzy piszą­cym ja, a świa­tem wła­śnie, czy­li czymś rady­kal­nie poza­tek­sto­wym. Albo też, deli­kat­niej nie­co rzecz ujmu­jąc, porów­na­nia sie­bie piszą­ce­go, czy­li poza­świa­to­we­go (wszak pisa­nie, jak prze­ko­ny­wał Mau­ri­ce Blan­chot, jest zawsze zamiast świa­ta, zamiast rze­czy­wi­sto­ści, rodzi się w miej­scu, gdzie świat zani­ka, cele­bru­je więc tym samym swo­ją w naj­wyż­szym stop­niu nie­po­ko­ją­cą nega­tyw­ność, w nicość wio­dą­ce i z nico­ści też wybrzmie­wa­ją­ce zanie­cha­nie świa­ta) z tym sobą świa­to­wym, czy­li nie­pi­śmien­nym. Stąd pomysł na taki wła­śnie, a nie inny tytuł niniej­sze­go szki­cu: Miło­będz­ka jak świat.

Ale prze­cież słusz­nie obru­szysz się, Sza­now­ny Czy­tel­ni­ku: to nie do koń­ca tak, prze­cież zamiast ele­ganc­kie­go zda­nia porów­nu­ją­ce­go jest nie­gra­ma­tycz­ne „Miło­będz­ka jaka świat”. Błąd, lite­rów­ka? W pew­nym sen­sie tak. Bo gdy­bym miał opi­sać rela­cję pomię­dzy ja i świa­tem (tu aku­rat – ale nie tyl­ko tu, na litość Boską, nie tyl­ko! – mię­dzy Miło­będz­ką, obja­śnia­ją­cą tek­sto­twór­cze mecha­ni­zmy uru­cha­mia­ją­ce sam fakt ist­nie­nia jej tek­stów, a tymiż tek­sta­mi), to powie­dział­bym, że cho­dzi wła­śnie o błąd. Naiw­ni – bywa, że naiw­ni świę­cie – wie­rzą w to, że rze­czy­wi­stość prze­pły­wa w tekst mięk­ko i bez­pro­ble­mo­wo, że wystar­czy usiąść i zapi­sać. Tym­cza­sem nie. Mię­dzy obo­ma tymi wiel­ki­mi porząd­ka­mi docho­dzi do bez­u­stan­nych koli­zji, two­rzą się fał­dy, wyra­sta­ją tru­ją­ce kwia­ty apo­rii. A jeśli ist­nie­ją­ce nie daje się uzgod­nić z zapi­sy­wa­nym, to co mamy? Błąd, lite­rów­kę, uster­kę redak­tor­ską, korek­tor­ską nie­do­ró­bę mamy, Zacny Czy­tel­ni­ku! Każ­dy, kto choć chwi­lę spę­dził nad nie­chluj­ną korek­tą, redak­cją czy adiu­sta­cją swo­je­go tek­stu, zna to gatun­ko­wo nie­po­wta­rzal­ne poiry­to­wa­nie, któ­re rodzi się wyłącz­nie przy lek­tu­rze wła­sne­go pisma, któ­re oto nagle zło­wiesz­czo odda­la się od swej inten­cji. Bo niby zapi­sa­no – ale nie­do­kład­nie. Niby opi­su­je – a znie­kształ­ca. Na pozór się zga­dza – ale zgrzy­ta, ale war­czy.

Miło­będz­ka dosko­na­le zda­je sobie spra­wę, że się nie da. Że naj­więk­szy nawet wysi­łek zmie­rza­ją­cy do zasy­pa­nia prze­pa­ści mię­dzy tek­stem a tym, co poza nim, jest wysił­kiem darem­nym. Dla­te­go zni­kam jestem, książ­ka, na któ­rą skła­da­ją się komen­ta­rze poet­ki do jej wła­snych tek­stów poetyc­kich, nie ofe­ru­je osta­tecz­nych eks­pli­ka­cji, nie mówi, co poet­ka ma na myśli. Co o tyle nie może dzi­wić, że prze­cież aku­rat poezja Miło­będz­kiej od same­go wła­ści­wie począt­ku cha­rak­te­ry­zu­je się wyjąt­ko­wą nie­uf­no­ścią wobec wia­ry w pozba­wio­ną jakie­go­kol­wiek skom­pli­ko­wa­nia komu­ni­ko­wal­ność, jed­no­cze­śnie mani­fe­stu­jąc rado­sne zaufa­nie tak do języ­ka jako nie­skoń­czo­nej, dzie­cię­cej poten­cji two­rze­nia cze­go­kol­wiek, jak i do świa­ta jako miej­sca, w któ­rym – co brzmia­ło­by naiw­nie, gdy­by nie to, że w tym aku­rat przy­pad­ku naiw­nie nie brzmi – dobro osta­tecz­nie try­um­fu­je nad złem. Cokol­wiek by owo zło i owo dobro nie mia­ły ozna­czać.

Ach, no i jesz­cze jed­no. Kie­dy wymy­śla­łem ten tytuł, chcia­łem nim wejść w dyk­cję Miło­będz­kiej. Pew­nie się nie uda­ło, ale zapew­niam Cię, Miły Czy­tel­ni­ku, że nie o to tu osta­tecz­nie będzie cho­dzić.

2.

Teraz już o samej książ­ce. Po tro­sze z poczu­cia recen­zenc­kie­go obo­wiąz­ku. Na zni­kam jestem skła­da się dość szcze­gól­ny mate­riał, któ­ry spra­wia, że dosta­jesz do swo­ich rąk, Ser­decz­ny Czy­tel­ni­ku, pozy­cję – jak mi się zda­je – bez­pre­ce­den­so­wą. A mate­ria­łem tym są skrzęt­nie przez samą Miło­będz­ką spo­rzą­dza­ne notat­ki, słu­żą­ce jako punkt wyj­ścia (ale i doj­ścia) wystę­pów poet­ki w cza­sie jej spo­tkań autor­skich, któ­re odby­ły się w Legni­cy i we Wro­cła­wiu na prze­strze­ni ostat­nich dzie­się­ciu pra­wie lat. Wie­czo­ry te – orga­ni­zo­wa­ne przy oka­zji wyda­wa­nia kolej­nych zbio­rów poetyc­kich autor­ki, odpo­wied­nio: wszyst­ko­wier­szy, Imie­sło­wów, gubio­ne­go i wresz­cie wybo­ru zbie­ra­ne, gubio­ne – mają też swo­je nazwa­nia; pierw­szy z nich to „koniecz­ność mówie­nia nowych”, następ­ne – „w bie­gu szu­kam słów”, „gubio­ne po dro­dze” i „tyle tego Ty”. Słusz­nie zauwa­ża we wstę­pie do zni­kam jestem Jaro­sław Boro­wiec, znaw­ca twór­czo­ści Miło­będz­kiej i redak­tor tego nie­zwy­kłe­go wydaw­nic­twa, że owe nazwa­nia (mimo swej pozor­nej enig­ma­tycz­no­ści i wybit­nie poetyc­kiej elip­tycz­no­ści) dosko­na­le okre­śla­ją tema­ty­kę kolej­nych spo­tkań autor­skich: „ ‘koniecz­ność mówie­nia nowy­ch’ť – jako pyta­nie o nie­zwy­kłość poezji; ‘w bie­gu szu­kam słów’ – jako zma­ga­nie się z języ­kiem, zapi­sy­wa­nie ruchu; ‘gubio­ne po dro­dze’ – jako przy­kład nie­do­sko­na­ło­ści piszą­ce­go i zapi­su; ‘tyle tego Ty’ – jako bycie wspól­nym” (s. 10).

Zapraw­dę, Kocha­ny Czy­tel­ni­ku, zapew­niam Cię, że grac­ko to Boro­wiec wywiódł. Ba!, może nawet nazbyt grac­ko – ale cóż, taka już smut­na rola z koniecz­no­ści skró­to­we­go komen­ta­rza kry­tycz­no­li­te­rac­kie­go, że nie­któ­re rze­czy upro­ścić musi. A tym­cza­sem książ­ka Miło­będz­kiej do pro­stych nie nale­ży. Wię­cej nawet – sta­wia ona na nowo pod zna­kiem zapy­ta­nia (ach, te pytaj­ni­ki!, zaiste, naj­waż­niej­szy to spo­śród wszyst­kich zna­ków inter­punk­cyj­nych, jedy­ne jako tako istot­ne gra­ficz­ne poświad­cze­nie naszej ducho­wej ruchli­wo­ści, naj­pew­niej­szy dowód, że czymś się tam jed­nak od naszych star­szych zwie­rzę­cych sióstr i bra­ci róż­ni­my) cał­kiem spo­ro naszych codzien­nych nawy­ków lek­tu­ro­wych. Bo też pyta­nie, jak nale­ży czy­tać zni­kam jestem, nie jest pyta­niem, któ­re­go nale­ża­ło­by uni­kać. I nader poręcz­na inter­pre­ta­cyj­na pro­te­za Borow­ca (choć jest to – jak być może powie­dział­by Jacqu­es Der­ri­da – pro­te­za ory­gi­nal­na) nie na wie­le się tu zda. Czy jest to tom wier­szy? Z całą pew­no­ścią – moż­na ostat­nią książ­kę Miło­będz­kiej czy­tać tak wła­śnie: jako nie­ob­szer­ny wybór wier­szy z nader obszer­ny­mi i dość oso­bli­wy­mi przy­pi­sa­mi. Choć oczy­wi­ście mię­dzy tek­stem poetyc­kim a meta­po­etyc­kim doń komen­ta­rzem zacho­dzi rela­cja zupeł­nie wyjąt­ko­wa, któ­ra pro­wo­ku­je, by porów­nać ten tom do Tal­mu­du, gdzie odno­śni­ki do kor­pu­su zasad­ni­cze­go nie dość, że są cza­sem od nie­go waż­niej­sze, ale też gest wyja­śnia­nia utoż­sa­mia­ją z ruchem kom­pli­ka­cji zna­czeń. Dalej: czy moż­na potrak­to­wać nową Miło­będz­ką jak tekst – powiedz­my – kry­tycz­no­li­te­rac­ki? Wszak decy­zją Biu­ra Lite­rac­kie­go książ­ka ta wycho­dzi jako ósmy tom serii „Szki­ce”, co suge­ro­wa­ło­by, że nale­ża­ło­by umie­ścić ją na pół­ce (czas już naj­wyż­szy, Sza­cow­ny Czy­tel­ni­ku, abyś zapro­wa­dził w swej biblio­te­ce taki wła­śnie, tema­tycz­nie usank­cjo­no­wa­ny ład) obok innych pro­po­zy­cji tego przed­się­wzię­cia wydaw­ni­cze­go, czy­li obok tak wytraw­nych egze­ge­tów, jak choć­by Jacek Guto­row, Jerzy Jar­nie­wicz czy Karol Mali­szew­ski. Nie­mniej jed­nak, ta aku­rat decy­zja wydaw­cy zda­je się być po pro­stu wyra­zem – jak naj­bar­dziej zro­zu­mia­łej – insty­tu­cjo­nal­nej bez­rad­no­ści. Bo co to za eks­pli­ka­cja, któ­ra nie eks­pli­ku­je? Co to za egze­ge­za, któ­ra nie wycią­ga z komen­to­wa­ne­go tek­stu (bo prze­cież to zawsze, zawsze łaciń­ski textus – ple­cion­ka, tka­ni­na) nie­po­dziel­nych nitek sen­su? Wszak Tal­mud – tak­że ten Miło­będz­kiej – nie jest praw­dą obja­wio­ną: to pro­wo­ka­cja (niech znów w sukurs przyj­dzie mi łaci­na, księż­na języ­ków – pro-voca­tio, czy­li wezwa­nie do zabra­nia gło­su), zaczyn deba­ty, zakwas deli­be­ra­cji, przed­miot nie­usta­ją­cej nego­cja­cji sen­sów, naj­do­stoj­niej­sze work in pro­gress.

Jest więc zni­kam jestem tomem wier­szy. I jest tomem komen­ta­rzy do nich. Lite­ra­tu­rą i meta­li­te­ra­tu­rą. Zwy­kło się przyj­mo­wać – przy­naj­mniej w duchu moc­nej struk­tu­ra­li­stycz­nej scho­la­sty­ki, któ­ra wciąż jesz­cze bywa owym „nie­wy­wra­cal­nym sło­niem” Janu­sza Sła­wiń­skie­go – że komen­tarz winien być odse­pa­ro­wa­ny od tego, co komen­to­wa­ne, na bez­piecz­ny dystans, zwa­ny nie­ele­ganc­ko nauko­wym tudzież poznaw­czym. Ale też Kry­sty­na Miło­będz­ka zwy­kła przyj­mo­wać, że nie ma rze­czy – zwłasz­cza w języ­ku – któ­re zwy­kło się przyj­mo­wać.

Ot i amba­ras.

3.

Ale – dodaj­my od razu – jest to amba­ras, któ­ry nie­do­ści­gnie­ni Fran­cu­zi zwy­kli zwać „embar­ras de riches­se”, kło­po­tem z powo­du nad­mia­ru.

A nad­miar ten jest u Miło­będz­kiej tym, co, po tro­sze w ślad ze dekon­struk­cjo­ni­sta­mi, nazwać moż­na nad­wyż­ką zna­cze­nio­wą. Osta­tecz­nie bowiem w zni­kam jestem naj­waż­niej­sze nie jest to, co w wier­szach (któ­rych nie­wie­le), ani też nie to, co w meta­po­etyc­kich komen­ta­rzach (któ­rych, jako się rze­kło, spo­ro, ale też nie aż tak), tyl­ko to, co w prze­strze­ni oddzie­la­ją­cej, ale i łączą­cej obie te wiel­kie stra­te­gie radze­nia sobie z lite­ra­tu­rą.

Wier­sze – tak to już, Umi­ło­wa­ny Czy­tel­ni­ku, z wier­sza­mi bywa – pod­su­wa­ją czy­ta­ją­ce­mu (a tutaj też, nie zapo­mi­naj­my, słu­cha­czo­wi, któ­re­go rolę na chwi­lę lek­tu­ry czy­ta­ją­cy przej­mu­je) naj­roz­ma­it­sze sen­sy, któ­rych mno­gość. Mno­gość – dodał­bym śmia­ło – będą­ca cechą roz­po­znaw­czą, o tyle tyl­ko ist­nie­ją­cym, o ile mie­nią­cym się i zni­kli­wym zna­kiem wod­nym, każ­dej poezji, zwłasz­cza tej wybit­nej, a więc rów­nież tej wyszłej spod pió­ra Miło­będz­kiej. Tru­izmem było­by stwier­dzić – stwierdź­myż to więc ucze­nie, po ingar­de­now­sku, aby try­wial­ność tę nie­co osła­bić – że wła­ści­we zna­cze­nie wier­sza aktu­ali­zu­je się w każ­do­ra­zo­wym czy­tel­ni­czym akcie kon­kre­ty­za­cji, zmie­rza­ją­cym do zapeł­nie­nia miejsc nie­do­okre­ślo­nych w tek­ście lite­rac­kim. A że poezja Miło­będz­kiej, o czym wspo­mnia­łem, jest seman­tycz­nie wyjąt­ko­wo pro­te­uszo­wa, to i tych miejsc nie­do­okre­śle­nia będzie skraj­nie wie­le. Czy­li – dosad­nie rzecz ujmu­jąc – będziesz miał, Naj­uko­chań­szy Czy­tel­ni­ku, z liry­ką tej autor­ki robo­ty co nie­mia­ra, dosta­niesz od niej zale­d­wie kil­ka suge­stii, z któ­ry­mi zro­bisz, co zechcesz (bądź pozwo­lisz, by to one z Tobą zro­bi­ły, cze­go nie ocze­ku­jesz).

A z dru­giej stro­ny – komen­tarz, meta­po­ezja. Inter­pre­ta­cja, i to inter­pre­ta­cja mistrzow­ska co się zowie, wszak pocho­dzą­ca od samej autor­ki, któ­ra chy­ba naj­le­piej powin­na wie­dzieć, co poet­ka ma na myśli! Rodzi się poku­sa – ponie­kąd natu­ral­na przy obco­wa­niu z dys­kur­sem kry­tycz­no­li­te­rac­kim – by szu­kać w auto­in­ter­pre­ta­cjach Miło­będz­kiej cze­goś, co roz­pa­sa­nie zna­czeń cha­rak­te­ry­zu­ją­ce jej pro­po­zy­cję lirycz­ną powścią­gnie: jeśli już nie przez przy­cię­cie owych zna­czeń jakimś zło­tym sier­pem egze­ge­zy, to przy­naj­mniej przez ich upo­rząd­ko­wa­nie, posze­re­go­wa­nie i zgru­po­wa­nie, przez wyty­cze­nie jakichś linii per­spek­ty­wy, wedle któ­rych będziesz się mógł, Sym­pa­tycz­ny Czy­tel­ni­ku, orien­to­wać.

I ponie­kąd Miło­będz­ka tak wła­śnie robi: pod­po­rząd­ko­wu­je swo­je tek­sty poetyc­kie okre­ślo­nej tema­ty­ce, łączy je w więk­sze cało­ści, któ­re, pozle­pia­ne auto­ko­men­ta­rzem, nabie­ra­ją kształ­tów jakiejś nar­ra­cji – co już pisa­łem na począt­ku tego tek­stu – o prze­dziw­nych przy­go­dach piszą­ce­go ja w nie­pi­śmien­nym świe­cie, ale też o przy­god­no­ściach rze­czy­wi­ste­go w tek­ście, o ich prze­moż­nej sile, gdy odse­pa­ro­wa­ne, jak i o ich tyleż wstrzą­sa­ją­cej, co urze­ka­ją­cej sła­bo­ści w sytu­acji wza­jem­nej dyfu­zji pisma i świa­ta. Nie­mniej jed­nak, po zamknię­ciu książ­ki czy­tel­nik czu­je się – niczym Faust, opo­wia­da­ją­cy fia­sko swo­ich spo­tkań z wiel­ki­mi sys­te­ma­mi wyja­śnia­ją­ce­go komen­to­wa­nia świa­ta – taki mądry, jak i wprzó­dy… Bo oto efek­tem zetknię­cia się wier­szy Miło­będz­kiej i jej tych­że wier­szy inter­pre­ta­cji nie jest bynaj­mniej reduk­cja moż­li­wych zna­czeń, a wręcz prze­ciw­nie – ich, by znów się­gnąć do języ­ka dekon­struk­cji, roz­siew, roz­ple­nie­nie. I nie jest to w żad­nym przy­pad­ku efekt nie­po­rad­no­ści autor­ki jako inter­pre­ta­tor­ki, ale jedy­ny moż­li­wy punkt doj­ścia jej w peł­ni domy­śla­nej stra­te­gii, nie­skoń­cze­nie pokor­nej wobec natych­mia­sto­we­go usa­mo­dziel­nia­nia się tego, co zda­rzy­ło się zapi­sać, i wła­śnie przez tę poko­rę nie­by­wa­le zuchwa­łej, zastę­pu­ją­cej jało­wą i uśmier­ca­ją­cą peł­nię wyja­śnie­nia peł­ną życio­daj­nych zaczy­nów, matecz­ni­ko­wą próż­nią zna­czo­ną pytaj­ni­ka­mi. Kto wie, może naj­waż­niej­szym z tego punk­tu widze­nia momen­tem książ­ki jest ten ze stro­ny 47, na któ­ry zapew­ne nie bez powo­du zwra­ca też uwa­gę Boro­wiec, a w któ­rym to gra­ni­ca mię­dzy poezją a komen­ta­rzem osta­tecz­nie się zacie­ra – kto wie (czy Ty, Naj­ser­decz­niej­szy Czy­tel­ni­ku?), może wła­śnie o taki wznio­sły lek­tu­ro­wy pat w całej tej dale­kiej od nie­win­no­ści grze Miło­będz­kiej cho­dzi­ło?

Albo jesz­cze ina­czej: zni­kam jestem to Wiel­ki Zder­zacz Hadro­nów, gdzie roz­pę­dzo­ne cząst­ki komen­ta­rza i wier­sza wcho­dzą ze sobą w koli­zję, gene­ru­jąc trud­ne do wyobra­że­nia ilo­ści zna­cze­nio­wej ener­gii. I być może ta książ­ka nie jest niczym innym jak opi­so­wą defi­ni­cją każ­dej inter­pre­ta­cji, prze­no­sze­nia sen­su w miej­sce, gdzie nie zanik­nie on, ale ewo­lu­uje, owo­cu­jąc wciąż nowy­mi spo­so­ba­mi rozu­mie­nia.

4.

Miło­będz­ka raz tyl­ko wspo­mi­na o swo­ich poetyc­kich mistrzach (rzecz w rytu­ale spo­tka­nia autor­skie­go prak­tycz­nie nie­zby­wal­na), a dobór ich nie tyl­ko, że nie jest nie­zna­czą­cy, ale wyda­je się na tyle moim zda­niem waż­ki, że jemu wła­śnie chciał­bym się na koniec przyj­rzeć. Nor­wid, Leśmian, Bia­ło­szew­ski, Kar­po­wicz. Dla­cze­go wła­śnie ci? Ucze­ni w piśmie wie­le by na ten temat piśmien­nie uczo­ne­go rzec mogli, ale ja sku­pił­bym się na jed­nym – otóż całą tę czwór­kę łączy coś, co zda­je mi się nad­rzęd­ną racją bytu liry­ki Miło­będz­kiej, a co w zni­kam jestem zosta­ło wyra­żo­ne w spo­sób moż­li­wie naj­bar­dziej dobit­ny, a o czym pisa­łem już powy­żej, mia­no­wi­cie jed­no­cze­sność moc­ne­go zanu­rze­nia w świat i w język przy dozna­wa­niu ilu­zo­rycz­no­ści i umow­no­ści po laca­now­sku nie­co rozu­mia­nej peł­nej koale­scen­cji obu tych porząd­ków. I u każ­de­go z wzmian­ko­wa­nych poetów ta ago­nicz­ność, to napię­cie pro­wa­dzi­ło do filo­zo­fii liry­ki oso­bli­wie pogra­nicz­nej, sytu­ują­cej się nie w uto­pii pogo­dze­nia z zewnętrz­nym i nie w klat­ce języ­ka, ale wła­śnie gdzieś na obrze­żach, na pogra­ni­czu. U Nor­wi­da – apo­lo­gia powsze­dnio­ści zasty­ga­ła w prze­mil­cze­niu, któ­re ocze­ki­wa­ło na zaga­da­nie przez czy­tel­ni­ka. U Leśmia­na – wia­ra w magicz­ną siłę sło­wa jako pier­wot­ne­go zakli­na­nia świa­ta pro­wa­dzi­ła do kre­acji kom­plet­nie nie­wi­zu­ali­zo­wal­nej nad­rze­czy­wi­sto­ści. U Bia­ło­szew­skie­go – pełen podejrz­li­wo­ści zachwyt nad Gar­wo­li­nem, wiel­ką pły­tą i odpu­sto­wy­mi madon­na­mi znaj­do­wał ujście w liry­ce skraj­nej języ­ko­wej nie­uf­no­ści. U Kar­po­wi­cza – świa­tło się odwra­ca, by uka­zać swój rady­kal­nie spro­ble­ma­ty­zo­wa­ny, zamknię­ty w dys­kur­syw­nej i gra­ficz­nej poten­cjal­no­ści rewers.

Nie ina­czej ma się rzecz ze zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej, książ­ką – zaiste – o rów­no­cze­sno­ści i rów­no­waż­no­ści zni­ka­nia i bycia wszyst­kie­go.

Rze­czy­wi­stość i zapis. Rze­czy­wi­stość jak zapis. Rze­czy­wi­stość jaka? Zapis. Rze­czy­wi­stość jaka zapis. Wiersz i inter­pre­ta­cja. Wiersz jak inter­pre­ta­cja. Wiersz jaki? Inter­pre­ta­cja. Wiersz jaki inter­pre­ta­cja. Wyja­śnia­nie i kom­pli­ko­wa­nie. Wyja­śnia­nie jak kom­pli­ko­wa­nie. Wyja­śnia­nie jakie? Kom­pli­ko­wa­nie. Wyja­śnia­nie jakie kom­pli­ko­wa­nie. Miło­będz­ka i świat. Miło­będz­ka jak świat. Miło­będz­ka jaka? Świat. Miło­będz­ka jaka świat.

Ja i Ty, mój Czy­tel­ni­ku. Ja jak Ty, mój Czy­tel­ni­ku. Ja jaki? Ty, mój Czy­tel­ni­ku. Ja jaki Ty, mój Czy­tel­ni­ku.

Miło­będz­ka. Czy­tel­nik. Słu­chacz. Ja.

Ja.

O autorze

Przemysław Rojek

Nowohucianin z Nowego Sącza, mąż, ojciec, metafizyk, capoeirista. Doktor od literatury, nauczyciel języka polskiego w krakowskim Liceum Ogólnokształcącym Zakonu Pijarów, nieudany bloger, krytyk literacki. Były redaktor w sieciowych przestrzeniach Biura Literackiego, laborant w facebookowym Laboratorium Empatii, autor – miedzy innymi – książek o poezji Aleksandra Wata i Romana Honeta.

Powiązania

Nienostalgiczna gramatyka scrollingu

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Real Jan Škro­ba w tłu­ma­cze­niu Zofii Bał­dy­gi, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 3 kwiet­nia 2023 roku.

Więcej

W omatidiach roztrzęsiona afirmacja niepogodzenia

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki żal, może on Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

Wielka historia literatury ukraińskiej

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

48. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Sześćdziesiąt trzy zdania (dwadzieścia dziewięć ostatnich)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

46. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Sześćdziesiąt trzy zdania (trzydzieści cztery pierwsze)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

45. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Sir Grzegorz pod Mroczną Wieżą stanął

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

44. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Krótka (historycznoliteracka) rozprawa między trzema osobami: Belfrem, Kontrabasistą i Szachistą

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

43. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Jak (nie) zostałem kolaborantem

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

42. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Białe księgi

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Stel­le Bian­ki Rolan­do, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 11 mar­ca 2019 roku.

Więcej

Niezaufane połączenia (III). Biurowa lista kontaktów

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

40. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Poetycka książka trzydziestolecia: nominacja nr 3

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Głos Prze­my­sła­wa Roj­ka w deba­cie „Poetyc­ka książ­ka trzy­dzie­sto­le­cia”.

Więcej

Zdania i uwagi – revisited (2)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

39. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Zdania i uwagi – revisited (1)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

38. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Nie stoi w sprzeczności

wywiady / o książce Paweł Kaczmarski Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Paw­łem Kacz­mar­skim, towa­rzy­szą­cą pre­mie­rze anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 20 wrze­śnia 2016 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 18 grud­nia 2017 roku.

Więcej

Antropologia rozczarowywania. Czterdzieści dziewięć notatek symultanicznych

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki ciche psy Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 sierp­nia 2017 roku.

Więcej

[–] Ust. z dn. 31 VII 1981 o kontroli publikacji i widowisk

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

36. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Niedziela z życia Raymonda Queneau. Trzynaście znaków zapytania

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Nie­dzie­la życia Ray­mon­da Quene­au, wyda­nej w prze­kła­dzie Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 4 paź­dzier­ni­ka 2016 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 8 maja 2017 roku.

Więcej

Dziennik pisany czytaniem (Krynickiego)

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Prze­kre­ślo­ny począ­tek Ryszar­da Kry­nic­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 20 mar­ca 2017 roku.

Więcej

Gniew, dźwigar, przyimki

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Nie Kon­ra­da Góry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 listo­pa­da 2016 roku.

Więcej

Cztery ważne słowa (Gałczyńskiego) o socjalizmie

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

32 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Redaktor biBLioteki interweniuje

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

31 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Jestem co się zowie żarówką zgrozy

wywiady / o książce Justyna Bargielska Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Justy­ną Bar­giel­ską, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Sel­fie na tle rze­pa­ku, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 27 czerw­ca 2016 roku.

Więcej

Trzy fundamentalne pytania o Joyce’a

wywiady / o książce Jerzy Jarniewicz Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Jerzym Jar­nie­wi­czem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Por­tret arty­sty w wie­ku mło­dzień­czym, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 30 maja 2016 roku.

Więcej

Czytając Flauberta Domagalskiego

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

30 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Czy żyjemy na Korei?

wywiady / o książce Różni autorzy

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Anną Mar­chew­ką, Prze­my­sła­wem Koniu­szym, Dawi­dem Buj­no i Grze­go­rzem Jędr­kiem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze e‑booka Życie na Korei Andrze­ja Sosnow­skie­go, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Polski: pierwsza, Wiśniewskiego

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

29 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Szkicownik alfabetyczny. Notatki o poezji Romana Honeta

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Roma­na Hone­ta roz­mo­wa trwa dalej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 8 mar­ca 2016 roku.

Więcej

Pocztówka do Pawła Tańskiego

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

26 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Mały literacki projekt

wywiady / o książce Artur Burszta Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Artu­rem Bursz­tą, auto­rem wybo­ru wier­szy w anto­lo­gii 100 wier­szy pol­skich sto­sow­nej dłu­go­ści, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 23 mar­ca 2015 roku.

Więcej

Ludzie na wiadukcie

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Zawsze Mar­ty Pod­gór­nik, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 2 mar­ca 2015 roku.

Więcej

„To jakby architektoniczna wersja matrioszek”

wywiady / o książce Joanna Mueller Przemysław Rojek

Z Joan­ną Muel­ler o książ­ce inti­ma thu­le roz­ma­wia Prze­my­sław Rojek

Więcej

„Jestem już gdzie indziej”

wywiady / o książce Przemysław Rojek Szymon Słomczyński

Z Szy­mo­nem Słom­czyń­skim o książ­ce Nad­jeż­dża roz­ma­wia Prze­my­sław Rojek.

Więcej

O tomie Rafała Wojaczka Wiersze i proza 1964–1971

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze anto­lo­gii Wier­sze i pro­za 1964–1971 Rafa­ła Wojacz­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich autorów: sześciu, czyli coda w kształcie sestyny

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

14 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Dycio, Ireneo Funes

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

13 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Andrzej Sosnowski, flow

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

12 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Martyna Buliżańska, trauma

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

11 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Dariusz Suska, nasselar

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

10 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Filip Zawada, apofatyczny

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

9 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Krystyna Miłobędzka, rodząca

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

8 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Zmiana warty. Reaktywacja / Odmarsz. Następne pokolenia

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

7 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra: podsumowanie

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Pod­su­mo­wa­nie deba­ty „Jaką Pol(s)kę zoba­czy­li z dru­giej stro­ny lustra”.

Więcej

Różnicowanie sumy

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Trzy ścież­ki nad jed­ną rze­ką sumu­ją się Fili­pa Zawa­dy.

Więcej

Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Wpro­wa­dze­nie do deba­ty „Jaką Pol(s)kę zoba­czy­li z dru­giej stro­ny lustra”.

Więcej

Straszne skutki zamiany dwóch liter

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

5 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

W Wieży Osobnej, czyli pochwała poezji

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

3 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Pomieszanie języków, przesunięcie granic mowy

debaty / wydarzenia i inicjatywy Przemysław Rojek

Głos Prze­my­sła­wa Roj­ka w deba­cie „10 lat Por­tu i Biu­ra we Wro­cła­wiu”.

Więcej

Lekcja języka (obcego)

felietony / Przemysław Rojek

1 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Wielość razy mnogość

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Manat­ki Bogu­sła­wa Kier­ca.

Więcej

Utrata suchości

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Ska­le­cze­nie chłop­ca Fili­pa Wyszyń­skie­go.

Więcej

O niepowtarzalnych okolicznościach

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki O dwa kro­ki stąd Tade­usza Pió­ry.

Więcej

Polska: tyle, ile znaczy z perspektywy dżdżownicy

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Pol­skie zna­ki Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej

Rzeczywistość jest umowna. Także, a może zwłaszcza, ta poetycka

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Głos Prze­my­sła­wa Roj­ka w deba­cie „Poezja na nowy wiek”.

Więcej

Niepełne istnienie – kilka uwag na marginesie lektury książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej

recenzje / IMPRESJE Michał Piętniewicz

Recen­zja Micha­ła Pięt­nie­wi­cza z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Idzie tylko o siłę odczuwania niedoskonałości własnej?

recenzje / ESEJE Rafał Gawin

Recen­zja Rafa­ła Gawi­na z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Ogromne my

recenzje / IMPRESJE Łukasz Zatorski

Recen­zja Łuka­sza Zator­skie­go z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej