recenzje / ESEJE

Modalność wyspy

Łukasz Najder

Recenzja Łukasza Najdera z książki Zapominanie Eleny Edmunda White'a.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

„Wszyst­ko jest dziś wie­czór bar­dzo skom­pli­ko­wa­ne”. Kwe­stia, któ­rą w pew­nym momen­cie wygła­sza ów bez­i­mien­ny, zdez­o­rien­to­wa­ny, podejrz­li­wy i uczą­cy się na powrót sie­bie i świa­ta nar­ra­tor Zapo­mi­na­nia Ele­ny, by pod­su­mo­wać jedy­nie epi­zod, w któ­rym aku­rat uczest­ni­czy, mogła­by z powo­dze­niem posłu­żyć za mot­to, a nawet i za mot­to i reka­pi­tu­la­cję w jed­nym, całej powie­ści Edmun­da Whi­te­’a. Mogła­by, acz z drob­nym dopre­cy­zo­wa­niem: nie tyl­ko tam­te­go wie­czo­ru wszyst­ko było tam bar­dzo skom­pli­ko­wa­ne.

Lek­tu­ra Zapo­mi­na­nia Ele­ny nie jest czyn­no­ścią łatwą i na pocze­ka­niu rodzą­cą pro­fi­ty. Jej nar­ra­cja to mozol­ny, dłu­gi i obfi­tu­ją­cy w naj­róż­niej­sze utrud­nie­nia, złu­dy i pułap­ki pro­ces naby­wa­nia wie­dzy o dookol­nej rze­czy­wi­sto­ści – oraz jej wła­ści­we­go inter­pre­to­wa­nia – któ­ry my, czy­tel­ni­cy, dzie­li­my razem z nim, nar­ra­to­rem. Któ­ry sta­ra się dowie­dzieć zara­zem kim jest i gdzie. To ktoś komu ampu­to­wa­no pamięć, wyma­za­no z gło­wy imio­na naj­bliż­szych mu osób, ode­bra­no orien­ta­cję w sto­sun­kach i hie­rar­chiach mię­dzy­ludz­kich, zde­for­mo­wa­no prze­szłość, zabra­no toż­sa­mość, wytrą­co­no z natu­ral­ne­go ryt­mu życia. Ale czy na pew­no? Może doko­nał tego on sam, by wyprzeć, na przy­kład, jakieś dotkli­we i zbrod­ni­cze akty, któ­rych był świad­kiem? A może nie tyl­ko świad­kiem, ale i uczest­ni­kiem, ofia­rą, przy­pu­ść­my, któ­ra od innych doświad­czy­ła bólu i upo­ko­rze­nia? Może jed­nak ani widzem, ani pokrzyw­dzo­nym, lecz spraw­cą, auto­rem, daj­my na to, hanieb­ne­go czy­nu, od któ­re­go teraz pró­bu­je się odciąć, wma­wia­jąc sobie – i nam – że jest czy­stą, nie­win­ną świa­do­mo­ścią, świa­do­mo­ścią wyma­ga­ją­cą zapi­sa­nia od nowa defi­ni­cja­mi, koda­mi spo­łecz­ny­mi i współ­rzęd­ny­mi? Na począt­ku wie­my nie­wie­le ponad to, co i on sam wie: obu­dził się pierw­szy z całe­go domu, a następ­nie opu­ścił go, by pozna­wać.

Wyspa, na któ­rej się zna­lazł, to miej­sce dziw­ne i bez nazwy. Połą­cze­nie kuror­tu z guła­giem, zalud­nio­ne eks­tra­wa­ganc­kim, ory­gi­nal­nym i sfa­na­ty­zo­wa­nym towa­rzy­stwem, któ­re w wol­nym cza­sie – a dys­po­nu­je głów­ne nie­ogra­ni­czo­nym, wol­nym cza­sem – odda­je się wyra­fi­no­wa­nym i zawi­łym grom, iście gom­bro­wi­czow­skim, war­to dodać, oraz nie mniej wyra­fi­no­wa­nej, zawi­łej i jało­wej reto­ry­ce. Trud­no nie­kie­dy roz­gryźć, czy to jesz­cze roz­ryw­ka, czy już reli­gia. Posta­cią domi­nu­ją­cą jest tutaj Her­bert, czło­wiek, wobec któ­re­go nar­ra­tor nie wie, jak się ma zacho­wy­wać. Bo nauka, jaką na wyspie tak skwa­pli­wie pobie­ra nie tyczy się wyłącz­nie topo­gra­fii i ono­ma­sty­ki. O wie­le istot­niej­sze wyda­je się być – i w isto­cie jest – roze­zna­nie w pio­no­wej i pozio­mej struk­tu­rze miej­sco­wej wła­dzy. W kolej­nych odsło­nach jawi się więc Her­bert nar­ra­to­ro­wi już to jako jego nie­czu­ły i wyma­ga­ją­cy zwierzch­nik, już to men­tor, już to jego pro­tek­tor lub i kon­ku­rent na niwie pre­ten­sjo­nal­nej poezji doraź­nej. Przez co nar­ra­tor raz jest jego benia­min­kiem, a raz – nie­wol­ni­kiem, rywa­lem czy uczniem. Nie ina­czej wyglą­da spra­wa z resz­tą miesz­kań­ców tego tajem­ni­cze­go zakąt­ka. Kobie­ty i męż­czyź­ni, z któ­ry­mi na dro­dze ku swe­mu oświe­ce­niu ma do czy­nie­nia nar­ra­tor – na ogół to jed­nak męż­czyź­ni – wyży­wa­ją się w nie­koń­czą­cych się sym­bo­licz­nych inte­rak­cjach, pró­bach sił, pod­stę­pach i demon­stra­cjach, któ­re prze­pro­wa­dza­ne są z dwóch pod­sta­wo­wych powo­dów: albo z żądzy supre­ma­cji, albo też z lęku przed pod­le­gło­ścią komu­kol­wiek. W prze­rwach pomię­dzy tymi donio­sły­mi zaję­cia­mi wyspia­rze chęt­nie nato­miast muzy­ku­ją i orga­ni­zu­ją orgie z tema­tem.

Wyspa to miej­sce dziw­ne, ale i nie­jed­no­znacz­ne. Póki nie prze­czy­ta się ostat­niej stro­ny Zapo­mi­na­nia Ele­ny i ostat­nie­go wer­su na tej stro­nie, prak­tycz­nie nie spo­sób dociec – via ten docie­ka­ją­cy bez ustan­ku nar­ra­tor – w jakie­go rodza­ju sytu­acji i zaba­wie bie­rze­my tutaj – a raczej: tam – udział. Fabu­ła tej powie­ści to pro­te­uszo­wa sub­stan­cja, któ­ra co i rusz, od jed­ne­go gry­ma­su, od jed­ne­go zda­nia pro­ta­go­ni­sty lub któ­re­goś z jego wro­gów czy sojusz­ni­ków, przy­bie­ra inny kształt. W efek­cie cze­go zmie­nia się sama wyspa i nasze o niej poje­cie. Będzie zatem wyspa kolo­nią zbla­zo­wa­nych cele­bry­tów, któ­rzy z nudów i ocho­ty na prze­lot­ne eks­ta­zy bawią się w prze­bie­ran­ki i ary­sto­kra­tycz­ny, kurio­zal­ny pro­to­kół dyplo­ma­tycz­ny, będzie też hiper­bo­rej­skim ustro­niem, pod osło­ną któ­re­go doko­nu­je się eks­pe­ry­men­tu beha­wio­ral­no-filo­zo­ficz­ne­go na żywych – i nie­świa­do­mych tych­że badań – osob­ni­kach, sie­dzi­bą mor­der­cze­go ruchu reli­gij­ne­go, ogar­nię­tym bez­ho­ło­wiem wyizo­lo­wa­nym pań­stew­kiem w przeded­niu puczu, któ­rym po szek­spi­row­sku wstrzą­sa­ją drgaw­ki intryg, sabo­ta­ży i fan­ta­stycz­nych, nie­po­twier­dzo­nych wia­do­mo­ści, zre­ali­zo­wa­ną uto­pią, gdzie powsta­je nowa jed­nost­ka ludz­ka i posłu­gu­ją­ce się odręb­nym dia­lek­tem nowe spo­łe­czeń­stwo, któ­re zamiast wytwa­rzać bez ustan­ku dobra i przed­mio­ty, jak to czy­ni­ło to sta­re, któ­re wła­śnie dogo­ry­wa za wodą i hory­zon­tem, wytwa­rza gesty, pozy i eufe­mi­zmy. Będzie ponad­to wyspa miej­scem, gdzie nie­gdyś żyła Ele­na.

Na tym, mię­dzy inny­mi, oczy­wi­ście, pole­ga urok i moc tego pisa­nia, lite­ra­tu­ry, jaką w swo­im debiu­cie, czy­li w Zapo­mi­na­niu Ele­ny, zro­bił Edmund Whi­te, że wycho­dząc od nic, pozio­mu zero, amne­zji, obo­jęt­ne, praw­dzi­wej bądź mnie­ma­nej, swo­je­go głów­ne­go boha­te­ra i nar­ra­to­ra, doszedł – a wraz z nim i ci, któ­rzy pod­ję­li wysi­łek uważ­nej lek­tu­ry tej powie­ści – do wszyst­kie­go, skon­stru­owa­nia i wpra­wie­nia w ruch osob­ne­go, samo­wy­star­czal­ne­go uni­wer­sum, w któ­rym poję­cia i posta­wy są płyn­ne, histo­ria two­rzo­na jest od poje­dyn­czej syla­by, moż­li­wo­ści nie­ogra­ni­czo­ne a ogra­ni­cze­nia – pro­wo­ku­ją geniusz wyna­laz­czo­ści i opo­wie­ści. Na tej wyspie obo­jęt­ność i wro­gość mogą wnet oka­zać się języ­ka­mi przy­jaź­ni, ta – wstę­pem do zespo­le­nia ducha, albo zbroj­ne­go przy­mie­rza, albo do kazi­rodz­twa, któ­re nie spo­sób odróż­nić od miło­ści, a miłość, wraz ze swo­imi pochod­ny­mi, sek­sem, czu­łą lek­sy­ką, kon­tro­lo­wa­ną agre­sją, cią­giem kru­chych rów­no­wag i kon­flik­tów, jak to miłość, w koń­cu oka­zu­je się być jedy­nie for­mą pro­wa­dze­nia sku­tecz­nej poli­ty­ki.

Powiązania

Ostatnia powieść awangardowa

recenzje / ESEJE Łukasz Najder

Recen­zja Łuka­sza Naj­de­ra z książ­ki Do szpi­ku kości Krzysz­tof Jawor­skie­go.

Więcej

Edukacja sensualna (i intelektualna)

recenzje / ESEJE Łukasz Najder

Recen­zja Łuka­sza Naj­de­ra z książ­ki Zuch Edmun­da Whi­te­’a, któ­ra uka­za­ła się 25 mar­ca 2012 roku na stro­nie ultramaryna.pl.

Więcej

„Ja nie wiem nic i muszę czekać, aż będę mógł się dowiedzieć”, czyli amnezja i anamneza na poetyckiej wyspie.

recenzje / ESEJE Przemysław Koniuszy

Recen­zja Prze­my­sła­wa Koniu­sze­go z książ­ki Zapo­mi­na­nie Ele­ny Edmun­da Whi­te­’a, któ­ra uka­za­ła się 8 wrze­śnia 2013 roku na stro­nie Biblio­te­ka Mło­de­go Czło­wie­ka.

Więcej

Laboratorium White’a

recenzje / ESEJE Łukasz Łachecki

Recen­zja Łuka­sza Łachec­kie­go z książ­ki Zapo­mi­na­nie Ele­ny Edmund Whi­te­’a, któ­ra uka­za­ła się 22 paź­dzier­ni­ka 2013 roku w por­ta­lu Xiegarnia.pl.

Więcej

Wymazywanie

recenzje / ESEJE Marek Paryż

Recen­zja Mar­ka Pary­ża z książ­ki Zapo­mi­na­nie Ele­ny Edmun­da Whi­te­’a, któ­ra uka­za­ła się we wrze­śniu 2013 roku w mie­sięcz­ni­ku „Nowe Książ­ki”.

Więcej

„Parada przed lustrem”

recenzje / ESEJE Sabina Misiarz-Filipek

Recen­zja Sabi­ny Misiarz-Fili­pek z książ­ki Zapo­mi­na­nie Ele­ny Edmun­da Whi­te­’a, któ­ra uka­za­ła w 15 czerw­ca 2013 roku się w por­ta­lu Popmoderna.pl.

Więcej

Edmund White o Zapominaniu Eleny

recenzje / KOMENTARZE Edmund White

Komen­tarz Edmun­da Whi­te­’a o książ­ce Zapo­mi­na­nie Ele­ny.

Więcej

Osobiste jest polityczne (gejowska proza i krytyka)

recenzje / IMPRESJE Edmund White

Prze­mó­wie­nie wygło­szo­ne przez Edmun­da Whi­te­’a w Ośrod­ku Stu­diów Les­bij­skich i Gejow­skich na Uni­wer­sy­te­cie Miej­skim w Nowym Jor­ku 12 listo­pa­da 1993.

Więcej