recenzje / ESEJE

Na progu milczenia

Piotr Matywiecki

Recenzja Piotra Matywieckiego towarzysząca premierze książki Wyszedłem szukać Leopolda Staffa w wyborze Justyny Bargielskiej, wydanej w Biurze Literackim 31 maja 2012 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Łatwo było­by stwier­dzić, że Leopold Staff, bez­stron­ny w sądach o sztu­ce i skrom­ny w oce­nie wła­snych doko­nań, zapi­sy­wał w swo­ich wier­szach jedy­nie to, co w wier­szach innych, bar­dziej dum­nych poetów, wiel­bi­li, a póź­niej skwa­pli­wie odrzu­ca­li, czy­tel­ni­cy Tet­ma­je­ra, Tuwi­ma, Róże­wi­cza. Tak myślą o nim ci, któ­rzy oskar­ża­ją go o wtór­ność wobec „Mło­dej Pol­ski”, „Ska­fan­dra”, powo­jen­nej asce­tycz­nej este­ty­ki.

A prze­cież było ina­czej! To Staff kon­kret­nym obra­zo­wa­niem swo­ich mło­do­pol­skich wier­szy nadał jedy­ną może praw­dę fan­ta­zma­tom pol­skie­go sym­bo­li­zmu. To Staff w zwier­cia­dle swo­jej kla­sy­cy­zu­ją­cej poezji zdo­łał poka­zać meta­fi­zycz­ną i ści­słą inte­lek­tu­al­nie stro­nę tego, co nazy­wa­no „impre­syj­no­ścią” ska­man­dry­tów – nie potra­fi­li tego zro­bić mię­dzy­wo­jen­ni kry­ty­cy. To Staff wresz­cie kładł tra­dy­cyj­ne i pew­ne fun­da­men­ty moral­ne pod odru­cho­wy w latach czter­dzie­stych bunt Róże­wi­cza prze­ciw­ko zawod­nej ety­ce euro­pej­skiej kul­tu­ry. – W każ­dym z tych trzech histo­rycz­no­li­te­rac­kich przy­pad­ków Leopold Staff „wcho­dząc w skó­rę” epo­ki, któ­rą współ­two­rzył, dawał tej epo­ce cia­ło, krew i kości.

A jed­no­cze­śnie taka posta­wa powo­do­wa­ła, że uwa­ża­no go za twór­cę zawsze jakoś spóź­nio­ne­go, i za to w każ­dym try­um­fie nowa­tor­skich este­tyk ceni­li go sma­ko­sze prze­szłych sty­lów – był gwa­ran­tem ich przy­zwy­cza­jeń, sen­ty­men­tów.

Taka per­spek­ty­wa odbio­ru jak­by ska­zy­wa­ła poezję Staf­fa na koniecz­ność ujęć socjo­lo­gi­zu­ją­cych, bio­rą­cych pod uwa­gę mecha­ni­zmy trwa­ło­ści i zmia­ny powszech­ne­go gustu. A prze­cież w każ­dej z epok, szcze­gól­nie zaś w tej naj­póź­niej­szej, powo­jen­nej, był Leopold Staff poetą ele­men­tar­ne­go, czy­ste­go wzru­sze­nia, poetą doświad­cze­nia oso­bi­ste­go, wyzwa­la­ją­ce­go się z pozor­nych spo­łecz­nych zależ­no­ści.

Na czym pole­ga ta sprzecz­ność, ten para­doks?

Zde­rze­nie tego, co w lek­tu­rze poezji Staf­fa każ­do­ra­zo­wo wyda­wa­ło się wtór­ne z tym, co w nowo pisa­nych wier­szach wtór­ność prze­zwy­cię­ża­ło, było dla Staf­fa nie tyl­ko pry­wat­nym kon­flik­tem roz­wo­jo­wym zna­mien­nym dla doj­rze­wa­nia każ­de­go twór­cy, ale było tak­że mode­lem jego spe­cy­ficz­nej sytu­acji spo­łecz­nej, socjo­lo­gicz­nym wyróż­ni­kiem, miej­scem, w któ­rym było mu dane pisać wier­sze przez wie­le lat. Staff dobrze roz­po­znał to swo­je miej­sce i był mu hero­icz­nie wier­ny, mimo nie­bez­pie­czeń­stwa wie­lu pozo­rów i póz, jakie ono na nim mogło wymu­szać.

Świa­dec­twem tego samo­po­zna­nia jest wiersz „Krę­gi” z tomu „Wikli­na”. Jakiś czło­wiek, zapew­ne poeta, zamy­ka oczy i wewnętrz­nym, dla­te­go naj­bar­dziej prze­ni­kli­wym spoj­rze­niem, roze­zna­je swo­ją zewnętrz­ną, spo­łecz­ną sytu­ację. Ma ona dwa warian­ty. W pierw­szym ów ktoś jest przed­mio­tem zachwy­tu, oto­czo­ny uwiel­bie­niem i wydźwi­gnię­ty pod nie­bo. W dru­gim warian­cie tłum odwró­co­ny od nie­go ple­ca­mi bada świa­dec­twa jego żywo­ta, a on sam, pomi­nię­ty, leci na dno pie­kła.

To napię­cie, ten kon­trast egzy­sten­cjal­ne­go, mię­dzy­ludz­kie­go nie­ba i pie­kła pozwo­lił Staf­fo­wi zbu­do­wać świat peł­ny i wypró­bo­wa­ny, trwa­ły i auten­tycz­ny, zdo­by­ty w wal­ce sen­su z non­sen­sow­ną, iner­cyj­ną lek­tu­rą. Opis tego świa­ta dobrze jest roz­po­cząć od obser­wa­cji naj­ogól­niej­szej.

W ostat­nich, powo­jen­nych tomach Staf­fa (w „Wikli­nie” z roku 1954 i w pośmiert­nie wyda­nych w roku 1958 „Dzie­wię­ciu Muzach”) współ­ist­nie­ją wier­sze pisa­ne według kil­ku upodo­bań, jak­by zwró­co­ne w prze­szłość ku róż­nym publicz­no­ściom daw­niej­szym albo też pisa­ne dla jed­nej publicz­no­ści teraź­niej­szej, ale zróż­ni­co­wa­nej, by nie powie­dzieć – roz­bi­tej, zdez­o­rien­to­wa­nej co do norm este­tycz­nych. Być może jed­nak poeta miał zamiar skie­ro­wa­ny ku przy­szło­ści, być może ufał, że w cyklicz­nej, nie­ustan­nej wymia­nie lite­rac­kich gustów, któ­rą przez całe życie obser­wo­wał, każ­dy typ poezji natra­fi na swo­je podzi­wia­ją­ce go jutro!

Sens tego pomie­sza­nia este­tyk w póź­nej poezji Staf­fa, w jed­nym tomie zesta­wia­ją­ce­go her­me­tycz­ny sym­bo­lizm, ska­man­dryc­ką nastro­jo­wość i awan­gar­do­wą asce­zę – nie da się spro­wa­dzić do try­wial­ne­go histo­ry­zmu. Szcze­li­ny mię­dzy este­ty­ka­mi budzą cie­ka­wość same­go poety i jego czy­tel­ni­ków, wytwa­rza­ją jakiś rodzaj inter­tek­stu­al­nej gry, któ­ra pro­wo­ku­je do cią­głych wery­fi­ka­cji uży­tych poetyk, do pra­cy nad ich sen­sem.

Spo­so­by takich prac – zda­je się mówić Staff – nie są wyra­cho­wa­ne, ich sen­sy obja­wia­ją się mimo­cho­dem, spon­ta­nicz­nie, nie­omal przy­pad­ko­wo. Bez uprze­dzeń, z wyczu­ciem nie­spo­dzian­ki. Bo oto dla „kla­sy­ka”, dla kogoś przy­wią­za­ne­go do norm, otwie­ra się nie tyl­ko moż­li­wość swo­bod­ne­go wybo­ru mię­dzy regu­ła­mi, co było­by eklek­ty­zmem, ale otwie­ra się przy­go­da sama, przy­god­ność, przy­pa­dek, nie­spo­dzian­ka.

Mowa poety prze­kształ­ca się i otwie­ra ku goto­wo­ści do pochwy­ty­wa­nia tego, co usta­wicz­nie nowe. Mowa odnaj­du­je w sobie nie­zli­czo­ne odmia­ny zaim­ka „ty”, musi ich szu­kać przy pomo­cy róż­no­rod­nych „ja”. (Staff albo znał kon­cep­cje „filo­zo­fii dia­lo­gu”, albo sam do nich doszedł!…) Tak to przed­sta­wia wiersz z „Dzie­wię­ciu Muz”

Sto­jąc sam na mil­cze­nia pro­gu,
Tra­cę na zawsze two­je imię,
Dru­ga oso­bo dia­lo­gu,
Wiecz­nej mgła­wi­cy pseu­do­ni­mie.

Gdy się umó­wić, że temat wier­sza – zbli­ża­ją­ca się śmierć – nie wypeł­nia go bez resz­ty, a tyl­ko uwy­raź­nia na swo­im tle pyta­nia skie­ro­wa­ne do „inne­go”, do każ­de­go „ty”, ludz­kie­go albo boskie­go, trze­ba zadać naj­pierw pyta­nie doty­czą­ce „ja”: gdzie mia­no­wi­cie ist­nie­je pod­miot tego wier­sza?

„Ja” ist­nie­je na pro­gu mil­cze­nia, czy­li  m i ę d z y  mową a mil­cze­niem, nie w mowie, któ­ra jest ist­nie­niem poety i nie w mil­cze­niu, któ­re jest jego śmier­cią. „Ja” ist­nie­je „na pro­gu” wła­śnie – w piśmie, w dru­ku, w wier­szu mar­twym, bo bez oso­bi­ste­go gło­su auto­ra, ale nie­zli­cze­nie czę­sto oży­wia­nym przez wzrok i głos czy­tel­ni­ków. Real­ny, żywy autor, świad­cząc swo­im ist­nie­niem tu i teraz o sobie, może z okre­ślo­ne­go miej­sca w fizycz­nej i spo­łecz­nej prze­strze­ni prze­mó­wić do każ­de­go z osob­na po imie­niu. Z pro­gu mil­cze­nia, z tej stre­fy wiecz­nej poten­cjal­no­ści, wiersz może prze­mó­wić swo­imi sło­wa­mi do każ­de­go, kogo stwo­rzył i tymi sło­wa­mi wywo­łał. I tyl­ko z pro­gu mil­cze­nia, bez pośred­nic­twa imion przy­pad­ko­wych, „pseu­do­ni­mów”, może modlić się do Boga, pro­sić czło­wie­ka o pomoc, może roz­ka­zy­wać, uży­wać przed­mio­tów. Dzie­je się tak, jak­by utra­ta imie­nia, utra­ta tej a nie innej nazwy, pozwa­la­ła na cał­ko­wi­te zyska­nie sobie oso­by Inne­go, na uczło­wie­cze­nie tego nawet, co nie­oso­bo­we – „wiecz­nej mgła­wi­cy”.

Spró­bu­ję uka­zać wie­lość i uży­tecz­ność funk­cji, w któ­rych Staff nada­je sens owym uni­wer­sal­nym, ale nigdy nie enig­ma­tycz­nym roz­mno­że­niom „ja” i „ty” – wyra­ża się w nich dia­lek­ty­ka nad­mia­ru i nie­do­bo­ru toż­sa­mo­ści, oswo­je­nia ze świa­tem i obco­ści świa­ta. Jed­nak naj­pierw trze­ba przy­po­mnieć jesz­cze jed­no, naj­do­nio­ślej­sze etycz­nie źró­dło tych roz­sz­cze­pień.

Jest ono widocz­ne w pierw­szym powo­jen­nym tomie Staf­fa, w „Mar­twej pogo­dzie”. Wier­sze tego tomu – jego tytuł moż­na rozu­mieć jako „pozor­ną har­mo­nię” – mecha­nicz­nie uło­żo­ne zosta­ły przez zde­hu­ma­ni­zo­wa­ny czas, ich chro­no­lo­gicz­ny porzą­dek (utwo­ry sprzed woj­ny i wojen­ne) jak­by iro­ni­zo­wał z ładu świa­do­me­go doj­rze­wa­nia w cza­sie rzą­dzo­nym przez czło­wie­ka. W tych wier­szach bez­na­dziej­nie mija­ją się ze sobą ich pod­miot i przed­miot, ich teraź­niej­szość i ana­chro­nicz­ność. Albo ktoś ana­chro­nicz­ny­mi sąda­mi oce­nia teraź­niej­szy świat, albo sąda­mi teraź­niej­szo­ści oce­nia świat ana­chro­nicz­ny.

Poeta, naj­uważ­niej­szy czy­tel­nik i kry­tyk swo­jej twór­czo­ści, z tra­gicz­ne­go doku­men­tu wła­snej, ale i powszech­nej klę­ski świa­do­mo­ści, jakim była „Mar­twa pogo­da”, wycią­gnął wnio­ski, jeśli nie bez­po­śred­nio etycz­ne (bo nawet moż­li­wość zbu­do­wa­nia ety­ki zosta­ła ode­bra­na), to przy­naj­mniej, z chę­ci pozy­tyw­ne­go reago­wa­nia, zbu­do­wał swo­istą onto­lo­gię, wie­dzę o wła­snym, uni­wer­sal­nym i ele­men­tar­nym ist­nie­niu. Tę onto­lo­gię, któ­rej spo­łecz­ne, mię­dzy­ludz­kie suge­stie sta­ra­łem się zna­leźć w wier­szu „Sto­jąc sam”, gdzie skraj­na samot­ność jest warun­kiem naj­tre­ściw­sze­go poro­zu­mie­nia.

Czy takie prze­kształ­ce­nie pyta­nia o moż­li­wość odbu­do­wy tra­dy­cyj­ne­go huma­ni­zmu w pyta­nie o pod­sta­wy oso­bo­we­go ist­nie­nia jest mini­ma­li­zmem, czy raczej mak­sy­ma­li­zmem poetyc­kie­go celu? – Zda­nie sobie spra­wy z tej nie­pew­no­ści jest istot­ne dla zro­zu­mie­nia lite­ra­tu­ry pierw­szych lat po woj­nie. Decy­du­ją­cy jest dra­ma­tyzm takiej ambi­wa­len­cji oraz zasób nowych zróż­ni­co­wań jakie nada­je ona myśle­niu, pro­wa­dząc ku wnio­skom dale­ko wykra­cza­ją­cym poza tam­tą histo­rycz­ną sytu­ację.

Oto w wier­szu „Wio­sna” pisze Staff:

[…] jestem mło­dy
Jak wła­sny wnuk,
Jak wie­lu wnu­ków,
Bo jest ich tłum.
Śmie­ją się ze mnie.
Ja też.

Nie tyl­ko jest „wła­snym wnu­kiem”, czy­li kimś zacho­wu­ją­cym bio­lo­gicz­ną, gene­tycz­ną łącz­ność ze sobą sprzed lat, nie­ko­niecz­nie nawią­zu­ją­cym więź inte­lek­tu­al­ną. Jest też zre­ali­zo­wa­nym w jed­nym cza­sie i miej­scu „tłu­mem” moż­li­wo­ści wła­sne­go roz­wo­ju lub regre­su, wła­snej zma­ny – stąd ten scep­tycz­ny ale i dobro­tli­wy śmiech wszyst­kich ze wszyst­kich, śmiech czę­ści, któ­re wyklu­cza­ją całość, śmiech spon­ta­nicz­no­ści czło­wie­ka speł­nio­ne­go, któ­ra uwal­nia dzia­ła­nia i reflek­sje od auto­ry­tar­nej idei oso­by. Roz­bi­cie jest więc tutaj wol­no­ścią, praw­dzi­wym zjed­na­niem tego, co było znie­wo­lo­ne. – Przej­mu­ją­ce jest pre­kur­sor­stwo Staf­fa, prze­cież to są idee post­mo­der­ni­zmu!

Wiersz „Poeta sub­ti­lis”, poświę­co­ny dyle­ma­tom sztucz­no­ści i pro­sto­ty, wyra­fi­no­wa­nia i natu­ral­no­ści jako zasad­ni­czym dyle­ma­tom upra­wia­nia poezji, zaczy­na się strof­ką:

Roz­dwo­iłem się na czte­ry czę­ści.
Pomy­śli­cie może, żem sza­lo­ny,
A ja robię tak coraz to czę­ściej
I podwa­jam czte­ry świa­ta stro­ny.

Ta nie­fra­so­bli­wa for­mu­ła, jak­by w pośpie­chu prze­ska­ku­ją­ca non­sen­sem przez zadaw­nio­ny w zdro­wym roz­sąd­ku sens, wyra­ża myśl o spóź­nia­niu się wszel­kich okre­śleń za ich przed­mio­ta­mi: zanim powie­dzia­łem, że się roz­dwo­iłem, już roz­dwo­iłem się ponow­nie, zanim zorien­to­wa­łem się w swo­im miej­scu w świe­cie, już dozna­łem potrze­by zorien­to­wa­nia się w daw­nej orien­ta­cji. Ten, zda­wa­ło­by się, banał o nie­na­dą­ża­niu słów za myśla­mi o sobie i świe­cie, opi­su­je zupeł­nie nową sytu­ację poetyc­ko-egzy­sten­cjal­ną. Współ­cze­sny czło­wiek – jak­że wcze­śnie zdał sobie z tego spra­wę Staff! – nie tyl­ko jest roz­sz­cze­pio­ny na wie­le „ja”, ale ponie­waż wie (i mówi) o tym roz­sz­cze­pie­niu, i ponie­waż wie, że mowa i to, o czym mówi są czymś róż­nym, przez to jak­by napę­dem tego roz­sz­cze­pia­nia czy­nił mowę wła­śnie. Roz­bi­cie jest więc tutaj kon­se­kwen­cją poezjo­wa­nia – naj­bar­dziej świa­do­me­go uży­wa­nia mowy.

Ten po-nowo­cze­sny kom­pleks spraw zwią­za­nych z roz­bi­ciem „ja” i świa­ta, tak wcze­śnie ujrza­ny, pozwo­lił Staf­fo­wi w póź­nym okre­sie jego poezji zre­in­ter­pre­to­wać i pogłę­bić pra­daw­ne, sym­bo­li­stycz­ne zało­że­nia, któ­rym był wier­ny. Oto wiersz „Jesień”:

Słoń­ce nie­to­wa­rzy­skie
Przez mgły lot­ną pia­nę
Lśni na wpół nie­obec­ne,
Jak­by zaka­za­ne.

Jaskół­ki, szy­jąc prze­strzeń
Igła­mi świer­go­tu,
Zarzu­ca­ją na sie­bie
Las­so swe­go lotu.

Ospa­ły powiew, orząc
Staw w bruz­dy i ski­by,
W sieć zmarsz­czek wod­nej szy­by
Zło­wił wszyst­kie ryby.

Słoń­ce jest bytem „nie­to­wa­rzy­skim”, oświe­tla­jąc, wyob­co­wu­je pej­zaż. Dla­te­go loty jaskó­łek są tau­to­lo­gicz­ne, same sobą zwią­za­ne, uwię­zio­ne. – Ta sytu­acja świa­ta jest osa­mot­nia­ją­ca i pro­sta.

Sym­bo­li­stycz­ną kom­pli­ka­cję wpro­wa­dza obraz sta­wu. Jego powierzch­nia ist­nie­je w dwóch posta­ciach jed­no­cze­śnie. „Wod­na szy­ba” wyda­je się gład­ką ide­ali­za­cją, geo­me­try­zu­ją­cym, poję­cio­wym spłasz­cze­niem – takim samym jak dźwię­ko­we wyrów­na­nie trzech koń­co­wych gra­ma­tycz­nych rymów. „Sieć zmarsz­czek” nakła­da na to ide­al­ne wyobra­że­nie cha­os szcze­gó­łów, wie­lość nie­re­gu­lar­nych form. „Wod­na szy­ba” zja­wia się w wier­szu jako sama w sobie, nie­za­leż­na, jako iner­cyj­nie prze­ję­ty obra­zo­wy ste­reo­typ. „Sieć zmarsz­czek” ma przy­czy­nę, nie bie­rze się zni­kąd – powo­du­je ją pra­ca „ospa­łe­go powie­wu”, pra­ca nie­śpiesz­nej inspi­ra­cji.

Ryby w sta­wie są zawsze, ich obec­ność nie zale­ży od tego, czy staw jest „przy­kry­ty” wła­sną nie­ru­cho­mą ide­ali­za­cją, czy „marsz­czy się” jako byt kon­kret­ny. Jed­nak zło­wić te ryby, tę „głę­bo­ką” isto­tę sta­wu, może tyl­ko kon­kret­na sieć zróż­ni­co­wań, „sieć zmarsz­czek”, wynik „orki” – a więc poetyc­kiej pra­cy, „ospa­łej” zmia­ny. Zara­zem jed­nak połów jest jedy­nie wyobra­żo­ny, sym­bo­licz­ny, nie­re­al­ny – ryby pozo­sta­ją prze­cież w sta­wie, sieć nie jest sie­cią praw­dzi­wą, jest meta­fo­rą.

Tyl­ko to, co powierz­chow­ne, zróż­ni­co­wa­ne, real­ne, może uchwy­cić w jego auto­no­micz­no­ści to, co głę­bo­kie, istot­ne. Jed­nak będąc „sie­cią” kon­kre­tów może uchwy­cić tyl­ko abs­trak­cję głę­bi!…

Tutaj roz­bi­cie, zróż­ni­co­wa­nie jest nie­zbęd­nym warun­kiem pozna­nia – ale pozna­nia gorz­ko-złud­ne­go.

Wyda­je się, że „Zmarszcz­ki na wodzie”, pier­wot­na wer­sja tytu­łu tomi­ku, któ­ry osta­tecz­nie nazwa­ny został „Wikli­na”, wywo­dzi się z ran­gi, jaką Staff nada­wał oma­wia­ne­mu wier­szo­wi. Jest w tym utwo­rze suge­stia powro­tu do źró­deł sym­bo­li­zmu: „Poezja jest sztu­ką zamy­ka­nia sym­bo­lów w jasnych zupeł­nie zda­niach i ukry­wa­nia tajem­nic w łonie obra­zów ” – pisał Miriam. A póź­ny Staff pod­da­je te zało­że­nia wery­fi­ka­cji – przyj­mu­je i wąt­pi.

Wymu­szo­ną przez histo­rię dez­in­te­gra­cję kla­sycz­ne­go ładu prze­two­rzył Leopold Staff w dwa naj­waż­niej­sze aspek­ty świa­to­po­glą­du – poetyc­ką świa­do­mość mowy, wni­kli­wą aż do gra­nic moż­li­we­go zróż­ni­co­wa­nia kate­go­rii umy­słu oraz przy­ję­cie kon­kret­no­ści za nie­zbęd­ny waru­nek pozna­nia, i wie­dzę o względ­no­ści tego pozna­nia.

I dodał do tego coś naj­istot­niej­sze­go: dąże­nie do spon­ta­nicz­nej wol­no­ści dzia­łań i reflek­sji. Wyra­ził to w lirycz­nym arcy­dzie­le:

Pro­ble­mów się nie roz­wią­zu­je.
Pro­ble­my się prze­ży­wa.
Jak dnie, któ­rych, gdy miną, już nie ma.
Jak sza­ty zuży­te,
Z któ­rych się wyro­sło,
Spa­da­ją z ramion
I w drzwi ostat­nie
Wcho­dzisz nagi i wol­ny
Jak świt

Prze­sła­nie tego wier­sza jest nie­zwy­kłe. Zwy­kli­śmy sądzić, że wol­ność i spon­ta­nicz­ność przy­słu­gu­je bie­żą­ce­mu toko­wi życia, a sum­ma, życie speł­nio­ne, nie chce już dla sie­bie nicze­go nowe­go, a jeśli chce, to tyl­ko w per­spek­ty­wie reli­gij­nej, zba­wi­ciel­skiej, nie na tym świe­cie. Staff w „Pro­ble­mach” wol­ność widzi w ostat­nich chwi­lach, któ­re czy­nią nas nagi­mi, nie obcią­żo­ny­mi naszą prze­szło­ścią – misty­kom dobrze jest zna­ny ten meta­fi­zycz­ny aspekt wyzwo­le­nia z cza­su. Jed­nak Staff mówi tak­że coś dotąd nie­roz­po­zna­ne­go, coś wię­cej: w samym pły­nię­ciu życia, we wszyst­kich jego „pro­ble­mach” i zobo­wią­za­niach odby­wa się jakieś jed­no­cze­sne obcią­że­nie i uwol­nie­nie od cię­ża­ru. Prze­ży­cie dane jest jako przy­mus i  p r z e – ż y c i e  dane jest jako takie prze­nik­nię­cie życia cię­ża­rem, takie utoż­sa­mie­nie czło­wie­ka doświad­cza­ne­go z jego doświad­cze­niem, że pozo­sta­je sama lek­kość, wol­ność, spon­ta­nicz­ność. Przy­go­dy „ja” zrów­na­ne są ze zmia­na­mi świa­ta, któ­ry te przy­go­dy nam narzu­ca. Dla­te­go wol­nym jest się nie tyl­ko jako „ja” – tak­że jako świt natu­ry. Jedy­na meta­fi­zy­ka, któ­ra napraw­dę jest nasza, to wła­śnie takie zrów­na­nie. Widzę w tym kon­ge­nial­ne tłu­ma­cze­nie zenu i tao na kate­go­rie zachod­nich sym­bo­li.

Z pew­no­ścią doko­na­ła się w ten spo­sób pró­ba stwo­rze­nia nowe­go ładu, pró­ba prze­ro­bie­nia popsu­tych wie­ko­wych ele­men­tów huma­ni­zmu, któ­re sta­ły się czymś mecha­nicz­nie dzia­ła­ją­cym. Staff odczu­wał potrze­bę odno­wie­nia huma­ni­zmu – doko­ny­wał tego poetyc­ką pra­cą, któ­ra zapew­nia­ła wier­szom wie­lo­te­ma­tycz­ność, a same­mu auto­ro­wi nie­ustan­ne prze­mia­ny wraż­li­wo­ści. W wier­szach, na naj­szer­szych gościń­cach pozna­nia, odby­wa­ła się wymia­na wra­żeń i war­to­ści mię­dzy czło­wie­kiem a świa­tem.

Nie mogło to się dziać bez kon­flik­tu. Prze­ciw temu pra­co­wa­ła prze­cież Staf­fow­ska auto­lek­tu­ra, pamięć poetyc­kiej ruty­ny zaświad­czo­nej set­ka­mi napi­sa­nych przez pół wie­ku wier­szy. Ten wstecz­ny ruch ujaw­nia się w ostat­nich tomach Staf­fa w spo­sób, któ­ry zda­je się osta­tecz­ną sub­li­ma­cją sym­bo­li­zmu – czas prze­szły jest sym­bo­lem cza­su teraź­niej­sze­go. Zauważ­my: w wier­szach opi­su­ją­cych zda­rze­nia z prze­szłych wie­ków („Astro­log”, „Por­tret”, „W sta­rym domu”) naj­wię­cej jest reali­stycz­nie odda­nych, „twar­dych” rodza­jo­wych kon­kre­tów i naj­mniej lirycz­ne­go roz­chwia­nia dzi­siej­szej autor­skiej toż­sa­mo­ści. Prze­ciw­nie w wier­szach dzie­ją­cych się tu i teraz, w świa­do­mo­ści roz­bi­te­go „ja” – ich kon­kre­ty są roz­ma­za­ne, o nie­ostrych kon­tu­rach. Spra­wy ogól­no­ludz­kie, uni­wer­sal­ne, poznaw­czo upew­nio­ne, są pozna­wa­ne w odle­głych, prze­szłych cza­sach – spra­wy oso­bi­ste, egzy­sten­cjal­ne, bli­skie auto­ra, nadzie­ja pory­wa ze sobą i umiesz­cza w per­spek­ty­wie przy­szło­ści.

To co naj­bar­dziej twór­cze, obfi­tu­ją­ce nowo­ścią, jest zara­zem naj­mniej pew­ne, naj­mniej kon­kret­ne. Za goto­wość do zmian pła­ci się utra­tą jed­no­znacz­ne­go, wyra­zi­ste­go sen­su – scep­ty­cyzm Staf­fa jest dru­gim skrzy­dłem jego nadziei.

Te wszyst­kie świa­do­mie przy­ję­te i zro­zu­mia­ne do koń­ca przez poetę sprzecz­ne i prze­ni­ka­ją­ce się nur­ty myśle­nia, bra­ne ze świa­ta i odda­wa­ne świa­tu, spra­wia­ją, że póź­na poezja Staf­fa jest prze­dłu­że­niem w obu cza­so­wych kie­run­kach, jest swo­ją wła­sną histo­rią, któ­ra się roz­wi­ja w prze­szłość i przy­szłość, tak aby moż­na było do niej nawią­zać i aby ona nawią­zy­wa­ła do nas.

O autorze

Piotr Matywiecki

Urodzony 5 czerwca 1943 roku w Warszawie. Poeta, eseista. Uhonorowany m.in. prestiżową nagrodą PEN-Clubu (1994) oraz Nagrodą Literacką Gdynia (2008). Jego książki trzykrotnie znalazły się w finale Nagrody Literackiej Nike (2006, 2008 i 2016). W 2013 roku został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Romantyczność. Współczesne ballady i romanse inspirowane twórczością Adama Mickiewicza

utwory / zapowiedzi książek Joanna Roszak Miłosz Biedrzycki Piotr Matywiecki

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Roman­tycz­ność. Współ­cze­sne bal­la­dy i roman­se inspi­ro­wa­ne twór­czo­ścią Ada­ma Mic­kie­wi­cza, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 wrze­śnia 2022 roku.

Więcej

Literatura na wysypisku kultury

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie autor­skie „Lite­ra­tu­ra na wysy­pi­sku kul­tu­ry” z udzia­łem Pio­tra Maty­wiec­kie­go, Prze­my­sła­wa Owczar­ka, Mar­ty Pod­gór­nik, Rober­ta Rybic­kie­go i Mar­ty Koron­kie­wicz w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 22.

Więcej

Wiek żelazny

wywiady / o książce Eliza Kącka Piotr Matywiecki

Roz­mo­wa Eli­zy Kąc­kiej z Pio­trem Maty­wiec­kim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pala­me­des, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 1 maja 2017 roku.

Więcej

Palamedes – autoprezentacja

recenzje / KOMENTARZE Piotr Matywiecki

Autor­ski komen­tarz Pio­tra Maty­wiec­kie­go do poema­tu Pala­me­des, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 1 maja 2016 roku.

Więcej

Świadkowie kolorów

dzwieki / RECYTACJE Piotr Matywiecki

Wiersz z tomu Zdar­te okład­ki (1965–2009), zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Brze­gi, zdar­te, nie­rze­czy­wi­ste” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Palamedes (2)

utwory / zapowiedzi książek Piotr Matywiecki

Frag­ment poema­tu Pio­tra Maty­wiec­kie­go Pala­me­des, któ­ry uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 1 maja 2017 roku.

Więcej

W tej chwili

dzwieki / RECYTACJE Piotr Matywiecki

Wiersz Pio­tra Maty­wiec­kie­go ze zbio­ru Zdar­te okład­ki. Wier­sze z lat 1965–2009.

Więcej

Palamedes (1)

utwory / zapowiedzi książek Piotr Matywiecki

Frag­ment poema­tu Pio­tra Maty­wiec­kie­go Pala­me­des, któ­ry uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 1 maja 2017 roku.

Więcej

Gdy „na wzruszenia jest wymiar ogólny i ścisły”

wywiady / o książce Jakub Skurtys Piotr Matywiecki

Roz­mo­wa Jaku­ba Skur­ty­sa z Pio­trem Maty­wiec­kim.

Więcej

Posłowie (fragment)

recenzje / KOMENTARZE Piotr Matywiecki

Autor­ski komen­tarz Pio­tra Maty­wiec­kie­go do książ­ki Złot­nie­ją­cy świat Marii Konop­nic­kiej.

Więcej

Sztuka

dzwieki / RECYTACJE Piotr Matywiecki

Wiersz z tomu Zdar­te okład­ki (1965–2009), zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Brze­gi, zdar­te, nie­rze­czy­wi­ste” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

W tej chwili

dzwieki / RECYTACJE Piotr Matywiecki

Wiersz z tomu Zdar­te okład­ki (1965–2009), zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Brze­gi, zdar­te, nie­rze­czy­wi­ste” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Kabalistyczne gęstości języka i poezja cienkiej faktury

wywiady / o pisaniu Joanna Roszak Piotr Matywiecki

Z Pio­trem Maty­wiec­kim roz­ma­wia­ją Emi­lia Kle­dzik i Joan­na Roszak.

Więcej

Kilka słów o poezji Tymoteusza Karpowicza

debaty / książki i autorzy Piotr Matywiecki

Głos Pio­tra Maty­wiec­kie­go w deba­cie „Po co nam Dzie­ła zebra­ne Kar­po­wi­cza”.

Więcej

Konopnicka? Trzeba ją ocalić od zapomnienia*

wywiady / o książce Piotr Matywiecki

Roz­mo­wa Mał­go­rza­ty Matu­szew­skiej z Pio­trem Maty­wiec­kim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Złot­nie­ją­cy świat Marii Konop­nic­kiej.

Więcej

Gdy „na wzruszenia jest wymiar ogólny i ścisły”

wywiady / o książce Jakub Skurtys Piotr Matywiecki

Z Pio­trem Maty­wiec­kim o książ­ce Złot­nie­ją­cy świat Marii Konop­nic­kiej roz­ma­wia Jakub Skur­tys.

Więcej

Posłowie (fragment)

recenzje / KOMENTARZE Piotr Matywiecki

Frag­ment posło­wia Pio­tra Maty­wiec­kie­go do książ­ki Złot­nie­ją­cy świat Marii Konop­nic­kiej.

Więcej

Lato bez treści, Rysunek, [kiedy spotkasz zabitego]

recenzje / KOMENTARZE Piotr Matywiecki

Autor­ski komen­tarz Pio­tra Maty­wiec­kie­go do wier­szy z książ­ki Zdar­te okład­ki (1965–2009).

Więcej

Nieskończenie długi poemat poza słowami

wywiady / o książce Jakub Skurtys Piotr Matywiecki

Z Pio­trem Maty­wiec­kim o książ­ce Zdar­te okład­ki roz­ma­wia Jakub Skur­tys.

Więcej

Człowiek, my, nasza prawda

recenzje / IMPRESJE Piotr Matywiecki

Recen­zja Pio­tra Maty­wiec­kie­go z książ­ki Dni i noce Pio­tra Som­me­ra.

Więcej

O remoncie poranka

recenzje / NOTKI I OPINIE Maciej Robert Piotr Kępiński Piotr Matywiecki

Komen­ta­rze Pio­tra Maty­wiec­kie­go, Macie­ja Rober­ta, Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

Wesoły pielgrzym, czyli jak walczyć ze współczesną idyllą

recenzje / ESEJE Przemysław Koniuszy

Recen­zja Prze­my­sła­wa Koniu­sze­go z książ­ki Wysze­dłem szu­kać Leopol­da Staf­fa w wybo­rze Justy­ny Bar­giel­skiej.

Więcej

„Zatarty fresk”

recenzje / KOMENTARZE Justyna Bargielska

Autor­ski komen­tarz Justy­ny Bar­giel­skiej do wier­sza Zatar­ty fresk, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Szyb­ko przez wszyst­ko, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 13 paź­dzier­ni­ka 2013 roku.

Więcej

Rzuć na to okiem i dalej idź sam

recenzje / IMPRESJE Justyna Bargielska

Esej Juli­ty Nowo­sad towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wysze­dłem szu­kać Leopol­da Staf­fa w wybo­rze Justy­ny Bar­giel­skiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2012 roku.

Więcej

Staff zdybany

recenzje / ESEJE Joanna Maj

Recen­zja Joan­ny Maj towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Wysze­dłem szu­kać Leopol­da Staf­fa w wybo­rze Justy­ny Bar­giel­skiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2012 roku.

Więcej

Był sobie raz Bóg i materia

recenzje / KOMENTARZE Justyna Bargielska

Autor­ski komen­tarz Justy­ny Bar­giel­skiej do książ­ki Wysze­dłem szu­kać Leopol­da Staf­fa, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2012 roku.

Więcej

Pan od jesieni. Słowo o Leopoldzie Staffie

recenzje / IMPRESJE Joanna Żabnicka

Esej Joan­ny Żab­nic­kiej towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wysze­dłem szu­kać Leopol­da Staf­fa w wybo­rze Justy­ny Bar­giel­skiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2012 roku.

Więcej

Rzecz o niegotowości świata

recenzje / ESEJE

Recen­zja Zbi­gnie­wa Bień­kow­skie­go z książ­ki Świa­tło jed­no­myśl­ne Pio­tra Maty­wiec­kie­go.

Więcej

Strony

recenzje / ESEJE Bogusław Kierc

Recen­zja Bogu­sła­wa Kier­ca z książ­ki Zdar­te okład­ki Pio­tra Maty­wiec­kie­go.

Więcej