recenzje / NOTKI I OPINIE

Moi Moskale. O Włodzimierzu Majakowskim

Wiktor Woroszylski

Nota Wiktora Woroszylskiego o twórczości Włodzimierza Majakowskiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Był ido­lem mojej wcze­snej mło­do­ści: naśla­do­wa­łem go we wła­snych wier­szach i chcia­łem, jak on czuć się „rewo­lu­cjo­ni­stą” w życiu i poezji – tro­chę póź­niej zaś, nie prze­sta­jąc podzi­wiać jego wyobraź­ni i kar­ko­łom­nej maestrii języ­ka poetyc­kie­go, zda­łem sobie spra­wę, że swo­ją „rewo­lu­cyj­ność” co naj­wy­żej wyma­rzył i usi­ło­wał wmó­wić w sie­bie i w innych, napraw­dę zaś był skłó­co­nym z życiem roman­ty­kiem, łak­ną­cym miło­ści i cier­pią­cym z powo­du kamien­nej obo­jęt­no­ści świa­ta. Cała egzy­sten­cja Maja­kow­skie­go była dra­ma­tem nie­uchron­nie zmie­rza­ją­cym do samo­bój­cze­go fina­łu – i kie­dy ujrza­łem ją w tym świe­tle, uświa­do­mi­łem sobie rów­nież, że wśród tysią­ca bio­gra­fii poety, opu­bli­ko­wa­nych w jego ojczyź­nie, ani jed­na nie jest bio­gra­fią praw­dzi­wą. Taką – posta­no­wi­łem sam napi­sać, a nawet nie tyle napi­sać, co – jak to ują­łem we wstę­pie do Życia Maja­kow­skie­go (PIW 1966, Czy­tel­nik 1984) – zgro­ma­dzić „akta spra­wy” i „uło­żyć je w pewien ciąg zgod­nie ze swo­im rozu­mie­niem wagi i związ­ku wyda­rzeń”. Pró­bu­jąc okre­ślić gatu­nek, do jakie­go nale­ży ta książ­ka, stwier­dza­łem, że jest ona naj­bliż­sza „fil­mo­wi doku­men­tal­ne­mu, zmon­to­wa­ne­mu ze sta­rych zdjęć i zapi­sów dźwię­ku”. Śmiem uwa­żać, że w fil­mie tym nie ma fał­szu, jak­kol­wiek są nie­wąt­pli­wie luki.

Pra­ca nad bio­gra­fią moje­go boha­te­ra była o tyle utrud­nio­na, że pozba­wio­no mnie w owych latach moż­li­wo­ści wyjaz­du do Moskwy, korzy­sta­nia z tam­tej­szych archi­wów i biblio­tek, roz­ma­wia­nia ze świad­ka­mi epo­ki. Mimo wszyst­ko – pod­ją­łem pró­bę zmie­rze­nia się z tema­tem. Wie­le dała mi kore­spon­den­cja z uko­cha­ną poety, Lilą Brik, i z jego daw­nym przy­ja­cie­lem, Dawi­dem Bur­lu­kiem, ale naj­wię­cej zawdzię­czam wiel­kie­mu znaw­cy awan­gar­dy rosyj­skiej, Gen­na­di­jo­wi Ajgie­mu, któ­ry wło­żył szcze­gól­ny wysi­łek w odszu­ki­wa­nie i pota­jem­ne prze­sy­ła­nie do War­sza­wy nie­oce­nio­nych wprost mate­ria­łów. Pod­ów­czas, żeby go nie dekon­spi­ro­wać, nie mogłem Ajgie­mu nawet powie­dzieć „dzię­ku­ję” we wstę­pie do książ­ki…

Wszyst­kie wier­sze (jak też wspo­mnie­nia i inne doku­men­ty) przy­to­czy­łem w Życiu Maja­kow­skie­go we wła­snym tłu­ma­cze­niu – tak powsta­ła naj­więk­sza część moje­go zesta­wu prze­kła­dów z tego auto­ra, cho­ciaż ist­nie­ją rów­nież wcze­śniej­sze oraz póź­niej­sze. Lwia część zamiesz­czo­nych tu tek­stów – do „Fle­ta krę­go­słu­pa” włącz­nie – pocho­dzi sprzed rewo­lu­cji bol­sze­wic­kiej 1917 roku. Boha­ter­ką „Obło­ku w spodniach” była począt­ko­wo Maria Deni­so­wa z Ode­ssy – w trak­cie pisa­nia poema­tu Maja­kow­ski poznał Lilę Brik i adres lirycz­ny uległ zmia­nie: odtąd Lili poświę­co­ne będą pra­wie wszyst­kie wier­sze miło­sne poety, w tym peł­ne czu­ło­ści frag­men­ty poema­tu „Dobrze” (1927), któ­ry pisa­ny był w inten­cji uczcze­nia dzie­się­cio­le­cia rewo­lu­cji, ale zawie­ra – w prze­ło­żo­nych roz­dzia­łach – wąt­ki tyleż oso­bi­ste i ludz­kie, co z nie­ocze­ki­wa­nym reali­zmem odzwier­cie­dla­ją­ce sowiec­ką rze­czy­wi­stość lat dwu­dzie­stych. Stro­fy „Z ostat­nie­go notat­ni­ka”, zna­le­zio­ne po śmier­ci poety, praw­do­po­dob­nie mia­ły wejść do poema­tu, któ­ry był zamie­rzył, jed­nak­że nie wyszedł poza te pierw­sze notat­ki. Tam­że zna­lazł się w mniej­szym jesz­cze stop­niu dopra­co­wa­ny zapis:

jakie­mu psu
pod ogon
na swój cały wyro­śnię­ty ogrom
zna­leźć mam
nie był
sam
sam pomię­dzy zie­mią a nie­bem
strasz­liw­szej nie znam znie­wa­gi

Jed­na ze strof w notat­ni­ku (poczy­na­jąc od „Jak się to mówi, histo­ria skno­co­na”) powtó­rzo­na zosta­ła rów­nież w przed­śmiert­nym liście poety „Do wszyst­kich”.


Flet kręgosłupa

(fragmenty)

Otom bluź­nił.
Wrzesz­czał, że nie ma Boga.
A Bóg, ramię zapu­ściw­szy w pie­kiel­ną otchłań,
taką wybrał, że na widok jej góra drgnie sro­ga,
i roz­ka­zał:
poko­chaj!
.….….….….….….….….….….….….….….….….….….
On to, on to wszyst­ko zamie­rzył,
bym nie odgadł, kim stwór jest, tajem­ni­cą osnu­ty,
obda­rzył cie­bie praw­dzi­wym mężem
i wyło­żył na for­te­pia­nie czło­wie­cze nuty.
Gdy­by zakraść się naraz pod drzwi sypial­ni,
zro­bić krzy­ża znak na prze­ście­ra­dle,
wiem -
poczu­ję, jak sierść się pali,
siar­ką dymi się mię­so dia­ble.

A ja zamiast tego do brza­sku
w zgro­zie, żeś wzię­ta, by kochać jak żony,
mio­ta­łem się
w stro­fy szli­fu­jąc wrzask swój,
jubi­ler w obłę­dzie już wpół­po­grą­żo­ny.

W kar­tach,
w winie odna­leźć sed­no -
gar­dło ser­cu prze­płu­kać schną­ce­mu od wes­tchnień.
Nie potrzeb­naś mi!
Nie chcę!
Wszyst­ko jed­no,
wiem,
wkrót­ce zdech­nę.

Jeśli praw­da, że jesteś,
Boże mój,
Boże,
jeśliś gwiaz­dy w nie­ba nawty­kał tur­ban,
jeśli bólu tego,
któ­ry co dzień mno­żę,
przez cie­bie to, Panie, zesła­na tor­tu­ra,
łań­cuch sędziow­ski wdziej,
cze­kaj: przyj­dę z wizy­tą.
Jam punk­tu­al­ny.
Nie spóź­nię się ani o dzień.
Niech wszech­moc­ny przyj­mie mnie inkwi­zy­tor!

Usta zatnę.
Z warg pogry­zio­nych
krzy­ku ani jed­ne­go nie wydam.
Przy­wiąż mnie do komet, jak do koń­skich ogo­nów,
roz­dar­te­go
niech wlo­ką
ku gwiezd­nym widłom.

Albo tak:
kie­dy dusza ma, wywró­co­na na nice,
przed twym sądem sta­nie,
tępo się roz­ma­że,
ty
z Dro­gi Mlecz­nej wznieś szu­bie­ni­cę
i zahuś­taj mną na niej, zbrod­nia­rzem.

Czyń, co chcesz.
Wolisz ćwiar­to­wać? -
sam ci dłoń umy­ję zbru­ka­ną.
Tyl­ko spraw,
by prze­pa­dła
prze­klę­ta owa,
któ­rą uczy­ni­łeś mą uko­cha­ną!
.….….….….….….….….….….….……
Nie, nie dla mnie różo­wy mię­kisz,
co w stu­le­ci gar­dle tkwi gru­dą.
Dziś u nowych stóp, świe­cie, klęk­nij!
Cie­bie śpie­wam,
uma­lo­wa­ną,
rudą.

Może z dni tych
groź­nych jak bagne­tów ostrza
w wie­ków zbie­la­łej bro­dzie
tyl­ko tobie
dane będzie pozo­stać
i mnie,
co za tobą nie­zmien­nie błą­dzę.

Hen, za morze popły­niesz,
w nocy norze scho­wasz się czar­nej -
ja wca­łu­ję w cie­bie skroś lon­dyń­skie mgły
pło­mien­ne war­gi latar­ni.

W pustyń skwar wyru­szysz kara­wa­ną,
gdzie lwów czuj­ność ryczy -
tobie
pod kurza­wą przez wiatr zerwa­ną
wyście­lę Saha­rą gore­ją­cy poli­czek.

Uśmiech do warg wło­żysz -
tor­re­ador pięk­niś
na are­nie fika.
A wtem ja
zazdrość cisnę do loży
z kona­ją­cej źre­ni­cy byka.

Na most wstą­pisz kro­kiem bez­tro­skim,
nad fala­mi
przej­dziesz nabrze­żem -
to ja Sekwa­ną
wzbie­ram pod mostem,
wołam,
zęby zepsu­te szcze­rzę.
.….….….….….….….….….….….….….
Sil­ny,
przy­dam im się -
każą:
zabić się daj na woj­nie!
Ostat­nie
będzie twe imię,
zapie­kłe na war­dze zmiaż­dżo­nej przez ago­nię.

O autorze

Wiktor Woroszylski

Urodzony w 1927 w Grodnie. Poeta, prozaik, eseista, tłumacz, autor książek dla dzieci i młodzieży. Redaktor m.in. "Nowej Kultury" i "Zapisu". Laureat licznych nagród, m.in.: Fundacji Kościelskich (1965), Fundacji Alfreda Jurzykowskiego (1976), Polskiego PEN Clubu (1979), Petersburskiego Funduszu Kultury (1991). Wydał m.in. Z podróży, ze snu, z umierania (1992). Zmarł w 1996 w Warszawie.

Powiązania

Moi Moskale

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go wokół anto­lo­gii Moi Moska­le pod­czas Por­tu Wro­cław 2006.

Więcej

Moi Moskale. O Marynie Cwietajewej

recenzje / NOTKI I OPINIE Wiktor Woroszylski

Nota Wik­to­ra Woro­szyl­skie­go o twór­czo­ści Mary­ny Cwie­ta­je­wej.

Więcej

Moi Moskale. O Osipie Mandelsztamie

recenzje / NOTKI I OPINIE Wiktor Woroszylski

Nota Wik­to­ra Woro­szyl­skie­go o twór­czo­ści Osi­pa Man­delsz­ta­ma.

Więcej

Moi Moskale

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go wokół anto­lo­gii Moi Moska­le pod­czas Por­tu Wro­cław 2006.

Więcej

Moi Moskale. O Marynie Cwietajewej

recenzje / NOTKI I OPINIE Wiktor Woroszylski

Nota Wik­to­ra Woro­szyl­skie­go o twór­czo­ści Mary­ny Cwie­ta­je­wej.

Więcej

Moi Moskale. O Osipie Mandelsztamie

recenzje / NOTKI I OPINIE Wiktor Woroszylski

Nota Wik­to­ra Woro­szyl­skie­go o twór­czo­ści Osi­pa Man­delsz­ta­ma.

Więcej