recenzje / ESEJE

Myśli o powrocie do domu

Grzegorz Tomicki

Recenzja Grzegorza Tomickiego z książki Imię i znamię Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

W 1966 roku Janusz Sła­wiń­ski pisał: „Jaw­na lub tyl­ko uta­jo­na w wypo­wie­dzi poetyc­kiej kon­struk­cja dys­kur­syw­ne­go wywo­du umoż­li­wia czy­tel­ni­ko­wi odpo­wiedź na pyta­nie: «Co poeta miał na myśli?». Odpo­wia­da­jąc na takie pyta­nie nie czy­ni on nic inne­go, jak to, że redu­ku­je daną wypo­wiedź poetyc­ką do jej dys­kur­syw­ne­go szkie­le­tu (co zresz­tą zawsze nale­ży do naj­bar­dziej pry­mi­tyw­nych form odbie­ra­nia tek­stu poetyc­kie­go). Nie­wąt­pli­wie jed­ną z głów­nych akcji nowo­cze­snej poezji (od sym­bo­li­zmu poczy­na­jąc) było porzu­ce­nie wzo­rów kom­po­zy­cyj­nych o cha­rak­te­rze logicz­no-reto­rycz­nym”.

Według powyż­szej wykład­ni poezja Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go, jako na wskroś „logicz­no-reto­rycz­na” – by nie rzec: dys­kur­syw­na (choć dys­kur­syw­ność to tyl­ko jeden z jej para­me­trów) – nie jest poezją nowo­cze­sną, jako że nie prze­pro­wa­dzi­ła sto­sow­nej akcji porzu­ce­nia prze­brzmia­łych kom­po­zy­cyj­nych wzo­rów. (Dru­ga ewen­tu­al­ność jest taka, że w mię­dzy­cza­sie prze­brzmia­ły stan­dar­dy meto­do­lo­gicz­ne struk­tu­ra­li­zmu, któ­re zresz­tą przez samą poezję oraz jej czy­tel­ni­ków nie­spe­cjal­nie były respek­to­wa­ne). Poeta opo­wia­da histo­rię. Utrwa­la ją i porząd­ku­je, pró­bu­je się z nią godzić. Jest to jego wła­sna histo­ria, a mają w niej swo­je miej­sce jego bli­scy i naj­bliż­si. Ci, któ­rzy wpły­nę­li na for­mo­wa­nie się jego psy­che. W naj­now­szym tomie Imię i zna­mię w kil­ku miej­scach arty­ku­łu­je to wprost: „od tego mamy poezję/ aże­by nie roz­pa­dły się w proch dawne/ imio­na któ­rych już nikt oprócz mnie// nie wpro­wa­dzi do poran­nej i wieczornej/ modli­twy” [s. 48].

Piotr Śli­wiń­ski radzi z kolei, aby porzu­cić „goto­we języ­ki inter­pre­ta­cji, choć­by nawet bar­dzo eks­cen­trycz­ne” i odczy­ty­wać twór­czość auto­ra „Pere­gry­na­rza” w spo­sób – a jak­że – „poczci­wy”, co mogło­by suge­ro­wać, iż sama ta twór­czość ma taki wła­śnie (poczci­wy) cha­rak­ter, czy­li jest ana­chro­nicz­na, reto­rycz­na, dosłow­na (nie­iro­nicz­na), zre­du­ko­wa­na do „dys­kur­syw­ne­go szkie­le­tu” (choć Word pod­po­wia­da inne, tro­chę od cza­py, syno­ni­my dla okre­śle­nia „poczci­wy”: dobro­dusz­ny, dobro­tli­wy, gołę­bie­go ser­ca, jowial­ny, łaska­wy, aniel­ski, łagod­ny). Ase­ku­ra­cyj­nie zastrze­ga jed­nak, iż takie jej odczy­ty­wa­nie jest rów­nie nie­wy­star­cza­ją­ce, jak każ­de inne (co, nota­be­ne, doty­czy tak­że i tego stwier­dze­nia).

Rzecz jasna, „nic na tym ani na tam­tym świe­cie nie zastę­pu­je nicze­go inne­go”, jak się był wyra­ził T.S. Eliot. Każ­da inter­pre­ta­cja tek­stu poetyc­kie­go, czy­li po pro­stu jego prze­kład na inny język (nie­ko­niecz­nie przy tym na język dys­kur­su nauko­we­go), impli­ku­je nie­uchron­ną reduk­cję jego wyj­ścio­we­go poten­cja­łu, nie­uchron­nie jest zatem odczy­ta­niem „nie­wy­star­cza­ją­cym”.

Wyda­je się jed­nak, iż pró­ba rekon­struk­cji tego, „co poeta miał na myśli”, jest co naj­mniej rów­nie, jeże­li nie bar­dziej, cie­ka­we jak to, jaki­mi się środ­ka­mi posłu­żył. Jed­ne­go od dru­gie­go zresz­tą, jak wie­my, oddzie­lić nie spo­sób. Para­fra­zu­jąc Heideg­ge­ra, może­my powie­dzieć, iż dzie­łu lite­rac­kie­mu przy­słu­gu­je spo­sób bycia jego auto­ra – i vice ver­sa: jed­nym ze spo­so­bów bycia auto­ra jest two­rze­nie lite­ra­tu­ry. Roz­bie­ra­nie wier­sza na czyn­ni­ki pierw­sze, czy­li ana­li­za, sta­no­wi zale­d­wie grę wstęp­ną do jego inter­pre­ta­cji.

Pomysł z odczy­ty­wa­niem tej poezji przy uży­ciu „języ­ków poczci­wych” (wol­nych od aka­de­mic­kich, dro­bia­zgo­wych ana­liz?) nie jest więc może tak nie­do­rzecz­ny, jak mogło­by się wyda­wać na pierw­szy rzut oka. Czym jed­nak mia­ła­by być owa rze­czo­na „poczci­wość”?

Twór­czość ta w cało­ści jest nad­to iro­nicz­na, aby móc ją odczy­ty­wać „wprost”, „dosłow­nie”, bez deko­do­wa­nia zawar­tych w niej „rze­czy­wi­stych” – o ile tako­we ist­nie­ją – zna­czeń i sen­sów. A dzie­je się tak, jak sądzę, głów­nie za spra­wą wszech­obec­nej iro­nii i towa­rzy­szą­ce­go jej zazwy­czaj spe­cy­ficz­ne­go, eks­ce­syw­ne­go komi­zmu.

Iro­nia, jak wie­my, jest stop­nio­wal­na. Nie spro­wa­dza się wyłącz­nie do jej naj­prost­szej for­my, czy­li anty­fra­zy (odwra­ca­ją­cej sens na dokład­nie prze­ciw­ny). Pro­blem z deko­do­wa­niem zawar­to­ści tre­ścio­wej poezji Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go pole­ga wła­śnie na uchwy­ce­niu „wła­ści­we­go” stop­nia zawar­tej w niej iro­nii. No bo jak np. odczy­ty­wać takie oto frag­men­ty: „to że mat­ce odbiło/ niko­go pod­ów­czas nie zdziwiło/ nie ma to jak we wsi (ku/ naszej ucie­sze) babie odpier­do­li [s. 51]; nie ma to jak komuś odpierdoli/ we wsi z miej­sca robi się weselej/ i cie­ka­wiej […] nie ma to jak mamu­si odbi­ja” [s. 52]?

Nie spo­sób prze­cież ani rozu­mieć tych wypo­wie­dzeń – a podob­nych jest w tej poezji cała masa – dosłow­nie (poeta wszak w żad­nym wypad­ku nie drwi z cho­ro­by wła­snej mat­ki), ani nada­wać im sens dokład­nie prze­ciw­ny. Pozo­sta­je cały wachlarz warian­tów pośred­nich. Któ­ry wybrać? I – co może waż­niej­sze – czy wybór jest w ogó­le możliwy/konieczny? Może nale­ża­ło­by poprze­stać na skon­sta­to­wa­niu poten­cjal­nej wie­lo­stop­nio­wo­ści tek­stu i dalej nie wni­kać?

Według teo­rii aktów mowy wypo­wie­dzi iro­nicz­ne mają cha­rak­ter aktów pośred­nich, tj. ukry­tych. Aby zde­ko­do­wać takie nie­jaw­ne wypo­wie­dze­nie, nale­ży poznać rze­czy­wi­ste inten­cje (moty­wy) wypo­wia­da­ją­ce­go, podob­nie jak to się dzie­je w teo­rii impli­ka­tur Grice’a. Jak jed­nak dotrzeć do moty­wów wier­szo­pi­sar­stwa Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go? Na pod­sta­wie zawar­tych w jego wier­szach tre­ści? Ale to wła­śnie one mają być deko­do­wa­ne, było­by to zatem tłu­ma­cze­nie tego same­go tym samym, czy­li kla­sycz­ne idem per idem, błęd­ne koło.

Z kolei nic nie stoi na prze­szko­dzie, aby to błęd­ne koło zastą­pić kołem her­me­neu­tycz­nym, któ­re­go isto­tę sta­no­wi pozor­nie para­dok­sal­na regu­ła, iż całość trze­ba rozu­mieć na pod­sta­wie czę­ści, a część na pod­sta­wie cało­ści – pozo­sta­ją one bowiem do sie­bie w sto­sun­ku kon­sty­tu­ują­cej ich isto­tę kore­la­cji. Tym bar­dziej, że poeta w kil­ku miej­scach zda­je się udzie­lać odbior­com sto­sow­nych wska­zó­wek, wiel­ce pomoc­nych w rekon­stru­owa­niu owej struk­tu­ry wza­jem­nych odnie­sień. Jed­ną z nich znaj­du­je­my w ostat­nim w tomie wier­szu „L. Obło­ki” (u Dyc­kie­go wier­sze otwie­ra­ją­ce i zamy­ka­ją­ce poszcze­gól­ne tomi­ki zazwy­czaj mają cha­rak­ter pro­gra­mo­wy, auto­te­ma­tycz­ny, meta­li­te­rac­ki, war­to więc poświę­cić im szcze­gól­ną uwa­gę): „w jed­nym wier­szu znaj­du­ję ‘trocha’/ w dru­gim zaś ‘zim­ny wiatr chłod­ne chmury/ żenie’ lecz z niko­go się nie natrząsam/ chy­ba że z sie­bie raz po raz powta­rza­jąc // za wiel­kim poetą ‘zim­ny wiatr żenie/ polem nie­bie­skie baran­ki’ gdzie jesteście/ moje baran­ki cho­dzi­łem za wami / ale was nie upil­no­wa­łem w Wól­ce Kro­wic­kiej’ [s. 54].

Mamy tu całą pale­tę reje­strów, tonów, stop­ni iro­nii. Ze wzglę­du na tę pale­tę podział na poszcze­gól­ne seg­men­ty (fazy) utwo­ru wyglą­dał­by, w dużym uprosz­cze­niu, mniej wię­cej tak: pod­miot-autor naj­pierw się z „wiel­kie­go poety” natrzą­sa, potem zaprze­cza, jako­by miał się natrzą­sać, „chy­ba że z sie­bie”, następ­nie rze­czy­wi­ście natrzą­sa się z sie­bie, lamen­tu­jąc, cokol­wiek w sty­lu „wiel­kie­go poety”, nad nie­upil­no­wa­niem swo­ich baran­ków (cokol­wiek mia­ły­by one pseu­do­ni­mo­wać), cho­ciaż skąd­inąd, tj. z wier­szy otwie­ra­ją­cych tom, wia­do­mo, iż ucho­dził „za naj­lep­sze­go we wsi pastusz­ka”. Przy tym owe natrzą­sa­nia i zaprze­cza­nia (pali­no­die?) poda­ne są, jak nale­ży, w gorz­ko-słod­kim (tudzież słod­ko-kwa­śnym) iro­nicz­nym sosie. Ist­ny gali­ma­tias. Sen­sy led­wo się poja­wią, natych­miast są pod­wa­ża­ne, wywra­ca­ne na nice, gma­twa­ne. Tak że nie bar­dzo wia­do­mo: kpi ów poeta czy o dro­gę pyta?

Kpi, nie kpi, pyta o dro­gę czy nie, zapy­taj­my o naj­waż­niej­sze: jaki ma w tym inte­res? Jakie są zatem jego inten­cje, jakie nim powo­du­ją moty­wy.

War­to w tym celu się­gnąć po poza­li­te­rac­ką (tym bar­dziej może cen­ną) wypo­wiedź auto­ra, mia­no­wi­cie tekst „Pój­ście za Nor­wi­dem, dostęp­ny w Inter­ne­cie na stro­nach Biu­ra Lite­rac­kie­go: sta­ram się zro­bić w wier­szach pewien porzą­dek, któ­ry jest mi potrzeb­ny. Porzą­dek z sobą, na wła­sny uży­tek, o któ­rym to porząd­ku mówio­no mi we wcze­snym dzie­ciń­stwie: trzy­maj rękę na pul­sie tego, co mija. Tego, co się wyczer­pu­je. Tego, co nazwie­my wkrót­ce minio­nym i zaprze­szłym”.

„Minio­ne i zaprze­szłe” to głów­ny teren poetyc­kiej eks­plo­ra­cji Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go. „Robie­nie porząd­ku w wier­szach”, ale i, co istot­niej­sze, we wła­snej egzy­sten­cji, „porzą­dek z sobą, na wła­sny uży­tek”, to, jak mnie­mam, głów­ny cel jego dzia­ła­nia. Porzą­dek robio­ny z wła­sną, trau­ma­tycz­ną prze­szło­ścią ma wpro­wa­dzić ład w teraź­niej­szość, przy­wró­cić wewnętrz­ną har­mo­nię, uwol­nić od demo­nów. Nade wszyst­ko zaś ma odbu­do­wać mitycz­ne uni­wer­sum – ową „bez­wa­run­ko­wą real­ność nie­em­pi­rycz­ną” (Koła­kow­ski), nada­ją­cą sens ludz­kie­mu ist­nie­niu, dostar­cza­ją­cą poczu­cia trwa­ło­ści, wia­ry w sta­łość społecznych/indywidualnych war­to­ści.

A dla­cze­go iro­nia i komizm (nie­obec­ne u począt­ków ­twór­czo­ści, rów­nie wów­czas ele­gij­nej, lamen­ta­cyj­nej, lecz w tonie bar­dziej „serio”)?

Iro­nia wpro­wa­dza dystans. Mieć dystans do cze­goś, zna­czy umieć trzeź­wo to coś oce­niać. Mieć dystans do sie­bie (auto­iro­nia) to trzeź­wo oce­niać sie­bie wraz ze struk­tu­rą warun­ku­ją­cych mnie odnie­sień („zależ­no­ści i uza­leż­nień”), czy­li roz­po­znać pod­sta­wo­wą struk­tu­rę jed­no­li­te­go ze swej isto­ty feno­me­nu „moje­go” bycia-w-świe­cie.

Imię i zna­mię to ciąg dal­szy zapi­su owych zma­gań poety ze sobą samym, swo­ją prze­szło­ścią i tak zwa­nym (myl­nie) „świa­tem zewnętrz­nym”. Kto odbie­ra (odbie­rze) tę twór­czość empa­tycz­nie, sekun­du­jąc egzy­sten­cjal­nym zapa­som auto­ra, i kto pod powierzch­nią czę­sto kro­to­chwil­nej i siel­skiej reto­ry­ki („jabłusz­ka”, „pastu­szek”, „ser­dusz­ko” etc.) dostrze­ga rze­czy­wi­sty dra­ma­tyzm ludz­kie­go ist­nie­nia („tak napraw­dę odkąd/ wyje­cha­łem z przemyskiego/ nigdzie już nie byłem/ u sie­bie tyl­ko na dworcu// tyl­ko na dwor­cu moż­na się/ zatrzy­mać i uchwy­cić nagłej/ myśli o powro­cie do domu/ któ­ry według róż­nych źródeł/ spa­lił się (wraz z chorobą/ mat­ki) a co naj­mniej zawa­lił”; s. 28), ten z całą pew­no­ścią doce­ni walo­ry tego napraw­dę zja­wi­sko­we­go pisar­stwa.


Recen­zja zosta­ła opu­bli­ko­wa­na na blo­gu Szki­ce ciur­kiem. Deko­der lite­rac­ki Grze­go­rza Tomic­kie­go. Pier­wo­druk: „Odra” 2011, nr 12. Dzię­ku­je­my Auto­ro­wi za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Grzegorz Tomicki

Urodzony w 1965 roku. Doktor nauk humanistycznych. Krytyk literacki, poeta, publicysta, wykładowca. Stale współpracuje z miesięcznikami „Odra” i „Twórczość” oraz kwartalnikiem „FA-art”. Prowadzi blog literacki Szkice ciurkiem. Mieszka w Legnicy.

Powiązania

Panie i panowie, powtarzamy

wywiady / o książce Darek Foks Grzegorz Tomicki

Roz­mo­wa Grze­go­rza Tomic­kie­go z Dar­kiem Fok­sem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Histo­ria kina pol­skie­go, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 7 grud­nia 2015 roku.

Więcej

Rekonstrukcja podmiotu

recenzje / IMPRESJE Grzegorz Tomicki

Esej Grze­go­rza Tomic­kie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Woda na Mar­sie Jerze­go Jar­nie­wi­cza, któ­ra uka­za­ła się 25 maja 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Literacka przygoda z formą. O zyskach i stratach poety Jacka Dehnela

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Rubry­ki strat i zysków Jac­ka Deh­ne­la.

Więcej

Tyłem do poezji polskiej odwrócony

recenzje / IMPRESJE Grzegorz Tomicki

Szkic Grze­go­rza Tomic­kie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze nowej książ­ki Zbi­gnie­wa Mache­ja Mrocz­ny przed­miot podą­ża­nia, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 23 czerw­ca 2014 roku.

Więcej

Teraźniejszość jest sprawą otwartą

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Trop w trop. Roz­mo­wy z Andrze­jem Sosnow­skim Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza.

Więcej

Life Is A Long Song

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Pio­sen­ki dla mar­twe­go kogu­ta Juri­ja Andru­cho­wy­cza.

Więcej

Wnuk rezuna, syn banderówki

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

O Somie

recenzje / Różni autorzy

Komen­ta­rze Boh­da­na Zadu­ry, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło, Ingi Iwa­siów, Paw­ła Lek­szyc­kie­go, Mariu­sza Grze­bal­skie­go, Macie­ja Rober­ta, Mar­ci­na Orliń­skie­go, Artu­ra Nowa­czew­skie­go, Grze­go­rza Tomic­kie­go, Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

Liczby się liczą

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze Kra­ina wiecz­nych zer Zbi­gnie­wa Mache­ja.

Więcej

Ludzki sposób na przetrwanie

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Listo­pad nad Narwią Julii Fie­dor­czuk. .

Więcej

Ciche wnioski

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Opium i Lament Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

Dom z samych balkonów

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Szkic Grze­go­rza Tomic­kie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze ksiaż­ki Wte i nazad Anny Pod­cza­szy, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Piękne imię własne

recenzje / ESEJE Dominika Kijek

Recen­zja Domi­ni­ki Kijek z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go, któ­ra uka­za­ła się 23 grud­nia 2014 roku na stro­nie Art­Pa­pie­ru.

Więcej

Piękne imię własne

recenzje / ESEJE Dominika Kijek

Recen­zja Domi­ni­ki Kijek z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Pochwała poezji polskiej w warunkach zagrożenia

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Poeta współczesny, uwikłany

recenzje / ESEJE Arkadiusz Morawiec

Recen­zja Arka­diu­sza Moraw­ca z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Nowe imiona

recenzje / ESEJE Anna Kałuża

Recen­zja Anna Kału­ży z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Eu(geniusz)

recenzje / IMPRESJE Maja Staśko

Recen­zja Mai Staś­ko z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Wnuk rezuna, syn banderówki

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Pokątny pastuszek

recenzje / ESEJE Justyna Sobolewska

Recen­zja Justy­ny Sobo­lew­skiej z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Pies z poezją w pysku, czyli o wierszu XVI. z Imienia i znamienia Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego

recenzje / IMPRESJE Marcin Jurzysta

Esej Mar­ci­na Jurzy­sty towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Eheu jak gwałtem obrotne obłoki!

recenzje / ESEJE Paweł Bernacki

Recen­zja Paw­ła Ber­nac­kie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Świat podminowany

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Idiom i tajemnica

wywiady / o książce Krzysztof Hoffmann Marcin Jurzysta

Roz­mo­wa Krzysz­to­fa Hof­f­ma­na z Mar­ci­nem Jurzy­stą o książ­ce Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 29 wrze­śnia 2011 roku.

Więcej